Przemysł Zbrojeniowy
Globalny zbrojeniowy "efekt Trumpa"

Autor. NATO, nato.int
Sojusznicy USA są pod presją nowej administracji w Waszyngtonie, aby zwiększyć wydatki na zbrojenia. Jednak czy przeznaczenie dodatkowych środków finansowych rozwiąże wszystkie problemy, czy też prawdziwe wyzwania pojawią się dopiero po przyznaniu tych funduszy na obronność?
Wstrząs dla całego globalnego systemu
Czy tego państwa chcą, czy też wzbraniały się przed tym przez lata, to i tak czeka nas okres dynamicznych zbrojeń. Najprostszą odpowiedzią byłoby stwierdzenie, że mamy do czynienia z czymś w rodzaju efektu Donalda Trumpa. Albowiem, to właśnie amerykański prezydent wywiera od początku swojego urzędowania (w trakcie drugiej kadencji) wielką presję na sojuszników USA na całym świecie, aby ci wydatkowali więcej na obronność. Administracja Trumpa wspomina już w przypadku NATO o 5 proc. PKB. Przede wszystkim przekładamy to na warunki europejskie, gdzie rzeczywiście Amerykanie piętnują słabą dynamikę zbrojeń ich natowskich sojuszników. Jednocześnie ukazując im jako przykład Polskę, która nie tylko zrealizowała zakładany w ramach NATO umowny cel 2 proc. PKB, ale i znacząco zwiększyła ten pułap inwestycji na obronność. Co więcej, amerykańska administracja poprzez swoje ruchy względem pomocy wojskowej dla Ukrainy jeszcze bardziej stymuluje wspomniany kierunek, bowiem wykazuje, iż bogaty europejski kontynent na razie nie jest w stanie przejąć od niej odpowiedzialności za wsparcie ukraińskich sił zbrojnych. Stąd rodzące się w ramach formatów unijnych nowe plany wpompowania w zbrojeniówki w państwach UE dodatkowych środków finansowych. Można się w tym miejscu spierać i mieć wątpliwości względem końcowego wyglądu projektów w stylu tego przedstawionego przez szefową Komisji Europejskiej, Ursulę von der Leyen, ale kierunek strategiczny najprawdopodobniej zostanie utrzymany.
Skończyły się bowiem czasy taniego pokoju i bezpieczeństwa, a tym bardziej dywidendy pokoju, znanej dobrze z okresu tuż po zakończeniu zimnej wojny. Lecz Europa nie jest jedyna w u procesie reagowania kryzysowego na roboczo nazwany efekt Trumpa. Zauważmy, że strona amerykańska nie ukrywa swojego zaniepokojenia potencjalnym poziomem wydatków na obronność w ramach budżetu Republiki Chińskiej na Tajwanie. Wprost stwierdza, że nie jest to dobry kierunek, gdy liczy się na pomoc USA w przypadku zachowania istniejącego status quo względem Chińskiej Republiki Ludowej. Oprócz tego, niemalże na całym Indopacyfiku, po umownej zachodniej stronie (nie mówimy o wymiarze geograficznym, ale ideologicznym) dostrzegalna jest obawa, że w przypadku niskich inwestycji w obronność Donald Trump może wywrzeć większą lub mniejszą presję na państwach sojusznikach USA.

Autor. CPL Dustin Anderson / Ministerstwo Obrony Australii
Zbliżenie militarne to również kooperacja przemysłowa
Stąd też, coraz częściej słyszymy o próbach zbliżeń bilateralnych lub multilateralnych w regionie, które obejmować mają kwestie wojskowe. Przy czym, w większości z nich dostrzegalna jest formuła o zbliżeniu przemysłów obronnych, ale też prowadzeniu współpracy w toku badań, rozwoju i implementacji najnowszych technologii. Mówimy więc o sygnalizowaniu, że potencjalne zbrojenia będą miały trzy wymiary:
- zasypywanie dotychczasowych luk, a więc reagowanie na obecny poziom napięcia międzynarodowego;
- próbę współpracy przy najtrudniejszych, najbardziej kosztochłonnych projektach zbrojeniowych, osadzonych do wymiaru średniookresowego;
- prób wyprzedzenia gwałtownej rewolucji w sprawach wojskowych (RMA) lub raczej wielu rewolucji, oddziałujących na siebie.
Nie da się pominąć, że w tym ujęciu systemowym, zbrojenia na Zachodzie implikowane są i jednocześnie implikują zbrojenia w innych państwach. Oczywistością jest dziś z perspektywy wschodniej flanki NATO stwierdzenie, że Rosja w przeciągu kilku kolejnych lat nie zatrzyma swojej gospodarki wojennej. I niezależnie od oceny jej poszczególnych sektorów oraz rozwiązań technicznych, będziemy widzieli wyzwanie przede wszystkim ilościowe rzucane każdemu sąsiadowi tego państwa. Analogicznie, w przypadku Indopacyfiku wszyscy tamtejsi sojusznicy USA nie mogą pominąć faktu zwiększających się zbrojeń po stronie ChRL. Szczególnie, że strona chińska zapowiedziała już zwiększenie wydatków na obronę o 7,2 proc. w 2025 r. A co jeszcze ważniejsze, już dawno władze w Pekinie skończyły z kamuflażem łagodnego mocarstwa.
Świadczyć o tym mogą działania na styku z Tajwanem, Filipinami, nie mówiąc o niedawnych manewrach w pobliży Australii. Przy czym, w tym regionie mamy niejako triadę wyzwań wojskowych, gdyż dochodzą do tego pomniejsze oddziaływania w postaci Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej oraz również Rosji. Nie zapominajmy, że cały czas każde państwo świata z niepokojem spogląda na (nie)stabilność Bliskiego Wschodu. Popyt na broń oraz inne wyposażenie wojskowe nie dotyka tylko tych wielkich i bogatych, gdyż im większa niestabilność systemów globalnego i regionalnych, tym więcej państw będzie musiało sięgnąć po pieniądze na obronność. Widać to znakomicie na kontynencie afrykańskim, gdzie hamulce działań międzynarodowych już dawno się poluzowały lub wręcz zanikły.

Autor. Armed Forces of the Philippines/Facebook
Świat będzie się zbroił
mówiąc krótko- świat będzie się zbroił i nie można tego sprowadzać tylko do presji administracji D. Trumpa na swoich sojuszników i partnerów. Amerykański prezydent, z charakterystyczną dla siebie narracją, uchwycił bowiem szerszy trend. I czy nam się to ideologicznie podoba, czy też nie władze państw muszą zareagować. Dziś, już zupełnie inaczej powinno traktować się celne słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona o potrzebie przejścia do gospodarki wojennej (2022 r.).Przy ważnym zastrzeżeniu, że mówimy o działaniach mających na celu uzyskanie zdolności do odstraszania i obrony, gdy widzimy, że łamane są standardy dotyczące takich dogmatów jak zakaz użycia siły w relacjach międzynarodowych, naruszenie granic i suwerenności itp. Zbrojenia stanowią zapewnienie sobie niezbędnej polisy ubezpieczeniowej oraz możliwości reagowania na różnorodne kryzysy w przyszłości. Choć w tym przypadku, szczególnie w Europie Zachodniej, można odwołać się do doświadczeń z okresu zimnej wojny. To właśnie wtedy, oprócz obecności amerykańskiej na kontynencie, fundamentem zapewnienia sobie parasola ochronnego dla rozwoju społeczeństw były zdolności przemysłów obronnych.
Można uznać, że jest to pozytywny sygnał dla Polski, czyli państwa, które przez lata podchodziło do kwestii swojego bezpieczeństwa i obronności w sposób wyjątkowy. Podkreślano znaczenie wydatków na zbrojenia, jak i współpracy z Amerykanami w tym zakresie. Jednak pojawiają się także wyzwania, które z naszej perspektywy mogą okazać się bardzo problematyczne. Pierwszym z nich jest kwestia przeformatowania krajowego przemysłu obronnego na nowe realia, które charakteryzują się coraz większymi nakładami finansowymi oraz rosnącymi wymaganiami ze strony sił zbrojnych, a także rosnącą konkurencją międzynarodową. Warto zauważyć, że wiele państw, które wcześniej głównie chłonęły technologie wojskowe, dziś stara się agresywnie wejść na rynek. W wielu przypadkach towarzyszy temu ochrona własnych firm i koncernów. Zauważmy, jak postępują w tym zakresie Indie, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Królestwo Arabii Saudyjskiej, Republika Korei, czy też najbliższa nam Turcja.Również na rynku europejskim czeka nas nowe rozdanie, szczególnie jeśli pojawią się dodatkowe środki finansowe (w tym te umownie unijne). Rywalizacja zaostrzy się, mimo gładkich słów płynących ze strony polityków w ramach dyplomatycznych wypowiedzi dla mediów.

Autor. mł. chor. Daniel Wójcik / 16 Dywizja Zmechanizowana
Nowe środki finansowe to możliwości i zagrożenia
Mamy zatem z jednej strony ogromną możliwość działania, ale także ryzyko wypchnięcia z absorpcji nowych środków finansowych. Kluczowe może okazać się osiągnięcie balansu transatlantyckiego, czyli wyważenia kooperacji z Amerykanami oraz partnerami europejskimi. Szczególnie że w tym przypadku będziemy musieli uwzględnić warunki ekonomiczne, potrzeby wojskowe, jak i sferę polityczną w kontekście dynamiki współczesnego świata. Nie ma więc jednoznacznego, sprawdzonego rozwiązania, które dziś moglibyśmy zastosować i uznać za idealne. Co więcej, drugim wyzwaniem jest wejście na rynek, który charakteryzuje się ogromnym popytem, ale niewystarczającą podażą. Zauważmy, że wojna na Ukrainie obnażyła dotychczasowe podejście do korelacji między ilością a jakością. I zaburzyła to nie tylko w przypadku bogatych państw europejskich, ale ma to implikacje w szerszym, globalnym kontekście. Wyścig o najbardziej zaawansowane, precyzyjne i skomplikowane (czyli kosztowne) technologie wojskowe będzie oczywiście kontynuowany. Nikt nie może dziś planować swoich procesów dowodzenia, kontroli, komunikacji czy zarządzania zasobami komputerowymi bez nowych, przełomowych technologii, takich jak rozwiązania z zakresu sztucznej inteligencji czy technologii kwantowych.
Jednakże, trochę popadająca po zimnej wojnie w niełaskę umowna ilość wróciła do łask od amunicji artyleryjskiej po systemy bezzałogowe. Idziemy więc dwutorowo, od inwestycji w krytyczne sektory, po przywracanie niezbędnego waloru masy. W tym ostatnim przypadku, zauważmy, że jest to naturalnie związane także z odtwarzaniem rezerw ludzkich i materiałowych. Przekłada się to na nowe wyzwania dla przemysłu obronnego, sektora BRI oraz państwowych i wojskowych planistów. A jest ich nad wyraz duża liczba, która dotyka również USA. Począwszy od zmian w systemie wdrażania nowych rozwiązań wojskowych, poprzez systemowe narzędzia budowy kooperacji z sektorem technologii dual-use, aż po szybkie wdrażanie umownych zasad działania przemysłu 4.0 w zbrojeniówce. Żeby to jeszcze bardziej skomplikować, zauważmy, że wchodzimy na grząski grunt edukacji i szkolnictwa technicznego, przygotowania nowego mindsetu, jeśli chodzi o kształcenie ekspertów dla przemysłu zbrojeniowego na trudnym rynku pracy. A przecież więcej pieniędzy na rynku globalnym nie będzie ułatwiać tego zadania.

Autor. Brygada „Czerwona Kalina”
Czas reindustrializacji
Okazać się może, że stawianie fabryk to jedno, z ich wyposażeniem oraz pracownikami, ale drugie to pozyskanie niezbędnych surowców i podzespołów. W tym przypadku wracamy niejako do roboczego pojęcia, czyli efektu Trumpa. To właśnie amerykański prezydent bez ogródek mówiąc o reindustrializacji swojego państwa po latach globalistycznego myślenia i wyprowadzania fabryk poza USA, podkreśla znaczenie zabezpieczenia łańcuchów dostaw. Zauważmy, że Amerykanie od dłuższego czasu z niepokojem patrzyli na swoje wielowarstwowe uzależnienie w przestrzeni zbrojeniowej od państw konkurencyjnych na czele z ChRL oraz państwami z rejonów niestabilnych. Tyle, że dopiero Donald Trump mówi o próbach zaradzenia temu w sposób pozbawiony dyplomatycznej otoczki. Jednak jeśli USA i ich olbrzymi sektor zbrojeniowy znajdują się w takiej sytuacji, to podobna refleksja lub coś w rodzaju strategicznego audytu powinna pojawić się także u innych.
Dziś, myśląc o skoku jakościowo-ilościowym europejskich zbrojeniówek, już teraz trzeba się zastanowić nad pozyskiwaniem surowców i podzespołów lub tworzeniem dla nich alternatyw. Spójrzmy na oś amerykańskich działań wobec Ukrainy, ale i Grenlandii, gdzie słyszymy o metalach ziem rzadkich. Niezbędnych zasobów, jeśli ktokolwiek chciałby myśleć o nowoczesnych technologiach wojskowych. Zaś w przypadku podzespołów, idealnym kazusem staje się produkcja półprzewodników, układów scalonych, itp elementów krytycznie niezbędnych dla współczesnej produkcji zbrojeniowej. Nie zaskakuje, że nowa amerykańska administracja, tak mocno naciska na Tajwańczyków w sprawie inwestycji półprzewodnikowych na terytorium USA. A jednocześnie sami Tajwańczycy są mocno sceptyczni, widząc w tym chociażby zagrożenie dla własnych zdolności negocjacyjnych w przypadku wszelkich działań na rzecz bezpieczeństwa. I rozumieć można obie strony, bowiem dla USA posiadanie rezerwy strategicznej w zakresie technologii np. koncernu TSMC na swoim terytorium to przygotowanie na wszelką presję chińską.Lecz Tajwańczycy wiedzą, że pełna utrata swojego „surowca technicznego” może rozluźnić wolę USA do wspierania ich na wypadek kryzysu lub wojny.
Jednocześnie musimy zdawać sobie sprawę, że duża konkurencja globalna nie będzie pozycjonowała umownej strony europejskiej na preferencyjnej pozycji. Co więcej, należy również myśleć o czynnikach mniej lub bardziej przewidywalnych, np. blokadach morskich lub konfliktach w stylu działań jemeńskich Huti względem statków. Tak jak zostało wskazane we wstępie, wygospodarowanie pieniędzy to początek drogi. Oczywiście skomplikowany, szczególnie względem społeczeństw przyzwyczajonych do cięcia wydatków na obronność, ale być może najłatwiejszy. Pozostanie bowiem ustalenie celów dla własnych zbrojeniówek, ich odpowiednie zaplanowanie we współpracy z rozwojem innych polityk szczegółowych państw (edukacja, nauka, resort finansów, rozwój itd.) i dostosowanie ich do potrzeb wojskowych. Naturalnie pojawią się przy tym rozbieżne interesy, a także być może niechęć do pewnych mankamentów, które pojawiały się w projektach międzynarodowych. Lecz i alternatywa w postaci gospodarek narodowych nie musi być tak oczywista.

Poznać swoje limity i je przesunąć
Zauważmy, że nawet Amerykanie ze swoimi gigantycznymi koncernami zbrojeniowymi poznali po 2022 r. swoje limity. Można je przesunąć, ale znów pojawia się czynnik czasu i dynamiki wydarzeń w środowisku bezpieczeństwa. Zaś potencjalny wybuch jakiegoś kolejnego konfliktu i jeszcze bardziej zwiększony popyt mogą tylko podnieść ryzyko opóźnień. Nie bez przyczyny strona amerykańska apelowała do swoich europejskich sojuszników o triadę działań – zwiększenie swoich sił zbrojnych, większe wydatki na obronność i właśnie powrót do rozbudowanego przemysłu obronnego. Przy nowej rzeczywistości międzynarodowej nie zabraknie kontraktów, ale może zabraknąć zdolności produkcyjnych, by je realizować w czasie niezbędnym do przełożenia tych zakupów na zdolności odstraszania i obrony. W dodatku, w sytuacji, gdy sprzęt i uzbrojenie będzie trzeba poprawiać, modernizować i podnosić na wyższy poziom (upgrade) o wiele częściej, wręcz w tempie wojennym.
Podsumowując, stajemy przed nową rzeczywistością i nie mamy sprawdzonych rozwiązań, a jedynie mniej lub bardziej zdiagnozowane wyzwania. Co więcej, wchodzimy w czas znany dobrze z okresu pandemicznego, ale tym razem na rynku może nie brakować maseczek, ale pocisków, rakiet czy systemów bezzałogowych. Dlatego, tak ważne z naszej polskiej perspektywy jest poszukiwanie jak najbardziej efektywnych rozwiązań na rzecz przemysłu obronnego. Dotyczy to ilości i jakości, ale też relacji między sektorami kontrolowanymi przez państwo, sektorem prywatnym, podejściem do technologii dual-use i innowacyjności. Jednocześnie, stajemy przed ważnym dylematem, jak zbudować odpowiednio wyważoną politykę importową w sektorze obronnym. Widząc strategiczne inwestycje i możliwości jakie nam daje kooperacji z USA, ale niezbędność zredefiniowania podejścia do działań europejskich, chociażby we współpracy z takimi podmiotami jak te francuskie.Zbrojenia staną się bowiem coraz bardziej agresywne i trudniejsze w dobie, gdy USA wprost artykułują swoim sojusznikom, że należy narzucić inne tempo. Tym bardziej, że nowe podmioty państwowe będą chciały szybko odzyskać lub uzyskać nowe możliwości dla swoich sił zbrojnych i, co więcej, skorzystać z tego, jeśli mówimy o uzyskaniu nowych kompetencji technologicznych oraz w zakresie swoich gospodarek krajowych.
Wania
Rosja zapoczątkowała proces, który teraz wzmacnia Trump. Rosja nie wygra wyścigu zbrojeń, chyba, że znowu Niemcy biznes i zyski postawią wyżej od bezpieczeństwa. Polska powinna z Ukrainą rozpocząć program budowy zabezpieczenia, które Ukraina oddała w zamian za memorandum. Konkluzja jest taka, że jeśli chcesz się obronić to licz na siebie i swoją siłę odstraszania.
Buczacza
W każdym bądź razie. Efekty to szorujące po dnie cena węglowodorów. Tylko się cieszyć... Wydatki na obronę do góry. Tylko się cieszyć... A prośba wasala do pana o zwiększenie zakupów węglowodór. I budowę siły Syberii 2. Odrzucona... Tylko się cieszyć... My też nie chcemy. To już se newróti. Tylko się cieszyć..
Zam Bruder
Europejski zachód rozbroił się niemal na pstryknięcie palca, ale to samo w drugą stronę już niestety nie działa bo od czasu zainicjowania wielomiesięcznych tyleż "owocnych", co przegadanych konferencji i sympozjów - do momentu na ten przykład uruchomienia produkcji amunicji z deklarowanych tam środków musi upłynąć przysłowiowy "ruski rok". Po prostu i już europejscy czarusie.
DanielZakupowy
Do tego proces inwestycyjny w UE to koszmar. Niemcy są dosłownie sparaliżowane biurokracją i sami to przyznają. Sama fizyczna budowa drogi to tylko nieznaczny procent czasu jaki jest potrzebny do wykonania takiej inwestycji - większość to biurokracja.
Suchar
Europa to już dawno nie jest na pozycji "preferencyjnej" tylko peryferyjnej. W tym PGR- to już nawet technologi "Bizonów" nie ma.