- Analiza
- Wiadomości
Rosja uczy się na Ukrainie i wdraża „lekcje” [4 PUNKTY]
Rosja w czasie inwazji na Ukrainę popełniła cały szereg błędów od poziomu taktycznego aż do operacyjno-strategicznego, które rzutują na przebieg całej agresji wobec Ukrainy. Ostatnie działania Moskwy, w tym wyznaczenie jednolitego dowództwa operacji i uderzenia na infrastrukturę energetyczną, pokazują jednak że Rosja przynajmniej w części wyciąga wnioski z popełnionych błędów i stara się je wdrażać.

Autor. General Staff of Ukraine Armed Forces / Facebook
Rosyjska agresja na Ukrainę często jawi się jako szereg błędów, popełnionych przez Moskwę na różnych etapach przygotowania i prowadzenia operacji. Ostatnie działania Rosjan, pomimo niekorzystnej dla nich sytuacji na froncie, wskazują że Rosjanie analizują doświadczenia i wdraża przynajmniej część wniosków z błędów popełnionych na wcześniejszym etapie operacji. Oto najważniejsze z nich.
1. Zwiększenie skuteczności uderzeń rakietowo-lotniczych. Od dwóch tygodni trwa rosyjska operacja niszczenia ukraińskiej infrastruktury krytycznej, w szczególności energetycznej. Rosja w ramach prowadzonych uderzeń zdołała zniszczyć znaczną część ukraińskiej infrastruktury, zmuszając Kijów do wprowadzania planowych wyłączeń. Dostępne szacunki mówią, że porażona miała zostać co najmniej jedna trzecia infrastruktury ukraińskiej. W perspektywie może to poważnie utrudnić Ukrainie prowadzenie działań obronnych, ale też funkcjonowanie całego państwa i gospodarki, również w głębi terytorium państwa.
Można więc postawić tezę, że rosyjskie uderzenia rakietowo-lotnicze osiągają swój cel. To zupełnie inna sytuacja, niż w wypadku ataków prowadzonych w pierwszych tygodniach wojny. Wtedy Rosjanie przeprowadzali ataki na trudne do dokładnego zdefiniowania cele wojskowe, a skutki uderzeń bynajmniej nie sparaliżowały obrony prowadzonej przez Ukrainę. I to pomimo, że zużywano dużą ilość środków precyzyjnego rażenia (od 24 lutego do 17 marca na Ukrainę spadło co najmniej tysiąc rosyjskich pocisków kierowanych).
Zobacz też
Podobnie mało efektywne były działania rosyjskiego lotnictwa na froncie, które – choć czasem zadawało dotkliwe straty – najczęściej nie było w stanie skutecznie wspierać swoich wojsk, nie mówiąc już o izolacji pola walki. Rosyjskie lotnictwo wykazało się brakiem skuteczności choćby w czasie ukraińskiego uderzenia w obwodzie charkowskim. Teraz natomiast, przy zastosowaniu znacznie mniejszej liczby środków (ok. 330 irańskich dronów oraz rakiety cruise typu Kalibr i Ch-101, ale w mniejszej liczbie) Rosja zdołała wywrzeć znaczny wpływ na prowadzone działania, także dzięki zmianie zasad doboru celów.
To oznacza między innymi, że Rosjanom udało się poprawić proces tzw. targetingu, czyli zbiór działań mających na celu racjonalne wykorzystanie środków uderzeniowych w celu osiągnięcia jak najlepszych skutków (z ich punktu widzenia). A w pierwszych dniach wojny targeting był rosyjską piętą achillesową, bo mimo zaangażowania znacznych środków większości celów nie udało się osiągnąć.

Autor. mil.ru
Trzeba też wziąć pod uwagę, że Rosjanie mogli mimo wszystko celowo unikać ataków na pewne obiekty, takie jak te związane z infrastrukturą energetyczną, lub też nie były one na liście celów priorytetem, a jedynie jedną z pozycji. Obecnie jednak rosyjskie kierownictwo polityczne dało zielone światło do uderzenia na cele związane z codziennym życiem ludności cywilnej z pełnym zaangażowaniem.
Warto dodać, że cele wojskowe są z definicji trudniejsze do efektywnego porażenia, bo z zasady stosuje się ich w wypadku maskowanie i rozśrodkowanie. Trudniej jest więc trafić w stanowisko dowodzenia, które ciągle zmienia lokalizację, albo w samoloty, które zmieniają bazę, z której operują, niż w elektrownię, której lokalizacja jest taka sama w czasie pokoju i wojny. Obecnie, tuż przed zimą, wybrano więc łatwiejsze cele i są one konsekwentnie niszczone.
2. Wyznaczenie jednolitego i jasnego systemu dowodzenia. Drugim, powiązanym i być może nawet ważniejszym elementem wniosków z prowadzonych walk, jakie Rosja wprowadza w życie, jest wyznaczenie jasnego i jednolitego systemu dowodzenia. Na jego czele stoi pierwszy oficjalnie potwierdzony dowódca sił prowadzących operację przeciwko Ukrainie, a jest nim generał Siergiej Surowikin. Nie jest wykluczone, że już wcześniej wyznaczono jednego dowódcę, ale nie podawano tego publicznie do wiadomości, a stworzenie czytelnego dla wszystkich systemu dowodzenia jest szczególnie istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę specyfikę sił atakujących Ukrainę.
Zobacz też
Gen. Surowikin ma ciekawy życiorys, bo jest dowódcą sił powietrzno-kosmicznych, ale kolejne szczeble kariery zdobywał w wojskach lądowych (dowodził m.in. pułkiem i dywizją zmechanizowaną, a także 20. Gwardyjską Armią Ogólnowojskową). Jak zauważają eksperci, w tym między innymi Tom Cooper, jeden z badaczy konfliktów po II wojnie światowej, w czasie dowodzenia operacją w Syrii, generał Surowikin zdołał stworzyć jednolity system dowodzenia dla różnych jednostek – irańskich, syryjskich itd. I na Ukrainie ma do czynienia z dość podobną sytuacją. We wcześniejszych fazach wojny brak koordynacji był widoczny nawet pomiędzy poszczególnymi jednostkami regularnych sił zbrojnych Rosji. A co dopiero mówić o formacjach najemniczych (Grupa Wagnera), których rola stopniowo rosła, Kadyrowcach, no i wreszcie siłach zbrojnych „republik ludowych", które często były używane do zapełniania luk na froncie, jako tzw. mięso armatnie.
Brak skutecznej koordynacji i wątpliwości co do funkcjonowania jednolitego systemu dowodzenia zmniejszały efektywność działań Rosjan i był jedną z przyczyn porażek, jakie ponosili. Oczywiście samo wyznaczenie dowódcy to tylko krok w kierunku poprawy jakości procesu dowodzenia i kierowania walką u Rosjan, ale należy zauważyć że taka decyzja została podjęta i jak się zdaje, będzie realizowana. A lepsze dowodzenie w perspektywie może umożliwić bardziej efektywne wykorzystanie posiadanych przez Rosjan sił i środków, nawet jeśli nadal nie będą one – mówiąc oględnie – najwyższej jakości.
Drugim aspektem związanym z powołaniem gen. Surowikina jest wspomniane wcześniej prowadzenie uderzeń na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. W Syrii to właśnie ten dowódca koordynował ataki na cele związane z utrzymaniem życia ludności na terenach zajętych przez rebeliantów, a przeprowadzone pod jego dowództwem operacje były kluczowe dla uzyskania powodzenia przez reżim Asada (czy de facto stronę rosyjską).

Autor. SZ Ukrainy
Wiele wskazuje, że obecnie Rosjanie chcą powtórzyć „syryjski" scenariusz na Ukrainie. Mimo innych warunków, w trakcie obecnej wojny cel może być zbliżony – zniszczenie infrastruktury i pogorszenie warunków dla cywilów, prowadzące do jej sterroryzowania oraz do utrudnienia prowadzenia oraz wspierania operacji obronnej przez Ukrainę. I uderzenia przeciwko ukraińskiej infrastrukturze, w przeciwieństwie do wcześniejszych ataków na przykład na cele wojskowe, wydają się odnosić – przynajmniej w części – zakładane skutki. Tym bardziej, że rozpoczyna się okres jesienno-zimowy, w którym ataki na infrastrukturę cywilną, w tym elektrociepłownie, mogą być szczególnie dotkliwe.
3. Zmiana narracji o wojnie. Z powołaniem gen. Surowikina wiąże się kolejna zmiana, która jest widoczna u Rosjan. Dowodzący agresją na Ukrainę generał udzielił niedawno wywiadu, w którym przyznał że sytuacja na południu, czyli w obwodzie chersońskim, jest trudna i może wymagać podejmowania trudnych decyzji. Można odnieść wrażenie, że rosyjska opinia publiczna jest przygotowywana na to, iż może otrzymać złe (z jej punktu widzenia) wiadomości z frontu. To zupełnie inna sytuacja, niż w wypadku wcześniejszych porażek strony rosyjskiej, które były przedstawiane jako „gesty dobrej woli" lub „planowe wycofanie się".
Do historii przeszły komunikaty, jakie Rosjanie wydawali jeszcze we wrześniu w związku z kontruderzeniem Ukrainy w obwodzie charkowskim, gdy najpierw do ostatniej chwili oficjalne kanały zapewniały, że sytuacja jest pod kontrolą, a następnie rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony generał major Igor Konaszenkow stwierdził, że wycofanie z obwodu charkowskiego to ruch planowy, mający na celu ochronę ludności Donbasu i przeprowadzony pod osłoną lotnictwa.
Zobacz też
Zostało to wyśmiane przez popierających inwazję i agresję rosyjskich blogerów, bo jasne było, że Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się, pozostawili za sobą bardzo duże ilości sprzętu, a lotnictwo mówiąc delikatnie nie stanęło na wysokości zadania, ponosząc duże straty. Zmiana sposobu informowania o wojnie może ułatwić Rosjanom kontrolowanie własnego społeczeństwa, w tym jej ultranacjonalistycznie nastawionej części. A co za tym idzie, całą energię będzie można skupić na prowadzeniu operacji, a nie pacyfikowaniu „tyłów". Dodajmy jeszcze, że Rosjanom łatwiej jest tłumaczyć porażki na froncie w sytuacji, gdy dokonywane są uderzenia rakietowo-lotnicze i „w Kijowie nie ma prądu", bo w tej sytuacji trudniej stawiać zarzuty (jakkolwiek absurdalne, to pojawiające się w rosyjskiej sferze informacyjnej i trafiające na dość podatny grunt) o „łagodność" i „niezdecydowanie" Rosjan wobec Ukraińców.
Zobacz też
Warto jeszcze odnotować, że pomimo dość nieudolnego przebiegu „częściowej" mobilizacji w Rosji nie ma oporu społeczeństwa w stopniu, który wywarłby istotny wpływ na ten proces. A to daje Rosjanom podstawy do dalszych działań związanych z prowadzeniem wojny, w tym i takich wywierających wpływ na społeczeństwo.
4. Nowe podejście do wzmocnienia zdolności bojowych rosyjskiej armii. W Rosji po porażkach w pierwszych miesiącach wojny odbywa się coraz bardziej ożywiona dyskusja na temat zmian w organizacji sił zbrojnych Rosji. Często wskazuje się na błędy popełnione przez resort obrony, choć jeszcze kilka miesięcy temu krytykę sił zbrojnych trudno było usłyszeć, przynajmniej w głównych mediach. Teraz, po porażkach pod Charkowem, ale i mobilizacji, której przebieg wywołał wśród Rosjan wiele wątpliwości, jest inaczej. I warto zwrócić uwagę na kierunek, w którym idzie dyskusja.
W rosyjskiej dyskusji często wskazuje się na konieczność zwiększenia liczebności sił zbrojnych, i powrotu do „sprawdzonych, radzieckich wzorców", czyli masowej armii. Krytykuje się redukcje stanów liczebnych, jakie miały miejsce w rosyjskich siłach zbrojnych, a także ograniczenie poboru i koncentrację na budowie zdolności w oparciu o żołnierzy kontraktowych.
Solovyev is not afraid of calling the special operation a war with NATO, points at 'conceptual' mistakes in military planning. The kind of language that would be unimaginable just a year ago. pic.twitter.com/GXxl1cjvVL
— Dmitri (@wartranslated) October 21, 2022
I głosy takie słychać zarówno w mediach propagandowych, jak program Władimira Sołowiewa, który mówi że „korpusem ekspedycyjnym" nie da się prowadzić wojny na taką skalę ("de facto z całym NATO"), i że był to błąd założeń ostatnich dekad, jak i w mediach specjalistycznych, jak choćby „Niezawisimoje Wojennoje Obozrenije". W „NWO" opublikowano niedawno artykuł pod wiele mówiącym tytułem „Komu potrzebna masowa armia", którego autor mocno krytykuje koncepcję „kompaktowej, profesjonalnej armii", jaka miała obowiązywać w Rosji do niedawna.

Autor. mil.gov.ua
W artykule stawiana jest teza, że tylko pobór i związany z nim system rezerw daje możliwość zaangażowania w wojnę na dużą skalę, a dziś walkę można kontynuować tylko dzięki rezerwom sprzętowym z czasów ZSRR, choć do niedawna szeroko krytykowano jakość sprzętu poradzieckiego stawiając na jakość wyposażenia, według Rosjan wzorowanego na zachodnim (drogim i obecnym w mniejszej liczbie).
Zobacz też
Warto tutaj dodać parę słów komentarza. Choć w Rosji nigdy nie zrezygnowano z poboru, to żołnierze zawodowi i kontraktowi stanowili przed wybuchem wojny co najmniej 70 proc. wszystkich. To przede wszystkim ich angażowano w operacje poza granicami Rosji, na przykład w Syrii. Najwięcej inwestowano też w jednostki o wyższym stopniu gotowości, a do poboru (nie 2-letniego jak w ZSRR a skróconego do roku) przykładano nieco mniejszą wagę, nie tworzono też na taką skalę skadrowanych jednostek do uzupełnienia poborowymi. To zupełnie inne proporcje, niż w czasach ZSRR.

Autor. mil.ru
Dodajmy, że rosyjska armia przystąpiła do operacji na Ukrainie z założeniem nieangażowania żołnierzy z poboru (w praktyce było z tym różnie, ale udział poborowych w walkach był raczej "wypadkiem przy pracy" czy skutkiem bałaganu niż planu) i bez uprzedniego rozwinięcia mobilizacyjnego. Zdaniem Rosjan, było to jedną z przyczyn tego, że nie osiągnięto większości celów, przynajmniej jeśli chodzi o opanowanie terytorium Ukrainy.
To, na ile taka diagnoza jest słuszna to temat na inną analizę, choć nie ulega wątpliwości, że na przykład piechoty do osłony czołgów Rosjanom po prostu brakowało, także dlatego że nie zaangażowano poborowych, nie mówiąc już o rezerwistach. Jednym z kierunków rozwoju rosyjskiej armii może więc być zwiększenie liczebności i nacisku na system mobilizacyjny, tym bardziej że mobilizacja nie wzbudziła dużego oporu wśród społeczeństwa, które raczej nie chce aktywnie przeciwstawiać się dalszym obciążeniom związanym z prowadzeniem wojny.
Zobacz też
Oczywiście wnioski z wojny będą mieć dużo szerszy charakter, Rosjanie na przykład dużo szerzej niż na jej początku stosują bezzałogowce, ale tęsknota za masową armią czasów ZSRR jest bardzo widoczna. I – co warto podkreślić – wcale nie wyklucza to stosowania na szerszą skalę nowoczesnych środków czy taktyki walki, oczywiście uwzględniając możliwości rosyjskiego państwa i gospodarki. Te mogą jednak zaskoczyć, zwłaszcza że w Rosji ma miejsce faktyczna mobilizacja gospodarki. Przykład współpracy z Iranem, która już wkrótce może nie dotyczyć tylko bezzałogowców, ale też na przykład rakiet balistycznych, jest tu bardzo wymowny.
Warto też zwrócić uwagę na stopniowe zmiany otoczenia politycznego rosyjskiej agresji. Decyzja o częściowej mobilizacji chyba już ostatecznie pogrzebała założenie "szybkiej operacji specjalnej", z ograniczonym zaangażowaniem społeczeństwa. Obecnie Rosja dokonując ataków na infrastrukturę krytyczną (w tym cywilną) chce wywrzeć presję na Zachód w celu ograniczenia pomocy Ukrainie, ale przede wszystkim zniszczyć warunki życia ludności Ukrainy, bo wie że ani obecne kierownictwo polityczne Kijowa, ani naród ukraiński się nie podda. A jednocześnie Moskwa korzysta na konsolidacji społeczeństwa, której mimo wszystko dokonano (także represyjnymi środkami) wokół wojny.
Zobacz też
Na pełną ocenę tego, w jakim kierunku pójdzie proces odtwarzania zdolności i wdrażania wniosków przez Rosję przyjdzie jeszcze czas, ale to, iż Moskwa wprowadza już pierwsze „lekcje" jest faktem. A sam fakt, że w Rosji prowadzi się dość otwartą dyskusję, w naturalny sposób pozwala na krytyczną ocenę wniosków, a nie tylko „przyjmowanie" kolejnych meldunków na kolegiach resortu obrony, dotyczących zdolności, których często de facto nie było, albo były dostępne w ograniczonym zakresie. Otwarte mówienie o brakach w końcu doprowadzi do tego, że zostanie wyeliminowanych część z nich, a nie będą „konserwowane", jak to było do tej pory. To schemat, który dotyczy każdych sił zbrojnych, także i rosyjskich. Można więc spodziewać się, że rozwój zdolności przez Rosję – pomimo konieczności uzupełnienia gigantycznych wręcz strat i braków, w ludziach, sprzęcie, taktyce, doktrynie – będzie następował stopniowo, może nawet ociężale, ale z coraz większą efektywnością.
Zobacz też
Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie kierownictwo polityczne jest zdeterminowane, by kontynuować wojnę i odbudowywać „wojenny" potencjał kraju, nawet jeśli odbędzie się to kosztem pewnego obniżenia poziomu życia społeczeństwa, które w swojej masie najwyraźniej jest gotowe, by to zaakceptować. Oznacza to, że wojna będzie kontynuowana, a Rosja pomimo oczywistego osłabienia pozostanie zagrożeniem dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski.
Kilka dni temu minister obrony Estonii Hanno Perkur powiedział, że choć Moskwa zaangażowała na Ukrainie bardzo wiele sił i środków, a sankcje wobec Rosji są skuteczne, szczególnie w sektorze lotniczym, to Rosja może potrzebować od dwóch do czterech lat na odtworzenie swojego potencjału. Dodajmy, że zdolności analityczne, jakie posiada resort obrony Estonii, są uznawane za jedne z najlepszych w NATO, jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji. Trzeba więc cały czas wzmacniać system obrony i bezpieczeństwa na wschodniej flance, a czasu nie jest tak wiele, jak mogłoby się wydawać.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS