Reklama

Siły zbrojne

Jedna czy dwie ofensywy? Ukraińska sztuka budowania przewagi [ANALIZA]

Autor. General Staff Ukraine/Facebook

Ukraińska ofensywa pod Charkowem stanowiła zaskoczenie nie tyle ze względu na sam fakt jej przeprowadzenia, ale co do efektów jakie osiągnęła. Kontrataki sił ukraińskich zdarzały się już wcześniej. W korzystnych warunkach taktycznych, obrońcy potrafili skutecznie atakować siły rosyjskie np. pod Kijowem, gdzie zaskakującym uderzeniem uniemożliwili zamknięcie pierścienia okrążenia wokół miasta, podobna sytuacja była przy wypchnięciu jednostek rosyjskich poza granicę państwową na północ od Charkowa. Natomiast żadne z tych działań, nie miało decydującego znaczenia dla zmiany sytuacji na poziomie strategicznym, co najwyżej poprawiało sytuację taktyczną i wpisywało się w definicję aktywnej obrony manewrowej - pisze płk rez. Piotr Lewandowski.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

W związku z tym, żaden z ukraińskich kontrataków nie spowodował przejęcia inicjatywy operacyjnej, przez cały czas to Rosjanie decydowali o tym, gdzie będzie skupiał się główny wysiłek działań, więc również gdzie będą zgrupowane główne siły na teatrze działań. Była to bardzo korzystna sytuacja dla Rosjan, ponieważ mogli oni koncentrować znaczne siły na wybranych kierunkach i uzyskiwać lokalną przewagę. W połączeniu z przewagą w środkach rażenia artyleryjskiego i powietrznego oraz zasobach (przede wszystkim amunicji artyleryjskiej i rakietowej) pozwalało to im odnosić ograniczone sukcesy. Zastosowana taktyka zmasowanych uderzeń ogniowych oraz ponawianych frontalnych szturmów powodowała dotkliwe straty w ukraińskich brygadach.

Tym bardziej, że ukraińskie dowództwo nie zdecydowało się na wykorzystanie posiadanej tzw. głębi operacyjnej, czyli na wycofywanie brygad spod rosyjskich uderzeń. Taktyka walki o każdą wieś i miasteczko skutkowała znacznymi stratami właśnie od ognia artylerii i lotnictwa. Równocześnie jednak spowalniała rosyjskie natarcia na głównych kierunkach, a straty Rosjan nie były wcale mniejsze. Wymagała również od agresorów olbrzymiego wysiłku logistycznego, ze względu na olbrzymie zużycie amunicji. Jednak to Rosjanie wciąż decydowali o rejonach skupiania głównego wysiłku, więc przewaga była po ich stronie.

Reklama

Czytaj też

Dowództwo ukraińskie zdawało sobie oczywiście sprawę z tej sytuacji, ale potrzebowało sił i środków by ją zmienić. Liczebna przewaga była do tego niewystarczająca. Pierwszym czynnikiem, który rozpoczął proces zmiany tej sytuacji na korzyść ukraińską były wyrzutnie HIMARS, dające możliwość precyzyjnego rażenia wojskowej infrastruktury na tyłach wroga, kolejnym pociski HARM pozwalające punktowymi uderzeniami niszczyć stacje radarowe.

Wraz z ich otrzymaniem dowództwo ukraińskie rozpoczęło operację przejmowania inicjatywy. Jej pierwszą fazą było kształtowanie dogodnych warunków określane w NATO jako „shaping operation". Ukraińskie precyzyjne uderzenia rakietowe zarówno w infrastrukturę tyłową, jak i system dowodzenia i łączności oraz rozpoznania, zmusiły po raz pierwszy Rosjan do działań wymuszanych przez przeciwnika na całym teatrze walki. Kolejną fazą przejmowania inicjatywy przez armię ukraińską była zapowiedź ofensywy pod Chersoniem, gdzie rosyjskie ugrupowanie na prawym brzegu Dniepru było w skrajnie niekorzystnym położeniu.

Autor. Sztab Generalny SZ U/10 Górska Brygada Szturmowa via Facebook.com

Pomimo, że ogłaszana medialnie ofensywa chersońska nosiła wszystkie znamiona działań pozorowanych, a Rosjanom pojęcie „shaping operation" jest doskonale znane, nie mogli zignorować oczywistych przygotowań przeciwnika. Tym bardziej, że pozostawienie prawobrzeżnego zgrupowania wojsk samemu sobie, mogło rzeczywiście zakończyć się jego zniszczeniem.

Czyli z jednej strony rosyjscy dowódcy mieli świadomość prowadzonej przez Ukrainę gry strategicznej, z drugiej musieli ją podjąć i to na warunkach dyktowanych przez przeciwnika. Najbezpieczniejszym sposobem zabezpieczenia odwodów na kierunku chersońskim było przerzucenie sił, znajdujących się na północnym odcinku, czyli szeroko rozumianego obszaru Charkowa. Kierunek ten przestał być dla Rosjan priorytetowy po porażce poniesionej w pierwszej fazie wojny. Tym nie mniej na tym kierunku, chociaż już na teranie Rosji, znajdowało się około 20 rosyjskich batalionowych grup taktycznych, które odtwarzały zdolność bojową, po ciężkich stratach, jakie poniosły w pierwszych tygodniach walk. Późniejszy rozwój wydarzeń pozwala przypuszczać, że większość tych jednostek została przemieszczona w rejon Zaporoża, gdzie Rosjanie stworzyli odwód strategiczny w ilości około 30 batalionowych grup taktycznych, co dawałoby przy pełnych stanach osobowych siły około 25 tysięcy żołnierzy. Do tego jeszcze wrócimy. Również rosyjska logistyka, już częściowo upośledzona ostrzałami rakietowymi, musiała skupić swój wysiłek na południu, kosztem innych odcinków działań. Doprowadziło to do zmniejszenia intensywności rosyjskich ataków na obszarze głównego wysiłku, czyli kierunku na Słowiańsk i Kramatorsk.

Czytaj też

Kolejnym etapem operacji ukraińskiej były ataki na infrastrukturę wojskową na Krymie i częściowo Zaporożu. Prowadzone z użyciem broni rakietowej, działań specjalnych i nieregularnych zadało nie tylko poważne straty, ale zmusiło Rosjan do dalszego wzmacniania południowego odcinka frontu, kosztem innych kierunków działań. W pierwszej kolejności, tych nie uważanych za priorytetowe. Jednak inicjatywa wciąż zdawała się być po stronie Rosjan. Zmienić to mogło tylko rozpoczęcie działań ofensywnych przez Ukrainę.

Tutaj pojawia się główny problem, mianowicie konieczność użycia do ofensywy na poziomie strategicznym (czyli takim, który zmieni obraz działań na całym obszarze) dużych sił, nie będących zaangażowanych w bieżące walki. Ukraina dysponuje pracowicie tworzonym korpusem odwodowym, obliczanym na ok 10 brygad sformowanych i nieznaną ilość będących w trakcie formowania. Biorąc pod uwagę docelową cyfrę 700 tysięcy żołnierzy, prezentowaną przez ukraińskie dowództwo powinno to być kolejne 10 brygad ogólnowojskowych wraz z jednostkami wsparcia. Trudno ocenić, na jakim etapie realizacji jest ten projekt, ale fakt, że tysiące żołnierzy ukraińskich wciąż szkoli się za granicą, minie jeszcze sporo czasu zanim te jednostki osiągną zakładaną zdolność do działania. Nawet już istniejące 10 brygad prezentuje zapewne różny poziom gotowości do działania.

Dowództwo ukraińskie zdecydowało się na ryzykowne działanie, rozpoczynając operację przejmowania inicjatywy, nie dysponując de facto wystarczającymi siłami. Jednak działania bojowe to nie tylko matematyczne wyliczenia. O wyniku walki nie decyduje ogólna liczba żołnierzy na teatrze działań, ale gdzie są rozmieszczeni, jak wyposażeni, wyszkoleni, jakie mają morale i jak dowódcy są to w stanie wykorzystać. Ukraińcy mogli zbudować lokalną przewagę, bez przerzucania dużych rezerw, tylko poprzez zmuszenie Rosjan do skupienia wysiłku w innym miejscu. Dlatego ofensywa na Chersoń musiała stać się faktem.

Czytaj też

Rodzi się pytanie, czy atak na rosyjskie zgrupowanie na prawym brzegu Dniepru jest rzeczywistą ofensywą, mającą na celu zniszczenie sił rosyjskich i docelowo wyzwolenie Chersonia, czy jedynie działaniami pozorowanymi. Ilość zaangażowanych przez Ukrainę sił czyli około 10 tysięcy żołnierzy i znaczna ilość artylerii oraz ponoszone straty pozwala stwierdzić, że atak ma jak najbardziej doprowadzić do uchwycenia linii Dniepru. Ukraiński plan był zapewne wielowariantowy i zakładał w wersji najbardziej optymistycznej szybkie rozbicie ugrupowanie rosyjskiego, poprzez jego rozczłonkowanie i kolejne niszczenie. W pesymistycznej powolne walki, gdzie przy wsparciu artyleryjskim niezbędne będzie szturmowanie kolejnych linii obronnych czyli ponoszenie ciężkich strat. Rzecz w tym, że każdy z tych wariantów pozwalał na realizację planu nadrzędnego, czyli skupienie wysiłku Rosjan na południu, co pozwoli na północy uzyskać zdecydowaną przewagę bez uruchamiania brygad rezerwowych.

Co ciekawe koncentracja ukraińskich sił na północy, w rejonie Charkowa, nie umknęło uwadze analityków śledzących konflikt, nie mogło więc stanowić też tajemnicy dla wywiadu rosyjskiego. Rosjanie kolejny raz nie docenili przeciwnika, co zawsze przynosi opłakane skutki. Przypuszczalnie uznali, że przerzut sił ukraińskich związany jest z prowadzonymi działaniami na północ od Charkowa, całkowicie zignorowali możliwość ofensywy na kierunku wschodnim czyli na Kupiańsk i Izium. Zapewne uznali też, że dowództwo ukraińskie nie jest w stanie prowadzić dwóch dużych operacji ofensywnych równocześnie. Potrzeba do tego w końcu dwóch bardzo dobrze przygotowanych sztabów szczebla co najmniej dywizji, a armia ukraińska takowych nie posiada. Najwyraźniej Rosjanie nie wyciągnęli wniosków z faktu, że ukraińscy sztabowcy od kilku miesięcy prowadzili wspólnie z oficerami NATO intensywne treningi sztabowe i wspomagane komputerowo gry wojenne.

Czytaj też

Ukraińska ofensywa z kierunku charkowskiego rozpoczęła się w sprzyjających warunkach, stworzonych przede wszystkim poprzez wielotygodniowe przygotowania, ale i po części ignorancję rosyjskiego dowództwa. Ukraińcy dzięki wcześniejszym przygotowaniom zdołali uzyskać w bardzo wąskim pasie przełamania (do 7 kilometrów, dla porównania pod Chersoniem przy podobnych zaangażowanych siłach prawie 200 kilometrów) przewagę rzędu 10:1, przy czym przeciwko doborowym własnym brygadom mieli głownie jednostki de facto milicyjne czyli „ochotników" z Ługańska oraz paramilitarne czyli Rosgwardię. Ze względu na fatalne morale i jeszcze gorsze wyposażenie, nie pozwalające na skuteczną walkę z ukraińskimi czołgami, zostały zniszczone podczas pierwszych godzin walk (jednostki z Ługańska) lub zmuszone do odwrotu po symbolicznym oporze (Rosgwardia).

Kilka niepełnych batalionowych grup bojowych regularnych wojsk rosyjskich zostało rozbitych w pierwszej fazie natarcia lub izolowanych i kolejno niszczonych bez spowalniania tempa natarcia. W ten sposób zostało zrealizowane zadanie bliższe ofensywy, czyli wyjście na przestrzeń operacyjną, pozwalającą na kontynuowanie natarcia. Zapewne początkowo zadaniem dalszym był Kupiańsk, którego zdobycie pozwoliłoby odciąć dostawy logistyczne dla rosyjskich wojsk atakujących Słowiańsk i Kramatorsk, ale brak rosyjskich odwodów pozwolił przeprowadzić również atak na Izium. Właśnie brak odwodów – bo owe odwody znajdowały się na zupełnie innym odcinku działań, czyli na kierunku chersońskim, gdzie w najlepsze trwała ukraińska ofensywa. To właśnie brak odwodów sprawił, że całe północne zgrupowanie wojsk rosyjskich od Charkowa do Izium zaczęło rozsypywać się niczym wieża z drewnianych klocków. Wieża z której najpierw klocki usuwali sami Rosjanie, wzmacniając południową część frontu, następnie część owych klocków zastąpili jednostkami ochotniczymi, które wcale klockami nie były.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Twitter

W momencie kiedy do demontażu niestabilnej konstrukcji przystąpili Ukraińcy skutek mógł być tylko jeden. Rosyjskie oddziały w rozsypce cofały się za rzekę Oskil, stanowiącej pierwszą przeszkodę wodną na drodze ukraińskiej ofensywy. Rosjanie wysadzili za sobą (a czasem przed sobą) mosty, co w naturalny sposób spowolniło ukraińską ofensywę, natomiast odwrót odsłonił tyły rosyjskiej 1 Armii Pancernej Gwardii zgrupowanej w rejonie Izium, co z kolei pozwoliło Ukraińcom kontynuować natarcie na tym kierunku. Rosjanie z Izium wycofali się bez walki, w sposób zorganizowany, o ile pominiemy pozostawienie kilkuset jednostek sprzętowych. Działania te tworzyły przestrzeń do ataku dla kolejnych brygad ukraińskich, blokowanych dotąd przez siły rosyjskie. Przyłączyły się one do działań ofensywnych tworząc efekt kuli śnieżnych im więcej rosyjskich jednostek opuszczało swoje pozycje, tym więcej ukraińskich mogło nacierać. Przebieg działań potwierdził doskonałe przygotowanie ukraińskiego sztabu, dowodzącego operacją, do reagowania na dynamicznie zmieniającą się sytuację na polu walki. Odwrotnie niż w przypadku dowództwa rosyjskiego, którego jedynymi decyzjami podjętymi we właściwym czasie było wycofanie wojsk z Izium oraz zorganizowanie mostu powietrznego dla oddziałów WDW pod Kupiańskiem, co pozwoliło zorganizować obronę, a raczej działania opóźniające wzdłuż rzeki Oskil. Nie przeszkodziło to Ukraińcom w zajęciu Izium i kontynuowaniu natarcia, którego celem może być Siewierodonieck.

Czytaj też

Jednak impet ofensywy zaczął wygasać, częściowo ze względu konsolidującą się obronę Rosjan, ale przede wszystkim z powodu ograniczonych zasobów ukraińskich. Kontynuowanie działań wymagałoby wprowadzenie do walki kolejnego rzutu operacyjnego, czyli zupełnie świeżych jednostek rezerwowych, o których była mowa wcześniej. Armia ukraińska prowadzi działania bez ich udziału, analizę przyczyn takiego stanu rzeczy, autor postanowił pozostawić Rosjanom i nie prezentować ich na łamach niniejszego artykułu. Faktem pozostaje, że bez wprowadzenia do walk rezerw z głębi obszaru działań, a jedynie opierając się na jednostkach już zaangażowanych w działania nie da się w pełni wykorzystać sukcesów na poziomie operacyjnym i przekuć je na trwałe sukcesy strategiczne.

Reasumując ukraińskich działań na prawym brzegu Dniepru oraz w rejonie Charkowa nie należy rozpatrywać jako dwie ofensywy, z których jedna miała być ważniejsza. Jest to jedna operacja, mająca na celu przejęcie inicjatywy początkowo operacyjnej, czyli na określonych odcinkach, a docelowo strategicznej, czyli w całym obszarze działań. Warunkiem powodzenia jest nie tylko zwycięstwo pod Izium i Kupiańkiem, ale również zajęcie Chersonia. Natomiast sama operacja zaczęła się od kształtowania dogodnych warunków do rozpoczęcia działań, a uderzenia na południu i północy stanowią zapewne tylko jej etap. Jest to zgodne z doktrynami NATO, gdzie takie działania mogą mieć charakter operacji trwającej kilka miesięcy.

płk rez. Piotr Lewandowski

Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii, Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego na kierunku pedagogika oraz studiów podyplomowych z zarządzania kryzysowego. Dowodził plutonem, kompanią i samodzielnym batalionem, wyróżnionym mianem przodującego oddziału wojska polskiego. Pełnił również obowiązki szefa pionu szkolenie i szefa rozpoznania pułku. Siedmiokrotny uczestnik misji bojowych poza granicami kraju, gdzie wykonywał obowiązki między innymi oficera CIMIC, zastępcy dowódcy batalionowej grupy bojowej i dowódcy bazy. Służbę wojskową zakończył na stanowisku dowódcy bazy/dowódcy batalionu ochrony w Redzikowie.

Teksty autora

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Czytaj też

Reklama

Komentarze (8)

  1. Ma_XX

    Jeżeli Bahmut wytrzyma jeszcze tydzień a Ukraińcy w tym czasie zdobędą Sewierodonieck i Swatowe - to i tak będzie to sukces taktyczny a może i operacyjny, gdyż na tych kierunkach rosja nie ma już linni obronnych w głębi

    1. Gregorius6

      no i nie wytrzymał

  2. OptySceptyk

    Dorzucę trochę dziegciu do tej beczki miodu. 1APanc Gw. niestety dała radę uciec, co składam na karb chwilowego pogubienia się ukraińskiego dowództwa., ewidentnie zaskoczonego własnym sukcesem. Decyzja, żeby zwinąć kramik i przenieść biznes była najlepszą, jaką podjęli i mogli podjąć ruSScy dowódcy. Niestety, nie udało się Ukraińcom żadne poważne okrążenie, a były widoki na wykończenie 1APanc Gw. Co do Chersonia, mamy tutaj jakiś wariant bitwy materiałowej rodem z Wielkiej Wojny. Wydaje się, że większe szanse mają Ukraińcy, mam tylko nadzieję, że nie wykrwawią swoich brygad po to tylko, żeby odbić trochę terenu, a ruSScy planowo i uporządkowani wycofają się za rzekę...

  3. GB

    Zdaje się mobilizowani wejdą od razu do walki, bez przeszkolenia....

    1. Ma_XX

      porzucą broń szybciej niż się ich furerowi wydaje

  4. GB

    Jednostki ukraińskie przełamały kolejna linię obrony i prą na Swatowe. 1 Gwardyjska Armia Pancerna po wycofoniu się spod Izjum powinna bronić tego kierunku. Ale widocznie po porzuceniu setek jednostek sprzętu w tym czołgów, bwp, artylerii, amunicji, nie ma za bardzo jak.

  5. Valdi

    Przypomnijmy że war mapper to podstawa Doskonale prezentuje ruch manewrowy armi ukraińskiej

  6. Szymano

    ukrainie jest potrzebna przeciwlotnicza 88 boska bron podcza 2ws teraz zapomniana

  7. Szymano

    NATO nie może rzucić najnowszej broni przeciwko złomu ruskich niestety ale musi zostać przemielony ruski złom a w iranie jest rewolucja iran jest odciety od internetu strzelaja do kobiet co zrzucaja hidzb dajcie bron dla rewolucjonistow z iranu!

  8. GB

    Niemniej dziwi fakt że 1 Gwardyjska Armia Pancerna nie podjęła walki i sama nie osłoniła swoich tyłów. Patrząc na ilość i jakość porzuconego sprzętu sił powinna mieć dość.

Reklama