Reklama

Geopolityka

Afryka i Bliski Wschód - podsumowanie 2024

Autor. Defence24

W ciągu ostatnich 12 miesięcy wielokrotnie zapominano o wojnie na Ukrainie, gdy dochodziło do ataków, zamachów stanu i wojen w Afryce oraz na Bliskim Wschodzie. Wciąż kluczowa była kontynuacja wojny Izraela z Hamasem, która angażowała też innych aktorów, w tym choćby Hezbollah, Liban czy jemeńskich Huti. Rywalizacja bliskowschodnia to również upadek Baszszara Al-Assada i niepewność władzy HTS. Z kolei Afryka borykała się z upadkiem kontroli nad Sahelem, wycofaniem wojskowym Francji, ale za to wejściem Turcji, oraz walką o wpływy w Rogu Afryki.

Na koniec 2024 roku portal Defence24.pl tradycyjnie podsumowuje najważniejsze wydarzenia w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Te napięte regiony ponownie znalazły się w centrum globalnej uwagi. Choć nie był to rok spokojny, udało się uniknąć pełnowymiarowego konfliktu, który mógłby zaangażować państwa NATO. Poniżej przedstawiamy 10 najważniejszych wydarzeń minionych 12 miesięcy.

Reklama

Kolejna odsłona wojny libańskiej i zawieszenie broni z Hezbollahem

Wojna między Izraelem a Hezbollahem, która trwa od 8 października 2023 stanowi jedną z najpoważniejszych eskalacji konfliktów w regionie od ponad dekady. Hezbollah, szyicka bojówka operująca na terenie Libanu, wspierana przez Iran, zintensyfikowała ataki na północny Izrael w reakcji na działania izraelskie w Strefie Gazy po atakach Hamasu z 7 października 2023. Izrael odpowiedział serią nalotów, które objęły pozycje Hezbollahu w Libanie oraz w Syrii. Konflikt szybko przekształcił się w regularne starcia, które doprowadziły do zniszczeń na szeroką skalę i przesiedleń ludności cywilnej po obu stronach granicy.

Początkowo działania miały charakter lokalnych starć granicznych, jednak szybko przerodziły się w pełnoskalowy konflikt, obejmujący naloty lotnicze, ostrzał artyleryjski oraz użycie zaawansowanej technologii, takiej jak drony i wojnę w cyberprzestrzeni. Szacuje się, że Siły Obronne Izraela (Cahal) przeprowadziły kilkanaście tysięcy ataków rakietowych (~14 tys.) przez cały okres trwania konfliktu. Ważnym wydarzeniem, w kontekście prowadzenia działań zbrojnych, są wydarzenia z 17 września, gdy doszło do masowych eksplozji pagerów, którymi posługiwali się bojownicy Hezbollahu. Operacja miała być efektem współpracy między Cahalem i Mosadem. W wyniku ataku zginęło kilkudziesięciu ludzi, a tysiące zostało rannych. We wrześniu 2024 roku Izrael przeprowadził atak na siedzibę Hezbollahu w Bejrucie, w wyniku którego zginął sekretarz generalny organizacji, Hasan Nasrallah.

Czytaj też

1 października 2024 roku rozpoczęła się izraelska ofensywa lądowa, mająca na celu zniszczenie infrastruktury militarnej Hezbollahu. Izraelskie wojsko zadeklarowało, że zlikwidowało 70% arsenału rakietowego Hezbollahu oraz znaczną część jego zdolności bojowych, co miało znacząco osłabić pozycję organizacji jako członka „osi oporu”.

Skutki humanitarne i polityczne konfliktu są znaczące. W Libanie przesiedlono ponad 1,4 miliona ludzi, a duża część infrastruktury cywilnej została zniszczona, co pogłębiło kryzys gospodarczy. W Izraelu ewakuowano około 96 tysięcy mieszkańców z rejonów przygranicznych, a w wyniku ataków rakietowych zginęło 45 cywilów i 75 żołnierzy Sił Obronnych Izraela.

27 listopada 2024 roku w życie weszło porozumienie o zawieszeniu broni. Głównymi stronami zaangażowanymi w ustanowienie pokoju były USA i Francja. Wedle ustaleń: Izrael miał wycofać wojska z południowego Libanu w ciągu 60 dni, rozmieszczone zostaną z powrotem libańskie siły zbrojne oraz żołnierze misji ONZ w Libanie (UNIFIL), wstrzymane zostaną działania ofensywne ze Strony Tel-Awiwu i Hezbollahu. Porozumienie zostało nazwane „trwałym zawieszeniem broni” przez prezydenta Joe Bidena, chociaż wciąż pozostawia wiele pytań dotyczących trwałości pokoju w regionie.

Czytaj też

Zarówno Izrael, jak i Hezbollah deklaratywnie podkreślają swoje prawo do obrony, co zwiększa ryzyko kolejnych eskalacji. Niepewność podsyca także nierozwiązany spór o Farmy Szeba (pas lądu między Wzgórzami Golan a granicą libańsko-syryjską) oraz napięcia związane z rolą Iranu jako sponsora Hezbollahu. Choć Izrael odniósł militarne zwycięstwo, musi zmierzyć się z kosztami humanitarnymi i politycznymi prowadzenia wojny na wielu frontach. Społeczność międzynarodowa, w tym USA i Francja, będzie musiała monitorować realizację zawieszenia broni i wspierać odbudowę Libanu, co pozostaje wyzwaniem w kontekście regionalnych napięć politycznych.

Opisu sytuacji w Libanie podjął się ekspert ds. Bliskiego Wschodu Paweł Rakowski, który stwierdził, że Rok 2024 w Libanie upłynął pod znakiem wojny Izraela z Hezbollahem. Państwo, a także większość z nieszyickich obszarów kraju pozostawało bierne wobec kryzysu, który z terenów przygranicznych w szczytowym momencie przeniósł się też na Dolinę Beka oraz szyicką dzielnicę w Bejrucie. Państwo i sami Libańczycy pozostawali bierni, aby nie ryzykować wewnętrznej erozji. Sam wynik tej wojny nie był wystarczający do tego aby doszło do oddolnej próby wypchnięcia Hezbollahu z naczelnej roli w Libanie. Śmierć lidera Hezbollahu Hassana Nasrallaha przemodeluje w dalszej perspektywie libańską politykę. Jednak zmiany w Syrii mogą doprowadzić do wzrostu napięć konfesyjnych w środowisku radykalnego islamu, co może być korzyścią dla Hezbollahu, który będzie chciał odzyskać utracony na wojnie z Izraelem, mandat obrońcy libańskiej suwerenności przed zewnętrznym zagrożeniem”.

Reklama

Afrykańska polityka Erdogana AD 2024

Bieżący rok stał także pod znakiem ożywionej polityki zagranicznej Republiki Turcji pod rządami Recepa Tayyipa Erdoğana. Bardzo ważnym kierunkiem działań Ankary stała się Afryka, z którą stosunki rozwijane są od wielu lat. W 2024 roku polityka Ankary na tym kontynencie zyskała na intensywności, ukierunkowana była na zacieśnianie relacji gospodarczych, politycznych i kulturalnych z państwami afrykańskimi. Na wzrost zainteresowania czarnym kontynentem przez Turcję wskazuje liczba ambasad, która od 2002 roku wzrosła z 12 do aż 44. Działania te są elementem szerzej zakrojonej strategii, która ma na celu wzmocnienie globalnej pozycji Turcji jako potęgi w Afryce. Już teraz można stwierdzić, iż taką rolę rzeczywiście pełni.

Tureckie firmy, w szczególności te zajmujące się budownictwem, były aktywne w projektach realizowanych w krajach takich jak Senegal, Etiopia, Nigeria czy Somalia. Przykładowo, w Somalii turecka firma Albayrak Group zarządza portem w Mogadiszu, znacząco poprawiając jego efektywność. Ankara inwestuje także w budowę sieci dróg i mostów w Etiopii, co wspiera rozwój infrastruktury transportowej.

