Reklama

Wojna na Ukrainie

Rosja uczy się na Ukrainie i wdraża „lekcje” [4 PUNKTY]

Ukraiński czołg T-72B, prawdopodobnie zdobyty na Rosjanach
Ukraiński czołg T-72B, prawdopodobnie zdobyty na Rosjanach
Autor. General Staff of Ukraine Armed Forces / Facebook

Rosja w czasie inwazji na Ukrainę popełniła cały szereg błędów od poziomu taktycznego aż do operacyjno-strategicznego, które rzutują na przebieg całej agresji wobec Ukrainy. Ostatnie działania Moskwy, w tym wyznaczenie jednolitego dowództwa operacji i uderzenia na infrastrukturę energetyczną, pokazują jednak że Rosja przynajmniej w części wyciąga wnioski z popełnionych błędów i stara się je wdrażać.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Rosyjska agresja na Ukrainę często jawi się jako szereg błędów, popełnionych przez Moskwę na różnych etapach przygotowania i prowadzenia operacji. Ostatnie działania Rosjan, pomimo niekorzystnej dla nich sytuacji na froncie, wskazują że Rosjanie analizują doświadczenia i wdraża przynajmniej część wniosków z błędów popełnionych na wcześniejszym etapie operacji. Oto najważniejsze z nich.

1. Zwiększenie skuteczności uderzeń rakietowo-lotniczych. Od dwóch tygodni trwa rosyjska operacja niszczenia ukraińskiej infrastruktury krytycznej, w szczególności energetycznej. Rosja w ramach prowadzonych uderzeń zdołała zniszczyć znaczną część ukraińskiej infrastruktury, zmuszając Kijów do wprowadzania planowych wyłączeń. Dostępne szacunki mówią, że porażona miała zostać co najmniej jedna trzecia infrastruktury ukraińskiej. W perspektywie może to poważnie utrudnić Ukrainie prowadzenie działań obronnych, ale też funkcjonowanie całego państwa i gospodarki, również w głębi terytorium państwa.

Reklama

Można więc postawić tezę, że rosyjskie uderzenia rakietowo-lotnicze osiągają swój cel. To zupełnie inna sytuacja, niż w wypadku ataków prowadzonych w pierwszych tygodniach wojny. Wtedy Rosjanie przeprowadzali ataki na trudne do dokładnego zdefiniowania cele wojskowe, a skutki uderzeń bynajmniej nie sparaliżowały obrony prowadzonej przez Ukrainę. I to pomimo, że zużywano dużą ilość środków precyzyjnego rażenia (od 24 lutego do 17 marca na Ukrainę spadło co najmniej tysiąc rosyjskich pocisków kierowanych).

Czytaj też

Podobnie mało efektywne były działania rosyjskiego lotnictwa na froncie, które – choć czasem zadawało dotkliwe straty – najczęściej nie było w stanie skutecznie wspierać swoich wojsk, nie mówiąc już o izolacji pola walki. Rosyjskie lotnictwo wykazało się brakiem skuteczności choćby w czasie ukraińskiego uderzenia w obwodzie charkowskim. Teraz natomiast, przy zastosowaniu znacznie mniejszej liczby środków (ok. 330 irańskich dronów oraz rakiety cruise typu Kalibr i Ch-101, ale w mniejszej liczbie) Rosja zdołała wywrzeć znaczny wpływ na prowadzone działania, także dzięki zmianie zasad doboru celów.

To oznacza między innymi, że Rosjanom udało się poprawić proces tzw. targetingu, czyli zbiór działań mających na celu racjonalne wykorzystanie środków uderzeniowych w celu osiągnięcia jak najlepszych skutków (z ich punktu widzenia). A w pierwszych dniach wojny targeting był rosyjską piętą achillesową, bo mimo zaangażowania znacznych środków większości celów nie udało się osiągnąć.

Odpalenie rosyjskiego pocisku systemu Kalibr-NK (zdjęcie ilustracyjne)
Odpalenie rosyjskiego pocisku systemu Kalibr-NK (zdjęcie ilustracyjne)
Autor. mil.ru

Trzeba też wziąć pod uwagę, że Rosjanie mogli mimo wszystko celowo unikać ataków na pewne obiekty, takie jak te związane z infrastrukturą energetyczną, lub też nie były one na liście celów priorytetem, a jedynie jedną z pozycji. Obecnie jednak rosyjskie kierownictwo polityczne dało zielone światło do uderzenia na cele związane z codziennym życiem ludności cywilnej z pełnym zaangażowaniem.

Warto dodać, że cele wojskowe są z definicji trudniejsze do efektywnego porażenia, bo z zasady stosuje się ich w wypadku maskowanie i rozśrodkowanie. Trudniej jest więc trafić w stanowisko dowodzenia, które ciągle zmienia lokalizację, albo w samoloty, które zmieniają bazę, z której operują, niż w elektrownię, której lokalizacja jest taka sama w czasie pokoju i wojny. Obecnie, tuż przed zimą, wybrano więc łatwiejsze cele i są one konsekwentnie niszczone.

2. Wyznaczenie jednolitego i jasnego systemu dowodzenia. Drugim, powiązanym i być może nawet ważniejszym elementem wniosków z prowadzonych walk, jakie Rosja wprowadza w życie, jest wyznaczenie jasnego i jednolitego systemu dowodzenia. Na jego czele stoi pierwszy oficjalnie potwierdzony dowódca sił prowadzących operację przeciwko Ukrainie, a jest nim generał Siergiej Surowikin. Nie jest wykluczone, że już wcześniej wyznaczono jednego dowódcę, ale nie podawano tego publicznie do wiadomości, a stworzenie czytelnego dla wszystkich systemu dowodzenia jest szczególnie istotne, jeśli weźmiemy pod uwagę specyfikę sił atakujących Ukrainę.

Czytaj też

Gen. Surowikin ma ciekawy życiorys, bo jest dowódcą sił powietrzno-kosmicznych, ale kolejne szczeble kariery zdobywał w wojskach lądowych (dowodził m.in. pułkiem i dywizją zmechanizowaną, a także 20. Gwardyjską Armią Ogólnowojskową). Jak zauważają eksperci, w tym między innymi Tom Cooper, jeden z badaczy konfliktów po II wojnie światowej, w czasie dowodzenia operacją w Syrii, generał Surowikin zdołał stworzyć jednolity system dowodzenia dla różnych jednostek – irańskich, syryjskich itd. I na Ukrainie ma do czynienia z dość podobną sytuacją. We wcześniejszych fazach wojny brak koordynacji był widoczny nawet pomiędzy poszczególnymi jednostkami regularnych sił zbrojnych Rosji. A co dopiero mówić o formacjach najemniczych (Grupa Wagnera), których rola stopniowo rosła, Kadyrowcach, no i wreszcie siłach zbrojnych „republik ludowych", które często były używane do zapełniania luk na froncie, jako tzw. mięso armatnie.

Brak skutecznej koordynacji i wątpliwości co do funkcjonowania jednolitego systemu dowodzenia zmniejszały efektywność działań Rosjan i był jedną z przyczyn porażek, jakie ponosili. Oczywiście samo wyznaczenie dowódcy to tylko krok w kierunku poprawy jakości procesu dowodzenia i kierowania walką u Rosjan, ale należy zauważyć że taka decyzja została podjęta i jak się zdaje, będzie realizowana. A lepsze dowodzenie w perspektywie może umożliwić bardziej efektywne wykorzystanie posiadanych przez Rosjan sił i środków, nawet jeśli nadal nie będą one – mówiąc oględnie – najwyższej jakości.

Drugim aspektem związanym z powołaniem gen. Surowikina jest wspomniane wcześniej prowadzenie uderzeń na infrastrukturę energetyczną Ukrainy. W Syrii to właśnie ten dowódca koordynował ataki na cele związane z utrzymaniem życia ludności na terenach zajętych przez rebeliantów, a przeprowadzone pod jego dowództwem operacje były kluczowe dla uzyskania powodzenia przez reżim Asada (czy de facto stronę rosyjską).

Zestrzelony Su-30SM
Zestrzelony Su-30SM
Autor. SZ Ukrainy

Wiele wskazuje, że obecnie Rosjanie chcą powtórzyć „syryjski" scenariusz na Ukrainie. Mimo innych warunków, w trakcie obecnej wojny cel może być zbliżony – zniszczenie infrastruktury i pogorszenie warunków dla cywilów, prowadzące do jej sterroryzowania oraz do utrudnienia prowadzenia oraz wspierania operacji obronnej przez Ukrainę. I uderzenia przeciwko ukraińskiej infrastrukturze, w przeciwieństwie do wcześniejszych ataków na przykład na cele wojskowe, wydają się odnosić – przynajmniej w części – zakładane skutki. Tym bardziej, że rozpoczyna się okres jesienno-zimowy, w którym ataki na infrastrukturę cywilną, w tym elektrociepłownie, mogą być szczególnie dotkliwe.

3. Zmiana narracji o wojnie. Z powołaniem gen. Surowikina wiąże się kolejna zmiana, która jest widoczna u Rosjan. Dowodzący agresją na Ukrainę generał udzielił niedawno wywiadu, w którym przyznał że sytuacja na południu, czyli w obwodzie chersońskim, jest trudna i może wymagać podejmowania trudnych decyzji. Można odnieść wrażenie, że rosyjska opinia publiczna jest przygotowywana na to, iż może otrzymać złe (z jej punktu widzenia) wiadomości z frontu. To zupełnie inna sytuacja, niż w wypadku wcześniejszych porażek strony rosyjskiej, które były przedstawiane jako „gesty dobrej woli" lub „planowe wycofanie się".

Do historii przeszły komunikaty, jakie Rosjanie wydawali jeszcze we wrześniu w związku z kontruderzeniem Ukrainy w obwodzie charkowskim, gdy najpierw do ostatniej chwili oficjalne kanały zapewniały, że sytuacja jest pod kontrolą, a następnie rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony generał major Igor Konaszenkow stwierdził, że wycofanie z obwodu charkowskiego to ruch planowy, mający na celu ochronę ludności Donbasu i przeprowadzony pod osłoną lotnictwa.

Czytaj też

Zostało to wyśmiane przez popierających inwazję i agresję rosyjskich blogerów, bo jasne było, że Rosjanie zostali zmuszeni do wycofania się, pozostawili za sobą bardzo duże ilości sprzętu, a lotnictwo mówiąc delikatnie nie stanęło na wysokości zadania, ponosząc duże straty. Zmiana sposobu informowania o wojnie może ułatwić Rosjanom kontrolowanie własnego społeczeństwa, w tym jej ultranacjonalistycznie nastawionej części. A co za tym idzie, całą energię będzie można skupić na prowadzeniu operacji, a nie pacyfikowaniu „tyłów". Dodajmy jeszcze, że Rosjanom łatwiej jest tłumaczyć porażki na froncie w sytuacji, gdy dokonywane są uderzenia rakietowo-lotnicze i „w Kijowie nie ma prądu", bo w tej sytuacji trudniej stawiać zarzuty (jakkolwiek absurdalne, to pojawiające się w rosyjskiej sferze informacyjnej i trafiające na dość podatny grunt) o „łagodność" i „niezdecydowanie" Rosjan wobec Ukraińców.

Czytaj też

Warto jeszcze odnotować, że pomimo dość nieudolnego przebiegu „częściowej" mobilizacji w Rosji nie ma oporu społeczeństwa w stopniu, który wywarłby istotny wpływ na ten proces. A to daje Rosjanom podstawy do dalszych działań związanych z prowadzeniem wojny, w tym i takich wywierających wpływ na społeczeństwo.

4.    Nowe podejście do wzmocnienia zdolności bojowych rosyjskiej armii. W Rosji po porażkach w pierwszych miesiącach wojny odbywa się coraz bardziej ożywiona dyskusja na temat zmian w organizacji sił zbrojnych Rosji. Często wskazuje się na błędy popełnione przez resort obrony, choć jeszcze kilka miesięcy temu krytykę sił zbrojnych trudno było usłyszeć, przynajmniej w głównych mediach. Teraz, po porażkach pod Charkowem, ale i mobilizacji, której przebieg wywołał wśród Rosjan wiele wątpliwości, jest inaczej. I warto zwrócić uwagę na kierunek, w którym idzie dyskusja.

W rosyjskiej dyskusji często wskazuje się na konieczność zwiększenia liczebności sił zbrojnych, i powrotu do „sprawdzonych, radzieckich wzorców", czyli masowej armii. Krytykuje się redukcje stanów liczebnych, jakie miały miejsce w rosyjskich siłach zbrojnych, a także ograniczenie poboru i koncentrację na budowie zdolności w oparciu o żołnierzy kontraktowych.

I głosy takie słychać zarówno w mediach propagandowych, jak program Władimira Sołowiewa, który mówi że „korpusem ekspedycyjnym" nie da się prowadzić wojny na taką skalę ("de facto z całym NATO"), i że był to błąd założeń ostatnich dekad, jak i w mediach specjalistycznych, jak choćby „Niezawisimoje Wojennoje Obozrenije". W „NWO" opublikowano niedawno artykuł pod wiele mówiącym tytułem „Komu potrzebna masowa armia", którego autor mocno krytykuje koncepcję „kompaktowej, profesjonalnej armii", jaka miała obowiązywać w Rosji do niedawna.

BMP-1AM Basurmanin zniszczony podczas przekraczania rzeki. Kwiecień 2022 roku, Ukraina.
BMP-1AM Basurmanin zniszczony podczas przekraczania rzeki. Kwiecień 2022 roku, Ukraina.
Autor. mil.gov.ua

W artykule stawiana jest teza, że tylko pobór i związany z nim system rezerw daje możliwość zaangażowania w wojnę na dużą skalę, a dziś walkę można kontynuować tylko dzięki rezerwom sprzętowym z czasów ZSRR, choć do niedawna szeroko krytykowano jakość sprzętu poradzieckiego stawiając na jakość wyposażenia, według Rosjan wzorowanego na zachodnim (drogim i obecnym w mniejszej liczbie).

Czytaj też

Warto tutaj dodać parę słów komentarza. Choć w Rosji nigdy nie zrezygnowano z poboru, to żołnierze zawodowi i kontraktowi stanowili przed wybuchem wojny co najmniej 70 proc. wszystkich. To przede wszystkim ich angażowano w operacje poza granicami Rosji, na przykład w Syrii. Najwięcej inwestowano też w jednostki o wyższym stopniu gotowości, a do poboru (nie 2-letniego jak w ZSRR a skróconego do roku) przykładano nieco mniejszą wagę, nie tworzono też na taką skalę skadrowanych jednostek do uzupełnienia poborowymi. To zupełnie inne proporcje, niż w czasach ZSRR.

Russian Conscripts
Rosyjscy poborowi
Autor. mil.ru

Dodajmy, że rosyjska armia przystąpiła do operacji na Ukrainie z założeniem nieangażowania żołnierzy z poboru (w praktyce było z tym różnie, ale udział poborowych w walkach był raczej "wypadkiem przy pracy" czy skutkiem bałaganu niż planu) i bez uprzedniego rozwinięcia mobilizacyjnego. Zdaniem Rosjan, było to jedną z przyczyn tego, że nie osiągnięto większości celów, przynajmniej jeśli chodzi o opanowanie terytorium Ukrainy.

To, na ile taka diagnoza jest słuszna to temat na inną analizę, choć nie ulega wątpliwości, że na przykład piechoty do osłony czołgów Rosjanom po prostu brakowało, także dlatego że nie zaangażowano poborowych, nie mówiąc już o rezerwistach. Jednym z kierunków rozwoju rosyjskiej armii może więc być zwiększenie liczebności i nacisku na system mobilizacyjny, tym bardziej że mobilizacja nie wzbudziła dużego oporu wśród społeczeństwa, które raczej nie chce aktywnie przeciwstawiać się dalszym obciążeniom związanym z prowadzeniem wojny.

Czytaj też

Oczywiście wnioski z wojny będą mieć dużo szerszy charakter, Rosjanie na przykład dużo szerzej niż na jej początku stosują bezzałogowce, ale tęsknota za masową armią czasów ZSRR jest bardzo widoczna. I – co warto podkreślić – wcale nie wyklucza to stosowania na szerszą skalę nowoczesnych środków czy taktyki walki, oczywiście uwzględniając możliwości rosyjskiego państwa i gospodarki. Te mogą jednak zaskoczyć, zwłaszcza że w Rosji ma miejsce faktyczna mobilizacja gospodarki. Przykład współpracy z Iranem, która już wkrótce może nie dotyczyć tylko bezzałogowców, ale też na przykład rakiet balistycznych, jest tu bardzo wymowny.

Warto też zwrócić uwagę na stopniowe zmiany otoczenia politycznego rosyjskiej agresji. Decyzja o częściowej mobilizacji chyba już ostatecznie pogrzebała założenie "szybkiej operacji specjalnej", z ograniczonym zaangażowaniem społeczeństwa. Obecnie Rosja dokonując ataków na infrastrukturę krytyczną (w tym cywilną) chce wywrzeć presję na Zachód w celu ograniczenia pomocy Ukrainie, ale przede wszystkim zniszczyć warunki życia ludności Ukrainy, bo wie że ani obecne kierownictwo polityczne Kijowa, ani naród ukraiński się nie podda. A jednocześnie Moskwa korzysta na konsolidacji społeczeństwa, której mimo wszystko dokonano (także represyjnymi środkami) wokół wojny.

Czytaj też

Na pełną ocenę tego, w jakim kierunku pójdzie proces odtwarzania zdolności i wdrażania wniosków przez Rosję przyjdzie jeszcze czas, ale to, iż Moskwa wprowadza już pierwsze „lekcje" jest faktem. A sam fakt, że w Rosji prowadzi się dość otwartą dyskusję, w naturalny sposób pozwala na krytyczną ocenę wniosków, a nie tylko „przyjmowanie" kolejnych meldunków na kolegiach resortu obrony, dotyczących zdolności, których często de facto nie było, albo były dostępne w ograniczonym zakresie. Otwarte mówienie o brakach w końcu doprowadzi do tego, że zostanie wyeliminowanych część z nich, a nie będą „konserwowane", jak to było do tej pory. To schemat, który dotyczy każdych sił zbrojnych, także i rosyjskich. Można więc spodziewać się, że rozwój zdolności przez Rosję – pomimo konieczności uzupełnienia gigantycznych wręcz strat i braków, w ludziach, sprzęcie, taktyce, doktrynie – będzie następował stopniowo, może nawet ociężale, ale z coraz większą efektywnością.

Czytaj też

Wszystko wskazuje na to, że rosyjskie kierownictwo polityczne jest zdeterminowane, by kontynuować wojnę i odbudowywać „wojenny" potencjał kraju, nawet jeśli odbędzie się to kosztem pewnego obniżenia poziomu życia społeczeństwa, które w swojej masie najwyraźniej jest gotowe, by to zaakceptować. Oznacza to, że wojna będzie kontynuowana, a Rosja pomimo oczywistego osłabienia pozostanie zagrożeniem dla państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski.

Kilka dni temu minister obrony Estonii Hanno Perkur powiedział, że choć Moskwa zaangażowała na Ukrainie bardzo wiele sił i środków, a sankcje wobec Rosji są skuteczne, szczególnie w sektorze lotniczym, to Rosja może potrzebować od dwóch do czterech lat na odtworzenie swojego potencjału. Dodajmy, że zdolności analityczne, jakie posiada resort obrony Estonii, są uznawane za jedne z najlepszych w NATO, jeśli chodzi o zagrożenie ze strony Rosji. Trzeba więc cały czas wzmacniać system obrony i bezpieczeństwa na wschodniej flance, a czasu nie jest tak wiele, jak mogłoby się wydawać.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (18)

  1. "Pułkownik" Michał

    Coś jest w tym powiedzeniu, że "Rosja nigdy nie jest tak silna na jaką wygląda i nigdy nie jest tak słaba na jaką wygląda". Można z poziomu rosyjskich wojsk i ich sprzętu się śmiać, ale nie wolno ich lekceważyć. Odpowiednie podejście do przeciwnika jest zresztą częścią składową zasad sztuki wojennej. Warto dodać, że odrębną zasadą sztuki wojennej jest jedność dowodzenia. Przekonali się o tym Rosjanie w tej kampanii. Pytanie czy nasza generalicja również? Struktura naszego dowództwa niestety pozostawia wiele do życzenia...

    1. Paweł69

      ale nie sa też magikami, leży u nich dowodzenie leży morale i leży gospodarka , to że jest ich 140 mln to jedno ale to nie tylko zalety, ich PKB jest wielkości Hiszpanii mówinie że mogą rzucić rękawice NATO to nawet nie pierdy to żart.

  2. Byrrbyć

    W jaki sposób Rosja unowocześni swój potencjał bojowy? Bo jak na razie wojna z Ukrainą jest możliwa tylko dlatego, że przeciwnik nie ma broni dalekiego zasięgu i samolotów o standardzie NATO. W innym przypadku byłaby to wojna z Indianami - szansa na wygranie paru bitew, i tyle.

    1. gregoz68

      Psy z ładunkami.

    2. Jaro888

      Prawda jest taka, że Ukraina jeszcze istnieje dzięki dostawą z zachodu, bez tego już dano by była podzielona albo całkiem zajęta.

    3. Paweł69

      też mnie bawi ta wieczna wiara że rosja jest jak feniks... Kolejna propagandowa bzdura , z pustego i salomon nie naleje. Rosja to kraj buszmenów ich możliwości nie są z Hogwartu. Mają kasę za rope i zaraz wojna to wszystko przepali, bo wojna to KOSZTY rosja nie jest tu wyjątkiem każdy dzień kosztuje setki milionów $ a te nie są z magicznego worka. Rosja to nie ZSRR , a nawet wtedy ekonomia ich zjadła. Obecnie to kwestia mcy i nie będzie co zbierać bo jak mówiła minister ds.radzenia sobie z sankcjami , nawet gwoździ nie moga sami wyprodukować mimo 7 lat trwania projektów usamodzielnienia gospodarki

  3. Rea

    Dobry artykuł, bez straszenia głupotami typu bomba atomowa, ale też bez hurraoptymizmu. Rosjanie wyciągneli wnioski z klęski pod Izjumem i Łymaniem, teraz o podobne przełamania będzie dużo trudniej, niestety. Nam pozostaje się zbroić po zęby, dobrze, żeby opozycja również to rozumiała, bo teksty Różańskiego o cięciu zakupów (w domyśle K2, K9 w Korei) czy Rostowskiego o tym, że Mieczniki są zbyteczne są co najmniej nieodpowiedzialne.

  4. Darek S.

    Jak 1/3 Ukraińskiej infrastruktury padło w 2 tygodnie, to za miesiąc jak dotrze Amerykańska pomoc, nie będzie już czego bronić. Infrastruktury nie będzie, a ludzie będą w drodze na Zachód Europy. Nikt normalny tam nie zostanie żeby umrzeć z zimna. Amerykanie schytrzyli za bardzo. Szkoda tych wszystkich czołgów i innego sprzętu który tam wysłaliśmy, wydłużyliśmy tylko tą wojnę i cierpienie ludności cywilnej. Nic z tego nie będzie. Niemcy mieli rację. Okazuje się, że lepiej znali chytrość Amerykanów, którzy zamiast w marcu to dopiero teraz zdecydowali się na wysyłkę broni przeciwlotniczej MIM-23 Hawk, z rodowodem z lat 60-siatych na Ukrainę. MIM-23 Hawk w odpowiedniej ilości dałyby szansę na przetrwanie ludności cywilnej zimy na Ukrainie. Ale z Tel Awiwu widocznie inne instrukcje szły do Waszyngtonu. Armia Ukraińska może zostać na Ukrainie, ale cywile pejsatym na Ukrainie nie są potrzebni, niech lepiej jada po zasiłki do Europy.

  5. Ahmed Kaczynsky

    Kacapy chciały zająć Ukrainę w kilka dni, więc nie niszczyli jej infrastruktury gdyż po zajęciu Ukrainy sami musieliby przecież ponieść koszty jej odbudowy. Teraz jednak, gdy już wiedza że jest to niemożliwe, zmienili priorytety dla celów a niszcząc energetykę przeciwnika ograniczają jednocześnie jego moce produkcyjne i naprawcze sprzętu wojskowego. Jakby nie patrzeć przeszli do etapu obrony dotychczasowych zdobyczy a myśl o utracie Krymu wywołuje ataki wściekłości na Kremlu.

  6. kowalski

    @VIS : nie wiem skąd takie kosmiczne dane o wydatkach II RP, bo te wydatki to i owszem było nawet ponad 30% ale budżetu a nie PKB, Do PKB to było ok. 6-7%

  7. DBA

    Ruscy na szczęście tradycyjnie włażą na te same grabie jak przez ostatnie 100 lat. Mrzonki o kilkumilionowej armii wyposażonej w tysiące czołgów w dzisiejszych czasach są idealnym sposobem na "zazbrojenie się na śmierć" wzorem ZSRS z lat 70-80 XX w. W obecnej sytuacji demograficznej wszystkich w miarę bogatych krajów (w tym Rosji) powrót do masowego poboru, minimum 2-letniej służby wojskowej i cyklicznego szkolenia rezerwy to zrujnowane gospodarki poprzez drenaż rynku pracy. Masowa produkcja dla tego tłumu uzbrojenia, wyposażenia prowadzi to do pauperyzacji społeczeństwa na poziomie sowieckiej komuny. Ekonomia jest nieubłagana - wydatki na zbrojenia powyżej 5% PKB dewastują gospodarkę w takim stopniu, że po kilku latach zaczyna brakować pieniędzy na wszystko, PKB spada, a wydatki na zaledwie utrzymanie tej rozdętej armii sięgają kilkudziesieciu % obniżajacego się z roku na rok budżetu. A obecne wymogi sprzętowe są takie , że nie wystarczy żołnierza nauczyć strzelać i okopywać się

    1. VIS

      Polska w okresie międzywojennym wydawała na zbrojenia 20-30% PKB, nawet w czasach wielkiego kryzysu i jakoś na mordę nie padła.

    2. komik

      VIS nie chce mi się sprawdzać tej informacji ale jeśli to prawda to albo mieliśmy PKB na poziomie Andory albo większą kleptokrację niż w teraz w Rosji, bo żenada wrześniowa 1939 jakoś tych wydatków nie pokazała, zero lotnictwa, zasoby pancerne tragiczne.

    3. illegal

      @VIS Nie 20-30% PKB a 20-30% budżetu, w PKB dochodziło chyba do 8-9%.

  8. StaryGrzyb

    Gdyby wojne prwadzili amerytkanie - to 1 dnia by zniszczno wsztskie lotniska, mosty, elektrownie itp. Dopiero po eliminacji obrony weszly by wojska ladowe. popsrtu Rosjanie po pol roku zacznaja prwadzic wojne jak Amerykanie.

  9. szczebelek

    Tych błędów nie naprawią teraz i można tu szerzyć defetyzm, że FR to dalej druga armia świata, która rozwali NATO, a ich nowy dowódca potrafi walczyć z partyzantami...

    1. VIS

      Nawet małpy się uczą więc i moskale potrafią.

  10. Jarema

    Sądząc po błyskawicznych zakupach w USA i Korei Południowej a także spóźnionych i skromnych zamówieniach w Polskim przemyśle zbrojeniowym rząd ma zasoby finansowe i chce zdążyć z uzbrojeniem przed ewentualnym starciem z Rosją. To dobrze lepiej późno niż później ale jeśli konflikt wybuchnie za dwa lata załóżmy od uderzenia z Białorusi na Polskę, wykrwawiona Ukraina będzie marzyła o pokoju, obojętne Niemcy właśnie nawiązały współpracę z Rosją a USA są zaangażowane w konflikt z Chinami. Co wtedy Historia lubi się powtarzać czy damy Sami radę obronić swą suwerenność jeśli nie będziemy "Izraelem" Europy. Będziemy mieli 6 dni by kopnąć Rosję w "jaja"" by zemdlała albo Zachód poświęci Nas jak zawsze ...Musimy ogłosić powszechną mobilizacje, szkolić się jak w Izraelu, budować schrony jak w Finlandii, kochać ojczyznę jak Amerykanie i ginąć za nią jak Ukraińcy !

    1. Śpioch

      Niestety w tej rozgrywce przypadła nam rola boiska. Zgadzam się w Twoim zdaniem. Putin już zapowiedział że jego zainteresowanie kończy się na Odrze.. Zawsze mieliśmy problem z położeniem kraju.

    2. komik

      Zachód nas nie poświęci, skoro tak bardzo wspiera Ukrainę, wobec której nie ma praktycznie żadnych realnych zobowiązań. Zresztą nie rozumiem tego "jak zawsze"... Jeżeli nawiązujesz do września 1939 r. to Anglia i Francja nie zostawiłaby nas, gdyby nie ta żenada, jaką była nasza obrona. Polska dała się poskładać realnie w 2 tygodnie, Niemcy weszli jak do siebie. Jakby co, to argument wejścia 17 września kacapów do naszego kraju jest bez znaczenia, bo wtedy już było po wojnie.

    3. VIS

      @komik żołnierz polski był dzielny i bitny ale planowanie i dowodzenie tragiczne. Dania dała się poskładać w jeden dzień. Holandia i Belgia (bogate kraje kolonialne). Pierwsza kapitulowała Holandia po 4 dniach stawiania oporu a potem Belgia po 18 dniach. Francja, 4 czerwca była już pozamiatana.

  11. Valdi

    Przypomnijmy 30,000rakiet i pociskow ruska cywilizacja zużywa codziennie vs 5,000 🇺🇦🇺🇦🇺🇦 przewaga artylerii rakietowej 7:1 Czyli powtórka z 1942😱😱😱😱

  12. wert

    całe grono LMeowych trefnisiów głosi swoje "prowdy objawione" całkiem odmienne. "Gieniusze" odPOrni na fakty, odPOrni na lekcje historii. KTO karmi tą różańskojęzyczną V kolumnę? Gorsi od Targowicy bo tą lekcję znać powinni

  13. Olender

    Fakty są takie, że jak padnie Ukraina to będziemy następni... a z sojusznikami może być różnie. Jedni przyślą wojsko a inni łóżka szpitalne lub hełmy zgodnie z art.5 NATO ;)

    1. Jaszczur

      Puki Chiny nie zaatakują USa i Tajwanu to nikt nam nic nie zrobi Rosja sama za cienka do NATO

  14. GB

    Coś runet gada iż na Swatowo szykuje się poważny atak ukraiński. Być może niedługo zobaczymy PT-91 Twardy w walce.

  15. Jaszczur

    I mają rację z tym wojskiem masowym... Zachód też powinien wyciągnąć wnioski i sięgnąć po rozum do głowy

    1. GB

      Zachod to już dostarczył 1 mln pocisków artyleryjskich Ukrainie. I wojsko masowe formuje właśnie Ukraina dozbrajana st9pniowo przez Zachod. A stopniowo bo szkolenie i zgrywanie jedn9stek trwa parę miesięcy. To nie ruski motłoch, który rzuca się do walki po kilku dniowym przeszkoleniu. Taki motłoch to był dobry w PWS.

  16. GB

    Finowie namierzyli 5 eksplozji podwodnych w Zat. Fińskiej mniej więcej tak jak przebiega NS. Tylko jeszcze nie wiem czy NS1, czy NS2. 4 były 20 października, a 1 21 października. I na razie nic wiecej nie wiadomo.

  17. Gregorius6

    Jak widzę te ukrainskie pickupy to przypomina mi się kawał o gościu co na strzelaninę przychodził z nożem.

    1. Merida

      Pickupy są w każdej armi .Ruskich jak milion zginie to się wojna skończy

  18. GB

    Niby dziś Miedwiediew odwiedził Uralwagonzawod (filmik jest określany jako dzisiejszy) i przyglądał się produkcji czołgów T-90M i modernizacji T-72 do T-72B3M. Czyli jeszcze mają na składach T-72B....

Reklama