Reklama
  • Komentarz
  • Analiza
  • Wiadomości

Ameryka stawia na jądrową asertywność [OPINIA]

Amerykański prezydent dość stanowczo wskazał, że przed debatą o broni jądrowej na świecie otwiera się całkiem nowy rozdział. Przede wszystkim, następuje zerwanie z idealistycznymi i bardzo ideologicznymi paradygmatami okresu postzimnowojennego. W ich miejsce wraca realizm, co do znaczenia broni jądrowej w relacjach międzynarodowych, szczególnie w relacjach między mocarstwami.

Nieuzbrojony w głowicę pocisk Trident II D5 Life Extension (D5LE) SLBM wystrzelony z okrętu klasy Ohio (SSBN) u wybrzeży Florydy
Nieuzbrojony w głowicę pocisk Trident II D5 Life Extension (D5LE) SLBM wystrzelony z okrętu klasy Ohio (SSBN) u wybrzeży Florydy
Autor. Shelby Thompson, US Strategic Command, domena publiczna
Reklama

Trump otwiera oficjalnie nowy rozdział

Donald Trump swoją wypowiedzią odnośnie wznowienia „testów” amerykańskiej broni jądrowej spowodował wręcz globalną i zmasowaną falę komentarzy odnoszących się do problematyki tego rodzaju broni masowego rażenia (BMR). Jednakże należy stwierdzić wprost, że nie ma (i nie powinno być) w tej kwestii żadnego zaskoczenia. Jak również nie powinno się tego tematu zawężać w żadnym razie jedynie do samych USA, a nawet USA i Rosji. Przede wszystkim dlatego, że już od dłuższego czasu następował lub wręcz nastąpił swoisty renesans broni jądrowej, o którym wielokrotnie pisaliśmy na przestrzeni lat na łamach Defence24. Co ważne, nie ma on charakteru jednorodnego, gdyż zawiera w sobie kilka strategicznych wątków, o których należy każdorazowo pamiętać, chcąc dostrzec pełen obraz zachodzących na naszych oczach zmian. Po pierwsze, jest to widziane z perspektywy dyskusji o realnej możliwości zwiększenia się grupy państw dysponujących bronią jądrową. Szczególnie że na Bliskim Wschodzie i Azji i Pacyfiku zauważyć można szereg państw progowych lub potencjalnie progowych. A więc posiadających wolę polityczną, możliwości ekonomiczne i przede wszystkim synergię technologii oraz pieniędzy właśnie w zakresie potencjalnego rozszerzenia własnych arsenałów konwencjonalnych również o BMR-A.

Zobacz też

Co istotne, część tych państw współpracuje z krajami dysponującymi pełnoprawnym arsenałem jądrowym i środkami przenoszenia BMR-A. Inne z kolei są zaawansowane – lub wręcz wiodące – w dziedzinie cywilnych technologii jądrowych, sygnalizując swój potencjał badawczo-rozwojowy. To stanowi jakościową zmianę względem końca zimnej wojny i początków XXI w. Obecnie o rozwoju wojskowych technologii jądrowych mówi się bowiem w kontekście państw stabilnych i często uznawanych za „akceptowalne”. Tym samym pojawia się możliwość podważenia paradygmatu Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) z 1968 r. Co więcej, coraz powszechniejsze stają się dyskusje nad przyczynami ewentualnej zmiany ładu strategicznego – w świecie wielobiegunowym, gdzie zagrożenia mają już charakter nie bipolarny, lecz wielokierunkowy.

Japońskie i południowokoreańskie samoloty eskortują amerykańskie bombowce strategiczne
Japońskie i południowokoreańskie samoloty eskortują amerykańskie bombowce strategiczne
Autor. ROK AF za US Strategic Command, domena publiczna
Reklama

We wcześniejszym okresie postzimnowojennym dominował model natychmiastowej stygmatyzacji – każde dążenie do posiadania broni masowego rażenia utożsamiano z „państwem zbójeckim”. Równolegle fetyszyzowano zagrożenie tzw. „mega terroryzmem”, czyli możliwością pozyskania środków CBRN przez organizacje terrorystyczne. W tym kontekście debata o proliferacji niemal zawsze sprowadzała się do kazusu Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD) i irańskiego programu jądrowego, co upraszczało złożony obraz rzeczywistości, dzieląc go na walkę dobra ze złem. Obecnie obserwujemy jednak przesunięcie – świat stoi u progu możliwego rozszerzenia grona państw dysponujących BMR-A, co może uruchomić efekt domina. Dlatego konieczne staje się rozważenie własnych zasobów oraz zdolności do elastycznego reagowania, a tym samym powrót do dyskusji o praktycznym wymiarze BMR-A w polityce międzynarodowej.

Zobacz też

Rosja zyskuje najwięcej na strachu

Jednakże należy również uważać z przegrzewaniem tego rodzaju tematyki. Z prostej przyczyny, a więc możliwego emocjonalnego odbioru przez społeczeństwa i jego znaczącego upraszczania. W tym pierwszym przypadku mówimy o szeroko prezentowanej również na łamach Defence24 rosyjskiej grze lub raczej długofalowej operacji z użyciem ich swego rodzaju karty jądrowej. Ma ona na celu w uproszczeniu wywołać strach przed apokalipsą, a także zrzucić odpowiedzialność za nowy wyścig zbrojeń jądrowych na Zachód i USA, a także wykazywać słabość Zachodu względem propagandowych zdolności rosyjskich. Pod rządami Władimira Putina i szczególnie tuż przed oraz w trakcie drugiej agresji na Ukrainę (od 2022 r.) strona rosyjska stara się akcentować własny arsenał jądrowy, a przede wszystkim straszyć nim niemal każde państwo na świecie. Zauważmy, że ostatnim akcentem tej celowej polityki władz na Kremlu jest Belgia, której zniszczeniem groził Dmitrij Miedwiediew, obecnie wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (wcześniej postawiony na stanowisko prezydenta Rosji przez Putina, aby ten mógł ponownie ubiegać się o prezydenturę). Chociaż od 2022 r. trudno już znaleźć stolicę w Europie, której zniszczeniem nie groziłyby osoby pokroju wspomnianego Miedwiediewa, nie wspominając nawet o aparacie typowej propagandy. Oprócz mniej lub bardziej otwartych gróźb anihilacji celów lub całych państw, wydzielić można inne narzędzia rosyjskie mające wywoływać strach związany z potencjałem jądrowym. Mowa o ćwiczeniach istniejących zasobów jądrowych (pamiętamy dobrze chociażby przecieki, że Rosja w ramach jednej z edycji manewrów pk. Zapad miała ćwiczyć uderzenie jądrowe na Warszawę) i testach systemów przenoszenia.

Zobacz też

Reklama

Przy czym same ćwiczenia, w tym te niespodziewane nie działają tak samo jak w przeszłości. Zauważmy, że np. Finlandii nie dało się zastraszyć jakimikolwiek sugestiami o przesuwaniu systemów rakietowych zdolnych do przenoszenia głowic BMR-A. Tym bardziej w Polsce czy innych państwach regionu za zgraną kartę bierze się kolejne doniesienia, że władze w Moskwie już przenoszą potencjał jądrowy na Białoruś czy do Obwodu Królewieckiego. Dlatego też widzimy w ostatnich dniach dyskusję o mającym działać w domenie morskiej (”megatorpedy”) Posejdonie, a także pocisku manewrującym 9M730 Buriewiestnik. Rosja stara się wzmacniać narrację o innowacyjności swoich środków przenoszenia BMR-A, próbując w ten sposób ukryć problemy w modernizacji sił strategicznych. Najlepiej widać to w analizach dotyczących floty bombowców strategicznych, szczególnie po uszkodzeniach zadanych im przez ukraińską operację „Pajęczyna”. W efekcie Moskwa będzie jeszcze mocniej akcentować rzekomą przełomowość swoich rozwiązań i ogłaszać kolejne testy „superbroni”, które — jak sama twierdzi — nie mają odpowiedników na świecie, choć ich rzeczywista wartość bywa wątpliwa.

Autor. mil.ru

Zobacz też

Dlatego należy zaapelować do tworzących debatę publiczną, aby w imię osiągania zasięgów czy przysłowiowych lajków nie wpisywali się w tego rodzaju wręcz apokaliptyczne tony. BMR-A jest bowiem bronią znaną już od 1945 r. i jako taka doczekała się dobrego ujęcia analitycznego, doktrynalnego, a także zrozumienia jej w sensie politycznej użyteczności. I w tym miejscu dotykamy również innego aspektu, ale już niezwiązanego z samą Rosją. Chodzi o zbyt mocne upraszczanie tematów BMR-A w państwach jej nieposiadających i niebędących nawet państwami w jakimkolwiek stopniu progowymi. Mówimy bowiem o jakże popularnych dyskusjach nt. tego, czy po pozyskaniu (hipotetycznym, częstokroć wysoce hipotetycznym) BMR-A niemal wszelkie problemy strategiczne przestaną być widoczne. Jest to intelektualne uproszczenie, generujące złudzenia, że wraz z tym mitycznym pozyskaniem BMR-A zyska się coś w rodzaju upragnionej autonomii i samodzielności względem sojuszników, sojuszy i przede wszystkim najwyższy poziom odstraszania wobec przeciwnika. Najczęściej pomijając do granic możliwości specyfikę dochodzenia do momentu państwa progowego w skomplikowanym środowisku globalnym i regionalnym, pomijając koszty tego procesu, a przede wszystkim upraszczając sprawy doktrynalne i w ujęciu systemów przenoszenia. Skrótem myślowym staje się — co interesujące — kazus KRLD lub rozważanie aspektów pakistańskiego programu jądrowego. W obu przypadkach państw z inną specyfiką regionalną i relacjami ze środowiskiem, z którego pozyskiwane jest know-how. Tym samym należy podkreślić, że dobrze, iż debata o odstraszaniu jądrowym toczy się na nowo również w Polsce. Lecz jednocześnie należy dbać, aby jej pochodnym nie były uproszczenia, mylące wnioski lub wręcz przyjmowanie szkodzących bezpieczeństwu nastrojów serwowanych nam ze strony rosyjskiej.

Zobacz też

Reklama

Amerykanie będą i muszą być asertywni

Wracając do samej wypowiedzi Donalda Trumpa, należy podkreślić, że USA muszą być asertywne w zakresie odstraszania jądrowego i jest to konsensus w ostatnich latach. Widać go najbardziej w modernizacji własnych sił i środków niezbędnych do efektywnego wkomponowania BMR-A w całe spektrum innych zdolności militarnych. Nie jest więc zaskoczeniem, że administracja podkreślająca hasło lub raczej teorię „pokój przez siłę” (ang. Peace through strength) nie może być obojętna wobec odstraszania jądrowego. Szczególnie że dziś przede wszystkim z perspektywy władz w Waszyngtonie jądrowa garda staje się być mocno rozproszona. Chodzi o niezbędność posiadania zasobów do stopowania Rosji, ale także Chińskiej Republiki Ludowej, KRLD, a także potencjalnie nowych podmiotów państwowych. Stąd też waga i znaczenie takich programów jak GBSD, SSBN Columbia czy też bombowców B-21. Lecz jednocześnie otwarcie dyskusji o modernizacji samych głowic, a także potencjalnie ponownej zdolności do zwiększania niezbędnych ich zasobów powyżej obecnych zdolności produkcyjnych. Ważne dla USA jest też zasypanie istniejących luk, jeśli chodzi o zasoby mniejszych ładunków, dedykowanych do mniejszych i skalowanych uderzeń. Tak aby USA miały większe pole do formułowania różnych scenariuszy odpowiedzi jądrowej względem zróżnicowanych form zagrożenia tego państwa, ale i sojuszników. Podkreślając stanowczo, że nie każdy atak jądrowy powinno się traktować jako drogę do pełnoskalowej i całościowej odpowiedzi strategicznej. Co więcej, wraz z rozwojem nowego podejścia do BMR-A i odstraszania jądrowego nie odchodzi w niebyt znaczenie środków przeciwdziałania, np. wrogim systemom rakietowym, a także hipersonicznym czy też jeśli chodzi o misje ZOP. Obecna debata wręcz tego w przypadku USA wymaga, co daje się zauważyć w nowych projektach obecnej administracji, jeśli chodzi o koncepcję „Golden Dome. Znów trzeba zaakcentować, że BMR-A jest wpięta w system i nigdy nie powinna być analizowana w odłączeniu od bardziej konwencjonalnych aspektów obronności. Szczególnie że dysponujemy obecnie bardzo dużą liczbą rozważań nt. doktrynalnego podejścia do BMR-A, na co zwraca uwagę prof. Matthew Kroenig (który gościł również na łamach Defence24).

Zobacz też

Za słowami o modernizacji musi iść finansowanie. Dlatego Donald Trump, włączając do swojej retoryki wątek „wznowienia testów”, działa nie tylko wobec zewnętrznych rywali, sygnalizując asertywność wobec zagrożenia chińsko-rosyjskiego, ale także oddziałuje na amerykańskich decydentów i wyborców. Chce w ten sposób zabezpieczyć środki na rozwój BMR-A, które bez politycznego wsparcia mogłyby ulec cięciom. Jego wypowiedzi należy zatem odczytywać również w kontekście bieżących rozmów Waszyngton–Moskwa oraz Waszyngton–Pekin, gdzie broń jądrowa pozostaje instrumentem nacisku i gry strategicznej. Dla Rosji kluczowe jest zaś podważenie skuteczności amerykańskiego parasola jądrowego oraz systemu odstraszania NATO, co zwiększyłoby jej swobodę działań poniżej progu otwartego konfliktu.

amerykański bombowiec strategiczny
amerykański bombowiec strategiczny
Autor. U.S. Air Force photo by Tech. Sgt. Roy A. Santana, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=9006689
Reklama

Warto zauważyć, że w amerykańskim podejściu do BMR-A głównym punktem odniesienia staje się ChRL, a nie Rosja. Chińskie innowacje są mniej nagłaśniane, co paradoksalnie zwiększa ich znaczenie w porównaniu z propagandowymi sukcesami Kremla. Za Chinami stoi bowiem ogromny potencjał finansowy i rozwinięty sektor badań, który definiuje zbrojenia według standardów XXI wieku, nie końca zimnej wojny. Rosnący arsenał jądrowy to tylko część wyzwania – równie istotne są chińskie zdolności w zakresie rozpoznania i kamuflażu, czego przykładem były operacje z użyciem balonów szpiegowskich nad bazami USA. Chiny, działając dyskretnie, potrafią skuteczniej ukrywać skalę zbrojeń. Można wręcz uznać, że agresywna retoryka Putina w sprawie BMR-A jest dla Waszyngtonu wygodna – pozwala bowiem zbroić się szybciej, jednocześnie skupiając uwagę na faktycznym rywalu, jakim jest Pekin.

Zobacz też

Czas na otwartą rozmowę o broni jądrowej

Konkludując, BMR-A nie jest obrazowo garbem na naszym bezpieczeństwie, jak prezentowano w ramach dywidendy pokoju po zakończeniu zimnej wojny. Ze znudzeniem podkreślając, że jedynym możliwym kierunkiem, który powinno się rozważać w dyskusji strategicznej są redukcje, denuklearyzacja, a także odchodzenie od jakiegokolwiek znaczenia BMR-A. Choć rzeczywiście wysoce niebezpieczna, to jednak broń jądrowa daje nadal realną możliwość odstraszania i może dobrze sprawdzać się w okresie formowania się realiów świata wielobiegunowego. Co więcej, może być wysoce istotna przy powstrzymywaniu rozlewania się konfliktów konwencjonalnych. Albowiem już od kilku lat zauważyć można, że użycie siły militarnej stało się na nowo nie tylko de facto akceptowalne, ale wręcz poszukiwane. Dlatego jeśli rzeczywiście Donald Trump i kolejni prezydenci USA będą chcieli kończyć konflikty zbrojne i wojny, to za ich plecami muszą stać zasoby jądrowe (w niezbędnej ilości, a przede wszystkim jakościowo przygotowane do nowych wyzwań technologicznych). Przy czym widząc i dostrzegając zmiany w architekturze bezpieczeństwa światowego, Amerykanie, Francuzi i Brytyjczycy muszą współcześnie wyjść poza paradygmaty określone jeszcze w latach 90. XX w. Stąd nie będzie zaskakiwać, że te państwa nie tylko będą myślały o nowych systemach przenoszenia, ale również zmianach ilościowych — Amerykanie już wznowili produkcję po 32 latach przerwy. Trzeba także uznać, że najprawdopodobniej wróci zapewne debata o zapisach Traktatu o całkowitym zakazie prób jądrowych CTBT z 1996 r. A może zobaczymy coraz więcej testów subkrytycznych, a nawet jakiś klasyczny test(ów). Zważywszy na dyskusję, która miała miejsce w latach 2020-24, o chińskim poligonie Lop Nur i jego znaczącej rozbudowie, jak również zachowanie Rosji z 2023 r., gdy podpisano decyzję o cofnięciu ratyfikacji CTBT

Autor. Steve Jurvetson/flickr/CC BY 2.0

Zobacz też

Reklama

Na gruncie polskim debata o BMR-A powinna toczyć się przede wszystkim w kontekście dwóch kwestii – rozumienia rosyjskich metod działania za pomocą broni jądrowej, przede wszystkim w domenie informacyjnej oraz także zrozumienia niezbędności procesów modernizacyjnych zachodzących u naszych amerykańskich, brytyjskich i francuskich sojuszników. W tym ostatnim wątku zawiera się odpowiednie podejście polityczne i strategiczne również do NATO Nuclear Sharing. Jednocześnie, potencjalnie najbardziej problematyczne może być jej skierowanie na hipotezy o możliwościach stania się przez Polskę mocarstwem jądrowym, w dużym uproszczeniu (nie mając nawet jeszcze działającej energetyki jądrowej), i przy raczej mocno emocjonalnym prezentowaniu faktów. Takie działanie, chociaż generujące liczne emocje, to jednak może powodować problem z życzeniowym podejściem do spraw związanych z klasycznym odstraszaniem, ale również odstraszaniem jądrowym w ramach działania NATO i w potencjalnej kooperacji z Francją. Stając się miksem wizji przyszłości, gdzie „nie ma zaufania do NATO”; „sojusznicy są zawsze skłonni do opuszczenia nas”; a Polska „powinna budować wręcz idealną samodzielność strategiczną”. Wręcz odwrotnie, obecna debata o BMR-A powinna stać się idealną przestrzenią do rozumienia działania NATO, a także znaczenia utrzymywania sojuszy. Jednakże rozumiejąc przy tym, iż utrzymywanie sojuszy wymaga ciągłej aktywności dyplomatycznej, politycznej i wojskowej, a także w żadnym razie nie zaprzecza niezbędności budowania własnych, krajowych zdolności obronnych. BMR-A w żadnym wypadku, o czym przekonali się boleśnie Amerykanie w 1950 r. w Korei, nie przekreśla znaczenia sił konwencjonalnych i związanych z nimi konkretnych zdolności bojowych.

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama