Polityka obronna
Święto Wojska Polskiego: dwa oblicza polskiej armii
Z jednej strony – najnowsze czołgi i wyrzutnie rakiet, z drugiej – uciążliwa służba na granicy, odejścia doświadczonych oficerów i braki w podstawowym wyposażeniu. To wszystko widzimy w Święto Wojska Polskiego.
W dniu Święta Wojska Polskiego odbywa się defilada, na której – po raz pierwszy w historii – prezentowane są w tak dużej liczbie systemy nowego sprzętu wojskowego, takiego jak czołgi K2, wyrzutnie HIMARS czy zestawy Patriot. Wszystko to symbole bezprecedensowej modernizacji Wojska Polskiego, jaka trwa od 2022 roku. Ale „w cieniu" tej modernizacji mamy nie tylko braki sprzętowe, ale i problemy związane chociażby z odejściami żołnierzy czy zaangażowaniem ich na granicy w działania odrywające od normalnego procesu szkolenia. Który obraz Wojska Polskiego jest więc prawdziwy?
1. Nowy sprzęt
Niewątpliwie czas od pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku to modernizacja techniczna nie mająca precedensu. W zasadzie po raz pierwszy po 1989 roku podjęto decyzje, które dają realny horyzont czasowy wymiany większości głównych systemów uzbrojenia i budowy nowych zdolności. Podpisane w ostatnich miesiącach umowy wykonawcze obejmują między innymi:
- 366 czołgów Abrams i 180 K2 (wraz z amunicją, w wypadku Abramsów – także z wozami towarzyszącymi),
- 212 haubic K9A1 i 48 Krabów
- 2 zestawy obrony powietrznej krótkiego zasięgu „mała Narew" i 22 zestawy przeciwlotnicze Pilica+, które będą wykorzystywać elementy „małej Narwi", a także polskie radary Bystra
- 218 wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych K239 Chunmoo wraz z kilkunastoma tysiącami pocisków o donośności 80 i 290 km
- 32 śmigłowce AW149 i przeznaczone dla nich pociski przeciwpancerne Hellfire, bezzałogowy system rozpoznawczo-uderzeniowy Gladius,
- 48 lekkich samolotów bojowych FA-50/FA-50PL,
- 70 Rosomaków z wieżami ZSSW (pierwsze tej klasy pojazdy z zintegrowane z przeciwpancernymi pociskami kierowanymi od... zakupu od byłej Czechosłowacji szybko wycofanych z Wojska Polskiego BMP-2 na przełomie lat 80. i 90 XX wieku – bo do 2021 roku włącznie umowy na takie wozy nie udało się podpisać żadnemu z rządów, mimo realizacji kilku programów),
- system rozpoznania satelitarnego,
- 2 samoloty wczesnego ostrzegania Saab AEW 340
- dwa okręty rozpoznawcze,
- trzy niszczyciele min,
- parki pontonowe Daglezja-P
- 24 systemów minowania narzutowego Baobab-K
- po kilkaset sztuk ppk Javelin i Spike-LR (Javeliny kupiono wraz z wyrzutniami, dla Spike trwa nowe postępowanie na wyrzutnie przenośne)
- bezzałogowce FlyEye i amunicję krążącą Warmate
- Granatniki przeciwpancerne M72
- Leasing bezzałogowca klasy MALE MQ-9 Reaper
- Sprzęt łączności i kierowania ogniem (w tym rozpoczęcie wdrażania systemu Topaz+ dla artylerii, Mobilne Moduły Stanowisk Dowodzenia, aparatownie łączności cyfrowej itd.)
- Około 3,5 tys. pocisków przeciwlotniczych Piorun i 600 mechanizmów startowych
- jak i duże ilości tzw. „małej techniki": karabinków Grot, pistoletów VIS 100, hełmów i kamizelek kuloodpornych.
Jeśli natomiast uwzględnimy umowy ramowe i zamówienia, o które zwrócono się do rządu USA, to zakres jest jeszcze większy i obejmuje łącznie 1000 czołgów K2/K2PL, ponad tysiąc polskich BWP Borsuk (i prawie 1400, licząc z wersjami specjalistycznymi), ciężkie bojowe wozy piechoty łączące podwozie K9 i wieżę ZSSW-30, łącznie 672 haubic K9/K9PL, łącznie 290 wyrzutni K239 Chunmoo 96 śmigłowców Apache, 486 wyrzutni HIMARS z prawie 10 tys. pocisków oraz 48 wyrzutni i 644 pociski PAC-3 MSE dla drugiej fazy programu Wisła i ciężki BWP. Na dwie ostatnie umowy zgodę wyraziły już Departament Stanu i Kongres USA. To nie wszystko, bo negocjowane są kolejne umowy – na kilkaset zmodernizowanych Rosomaków z wieżami ZSSW-30, ponad 20 uzbrojonych w broń przeciwpancerną Black Hawków , ale też nieco mniej spektakularny, ale nie mniej ważny sprzęt w rodzaju mostów samobieżnych Daglezja-S.
I o ile można zastanawiać się, czy ta lista nie powinna być jeszcze szersza, szczególnie w zakresie mniej spektakularnego sprzętu jak małe bezzałogowce, sprzęt łączności (który Agencja Uzbrojenia negocjuje), to nie ma wątpliwości że zakres zakupów jest bezprecedensowy. A ich realizacja przyczyni się do skokowego wzmocnienia zdolności obronnych Sił Zbrojnych RP. W niektórych wypadkach – jak w wypadku 500 wyrzutni HIMARS - pojawiają się nawet wątpliwości, czy Wojsko Polskie zdoła zaabsorbować tyle sprzętu w strukturach, a większe środki nie powinny być przekierowane choćby na zakupy amunicji, sprzętu logistycznego, szkolenie (w tym rezerw itd.). Te wątpliwości dotyczą jednak raczej umów ramowych czy procedowanych zamówień niż podpisanych umów wykonawczych i to w niewielkiej części. A realizacja w zasadzie wszystkich sfinalizowanych umów jest absolutnie potrzebna Siłom Zbrojnym RP.
Czytaj też
Takie przyspieszenie modernizacji stało się możliwe po bezprecedensowym wzroście wydatków obronnych, które już w 2022 roku osiągnęły od 2,4 do 2,7 proc. PKB (w zależności od metodologii obliczeń) , by w roku 2023 uzyskać kwotę równą wartości 3,9 proc. PKB lub 130 mld zł. To oczywiście następstwo pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Drugim, równie ważnym elementem była reforma pozyskiwania sprzętu wojskowego, na bazie powołania Agencji Uzbrojenia. Objęła ona nowe rozwiązania systemowe, pozwalające sprawnie realizować procedury. Wyeliminowano „samo-blokujące się" przepisy powodujące jeszcze do niedawna wieloletnie, ciągnące się postępowania. Dlatego z perspektywy ostatnich miesięcy modernizację trzeba ocenić pozytywnie.
Choć trzeba też patrzeć w przyszłość, uwzględniając i takie scenariusze, że nie wszystkie założenia co do liczebnego wzrostu Sił Zbrojnych (250 tys. żołnierzy służby czynnej) uda się spełnić. Pytanie, jak wtedy kształtować zakupy sprzętu, ale i system rezerw? Może się jednak okazać, że to co planowano – przykładowo – dla sześciu dywizji będzie wystarczające na przykład dla pięciu dywizji, z pewną rezerwą („budżetem remontowym"), choć być może niektóre zakupy, nie będące jeszcze w realizacji mogą wymagać przeanalizowania co do proporcji. Osobną sprawą jest czynnik ludzki, ale do tego jeszcze wrócimy.
2. Niezrealizowane szanse
W tej modernizacyjnej „beczce miodu" jest jednak „łyżka dziegciu" i to dość duża. Nietrudno zauważyć, że większe wydatki na obronę, rzędu około 2,5 proc. PKB są przeznaczane (za raportem NIK) dopiero od 2021 lub 2022 roku, a więc co najmniej rok przed przyjęciem ustawy o obronie Ojczyzny, przed pełnoskalową agresją Rosji na Ukrainę i już po sfałszowanych wyborach na Białorusi.
