Reklama

Jak spolonizować… polskie Jelcze? [OPINIA]

Jelcz 442.32 S22 z długą, opancerzoną kabiną.
Jelcz 442.32 S22 z długą, opancerzoną kabiną. Zapotrzebowanie wojska na samochody z rodziny 442.32 jest tak duże, że niedawno uruchomiono ich montaż w zakładach Autosan.
Autor. Jelcz Sp. z o.o.

Jelcz to dziś jedyny polski producent wojskowych ciężarówek. Kłopot w tym, że istotna część podzespołów w samochodach z Jelcza-Laskowic pochodzi z zagranicy. Czas to zmienić.

Pochodzący ze Szwajcarii generał Antoine-Henri Jomini, jeden z pionierów wojskowej logistyki w nowoczesnym tego słowa znaczeniu, określił tę dziedzinę jako środek do przekuwania strategii i taktyki w realne działania wojskowe. Przekładając to na współczesną Polskę, bez ciężarowych samochodów terenowych, które niczym pracowite pszczoły w ulu rozwożą żołnierzy, zaopatrzenie, amunicję, paliwo, żywność, wodę oraz istną menażerię sprzętu wojskowego, Siły Zbrojne RP byłoby niezdolne do realizacji ich podstawowego zadania, jakim jest obrona polskiego terytorium oraz ludności.

    Można więc pokusić się o hipotezę, że skromny Jelcz 442.32 z zabudową skrzyniową jest dziś najważniejszym polskim pojazdem wojskowym. Wóz jest ceniony przez żołnierzy przyzwyczajonych do korzystania ze sprzętu z czasów ustroju słusznie minionego. Cechuje się wysoką dzielnością terenową, dysponuje przyzwoitą ładownością, jego niezawodność jest na zbliżonym poziomie do zachodnich konstrukcji z tego segmentu, a gdy się zepsuje, nie sprawia nadmiernych trudności w naprawie. Nade wszystko jego seryjna produkcja trwa, a obciążone motoryzacyjnym bagażem PRL Wojsko Polskie ma zapotrzebowanie na tysiące egzemplarzy. Jednak z Jelczem jest jeden poważny problem.

    Reklama

    Więcej cukru w cukrze

    Podobnie jak starszy model 442.28 także współczesny 442.32 bywa pieszczotliwie nazywany „Bartkiem”. To produkt polskich konstruktorów i polskich pracowników zatrudnionych w polskiej fabryce, której właścicielem jest polski Skarb Państwa. Zatem czy fachowo określany samochodem terenowym o średniej ładowności oraz wysokiej mobilności model 442.32 można określić w pełni polską ciężarówką?

    Żołnierze 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej i samochód terenowy Jelcz 442.32.
    Żołnierze 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej i samochód terenowy Jelcz 442.32. Dziś wszystkie Jelcze otrzymują importowane mosty napędowe AxleTech. Choć prototyp wyposażony w polskie mosty SKB Drive Tech przeszedł wojskowe badania kwalifikacyjne, to wozy w takiej specyfikacji nie zostały zamówione przez MON.
    Autor. 15 Brygada Zmechanizowana / 16 Dywizja Zmechanizowana / X

    Wiele kluczowych podzespołów 442.32 to produkty importowane. Rzędowy, sześciocylindrowy silnik wysokoprężny MTU to wyrób niemiecki. Jednostka ta stanowi zmilitaryzowany wariant cywilnego motoru Mercedes-Benz. Z położonych w tym samym kraju zakładów ZF pochodzi mechaniczna skrzynia biegów o dziewięciu przełożeniach do przodu, a także przekładnia kierownicza. Sztywne mosty firmuje AxleTech, podmiot zależny amerykańskiego przedsiębiorstwa Meritor, które posiada kilka zakładów produkcyjnych w Europie Zachodniej. Nawet stal Armox 500, z której wykonywane są kabiny wariantu S22 oraz innych opancerzonych Jelczy, wytwarza szwedzka firma SSAB.

    W Jelczu-Laskowicach podzespoły są montowane do wytworzonego na miejscu ustroju nośnego (klasycznej ramy podłużnicowej), a następnie integrowane w kompletny pojazd. Arkusze stali pancernej są wykorzystywane do produkcji szoferek o podwyższonym poziomie ochrony balistycznej. Do powyższej listy elementów układów: napędowego, przeniesienia napędu oraz zawieszenia należy dołączyć setki innych części, zarówno produkowanych w Polsce (choćby środki łączności), jak i za granicą (jak część wyposażenia kabiny). Spora część osprzętu również pochodzi z importu. W takiej specyfikacji Jelcz zaliczył wszystkie wymagane badania kwalifikacyjne i został przyjęty do służby w wojsku.

    Reklama

    Bilans zysków i strat

    Pierwszego dnia Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w 2022 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zawarło z Jelcz Sp. z o.o. umowę na dostawę 382 samochodów 442.32. Zakupiono pojazdy z zabudową skrzyniową, a także pozbawione wyposażenia dodatkowego wozy do montażu specjalistycznych kontenerów. Kontrakt objął również stosowny pakiet szkoleniowy oraz logistyczny. Obciążenie dla podatnika wyniosło 564,5 mln zł brutto, co przekłada się na cenę na poziomie niespełna 1,5 mln zł za sztukę. Na bardzo zbliżonym poziomie kształtuje się koszt każdego z 750 egzemplarzy przewidzianych umownym prawem opcji. Można domniemywać, że dziś, już po okresie wysokiej inflacji oraz przy wysokich cenach energii, ta kwota byłaby jeszcze wyższa.

    YouTube cover video

    Na podstawie publicznie dostępnych danych nie sposób oszacować, ile wyniosłaby cena Jelcza z większą proporcją polskich podzespołów. Jednak udział krajowych poddostawców w łańcuchu dostaw stanowiłby wymierną korzyść dla polskiego przemysłu motoryzacyjnego i obronnego, a koniec końców także dla budżetu państwa oraz podatnika. Ponadto, zastąpienie importowanych części przełożyłoby się na skrócenie łańcuchów dostaw oraz minimalizację ryzyka odcięcia zaopatrzenia z krajów trzecich w razie wystąpienia sytuacji kryzysowej lub zawirowań gospodarczych.

    Kluczowa jest nie cena jednostkowa Jelcza 442.32, lecz to, jaka część tej kwoty zostaje w kraju. Polonizacja może też stanowić dogodny przyczynek do wytworzenia korzystnej dla wszystkich stron współpracy między przemysłem publicznym i prywatnym. Na niedawnym Forum Polskiego Przemysłu Obronnego rzeczownik „synergia” odmieniano przez wszystkie przypadki.

