Reklama
  • Wiadomości
  • Komentarz
  • Opinia

Bez wyrzutni nie będzie ukraińskich Tomahawków [KOMENTARZ]

Jeśli Ukraina otrzyma ze Stanów Zjednoczonych pociski manewrujące Tomahawk, to wraz z nimi będzie musiała pozyskać wyrzutnie bazowania lądowego. Tylko jakie? Istnieje kilka możliwości.

Należący do U.S. Army zestaw Typhon MRC (Mid-Range Capability) na amerykańsko-filipińskich ćwiczeniach wojskowych w 2024 roku.
Należący do U.S. Army zestaw Typhon MRC (Mid-Range Capability) na amerykańsko-filipińskich ćwiczeniach wojskowych w 2024 roku.
Autor. Capt. Ryan DeBooy / U.S. Army / dvidshub.net

Pierwszą pochodną Tomahawka przeniesioną na ląd był pocisk BGM-109G Gryphon, który wdrożono w Siłach Powietrznych USA. Zestaw obejmował przewożoną na naczepie wyrzutnię z czterema pociskami oraz ciągnik siodłowy MAN KAT1. Pociski BGM-109G były wyposażane wyłącznie w głowice termojądrowe. Zadaniem Gryphona było likwidowanie radzieckich wyrzutni pocisków balistycznych pośredniego oraz średniego zasięgu, które także przenosiły głowice atomowe. System Gryphon wycofano ze służby w U.S. Air Force w latach 1988-91 na mocy traktatu INF. Wówczas wyrzutnie pocięto na złom, a kadłuby kilku pocisków zachowano w kolekcjach muzealnych.

W ostatnich latach w reakcji na błyskawiczny wzrost potencjału Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej nastąpił powrót do pocisków Tomahawk bazowania lądowego w Siłach Zbrojnych USA. Do służby trafiły trzy nowe systemy uzbrojenia: Mk 70 Mod 1 Payload Delivery System (U.S. Navy), Typhon Mid-Range Capability (U.S. Army) oraz Long Range Fires Launcher (U.S. Marine Corps). Dwa pierwsze są ze sobą blisko spokrewnione. W kontekście dyskusji na szczeblu politycznym o potencjalnej dostawie pocisków Tomahawk na Ukrainę warto rozważyć, która z owych wyrzutni mogłaby stać się częścią pakietu uzbrojenia Waszyngtonu na rzecz Kijowa.

Reklama

Tomahawk wraca na ląd

Jeszcze kilka lat temu jedynym amerykańskim użytkownikiem pocisków manewrujących z rodziny Tomahawk była Marynarka Wojenna USA. Na okrętach nawodnych U.S. Navy (na przykład niszczycielach rakietowych typu Arleigh Burke) Tomahawki są wystrzeliwane z pionowych wyrzutni Mk 41 Vertical Launch System (VLS) w wariancie Strike, tj. o długości 7,7 m. Z kolei okręty podwodne mogą strzelać Tomahawkami z klasycznych aparatów torpedowych kalibru 533 mm oraz z pionowych wyrzutni takich jak Virginia Payload Tube (VPT), które są stosowane na jednostkach typu Virginia począwszy od 3. partii produkcyjnej (Block III).

W ostatnich latach w U.S. Navy wdrożono zestaw Mk 70 Mod 1 Payload Delivery System (PDS). W praktyce jest to wyrzutnia Mk 41 VLS z czterema komorami o długości 7,7 m, które umieszczono w 40-stopowym (12,2 m) kontenerze ISO. Ten ostatni można zamontować na okręcie nawodnym lub tradycyjnej naczepie. Mk 70 PDS ma rodzeństwo w Wojskach Lądowych. Jest nim zestaw Typhon Mid-Range Capability (MRC). Holownikiem wyrzutni Mk 70 PDS w U.S. Navy jest ciągnik siodłowy Oshkosh Mk 31 z rodziny MTVR. W systemie Typhon w U.S. Army stosowane są ciężarówki Oshkosh M983A4 z typoszeregu HEMTT. Poza tym zestawy te są praktycznie tożsame.

Wyrzutnia systemu BGM-109G Gryphon w służbie U.S. Air Force, 1983 rok. Zwraca uwagę ciągnik siodłowy MAN KAT1 z napędem 8x8 oraz charakterystyczny kamuflaż MERDC.
Wyrzutnia systemu BGM-109G Gryphon w służbie U.S. Air Force, 1983 rok. Zwraca uwagę ciągnik siodłowy MAN KAT1 z napędem 8x8 oraz charakterystyczny kamuflaż MERDC.
Autor. TSgt Rob Marshall / U.S. Air Force

W 2023 r. mediom zaprezentowano wyrzutnie Long Range Fires Launcher (LRF) przeznaczone dla Korpusu Piechoty Morskiej USA. W lipcu tego roku w bazie Camp Pendleton zorganizowano uroczystość na okoliczność sformowania Baterii A systemu Long Range Missile (LMSL) w 11. Pułku Piechoty Morskiej. Zamiast na naczepie holowanej przez ciągnik siodłowy wyrzutnie LRF osadzono na bezzałogowych pojazdach Oshkosh ROGUE-Fires bazujących na platformie Joint Light Tactical Vehicle (JLTV) z napędem 4x4. Każdy działon przewozi po jednym pocisku Tomahawk w kontenerze transportowo-startowym.

Ówcześnie dowództwo Korpusu Piechoty Morskiej wyrażało zamiar skompletowania batalionu z kilkoma bateriami systemu LMSL do 2030 r. (docelowej liczby działonów nie podano). Jednak w lipcu bieżącego roku wyszła na jaw informacja, że U.S. Marine Corps zrezygnował z dalszych zakupów wyrzutni LRF. W propozycji budżetu Marynarki Wojennej na rok fiskalny 2026 pojawiło się wyjaśnienie: „Korpus Piechoty Morskiej doszedł do wniosku, że system LRF nie może być wykorzystany w surowych, ekspedycyjnych warunkach przybrzeża, a także podjął decyzję o skasowaniu programu”.

Reklama

Z Pacyfiku na Ukrainę?

Na stanie U.S. Marine Corps znajdują się niemal fabrycznie nowe, lecz już niechciane wyrzutnie pocisków Tomahawk. W 2023 r. portal Defense News poinformował, że prototyp LRF… przewrócił się podczas badań na poligonie. Biorąc pod uwagę środowisko, w którym działa Korpus Piechoty Morskiej, ograniczona mobilność wynikająca z wysoko położonego środka ciężkości pojazdu może stanowić poważny problem. Nietrudno wyobrazić sobie, jaki efekt dla stateczności dość lekkiego wozu może mieć przewożony „na plecach” pocisk manewrujący, którego masa wraz z kontenerem wynosi około dwóch ton.

Jednocześnie USMC nie rezygnuje z innego systemu uzbrojenia bazującego na bezzałogowej platformie ROGUE-Fires. Navy Marine Expeditionary Ship Interdiction System (NMESIS) to samobieżna wyrzutnia przewożąca dobrze znane w Polsce pociski przeciwokrętowe Naval Strike Missile (NSM). W odróżnieniu od Jelczy z polskiej Morskiej Jednostki Rakietowej, które przenoszą po cztery kontenery transportowo-startowe NSM, na NMESIS można zamontować jedynie dwa pociski. Przyczyną są ograniczenia gabarytowo-masowe pojazdu, którego środowiskiem operacyjnym mają być wysepki na Oceanie Spokojnym, a nie wybrzeże Morza Bałtyckiego z rozbudowaną infrastrukturą drogową.

Prezentacja pierwszej baterii systemu Long Range Missile (LMSL) w bazie Korpusu Piechoty Morskiej Camp Pendleton w stanie Kalifornia. W tle dwie bezzałogowe wyrzutnie Long Range Fires Launcher (LRF).
Prezentacja pierwszej baterii systemu Long Range Missile (LMSL) w bazie Korpusu Piechoty Morskiej Camp Pendleton w stanie Kalifornia. W tle dwie bezzałogowe wyrzutnie Long Range Fires Launcher (LRF).
Autor. Lance Cpl. Migel Reynosa / U.S. Marine Corps / dvidshub.net

Czy to oznacza, że najbardziej prawdopodobną wyrzutnią dla pocisków Tomahawk, które mogą zostać przekazane Ukrainie, są dopiero co wycofane ze służby, niemal nowe wyrzutnie LRF? Z kilku względów wydaje się to mało prawdopodobne. Wdrożenie bezzałogowych, produkowanych w niewielkiej serii pojazdów byłoby istotnym czynnikiem ryzyka dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Atuty LRF w postaci niewielkich gabarytów oraz masy nie stanowią warunków sine qua non dla użytkownika, którego priorytetem jest obrona linii frontu o długości ponad 1000 km, a nie dokonywanie „żabich skoków” pomiędzy archipelagami na Pacyfiku.

Zdecydowanie rozsądniejszy wydaje się demontaż modułów wyrzutni z LRF, by przeszczepić je na pojazd załogowy, prostszy konstrukcyjnie i zwyczajnie większy, lepiej dostosowany do działania w ukraińskim interiorze. W tym wymiarze odpowiednim wyborem byłby dowolny terenowy samochód ciężarowy w służbie U.S. Armed Forces, choćby Oshkosh FMTV, który jest nośnikiem wieloprowadnicowej wyrzutni rakiet M142 HIMARS. Taki „improwizowany” system uzbrojenia nie byłby dla SZU niczym nadzwyczajnym, w szczególności jeśli korzystałby ze sprawdzonych, gruntownie przebadanych podzespołów.

Reklama

Zełenski w Waszyngtonie

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ma udać się z wizytą do Waszyngtonu. Biorąc pod uwagę nieprzewidywalność administracji Donalda Trumpa, nie sposób ocenić, na ile realne jest przekazanie Ukrainie Tomahawków. Jednak nie ulega wątpliwości, że możliwość otrzymania tej broni przez Kijów budzi co najmniej konsternację na Kremlu. Pohukiwania Moskwy o rzekomych „atomowych” Tomahawkach to – jak zwykle zresztą – rojenia byłego prezydenta Federacji Rosyjskiej i tradycyjne w tym kraju praktyki dezinformacyjne, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić. Z tej przyczyny jedyną racjonalną reakcją na tyradę Dmitrija Anatoljewicza wydaje się wymowne wzruszenie ramionami.

Sprzedaż Ukrainie dopiero co wprowadzonych do służby zestawów Typhon MRC oraz Mk 70 PDS wydaje się skrajnie mało prawdopodobna z racji na strategiczne znaczenie tych systemów uzbrojenia w potencjalnym konflikcie na Pacyfiku. Z tej przyczyny to wycofane zestawy LRF (lub ich wyrzutnie zaadaptowane do klasycznych, załogowych nośników) wydają się naturalnymi kandydatami do przekazania stronie ukraińskiej. Z drugiej strony, dopóki Tomahawki z trójzębem pozostają wyłącznie przedmiotem dyskusji na szczeblu politycznym, rozważania takie jak powyższe będą miały czysto akademicki charakter. Oby indiańskie siekierki nie skończyły podobnie jak niemieckie Taurusy.

Wystrzelenie pocisku manewrującego BGM-109G Gryphon (pochodnej słynnego Tomahawka, lecz z głowicą termojądrową typu W84) z lądowej wyrzutni w służbie U.S. Air Force.
Wystrzelenie pocisku manewrującego BGM-109G Gryphon (pochodnej słynnego Tomahawka, lecz z głowicą termojądrową typu W84) z lądowej wyrzutni w służbie U.S. Air Force.
Autor. San Diego Air and Space Museum / flickr
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama