- Komentarz
- Wiadomości
300-tysięczne Wojsko Polskie i nowe dywizje okiem praktyka [KOMENTARZ]
Obecnie planowana jest zakrojona na szeroką skalę rozbudowa Sił Zbrojnych RP, zarówno pod względem liczebności, jak i modernizacji technicznej. Choć nie ma wątpliwości, że potrzebne jest znaczące wzmocnienie Wojska Polskiego, to już szczegółowe cele oraz sposoby ich osiągania są przedmiotem ożywionej dyskusji. W przededniu Święta Wojska Polskiego prezentujemy komentarz płk. rez. Piotra Lewandowskiego.

Niniejszy artykuł stanowi jedynie komentarz. Zamiarem autora nie było napisanie analizy, stąd poruszane problemy nie wyczerpują tematu i opisane są z własnej perspektywy.
Wojsko Polskie stoi obecnie u progu największych zmian od czasów zawieszenia obowiązkowej służby wojskowej. Patrząc w bardzo uproszczony sposób na zmiany jakie zachodziły w SZ RP można podzielić je na trzy etapy. Pierwszy wiązał się ze zmianami politycznymi w Polsce i rozwiązaniem Układu Warszawskiego, drugi z zawieszeniem obowiązkowej służby wojskowej i uzawodowieniem armii oraz wstąpieniem do NATO. Oba, ściśle zresztą ze sobą powiązane przebiegały pod hasłami zwiększenia zdolności sił zbrojnych, gdzie ilość miała zostać zastąpiona jakością.
Przy czym pod pojęciem zmiany jakości rozumiano zarówno sprzęt odziedziczony po Układzie Warszawskim jak i skład osobowy armii. Żołnierzy odbywających obowiązkowo zasadniczą służbę wojskową zastąpić mieli służący ochotniczo zawodowcy, co gwarantować miało wysoki poziom motywacji i profesjonalizmu. W związku z tym przez prawie dwie dekady armia była redukowana zarówno pod względem ilościowym jak i posiadanych zasobów nie tylko sprzętowych ale i infrastruktury. Finalnie osiągnęła rozmiary jednego korpusu składającego się z trzech dywizji oraz samodzielnych brygad i pułków rodzajów broni. Marynarka Wojenna znalazła się w głębokiej zapaści, a Siły Powietrzne stanowiły mieszankę przestarzałego lotnictwa post radzieckiego i relatywnie nowoczesnego produkcji zachodniej.
Zobacz też
Całkiem dobrze miały się Wojska Specjalne, które ze wszystkich rodzajów sił zbrojnych były największym beneficjentem zachodzących zmian. Jeśli zaś chodzi o zdolności produkcyjne polskiej zbrojeniówki, proces transformacji doprowadził do wieloletniej, praktycznie nieodwracalnej zapaści, głównie w następstwie redukcji zamówień i przejścia na zakupy w krajach zachodnich.
Nie zagłębiając się w zbędne szczegóły, które nie są tematem niniejszego artykułu należy jeszcze nadmienić, że istotny wpływ na postrzeganie roli sił zbrojnych przez polityczne elity miały dwa czynniki. Pierwszym było złudne, jak się okazało, poczucie stabilności polityczno-militarnej w Europie drugim zaś zaangażowanie Sił Zbrojnych w misje poza granicami kraju.

Powstało przekonanie, że liczące nieco ponad sto tysięcy wojsko zawodowe uzupełniane na czas „W" jednostkami skadrowanymi w czasie pokoju lub nowo formowanymi jest w zupełności wystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa państwa i wywiązywania się ze zobowiązań sojuszniczych. W przypadku udziału w misjach poza granicami kraju, nawet tak ambitnymi jak wysłanie jednostek rozmiaru brygady do Iraku i Afganistanu, były to siły wystarczające. Chociaż nawet w tym przypadku bez wsparcia USA w zakresie logistycznym i sprzętowym, a częściowo i finansowym działanie na tak odległych teatrach działań byłoby poza zdolnościami naszych Sił Zbrojnych.
Zobacz też
Udział w konflikcie w Iraku i Afganistanie był pod względem zdobytych doświadczeń bezcenny. Pozwolił nie tylko na szybką implementację zachodnich doktryn, ale również określenie rzeczywistych bolączek trapiących nasze wojsko. Dotyczyły one w zasadzie wszystkich obszarów od systemu dowodzenia i łączności, poprzez sprzęt i wyposażenie indywidualne, logistykę aż do systemu szkolenia. Równocześnie jednak spowodował powstanie armii „dwóch prędkości", w których jednostki biorące udział w misjach otrzymywały uzbrojenie i wyposażenie nowej generacji, a dowódcy i żołnierze nabywali nowe umiejętności. Równocześnie ignorowano potrzeby jednostek nie będących „misyjnymi". Ponadto osiągane zdolności w Iraku i Afganistanie nie były często implementowane po powrocie do kraju jak miało to miejsce w przypadku systemów dowodzenia i kontroli walki w czasie rzeczywistym (BMS -Battlefield Management System).
Skupienie się przez dekadę na zdolnościach ekspedycyjnych w połączeniu z poczuciem braku zagrożenia wojną w Europie spowodowało niedoinwestowanie obszaru szkolenia rezerw, przy czym ignorowano również fakt starzenia się zasobów osobowych, pochodzących z czasów „poboru". Problem uzupełnienia istniejących jednostek do etatów czasu wojennego (kryzysowego) miały rozwiązać Narodowe Siły Rezerwowe (NSR), czyli rodzaj aktywnej rezerwy. Nie rozwiązywał on jednak kwestii kadr dla jednostek formowanych na czas wojny. Ponadto, większość żołnierzy NSR zainteresowana była przejściem na służbę zawodową, a nie pozostawaniem w rezerwie. Co jest nie mniej ważne, sprzęt dla jednostek nowo formowanych pochodził często z głębokich rezerw dawno już nieistniejącego Układu Warszawskiego lub z gospodarki narodowej. Przy czym w przypadku sprzętu z gospodarki narodowej zdawano się nie zauważać, że po polskich drogach już od dość dawna nie jeżdżą cywilne autobusy Jelcz i ciężarówki Star konstruowane zgodnie z militarną specyfikacją.
Zobacz też
Finalnie, w momencie kiedy sytuacja bezpieczeństwa w Europie zaczęła się zmieniać poprzez narastający konflikt generowany przez działania Federacji Rosyjskiej polskie Siły Zbrojne były w stanie wygenerować do bezpośrednich działań bojowych około 30-40 tysięcy żołnierzy w etacie czasu P i tak naprawdę trudną do określenia ilość żołnierzy rezerwy. Przy czym żołnierzy rezerwy pozbawionych całkowicie nowoczesnego uzbrojenia, że o łączności nie wspomnę.
Kolejny etap transformacji SZ RP tak naprawdę rozpoczął się kilka lat temu od powołania nowego rodzaju sił zbrojnych czyli Wojsk Obrony Terytorialnej. Etap rozpoczął się niestety niejako „w ogniu" trwającej walki politycznej, czego skutki możemy obserwować do chwili obecnej. Powodem stworzenia WOT było przekonanie, że wojska operacyjne (zawodowe) nie będą w stanie ze względu na ograniczoną liczebność działać na kierunkach zagrożenia określanych jako drugorzędne. Ponadto pozostawała kwestia ubezpieczenia obszaru tyłowego działań wojsk własnych oraz dezorganizacja tyłów wojsk przeciwnika.