Dodatkowo, Turcja rozwija współpracę handlową, starając się zwiększyć wartość wymiany handlowej z kontynentem, która w ostatnich latach rosła dynamicznie. W ciągu ostatnich dwóch dekad handel między Turcją a Afryką wzrósł z 5,4 miliarda dolarów do ponad 40 miliardów dolarów, z celem 45 mld na 2025/2026 rok.

Efektem zacieśniania stosunków ekonomicznych z państwami afrykańskimi były w 2024 roku liczne fora gospodarcze i misje handlowe organizowane przez Turcję, takie jak Turecko-Afrykańskie Forum Gospodarcze w Stambule. Platforma ta daje możliwość zacieśniania relacji z regionalnymi organizacjami, takimi jak Unia Afrykańska czy Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS).

Czytaj też

Soft power stanowi jeden z kluczowych elementów afrykańskiej polityki Erdoğana. W 2024 roku Turcja kontynuowała działalność edukacyjną i kulturalną na kontynencie. Instytucje takie jak Türkiye Maarif Vakfi (Turecka Fundacja Edukacyjna) oraz TÜRKIYE Diyanet Vakfı (Turecka Fundacja Religijna) odgrywały ważną rolę w promowaniu tureckiego systemu edukacji oraz religijno-kulturalnej wspólnoty islamskiej. W Senegalu i Sudanie działają liczne tureckie szkoły, które przyciągają tysiące studentów, oferując stypendia i możliwość studiowania w Turcji. Na tym tle warto wspomnieć o aktywności Tureckiej Agencji Współpracy i Koordynacji (TİKA), która tworzy projekty pomocowe w wielu afrykańskich krajach. W 2024 roku inicjatywy te realizowane były w Nigerii, Gambii czy Gwinei.

W kontekście rosnących napięć globalnych, Turcja dąży również do wzmocnienia współpracy wojskowej z afrykańskimi państwami. W 2024 roku Ankara zintensyfikowała eksport nowoczesnego uzbrojenia, w tym dronów bojowych Bayraktar TB2, do krajów takich jak Niger, Czad czy Somalia. Przykładowo, Niamey zakupiło od Turcji ten rodzaj uzbrojenia, który wykorzystywany jest w walce z fundamentalistami muzułmańskimi działającymi w Sahelu. Kupcami są w zasadzie wszyscy z sojuszu AES (Mali, Burkina Faso i Niger).

Ankara wspiera także szkolenie afrykańskich sił zbrojnych poprzez programy współpracy militarnej. W Somalii turecka baza wojskowa w Mogadiszu stanowi główne centrum szkoleniowe dla somalijskiej armii, odgrywając kluczową rolę w stabilizacji regionu. W Libii Turcja wspiera rząd jedności narodowej, dostarczając broń i szkolenia dla sił wiernych rządowi w Trypolisie, co pozwala Ankarze umocnić swoje strategiczne interesy w regionie Morza Śródziemnego.

Czytaj też

Istotę holistycznego spojrzenia Turcji na kontynent afrykański zauważa analityczka ds. Turcji Aleksandra Maria Spancerska (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych), która zauważa, że Turcja ze względu na powiązania gospodarcze z Etiopią i umowy dotyczące bezpieczeństwa z Somalią, w ostatnich latach staje się coraz ważniejszym graczem w Rogu Afryki. W mijającym roku tureccy decydenci dzięki swoim wysiłkom mediacyjnym przyczynili się do zażegnania kryzysu w relacjach somalijsko-etiopskich związanego ze sporem o dostęp do morza. Turcja w tej sprawie zainicjowała proces ankarski, efektem którego było osiągnięcie porozumienia pod patronatem Recepa Tayyipa Erdoğana. Mijający rok w wymiarze symbolicznym był przełomowy także dla relacji turecko-egipskich, ponieważ z wizytą do Ankary wybrał się po raz pierwszy od roku 2013 prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi. Strony zawarły 17 porozumień o współpracy, jednak nie osiągnęły porozumienia w sprawie konfliktu w Libii czy percepcji Bractwa Muzułmańskiego. Wpływy Turcji nie ograniczają się do Afryki Północnej i Rogu Afryki. Państwo to stara się wzmacniać swoją obecność na regionie Sahelu. Na tym obszarze Turcja zyskuje coraz większą popularność względem dawnych potęg kolonialnych”.

Afryka stanowi pole rywalizacji między wieloma globalnymi graczami, w tym Chinami, Rosją, Stanami Zjednoczonymi i Francją. Polityka Erdoğana w 2024 roku wpisuje się w szerszy kontekst dążeń Turcji do ograniczenia zależności od Zachodu i umocnienia niezależnej pozycji na arenie międzynarodowej. Współpraca z Afryką pozwala Ankarze na budowanie sojuszy w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz wzmacnianie pozycji w relacjach z globalnymi potęgami. Turcja przedstawia się jako alternatywny partner dla Afryki, oferujący współpracę opartą na wzajemnych korzyściach, bez obciążeń historycznych związanych z kolonializmem. Tę narrację wzmacnia fakt, że Turcja kładzie nacisk na budowanie relacji partnerskich, unikając protekcjonalnego podejścia, które bywa krytykowane w przypadku polityki krajów zachodnich. Ankara staje się idealnym partnerem w wyborze między Moskwą, Pekinem, Waszyngtonem i Paryżem.

Reklama

Pogarszający się stan bezpieczeństwa państw Sahelu

W ostatnich latach region Sahelu, obejmujący państwa takie jak Mali, Niger, Burkina Faso czy Czad, znalazł się w centrum globalnej uwagi z powodu znacząco pogarszającego się stanu bezpieczeństwa. W 2024 roku sytuacja w regionie stała się dramatyczna ze względu na eskalację przemocy ze strony grup zbrojnych, kryzysy humanitarne oraz polityczne niepokoje, które podważają stabilność państw Sahelu i regionu subsaharyjskiego.

Region Sahelu stał się areną intensywnych działań dżihadystycznych grup zbrojnych, takich jak Państwo Islamskie w Wielkiej Saharze (ISGS) czy Dżama’at Nasr al-Islam wa-al-Muslimin (JNIM). Organizacje te, korzystając ze słabości państwowych struktur wojskowych i administracyjnych, rozszerzają swoje wpływy na obszarach wiejskich, gdzie rządy centralne sprawują ograniczoną władzę. W 2024 roku liczba ataków na ludność cywilną oraz siły rządowe dramatycznie wzrosła, a w takich krajach jak Burkina Faso czy Mali całe regiony pozostają poza kontrolą władz.

Przykładowo w Mali, po wycofaniu francuskiej misji antyterrorystycznej „Barkhane” oraz kontyngentu ONZ (MINUSMA), odnotowano wzmożone ataki dżihadystów na siły rządowe oraz ludność cywilną. W Burkinie Faso w 2024 roku większość terytorium kraju uznano za niemożliwą do skutecznej kontroli przez władze, co zmusza tysiące osób do ucieczki w poszukiwaniu bezpieczeństwa. Sahel jest także regionem, w którym polityczna niestabilność staje się normą. W ostatnich latach kraje takie jak Mali, Burkina Faso i Niger doświadczyły wojskowych zamachów stanu, co dodatkowo osłabiło ich struktury państwowe. W 2024 roku sytuacja polityczna w Nigrze, gdzie wojskowa junta przejęła władzę w 2023 roku, pozostaje napięta. Międzynarodowe sankcje oraz izolacja dyplomatyczna utrudniają skuteczne zarządzanie państwem, co prowadzi do dalszego pogłębiania kryzysu gospodarczego i bezpieczeństwa w Nigrze, który jest jednym z najbiedniejszych państw na świecie. Obecnie w trzech ww. państwach junty kontrolują nie więcej, niż 60% własnych terytoriów.