      Nie sposób nie podkreślić potencjału rozwojowego, który wiązałby się z substytucją importu. Produkcja wojskowych ciężarówek to dziedzina specjalistyczna, w których liczy się niewielu graczy na świecie. O ile rywalizację Jelcza z gigantami w segmencie pojazdów szosowych trudno sobie wyobrazić, to koncentracja na rynku obronnym wydaje się rozsądnym pomysłem. W końcu to w tym segmencie markę wyrobiły sobie (choć nie bez problemów i zawirowań) amerykańskie firmy Oshkosh i AM General, czeska Tatra czy niemiecki RMMV. O tym, że warto jest znaleźć sobie niszę na rynku, niech świadczą sukcesy polskich firm takich jak Szczęśniak czy Grupa WISS, które dziś dostarczają polskim i zachodnim służbom mundurowym wiele ciężarówek z zabudową specjalną.

      Reklama

      Potencjał współpracy

      Przeniesienie do kraju produkcji wybranych (lub większości) podzespołów może przynieść więcej korzyści. Podczas grudniowej Międzynarodowej Konferencji Artyleryjskiej miałem przyjemność wysłuchać prezentacji dotyczącej stopniowo zwiększanego tempa produkcji w Jelczu-Laskowicach. W bieżącym roku bramy fabryki ma opuścić 700 pojazdów, co stanowi dwukrotny wzrost w stosunku do średniej z ostatnich kilku lat. Docelowo w 2028 r. z linii montażowej ma zjechać tysiąc Jelczy. Jednak według moich szacunków realne zapotrzebowanie WP może wynosić nawet 1,5 do 2 tys. ciężarówek rocznie.

      Ćwiczenia estońskich i polskich rakietowych jednostek obrony wybrzeża w ramach manewrów Spring Storm 24 na wyspie Saaremaa. Na zdjęciu wyrzutnia pocisków NSM Morskiej Jednostki Rakietowej.
      Ćwiczenia estońskich i polskich rakietowych jednostek obrony wybrzeża w ramach manewrów Spring Storm 24 na wyspie Saaremaa. Na zdjęciu wyrzutnia pocisków przeciwokrętowych NSM na podwoziu Jelcz P662D.35.
      Autor. Eesti Kaitsevägi / @Kaitsevagi / X

      Duży potencjał pod względem przyspieszenia produkcji dostrzegam w możliwości współpracy Jelcza z podmiotami z sektora prywatnego. Dość przytoczyć firmy takie jak Demarko, która wytwarza naczepy niskopodwoziowe ST 775-20W do zestawów transportowych Jak, oraz Wielton, jednego z największych producentów naczep na świecie. Oba podmioty mają bogate doświadczenie w budowie konstrukcji stalowych o wysokiej wytrzymałości i nośności, a zatem odpowiednich do wytwarzania ram terenowych samochodów ciężarowych. Nietrudno wyobrazić sobie wyniesienie poza Jelcz-Laskowice produkcji elementów konstrukcyjnych, np. ustroju nośnego, by dolnośląska fabryka mogła wygospodarować dodatkową przestrzeń, choćby na spawanie kabin ze stali pancernej czy montaż końcowy. W ten sposób produkcja zostałaby przyspieszona, ale pozostałaby w polskich rękach i pod kontrolą macierzystego zakładu.

      Taki ruch mógłby wyjść na korzyść zarówno Jelczowi, jak i Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Można domniemywać, że wobec tak znaczącego zapotrzebowania wojska na samochody terenowe MON nie miałby problemu ze składaniem większych zamówień na Jelcze niż dotąd, tym bardziej, że pozyskiwanie sprzętu na rzecz wojskowej logistyki nie bywa źródłem kontrowersji wśród opinii publicznej. Nawet jeśli przeniesienie produkcji niektórych podzespołów lub elementów konstrukcyjnych z Jelcza-Laskowic do innego zakładu w Polsce wiązałoby się z redukcją ceny jednostkowej (a w konsekwencji narzutu producenta), to należy pamiętać, że wojskowe samochody ciężarowe mają żywot liczony w dekadach. Większa liczba Jelczy w wojsku stanowiłaby dla producenta inwestycję, która zwracałaby się stopniowo, wraz z remontami każdego wozu w macierzystej fabryce. Wkrótce taką modernizację przejdą podwozia typu P662D.35, nośniki wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet WR-40 Langusta. Podobny proces stopniowo będą przechodziły kolejne pokolenia ciężarówek.

      Reklama

      Trzeba tylko chcieć

      Kolejnym obszarem współpracy z sektorem prywatnym może być zawieszenie. Zlokalizowana w Radomsku firma SKB Drive Tech opracowała polskie sztywne mosty do modelu 442.32, które przeszły wojskowe badania kwalifikacyjne i zostały dopuszczone do służby. Z nieoficjalnych informacji, do których udało mi się dotrzeć, wynika, że wojsko nie jest skłonne zamawiać Jelczy z polskimi mostami, bo posiada magazyny części zamiennych zapełnione podzespołami AxleTech. Z kolei Jelcz bez wyraźnego życzenia MON nie chce rozpoczynać produkcji modelu, na który nie będzie gwarancji zbytu… A MON takich zamówień nie składa, bo wojsko nie chce komplikować sobie logistyki oraz systemu szkolenia. Jeśli to prawda, to mamy do czynienia z istnym błędnym kołem. Niestety takich przypadków w wojsku nie brakuje. Oczywiście traci na tym polski podatnik, którego pieniądze zamiast do polskiego przemysłu trafiają za granicę.

      Opancerzony ciągnik siodłowy Jelcz C882.62 przeznaczony do zestawów do transportu ciężkiego sprzętu Jak.
      Opancerzony ciągnik siodłowy Jelcz C882.62 przeznaczony do zestawów do transportu ciężkiego sprzętu Jak. Wiele kluczowych podzespołów Jelczy to produkty zagraniczne. Współpraca dolnośląskiej fabryki z polskimi prywatnymi przedsiębiorstwami umożliwi przyspieszenie produkcji i zastąpienie wielu importowanych części.
      Autor. Justyna Orzechowska / Jelcz Sp. z o.o.

