Polityka obronna
Defence24 DAY: Siły Powietrzne muszą być gotowe na konflikt symetryczny
Panel dotyczący Sił Powietrznych i ich przyszłości w ramach Defence24 DAY Poprowadził Maciej Szopa – dotyczył on możliwości efektywnego i skutecznego wykorzystania obecnych i przyszłych platform bojowych, użytkowanych w tym rodzaju sił zbrojnych. W panelu udział wzięli gen. bryg. pil. Ireneusz Nowak, Inspektor Sił Powietrznych, Brad Russell, Manager, International Business Development z firmy Northrop Grumman i Clarence „Tiny” Johnson, Vice President, Europe-Africa-Arctics; Global Requirements & Capabilities z Raytheon Technologies.
Maciej Szopa otworzył panel wskazując, że Siły Powietrzne obecnie wprowadzają F-35 i FA-50, a dodatkowo dysponują także samolotami F-16, która to platforma oferuje dość spory potencjał modernizacyjny. Ponadto Siły Powietrzne planują także potencjalne pozyskanie samolotów wsparcia, odgrywających rolę tzw.mnożników siły (ang.force multplier) – chodzi tu przede wszystkim o maszyny AWACS, SIGINT/ELINT, a także o samoloty do tankowania w powietrzu.
W ramach panelu przedyskutowane zostały zdolności Polskich Sił Powietrznych do prowadzenia autonomicznej, samodzielnej operacji obronnej, jak i do wejścia w operacje zakładające wielonarodową interoperacyjność – również z NATO.
Dyskusję panelową rozpoczął generał Ireneusz Nowak. Zaczął od omówienia funkcjonowania w ramach NATO platform prowienencji radzieckiej – czyli operowanych przez polskie lotnictwo wojskowe maszyn MiG-29 i Su-22. Wskazał na szereg problemów, jakie stwarzało realne uzyskanie interoperacyjności między wyżej wymienionymi samolotami bojowymi, a maszynami F-16, pozyskanymi przez Polskę w ramach wysiłków ukierunkowanych na wymianę istniejącej floty platform na samoloty prowieniencji zachodniej. Mimo postępującej modernizacji maszyn MiG-29 i podjęcia prób integracji tychże w działaniach z F-16, jak zasugerował Nowak, Siły Powietrzne doszły do kresu możliwości w tej dziedzinie, natomiast same platformy pochodzenia radzieckiego powoli stają się zbyt kosztowne w eksploatacji i utrzymaniu. Tym samym, jak wskazał przedstawiciel SP, środki inwestowane w utrzymanie statusu operacyjnego Su-22 i MiG-29 winny być przekierowane w dalszy rozwój platform pochodzenia zachodniego. Generał Nowak wśród problemów trapiących MiGi i Su wymienił np. brak integracji z siecią wymiany danych Link 16. Ten brak kompatybilności niesie za sobą znaczne ryzyka operacyjne, z uwagi na fakt, iż istnieje w operacjach sojuszniczych wymóg zapewnienia interoperacyjności. Ponadto maszyny radzieckie nie oferują możliwości tankowania w powietrzu. Nadmienić trzeba, że MiG-29 sam w sobie nie dysponuje zbyt imponującą długotrwałością lotu, a brak możliwości pobierania paliwa w powietrzu jedynie uwypukla ten problem. Co więcej, samoloty pochodzenia radzieckiego nie są dostosowane do latania z użyciem gogli noktowizyjnych, co znacząco ogranicza, czy nawet całkowicie wyłącza możliwość wykorzystania ich w warunkach lotów nocnych. Nowak swój wywód dotyczący maszyn radzieckich podsumował, stwierdzając, że czas najwyższy się ich pozbyć i pozyskać maszyny zachodnie.
Czytaj też
Redaktor Szopa, wtórując generałowi, zauważył że samoloty MiG-29, jak i Su-22 znalazły już godnych następców – będą to platformy FA-50 i F-35. Szopa zaznaczył także, że wymiany platform powietrznych post-sowieckich Polska dokona w stosunku lepszym niż 1:1.
Gen. Nowak następnie dodał, że należy przewartościować postrzeganie sił powietrznych, z uwagi na szereg lekcji płynących z konfliktu na Ukrainie. A lekcje te znacząco różnią się od przewidywań NATO, co do wojny z udziałem Federacji Rosyjskiej. NATO, w swojej doktrynie bowiem, jak zaznaczył Nowak, podejmuje wielkie wysiłki by uniknąć wojny pozycyjnej, długiej, kosztownej, wycieńczającej. Ukraina zatem nie może być tutaj używana jako przykład konfliktu z naciskiem położonym na nowoczesną domenę powietrznej. Generał zaznaczył także, że jakikolwiek konflikt przyszłości by nie był, należy dokonać równomiernego rozkładu nacisku na poszczególne domeny i rodzaje sił zbrojnych. Dodał, że Siły Powietrzne sporo już zrobiły w obszarze platform transportowych, jak i WSB, jednak nadal występuje szereg problemów w kwestii maszyn wsparcia. Do roku 2030 Siły Powietrzne, jak wskazał gen. Nowak, mają dysponować flotą 116 samolotów zdolnych do przeprowadzania operacji tankowania w powietrzu, jednak nie będą posiadać ani jednego samolotu tankowania powietrznego. Sytuacja wygląda podobnie, jeżeli chodzi o platformy wczesnego ostrzegania (AEW), dowodzenia (C2), czy zwiadu radioelektronicznego (SIGINT/ELINT). O ile program Karkonosze, który jest we wczesnym stadium rozwoju, po części ma rozwiązać problem "tankowcowy", o tyle pozostałe kwestie pozostają odległe, ze sporym horyzontem czasowym. Potrzeb jest wiele, ale w świetle rozwoju sytuacji międzynarodowej kraje NATO mogę potencjalnie dysponować, jak wskazał Nowak, coraz mniejszą ilością czasu.
Czytaj też
Clarence Johnson zaznaczył istotę interoperacyjności, jak również tempa podejmowanych działań, jako dwa kluczowe komponenty działań operacyjnych podejmowanych w domenie powietrznej. Redaktor Szopa zapytał także o to, jak Siły Powietrzne mogłyby zwiększyć wartość posiadanych platform F-16 i FA-50. Przedstawiciel Raytheona zaczął swoją wypowiedź od wspomnienia kontaktów z polskimi żołnierzami w Afganistanie, w 2003 roku. Odpowiadając natomiast na pytanie o platformy powietrzne, mocno podkreślił, że mimo ich rozdzielności oferują spory potencjał rozwojowy. F-35 – jako powietrzny sensor zbierający informacje. F-16 – jako uzupełnienie możliwości F-35, w zakresie prowadzenia działań w zintegrowanym systemie obrony przeciwlotniczej, na bazie danych zbieranych przez F-35. Rolę dla FA-50 zdefiniował jako bycie sensorem, oraz nosicielem nowoczesnego uzbrojenia i rakiet. Interoperacyjność tychże platform, zdaniem przedstawiciela amerykańskiego przemysłu, winna opierać się głównie o wymianę informacji między nimi, natomiast same platformy powinny być rozwijanie wspólnie, jako uzupełniający się między sobą system.
Szopa zaznaczył i podkreślił istotną rolę, jaką w domenie powietrznej odgrywają sensory. Brad Russel odpowiedział, że w kwestii dowodzenia i kontroli wrogiem sukcesu pozostajemgła wojny (ang.Fog of War). Współczesne platformy powietrzne zbierają ogromne ilości informacji, jednak nie są one potem odpowiednio kondensowane w jeden wspólny format i obraz. Większość danych, do tej pory, przekazywano w formie głosowej. Jednak, jak wskazał przedstawiciel Northrop Grumman – współczesne maszyny zbierają wręcz obezwładniającą ilość informacji i przesyłają je w odpowiednim formacie do sieci C2, pozwalając na natychmiastowe podejmowanie decyzji na poziomie taktycznym, strategicznym, czy nawet operacyjnym. Sieci C2 XXI wieku, jak wskazał Russel, również obsługują te informacje, celem przełamania bariery, jaką tworzy mgła wojny.
Czytaj też
Dodał, że same zasady toczenia wojen nie uległy zmianie, jednak ewolucja dotyczy przepływu danych, oraz ich ilości. Polska powinna kwestie te brać pod uwagę, co do zasady, przy adopcji nowych platform powietrznych. Nowak z kolei wskazał, że zarządzanie informacją w systemie koalicyjnym nie może być przypadkowe. Natomiast skomplikowanie systemów wymiany danych bezpośrednio wynika z wymogów stawianych przez kryptografię. Należy też, jak zaznaczył przedstawiciel Sił Powietrznych, intensywnie myśleć o standardyzacji tychże.
Szopa wtórował Nowakowi, wyrażając potrzebę stworzenia wspólnego, zoptymalizowanego języka wymiany danych. Zapytał Generała również o głosy krytyków polityki zakupowej MON, zarówno w kwestii FA-50, jak i w zakresie przyswojenia potencjału samolotów 5. generacji F-35, poszerzając pytanie o kwestie ekonomiczne i uzupełnianie się sensorów między FA-50 i F-35.
Gen. Nowak wskazał ze w czasach pokoju podstawa działań Sił Powietrznych obejmuje kwestie takie jak szkolenie i utrzymywanie dyżurów bojowych. „Biorąc pod uwagę jak rozrastają się Siły Powietrzne", mówił generał, „z 10 eskadrami wielozadaniowych samolotów bojowych, mamy ogromne zapotrzebowanie na zaawansowane szkolenie lotnicze, które do tej pory eksportowaliśmy do USA". Nowak wyraził nadzieję, że FA-50 dobrze odnajdzie się w tym kontekście, w szczególności wersja Block 10, która dysponuje wszystkimi elementami niezbędnymi do prowadzenia szkolenia taktycznego. Samo szkolenie natomiast będzie mogło być optymalizowane kosztowo, bowiem FA-50 będzie można wykorzystać w roli tzw.red air, czyli samolotówpodgrywających potencjalnego adwersarza. W czasach pokoju zatem można się spodziewać szkolenia bojowego pilotów F-35 z udziałem FA-50 odgrywających rolę nieprzyjaciela. Jeżeli natomiast mowa o warunkach kryzysu, czy nawet agresji potencjalnego nieprzyjaciela, FA-50 może po prostu zwiększyć potencjał ilościowy dostępny dla Sił Powietrznych. Nowak stwierdził, że 48 F-16 to stanowczo zbyt mało platform, szczególnie w bardziej pesymistycznym scenariuszu, zakładającym, że wsparcie sojuszników opóźni się.
Czytaj też
FA-50PL, wraz z radarem AESA i nowymi kpr powietrze-powietrze, będzie dość poważnym uzupełnieniem istniejącego potencjału Sił Powietrznych, umożliwiając zwiększenie ilościowego nasycenia pola walki w domenie powietrznej. FA-50 nie jest myśliwcem przewagi powietrznej, ma odegrać rolę wsparcia w misjach takich jak bliskie wsparcie czy autonomiczne uderzenia na cele naziemne, czy też dozór przestrzeni powietrznej.
Redaktor Szopa następnie zapytał Johnsona o porównanie F-16 i FA-50. Rozmówca uniknął odpowiedzi na to pytanie wskazując jednak na szerokie zdolności FA-50 do wpływu na pole walki – ponieważ będzie ta maszyna nie tylko interoperacyjna, z pozostałą częścią systemu, ale i wpięta w całościowy system C2. Jednak, jak stwierdził platformy te są nieporównywalne.
Brada Russela Szopa następnie zapytał o pociski przeciwradiolokacyjne. Przedstawiciel firmy Northrop Grumman wskazał, że dowódcy chcą uzyskania pełnej dominacji w przestrzeni powietrznej. Jak pokazują doświadczenia z walk na Ukrainie, żadna ze stron nie posiada skutecznych zdolności do eliminacji wrogiego systemu OPL, co z kolei nie pozwala na swobodne wykorzystanie platform powietrznych i zmusza pilotów do latania na bardzo niskich pułapach. Siły Powietrzne, celem uzyskania dominacji w powietrzu muszą wyeliminować i te zagrożenia. Z tego względu pociski przeciwradiolokacyjne można uznać również za force-multiplier, umożliwiający eliminację z walki zestawów rakietowych obrony przeciwlotniczej spoza zasięgu ich działania, a zatem efektywną realizację misji SEAD/DEAD. AARGM oraz AARGM-ER umożliwiają atakowanie wrogich systemów OPL spoza zasięgu działania tych drugich, jednak starszy pocisk HARM również na Ukrainie udowodnił swoją wartość, stając się gamechangerem – zmusił on bowiem Rosjan do zmian taktyki i wdrożenia np. wyłączania radarów systemów OPL. O ile tego typu działania pozwalają skutecznie neutralizować możliwości rakiet takich jak HARM, układ naprowadzania pocisków rodziny AARGM przewiduje tego typu scenariusze, oferując możliwość eliminacji zagrożeń. Piloci nie tyle chcą wyłączać OPL przeciwnika z działania, co niszczyć ją – by w przypadku prowadzenia drugiego uderzenia na cele w danym rejonie już nie musieć się o nią martwić kolejny raz. Przedstawiciel Northrop Grummana wskazał, że współczesne pociski przeciwradiolokacyjne stanowią istotny krok naprzód na drodze do osiągnięcia całkowitej dominacji w powietrzu.
Czytaj też
Szopa zapytał wszystkich rozmówców na koniec o to, jakie perspektywy niesie za sobą modernizacja polskich Sił Powietrznych. Generał Ireneusz Nowak zauważył, że NATO zaniedbało zdolności w domenie powietrznej głównie ze względu na skupienie swojej uwagi na konfliktach asymetrycznych. Aktualnie jednak sojusz priorytetyzuje tzw. Large Force Employment, i wgląd na konflikty symetryczne, z równoważnym adwersarzem. Tym samym można zaobserwować renesans w obszarze pewnych zdolności. Główny problem z jakim mierzyć muszą się Siły Powietrzne to niwelacja bańki antydostępowej, opartej o filar tworzony przez rosyjski system S-400. Nowak dość klarownie zaznaczył, że eliminacja S-400 winna być pierwszym z problemów do rozwiązania, celem ustanowienia swobody operacyjnej dla wszystkich aktywów w powietrzu. Problem ten należy rozwiązać dowolnymi środkami (nie muszą być to koniecznie samoloty F-16 z pociskami AARGM, może być to system HIMARS), jednak kluczowe jest to, by wyeliminować tzw. bańkę antydostępową.
Brad Russel natomiast uznał, że Siły Powietrzne stoją przed szeregiem szans, bowiem operacje połączone stanowią klucz w uzyskaniu sukcesu, a mikshi-lo ku jakiemu dąży polskie lotnictwo wojskowe będzie skutecznie wspierał takie działania. Każdy chciałby pozyskać 1000 F-35, jednak nie każdy dysponuje odpowiednim budżetem. Polska posiadając F-35, F-16 po MLU, i FA-50 będzie mieć do dyspozycji kompleksowy system, umożliwiający realizację różnorakich zadań, na różnych poziomach, co przełoży się na kompleksowy system dla wszystkich domen operacyjnych." Russel zaznaczył także, że istnieje ogromna potrzeba podjęcia inwestycji w zdolności WRE i tankowania w powietrzu. Te drugie, w szczególności, mogą posłużyć za istotnyforce multiplier, np. umożliwiając jednej maszynie F-35, w ramach jednego lotu, wykonanie 2 misji. Niezbędne jest także stworzenie odpowiedniego systemu C2, w celu wsparcia sił walczących na ziemi. Russel dodał, że Rosja, atakując Ukrainę popełniła duży błąd, pozwalając sojusznikom na wyniesienie wielu lekcji z tego konfliktu, a także dostarczając im wiedzy w zakresie tego, jak powinni się do potencjalnego kryzysu z udziałem Federacji Rosyjskiej przygotować.
Czytaj też
Clarence „Tiny" Johnson dodał, Polska znajduje się w dobrej sytuacji, obserwując NATO w gotowości do działań wojennych – i także z tych obserwacji można wyciągnąć wiele wniosków, planując inicjatywy w zakresie modernizacji stopniowo, oraz stopniowo integrując wszystkie systemy, we wszystkich domenach pola walki. Polska stoi także przed szansą zwiększenia stanów magazynowych dostępnych dla RSZ, tak by potencjalny wysiłek obronny cechował się wyższym stopniem zrównoważenia – w perspektywie jednego, sześciu miesięcy, jednego roku, czy sześciu lat, bez potrzeby zbierania aktywów niezbędnych do prowadzenia operacji obronnej z całego świata.
Box123
To dlaczego kupujemy do niczego nam niepotrzebne apache (wojna na Ukrainie w żaden sposób nie przesądza o tym, że śmigłowce uderzeniowe mają jeszcze sens, bo nadal nie jest to wojna pełnoskalowa w przypadku Rosji i wszystko wskazuje na to, że przeżywalność tego typu maszyn na polu walki w przyszłości będzie minimalna) i to w tak ogromnych ilościach, zamiast jak najszybciej dokupić kolejne 2-3 eskadry f35, ktore mają 100x większą wartość bojową i są nam, niezbędne w większych ilościach niż zamówione dotąd 32sztuki? Co należy zrobić? - ograniczyć zakup apachy do 32 (ciężko będzie się wycofać całkowicie po ostatniej wycieczce Błaszczaka do USA) - zamiast kolejnych 64 apachy JUŻ TERAZ, a nie za 10 lat kolejne 2 eskadry f35 - dodatkowo wstrzymać absurdalny zakup aw101 dla wojsk lądowych i zamiast nich kupić chinooki z USA - a na pocieszenie od Włochów wziąć 2x więcej aw149 (czyli 64 sztuki) I w tedy to będzie jeszcze miało jakieś ręce nogi, bo teraz to jest wszystko postawione na głowie
Mi-2
Śmigłowce takie jak AH 64 są potrzebne i to bardzo, fakt liczba 96 szt jest bardzo dużo. Powinno być optymalnie 48 sztuk. Co do opinii że śmigłowce na Ukrainie spadają też jest nie do końca sprawiedliwa. Taktyka użycia śmigłowca uderzeniowego jest taka że działa on na styku linii frontu i nie puszcza się go za linię frontu jeśli nie ma pewności że najpierw artyleria nie wyczyściła dostatecznie przedpola.Dodatkowo zanim wypuszcza się smigłowiec lub samolot to jest to poprzedzone dokładnym rozpoznaniem i zaplanowaniem misji. W przeciwnym razie przeżywalność na polu walki jakiegokolwiek statku powietrznego jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Dobrze wykorzystany śmigłowiec wraz z całym arsenałem wojsk lądowych jest bardzo skutecznym środkiem na polu walki. Proszę nie wyciągać suchych faktów że na Ukrainie śmigłowce spadają i są łatwym celem, gdyż rosyjskie lotnictwo wojsk lądowych działa bardzo chaotycznie bez przemyślanej koncepcji.
Mi-2
Śmigłowce takie jak AH 64 są potrzebne i to bardzo, fakt liczba 96 szt jest bardzo dużo. Powinno być optymalnie 48 sztuk. Co do opinii że śmigłowce na Ukrainie spadają też jest nie do końca sprawiedliwa. Taktyka użycia śmigłowca uderzeniowego jest taka że działa on na styku linii frontu i nie puszcza się go za linię frontu jeśli nie ma pewności że najpierw artyleria nie wyczyściła dostatecznie przedpola.Dodatkowo zanim wypuszcza się smigłowiec lub samolot to jest to poprzedzone dokładnym rozpoznaniem i zaplanowaniem misji. W przeciwnym razie przeżywalność na polu walki jakiegokolwiek statku powietrznego jest obarczone bardzo dużym ryzykiem. Dobrze wykorzystany śmigłowiec wraz z całym arsenałem wojsk lądowych jest bardzo skutecznym środkiem na polu walki. Proszę nie wyciągać suchych faktów że na Ukrainie śmigłowce spadają i są łatwym celem, gdyż rosyjskie lotnictwo wojsk lądowych działa bardzo chaotycznie bez przemyślanej koncepcji.
X
To byłby chyba rzeczywiście lepszy kierunek.