Geopolityka
Upadek Syrii czyli bolesny cios dla Iranu
Szokująco szybki upadek reżimu Baszszara al-Asada, a więc także Syryjskiej Republiki Arabskiej, to nie tylko zła wiadomość dla sąsiadów takich jak Jordania, którym nagle przyszło graniczyć z państwem upadłym o niepewnej przyszłości. To fatalna wiadomość także dla Iranu, dla którego Damaszek był jedynym państwowym partnerem strategicznym w regionie, a którego istnienie było fundamentem irańskiej Osi Oporu. Bez Syrii koncepcja strategiczna Islamskiej Republiki Iranu staje pod dużym znakiem zapytania.
„Syria to 35. prowincja Iranu – dla nas prowincja strategiczna. Gdybyśmy zostali zaatakowani i wróg zmusił nas do wyboru pomiędzy Syrią a Chuzestanem, to priorytetem byłoby utrzymanie Syrii. Jeśli utrzymamy Syrię to będziemy mogli odbić Chuzestan, ale jeśli utracimy Syrię, to nie będziemy w stanie utrzymać Teheranu”. Tak w 2013 roku mówił hudżdżat al-islam Mehdi Taeb, irański analityk i szef prorządowego ośrodka analitycznego Ammar. Wówczas Iran budował swoje wpływy w regionie, a uratowanie Asada przed upadkiem było najważniejszym celem.
Czytaj też
Partner długookresowy
Aby zrozumieć konsekwencje dla Iranu z powodu upadku Syryjskiej Republiki Arabskiej należy mieć w pierwszej kolejności na uwadze, że był to sojusz nie taktyczny, jakich na Bliskim Wschodzie bywa wiele, ale długofalowa i długoletnia współpraca. Jednocześnie stanowiła ona sojusz dość egzotyczny, bowiem państwa religijnego (Iran) z państwem świeckim (Syria). Oba państwa połączyło na Bliskim Wschodzie polityczne wyalienowanie po tym, jak pod koniec lat siedemdziesiątych Egipt podpisał porozumienie pokojowe z Izraelem, a Damaszek je odrzucił. W tym samym czasie Iran dopiero wchodził na antyizraelską ścieżkę.
Początków szukać należy w latach osiemdziesiątych, kiedy to w 1980 roku Syria poparła Iran w wojnie z Irakiem. Znamienne jest, że o ile wobec Saddama Husajna w Iraku i jego Partii Ba’as władze w Teheranie od początku stosowały agresywną retorykę, nazywając ją „bezbożną” i „rakiem, który należy wyciąć”, to w odniesieniu do Syrii i tego samego ugrupowania politycznego (Partia Ba’as) Islamska Republika Iranu była bardziej wyważona. Co więcej, w warstwie oficjalnej podkreślający niekwestionowalne religijne pryncypia Iran nie krytykował Syrii ani za jej świecki charakter, ani za prześladowanie muzułmanów.
Czytaj też
Z perspektywy Islamskiej Republiki Iranu od początku ważne było, że Syria utrzymywała wpływy w Libanie (syryjskie wojska opuściły to państwo dopiero w 2005 roku). Z kolei Teheran chciał zbudować pomost pomiędzy swoim terytorium a Izraelem, by móc oddziaływać na to państwo. Damaszek zyskiwał w ten sposób wsparcie w walce z Izraelem o odzyskanie Wzgórz Golan. Sojusz z Asadem był niewielką ceną do zapłacenia. Zyski były dużo większe – bez wsparcia Damaszku Iran nie byłby w stanie przyczynić się w latach osiemdziesiątych do stworzenia Hezbollahu, a już na pewno nie w takiej formie i skali, jaką organizacja uzyskała.
Po 2000 roku, kiedy to władzę przejął Baszszar Asad, sojusz irańsko-syryjski uległ wzmocnieniu, do czego przyczynił się szereg wydarzeń, w tym zwiększona obecność Amerykanów w regionie (w wyniku agresji na Irak w 2003 roku) jak i Cedrowa Rewolucja (2005 r.), co doprowadziło do wycofania wojsk syryjskich z Libanu. To także wojna Izraela z Hezbollahem w południowym Libanie (2006 r.).
Już w 2008 roku Iran wspomógł finansowo Syrię w zakupie 33 używanych samolotów MiG-23. Po wybuchu protestów Iran najprawdopodobniej przekazał Syrii urządzenia ułatwiające monitorowanie Internetu i łączności, co miało pozwolić zatrzymać głównych prowodyrów zamieszek, a także skierował niewojskowych doradców i funkcjonariuszy służb specjalnych, by ci w sposób niemilitarny (to jest bez użycia wojska) zdusili niepokoje w Syrii. Wówczas jednak, wbrew zaleceniom ekspertów irańskich, Asad miał wysłać na syryjskie ulice wojsko, co zaogniło sytuację.
Czytaj też
By ratować Asada operacyjnie zaangażowano jednostki najlepiej przystające do nieregularnego charakteru wojny w Syrii – prócz własnych sił specjalnych oraz jednostek niekonwencjonalnych, w tym basidżów i żołnierzy Korpusu Strażników Rewolucji, Iran w pewnym momencie zaczął prowadzić działania w Syrii wykorzystując w praktyce brytyjską „indirect rule”, a więc żołnierzy lokalnych, nie będących Irańczykami. To prócz Brygady Fatimijjun i Brygady Zajnebijun również szyici z Libanu, Iraku, a nawet Chin.
Pierwsze wiarygodniejsze przesłanki do uznania o obecności żołnierzy irańskich w Syrii pojawiły się 27 maja 2012 roku, kiedy to na stronie internetowej agencji IRNA pojawił się usunięty potem artykuł, w którym odpowiedzialny za operacje zagraniczne zastępca al-Kuds generał brygady Ismail Ghaani stwierdził, że „gdyby nie obecność republiki islamskiej w Syrii, masakry ludności byłyby przeprowadzane na większą skalę”.
Z czasem Iran zwiększył swoje zaangażowanie lądowe w Syrii, a po rozpoczęciu rosyjskich nalotów rozpoczął dowodzoną przez siebie strategicznie istotną, ale jednocześnie okupioną ciężkimi stratami, ofensywę w rejonie Aleppo, które dowódca Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej generał Mohammad Ali Dżafari określił mianem „pierwszej linii rewolucji islamskiej” i przykładem „jednej z największych klęsk naszych wrogów, którym przewodzi Ameryka i Izrael”. Teraz trudno w to uwierzyć, ale w marcu 2013 roku generał Ghasem Solejmani zapowiadał utworzenie szyickich i alawickich, wielonarodowych sił o rozmiarze 150 tysięcy żołnierzy.
Syria w wymiarze geostrategicznym
Według oficjalnej narracji Teheran jedynie chronił święte miejsca w Syrii. Podkreślano też walkę o charakterze manichejskim: siły dobra (Iran i sojusznicy) walczyli ze złem (dżihadyści, Stany Zjednoczone, Izrael). Obecność w Syrii od początku była interpretowana jako działanie stricte defensywne.
Czytaj też
W praktyce trudno nie dostrzec strategicznego znaczenia Syrii dla Iranu. Syria, razem z Libanem i Irakiem zapewnia Iranowi strategiczną głębię. Geostrategiczne i obronne powiązanie Syrii z perspektywy irańskich kalkulacji dobrze wyjaśnił generał Mohammad Bagheri, oficer Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej oraz szef sztabu sił zbrojnych Iranu. Powtórzył on swego czasu powyższą tezę o Syrii jako miejscu rywalizacji z czymś, co Irańczycy nazywają „zachodnio-arabsko-syjonistycznym frontem”.
W styczniu 2017 roku najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei spotkał się z rodzinami żołnierzy, którzy polegli w Syrii. Jak wówczas stwierdził, „gdyby ci wszyscy złoczyńcy i buntownicy, te marionetki Ameryki i syjonistów, nie zostali zatrzymani w Syrii, walczylibyśmy teraz z nimi w Teheranie, Farsie, Chorasanie i Isfahanie”. W podobnym duchu wypowiedział się otwarcie oficer sił Al-Kuds generał Iradż Masdżedi. Podczas przemówienia z okazji pierwszej rocznicy śmierci pod syryjskim Aleppo irańskiego generała Abbasa Alego Alizade, Masdżedi stwierdził, że każdy żołnierz irański, niezależnie od miejsca walki, chroni w ten sposób „świętą ziemię Islamskiej Republiki”.
Czytaj też
Obecność w Syrii to dla Iranu nie tylko obrona „żywotnego centrum”, to jest własnego terytorium, a więc także reżimu w Teheranie, ale także próba zabezpieczenia zdolności do projekcji siły, w tym także do oddziaływania na wrogów Iranu poza swoimi granicami. Utrzymanie reżimu prezydenta Baszszara al-Asada było kluczowe, by Iran zachował swoje wpływy w Syrii – bez niego doszłoby do odcięcia Iranu od Hezbollahu i Libanu, a tym samym od Izraela. To także groźba utraty dostępu do Palestyny, co utrudni współpracę z Hamasem i Islamskim Dżihadem (szlaki przerzutowe z Iranu przez Morze Czerwone, Sudan i Egipt zostały w ostatnich latach zablokowane).
W 2012 roku takie rozumowanie potwierdził doradca najwyższego przywódcy Ali Akbar Welajati, który stwierdził, że „Syria to złote ogniwo w łańcuchu oporu przeciwko Izraelowi”. Z kolei dowódca Al-Kuds generał Ghasem Solejmani określił Syrię mianem „mostu we froncie oporu (…) Każda inteligenta osoba powinna rozumieć, że porażka w wojnie (w Syrii - przyp. red.) to porażka każdego z nas”.
Innymi słowy, utrata Syrii sprawia, że Iran ma zdecydowanie mniejsze zdolności do oddziaływania na Izrael, który jednocześnie utrzymuje taką zdolność wobec Iranu. W rezultacie pod wielkim znakiem zapytania staje teraz wizja, o której jeszcze kilka lat temu Iran mówił bardzo głośno - zmiany regionalnej architektury bezpieczeństwa i porządku na Bliskim Wschodzie. Działania nakierowane na wzmocnienie swojej pozycji jako przywódcy szyitów na świecie znalazły się teraz w poważnym kryzysie, a jednocześnie cały obóz szyicki wchodzi w defensywę.
Czytaj też
Warto nadmienić, że Syria była postrzegana jako potencjalnie ważny partner gospodarczy, choć wpływy te z powodu wojny jak i międzynarodowej izolacji Iranu nigdy w pełni nie zostały rozwinięte. Syria stanowi obszar, przez który przebiegać mogą niezwykle ważne rurociągi przesyłające ropę naftową i gaz ziemny z Bliskiego Wschodu do Europy. Jednym z nich jest rozważany gazociąg łączący katarsko-irańskie pole gazowe „South Pars” („North Dome”) – największe tego typu na świecie – z Europą przez terytorium Iraku i Syrii oraz być może Libanu. Iran podpisał z Syrią stosowne memorandum o współpracy w tym zakresie w 2011 roku.
Co dalej?
Choć jeszcze dekadę temu Iran snuł wielkie wizje budowy regionalnych sił pod swoją wodzą, to teraz z Teheranu przywódcy tego państwa patrzą jak ich ambasada w Damaszku jest plądrowana. To niezwykle symboliczny obraz pokazujący jak zmienna bywa rzeczywistość międzynarodowa a sukcesy nietrwałe. Chociaż Iran próbuje zachować część swoich wpływów w Syrii to nawet jeśli osiągnie pewne sukcesy to powrotu do sytuacji sprzed raptem kilku lat najprawdopodobniej nie będzie. Pozostaną jedynie koszty. Trudno precyzyjnie określić ile Teheran kosztuje zaangażowanie w Syrii, ale według dostępnych szacunków może to być około 15 miliardów dolarów rocznie.
Czytaj też
Islamska Republika Iranu może się obawiać, że teraz, gdy została zepchnięta do defensywy, straci w świecie muzułmańskim oraz na tak zwanej „arabskiej ulicy” swoją markę, której budowę rozpoczął prezydent Mahmud Ahmadineżad. Do niedawna Iran promował się jako sprawny orędownik sprawy muzułmańskiej i siła, która aktywnie i bezkompromisowo walczy z „globalną arogancją”. Teraz jednak zarówno Hamas jak i Hezbollah, a więc istotne ogniwa irańskiej Osi Oporu, zostały osłabione. Nie można wykluczyć, że Izrael będzie chciał wykorzystać tę okazję i zacznie zwiększać presję bezpośrednio na Republikę Islamską.
Chociaż trudno przystać na argumentację Taeba, że utrata Syrii samoczynnie doprowadzi do upadku władzy w Teheranie (zapewne w wyniku wzmocnienia obozu arabsko-sunnickiego), to jednocześnie prawdopodobne jest, że obecny rozwój sytuacji wzmocni sunnitów kosztem szyitów. Pamiętać należy, że w Iranie jest społeczność sunnicka i co jakiś czas dżihadyści dają o sobie znać. Obecnie wydarzenia w Syrii mogą ich ośmielić, co skutkować może wzmocnieniem ruchów odśrodkowych. Chociaż nie mają one siły, by obalić Republikę Islamską, to mogą stać się wyzwaniem dla bezpieczeństwa publicznego. Bez wątpienia spodziewać się należy większych represji wewnętrznych w Iranie, bowiem władza bardziej niż wcześniej czuje się zagrożona.
Mlas
Daleko od idące wnioski. Ale kto miesiąc temu spodziewał się że Assada przegonią z Syrii? A kto się spodziewał rok temu, że Izrael tak odwinie Iranowi? Oś zła doznała pierwszej poważnej klęski.
Ależ
@Mlas niby tak dziwne tylko że Izrael zamiast dobić teraz Hezbollah to zaczyna najeżdżać Syrię
Davien3
@Ależ a co ma wspólnego Hezbollah z upadkiem Syrii? Do tego akurat z nim zawarli zawieszenie broni a z Syrią ciagle są w stanie wojny.