W 2017 roku upubliczniono podstawowe wyniki Strategicznego Przeglądu Obronnego w ramach Koncepcji Obronnej RP. Zawierała ona szereg rekomendacji w sprawie rozwoju Sił Zbrojnych. Zakładano m.in. zwiększenie liczebności armii do 200 tysięcy żołnierzy, w tym 130 tys. żołnierzy zawodowych, sformowanie nowej dywizji Wojsk Lądowych, skokowe zwiększenie zakupów systemów artyleryjskich ( 500 haubic Krab , 160 wyrzutni Homar), pozyskanie dwóch eskadr myśliwców 5. Generacji i lekkie zwiększenie liczebności lotnictwa taktycznego, a także wzmacnianie potencjału przeciwlotniczego, przeciwpancernego (w tym w oparciu o śmigłowce uzbrojone i uderzeniowe), inżynieryjnego i logistycznego.
Czytaj też
Zakładano też zwiększenie wydatków obronnych do 2,5 procent PKB. W praktyce dopiero ten poziom pozwalał na szybką modernizację armii w szerokim zakresie, zakładając liczebność 130 tys. żołnierzy zawodowych i 70 tys. innych form służby (TSW, DZSW itd.). Pewne zakupy (okręty nawodne Miecznik, śmigłowce wielozadaniowe, nowe czołgi) miały być przesunięte w czasie, nie dlatego że uznano je za niepotrzebne, ale dlatego że ów 2,5-procentowy poziom zgodnie z ówczesnymi decyzjami politycznymi miał zostać osiągnięty dopiero w 2030 roku, a wcześniej miały być realizowane priorytety jak choćby zwiększenie zdolności w zakresie artylerii, śmigłowców uderzeniowych i broni przeciwpancernej.
Tyle, że z tych priorytetów – do 2020-2021 roku – tak naprawdę niewiele zostało zrealizowanych. Zakupiono F-35, sformowano pierwsze struktury nowej dywizji, ale broni przeciwpancernej, nowych Homarów, Krabów nie zakontraktowano. W związku z opóźnieniami przemysł zbrojeniowy nie zdążył zwiększyć mocy produkcyjnych, a w momencie rozpoczęcia pełnoskalowej wojny (czy od 2021 roku, gdy było coraz bardziej jasne że wybuchnie) sprawę zaczęto rozwiązywać „na już". W dużej mierze, przynajmniej w pierwszej fazie, zakupami zagranicznymi.
Podkreślmy to raz jeszcze, w obecnej sytuacji potrzebnymi, tym bardziej że duża część starego sprzętu pancernego i artyleryjskiego trafiła na Ukrainę. Niemniej jednak trzeba brać tą kwestię pod uwagę A „dziwnym trafem" znaczna część krajowych zamówień realizowanych w ostatnich dwóch latach umowami wykonawczymi (mała Narew, Pilica+ i radary Bystra, Pioruny) dotyczyła sprzętu przeciwlotniczego, a więc obszarów gdzie – w różnym stopniu i z wieloma błędami na różnych etapach przez ostatnie kilkanaście lat – ale jednak kontynuowano...
Czytaj też
SPO rekomendował też zmiany w zakresie systemu rezerw i szkolenia żołnierzy, których – znów – nie wprowadzono praktycznie do czasu pełnoskalowej wojny. Bo o ile od 2022 roku mamy Dobrowolną Zasadniczą Służbę Wojskową z nastawieniem na szybkie przeszkolenie dużej liczby żołnierzy, zwiększono też liczbę bazowych kursów podoficerskich dla doświadczonych żołnierzy szeregowych, to – znowu – nie było czasu, by takie rozwiązania dopracować, przygotować wcześniej kadry, infrastrukturę, „dostroić" cały system szkolenia w tym specjalistycznego.
A na to nakłada się misja na granicy. Nie chodzi tu o to, czy wsparcie Straży Granicznej jest czy nie jest zadaniem żołnierzy, ale o to, że gdy trwa ona tak długo, to uderza to w proces szkolenia w podstawowym zakresie odpowiedzialności żołnierzy, tak potrzebny dziś gdy przezbrajamy i zwiększamy liczebność armii. Zresztą, celem strony białoruskiej (czy raczej rosyjsko-białoruskiej) jest takie aranżowanie sytuacji na granicy, by osłabiać polskie wojsko (i całe państwo). I warto o tym pamiętać, oceniając te czy inne działania.
