Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

Polska i NATO potrzebują nowoczesnej amunicji. Co ze standaryzacją?

Autor. Defence24

Podczas konferencji Defence24 Day miał miejsce panel dyskusyjny pt. „Pilne potrzeby uzupełnienia zapasów sprzętu i amunicji w konsekwencji wojny w Ukrainie - czy rządy i przemysły obronne są w pełni gotowe do działania?”. Poruszono tematy związane z produkcją sprzętu wojskowego i amunicji, uzupełnianiem zapasów oraz możliwościami transferu technologii i produkcji nowoczesnej amunicji w Polsce.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Panel odbył się w drugim dniu konferencji Defence24 Day. Został poprowadzony przez generała broni rez. Waldemara Skrzypczaka. Udział w dyskusji wzięli: generał broni Jarosław Gromadziński, Radca Generalny Sztabu Generalnego WP i były zastępca dowódcy SAG-U ds. interoperacyjności, dyrektor Brad Russell z Northrop Grumman, generał brygady (w st. spocz.) dr inż. Adam Sowa z Wojskowej Akademii Technicznej, prof. dr hab. Hubert Królikowski, a także dr inż. Przemysław Kowalczuk, członek zarządu ds. rozwoju Mesko S.A.

Czytaj też

Na wstępie generał Waldemar Skrzypczak zauważył, że zapasy amunicji, którymi dysponowali Ukraińcy, szybko się wyczerpały. Podobnie było z rezerwami w kalibrach radzieckich, którymi dysponowały inne państwa europejskie. Tam stany magazynowe również zostały istotnie zredukowane.

Reklama

Jako pierwszego o zabranie głosu poproszono generała Gromadzińskiego, który odpowiedział na pytanie dotyczące dostaw amunicji dla Ukrainy, "Tak naprawdę trzeba zwrócić jedną uwagę, wszystko co się dzieje w kontekście pomocy Ukrainie jest związane z grupą Ramstein, to są 52 kraje które spotykają się w formule Ramstein i decydują o pomocy Ukrainie a Security Assistance Group jest organizacją wykonawczą która to zabezpiecza".. Generał zasugerował, aby spojrzeć na problem przez pryzmat tego, jak wyglądała sytuacja w chwili rozpoczęcia pełnoskalowego konfliktu, a jak przedstawia się obecnie. Początkowo Ukraińcy korzystali głównie z amunicji 122 mm i 152 mm, których zapasy wystarczyć miały na około trzy miesiące walk.

Czytaj też

Następnie rozpoczęto poszukiwania magazynów takiej amunicji wśród państw europejskich. Choć odkryto, że niektóre państwa w istocie dysponują pewnymi rezerwami, to zdolności do produkcji poradzieckich środków rażenia są istotnie ograniczone. Z tego względu państwa NATO zaangażowane we wsparcie Ukrainy podjęły decyzję o dostarczeniu Kijowowi zachodnich systemów artyleryjskich kalibru 155 mm, a wraz z nimi stosownej amunicji.

Generał Gromadziński zauważył, że przed operacją chersońską średnie dzienne zużycie amunicji artyleryjskiej wynosiło około 10 tys. sztuk, a to tylko w kalibrze 155 mm. Natomiast w czasie operacji liczba ta wzrosła do około 20 tys. sztuk dziennie. Co więcej, okazało się, że przyjęcie w NATO amunicyjnego standardu 155 mm nie oznacza, że amunicja jest w pełni wymienna między wszystkimi systemami uzbrojenia. To może prowadzić (i w kilku przypadkach doprowadziło) do uszkodzenia sprzętu wojskowego, choćby w postaci przyspieszonego zużycia lub zniszczenia lufy.

Czytaj też

Podobne problemy były z tabelami balistycznymi amunicji. To oznacza, że już teraz państwa NATO muszą zacząć poważnie myśleć o wymienności amunicji artyleryjskiej, aby pocisk i ładunek miotający z dowolnej fabryki zlokalizowanej w kraju NATO pasował do armatohaubic wszystkich producentów, a nie tylko tych, które produkuje dany kraj. To umożliwiłoby uzyskanie pełnej wymienności środków bojowych, a przede wszystkim uzyskania o wiele wyższego poziomu dostępności niż obecnie.

Całkowite odejście w państwach NATO od kalibrów 122 mm i 152 mm wynika z warunków taktycznych, między innymi ograniczonej donośności, która jest dwa razy krótsza niż w wypadku kalibru 155 mm. Wyparcie przez armatohaubice 155 mm kalibrów radzieckich jest procesem naturalnym, co również jest dostrzegane na Ukrainie.

Czytaj też

Następnie głos zabrał dyrektor Brad Russell z Northrop Grumman. Został zapytany o możliwość transferu technologii amunicji programowalnej kalibru 30 x 173 mm oraz o możliwość zakupu pocisków przeciwradiolokacyjnych na potrzeby Sił Powietrznych. Decyzja w zakresie przekazania tego rodzaju amunicji leży w gestii rządu USA, a "Northrop Grumman jest gotowy do zaopatrzenia Sił Zbrojnych w pociski, na które zostanie wyrażone zapotrzebowanie". Biorąc pod uwagę obecną sytuację oraz rolę Polski w NATO, taka zgoda powinna zostać udzielona stosunkowo szybko.

Jeżeli chodzi o pociski przeciwradiolokacyjne, Northrop Grumman pracuje z rządem USA oraz Siłami Powietrznymi RP i Agencją Uzbrojenia, aby dopiąć procedurę RFI (ang. "Request For Information") na pociski AARGM-ER. Zostały zaprojektowane między innymi z myślą o zagrożeniu, jakie stwarzają nowoczesne systemy przeciwlotnicze, w tym takie jak te używane przez Rosję.

Czytaj też

Pocisk AARGM-ER został stworzony jako uzbrojenie precyzyjne dalekiego zasięgu, które służy do zwalczania zintegrowanych systemów obrony przeciwlotniczej wyposażonej w sprzęt taki jak S-400 (oznaczenie NATO: SA-21 Growler). Efektory te umożliwiają samolotom bojowym atakowanie obrony przeciwlotniczej z bezpiecznej odległości, bo spoza zasięgu przeciwlotniczych środków rażenia, jakimi dysponuje przeciwnik.

Northrop Grumman jest gotowy do rozpoczęcia produkcji oraz dostaw pocisków, gdy tylko rządy USA i Polski dojdą do porozumienia na temat sprzedaży tego typu uzbrojenia do Sił Powietrznych. AARGM-ER są dopuszczone do eksportu, a więc ich zakup jest tylko kwestią finalizacji umowy. Northrop Grumman zainwestował kilkaset milionów dolarów w budowę nowego zakładu mającego produkować pociski tego typu w liczbie czterokrotnie wyższej od obecnej wielkości produkcji.

Czytaj też

Następnie głos zabrał gen. bryg. (w st. spocz.) dr inż. Adam Sowa z Wojskowej Akademii Technicznej.

"Wydaje się że amunicja to jest prosta rzecz, kaliber może długość i jakieś jeszcze inne parametry żeby w lufie coś złego się nie zadziało i tak Pan Generał wspomniał tyle lat jesteśmy w NATO, no to takiej prostej rzeczy nie można zrobić żeby to ujednolicić? Otóż okazuje się że amunicja to bardzo skomplikowana rzecz od samego początku do końca, i tu nawet bym przestrzegał bo jest taki naturalny pęd że trzeba więcej, więcej i szybko produkować. W przypadku amunicji niekoniecznie więcej oznacza lepiej" - powiedział generał.

Zwrócił uwagę na kwestię przechowywania amunicji. "To jest kwestia gdzie, jak przechowywać tą amunicję, w NATO pamiętam bardzo popularny był temat non sensitive munition (amunicja małowrażliwa przyp. red.). Chodziłoby o to żeby ta amunicja wybuchała wtedy kiedy jest potrzeba a nie na własnym czołgu czy w składzie gdzie jest przechowywana, i to są bardzo skomplikowane zagadnienia żeby to zapewnić".

Do tego dochodzi problem utylizacji. Dr Sowa zaznaczył, że w jego opinii amunicja będzie się dość szybko starzała moralnie, natomiast koszty oraz stopień skomplikowania utylizacji (zwłaszcza przy uwzględnieniu zachodnich standardów ochrony środowiska) są poważnymi wyzwaniami. To musi być uwzględnione w kosztorysie w całym cyklu życia produktu. Najtańszym sposobem pozbycia się starej amunicji pozostaje jej użycie bądź przekazanie innemu użytkownikowi.

Czytaj też

Jeżeli chodzi o unifikację, problemem jest dążenie do dalszego rozwoju i doskonalenia różnych typów pocisków i ładunków miotających, np. pod względem zwiększenia zasięgu czy też precyzji rażenia. To wymusza stosowanie różnych rozwiązań konstrukcyjnych przez różnych producentów, co stoi w kontrze do postulatu unifikacji.

Podobnym problemem jest baza przemysłowa, która powinna być rozproszona, aby zwiększyć przeżywalność linii produkcyjnych podczas wojny. Przykładem jest Ukraina, gdzie wiele zakładów zostało ostrzelanych i zniszczonych, lub co najmniej przerwana została ich zdolność do produkcji. Konieczne jest również rozproszenie zdolności wytwórczych za granicę, włącznie z możliwością produkcji polskiej amunicji, pasującej do polskiej artylerii.

Czytaj też

Kolejnym gościem poproszonym o zabranie głosu był profesor dr hab. Hubert Królikowski. Odniósł się do oferty Grupy WB, "Jeżeli chodzi o ofertę Grupy WB, tutaj wspomniał pan o bezzałogowcach, to rzeczywiście zapotrzebowanie na nasze wyroby, ono narasta stopniowo w zasadzie od powstania WB Electronics później rozbudowania w grupę, konflikt w Ukrainie od 2014 roku. Ale rzeczywiście od roku 2020 widać takie bardzo dynamiczne wzrastające zapotrzebowanie na wyroby grupy WB, nie tylko zresztą na latające bezzałogowce. Więc widząc ten proces od 2020 roku Grupa WB zwiększa swoje zdolności produkcyjne".

Już w 2021 roku odnotowano 100-procentowy wzrost, jeśli chodzi o zapotrzebowanie, produkcję i dochody grupy w stosunku do roku 2020. Podobna sytuacja była w roku 2022, a w I kwartale 2023 roku jeśli chodzi o wielkość zamówień i obroty, osiągnięto wynik z całego roku 2021 roku. W tym roku Grupa WB planuje dostarczyć 2000 różnej klasy bezzałogowców latających.

Producent z siedzibą w podwarszawskim Ożarowie Mazowieckim wybudował 7000 m² powierzchni produkcyjnej. Ponadto ponad dwa razy tyle terenu zostało wydzierżawione w tym samym celu. To oznacza, że polska firma jest obecnie największym w NATO wytwórcą bezzałogowych aparatów latających - służących nie tylko do rozpoznania i kinetycznego zwalczania celów, ale też wsparcia łączności i walki radioelektronicznej. Bardzo ważnym filarem Grupy WB są systemy dowodzenia i łączności, przeznaczone dla artylerii i nie tylko, które pozwalają na bardziej precyzyjne prowadzenie ognia, a tym samym ograniczenie zużycia amunicji.

Czytaj też

Następnie głos zabrał Przemysław Kowalczuk, członek zarządu Mesko S.A. "Mówiąc o dostępie do technologii która ma się przełożyć na konkretne zdolności produkcyjne bo tylko wtedy ma to sens. Jeszcze które mogą być skonsumowane w czasie mniej odległym niż bardziej, bo planowanie strategiczne co będzie za 10 lat, 15, 20 jest bardzo atrakcyjne na wysokim poziomie abstrakcji, ale proszę mi uwierzyć nie jest to główny nurt naszych procesów zarządczych które teraz się dzieją". Liczy się "tu i teraz" oraz to, co europejski przemysł zbrojeniowy będzie w stanie dostarczyć w najbliższych latach.

