- Analiza
Tomahawki - najlepszy środek zwalczania dronów
Odpowiednio wykorzystane przez Ukrainę rakiety manewrujące Tomahawk mogłyby rozwiązać problem Szahidów w jedną noc. Jednak nie poprzez strącanie nadlatujących od Rosji dronów kamikaze, ale niszcząc główną fabrykę w Rosji, gdzie są one produkowane.

Dla Rosjan szokiem było już samo to, że Amerykanie w ogóle rozpatrują przekazanie rakiet manewrujących Tomahawk na Ukrainę. Jest to bowiem uzbrojenie limitowane, które jak na razie poza Stanami Zjednoczonymi mają na swoim uzbrojeniu Wielka Brytania (na okrętach podwodnych), Niderlandy (na fregatach typu De Zeven Provincien) i Australia (na niszczycielach przeciwlotniczych typu Hobart). Tymczasem o Tomahawki zabiegało o wiele więcej państw, które są uznawane za zaufanych sojuszników USA. Część z nich już otrzymała zgodę, ale dostawa pocisków ma się zacząć dopiero od 2026 roku (tak będzie prawdopodobnie w przypadku Niemiec i Japonii).
Teraz poza kolejkę może wskoczyć teoretycznie Ukraina, korzystając prawdopodobnie z amerykańskich zapasów starszych wersji Tomahawków. Jest to zresztą zrozumiałe, bo nikt w Stanach Zjednoczonych nie chciałby na pewno, by w ręce Rosjan dostały się nawet szczątki ich najnowszych rakiet. Ale nawet te starsze pociski będą wystarczającym wsparciem, biorąc pod uwagę ich zasięg, przekraczający nawet 2500 km.
Zobacz też
Niestety, na przeszkodzie w tym transferze uzbrojenia stoi Rosja i sami Amerykanie. Rosja grozi bowiem eskalacją działań wojennych, cokolwiek by to miało oznaczać. Z kolei amerykańskie władze mają nadzieję, że sama groźba przekazania Tomahawków zmusi Rosjan do ustępstw. Już jednak wiadomo, że nie zmusi.
Zobacz też
Wbrew pozorom sprawa nie jest beznadziejna dla Ukraińców, ponieważ mogą oni poprosić o rakiety z zastrzeżeniem, że będą one wykorzystane tylko w odniesieniu do celów zaakceptowanych wcześniej przez Amerykanów, a nawet przez nich wskazanych. Tomahawki mogą np. zostać przedstawiane jako środek zabezpieczający cywilną ludność ukraińską przed atakami systemów bezzałogowych dalekiego zasięgu, takich jak Szahid, Gierań i Gerbera.
I wcale nie chodzi tu o atakowanie wyrzutni, ale o niszczenie zakładów produkujących te drony oraz magazynów, w których są one składowane przed rozesłaniem na stanowiska startowe. I tutaj Rosjanie sami sobie zaszkodzili, ponieważ ich propaganda zadbała o to, by cały świat zobaczył, jak szybko udało im się uruchomić masową produkcję Szahidów w Rosji i gdzie to zostało zrobione. Ta nieostrożność była zresztą zrozumiała, ponieważ zakłady te zbudowano w specjalnej strefie ekonomicznej Ałabuga w miejscowości Jełabuga (Republika Tatarstanu), oddalonej o 1300 km od linii frontu. Tymczasem wiedziano, że Ukraińcy nie mają uzbrojenia o takim zasięgu ani też nie posiadają go Europejczycy. Mają go za to Amerykanie.
Ukraińcy oczywiście próbowali dosięgnąć tej fabryki swoimi dronami, jednak wiadomo tylko o jednym przypadku uderzenia ich bezzałogowca w zakłady w Ałabudze 2 kwietnia 2024 roku. Przypuszcza się, że użyto drona E-300 Enterprise, który teoretycznie może przenosić do 300 kg ładunku bojowego (ten ładunek prawdopodobnie się zmniejsza przy zabraniu większej ilości paliwa). Nie wiadomo, jakie były skutki uderzenia tego drona, jednak trwające codziennie ataki setki Szahidów na Ukrainę świadczą o tym, że nie udało się przerwać produkcji.

Autor. (ESDIS) NASA/Wikipedia
Teraz jednak mogą to zrobić Tomahawki. Przede wszystkim drony takie jak E-300 Enterprise są wolne i poruszają się z prędkością około 150 km/h. Przy dobrym systemie ostrzegania Rosjanie są więc w stanie przygotować swój system obronny i zestrzelić ten bezzałogowiec, tym bardziej że na pewno zorganizowali w Ałabudze silny system obrony przeciwlotniczej. W przypadku rakiet Tomahawk sprawa jest już jednak o wiele trudniejsza. Atakują one bowiem na niskiej wysokości, korzystając z ukształtowania terenu i można tak zaprogramować atak, by nastąpił on jednocześnie z wielu kierunków. Co więcej, lecąc z prędkością ponad 700 km/h, dają Rosjanom nieco ponad godzinę na reakcję. W przypadku dronów E-300 Enterprise było to aż ponad 9 godzin.
Zobacz też
Ale Ałabuga to nie wszystko. W zasięgu Tomahawków znajduje się bowiem również „Specjalne Centrum Technologiczne” w Sankt Petersburgu, które jest również znanym producentem dronów – w tym powszechnie wykorzystanych na froncie Orłanów (w tym najnowszego Orłan-30). A to centrum jest oddalone zaledwie o 900 km od Ukrainy. Amerykanie na pewno doskonale wiedzą, w którym miejscu w tej fabryce jest ich linia produkcyjna i nawet jeden pocisk może wystarczyć do jej zniszczenia. Przy okazji można by dosięgnąć również zakłady OA Kronsztad, które w Sankt Petersburgu (prawdopodobnie) produkują drony dalekiego zasięgu Orion, będącego według Rosjan odpowiednikiem amerykańskiego MQ-9 Reaper.
Dla rakiet Tomahawk nie ma też problemu, by z Ukrainy dosięgnąć zakłady Zala Aero Group (należące do grupy Kałasznikow) zlokalizowane w Iżewsku, oddalone od linii frontu o około 1400 km. Są one odpowiedzialne za produkcję powszechnie wykorzystywanych na Ukrainie niewielkich dronów rozpoznawczych rodziny Zala-421 (wersja 04, 08, 16), jak również amunicji krążącej Zala Lancet-3 i Zala Kub-BLA.
Kolejnym, dronowym celem dla Tomahawków mógłby być Zakład Instrumentów w Arzamas, produkujący komponenty do systemów sterowania i systemów komputerowych dla broni rakietowej i dronów, który znajduje się w odległości 800 km od Ukrainy. Z kolei do zaatakowania firmy „Transport Przyszłości” w Togliatti, w obwodzie samarskim, Tomahawki musiałby przelecieć około 1000 km. A tam pracuje się nad produkcją części do dronów i uruchomiono pierwszy w Rosji zakład produkcyjny akumulatorów litowo-jonowych do dronów.
Zobacz też
Trzeba przy tym pamiętać, że istnieje o wiele więcej zakładów mających wpływ na potencjał wojskowy i gospodarczy Rosji. Jednak uderzenie na rafinerie Tomahawkami będzie już miało o wiele większy wydźwięk polityczny niż zniszczenie zakładów produkujących wojskowe drony, terroryzujące cywilną ludność na Ukrainie. I to może mieć wpływ na ostateczną decyzję Amerykanów.
W tym przypadku dyplomacja Tomahawków może rzeczywiście przynieść wymierny efekt.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu