Reklama

Siły zbrojne

Defence24 DAY: Jak wojna na Ukrainie wpływa na polską armię?

Autor. Defence24

W czasie konferencji Defence24 DAY przedstawiciele Sił Zbrojnych RP zaprezentowali swoją ocenę wpływu wojny na Ukrainie na sposób rozwijania się polskiej armii. Oparcie się na rezerwach aktywnych i ochotniczych, rozśrodkowanie rezerw logistycznych, prowadzenie działań aktywnych, nacisk na szkolenie medyczne wśród żołnierzy, to tylko niektóre z wniosków z ukraińskiego konfliktu.

Reklama

Konferencja Defence24 DAY zorganizowana od 24 do 25 maja 2023 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie w naturalny sposób była powiązana z wojną toczącą się za naszą wschodnią granicą i wywołaną rosyjską agresją. Dlatego już w pierwszym panelu konferencji przeprowadzono dyskusję wokół tematu „Wojna na Ukrainie – wnioski dla rozwoju i modernizacji sił zbrojnych".

Reklama

Czytaj też

Reklama

W panelu tym uczestniczyli: gen. broni Wiesław Kukuła, Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych, gen. broni Jarosław Gromadziński, Radca-Koordynator Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, gen. bryg. Artur Kępczyński, Szef Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych oraz gen. bryg. Mirosław Polakow szef Pionu Wsparcia – zastępca szefa Sztabu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. Dyskusję moderował Jędrzej Graf, redaktor naczelny Defence24.pl.

Od razu zwrócono uwagę, że wojna do jakiej powinniśmy się przygotowywać będzie inna od tej, jak toczy się na Ukrainie. Według generała Kukuły wojsko się do tego przygotowuje patrząc na konflikt ukraińsko-rosyjski całościowo, holistycznie , „nie wiążąc go tylko ze zdolnościami sił zbrojnych ale również z tym, co te zdolności definiuje". Ważne jest przy tym by nie wpaść w „pułapki percepcyjne", ponieważ przykładowo: „jeśli bezkrytycznie przyjmiemy pewne wnioski to wtedy zacznie się przygotowywać do wojny, która już była".

Defence24 Day Kukuła Gromadziński
Autor. Defence24

Dlatego trzeba „kreować przyszły konflikt i zdolności, które nie były, ale będą użyte". To np., że ukraińskie jednostki Obrony Terytorialnej bardzo dobrze sprawdziły się w pierwszej fazie wojny na Ukrainie wcale nie oznacza, że można bezkrytycznie uznać sposób działania tych wojsk za idealny. Błędem były też wnioski niektórych analityków, że siły powietrzne nie są już potrzebne, ponieważ wystarczy silna obrona przeciwlotnicza i nasycenie swoich wojsk dużą ilością dronów.

Tymczasem polskie Siły Zbrojne postrzegają przyszły konflikt zupełnie inaczej, chociaż również w defensywny sposób (ze względu na charakter państwa i NATO). Potrzebne do tego są również Siły Powietrzne, zdolne do przełamywania potencjału przeciwnika. W ten sposób będą one spełniały funkcje odstraszającą, tak by przeciwnikowi nie opłacało się rozpoczynać wojny. Dlatego podstawowym zadaniem Sił Zbrojnych jest zbudować taki system odstraszania, by on zadziałał. Przeciwnik musi bowiem wiedzieć, co go czeka, gdy nas zaatakuje.

Trzeba przy tym zweryfikować podejście do pewnych, wcześniej przyjętych dogmatów: np. większego znaczenia jakości a nie ilości w rozwoju zdolności obronnych (budowanie małej ale skutecznej armii). Tymczasem nie można stawiać naprzeciwko siebie jakości i ilości. Jest to widoczne nawet w Wojskach Specjalnych. Według generała Kukuły wymaganą jakość można zbudować jedynie w oparciu o odpowiednią ilość. Wszystko powinno zależeć od potencjału zagrożeń i to on powinien definiować, jakie powinny być Siły Zbrojne i jakim narzędziami powinny się one posługiwać.

