- Analiza
- Wiadomości
Co z tą ofensywą? [ANALIZA]
Od kilku tygodni świat, a przynajmniej ta jego część, która jest zainteresowana konfliktem w Ukrainie, obserwuje wydarzenia w Donbasie. Początkową koncentrację sił, zarówno po stronie ukraińskiej jak i rosyjskiej, do rozstrzygającej zdaniem analityków bitwy, a następnie pierwszą fazę walk. I cały czas pada w mediach pytanie „Czy to już się zaczęło ?”.

Autor. Rosgwardia
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, należy chociaż pokrótce prześledzić co wydarzyło się w tym obszarze, obejmującym w większości strefę byłego ATO (operacja antyterrorystyczna 2014-2018) od momentu rozpoczęcia rosyjskiej inwazji. Trzeba pamiętać, że są to tereny objęte działaniami de facto wojennymi od ośmiu lat.
W pierwszej fazie rosyjskiej inwazji, która zakończyła się wraz z wycofaniem sił agresora z kierunku kijowskiego, rejon walk w Donbasie znajdował się niejako w cieniu medialnych relacji. Media, więc i występujący w nich eksperci, skupiali się przede wszystkim na tych kierunkach działań, gdzie postępy rosyjskich wojsk, ale i ponoszone straty, były najbardziej „spektakularne". Istotny wpływ na tę sytuację miał też z pewnością znikomy dostęp do relacji w mediach społecznościowych o walkach w Donbasie. Można dywagować dlaczego tak się działo. Zapewne strona ukraińska, bo ich materiałami się głównie posługujemy, nie zanotowała tak spektakularnych sukcesów jak w Buczy (zniszczenie kolumny wojsk powietrzno-desantowych) czy Browarach (zmuszenie do odwrotu pancernej pułkowej grupy taktycznej). Ponadto relatywnie ciągła linia walk, nie pozwalała na efektywne działania lekkiej piechoty, stosującej taktykę małych jednostek i często prezentującej swoje zasadzki w mediach.
Zobacz też
Tak czy inaczej, świat śledził głównie postępy na kierunku kijowskim, obronę Charkowa, walki 1 Brygady Pancernej pod Czernichowem, czy też rosyjski rajd na Chersoń. Tymczasem równie ciężkie walki toczyły się na centralnym odcinku działań czyli na granicy z separatystycznymi „ republikami" – Ługańską i Doniecką. Rosyjski napór powstrzymywały tam przede wszystkim ukraińskie brygady zmechanizowane wpierane przez jednostki gwardii narodowej. Sam przebieg walk pozwala na ukształtowanie innego ich obrazu niż wspomnianych powyżej kierunkach. Siły ukraińskie stawiły równie zacięty opór, ale nie mogły oprzeć obrony o tereny zurbanizowane. Tutaj też pozwolili żeby „walczył teren", ale jako przygotowywane przez lata kolejne linie fortyfikacji. Nie twórzmy mylnego obrazu kolejnej Linii Maginota, raczej systemu plutonowych punktów oporu i zaplanowanych wcześniej rejonów ostrzałów artyleryjskich oraz manewrowych odwodów pancernych. Taki system zapewniał równocześnie obronę uporczywą w oparciu o elementy fortyfikacji ziemnych, możliwości szybkiego i skutecznego rażenia ogniem artylerii oraz elastyczność poprzez manewrowanie elementami pancernymi.
Rosjanie na tych kierunkach bynajmniej nie zlekceważyli sił ukraińskich. Nikt nie próbował działań rajdowych, czy desantów wojsk aeromobilnych. Natarcie rosyjskie rozpoczęło się co prawda na całej linii styczności wojsk, ale jednostki nacierające frontalnie miały raczej wiązać walką i wykrwawiać brygady ukraińskie, natomiast główny wysiłek Rosjanie skupili od początku na oskrzydlaniu rejonu byłego ATO. Od pierwszego dnia atakujący, wykorzystywali przewagę powietrzną oraz w środkach rażeniach rakietowych i artyleryjskich. Zaczęło to przynosić efekty, ponieważ napór ze skrzydeł zmuszał obronę ukraińską do rozciągania własnych linii, a powtarzane co jakiś uderzenia przełamujące zmuszały do kontrataków. Zagrożenie oskrzydleniem bądź rozczłonkowaniem ugrupowania bojowego spowodowało, że brygady ukraińskie, powoli ale jednak, oddawały teren. Przy czym większe powodzenie Rosjanie uzyskali na skrzydłach co finalnie doprowadziło do powstania obecnej sytuacji taktycznej, czyli „łuku donieckiego".
Zobacz też
Z końcem marca siły rosyjskie rozpoczęły wymuszony odwrót zarówno z północno-zachodniego, jak i południowo-wschodniego kierunku kijowskiego. Zakończyło to operację, mającą na celu okrążenie stolicy Ukrainy. Związki operacyjne z kierunku południowo-wschodniego ostatecznie wykonały raczej zwrot operacyjny niż odwrót, przemieszczając się bezpośrednio na Izjum i często wchodząc do walki niemal bezpośrednio z marszu. Siły rosyjskie z kierunku północno-zachodniego rozpoczęły przemieszczenie omijając łukiem Czernichów, Sumy i Charków oraz odtwarzając po drodze zdolność bojową. Po drodze wchłonęły mocno przetrzebione przez armię ukraińską jednostki spod Czernichowa i częściowo Charkowa. Samo przemieszczenie zajęło Rosjanom ponad dwa tygodnie, co nie jest wcale długim czasem, biorąc pod uwagę, że niektóre z jednostek miały do pokonania tysiąc kilometrową trasę, a większość wymagała uzupełnień lub wręcz przeformowania. W znakomitej większości skoncentrowały się w rejonach wyjściowych na kierunku Rubiżne i częściowo Popasna. Ponadto siły rosyjskie na kierunku Popasna zostały wzmocnione przez świeże batalionowe grupy taktyczne, ściągnięte z terytorium Rosji. Do kilkunastu batalionowych grup taktycznych skoncentrowano na kierunku Gorłówki, jednak siły te były zapewne mniejsze od zakładanych, ze względu na trwające wciąż walki w Mariupolu.
Armia ukraińska również rozpoczęła wzmacnianie swoich sił w rejonie Donbasu. Z dostępnych danych można wnioskować, że ukraińskie brygady odwodowe (zmechanizowane i pancerne) nie weszły jednak do rejonu zagrożonego okrążeniem, pozostały na zewnątrz potencjalnego kotła, czyli na zachód od Kramatorska i Słowiańska. Część ukraińskich odwodów musiała się znajdować na zachód od Gorłówki. Ukraińskie dowództwo spodziewało się zapewne głównego uderzenia przede wszystkim w rejonie Izjum, na które cały czas nacierali Rosjanie oraz kolejnego z rejonu na zachód od Gorłówki. Uderzenia te stworzyłyby „szczypce" zamykające w okrążeniu siły ukraińskie w Donbasie. Pozostawienie odwodów w pozycji zewnętrznej po potencjalnego okrążenia, pozwoliłoby stronie ukraińskiej na skrzydłowe uderzenia na posuwające się natarcie rosyjskie, jego rozkawałkowanie i rozbicie. Z drugiej strony, skazywało jednak ukraińskie brygady walczące już z Rosjanami na uporczywą obronę, a nawet chwilowe okrążenie. Możliwe to było jedynie ze względu na wysokie morale i wolę walki żołnierzy z tych jednostek.
Zobacz też
Oficjalnie za początek ofensywy rosyjskiej w Donbasie przyjęto 18 kwietnia, natomiast warto zauważyć, że rosyjski napór na głównych kierunkach uderzenia (Izjum, Rubiżne, Popasna, Gorłówka) dał się zauważyć co najmniej tydzień wcześniej. Natomiast 18 kwietnia do natarcia ruszył zapewne główny rzut operacyjny. Całość rosyjskich sił zgromadzonych do tej operacji określa się na od 65 tysięcy (dowództwo ukraińskie) do 80 tysięcy (źródła zachodnie). Natarcie zostało poprzedzone silnym ostrzałem artyleryjskim i uderzeniami z powietrza.
Co możemy powiedzieć po tygodniu walk? Wydaje się, że dowodzący siłami rosyjskimi na teatrze ukraińskim generał A. Dwornikow zaplanował operację inaczej niż spodziewało się zarówno dowództwo ukraińskie jak i zachodni analitycy. W chwili obecnej nic nie wskazuje na to, żeby plany rosyjskie zakładały dwustronne ( z kierunku Izjum i na zachód od Gorłówki) głębokie działania okrążające. Obserwując natężenie walk, owszem widać ciągły napór wojsk rosyjskich z Izjum, ale trwa on nieprzerwanie od tygodni. Walczące tam brygady ukraińskie poniosły z pewnością do chwili obecnej znaczne straty. Daje to Rosjanom nadzieje na uzyskanie pewnego powodzenia. Natomiast główny wysiłek rosyjskiej ofensywy skupił się na kierunkach centralnych „łuku donieckiego", czyli na Obiżne i Popasna. Jest to działanie mało finezyjne, ponieważ zakłada uderzenia czołowe na pozycje ukraińskie. Dwornikow postawił na przewagę w artylerii i lotnictwie poprawiając ich współdziałanie rodzajów broni. Atak na szerokim froncie, pozwala Rosjanom na wprowadzanie do walki kolejnych batalionowych i pułkowych grup taktycznych tam gdzie uzyskują powodzenie. Nie lekceważy przy tym zdolności przeciwnika, który wielokrotnie pokazał swoją przewagę, zarówno w działaniach taktycznych jak i woli walki. Równocześnie taktyka rosyjska pozwala na relatywnie dobre zabezpieczenie tyłów, nie odsłania skrzydeł przy uzyskaniu powodzenia i nie wymaga dużej samodzielności od dowódców szczebla taktycznego. Czyli Dwornikow walczy po prostu tym co ma, najwyraźniej zdając sobie sprawę z licznych słabości i nielicznych przewag własnych sił.
Brak znaczących postępów ze strony rosyjskiej daje dobre prognozy co do wyniku walk, jednak brak miarodajnych informacji o ukraińskich stratach nie pozwala na sformułowanie jednoznacznych wniosków co do ich dalszego przebiegu.
płk rez. Piotr Lewandowski
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]