      Tymczasem PONAR Wadowice prowadzi prace badawczo-rozwojowe nad autorskim zawieszeniem hydropneumatycznym do pojazdów o trakcji kołowej. Przygotowywany jest prototyp modułu, który stanie się punktem wyjścia do seryjnych rozwiązań tej klasy. Zastosowanie takich amortyzatorów wespół z niezależnym zawieszeniem o podwójnych wahaczach poprzecznych, które wdrożono w Jelczach 3. generacji, wydaje się przepisem na sukces. Kompletne wózki zawieszenia (na które składają się: rama pomocnicza, mechanizm różnicowy, półosie, wahacze, zwrotnice itd.) w najnowszych Jelczach to produkty AxleTech, tego samego, który dostarcza mosty do modelu 442.32 (i nie tylko). Oczywiście dziś te podzespoły są dostarczane z zagranicy. Tymczasem we wspomnianym SKB Drive Tech nawiązano współpracę z irlandzkim przedsiębiorstwem Timoney, które jest konkurencją AxleTech. Firmie z Radomska zaproponowano licencję na wytwarzanie w Polsce zestawów zawieszenia tej klasy.

      Decentralizacja wytwarzania Jelczy oraz stopniowe zastępowanie importowanych części produktami krajowymi wydaje się o tyle naturalne, że dokładnie w taki sposób działa Rheinmetall MAN Military Vehicles (RMMV), jeden z liderów rynku wojskowych ciężarówek. Pojazdy wojskowe, które opuszczają bramy fabryki RMMV w Wiedniu, powstają z części dostarczanych z zakładów rozsianych po całych Niemczech. Różne filie MAN i Rheinmetall zajmują się wytwarzaniem silników, mostów napędowych oraz spawanych kabin, w tym opancerzonych. Wymienione podzespoły trafiają na montaż końcowy w Austrii. Oczywiście możliwości RMMV daleko przekraczają obecny potencjał Jelcza, a potężna baza produkcyjna przemysłu automobilowego w Niemczech jest nieporównywalna z tym, co mamy w Polsce. Niemniej ten przykład doskonale pokazuje, że taki model produkcji wojskowych samochodów terenowych jest po prostu efektywny.

      Reklama

      Historyczna słabość

      Nie w każdym przypadku substytucja importu będzie możliwa, przynajmniej nie od razu. Polska od ponad stulecia cierpi na chroniczną słabość, jaką jest ograniczona zdolność do samodzielnej produkcji nowoczesnych silników wysokoprężnych (dziś do tej listy można dołączyć także hydrokinetyczne przekładnie główne). Oczekiwanie, by to krajowy przemysł własnym sumptem dostarczył takie jednostki napędowe Jelczowi, jest kompletnie nierealne, choć bardzo bym chciał, żeby było inaczej.

      YouTube cover video

      Nie chcę męczyć P.T. Czytelników użalaniem się nad losem historycznych fabryk w Andrychowie, Tczewie czy Starachowicach. Ograniczę się do stwierdzenia, że nad Wisłą jedyną realistyczną drogą do produkcji zespołów napędowych na miarę XXI w. jest postawienie fabryki silników oraz przekładni przez zagraniczny podmiot lub produkcja na licencji w polskim zakładzie. O tym, że tak się da, niech świadczy uruchomiony na przełomie wieków zakład Allison w węgierskim Szentgotthárd. Z kolei w podkrakowskiej Modlniczce niedawno otwarto centrum serwisowe amerykańskiej firmy Cummins, która posiada bardzo szeroką ofertę nowoczesnych motorów Diesla.

      Produkcję silników spalinowych w Europie czeka istna apokalipsa przez nadchodzące unijne regulacje dotyczące samochodów osobowych. To może stanowić sposobność do pozyskania na potrzeby takiego programu niezwykle cennej, wykwalifikowanej siły roboczej, a także fabryk i poddostawców opuszczanych przez producentów aut. W Niemczech to już się dzieje. Pod koniec ubiegłego roku koncern Volkswagen ogłosił, że do 2030 r. zamierza zwolnić 35 tys. (!) pracowników, by oszczędzić do 4 mld euro rocznie. Takich przykładów jest (i będzie) więcej.

        Inną możliwością byłoby pójście ścieżką wytyczoną przez producentów takich jak turecki BMC Power czy południowokoreański STX Engine. Wymienione firmy opracowują całe rodziny nowoczesnych, modułowych silników wysokoprężnych wyłącznie na potrzeby przemysłu obronnego. Jednak słabość polskiego sektora motoryzacyjnego oraz niesprzyjające okoliczności polityczne w Unii Europejskiej sprawiają, że szanse na powodzenie podobnego projektu w Polsce byłyby ograniczone. W takich warunkach wytwarzanie w kraju specjalistycznych zespołów napędowych na licencji wydaje się naturalnym rozwiązaniem. Szczególnie obiecujący wydaje się tu kierunek turecki, zwłaszcza po niedawnej wizycie polskiej delegacji w tym kraju i wyraźnym, obustronnym zainteresowaniu współpracą w sektorze zbrojeniowym.

        Reklama

        Inwestycje w samodzielność

        Nigdy nie kryłem się z autentyczną sympatią do Jelcza, wojskowych ciężarówek tej marki, a zwłaszcza do ludzi, którzy piszą nowe rozdziały tej historii. Między innymi dlatego niniejszy materiał określam mianem opinii, a nie analizy. Moja ścieżka zawodowa rozpoczęła się od pracy w „Magazynie Classicauto”, gdzie przez ponad półtorej dekady pisałem o dziejach motoryzacji. Upadek polskiego przemysłu samochodowego w latach 90., w tym zakładu w Jelczu-Laskowicach, to już zamierzchła przeszłość. Ów kolaps ma niewielkie przełożenie na warsztat współczesnego analityka wojskowości, który próbuje dokonać obiektywnej oceny zapotrzebowania Wojska Polskiego na terenowe ciężarówki, by zestawić je z realnym potencjałem wytwórczym dolnośląskiej fabryki. Niemniej nie umiem powstrzymać uśmiechu, gdy przypominam sobie, że jeszcze w 2012 r. niegdyś potężny Jelcz był na skraju upadku, a dziś projektuje nowoczesny sprzęt dla Sił Zbrojnych RP.

        Samochód ciężarowy Jelcz 663.45 podczas badań zakładowych.
        Samochód ciężarowy Jelcz 663.45 podczas badań zakładowych. W niektórych przypadkach zastąpienie zagranicznych podzespołów polskimi nie powinno nastręczyć nadmiernych trudności, choćby w układzie jezdnym. Uruchomienie w kraju produkcji nowoczesnych zespołów napędowych będzie zdecydowanie większym wyzwaniem.
        Autor. Justyna Orzechowska / Jelcz Sp. z o.o.

        W mojej ocenie substytucja importu kluczowych podzespołów jest niezbędnym krokiem dla Jelcza, i to nie tylko po to, by zwiększyć udział polskiego sektora obronnego oraz motoryzacyjnego w zamówieniach MON. To też obranie kierunku na długoterminowy rozwój, który umożliwi opracowanie niemal całkowicie polskiego, specjalistycznego sprzętu, który nie będzie miał kompleksów w stosunku do konkurencji ze świata. Dziś perspektywy eksportu wojskowych Jelczy mogą wzbudzić co najwyżej uśmiech politowania, zwłaszcza wśród dotkniętych wyuczonym cynizmem obserwatorów branży. Jednak międzynarodowe sukcesy produktów takich jak zestaw przeciwlotniczy Piorun każą sądzić, że polskie rozwiązania mogą rywalizować z najlepszymi, zarówno pod względem ceny, jak i jakości.

        Osiągnięcie tego statusu przez ciężarówki Jelcza stanie się możliwe dopiero wtedy, gdy zostaną w dużej mierze uniezależnione od zagranicznych podzespołów. Trudno sobie wyobrazić rozwój polskiego zawieszenia hydropneumatycznego, elektrycznego zespołu napędowego albo autonomicznego pojazdu wojskowego powstałego na bazie ciężarówki, gdy kluczowe podzespoły wciąż będą pochodziły z importu. Nie sposób obniżyć cenę jednostkową wozu, gdy fabryka wytwarza wciąż niewielką ich liczbę ani nie dysponuje wolnymi środkami na inwestycje, które posiadają zachodni giganci. Mówiąc krótko, gruntowna polonizacja Jelczy stanowi sposobność do rozwiązania kilku problemów naraz.

          Zawirowania polityczne ostatnich miesięcy wywołały szerokie dyskusje, skąd Polska powinna pozyskiwać sprzęt wojskowy oraz podzespoły do jego produkcji. Moim zdaniem ten spór jest postawiony na głowie. Zamiast dyskutować o preferowanych kierunkach dostaw oraz o starych lub nowych gwarantach polskiego bezpieczeństwa, powinniśmy wyzbyć się kompleksów i zastanowić się, jak racjonalnie inwestować u siebie, żeby uniezależnić się od dostaw z zagranicy, a przynajmniej sporej ich części. Warto poczytać o konsekwentnym, metodycznym rozwoju przemysłu obronnego Turcji oraz Republiki Korei. Skoro oni tak potrafią, to my też możemy, zaś ciężarówki takie jak Jelcz 442.32, bodaj najważniejsze pojazdy wojskowe produkowane w Polsce, byłyby do tego jedynie wstępem.

          Reklama
          WIDEO: SKY SHIELD dla Ukrainy, polski EMBRAER i odwilż Trumpa - Defence24Week 114
          Reklama

          Komentarze (26)

          1. xdx

            To taka wada narodowa- koniecznie chcieć mieć własne - nawet jak będzie 2-3x więcej kosztowało, a potem się żołnierze dziwią że mało sprzętu mają. Obecnie wszyscy produkują w różnych miejscach i tylko montują. Po prostu trzeba sobie zapewnić w umowie obecność serwisu lub części produkcji- ale tego nikt nie zrobi dla paru ciężarówek! Obliczyć ile potrzeba i złożyć pełne zamówienie- wtedy ceny i możliwości są zupełnie inne dobrym przykładem są np Kanada czy Australia oba kupują niemieckie ciężarówki- ale zapewniają sobie też serwis na miejscu i przeniesienie czesci produkcji- zdolności. Ale jak to w Polsce - trzeba popłakać bo inni potrafią…

            1. Seb66

              #XDX Ogarnij się i nie pisz bredni. Jelcz wg ciebie miałby kosztować 3x więcej niż zachodni bo byłby produkowany w Polsce? Myślisz CO piszesz? Z drugiej strony budzet MON jest podobny do budżetu Izraela, wyjaśnisz dlaczego mają Merkavę, Arrow3, Spike, IroneDome i Tropchy? I dlaczego my mamy w tym samym czasie ponad 200 ale NIEUZBROJONYCH śmigłowców ? Trzeba "popłakać" ? To może wyjaśnisz dlaczego niezależnie od partii która rządzi w RP, ZAWSZE w kuluarach kręcą się LEGALNIE LOBBYŚCI, a rządy stają na baczn9sc gdy dzwoni jakiś ambasador albo Bruksela?

            2. Davien3

              @Seb Izrael ma te wszystkie zabawki bo tam od 1948r ciągle trwa proces rozwijania tych zabawek, I nie mieli nad soba Wielkiego Brata blokujacego każdy pomysł w dziedzinie rakiet czołgów samolotów czy nawet śmigłowców przez 50 lat Teraz wiesz czemu oni maja te Merkavy, Trophy Arrowy a Polska nie.

            3. Seb66

              Davien NIE WYJAŚNIASZ NICZEGO tym 1948. Oni mają DZIŚ podobny do naszego budżet, ale np. oni kupują u siebie, pieniądze ZOSTAJĄ, przemysł się ROZWIJA. Tam rządy WSPIERAJĄ przemysł. A my? Tworzymy bariery przemysłowi, ograniczamy inwestycje i kupujemy z zagranicy rzeczy zbędne. Nie pisz mi o wielkim bracie, bo wielkiego brata pożegnaliśmy 30 lat temu. Gdy niewiele lat temu Korea zaczęła swoją ekspansje - my zaczęliśmy likwidować i wyprzedawać WSZYSTKO co nasze OBCYM, I to za grosze. Wielki brat nie kazał nam trzymać nieuzbrojonych śmigłowców i kupować głównie samoloty transportowe. Aha, i to nie wielki brat zabrania np. posiadania broni palnej, co mogłoby rozwinąć rynek broni strzeleckiej.