Czytaj też

Narastające konflikty w regionie Sahelu powodują masowe migracje ludności. Szacuje się, że ponad 5 milionów osób zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów z powodu przemocy w 2024 roku. Obozy dla uchodźców w krajach sąsiednich, takich jak Mauretania czy Czad, są przepełnione, a organizacje humanitarne zmagają się z niedoborem środków na zapewnienie podstawowej pomocy. Kryzys ten jest dodatkowo zaostrzany przez zmiany klimatyczne. Region Sahelu jest jednym z najbardziej narażonych na skutki globalnego ocieplenia, co prowadzi do pustynnienia oraz spadku wydajności rolnictwa. Brak żywności i dostępu do wody potęguje napięcia między społecznościami, szczególnie wśród pasterzy i rolników, co staje się kolejnym punktem zapalnym konfliktów lokalnych.

Społeczność międzynarodowa podejmuje wysiłki, aby przeciwdziałać eskalacji kryzysu w Sahelu, jednak odpowiedź ta często okazuje się niewystarczająca. Wycofanie się Francji i innych państw europejskich z regionu osłabiło zdolności antyterrorystyczne, pozostawiając lukę, którą starają się wypełnić takie kraje jak Rosja za pośrednictwem Grupy Wagnera i Korpusu Afrykańskiego. Rosyjscy najemnicy obecni w Mali oraz Burkina Faso są jednak oskarżani o naruszanie praw człowieka i brak skuteczności w zwalczaniu terroryzmu. W krajach Sahelu funkcjonuje także turecka grupa PMC Sadat, która rywalizuje z rosyjskimi najemnikami osłabionymi logistycznie po upadku struktur państwowych Syrii, które gwarantowały transfer zasobów rosyjskim przyczółkom w Afryce. Natomiast Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się ważnym sojusznikiem Sudanu i Czadu (z którego wycofuje się Francja, a udały się tam Węgry).

Jędrzej Czerep (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych) konkluduje, że choć rozwód prorosyjskich junt z Sahelu z ECOWAS postępuje, ich polityczna przyszłość jest niejasna. W interesie Nigru jest raczej normalizacja stosunków z Beninem, Nigerią i Algierią niż izolacja. Po rosyjskiej klęsce w Syrii, której junty znacząco nie skomentowały, będą one dywersyfikować partnerstwa w obszarze bezpieczeństwa – zyskają na tym Turcja i ZEA. Najbliżej upadku pod presją dżihadystów jest Burkina Faso. Wzmaga się ona też na Benin, Togo i Ghanę, co napędzają błędne polityki etniczne tych państw”.

Co zmieniły wymuszone wybory prezydenckie w Iranie i zwycięstwo Masuda Pezeszkiana

Mijający rok był dla Iranu wyjątkowo intensywny. W polityce krajowej na szczególną uwagę zasługuje powrót do politycznej gry stronnictw reformistów i centrystów oraz dyskusja wokół ustawy regulującej kwestie kobiecego ubioru oraz moralności publicznej. Z kolei sprawy międzynarodowe były zdominowane przez bolesne ciosy otrzymane przez „Oś oporu” oraz upadek reżimu Assadów w Syrii. Początek roku zaznaczył się dla Teheranu pozytywnie, gdyż Iran formalnie został członkiem grupy BRICS. W tym okresie doszło także do zamachu w Kermanie, ale wyjątkowo niespokojnie było w szczególności w prowincji Sistan i Beludżystan. Iran ostrzelał też rakietami cele w Iraku i wymienił ciosy z Pakistanem, kontynuował ataki na statki należące do armatorów powiązanych z Izraelem oraz wsparcie dla swoich kluczowych sojuszników regionalnych- Hezbollahu, Hamasu i Hutich. W marcowych wyborach parlamentarnych większość zdobyli pryncypialiści, jednak w przedterminowych wyborach prezydenckich zwyciężył Masud Pezeszkian – umiarkowany reformista.

Dynamiczna sytuacja wewnętrzna zeszła na boczny tor ze względu na bezpośrednie i oficjalne zaatakowanie terytorium Izraela przez Iran, co spotkało się z odwetem Tel-Awiwu. Regionalna polityka Iranu od tego momentu stała pod znakiem porażek wizerunkowych oraz strategicznych – śmierć szefa Hamasu Ismaila Haniji w dniu zaprzysiężenia Pezeszkiana oraz późniejsza śmierć Hassana Nasrallaha. Ponadto upadek reżimu Baszszara Al-Assada osłabił oś oporu. Bilans na koniec roku jest zdecydowanie negatywny dla Teheranu. Hamas walczy ostatkiem sił, Hezbollah jest zdziesiątkowany, rakiety nie są w stanie zagwarantować bezpieczeństwa irańskiego terytorium, a wybory w USA wygrał nieprzewidywalny Donald Trump”. W taki sposób pozycję Iranu w mijającym roku przedstawił iranista i były konsul RP w Kabulu Marcin Krzyżanowski (Uniwersytet Jagielloński).

Czytaj też

Iran, dotknięty wieloletnimi sankcjami gospodarczymi oraz inflacją sięgającą kilkudziesięciu procent rocznie, wymaga natychmiastowych reform gospodarczych. Masud Pezeszkian obiecał odbudowę gospodarki poprzez zmniejszenie uzależnienia od eksportu ropy naftowej i rozwój nowych sektorów, takich jak energetyka odnawialna, technologie informacyjne oraz rolnictwo. Przykładem takich działań było podpisanie w kwietniu 2024 roku umowy z Chinami na rozbudowę infrastruktury transportowej oraz rozwój sieci kolejowej. Jednocześnie Pezeszkian zainicjował rozmowy z Unią Europejską w sprawie zniesienia wybranych sankcji, oferując ograniczenie programu nuklearnego w zamian za stopniowe odblokowanie irańskich aktywów za granicą.

Zwycięstwo Pezeszkiana zapoczątkowało zmiany w podejściu Iranu do polityki zagranicznej. Reformistyczny prezydent zadeklarował chęć zmniejszenia napięć z Zachodem, a szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami w regionie. W maju 2024 roku Pezeszkian zaproponował wznowienie rozmów na temat programu nuklearnego w ramach porozumienia JCPOA, co zostało z zadowoleniem przyjęte przez Unię Europejską, lecz spotkało się z ostrożną reakcją Waszyngtonu. Ważnym aspektem relacji międzynarodowych Islamskiej Republiki, były ruchy prezydenta Pezeszkiana w celu pojednania z Arabią Saudyjską. Podkreślał, że pomiędzy Rijadem a Teheranem „nie ma miejsca na wrogość”, jednakże nie pojawił się on na szczycie państw arabskich i muzułmańskich w saudyjskiej stolicy, uzasadniając swoją nieobecność zbyt dużym natłokiem obowiązków.

Warto odnotować, że relacje Iran – Polska nigdy nie były złe, a oba państwa utrzymują kontakty od wielu dekad. Problemem jest współpraca z Kremlem i przekazywanie uzbrojenia dla Rosji na rzecz wojny z Ukrainą. W przypadku (w przyszłości) normalizacji stosunków, na pewno pojawiłaby się okazja do współpracy z Teheranem. Niemniej, wszystko w rękach Iranu i… Irańczyków.

Rywalizacja w Rogu Afryki

Rok 2024 w Rogu Afryki przynosi nowe napięcia i kontynuację rywalizacji o wpływy w jednym z najbardziej strategicznych regionów świata. Ta część Afryki, obejmująca Somalię, Etiopię, Dżibuti, Erytreę i część Sudanu, od dawna stanowi istotne pole geopolityczne z uwagi na położenie przy strategicznych szlakach morskich, w tym Cieśninie Bab al-Mandab, oraz bogactwo naturalnych zasobów.

W ostatnich 12 miesiącach regionalne mocarstwa, takie jak Egipt, Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie, zintensyfikowały swoje działania w Rogu Afryki. Egipt koncentruje się przede wszystkim na problemie tamy na Nilu Błękitnym (GERD), budowanej przez Etiopię. Wysiłki dyplomatyczne Kairu, wspierane przez Rijad, mają na celu wywarcie presji na Addis Abebę w celu zabezpieczenia egipskich interesów związanych z dostępem do wody.

Zjednoczone Emiraty Arabskie kontynuują natomiast swoją politykę inwestycyjną w porty morskie i infrastrukturę logistyczną w Dżibuti, Somalii i Erytrei. Przykładem jest rozszerzenie działalności DP World w porcie Berbera na terytorium Somalilandu, które ZEA traktuje jako kluczowy węzeł handlowy. Ten ruch wzmacnia ich wpływy gospodarcze w regionie, ale jednocześnie prowadzi do napięć z Chinami, które również inwestują w podobne projekty.

Róg Afryki jest także areną globalnej rywalizacji. Chiny w 2024 roku zwiększyły swoją obecność wojskową i gospodarczą w regionie. W Dżibuti, gdzie już funkcjonuje chińska baza wojskowa, nieustannie trwają szkolenia z lokalnymi siłami zbrojnymi. Pekin oferuje także korzystne kredyty dla Etiopii, próbując w ten sposób zacieśnić współpracę z Addis Abebą, kluczowym sojusznikiem w regionie. Stany Zjednoczone, z kolei, starają się przeciwdziałać chińskim wpływom, zwiększając pomoc wojskową dla Somalii oraz wspierając ich działania przeciwko Al-Shabaab. Administracja USA, w obliczu rywalizacji z Chinami, dąży do wzmocnienia sojuszy z państwami Rogu Afryki, oferując jednocześnie wsparcie w odbudowie infrastruktury – widoczne było to w tegorocznej wizycie prezydenta Kenii Williama Ruto w Białym Domu.

Rosja również angażuje się w regionie, choć w sposób bardziej ograniczony. Erytrea stanowi kremlowski bastion w Afryce Wschodniej, na co wskazuje zawarcie umowy z tym krajem w sprawie dostępu do portu w Assab. Rosyjskie zaangażowanie w regionie ma na celu nie tylko poszerzenie wpływów, ale także zakłócenie działań USA i ich sojuszników.

Somalia w 2024 roku pozostaje jednym z najbardziej niestabilnych państw regionu, ale jednocześnie kluczowym obszarem rywalizacji. Władze w Mogadiszu, wspierane przez USA i Unię Afrykańską, starają się odbudować państwo i pokonać Al-Shabaab, które wciąż kontroluje znaczne obszary kraju. Z drugiej strony, Turcja, która od lat inwestuje w Somalii, zwiększyła swoją obecność poprzez rozwój TURKSOM – bazy wojskowej w Mogadiszu, oraz wsparcie dla lokalnych sił zbrojnych. Ankara traktuje Somalię jako ważny element swojej strategii rozszerzania wpływów w Afryce Wschodniej.

Rywalizacja w Rogu Afryki odbywa się na tle pogłębiających się kryzysów humanitarnych i problemów bezpieczeństwa. W 2024 roku ONZ alarmuje, że liczba osób zagrożonych głodem w Somalii i Sudanie Południowym drastycznie wzrosła z powodu zmian klimatycznych, konfliktów zbrojnych i niestabilności politycznej. Etiopia, z kolei, mierzy się z nowymi napięciami w regionie Tigraj. Pomimo zakończenia wojny, obszar ten pozostaje niestabilny i wisi nad nim ryzyko rosnących konfliktów. Działania międzynarodowe, takie jak programy pomocowe Światowego Programu Żywnościowego, są utrudnione przez brak bezpieczeństwa i ograniczone środki finansowe.

Czytaj też

Całość rywalizacji w regionie podsumowuje dr Michał Lipa (Uniwersytet Jagielloński): „Róg Afryki jest areną geopolitycznej rywalizacji między kluczowymi bliskowschodnimi aktorami, tj. Egiptem, Turcją, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi czy Arabią Saudyjską. Napięcia wokół zasobów naturalnych (w szczególności zasobów wodnych Nilu), kontrola nad strategicznymi portami i szlakami transportowymi oraz zapewnienie sobie przychylności lokalnych elit politycznych stanowią podstawowe motywy zaangażowania państw Bliskiego Wschodu na tym obszarze. Budowa Tamy Wielkiego Etiopskiego Odrodzenia (GERD) na Nilu Błękitnym (z którego wpływa większa część wody do Nilu „właściwego”) to jeden z kluczowych punktów zapalnych. Dla Egiptu rzeka Nil jest zasobem strategicznym, determinującym stabilność gospodarki, rozwój rolnictwa i bezpieczeństwo żywnościowe, co sprawia, że wszelkie zagrożenia, jeśli chodzi o nieskrępowany dostęp do wody pitnej i uprawnej z tej rzeki, są przez Egipt traktowane jako kwestie o znaczeniu egzystencjalnym. Z kolei Etiopia, budując tamę, dąży do wzmocnienia własnej pozycji regionalnej poprzez zwiększenie potencjału energetycznego i uniezależnienie się od zagranicznych dostawców energii, a także pobudzenie rozwoju gospodarczego. Etiopia, aby wzmocnić swą pozycję, podpisała na początku 2024 r. ważne porozumienie z nieuznawanym Somalilandem, co z kolei pchnęło Somalię w objęcia Egiptu, przynajmniej na jakiś czas. Etiopia od lat boryka się bowiem z ograniczeniami związanymi z brakiem bezpośredniego dostępu do morza, co sprawia, że jej eksport i import są uzależnione od portu w Dżibuti. Porozumienie z Somalilandem, w kontekście dostępu do portu w Berberze, dało więc Addis Abebie nowe możliwości, jednak zaniepokoiło rząd w Mogadiszu, dla którego kwestią nadrzędną jest walka o integralność terytorialną państwa. Tymczasem Egipt, w odpowiedzi na rosnącą współpracę Etiopii i Somalilandu, zintensyfikował swoje działania w Somalii, dostarczając rządowi w Mogadiszu broń i wspierając rozwój somalijskiej infrastruktury wojskowej. W ten sposób Kair próbował stworzyć kordon państw przychylnych jego stanowisku i ograniczyć potencjalne korzyści Etiopii z obecności w Somalilandzie. Ostatnie porozumienie między Etiopią a Somalią, do którego doszło w grudniu 2024 r. w Ankarze, komplikuje jednak sytuację. Po miesiącach napięć związanych z planami Etiopii dotyczącymi dostępu do portu w Somalilandzie, oba kraje zgodziły się bowiem na współpracę, która ma zagwarantować Etiopii dostęp do somalijskich portów.

Poprzez mediowanie w tego typu sporach Turcja chce przeciwdziałać wpływom ZEA w Somalii (i po części w Somalilandzie oraz Erytrei), a także Arabii Saudyjskiej w Dżibuti, które również próbują kontrolować strategiczne szlaki transportowe. Turcja dysponuje zresztą bazą wojskową w Somalii. Dzięki temu porozumieniu Somalia stała się więc bardziej niezależna od Egiptu, co zmniejsza pole manewru Kairu w Rogu Afryki, a to w szerszym kontekście daje przewagę Turcji oraz poprawia pozycję Etiopii. Jeśli zaś chodzi o politykę innych bliskowschodnich aktorów, to należy zwrócić szczególną uwagę na ZEA i Arabię Saudyjską. I tak Emiraty zainwestowały w rozbudowę infrastruktury strategicznej w Erytrei i Somalilandzie, jednak w późniejszym czasie zaangażowały się w projekt budowy bazy wojskowej w Somalii, co miałoby służyć zwiększeniu emirackich zdolności operacyjnych na wschodnim wybrzeżu Afryki. Jednych z celów tego typu działań może być zmniejszenie zależności państw Rogu Afryki od Turcji (co leży w interesie zarówno Egiptu, jak i ZEA oraz Arabii Saudyjskiej). Z kolei Arabia Saudyjska realizuje projekt rozbudowy bazy w Dżibuti, co również może mieć na celu przeciwdziałanie wpływom Turcji, jak również Iranu – choćby poprzez neutralizowanie proirańskiego ruchu Huti w Jemenie, który dysponuje potencjałem destabilizacyjnym w rejonie cieśniny Bab al-Mandab. Generalnie mamy więc do czynienia z dużą aktywnością bliskowschodnich aktorów w regionie Rogu Afryki, w której chodzi zarówno o projekcję siły, jak i kontrolę strategicznych portów oraz szlaków transportowych, a w przypadku Egiptu także o nieskrępowany dostęp do zasobów wodnych Nilu. W centrum tych rozgrywek jest Somalia. Jej strategiczne położenie u wybrzeża Morza Arabskiego oraz Zatoki Adeńskiej czyni ją państwem, o którego względy zabiegają kluczowi gracze z Bliskiego Wschodu i nie tylko.

Róg Afryki w 2024 roku pozostaje areną intensywnej rywalizacji, gdzie krzyżują się interesy regionalnych i globalnych potęg. Choć inwestycje w infrastrukturę i pomoc wojskowa przynoszą pewne korzyści gospodarcze oraz strategiczne, napięcia między rywalizującymi stronami i nierozwiązane kryzysy humanitarne pogłębiają niestabilność regionu. Przyszłość Rogu Afryki nie zależy już od państw regionu, ale od zaangażowanych mocarstw, w tym przede wszystkim państw Bliskiego Wschodu.

Stan demokracji w Afryce – wybory, te do których doszło i te które „zignorowano”

Demokracja w Afryce to zawsze temat trudny. W ostatnim roku również nie było łatwo. Podczas gdy niektóre kraje z powodzeniem przeprowadziły wybory, inne doświadczyły regresu w stronę autorytaryzmu lub chaosu politycznego, co uniemożliwiło obywatelom korzystanie z ich praw wyborczych. Mieliśmy zarówno historie sukcesu, jak i przykłady zaniedbań i kryzysów, które wciąż rzucają cień na przyszłość demokracji na kontynencie.

W 2024 roku w Republice Południowej Afryki, jednej z najbardziej stabilnych demokracji kontynentu, odbyły się wybory parlamentarne. Proces wyborczy został przeprowadzony zgodnie z planem i uznany za wolny i sprawiedliwy przez krajowych oraz międzynarodowych obserwatorów, choć nie obyło się bez zarzutów dotyczących nieprawidłowości w rejestracji wyborców. Partia rządząca, Afrykański Kongres Narodowy (ANC), utrzymała władzę, jednak z malejącym poparciem, co odzwierciedla rosnącą frustrację społeczną wobec problemów takich jak korupcja wewnątrz partii, wysokie bezrobocie pośród młodych ludzi (ponad 60%) i nierówności ekonomiczne.

Były to pierwsze wybory od 1994 roku, w których ANC nie osiągnęła wyniku przekraczającego 50%, jednak partia wciąż utrzymuje najwyższe poparcie wśród wszystkich ugrupowań. Efektem tych wyników było stworzenie Rządu Jedności Narodowej (GNU), w którego skład wchodzą ANC i Sojusz Demokratyczny. Prezydent Cyryl Ramaphosa, podczas głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, został ponownie wybrany prezydentem RPA.

Czytaj też

Senegal, uznawany za jedno z najbardziej stabilnych państw demokratycznych w Afryce Zachodniej, przeprowadził w 2024 roku zarówno wybory prezydenckie, jak i parlamentarne. W okresie poprzedzającym wybory polityczne życie kraju było naznaczone intensywną debatą, zwłaszcza po decyzji byłego prezydenta Macky Salla o nieubieganiu się o trzecią kadencję, co spotkało się z szerokim uznaniem zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Jednocześnie Sall podejmował działania przeciwko opozycji, w tym oskarżył o korupcję liderów partii opozycyjnych, co wielu obserwatorów uznało za politycznie motywowane. Niektórzy prominentni działacze opozycyjni zostali pozbawieni możliwości kandydowania, co budziło kontrowersje i pytania o uczciwość procesu wyborczego.

Wybory prezydenckie odbyły się w atmosferze spokoju, a wysoka frekwencja wyborcza wskazała na zaangażowanie społeczeństwa w sprawy polityczne. Kandydat partii Afrykańskich Patriotów Senegalskich dla Pracy, Etyki i Braterstwa (PASTEF), Bassirou Diomaye Faye, zdobył znaczące poparcie (54.28% głosów), co obrazowało chęć zmiany na senegalskiej scenie politycznej. Zwycięstwo zagwarantowała mu młoda część społeczeństwa senegalskiego – aż 75% ludności ma mniej niż 35 lat. Nowy prezydent pragnie skupić się na rozwijaniu współprac międzynarodowych, zmniejszaniu zależności i obecności Republiki Francuskiej na rzecz innych partnerów, takich jak Chiny czy Rosja. Pragnie również przywrócić dialog z izolowanymi na arenie międzynarodowej juntami wojskowymi – Mali, Burkina Faso, Niger.

We wspomnianym Mali sytuacja polityczna w 2024 roku była wyjątkowo trudna. Wojskowy rząd, który obiecał przeprowadzenie wyborów w celu przywrócenia cywilnych rządów, po raz kolejny przesunął ich termin. Przywódcy argumentowali, że niepewna sytuacja bezpieczeństwa w kraju uniemożliwia organizację wyborów, choć wielu obserwatorów uznało to za próbę przedłużenia ich władzy. Niestabilność, nasilające się konflikty zbrojne, brak chęci rządzących do ustabilizowania sytuacji wewnętrznej i zacieśnianie partnerstwa z Rosją dodatkowo komplikują drogę Mali do powrotu na ścieżkę ustabilizowanej władzy.

Czytaj też

Podobnie jak Mali, Burkina Faso zmaga się z poważnymi problemami politycznymi i bezpieczeństwa, które doprowadziły do przedłużenia okresu tranzycji na kolejne 5 lat. Wzrost aktywności grup zbrojnych oraz niestabilność polityczna sprawiły, że perspektywy demokratycznych zmian zostały odsunięte na dalszy plan. Rząd tymczasowy, kierowany przez wojskowych na czele z kapitanem Ibrahimem Traore, nie przedstawił jasnego planu na przeprowadzenie wyborów, co budzi obawy społeczności międzynarodowej. Wagadugu, podobnie jak Mali, jest wspierane przez kremlowski reżim, który zapewnia utrzymanie władzy przez juntę. Burkina Faso jest państwem, w którym na większości obszarów funkcjonują zbrojne grupy terrorystyczne skutecznie zwalczające siły rządowe. Sytuacja jest tożsama w Nigrze, gdzie obalony prezydent Bazoum wciąż jest przetrzymywany. Junta, która doszła do władzy, wyrzuciła wojska Zachodu i zaczęła rozmowy z Rosją.

W Sudanie dalej trwa wojna po zamachu stanu, a bardzo niepewną sytuację ma Czad, w którym wybory parlamentarne zaplanowano na 29 grudnia 2024 roku. Pierwotnie miały się one odbyć w 2021 roku, jednak zostały kilkakrotnie przełożone z powodu niestabilności politycznej i problemów organizacyjnych. Wybory te są kluczowe dla przywrócenia porządku konstytucyjnego po śmierci prezydenta Idrissa Déby’ego w 2021 roku. Obecnie w Czadzie władzę sprawuje Tymczasowa Rada Wojskowa (Transitional Military Council, TMC), na czele której stoi (syn) Mahamat Idriss Déby Itno.

Zaognienie się sytuacji w Syrii – dlaczego doszło do eskalacji konfliktu i co to oznacza dla regionu?

Dynastia Assadów od ponad 50 lat niepodzielnie sprawowała rządy w Syrii. Do upadku reżimu nie doprowadziły wojny izraelsko-arabskie, dojście do władzy młodego Baszszara, Arabska Wiosna czy długotrwała izolacja międzynarodowa. Wydarzenia ostatniego miesiąca sprawiły jednak, że przeciągająca się od połowy 2012 roku wojna domowa okazała się brzemienna w skutkach dla assadowskiej Syrii.

W wyniku rozpoczętej 27 listopada ofensywy organizacji Hajat Tahrir Asz-Szam i eskalacji sytuacji militarnej wewnątrz Syrii, doszło do błyskawicznego upadku porządku politycznego kraju i przejmowania ośrodków miejskich pokroju Aleppo, Homs czy Damaszku. 8 grudnia bojownicy HTS ogłosili „wyzwolenie Syrii spod reżimu Al-Asada”, który znalazł azyl u swojego dotychczasowego gwaranta i sojusznika – Władimira Putina.

Sytuację syryjską zdecydował się skomentować ekspert ds. Syrii oraz doktorant Jacek Małecki (Uniwersytet Łódzki). Konkluduje on, że konflikt wkroczył w nową fazę. Do roku 2020 syryjskie siły rządowe, wspierane przez Rosję i Iran, odzyskały kontrolę nad większością obszarów państwa, zajmowanych wcześniej przez zbrojne grupy opozycyjne, jednak wydarzenia z listopada i grudnia br. obnażyły słabości obozu rządowego oraz niemoc Rosji i Iranu. W obliczu braku wsparcia od Kremla i Teheranu prezydent Baszszar al-Asad zbiegł z kraju, kończąc swoje 24-letnie rządy.

Czytaj też

Jednak upadek reżimu nie zakończył konfliktu. W północnej Syrii wspierane przez Turcję grupy zbrojne zintensyfikowały ataki na zdominowaną przez Kurdów koalicję SDF, dążąc do przejęcia kontroli nad wschodnią częścią kraju. Tymczasem Izrael, mimo korzyści z osłabienia wpływów irańskich w Syrii, obawiał się wzrostu znaczenia HTS – ugrupowania o ideologii islamistycznej bliskiej Hamasowi. Izraelskie Siły Obronne (IDF) rozpoczęły zatem intensywną kampanię nalotów, eliminując większość pozostałego potencjału obronnego Syrii.

Stany Zjednoczone pozostają bierne, utrzymując jedynie niewielki kontyngent wojskowy (ok. 900 żołnierzy) wspierający Kurdów w walce z tzw. Państwem Islamskim. Obecne wydarzenia w Syrii ukazują rosnącą policentryzację sił na Bliskim Wschodzie, gdzie regionalne potęgi, takie jak Turcja i Izrael, zwiększają swoje zaangażowanie w rywalizację o wpływy. Konflikt jest daleki od zakończenia, a jego przebieg w 2025 roku będzie kluczowy dla przyszłości Syrii i całego niestabilnego regionu Bliskiego Wschodu”.

W jakim miejscu jest Izrael rok po rozpoczęciu wojny z Hamasem

Rok po wybuchu wojny z Hamasem, to Izrael znalazł się w miejscu pełnym sprzeczności i wyzwań, które obejmują zarówno kwestie bezpieczeństwa, polityki wewnętrznej, jak i relacji międzynarodowych. Konflikt, który początkowo miał charakter militarny, znacząco wpłynął na kształt życia społecznego, politycznego i gospodarczego państwa. Chociaż izraelski rząd ogłasza sukcesy w walce z Hamasem, rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona.

Z militarnego punktu widzenia Izrael uzyskał znaczące osiągnięcia, eliminując wielu liderów Hamasu, niszcząc tunele podziemne i zdolności rakietowe tej organizacji. Jednocześnie, w ciągu ostatniego roku na terytorium Izraela odnotowano mniejszą liczbę ataków rakietowych. Jednak spokój ten jest pozorny. Hamas, choć osłabiony, odbudowuje swoje struktury w Strefie Gazy przy wsparciu finansowym i logistycznym z Iranu oraz z innych źródeł. Co więcej, w wyniku wojny wzrosła popularność bardziej radykalnych odłamów wśród palestyńskiej młodzieży, co prowadzi do eskalacji napięć na Zachodnim Brzegu.

Wojna z Hamasem miała także istotny wpływ na polityczną scenę Izraela. Premier Benjamin Netanjahu, który w czasie konfliktu zyskał poparcie społeczne dzięki zdecydowanym działaniom wojennym, zmaga się teraz z poważnym kryzysem politycznym. Reformy sądownictwa, które zapoczątkował jego rząd, wywołały największe protesty w historii kraju, co dodatkowo osłabiło jedność narodową. Krytycy zarzucają Netanjahu, że wojna z Hamasem została wykorzystana jako narzędzie odwracania uwagi od problemów wewnętrznych.

Czytaj też

Wojna doprowadziła także do naruszenia kohezji społecznej, co potęguje destabilizację wewnętrzną Izraela. Ortodoksyjni Żydzi i świeccy Izraelczycy, prawica i lewica, Arabowie i Żydzi – wszystkie te grupy coraz częściej konfrontują się ze sobą, co utrudnia budowanie stabilnej przyszłości. Pojawia się pytanie, czy rok po wojnie Izrael jest bardziej zjednoczony, czy bardziej podzielony, niż kiedykolwiek wcześniej.

Koszty wojny są widoczne nie tylko w postaci strat ludzkich, ale również gospodarczych. Przedłużające się napięcia odstraszają inwestorów zagranicznych. Z kolei mieszkańcy izraelskich obszarów położonych przy Strefie Gazy, choć zyskują wsparcie ze strony państwa, wciąż odczuwają skutki ekonomiczne związane z utratą miejsc pracy i odpływem ludności w bezpieczniejsze rejony.

Przykładem gospodarczych konsekwencji konfliktu jest stagnacja w sektorze turystycznym. Choć pandemia COVID-19 przestała być dominującym problemem, wiele osób nadal unika podróży do Izraela z obawy przed eskalacją konfliktu (wliczając w to polskich przewoźników). Mimo wysiłków rządu na rzecz promocji turystyki, liczba odwiedzających pozostaje poniżej poziomu sprzed wojny (zyskała za to mocno Arabia Saudyjska).

Czytaj też

Wojna z Hamasem miała także znaczący wpływ na relacje Izraela z innymi państwami. Chociaż kraj zdołał utrzymać poparcie Stanów Zjednoczonych, administracja Joe Bidena coraz częściej wywierała presję na Netanjahu, domagając się kroków w kierunku rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Państwa arabskie, które podpisały z Izraelem porozumienia normalizacyjne w ramach tzw. „Porozumień Abrahamowych”, takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Bahrajn, również wyrażają rosnące zaniepokojenie brutalnością izraelskich działań w Strefie Gazy.

Kształt Izraela w 2024 roku opisuje analityk ds. Izraela i Palestyny Michał Wojnarowicz (Polski Instytut Spraw Międzynarodowych), który przedstawił także prognozę na rok 2025. Według eksperta sytuacja Izraela przeobraziła się w sposób zasadniczy w ciągu 2024 r. Z jednej strony skutecznie udało mu się osłabić swojego głównego strategicznego przeciwnika, czyli irańską „Oś Oporu”. Z drugiej wciąż pozostaje uwikłany w Strefie Gazy – nie udało mu się doprowadzić do uwolnienia swoich zakładników i zmuszenia Hamasu do kapitulacji, a metody prowadzenia wojny ściągnęły na niego oskarżenia najcięższej kategorii. Był to również rok ogromnego kryzysu wewnętrznego, ale mimo tego premierowi Benjaminowi Netanjahu udało się utrzymać u władzy. Szanse, że utraci ją w najbliższym czasie nie są duże. W 2025 r. izraelskie władze będą chciały maksymalnie wykorzystać korzystną dla siebie koniunkturę polityczną związaną w powrotem Donalda Trumpa na urząd prezydenta USA, co może wiązać się np. z planami aneksji osiedli żydowskich”.

Francuskie wycofanie z Afryki

Francuskie wycofanie z Afryki w 2024 roku jest jednym z najbardziej znaczących procesów geopolitycznych ostatnich lat w regionie, odzwierciedlającym zmieniające się relacje między dawnymi potęgami kolonialnymi a państwami afrykańskimi. Ten proces ma swoje korzenie w narastających napięciach politycznych, rosnącym sentymencie antyfrancuskim oraz zmianach w międzynarodowej polityce regionalnej.