Po wojnie na Ukrainie widać, że konieczne są dalsze zmiany w systemie wsparcia logistycznego polskiego wojska. Według generała Gromadzińskiego szczególnie ważne są doświadczenia z pracy grupy koordynującej działanie 52 państw wspierających ukraińskie siły zbrojne - Security Assistance Group-Ukraine (SAG-U). Początkowo polegało to na przekazywaniu pojedynczych, małych systemów (kilka sztuk), a więc ograniczano się do szkolenia na danej platformie. Decyzja o udzieleniu dużej pomocy zmieniła wszystko, ponieważ chodziło już o wyszkolenie tysięcy żołnierzy. Przemodelowano więc system pomocy, ponieważ nie chodziło jedynie o koordynowanie działań 52 państw-donatorów, ale również 21 państw, które zaangażowały się fizycznie w szkolenie, które z kolei odbywało się na terenie 15 państw.

Wojna na Ukrainie zmieniła też sposób użycia sprzętu. Przykładem mogą być rosyjskie systemy Walki Elektronicznej. Początkowo wykorzystywano je do zakłócania ukraińskich wojsk, przy okazji zakłócając działanie własnych jednostek. Później jednak przeniesiono sprzęt WRE w głąb pozycji, by je chronić przed atakiem dronów, a więc zmieniono charakter ofensywny sprzętu na defensywny. To samo narzędzie zastosowano więc inaczej.

Zmieniła się też ocena Rosji, którą uważano np. za silną pod względem artylerii. Okazało się jednak, że artyleria kalibru 122 mm i 152 mm ma zasięg o wiele mniejszy niż zachodnia artyleria kalibru 155 mm. NATO wygrywa więc zasięgiem. Tą przewagę zwiększają również zestawy HIMARS. Ich zastosowanie nawet w tak niewielkiej ilości, jaką mają Ukraińcy, spowodowało, że Rosjanie musieli wycofać swoje punkty logistyczne i stanowiska dowodzenia ponad 100 km od linii styku wojsk. A to jest dużym ograniczeniem w działaniach.

Czytaj też

Wojna na Ukrainie nie może być jednak przykładem do dokładnego przekalkowania. Tam działania odbywały się bowiem w pierwszym etapie na dużym obszarze i miały dużą głębokość. Dodatkowo same warunki terenowe – szczególnie wiosną i jesienią ograniczają operacje do ściśle określonych dróg. W pewnych porach roku jest więc wojna manewrowa, a w innych wojna praktycznie pozycyjna. Polska nie ma takiego zapasu terenowego i dlatego polskie wojska muszą być szybsze, muszą reagować natychmiast i nie dopuścić do przełamania linii obrony. Trzeba więc wyciągać wnioski z operacji prowadzonych na Ukrainie, a nie je kopiować.

Generał Kępczyński zwrócił uwagę, że Inspektorat Wsparcia SZ od samego początku wojny na Ukrainie przyglądał się rozwojowi sytuacji zwłaszcza z perspektywy zabezpieczenia logistycznego. I tutaj zauważono, że nie można w Polsce skopiować dosłownie rozwiązań ukraińskich. Zresztą okazało się, że część wcześniejszych zmian wprowadzonych w polskiej armii wyszło naprzeciw tego, co się dzieje na Ukrainie.

W Polsce już od dawna wiadomo np., że w pierwszych dniach wojny szczególnie mocno będzie atakowany system logistyczny. Tak było na Ukrainie, gdzie Rosjanie prowadzili naloty przede wszystkim na składy materiałowe z czasów ZSRR nawet, gdy nie były one już wykorzystywane. Tak samo będą również niszczone polskie składnice, których położenie Rosjanie znają. Konieczne jest więc rozśrodkowanie na czas zapasów jeszcze przed głównym uderzeniem, co zrobili Ukraińcy.

Do tego przygotowuje się również Polska poprzez budowę niewielkich składów, np. przy jednostkach wojskowych, po to by zapasy taktyczne nie były scentralizowane. Budowane są także zdolności mobilnego potencjału logistycznego, by można było rozśrodkować zapasy blisko wojska. Dodatkowo trzeba tworzyć mniejsze konwoje (po kilka pojazdów) i stosować na dużą skalę maskowania. Trzeba też mieć autonomiczną zdolność do samoobrony – w tym przed bezzałogowymi statkami powietrznymi. Coraz poważniej myśli się o tworzeniu autonomicznych transportów z wykorzystaniem platform naziemnych, bezzałogowych.

Generał Polakow zwrócił uwagę, że tzw. doktryna połączonego ognia, którą wprowadzają Ukraińcy jest już wprowadzana w polskich siłach zbrojnych i to od sześciu lat. Od początku współdziała się w tym przypadku z Amerykanami, którzy mają duże doświadczenie w tej dziedzinie. Sprzyja temu wzrost zdolności rażenia w Siłach Zbrojnych RP i teraz trzeba zwiększyć efektywność wykorzystanie posiadanych systemów. Głównie musi się to opierać na współdziałaniu środków rozpoznania różnych rodzajów wojsk ze środkami rażenia w różnych domenach, co pozwala na osiągnięcie efektu synergii na dużą skalę. Daje to efekt odstraszania, ponieważ przeciwnik wie, że nie uda mu się pokonać naszych wojsk w pierwszym uderzeniu.

Polska przygotowuje się również do działań aktywnych a nie do operowania na zasadzie „akcja - reakcja". „Musimy natychmiast szukać środków i możliwości, abyśmy my narzucali warunki gry, my decydowali o czasie i miejscy uderzenia i sposobie działania, a nie czekali, co zrobi przeciwnik". Cała ta doktryna „połączoności" polega na zespalaniu możliwości wszystkich rodzajów sił zbrojnych, aby najlepiej rozpoznawać, przeciwnika, razić go i zadawać mu straty.

Czytaj też

W tym wszystkim bardzo ważny jest czynnik ludzki. Według generała Kukuły naszą najbardziej zabójczą bronią są ludzie, którzy pokierują tym nowoczesnym uzbrojeniem. To stąd buduje się stały, liczący docelowo 300 tysięcy komponent wojska, ale również rozpoczyna się równolegle budowa potężnego komponentu rezerw. Błędem jest jednak myślenie, że chodzi jedynie o zrekompensowanie niezwykle dużych strat na początku konfliktu. Generał Kukuła bardzo wyraźnie podkreślił, że wysiłki Sił Zbrojnych skupiają się „nie na przygotowaniu naszych ludzi do bohaterskiej śmierci za Ojczyznę, ale do zwyciężania".

W czasie konferencji zwrócono uwagę, że system rezerw stoi na progu zasadniczego przewartościowania. Zauważono np. że mało kto jest zadowolony z efektów, jakie uzyskuje się w dotychczasowy modelu szkolenia tzw. rezerwy pasywnej. Przyszły model, nad którym się obecnie pracuje będzie oparty na systemie rezerw aktywnych i ochotniczych. „Nasza efektywność powołań szkoleń w zakresie rezerw pasywnych wynosi zaledwie 50% oczekiwanych stanów określanych m.in. przez Szefa Sztabu Generalnego i Ministra Obrony Narodowej". To są górne wartości, które można osiągnąć, co oznacza, że ten system się po prostu wyczerpał.

Autor. Defence24

Wzorem ma być system rezerw aktywnych Stanów Zjednoczonych, Izraela i krajów nordyckich – zwłaszcza modelu fińskiego. Polegać to ma m.in. na długotrwałym powiązaniu żołnierza rezerwy z jednostką wojskową. Odchodzi się przy tym od poglądu, że wojnę zaczynają żołnierze zawodowi a kończą rezerwiści. Stąd tyle uwagi poświęca się systemom zapewniającym przeżywalność. Przykładowo w Wojskach Specjalnych i WOT co szósty żołnierz ma przeszkolenie medyczne. Zauważyli to również Ukraińcy, którzy z pomocą krajów zachodnich zwiększyli liczby szkolonych ratowników medycznych. Automatycznie przełożyło się to na zwiększenie przeżywalności wśród rannych. Są to zresztą tzw. kompetencje podwójnego zastosowania, ponieważ mogą się również przydać w życiu cywilnym.

W samym dowodzeniu potrzebny jest dostęp do szerokiej informacji w czasie rzeczywistym i to opracowanej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Przykładem mogą być zdjęcia satelitarne, których analiza jest czasochłonna przy wykorzystaniu tylko ludzi i szybka, gdy pomaga w tym procesie komputer AI (np. pokazując to co się zmieniło od poprzedniego pakietu danych).

YouTube cover video

Ważne jest również odpowiednie zabezpieczenie logistyczne nowych systemów, co musi być realizowane już w momencie pozyskiwania uzbrojenia. Trzeba się też liczyć ze zwiększonym zapotrzebowaniem dziennym na amunicję w porównaniu do wcześniejszych szacunków, co wykazała wojna na Ukrainie. A to wymaga zwiększenia zdolności przemysłu i systemu magazynowania.

W czasie panelu podkreślono, że liczba kupowanego obecnie uzbrojenia nie wynika bezpośrednio z wojny na Ukrainie, ale z oszacowanych potencjału Federacji Rosyjskiej w prowadzeniu operacji. Dodatkowo z przyjętego modelu wynika, że polska obrona ma mieć charakter wysoce manewrowy, a do tego potrzebne są określone środki.

Generał Kukuła zwrócił na końcu uwagę, że holistycznie patrzy się również na środki przeciwpancerne, które z założenia powinny być jak najbardziej zróżnicowane. „Staramy się jak najbardziej dywersyfikować środki ppanc. Po pierwsze, by dawać jak najszerszą skalę narzędzi, które mogą używać nasi dowódcy do niszczenia siły pancernej przeciwnika. Po drugie, żeby dawać temu przeciwnikowi masę dylematów, w jaki sposób on będzie ograniczał użycie własnych środków pancernych".

Reklama

Komentarze (4)

  1. Prezes Polski

    Bardzo mnie cieszy, że ktoś jednak przygląda się temu, co się dzieje na Ukrainie. Mam nadzieję, że temat tanich technologii cywilnych w zastosowaniach wojskowych nie zostanie pominięty. Ukraińcy np. mają uwaga 60 tys. przeszkolonych operatów dronów. Ludzi z certyfikatem. Wiadomo, że mavic za 10 tys. nie będzie tak efektywny, jak typowo militarny dron z własną nawigacją i odpornością na zakłócenia, ale taki nie zawsze będzie potrzebny.

  2. wsw13

    Chyżwar ty też lubisz krytykować ,raz Ukrainę ,raz PO ,a teraz Komandora .

    1. Chyżwar

      Drogi przyjacielu. Jeśli krytykuje Ukrainę, to bardzo rzadko. Nieczęsto też odnoszę się krytycznie do pomocy jaką tam dostarczamy. Natomiast bardzo krytycznie odnoszę się do pomysłów na "przekazywanie" takiego sprzętu, który po pierwsze jest nam bardzo potrzebny. Po drugie mamy go tyle, co na lekarstwo. Po trzecie nie jesteśmy jego producentami. Po czwarte zaś na to, żeby go zastąpić czeka się latami. Do takiego sprzętu zaliczają się F-16 oraz NDRy właśnie. Choć w tym ostatnim przypadku powiedzmy, że mamy jakiś udział w produkcji. PO natomiast krytykuję od dawna ponieważ za to, co robiło i nadal robi należy im się niczym chłopu ziemia i chyba świat musiałby stanąć na głowie, żebym zmienił poglądy

  3. Chyżwar

    Komandor Dura lubi krytykować. I dobrze, bo taka jest jego rola. Nieśmiało pragnąłbym jednak przypomnieć, że nie tak dawno jeszcze chciał, żebyśmy połowę posiadanych przez Polskę NSMów za frajer "przekazali" Ukrainie. Jest to równie "genialny" pomysł jak wydzieranie z lotnictwa F-16.

  4. gnagon

    Jak zwykle cała para w gwizdek i rzeczy na tym etapie zbędne. Może jednak polskie firmy dostarczą oferowane od dekad sprzęt aktywne makiety sprzętu,zestawy maskujące w pełnym spektrum sprzętu jak i pojedynczego żołnierza. A morze zlecenie opracowania takiego munduru/ pancerza chroniacego przed wykryciem i udarem z broni termobarycznej. Aciekawi mnie co załogi pozbawione sprzętu przekazanego na Ukrainę robią dziś!

Reklama