Co ciekawe zarówno formacja (obrona terytorialna) jak i jej zadania nie stanowiły novum w SZ RP. W momencie powołania WOT istniały samodzielne bataliony obrony terytorialnej (bot). Rzecz w tym, że istniały niejako „na papierze" ponieważ były jednostkami powoływanymi dopiero na czas wojny. Intencją twórców WOT jako osobnego rodzaju sił zbrojnych był po pierwsze jej wysoki poziom gotowości do działania, po drugie jej masowość co zapewnić miała wprowadzona nowa formuła odbywania służby wojskowej (TSW - terytorialna służba wojskowa). Taka forma pozwala użyć WOT w trybie natychmiastowym nie tylko w przypadku pełnoskalowego konfliktu zbrojnego, bo takie nie wybuchają z dnia na dzień, ale przede wszystkim do działań kryzysowych. Właśnie w tym obszarze WOT potwierdził zasadność swojego istnienia działając w czasie nasilenia pandemii oraz uczestnicząc w operacji uszczelniania granicy z Białorusią.
Zobacz też
Kolejnym ruchem w ramach wzmacniania potencjału naszej armii było utworzenie dodatkowej czyli czwartej dywizji. Trzeba zdawać sobie jednak sprawę, że w znakomitej większości nie stworzono nowych jednostek (nie powstała żadna całkowicie nowa brygada), a jedynie podporządkowano już istniejące brygady nowym strukturom. Co prawda część brygad wzmocniono oraz sformowano pułk przeciwlotniczy i przeciwpancerny oraz jednostki dowodzenia i logistyczne, ale pod względem ilościowym w znaczący sposób nie wpłynęło to na zdolności bojowe całości wojsk operacyjnych.
Rzeczywistą zmianą ilościową i jakościową jest dopiero decyzja o zakupieniu dużych ilości nowoczesnej broni (czołgi, artyleria rakietowa i lufowa, samoloty, broń przeciwpancerna itd.) oraz zwiększenie liczebności armii do 300 tysięcy. Planowane ilości pozwolą nie tylko wymienić przestarzałe uzbrojenie w już istniejących brygadach ale na sformowanie, przynajmniej w teorii, kolejnych dwóch dywizji oraz niezbędnych jednostek wsparcia i zabezpieczenia. Ponadto zapewni możliwość wyposażenia jednostek rezerwowych formowanych na wypadek wojny. Zasoby osobowe dla jednostek operacyjnych jak i rezerwowych ma zapewnić nowo wprowadzona ochotnicza zasadnicza służba wojskowa.
Decyzja o tak spektakularnym zwiększeniu potencjału SZ RP spowodowana jest w znacznej mierze wnioskami, jakie wyciągnięto z przebiegu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Są one jak najbardziej słuszne. Jednym z najważniejszych jest, że „terenu nie da się oszukać" co oznacza, że prowadząc zarówno obronę jak i natarcie teren trzeba nasycić zarówno środkami rażenia jak i piechotą w niezbędnej ilości. Tutaj ostatecznie upadł mit, że istniejące przez lata trzy dywizje wsparte coraz bardziej mitycznymi rezerwami miały być wystarczające do skutecznej obrony kraju. Opcja o wycofaniu się na linię Wisły i czekaniu na wsparcie NATO, po tym czego świadkami byliśmy na Ukrainie, jest nie do przyjęcia. Jednak jedno to słuszność wniosków, a drugie to zdolności do wprowadzenia w życie podjętych na ich podstawie decyzji.
Koncepcja posiadania sześciu dywizji czyli odpowiednika dwóch korpusów wraz z jednostkami wsparcia i zabezpieczenia (np. brygady artylerii rakietowej centralnego podporządkowania) stawia nie tylko Siły Zbrojne, ale i Polskę przed nie lada wyzwaniem. Żeby zdawać sobie z nich sprawę wystarczy prześledzić jakie problemy napotykało formowanie najpierw WOT, a następnie 18 Dywizji Zmechanizowanej. Po pierwsze to kadry, kadry i jeszcze raz kadry. W chwili obecnej WOT nie osiągnął zakładanej liczebności, czyli 50 tysięcy żołnierzy. Liczba Polaków chętnych do włożenia munduru jako żołnierze tymczasowej służby wojskowej oscyluje w obecnie w granicach trzydziestu kilku tysięcy. Ma co prawda tendencję wzrostową, jednak nie w takim tempie jak pierwotnie zakładano. Należy sobie zadać pytania na ile atrakcyjna dla Polaków będzie zawodowa służba wojskowa.
Ponadto formowanie WOT w pierwszej fazie prowadziło do drenażu kadr z zasobów wojsk operacyjnych, szczególnie wśród oficerów i podoficerów starszych. Nie są to słowa krytyki, ale stwierdzenie faktu – nie da się formować nowych jednostek bez przenoszenia doświadczonych żołnierzy z jednostek już istniejących. Podobnie wyglądała sytuacja podczas formowania 18 DZmech, gdzie często przenoszono doświadczonych żołnierzy rozkazem. W wielu przypadkach kończyło się to decyzją o odejściu na emeryturę. Czasem oficerowie lub podoficerowie zgadzali się na objecie nowych wyższych stanowisk i odchodzili ze służby tuż po nabyciu uprawnień emerytalnych na nowym stanowisku.
Zobacz też
W obecnej chwili wszystkie jednostki wojsk operacyjnych, ale także i WOT cierpią na niedobór kadr i to we wszystkich korpusach osobowych. Kluczowe jest uzupełnienie braków w jednostkach już istniejących zanim przystąpi się do formowania kolejnych, które niejako naturalnie będą powodować kolejny drenaż zasobów. Podjęto co prawda działania zaradcze mające zmniejszyć ilość odejść do cywila doświadczonych żołnierzy oraz przyciągnąć nowych. Mianowicie podniesiono uposażenia szczególnie w korpusie szeregowych, co ma przyciągnąć chętnych do służby oraz wprowadzono znaczący dodatek za długoletnią służbę, co ma zapobiegać odchodzeniu na wcześniejsze emerytury. Jednak dopiero czas pokaże na ile są to działania skuteczne. Znacząco zwiększono również ilość miejsc w uczelniach wojskowych (np. na Akademii Wojsk Lądowych czterokrotnie) oraz wprowadzono możliwość uzyskania stopni oficerskich lub podoficerskich w ramach kursów zawodowych np. „Agrykola" czy też „Legia Akademicka".
Kolejna kwestia, związana zarówno z kadrami jak i infrastrukturą to szkolenie. Obecne problemy kadrowe przekładają się w sposób oczywisty na niedobór kadr instruktorskich. Takich kadr nie zapewnią absolwenci wspomnianych wcześniej kursów, ponieważ sami będą wymagali dalszego szkolenia w jednostkach wojskowych, a zwiększone nabory do uczelni wojskowych czy też szkół podoficerskich dadzą wymierny efekt dopiero za kilka lat.
Ponieważ mowa jest o wyszkoleniu tysięcy żołnierzy na różnych stanowiskach funkcyjnych obciążanie tymi zadaniami jednostek liniowych nie wydaje się właściwe jako rozwiązanie docelowe. Szkolenie nowych żołnierzy prowadzić będzie do odpływu doświadczonych oficerów i podoficerów z pododdziałów, skąd będą czasowo delegowani do pododdziałów szkolnych. Ponadto, do szkolenia mogą zacząć być delegowani żołnierze nie posiadający odpowiedniej wiedzy fachowej oraz przygotowania metodycznego. Rozwiązaniem docelowym, zapewniającym zachowanie standardów, byłoby stworzenie obok już istniejących centrów wyszkolenia specjalistycznego etatowych ośrodków szkolenia podstawowego i funkcji prostych. Do rozważenia czy takowego nie powinna posiadać każda dywizja. Pozwoliły by na szkolenie nie tylko w zakresie podstawowym na potrzeby „własnej" dywizji, ale w przypadku wojny stanowiłyby ośrodki uzupełnień.
Pozyskanie kadr do takich ośrodków nie musi wcale opierać się na żołnierzach służby czynnej. Wciąż nie zagospodarowano w pełni potencjału byłych podoficerów i oficerów odchodzących na wcześniejsze emerytury, z których wielu ma doświadczenie bojowe z Iraku i Afganistanu. Oczywiście część z nich przyciągnął WOT, natomiast wielu niekoniecznie musi, a często nie chce powtórnie wkładać munduru. Mogą być jednak świetnymi instruktorami jako cywile rozwiązanie powszechnie stosowane np. w armii USA.
Szkolenie to nie tylko kadry, ale i infrastruktura oraz oprzyrządowanie procesu szkolenia. Niezbędna jest nie tylko baza socjalna ale również wykładowa, symulatory i wreszcie obiekty szkolenia poligonowego. Czasy kiedy do osiągnięcia celów szkoleniowych wystarczył kawałek pola, kilka petard oraz garść „ślepaków" dawno minęły.
I wreszcie nie sposób pominąć wciąż nierozwiązanej bolączki naszych sił zbrojnych, mianowicie wyposażenia indywidualnego żołnierzy. Wielomilionowe inwestycje w najnowocześniejsze uzbrojenie i koncepcja tworzenia nowych jednostek nie przystaje do sytuacji, w której żołnierze wciąż nie posiadają wyposażenia w wymaganej jakości i ilości. Przy czym jeżeli chodzi o jakość wykonania np. umundurowania to następuje istotna poprawa. Czy jednak naprawdę naszej armii nie stać koncepcyjnie i finansowo na zestawy do przetrwania w terenie czy choćby kurtki zapewniające zarówno oddychalność jak i ochronę przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Nie bez powodu materiał, z którego obecnie są wykonane, żołnierze nazywają ironicznie „cerateksem". Co do ilości to każdy obserwujący współczesne pole walki zdaje sobie sprawę, że walka toczy się zarówno w dzień jak i w nocy. Do walki w nocy żołnierz potrzebuje optoelektroniki czyli nokto i termowizji. Oczywiście posiadamy takową, natomiast wciąż jej ilość jest zdecydowanie niewystarczająca. Kolejnym „słabym punktem" jest zabezpieczenie żołnierzy w ochronę balistyczną. Zamawianie w tysiącach egzemplarzy kamizelek bez balistyki, których nieprzydatność stwierdzono już w Iraku w 2003 roku, jest co najmniej niezrozumiała. Skoro do tej pory nie byliśmy w stanie właściwie wyposażyć już służących żołnierzy co dopiero mówić o kolejnych tysiącach. Na ile jest to krótka kołderka najlepiej świadczy fakt, że w pierwszym okresie formowania WOT, kamizelki kuloodporne i optoelektronikę zabierano z brygad wojsk operacyjnych. Pozostaję w mocnej nadziei, że decydenci mają te kwestie na uwadze i nim zaczniemy formować jednostki nowe, uzupełnimy i odpowiednio wyposażymy już istniejące.
płk rez. Piotr Lewandowski
Absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Rakietowych i Artylerii, Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego na kierunku pedagogika oraz studiów podyplomowych z zarządzania kryzysowego. Dowodził plutonem, kompanią i samodzielnym batalionem, wyróżnionym mianem przodującego oddziału wojska polskiego. Pełnił również obowiązki szefa pionu szkolenie i szefa rozpoznania pułku. Siedmiokrotny uczestnik misji bojowych poza granicami kraju, gdzie wykonywał obowiązki między innymi oficera CIMIC, zastępcy dowódcy batalionowej grupy bojowej i dowódcy bazy. Służbę wojskową zakończył na stanowisku dowódcy bazy/dowódcy batalionu ochrony w Redzikowie.
Zobacz również
- Wojna
- Święto Wojska Polskiego
- Wojsko Polskie
- misje zagraniczne
- rezerwy
- wojna na Ukrainie
- Wojska Obrony Terytorialnej
- NATO
- Europa
- Siły Zbrojne RP
- Polska
- WOT
- kadry
- polityka wewnętrzna
- modernizacja techniczna
- służba wojskowa
- infrastruktura wojskowa
- SZ RP
- zagrożenie rosyjskie
- sprzęt wojskowy
- 18 DYWIZJA ZMECHANIZOWANA IM. GEN BRONI TADEUSZA BUKA
- Wojska Specialne
- Rozbudowa Siły Zbrojnych RP
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]