Paryż zdecydował się na zmniejszenie liczby żołnierzy w kolejnych krajach w Afryce. Po bardzo dużym wycofaniu się z misji Barkhane (ponad 5000 wojskowych), a następnie puczach w Mali, Burkina Faso i Nigrze, realizowany jest kolejny etap zmieniania francuskiej obecności. Francja zamierza utrzymywać swoje misje w ramach niewielkiej liczby wojsk szkoleniowych, ale za to w większej liczbie państw w Afryce Zachodniej. Z 2300 żołnierzy zostanie ich ok. 600.

W 2024 roku Francja znacznie ograniczyła swoją obecność wojskową w Afryce, co w szczególności dotknęło region Sahelu. Było to bezpośrednią konsekwencją zamachów stanu, jakie miały miejsce w Mali, Burkina Faso i Nigrze w latach 2021-2023, gdzie nowe rządy wojskowe otwarcie kwestionowały rolę Francji jako kluczowego partnera w walce z terroryzmem. W przypadku Nigru, wycofanie się wojsk francuskich nastąpiło po masowych protestach społecznych oraz ultimatum postawionym przez rząd puczystów. Francja, choć początkowo opierała się decyzji o wycofaniu, ostatecznie była zmuszona do ewakuacji swoich wojsk z baz w Niamey i innych strategicznych punktów w regionie.

Czytaj też

Kolejnym przykładem była sytuacja w Senegalu i Czadzie, gdzie rola Francji również uległa zmianie. W Senegalu, mimo utrzymania stosunkowo stabilnych relacji z Francją, obserwuje się wzrost niezadowolenia społecznego z powodu postrzegania francuskiej obecności jako neokolonialnej. Protesty, choć nieliczne, skupiają się na ograniczeniu wpływów gospodarczych Paryża oraz promowaniu inwestycji z Chin i Turcji, które budują kluczową infrastrukturę w kraju. W Czadzie natomiast wycofanie francuskich wojsk po dekadach dominacji militarnej stało się symbolicznym punktem zwrotnym. Francuska baza wojskowa w Ndżamenie została zamknięta, a w jej miejsce rząd Czadu podjął współpracę z innymi międzynarodowymi aktorami, w tym z Rosją czy Węgrami i sąsiednimi krajami afrykańskimi. Francuski rząd spotyka się z krytyką o nieefektywność pomocy rozwojowej oraz ignorowanie lokalnych potrzeb, co osłabiło jego pozycję w regionie.

Rok 2024 przyniósł także wycofanie się francuskich firm z kluczowych sektorów gospodarki w Afryce. Na przykład w Mali i Nigrze, gdzie firmy takie jak TotalEnergies czy Areva (teraz Orano) od dekad dominowały w przemyśle energetycznym, zaobserwowano zjawisko stopniowego przejmowania tych sektorów przez podmioty chińskie i rosyjskie. W Nigrze, gdzie znajdują się jedne z największych na świecie złóż uranu, nowa administracja postanowiła renegocjować kontrakty z międzynarodowymi firmami, co doprowadziło do zmniejszenia udziałów francuskich podmiotów w tym sektorze.

Francuskie wycofanie miało również wymiar kulturowy i symboliczny. W wielu krajach afrykańskich rozpoczęto proces usuwania francuskiego języka z przestrzeni publicznej i edukacji. Burkina Faso oraz Mali zainicjowały programy wprowadzające do szkół języki lokalne, takie jak bambara, zamiast francuskiego, co było postrzegane jako krok ku dekolonizacji mentalnej.

Francuskie wycofanie z Afryki jest częścią szerszego trendu, który obejmuje rosnącą samodzielność polityczną i gospodarczą krajów afrykańskich oraz ich zwrot ku nowym partnerom na arenie międzynarodowej. Mimo tych zmian, Francja stara się redefiniować swoje relacje z Afryką, stawiając na współpracę gospodarczą i kulturową, choć bez dotychczasowego nacisku na obecność wojskową. W praktyce jednak rok 2024 był punktem zwrotnym, który unaocznił koniec pewnej epoki w stosunkach francusko-afrykańskich.

Na pewno trzeba obalić mit o uciekającej Francji z Afryki i zwyciężającej Rosji. Sahel to nie cała Afryka. Jednocześnie Paryż zrozumiał, że bazy wojskowe to za mało, aby utrzymać swoją strefę wpływów. Z 2300 obecnych teraz żołnierzy zostanie ich ledwie 600, choć może być ich nawet mniej. Zatem kończy się pewna epoka zwierzchnictwa, a zaczyna czas szkolenia.

Rywalizacja Wagnera z Ukrainą w Afryce

W 2024 roku rywalizacja Grupy Wagnera z ukraińskimi służbami specjalnymi (głównie z HUR) w Afryce stała się wyraźnie zauważalnym elementem globalnych konfliktów o wpływy na tym kontynencie. Obie strony intensyfikują swoje działania, wykorzystując różne narzędzia: polityczne, militarne, gospodarcze i propagandowe, co świadczy o rosnącym znaczeniu Afryki w geopolityce światowej.

Skalę rywalizacji podkreśla ekspert ds. stosunków międzynarodowych Wojciech Kozioł (Defence24). Stwierdza on, że działania ukraińskie poza granicami kraju, czy wręcz kontynentu europejskiego są czymś niezwykle charakterystycznym od początku pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę. Było to też zjawisko, które intensyfikowało się w czasie, a siły ukraińskie działały zarówno w Afryce, jak i na Bliskim Wschodzie. Na Czarnym Lądzie najbardziej medialne były starcia z Grupą Wagnera oraz prorosyjskimi bojownikami. Sam Kyiv Independent w 2023 roku potwierdzał, że SOF (Siły Operacji Specjalnych) działał aktywnie w Sudanie, a wiadomo też, że operacje były prowadzone na obszarze Sahelu, w tym Mali.

Tego typu zagrania mogą się na pierwszy rzut oka wydawać trochę nielogiczne, gdyż walka z Rosjanami toczy się głównie na Ukrainie, ale należy na to patrzeć w szerszym kontekście. Dla Rosji kontakty i zdobywanie wpływów w Afryce jest niezwykle kluczowe m.in. ze względu na najemników i surowce. Wszelkie tego typu działania pokazują, że Rosja nie może czuć się bezpiecznie, a każda klęska (nawet niewielka) będzie podważać jej pozycję”.

Czytaj też

Grupa Wagnera, choć formalnie osłabiona po nieudanym buncie Jewgienija Prigożyna w 2023 roku, nadal odgrywa kluczową rolę w rosyjskich operacjach zagranicznych, szczególnie w Afryce. W 2024 roku jej działania skupiły się głównie na podtrzymywaniu i rozwijaniu dotychczasowych kontraktów z reżimami autorytarnymi oraz eksploatacji surowców naturalnych. Kluczowym przykładem była aktywność w Republice Środkowoafrykańskiej, gdzie najemnicy Wagnera zapewnią ochronę tamtejszemu rządowi w zamian za koncesje na wydobycie złota i diamentów.

Jak zaznacza Stanisław Sadkiewicz (oficer rezerwy, były żołnierz 6. BPD): najgłośniej jednak zrobiło się o ukraińskiej obecności w Afryce po lipcowej bitwie pod Tin Zaoutine w Mali. W pobliżu tej niewielkiej wioski przy granicy z Algierią tuarescy rebelianci z separatystycznego regionu Azawad we współpracy z dżihadystyczną organizacją JNIM w trzydniowej bitwie całkowicie rozbili kolumnę Grupy Wagnera i malijskiej armii. W tej jednej z największych klęsk Grupy Wagnera w jej historii również swój udział miał HUR dostarczając Tuaregom instruktorów i dane wywiadowcze. Bez wątpienia władze w Kijowie rozumieją, że globalne południe jest jednym z frontów konfrontacji między Rosją a szeroko pojmowanym Zachodem i mimo wyczerpującej wojny na własnym terytorium starają się torpedować imperialne ambicje Kremla również na innych kontynentach”.

Wagner koncentruje się także na promowaniu swojego wizerunku jako niezbędnego partnera w stabilizacji rejonów objętych konfliktami. W Mali grupa prowadziła współpracę z lokalnymi siłami, oferując zarówno szkolenia wojskowe, jak i wsparcie w walce z rebeliantami. Jednocześnie jej obecność często prowadziła do zaostrzenia konfliktów i nasilenia represji wobec ludności cywilnej. Przykładowo, w Mali grupę Wagnera oskarżano o liczne naruszenia praw człowieka podczas operacji przeciwko grupom zbrojnym w regionie Mopti.

Ukraina, która od początku inwazji Rosji w 2022 roku zmuszona była redefiniować swoje priorytety strategiczne, w 2024 roku intensyfikowała swoje działania dyplomatyczne i gospodarcze w Afryce. Kluczowym celem Kijowa stało się ograniczenie wpływów rosyjskich na kontynencie poprzez promowanie alternatywnych modeli współpracy.

Jednym z najbardziej znaczących działań Kijowa było podpisanie licznych umów handlowych z Kenią. Po wycofaniu się Rosji z umowy zbożowej na Morzu Czarnym, Ukraina skutecznie zorganizowała nowe szlaki dostaw, w tym przez porty na Dunaju i Morzu Śródziemnym. Współpraca ta pozwoliła wielu państwom afrykańskim zdywersyfikować źródła zaopatrzenia w żywność, zmniejszając ich zależność od Rosji.

Oprócz bezpośrednich działań, rywalizacja między Ukrainą a Grupą Wagnera w Afryce toczy się także na poziomie narracji i propagandy. Rosja wykorzystuje media kontrolowane przez państwo do promowania wizerunku Grupy Wagnera jako niezastąpionego partnera w walce z terroryzmem i stabilizacji regionów. Kampanie dezinformacyjne często przedstawiają Ukrainę jako marionetkę Zachodu, co ma na celu zniechęcenie afrykańskich liderów do współpracy z Kijowem.

Z kolei Ukraina zyskała wsparcie zachodnich agencji medialnych i organizacji międzynarodowych w budowie narracji o sobie jako państwie broniącym suwerenności i prawa międzynarodowego. Istotną rolę odegrały wizyty dyplomatyczne ukraińskich ministrów w krajach afrykańskich, gdzie podkreślali znaczenie współpracy opartej na równości i wzajemnych korzyściach.

Rywalizacja Wagnera i Ukrainy w Afryce w 2024 roku odzwierciedla szerszy konflikt pomiędzy Rosją a Zachodem, w którym Afryka staje się jednym z kluczowych teatrów działań. Pomimo trudnych warunków, Ukraina stara się, choć w bardzo ograniczonym zakresie, budować swoje wpływy na Czarnym Lądzie, stawiając na rozwój infrastruktury, dyplomację i wsparcie technologiczne. Tymczasem Grupa Wagnera (będąca w zasadzie już częścią Korpusu Afrykańskiego) , pomimo swojej brutalnej taktyki, utrzymuje się jako główny filar rosyjskiej polityki w Afryce, zwłaszcza w krajach zmagających się z niestabilnością polityczną.

W przyszłości można spodziewać się dalszej intensyfikacji rywalizacji, szczególnie w kontekście rosnącej konkurencji o zasoby naturalne i bezpieczeństwo żywnościowe. Kluczowym wyzwaniem będzie dla obu stron zdobycie zaufania lokalnych liderów i społeczności, co może zdecydować o długoterminowym sukcesie ich strategii na kontynencie afrykańskim. Na ten moment wiele państw obawia się współpracy z Ukrainą, gdyż od dziesięcioleci kooperują z Rosją, z obawy o przeniesienie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na ich terytorium. Dla Kijowa głównym celem jest obnażenie Rosji w Afryce. Obecnie brakuje na to sił i potencjału, jednak podjęto działania, które mogą stanowić koło zamachowe dla zmian pożądanych przez Kijów.

„Pokój jest podróżą, nie celem

W 2024 roku Afryka i Bliski Wschód zostały wystawione na ciężką próbę. Kolejna odsłona wojny libańskiej doprowadziła do zawieszenia broni z Hezbollahem, choć trwałe porozumienie pozostaje niepewne. W regionie Sahelu pogarszający się stan bezpieczeństwa, zamachy stanu i wycofanie Francji pogłębiły destabilizację, a jednocześnie Turcja zintensyfikowała swoją obecność w Afryce, budując wpływy gospodarcze i wojskowe. Iran po wymuszonych wyborach prezydenckich zmagał się z wewnętrznymi napięciami i utratą sojuszników na Bliskim Wschodzie. Syria jest w trakcie (od)budowy, Ukraina wciąż walczy z Rosją – także w Afryce, a wszyscy patrzą na administrację w Białym Domu i ich plany względem właśnie Czarnego Lądu i Bliskiego Wschodu.

Nie bez znaczenia jest migracja, która wpisuje się w główne wyzwania dla bezpieczeństwa RP. Ataki z bronią na granicy, wojna hybrydowa, masowe napływy, to wszystko z czym mierzą każdego dnia polskie służby, na czele ze Strażą Graniczną. Klara Sołtan (ekspert ds. migracji, Przedstawicielstwo RP w Palestynie) wskazuje: miniony już rok – pod względem nielegalnej migracji – stanowił kolejną odsłonę instrumentalizacji procedur migracyjnych, w tym procedur uchodźczych. Pod pojęciem tym należy rozumieć wplatanie przez przemytników ludzi legalnych procedur migracyjnych w poszczególne etapy prowadzonego przez siebie procederu. Powszechnie znanym tego przykładem są „wizy studenckie” wydawane przez placówki rosyjskie i białoruskie, przy czym „studentów” tamtejszych uczelni prędzej czy później spotykamy na nielegalnych szlakach, nierzadko wiodących przez Polskę. Powszechnym przykładem instrumentalizacji procedur uchodźczych są opowiadane od wielu już lat przez kandydatów na uchodźców „historie uchodźcze”, dokumentowane sprokurowanymi papierami i zdjęciami w telefonach.

Czytaj też

To wszystko rzecz jasna w celu uzyskania ochrony międzynarodowej, w przypadku gdy prawnie się ona nie należy. Jeszcze inny przykład to wjazd do wybranego kraju na podrobionym lub przerobionym cudzym dokumencie („wzięcie” na czarnym rynku mają paszporty palestyńskie i ukraińskie) lub też na wizie turystycznej, mimo iż celem podróży nie jest turystyka, a osiedlenie się w wybranym kraju. Potwierdzenie powszechnego stosowania przez przemytników ludzi i samych migrantów tego rodzaju praktyk znaleźć można na forach i czatach migranckich, których na różnych komunikatorach i w mediach społecznościowych są setki. Głównym skutkiem instrumentalizacji procedur migracyjnych (instrumentalizacja migracji) w wymiarze systemowym jest zacieranie się granic między migracją legalną i nielegalną”. 

W 2025 roku niczego nie można być pewnym, ale terroryzm i konflikty to nieodłączne elementy współczesnego krajobrazu w Afryce i na Bliskim Wschodzie. Oby następne 12 miesięcy było, choć trochę, spokojniejsze. Kraje w tych regionach dysponują dużymi zasobami surowców oraz szukają możliwości współpracy. Potencjał na pewno jest, tylko trzeba chcieć i umieć go wykorzystać. Dla Europy jest szereg szans i wyzwań, a tym priorytetowym jest oczywiście migracja, na czele z tą sztucznie sterowaną i niekontrolowaną. 

Autorzy: dr Aleksander Olech, Mieszko Kucharski, Konrad Markiewicz, Gabriela Urbańska

Reklama

WIDEO: Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (1)

  1. Przyszłość

    Moim zdaniem najwazniejsze wydazenie 2024 (wrecz epokowe) to atak Izeala na bazy ONZ. i to ze nic sie nie stalo. (Zachod dalej wsiera i daje im bron) Moim zdaniem to fundamentalne znacznie i pokazuje kiernek na przszlosc. Oznacza odejscie od sprawidosci juz calkiem nauczonie. Te wydarzenie bedzie mialo skutek na kilkadzistat lat w przod - zobaczycie.

Reklama