Reklama

Siły zbrojne

Rosja atakuje Ukrainę "na dystans". Broń dalekiego zasięgu kluczowa dla Moskwy [ANALIZA]

Iskander
Iskander
Autor. mil.ru

W rosyjskiej agresji na Ukrainę szczególną rolę odgrywają uderzenia środkami dalekiego zasięgu (ang. stand-off), pozwalające Rosjanom atakować wybrane cele na Ukrainie bez narażania się na ogień tamtejszej obrony przeciwlotniczej. Angażowane są różne typy uzbrojenia, włącznie z tym przenoszonym przez okręty podwodne czy bombowce strategiczne.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Od pierwszych godzin inwazji na Ukrainę Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej (SZ FR) w szerokim zakresie wykorzystują pociski rakietowe dalekiego zasięgu. Analizy eksperckie, jeszcze przed aktywną fazą wojny, podkreślały, że broń typu stand-off nie tylko będzie szeroko wykorzystywana, ale da również SZ FR określone korzyści, np. pozwoli obezwładnić/zniszczyć w pierwszych godziach i dniach wojny kluczowe bazy lotnicze, składy, czy węzły dowodzenia i łączności.

Czytaj też

Analitycy zachodnich think-tanków pokreślali, że ukraińska OPL jest słaba w stosunku do skali zagrożenia. Przykładowo renomowany amerykański „Institute for the Study of War" (ISW) zakładał, że w pierwszej kolejności nastąpi zmasowany atak lotniczo-rakietowy, którego skutki powinny być dewastujące dla zdolności obronnych Sił Zbrojnych Ukrainy (SZU). Tymczasem w pierwszej fali ataku, użyto – szacunkowo wg ISW - ok. 100 pocisków różnych typów i 75 samolotów bojowych, co przyniosło skutki znacznie mniej dewastujące niż zakładano.

Reklama

Ponieważ również dowództwo SZU zakładało, że wojna, lub inna forma ograniczonej interwencji, na pewno zacznie się od fali uderzenia lotniczo-rakietowego skierowanej na bazy (lotniska) Sił Powietrznych Ukrainy, uznano, że kluczowe będzie sprawne rozśrodkowanie potencjału poszczególnych jednostek lotniczych. Rzecznik Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ihnat stwierdził później:Na początku pełnoskalowej wojny 24 lutego wróg rozpoczął zmasowany atak rakietowy. Odpalono pociski Kalibr, Iskander, Ch-55, Ch-101 i inne. Pierwszymi celami stały się nasze Siły Powietrzne: stacje radiolokacyjne, wojska przeciwlotnicze, wojskowe lotniska i samoloty. Wróg próbował również porazić stanowiska dowodzenia. Planowali, żeby wszystko wymknęło się spod kontroli. My jednak przygotowywaliśmy się do takich scenariuszy, zadziałało rozpoznanie, dlatego z powodzeniem wyprowadziliśmy spod uderzenia prawie cały sprzęt i ludzi.

Start rakiety manewrującej 3M-14 „Kalibr-NK” z fregaty „Admirał Essien” projektu 11356 w grudniu 2019 roku. Fot. mil.ru
Start rakiety manewrującej 3M-14 „Kalibr-NK” z fregaty „Admirał Essien” projektu 11356 w grudniu 2019 roku. Fot. mil.ru

Analitycy ISW już we wstępnych ocenach 24 lutego określili, że inicjująca fala uderzenia lotniczo-rakietowego była stosunkowo mało efektywna (short and incomplete air campaign) - nie zneutralizowano ukraińskiego lotnictwa, nie zdezorganizowano procesu dowodzenia i łączności itd. Tym samym eksperci ISW przyznali, że mylili się zakładając, że wojna rozpocznie się od skoncentrowanych i dewastujących ataków lotniczo-rakietowych, na podobieństwo operacji „shock and awe" przeciwko Irakowi w 2003 r., przy czym taka ocena sytuacji była raczej powszechna. Analiza materiałów foto i wideo wskazuje, że w ataku na bazy lotnicze rażono pasy startowe, składy paliw, oraz samoloty, ale ataki były relatywnie mało skuteczne, a część samolotów jakoby zniszczonych, stanowiły maszyny nieoperacyjne.

Przykładowo w bazie Kulbakino zniszczono dwa Su-25 (299 Brygady Lotnictwa Taktycznego), ale jak się wydaje były to maszyny nieoperacyjne, przeznaczone do ewentualnego remontu i modernizacji. Bodaj najbardziej bolesny – chociaż relatywnie i tak mało efektywny - był atak na bazę w Ozerne, gdzie stacjonuje 39 Brygada Lotnictwa Taktycznego. Zniszczono tam na pewno jeden Su-27 i cysternę, w ataku rakietowym zginęło co najmniej 6 żołnierzy brygady.

Jednocześnie analitycy ISW słusznie założyli, że SZ FR nie uderzyły z pełną mocą i że ataki lotniczo-rakietowe będą kontynuowane. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że tak się też działo, przy czym ilość odpalanych pocisków różnych typów przekroczyła zakładane kilkaset. Według danych Pentagonu, 17 marca liczba odpalonych pocisków przekroczyła liczbę 1000, co uznać należy za liczbę bardzo wysoką, przy czym wartość ta będzie nadal rosnąć.

Czytaj też

Nie wiadomo oficjalnie co konkretnie kryje się pod amerykańskim określeniem pociski (ang. missiles), którego zazwyczaj się używa. Można tylko przypuszczać, że są to przynajmniej rakiety manewrujące (Kalibr) i balistyczne (Iskander). Jest to zgodnie z rozszerzonym wyjaśnieniem stosowanym przez grupą analityczną CSIS Missile Defense określającą pociski, jako „cruise and ballistic missiles". Znowu można się tylko domyślać, że w ramach pocisków manewrujących („cruise") mamy również pociski bazowania morskiego (Ch-555/Ch-101), a w ramach balistycznych („ballistic") również Toczka-U. Jeden z anonimowych rozmówców z Pentagonu wyjaśnił, że pod terminem pociski, ukrywają się różne typy – krótkiego zasięgu, średniego zasięgu, balistyczne i manewrujące. Możliwe, że w liczbie podawanej przez Pentagon są również pociski przeciwradiolokacyjne Ch-31P/PD zastosowane m.in. do niszczenia stacji radiolokacyjnych.

Czytaj też

W pierwszej kolejności, zgodnie z oczekiwaniami analityków, zastosowano przede wszystkim pociski systemów Iskander, Kalibr (o zasięgu ponad 2000 km) oraz Ch-31. Później także, co jest pewnym zaskoczeniem, starsze Toczka-U. Z czasem, wraz z malejącymi zapasami pocisków bazowania lądowego i morskiego, wzrosło znaczenie lotnictwa strategicznego (nosiciele Tu-95 i Tu-160) odpalającego, zazwyczaj znad Morza Czarnego, pociski rodziny Ch-55/555 oraz Ch-101. Zasięg rakiet przenoszonych przez lotnictwo strategiczne szacuje się nawet na 3,5-4,5 tys. km, co daje wyobrażenie o sile rażenia broni użytej przeciwko Ukrainie.

Czytaj też

W analizach pokreślano m.in., że tylko jedna brygada systemów Iskander może odpalić w jednej salwie 24 pociski, a po przeładowaniu kolejne 24 (12 podwójnych wyrzutni), podczas gdy co najmniej kilka brygad rakietowych Iskanderów przemieszczono w pobliże granicy z Ukrainą oraz na Białoruś jeszcze przed inwazją. Jak wiadomo na Białoruś przerzucono ze Wschodniego OW elementy dwóch brygad rakietowych z systemami Iskander-M (brygady rakietowe 103 i 107), które systematycznie wykonują zadania bojowe - pociski balistyczne 9M723 odpalane są z rejonu Mozyrza. W związku z tym często na białoruskich drogach można zauważyć ciężarówki KamAZ przewożące po 1-2 pociski balistyczne, ostatnio maskowane brezentem, jednakże z wyraźnym zarysem ładunku.

Pewnym zaskoczeniem może być natomiast przywócenie do służby liniowej i zastosowanie bojowe systemów Toczka-U, które zastępowane były w brygadach rakietowych przez nowocześniejsze Iskandery. Wyrzutnie Toczka-U widziane były na Białorusi. Co ciekawe w trybie alarmowym transportowane były na pokładach An-124 na lotnisko Maczuliszcze i dopiero potem marszem kołowym przemieszczane na południe, bliżej frontu. Przykładowo 18 marca na pokładzie pojedynczego An-124 przerzucono na lotnisko Maczuliszcze 3 wyrzutnie Toczka-U.

Zestrzelony pocisk systemu Toczka-U przez FIM-92
Zestrzelony pocisk systemu Toczka-U przez FIM-92
Autor. Illia Ponomarenko, Twitter

Nie wiadomo jednak, czy alarmowe przywrócenie do służby dywizjonów/brygad Toczka-U jest związane z codziennym kurczeniem się zasobów aminicji precyzyjnej typu stand-off, czy chęcią zwiększenia potencjału uderzeniowego przez mnożenie ilości nosicieli – prawdopodobnie i jedno, i drugie.

Brygady rakietowe wyposażone w systemy Iskander są uzbrojone w dwa typy taktyczno-operacyjnych pocisków – najbardziej popularne balistyczne 9M723 oraz manewrujące 9M728, oba oficjalnie o zasięgu 500 km, jednak w praktyce ta wartość może być znacznie większa.

Czytaj też

Większość ataków przeprowadzano z użyciem balistycznych pocisków 9M723, potwierdzono jednak również, na podstawie badanych szczątków, że odpalane są także pociski manewrujące (skrzydlate rakiety) 9M728/R-500. Szczątki pocisków 9M728 odnaleziono m.in. w rejonie Kijowa, Winnicy, w miejscowości Merefa w obwodzie charkowskim.

Niektóre ataki stand-off okazały się niezwykle tragiczne w skutkach.

O świcie 7 marca rakieta manewrująca (prawdopodobnie Kalibr) uderzyła w koszary 79 Brygady Desantowo-Szturmowej w Mikołajowie, gdzie spali żołnierze. Wstępnie podano, że w ataku zginęło 8 żołnierzy, kolejnych 8 zaginęło, a 19 odniosło rany.

Nie mniej skuteczne było uderzenie 6 marca na lotnisko Hawrisziwka w Winnicy. Autorowi nie są znane pełne skutki ataku, wiadomo tylko, że zginął mjr Irakli Kowalewski. Ten doświadczony oficer był wówczas szefem ratowniczej służby grupy spadochronowo-desantowej specjalnego przeznaczenia (JW A1134, Winnica). Można więc uznać, że celem ataku w Winnicy była m.in. ta jednostka, a więc 43 Centrum Dowodzenia Poszukiwawczo-Ratowniczego Zabezpieczenia Lotów Sił Powietrznych Ukrainy.

11 marca w ataku na lotnisko w Łucku zginęło co najmniej 4 żołnierzy, a 6 odniosło rany. Wg źródeł ukraińskich odpalono znad M. Czarnego, prawdopodobnie z okrętów Floty Czarnomorskiej, 4 pociski manewrujące (Kalibr?), które miały zrujnować lotnisko, atakowane już wcześniej 24 lutego.

12 marca uderzenie rakietowe spadło na lotnisko Kanatowe pod Kropywnyckim. Zginęło co najmniej 7 żołnierzy z niezidentyfikowanej jeszcze jednostki SZU. 14 marca zniszczono wieżę telewizyjną w miejscowości Antopol pod miastem Równe i pobliski budynek administracyjny. Zginęło co najmniej 19 osób, w tym 7 żołnierzy z konwojowego 15 Samodzielnego Batalionu Gwardii Narodowej.

Czytaj też

Co najmniej dwa ataki można uznać za symboliczne, również jako rodzaj projekcji siły – na poligon w Jaworowie i zakłady lotnicze we Lwowie.

Uderzenie rakietowe na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa rankiem 13 marca, miało skutkować wg wstępnych szacunków 35 zabitymi i co najmniej 134 rannymi, w tym zapewne ochotnikami tzw. Legionu Międzynarodowego. MO FR oszacowało skutki ataku na 180 zabitych „najemników" i zniszczenie składów NATO-wskiej broni.

Cele tego symbolicznego ataku określił rzecznik MO FR, gen. Igor Konaszenkow: „precyzyjna broń dalekiego zasięgu zaatakowała ośrodki szkoleniowe Sił Zbrojnych Ukrainy we wsi Starzyska i na jaworowskim poligonie wojskowym. W tym obiektach kijowski reżim rozmieścił centrum szkoleniowe i koordynacyjne dla zagranicznych najemników (...) oraz magazyn broni i sprzętu wojskowego pochodzących z zagranicy".

Rano 18 marca przeprowadzono atak kilkoma pociskami manewrującymi na Lwowskie Lotnicze Zakłady Remontowe (LDARZ), gdzie prace remontowo-modernizacyjne przechodziły MiG-29 SP Ukrainy i innych krajów (w chwili ataku w LDARZ stały 3 remontowane azerskie MiG-29). Według ukraińskiego Dowództwa Operacyjnego „Zachód", odpalono 6 pocisków Ch-555 znad Morza Czarnego (nosiciele T-95 lub Tu-160), z których 2 jakoby zestrzelono. Można przypuszczać, że po stosownej decyzji przekazane SP Ukrainy NATO-wskie/polskie MiG-29 mogłyby być, prędzej czy później, serwisowane, czy remontowane właśnie na terenie LDARZ.

Czytaj też

Jak się wydaje, można założyć, że dane dla części uderzeń lotniczo-rakietowych, w tym wspomnianych w artykule, wypracowane są przez wywiad osobowy (HUMINT). Widać dążenie do wyeliminowania nie tylko infrastruktury i sprzętu, ale – co najbardziej bolesne – do fizycznej eksterminacji siły żywej, szczególnie doborowych i wyspecjalizowanych jednostek (komórki operacji psychologicznych, dowództwa i sztaby, węzły radiowo-telewizyjne, oficerowie i żołnierze kontraktowi, ochotnicy cudzoziemscy etc.). Ataki często przeprowadzane są o świcie lub rano.

Część pocisków udaje się przechwycić i zestrzelić przez ukraińską obronę przeciwlotniczą, jednakże odparcie zmasowanego ataku jest praktycznie niemożliwe (na poligon w Jaworowie odpalono, wg źródeł ukraińskich, ok. 30 pocisków, z których część zestrzelono; w optymistycznym wariancie ponoć ok. 20). Oczywiście wśród zabitych i rannych są również cywile, szczególnie jeśli cel ataku pocisków rakietowych nie był typowym obiektem wojskowym, np. wieże radiowo-telewizyjne, budynki administracyjne itp.

Ataki lotniczo-rakietowe przeprowadzane są również na obiekty przemysłu obronnego oraz magazyny i składy. 18 marca do porażenia podziemnego składu amunicji w miejscowości Deliatyn, w obwodzie iwanofrankowskim, użyto hipersonicznego (aerobalistycznego) pocisku Ch-47M2 Kindżał, co było debiutem tego rodzaju broni (nosiciel MiG-31K). Strona ukraińska potwierdziła zniszczenie podziemnego składu rakiet i amunicji, wraz z wewnętrzną detonacją. Tego typu atak, tak wyspecjalizownym i kosztownym środkiem, może być odbierany również jako pokaz siły i element odstraszania. Choć co do okoliczności tego uderzenia wśród komentatorów są pewne wątpliwości, to samo zastosowanie pocisków Kindżał na Ukrainie potwierdzają źródła amerykańskie, w tym CNN. Pojawiły się zresztą informacje dotyczące kolejnego zastosowania pocisków Kindżał na Ukrainie, można zatem uznać wykorzystanie tej broni za niemal pewne.

19 marca MO FR podało również informację, o użyciu w dniu poprzednim do ataku na cele lądowe, rakietowego systemu obrony wybrzeża K-300P Bastion-P. Celem pocisków P-800 Oniks, zdolnych do ataku na cele naziemne, były punkty radio i radiotechnicznego rozpoznania w obwodzie odeskim. Pociski te mają maksymalny zasięg od 450 do nawet 600 km i są zdolne do lotu z prędkością naddźwiękową.

Podsumowując, broń dalekiego zasięgu klasy stand-off stanowi bardzo ważne narzędzie w rosyjskiej agresji wobec Ukrainy. Zwraca uwagę liczba zastosowanych pocisków (już znacznie ponad tysiąc) ale i ich zróżnicowanie. Wykorzystywane są bowiem różnego rodzaju rakiety, przenoszone przez samoloty, w tym bombowce strategiczne, ale też okręty nawodne i podwodne oraz wyrzutnie naziemne. Z drugiej strony, nie brakuje też starszych systemów rakietowych, jak Toczka-U, co może sugerować że Rosja ma ograniczone zasoby nowoczesnych systemów amunicji precyzyjnej lub też chce zachować jak największą część ich zapasów do innych zadań.

Reklama
Reklama