Czytaj też

"Proszę państwa Polska Grupa Zbrojeniowa, ja tutaj mówię o tym segmencie rakietowo-amunicyjnym, to w tej chwili jest główny obszar mojej odpowiedzialności, jak i wszystkich zespołów które nad tym pracują. Gdybyśmy czekali, aż będzie formalne postępowanie aż w końcu ktoś odpowie ile, czego i na kiedy potrzeba to byśmy dzisiaj zaraz po rozpoczęciu wojny na Ukrainie, byli na końcówce etapów planowania. Być może inwestycji, układania dopiero jakichś koncepcji kooperacji, bo to tyle trwa tak naprawdę. Co zostało zrobione, przede wszystkim o wiele wiele wcześniej już w latach (...) 2020-2021 kiedy my doskonale wiedzieliśmy w którym kierunku to może pójść, wszystkie te działania inwestycyjne i planistyczne zostały dosyć mocno przyśpieszone i przekute w realne działania" - stwierdził Przemysław Kowalczuk. Posłużył się przykładem przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Piorun, których produkcję udało się zwiększyć ze 150 egzemplarzy rocznie do 1000 sztuk w bieżącym roku. W kolejnych dwunastu miesiącach ta liczba ma wynieść około 1500.

"Takie tempo jest generalnie niespotykane w tym naszym obecnym świecie, no oczywiście pierwsza wojna światowa, druga wojna światowa to były inne liczby, zupełnie inne podejście do produkcji, ale też i jakości, tam nikt po prostu na nic nie zważał. To był jeden z czynników sukcesu, nie mówiąc już o jakichś ochronach środowiska (...) Dzisiaj mamy inną sytuację, te wszystkie aspekty musimy brać pod uwagę. Dotyczy to nie tylko flagowych produktów, tutaj mówiliśmy o amunicji, amunicji klasycznej, zarówno mało, średnio kalibrowej, do wspomnianej 30 mm, jak i amunicji wielkokalibrowej mówię tutaj o 155 mm i 120 mm. To te dwa kalibry czyli do armatohaubic i do czołgów, trzech różnych w naszym wydaniu, definiują obszar na który musimy odpowiedzieć. I znowu tu i teraz, nie za 10 lat".

Czytaj też

Dotyczy to nie tylko amunicji niedużych kalibrów, jak choćby wspomniana 30 x 173 mm do armat Bushmaster, ale również potężniejszej, jak czołgowa 120 mm czy artyleryjska 155 mm. Polska Grupa Zbrojeniowa przyspieszyła prace z odpowiednim wyprzedzeniem, dzięki czemu udało się szybciej dokończyć proces polonizacji środków rażenia dla AHS Krab, a także rozpoczęła produkcję własnych ładunków miotających.

Produkcja amunicji nie odbywa się tylko w jednym zakładzie, a w sieci placówek takich jak Dezamet, Mesko czy Nitrochem, który elaboruje ładunki prochowe. Dopiero finałem procedu jest kompletna amunicja. Obecne zdolności produkcyjne wzrosły do około 30 tys. zestawów pocisków i ładunków miotających rocznie, co nadal jest dalece niewystarczające. Dlatego zadaniem postawionym przed PGZ jest znalezienie sposobu na zorganizowanie dostaw około 200 tys. takich kompletów rocznie.

W PGZ opracowano kompleksowy plan osiągnięcia tego poziomu ze szczegółami dotyczącymi rozbudowy i lokalizacji poszczególnych zakładów, a także warunkami i szczegółami bardzo szerokiej kooperacji. Ta ostatnia ma odbywać się także na poziomie europejskim (nie tylko w ramach UE, bo plan uwzględnia choćby Norwegię). Plan został przedstawiony Komisji Europejskiej. Prace prowadzone są nie tylko w zakresie amunicji artyleryjskiej, ale i czołgowej. W tym obszarze definiowane są między innymi elementy transferu technologii amunicji różnych typów, do czołgów Abrams, ale i innych wozów.

Czytaj też

Czytaj też

Generał Gromadziński został zapytany na temat innych niż amunicja artyleryjska priorytetów w zaopatrywaniu Sił Zbrojnych Ukrainy. Jednym z najważniejszych zagadnień były dostawy różnych platform bojowych, których przekazano ponad 500 egzemplarzy. To oznacza, że wyzwaniem jest logistyka, bowiem często każda platforma korzysta z odmiennego typu amunicji. Osobnym wątkiem są uwarunkowania związane z paliwem. Wciąż największym problemem było i pozostaje zaopatrywanie w amunicję artyleryjską ze względu na jej bardzo duże zużycie.

Czytaj też

Kolejny problem to utrzymanie zapasów w strefie taktycznej. Ze względu na gabaryty amunicja często jest przechowywana po prostu w sprzęcie wojskowym. Wraz z platformami zmienia pozycje, ponieważ jest celem samym w sobie.

Na kolejne pytanie dotyczące transferu technologii odpowiedział dyrektor Russell. Wskazał, że Northrop Grumman widzi Polskę jako bardzo ważnego partnera również w przyszłości. Transfer technologii jest skomplikowanym i wymagającym przedsięwzięciem, jednak podejmowane są działania, aby zwiększać uczestnictwo w polskich podmiotów w łańcuchach dostaw oraz przyspieszyć dostawy produktów do klientów i partnerów. Celem Northrop Grumman jest zacieśnienie współpracy z polskim przemysłem. Oczywiście będzie to wymagało odpowiednich zgód ze strony rządu USA, dlatego amerykańskie przedsiębiorstwo będzie musiało blisko współpracować w tej materii zarówno z Waszyngtonem, jak i Warszawą.

Czytaj też

Następnie głos zabrał generał Sowa, który odniósł się do wypowiedzi generała Gromadzińskiego. Ten ostatni zauważył, że logistyka wojen nie wygrywa, ale bez logistyki wojny również się nie wygra. Generał Sowa wskazał, że jednym z istotnych czynników, o których mało się mówi, jest rozpoznanie.

Czytaj też

Dr Królikowski wypowiedział się w kwestii budowy własnych zdolności do produkcji komponentów elektronicznych niezbędnych do działalności Grupy WB. Istnieją dwie ścieżki do pozyskiwania tego typu podzespołów, z których pierwszą jest poszukiwanie dostawców w Polsce. Druga dotyczy elementów małej elektroniki. Problemy z kluczowymi komponentami uwidoczniły się już w trakcie pandemii COVID. Wojna w Ukrainie wyczyściła rynek z wielu kluczowych podzespołów elektronicznych, ale Grupa WB widziała ten problem od kilku lat. Odpowiedzią było wzmocnienie pionu logistyki w grupie, jak również wykonanie prognoz zapotrzebowania, a także podjęto pewne ryzyko w celu pozyskania większej ilości komponentów.

Dr Królikowski wskazał, że nie w każdym aspekcie musimy pozyskiwać technologie z zagranicy. Przykładowo, Grupa WB samodzielnie tworzy niektóre rozwiązania, które są własnością firmy lub Skarbu Państwa. Takimi technologiami można dzielić z innymi krajowymi podmiotami.

Czytaj też

Przemysław Kowalczuk również odniósł się natomiast do kwestii pozyskiwania technologii zza granicy. Zauważył, że Mesko S.A. i PGZ są zainteresowanie tylko realnymi zdolnościami oraz autonomizacją produkcji własnej. Podniósł również wątek składów materiałowych i zmian legislacyjnych dotyczących składowania komponentów wykorzystywanych do produkcji specjalnej, zarówno w wypadku spółek Skarbu Państwa, jak i prywatnych firm.

Dodał, że likwidacja zdolności do produkcji jednego z kluczowych elementów amunicji, nitrocelulozy, była błędem. Obecnie produkcja nitrocelulozy w Polsce ma być wznowiona, trwają rozmowy wraz z konkretnym projektem, którego celem jest wytwarzanie nitrocelulozy bazującej na bawełnie. PGZ i Mesko wiedzą, od kogo pozyskać gotowe rozwiązania, które działają i nie wymagają długotrwałych prac badawczo-rozwojowych. Współpraca w tym zakresie prowadzona jest z partnerami w Europie, Ameryce oraz Korei.

Czytaj też

Reklama

Komentarze

    Reklama