          2. Endres

            Słowo daję, PŁAKAĆ się chce. CO takiego RP produkuje? I co SAMI sobie na miejscu zaprojektowaliśmy, wdrożyliśmy do produkcji i to że tak powiem " masowej '. Silniki? Nadwozia? Lufy do armat? Amunicję od tej z której strzela zając na poligonie, po artylerzysta z armaty / haubicy / LMRS? Mamy w ogóle fabrykę amunicji, opracowane receptury prochów? Mamy wywiad satelitarny ( wiem, mrzonka ). Mamy choć namiastkę systemu OPL, obejmujące choć 20% RP? Itd, itp. WSZYSTKO, co nam niezbędne, albo kupujemy za nieziemską kasę, albo to, co już mamy, i tak w minimalnych ilościach, w razie czego...skończy się raz-dwa. I dawaj, brykać po lasach, z samopałem w rękach, w razie czego.

            1. Juzz

              Co do ceny tego z zagranicy, to bym tak nie płakał! Zobacz ile PGZ wystawia na fakturze za te homeopatyczne ilości zamawiane przez MON.

            2. gnagon

              to tradycja z sanacji, pewnie powód ten sam

            3. Chyżwar

              Piszesz to coś na jakiś temat i nawet nie wiesz co piszesz. Na przykład piszesz o satelitach i nie wiesz, że do końca tego roku będziemy pod tym względem mieli lepiej od rusków. I bynajmniej nie dzięki tym satelitom cośmy se je kupili od Francuzów. Choć i one się liczą. Fabryki prochu wielobazowego nie mamy. Na razie. Ale mamy opracowane i już sprawdzone silniki rakietowe na stały materiał pędny, które nadawałyby się do napędu największego kalibru odpalanego z Homara "K" albo z Homara "A". Mógłbym ci jeszcze policzyć. Ale wymienię tylko jedną "małą rzecz", która cieszy. Otóż Polska w ciągu mniej więcej dwóch lat jest w stanie wznowić produkcję amunicji kasetowej o bardzo dobrych parametrach. Czyli coś, co państwom leżącym na zachód od nas zajęłoby teraz bardzo wiele lat. Choć kiedyś były w tej dziedzinie prawdziwą potęgą.

          3. Szwejk85/87

            Jestem potomkiem inżyniera mocno zamieszanego w budowę fundamentów polskiej motoryzacji. Zawsze z uwagą śledziłem losy polskich fabryk motoryzacyjnych. Niestety największym wrogiem polskiej motoryzacji jest rynek wewnętrzny, który, niestety jest ślepo zapatrzony w osiągnięcia przemysłu europejskiego. Tymczasem, bez popytu krajowego, rozwój polskiego przemysłu motoryzacyjnego nie ma sensu. Jeśli przeciętny kowalski woli pięcioletni samochód z zagranicy niż polski z fabryki, to nic nie pomoże. MON zapełnił magazyny częściami do zagranicznych elementów Jelcza i koniec dyskusji.... czarna rozpacz... Co mnie jako podatnika obchodzą problemy jakiegoś mitycznego logistyka !?!?

            1. Davien3

              @Szwejk a nie pomyslałeś czasem ze ten uzywany samochód z zagranicy jest tańszy, lepszy i mniej zawodny od tego co wyjeśdżało z naszych fabryk? No sorry miałem i Syrenke i Poloneza i malucha i wiem jakie były "niezawodne"

            2. Seb66

              #Davien! Oo, celne spostrzeżenie, co WYJEZDZAŁO, czas przeszly, kiedyś, lata temu, w czasach komuny. A jakie to ma znaczenie co BYŁO kiedyś do współczesnych produktów, które moglibyśmy DZIŚ produkować.? Wyjaśnisz? I widzisz, z drugiej strony, też kiedyś to np. tzw wzorcowe części przysłane do zakładów PZL z renomowanej lotniczej firmy z Anglii to polska kontrola jakości w tym PZL ODRZUCIŁA w całości jako buble, bo nie spełniały polskich wymagań jakościowych. Zakłady te wykończył dopiero Balcerowicz ze swoim słynnym "planem Balcerowicza-Sachsa"! Ot taka historia.

            3. Chyżwar

              @Davien3 Akurat "Maluch" był niezawodny kiedy wiedziałeś jak o niego dbać. Na przykład problemem były zwrotnice jak ich ktoś nie smarował. Mógł się zerwać pasek. Ale to wówczas zdarzało się w różnych samochodach. No i jeszcze lubiło przepalać tłumik. Lecz to także zdarzało się w różnych pojazdach. Rzeczonym Maluchem przejeździłem swego czasu bardzo wiele kilometrów i nie miałem specjalnych powodów żeby narzekać. Mimo, że swojego podrasowałem całkiem nieźle. Poza tym to włoska konstrukcja, która była produkowana nie tylko w Polsce ale także w Austrii na przykład.

          4. Golf

            „Jednak międzynarodowe sukcesy produktów takich jak zestaw przeciwlotniczy Piorun każą sądzić, że polskie rozwiązania mogą rywalizować z najlepszymi, zarówno pod względem ceny, jak i jakości.” - jakieś jeszcze przykłady !??

            1. Seb66

              #Golf. Eksport z WB, eksport z Nitrochemu, eksport z PIAP. Jakieś inne brednie?

          5. Eneas

            To, że używane są niemieckie części nie jest tragiczne. My, Niemcy, również kupujemy wiele rzeczy w Polsce. Inwestujemy również znaczne sumy pieniędzy w obronę i wsparcie dla Ukrainy. Z trzeźwego punktu widzenia zagrożenie dla Niemiec ze strony Rosji jest raczej niewielkie, bo Polska leży między Niemcami a Rosją. Polacy nie powinni ciągle narzekać na Niemcy. Inwestujemy dużo pieniędzy w wojsko, aby pomóc Unii Europejskiej obronić się przed Rosją.

            1. Seb66

              Niemcy inwestują? W tym tygodniu ujawniono w Polsce niemiecki raport nt przygotowania Niemiec do wojny. Jedyne czego NIE brakuje to hełmy i odzież. A poza tym brakuje WSZYSTKIEGO. Wg tego raportu Niemcy NIGDY dotąd nie były tak NIE PRZYGOTOWANE do jakiejkolwiek wojny od 1955 roku. Polacy mają aż za dużo powodów by narzekać na "dobre Nirmcy"!

            2. Davien3

              @Seb i pewnie dlatego większość tego co kupujemy ma różne kluczowe podzespoły z Niemiec jak silniki, przekłądnie, radary itd:) I pewnie dlatego Niemcy są największym partnerem handlowym Polski?:)

            3. Seb66

              #Davien. Ale CO "dlatego"? CO ty w ogole komentujesz? Ja pisze ze wg swojego raportu Niemcy NIE inwestują w swoją armię, a ty o kupowaniu przez NAS u Niemca? CO MA JEDNO Z DRUGIM WSPOLNEGO? Z drugiej strony czyżbyś nie wiedzial że tzw reforma Balcerowicza MIAŁA za zadanie pozbawić państwo polskie potencjału przemysłowego ktory ZOSTAŁ za grosze. "sprzedany" w obce ręce? Nie wiesz, że rządy AWS, UW, PSL i SLD "sprywatyzowały" ponad 11 TYSIECY tzw większych podmiotów? Z czego dziś NIE USTNIEJE ponad 40%? CO TY WIESZ?

          6. Jarosaki

            Żeby coś polonizować trzeba mieć jakąkolwiek myśl techniczną. A my mielibyśmy problem wyprodukować dziś od zera sprzęt z okresu 2 wś. Taki Spitfire przerasta jakiekolwiek nasze możliwości.

            1. Davien3

              No nie wydaje mi się by Spitfire był bardziej skomplikowany od takiej Irydy czy Grota a to były nasze mozliwości juz dawno temu. Nawet iskra by z tym Spitfire spokojnie wygrała w cuglach.

          7. Essex

            Ja moze troche oswiece autora i co niektorych tutaj: silnik, przekladnie, mosty,blacha i wyposazenie nie pojawia sie w Polsce ot tak bo sobie cos ubzdurslismy tylko trzeba kupic na to licencje, ktos musi ja chciec sprzrdac, my mudimy miec na to pieniadze i firmy ktore to obsluza. Ile lat to zajmie i ile za to zaplacimy w cenie priduktu. Ofpoeiem....nikt Jelcza wtedy nie kupi. Po drugie....co kupimy? Licencje na silnik spalinowy ktory wchodzac u nas bedzie juz przestarzaly????? No brednie i tyle. Trzeba sie pogodzic ze czas tskich zmian zostal dawno przedpany. Rownie fobrze mozemy pisac o licencji na F16.

            1. mick8791

              I po co te bzdury? Polskie mosty do Bartka już mamy! Do innych modeli to też nie problem - SKB Drive Tech jasno deklaruje, że może je przygotować. Może sobie trochę poczytaj o tej firmie, a mocno się zdziwisz! PONAR Wadowice wytwarza zawieszenie hydropneumatyczne własnej konstrukcji do Borsuka. Info, że pracuje nad odpowiednikiem dla trakcji kołowej jest świetne tylko muszą iść za tym zamienienia. Licencyjna produkcja silników to też nie jest żaden problem, bo mamy w dziedzinie ich produkcji wielu specjalistów - tak informacyjnie w Polsce produkowanych jest rocznie setki tysięcy silników do samochodów osobowych, a np ich fabryka w Bielsku Białej została niedawno zamknięta i wystarczy te zasoby ludzkie wykorzystać! Reszta to kwestia inwestycji w licencję i park maszynowy. Ale stać nas, bo biorąc pod uwagę zapotrzebowanie wydatki te szybko zwrócą się w podatkach!

            2. mick8791

              Stal pancerna? MON właśnie zatwierdził zakup od syndyka Huty Częstochowa, która tak się składa, że ma kompetencje i możliwości technologiczne do wytwarzania pancernych blach grubych!

            3. gnagon

              Pierwsze stałe zamówienia na wiele lat aby poddostawcy mieli pewność zarobku. To wtedy będą mogli zainwestować forsę w park maszynowy i prace konstrukcyjne. Jaki zysk ma polska firma przy 80 sztukach rocznie elementów silnika zawieszenia etc.

          8. user_1079253

            Trochę dziwne podejcie do tematu. Prawie wszystkie duże koncerny motoryzacyjne mają swoje zakłady produkujące części w Polsce i nie boją się, że nagle przestaną te części dostawać ? Rzeczywiście mamy przepłacaqć i opracować i produkować od nowa części dla małoseryjnej produkcji Jelcza.? Jeżeli już obawiamy się o brak cześci to proponuję zakupić je w ilościach x 10 w stosunku do produkcji a i tak wyjdzie to taniej niż produkcja wszystkiego od zera. Nawet Niemcy nie boją się mieć zakłady produkcyjnego w Austiri i korzystać z dostawców z Niemiec. Podejrzewam, że nawet sprawdzając zagraniczne komponenty, jakie są używane do budowy ciężarówek Jelcza to i tak duża część podzespołów powstaje w Polsce w zagranicznych filiach producentów.

            1. mick8791

              Inną sprawą jest mieć zakłady produkujące w Polsce w przypadku produkcji cywilnej, a zupełnie inną w przypadku produkcji wojskowej! I Niemcy mają produkcję wojskową zlokalizowaną od A do Z w swoim kraju. Za granicą mają zakłady produkujące na rynek cywilny. To, że jeden z zakładów montażu końcowego znajduje się w Austrii nie ma żadnego znaczenia, bo po pierwsze w Niemczech też mają takie zakłady, po drugie Austria zasadniczo to też Niemcy! A u nas problem polega na tym, że nie dość, że sprowadzamy część komponentów od zagranicznych producentów pomimo tego, że dobrze znane są przykłady polskich zakładów produkujących te elementy na podobnym poziomie to jeszcze ta produkcja nie jest zlokalizowana w Polsce.

            2. thorshammer

              Każdy rozsądny nabywca ma zdywersyfikowaną sieć dostawców. Rynek pokazał, że może obejść się bez Stelantis, a inni producenci mogą z łatwością zwiększyć produkcję w Czechach, na Słowacji, Węgrzech, a teraz także w Rumunii.

            3. Seb66

              #Thorshamner MA? Serio? To dlaczego Europa i Azja przestały produkować samochody gdy w Chinach ogłoszono epidemię? Bo okazało się że "każdy producent" europejski j 3/4 azjatyckich MA, ale JEDNEGO chińskiego dostawcę, takiego.....najtańszego.

          9. AdSumus

            Wojskowych należy zmusić do przyjęcia nowych rozwiązań. Albo będziecie mieli nowe ciężarówki, albo nie będziecie mieć ich w ogóle. Części w magazynach kiedyś się skończą. Istniejące ciężarówki kiedyś trzeba będzie wyremontować i unowocześnić (wiem że to sprzeczne z betonowym podejściem, przykład BMP-1). Unowocześnię powinno obejmować wprowadzenie nowych rozwiązań.

