Geopolityka
Francuskie wojska żegnają Afrykę
Paryż decyduje się na zmniejszenie liczby żołnierzy w kolejnych krajach w Afryce. Po bardzo dużym wycofaniu się z misji Barkhane (ponad 5000 wojskowych), a następnie puczach w Mali, Burkina Faso i Nigrze, zostaje realizowany kolejny etap zmieniania obecności. Francja zamierza utrzymywać swoje misje w ramach niewielkiej liczby wojsk szkoleniowych, ale za to w większej liczbie państw w Afryce Zachodniej. Z 2300 żołnierzy zostanie tylko 600, a nawet i mniej, po zerwaniu umowy obronnej z Czadem.
Wielokrotnie czyniono przytyki Francji, że „uciekała” przez Federacją Rosyjską i juntami z krajów Sahelu. O ile prawdą jest, iż zerwano wszystkie relacje i Paryż nie ma już czego szukać we współpracy z Mali, Burkina Faso i Nigrem, o tyle sytuacja polityczna, gospodarcza i militarna w tych państwach jest tragiczna. Lata misji antyterrorystycznych Francji i sojuszników (Serval, Barkhane, Takuba) nie pokonały w pełni terroryzmu. Obecnie, po całkowitym wyjściu z regionu, Sahel zmaga się z ogromnym problemem w postaci licznych grup terrorystycznych, gdzie junty kontrolują średnio 50-70% swoich terytoriów krajowych.
Federacja Rosyjska, która miała być nową siłą w regionie, nie może sobie poradzić z Tuaregami i Arabami w Mali, a ponadto jest atakowana z drugiej strony przez Al-Kaidę i odłamy Państwa Islamskiego. Uzysk gospodarczy i kontrola Sahelu nie są obecnie z żadną korzyścią dla Kremla. Na ten moment, atutem jest wypchnięcie Francji i „kreowanie” zagrożeń na Maghreb i dalej na Europę. W ujęciu inwestycyjnym, czy zbrojeniowym, Moskwa zyskała bardzo niewiele (Turcja sprzedaje swoje drony), a teraz Paryż próbuje odgryźć się zacieśniając współpracę z Erywaniem.
Paryż gdzie i dlaczego?
Dla Francji dalej kluczowe pozostają bazy w Senegalu i Wybrzeżu Kości Słoniowej. W tym pierwszym kraju problemem jest relacja na linii prezydentów. B. Faye i E. Macron próbują odnaleźć wspólny język, ale przeszkodą dla Dakaru są ogromne wpływy gospodarcze Paryża, co postrzegane jest jako neokolonializm. Jednocześnie cały czas utrzymywane są francuskie wojska oraz realizowane są szkolenia dla armii, ponieważ to właśnie Senegal odczuwa działalność grup terrorystycznych na granicy z Mali. Francja miała być kluczowa w kwestiach bezpieczeństwa, ale prezydent Faye wskazał, że Francuzi mają zamknąć swoje bazy wojskowe i ograniczyć się do szkolenia.
Wybrzeże Kości Słoniowej jest tym przyczółkiem, który stał się niezwykle ważny dla Francji, USA i Ukrainy (co ciekawe, również Polska swego czasu rozważała ambasadę w tym kraju). Francuzi i Amerykanie przenieśli tutaj część wojsk z Nigru oraz są w gotowości, aby prowadzić wspólne misje oraz organizować bazę (zwłaszcza centrum dronów). Choć Paryż podtrzymuje swoje zaangażowanie to zdecydowano się, aby zmniejszyć rozmieszczenie żołnierzy z 900 do 600.
Innym bardzo ważnym krajem jest Czad. Początkowo to tam miały trafić wszystkie wojska z Nigru, a dla Francji stać się nowym przyczółkiem. Jednakże, panujący tam I. Deby jest skoncentrowany na współpracy ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a przy tym nie chce całkowicie zamknąć współpracy z Federacją Rosyjską. Ponadto lukę obecności wojskowej wykorzystały Węgry, które wysyłają tam kontyngent 400 żołnierzy. Francja może być obecna, w trzech bazach, w łącznej sile 1000 wojskowych, ale to jedyna pozostałość bo kilkutysięcznej obecności francuskiej w Sahelu. Szans na wzmocnienie obecności nie ma, po tym jak na koniec listopada 2024 roku zerwano umowy obronne na linii Czad – Francja.
Jeśli chodzi o Dżibuti to nie zaplanowano żadnych zmian osobowych, choć pierwotnie taki był cel. Wszystko ewoluowało po ataku Hamasu na Izrael, a następnie po wybuchu konfliktu w Libanie. Teraz Róg Afryki jest idealnym punktem obserwacyjnym. Co ważne, Dżibuti chciało zmniejszyć przestrzeń, którą wynajmują Francji, ale po ustaleniach zdecydowano, że Paryż musi płacić więcej. Ostatecznie udało się dojść do porozumienia.
W Gabonie, gdzie doszło do zamachu stanu ale zaakceptowano go w Pałacu Elizejskim i nie zerwano relacji, zdecydowano się zmniejszyć liczbę wojskowych z 350 do 100. Misja tam ma być utrzymaniem przyczółku w Afryce Środkowej. To także łącznik między Afryką Wschodnią i Afryką Zachodnią.
Nowe podejście
Są elementy pozytywne dla Paryża w procesie zmiany ich obecności wojskowej w Afryce. Przede wszystkim bardzo mocno zdecydowano się, aby współpraca miała charakter szkoleniowy. Tutaj wyróżnia się choćby współpracę z wyższymi wojskowymi. Mądry i sprytny ruch po stronie Paryża. Mocne związki z generałami w Afryce zabezpieczają wpływy na wypadek zamachu wojskowego. Jednocześnie tracą na prestiżu międzynarodowym wprost „wycofując wojska” z Czarnego Lądu.
W kontekście nowych miejsc zdecydowano się częściowo wzmocnić obecność w Afryce. Przede wszystkim będzie ona w postaci kilkudziesięciu (do kilkuset) wojskowych oraz ukierunkowaniem na współpracę, a nie zwierzchnictwo Francji. Pierwszym głównym partnerem będzie Benin, do którego trafiło już kilkadziesiąt pojazdów opancerzonych typu VAB i śmigłowce Puma. Następnie wzmocniona zostanie relacja z WKS gdzie Francja wraz z USA stworzą centrum dronów. Do obu państw Afryki trafi również 40 wozów opancerzonych, które pierwotnie Amerykanie chcieli dostarczyć do Nigru. Ostatni kluczowy – nowy partner to Gambia. Będzie to lekkie rozdzielnie sił z graniczącym Senegalem. Celem dalej pozostaje francuskie utrzymanie sił w Afryce Zachodniej.
Na pewno trzeba obalić mit o uciekającej Francji z Afryki i zwyciężającej Rosji. Sahel to nie cała Afryka. Jednocześnie Paryż zrozumiał, że bazy wojskowe to za mało, aby utrzymać swoją strefę wpływów. Z 2300 obecnych teraz żołnierzy zostanie ich ledwie 600, choć może być ich nawet mniej. Zatem kończy się pewna epoka zwierzchnictwa, a zaczyna szkolenia.
easyrider
To raczej naturalne. Ciężko pracowali by ściągnąć Afrykę do siebie. Teraz to mają na swoim podwórku.
Igor Aretano
W ten sposób, Rosja jest obecna w "gorącej żółtej Afryce", prowadzi tam swoją politykę i osiąga całkiem pewne sukcesy.