            1. azerty

              @AdSums. Modernizują Stara 266 do wariantu 266M2 tyko to samo co Jelcz, tylko firmy inne, silnik Iveco, skrzynie biegów Eaton lub automatyczne Allison (propozycja), kabiny z Chin itp.

            2. mick8791

              @azerty ależ nie to samo co Jelcz, bo Star 266M2 po przypudrowany w dalszym ciągu pozostaje archaiczną ciężarówką! Wojsko robi to tylko dlatego, że nie jest w stanie inaczej zapewnić sobie sprawnego parku logistycznego w odpowiedniej ilości. Do tego te Stary 266M2 wychodzące z Autoboxu są kiepskiej jakości i awaryjne. Pogadaj sobie z wojskowymi logistyka mi zanim zaczniesz pisać bzdury.

            3. azerty

              Artykuł i komentarze nie są o jakości Jelcza czy Stara tylko o polonizacji podzespołów używanych do ich produkcji (modernizacji)? Na dzisiaj niestety muszą być importowane? W obu przypadkach to WP testowało te samochody i wybierało ich podzespoły z importu (np. typy skrzyń biegów manualne/automatyczne).

          10. azerty

            To zwykły składak z podzespołów głównie z firm zachodnioeuropejskich i amerykańskich. Polski wkład to w większości proste podzespoły. Brylują firmy niemieckie, ostatecznie to dawne zakłady Bertha-Werke firmy Krupp które powstały w czasach Führera. Obecnie Polska nie zaprojektowała i nie produkuje złożonych podzespołów samochodowych. Samochód całkowicie zależny od importu.

            1. Golf

              Czyli do tej „polskiej ciężarówki” Polska produkuje ramy i koła ? Woow ! I dlatego możemy pisać i mówić…polskie Jelcze !?.

            2. mick8791

              A patrz tak idąc tylko po głównych elementach - KMW silniki kupuje w MTU, przekładnie główne to RENK, cały zespół armaty to Reńscy, a jednak nikt rozsądny na świecie nie twierdzi, że Leopard 2 to składak! Tak działa współczesny przemysł - opiera się na podwykonawcach i specjalizacji, bo tak jest taniej, szybciej i lepiej! Zasadniczą kwestią jest to w jaki sposób tych podwykonawców się dobiera i o tym jest ta dyskusja.

            3. azerty

              @mick8791. KMW, MTU, Renk, Rheinmetall z jakiego kraju to firmy? Do Jelcza wstawiane są produkty importowane, czy Krauss-Maffei Wegmann to podzespoły do Leoparda importuje z zagranicy czy zamawia u niemieckich firm, nawet Steyr należy do MANa Leopard to produkt firm niemieckich a Jelcz niestety nie jest produktem firm polskich. Żaden z np. czołgów nie powstaje od A-Z u finalnego producenta to absurd? My nie mamy wyboru podwykonawcy krajowy czy zagraniczny bo brak jest krajowych wytwórców zaawansowanych elementów?

          11. Norman

            Szczególnie interesujące jest stwierdzenie w załączonym filmie ,,produkujemy m.in.fotele,, jak dla mnienjeśli np.Jelcz jest wart 1mln a np. Tatra lub Sisu 650.000zł to wolałbym zamówić masowo 5000 tańszych produktów i w ramach tego 100% serwis w Polsce.Skupianie się ,,bo Polskie,, w przypadku pojazdów jest pozbawione sensu.I tam widać że 85% a nawet 90% jelcza to import bo to.produkcja małoseryjna. Najlepiej to widać w przetargu na Jaki gdzie mercedes były znacząco tańsze do Jelczy.W razie qojnyni tak.opieramy się na częściach z poza Polski w tym przypadku.Jelcz nie zastąpi Stara bo to średnia ciężarówka a nam potrzeba lekkich ciężarówek masowo...ok 7000-10.000 sztuk z zapasem W.Zobaczcie jaka jest farsa w przetargu na pojazdy 4x4...zero testowania...wymagań wojskowych.Kupiono cywilne pojazdy z tapicerką plastikową i ekranami led za ogromne pieniądze.Dla sztabów w stanie braku konfliktu lepiej by kupili masowo Dacie Duster a dla wojska masowo opracowany pojazd typowo wojskowy.

          12. Miki89

            za trzy do pięciu lat powinniśmy mieć ok2tys ciężarówek gotowych do konfliktu zbrojnego w logistyce więc montowanie znpodzespolow, niezależnie jakich + zapasy tych podzespołów to priorytet. Równolegle budowa kompetencji w zakresie komponentów możliwych do wytworzenia w Polsce

            1. mick8791

              "za trzy do pięciu lat powinniśmy mieć ok2tys ciężarówek" - czyli generalnie zamiast zwiększenia produkcji Jelczy poszukujesz jej drastyczne zmniejszenie? Zastanów się zanim coś napiszesz...

          13. Szwejk85/87

            I jeszcze jedno ! Duży szacunek i podziw dla ludzi którzy w czasach kiedy wojsko kupowało aptekarskie ilości pojazdów, ocalili Jelcza. Jelcz nie padł. Nie wiem co szefowie Jelcza robili, jak kombinowali, bo żadna normalną fabryka ciężarówek nie przeżyłaby na zamówieniach które dostawał Jelcz. Na szczęście Jelcz ocalał, i miejmy nadzieję, że już nigdy nie dojdzie do śmierci klinicznej tej firmy.

            1. mick8791

              Chłopie Jelcz ocalał, bo HSW za kasę pozyskaną że sprzedaży cywilnej części swojej działalności wpompowała w siebie i właśnie w Jelcza, którego odkupiła od Syndyka Masy Upadłościowej! Jelcz wtedy był już martwy.

          14. Observer22

            Kiedyś fabryka H. Cegielskiego w Poznaniu budowała różne silniki - do lokomotyw, do statków morskich itp. więc jest tam chyba baza inżynierów, która by mogła opracować nowoczesny silnik i przekładnię do ciężarówki takiej jak wojskowy Jelcz. Może do projektowania i wytworzenia prototypu powinna być oddzielna firma, a do produkcji masowej druga firma.

            1. Remov

              Dawno są na emeryturze a następców nie ma

            2. mick8791

              Chłopcze drogi silnik okrętowy z silnikiem do ciężarówki wspólna mają tylko nazwę i ogólną zasadę działania! Wszystko inne to zasadnicze różnice! Do tego te silniki Cegielski produkował na licencji i nie były to jego własne konstrukcje.

          15. Ależ

            Kiedyś jeździłem Maluchem 100% polskie części przejechanie 100km bez awarii i zatrzymania na drodze to był wyczyn no ale z Jelczem tym razem może będzie inaczej

            1. Remov

              Przecież Maluch to licencyjny Fiat 126

            2. Monkey

              @Remov: Licencyjny Fiat 126. Czyli tak, części były produkowane w Polsce. To był zresztą samochód prosty w konstrukcji.

            3. mick8791

              Chłopie Maluch to była siermiężna i archaiczna konstrukcja! Czego Ty od niej wymagałeś?

          16. Dudley

            Z firmami zbrojeniowymi jest jeden zasadniczy problem, to manufaktury i tak da zarządzane. Nie chcą się dzielić produkcja i zyskiem. Każdy rodzaj outsourcingu jest dla tych firm niemal jak zaprzeczenie istnienia. To wszystko działa jeśli popyt jest niewielki. Niestety przestaje gdy zagrożenie jest realne, popyt rośnie, presja na cenę też, a rozproszenie produkcji to konieczność.

            1. mick8791

              No po raz kolejny "nie wiem ale się wypowiem"... Chłopcze drogi na całym świecie firmy zbrojeniowe to generalnie rodzaje manufaktury! To jest niszowa produkcja. A co do polskich firm zbrojeniowych to akurat chłopcze mają tysiące polskich prywatnych poddostawców, a to, że Ty sobie nie zdajesz z tego sprawy niczego nie zmienia! Takie małe zdanie domowe - ustal sobie chłopcze, gdzie jest produkowane zawieszenie do Borsuka.

          17. Extern.

            Nie no czytam i tracę wiarę w nasz kraj. Są w Polsce firmy produkujące mosty i zawieszenie które są certyfikowane do naszych Jelczy, ale Wojsko Polskie woli żeby Polski producent do Polskich ciężarówek wkładał części zagraniczne. I to nawet nie dla tego że zagraniczne są lepsze, tylko dlatego że wojsku Polskiemu się nie chce przestawić sobie logistyki na inne podzespoły niż te do których się przyzwyczaiło. No jak tu nie kląć to nie wiem. Sami dbamy o to by technologicznie pozostać Afryką.

            1. Remov

              Po co wojsko miałoby się pozbywać posiadanych części i kupować nowe polskie? Kto za to miałby zapłacić?

            2. user_1064174

              Ten temat trzeba nagłaśniać jak tylko się da.

            3. Pitbull

              Bez przesady, nie mają tych części na lata tylko na miesiące. Czyli można sukcesywnie wprowadzać polskie zamienniki.

          18. KAR

            Kierunek turecki to dobra opcja. Turcja, która jeszcze niedawno była biorcą technologii, coraz częściej jest jej dawcą.

            1. Essex

              Za free??? To juz nie Korea???? Moze jednak jskies licencje z Korei????

            2. KAR

              @Essex Korea też może być. Jedno nie wyklucza drugiego. A co do licencji z Korei - jeżeli zechcą nam sprzedać jakąkolwiek licencję, to warto skorzystać.

          19. tkin ważny

            Wyjść z przeklętego kręgu niemocy. Inwestować w siebie. W państwowych firmach dyrektor jest i go nie ma. Dyrektora można słuchać, całkowicie częściowo albo wcale. Sierotka straci państwowe pieniądze to pójdzie na dyrektora gdzie indziej. W prywatnych firmach jesteś dobry to tworzysz własny biznes, jesteś do d... tracisz pieniądze i idziesz na zasiłek a nie innego dyrektora. Zmienia się władza zmienia się dyrektorów, zanim jeden obejdzie swój zakład pracy już przychodzi nowa ekipa rządząca. Jest wyjście jest tylko żaden polityk tego nie powie.

          20. Podszeregowy

            Przytoczone bielskie spółki WISS i Szcześniak to akurat słaby przykład. Obie firny nie produkują nośników, ale wykonują specjalistyczną zabudowe pożarniczą na zachodnich ciężarówkach. Do tego sporo kluczowych elementów tej zabudowy też jest sprowadzane jak np. pompy czy "polskie" wyciągarki dragon winch, które przypływają do dystrybutora kontenerami z Chin...

          21. gnagon

            Czysta racja. Za Suzerenem USA należy dążyć aby sprzęt używany w Polsce był polskiej produkcji, w miarę możliwości

          22. Prezes Polski

            Przyznaję pełną rację autorowi. Jednocześnie jestem pesymistą. Nasze państwo likwidując i wyprzedając bazę produkcyjną z okresu PRL pokazało, że myślenie strategiczne, w perspektywie pokolenia jest nam obce. Teraz ze wszystkim trzeba ruszać od zera. Nie potrafimy. Poprzednie władze były skrajnie nieudolne, obecne mam wrażenie nie widzą potrzeby tej bazy odbudować. Dodajmy do yego zarządzanie zbrojeniowką, które jest dalekie od profesjonalizmu. Nie daję Jelczowi żadnych szans.

          23. user_1050711

            A jak już je spolonizujecie, kto wtedy dostawać będzie od zakupów prowizje ?

          24. Paszczur Maruda

            To wszystko jest absolutnie do zrobienia. Mamy nawet niektóre gotowe rozwiązania, by zwiększyć swoją niezależność i kompetencje. Możliwości i potencjał, aby Polska stała się poważną siłą przemysłową już są. Tylko, że chęci i wytrwałości brak. Lata temu w WZM w Poznaniu były plany, aby produkować tam silniki do pojazdów wojskowych. Tyle, że projekt w sumie nie ruszył z miejsca przez brak decyzyjności. No bo po co? Przecież nie mamy doświadczenia, nie mamy jeszcze możliwości, i nie opłaca się. Lepiej kupić na Zachodzie, i tak będzie lepsze. Trzeba najpierw pokonać tą niemoc, kompleksy i krótkowzroczność aby coś mogło pójść w tych kwestiach do przodu.

          25. Monkey

            Bardzo mądry, ciekawy artykuł. Poglądy w nim zawarte są tak przeciwne mentalności „chłopa pańszczyźnianego” tak powszechnej wśród polskich decydentów i niestety zaraźliwie rozpowszechnianej wśród polskiego społeczeństwa. Co często widać także wśród komentarzy zamieszczanych na tym forum. Pozdrowienia dla wszystkich optymistów i tych, co wbrew przeciwnościom chcą żeby Polska i Polacy osiągali sukcesy!👍🏻👏🏻

          Reklama