3. Trudności kadrowe... i sprzętowe
Wojsko Polskie, pomimo trwającego procesu zwiększania liczebności, paradoksalnie jest dziś w bardzo trudnej sytuacji kadrowej. Nakłada się na to wiele czynników. Jednym z nich jest wspomniana już misja na granicy, ale są też inne. Po pierwsze, Siły Zbrojne RP borykają się z luką pokoleniową, której źródła są nawet głębiej niż ostatnie 8, czy 15 lat. Do cywila odchodzą ostatecznie specjaliści wyszkoleni w latach 90. XX wieku, gdy Wojsko Polskie było dużo liczniejsze, choć jednocześnie część struktur była w założeniu mocno skadrowana, czyli oczekiwała na rozwinięcie mobilizacyjne. Wtedy jednak funkcjonował dużo szerszy system szkolenia specjalistów (np. artylerii, służby inżynieryjno-lotniczej itd.), bo skadrowane były w największym stopniu stanowiska szeregowych (do uzupełnienia mobilizacyjnego).
Odejście tych specjalistów ze służby zbiega się w czasie z misją na granicy, procesem zwiększania liczebności... i przyjęcia nowego sprzętu. To wszystko powoduje duże obciążenie żołnierzy, często ze znacznym stażem służby, ustabilizowaną sytuacją rodzinną itd. I – niestety – przyspiesza proces odejść. Tym bardziej, że infrastruktura dla żołnierzy, mieszkania i sposób zarządzania nimi nadal pozostawiają wiele do życzenia.
Czytaj też
W tej sytuacji nie ma jednej prostej recepty. Bardzo dynamiczny proces formowania nowych jednostek odbywa się jednak w sytuacji, w której również w tych istniejących kadr brakuje. Być może więc warto przemyśleć nie tyle kierunek zmian, ale ich tempo i harmonogram. Skoro „idziemy na rękę" żołnierzom DZSW, wyznaczając miejsca służby blisko miejsc zamieszkania, to pewne rozwiązania dla doświadczonej kadry również powinny zostać wprowadzone, być może nawet kosztem lekkiego dostosowania harmonogramów budowy części nowych struktur.
Nie do końca wykorzystany jest też instrument jakim jest aktywna rezerwa, bo o ile Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa rozwija się dość dynamicznie, to do aktywnej rezerwy przyjmowanych jest stosunkowo mało żołnierzy. Tak naprawdę po zawieszeniu obowiązkowej ZSW powinno się dążyć do tego, by wszystkie stanowiska czynnych jednostek, w każdym razie etatu czasu pokoju (a może i czasu W), które nie są obsadzone żołnierzami zawodowymi lub DZSW, były ujęte w aktywnej rezerwie. I to najlepiej obsadzone osobami, które przeszły przeszkolenie na dane stanowisko. A rezerwa mobilizacyjna (pasywna) służyła jedynie dalszemu uzupełnieniu, z uwagi na niższy poziom wyszkolenia i przygotowania. Należy unikać sytuacji, w której gotowość jednostek jest głównie na papierze. Być może takie rozwiązanie na początku pokazałoby problemy WP, ale przyjmowanie realnych założeń byłoby drogą do poprawy sytuacji.
Kolejnym problemem jest wyposażenie indywidualne żołnierzy, jakość umundurowania itd. I znowu w bieżącym roku podjęto duże zakupy, ale zanim zostaną zrealizowane, trochę czasu upłynie. A pełnienie służby bez odpowiedniego wyposażenia, na przykład na granicy, na pewno nie wpływa dobrze na morale żołnierzy. Skoro mamy ograniczone zasoby, to nowoczesny sprzęt powinien trafiać w pierwszej kolejności do żołnierzy pełniących służbę operacyjną (także na granicy), jednostek wysokiej gotowości, dopiero w następnej do tych wojskowych, którzy są na przykład na szkoleniu podstawowym.
A swoją drogą – warto tutaj odnieść się do jeszcze jednego mitu, że „mała technika" (np. wyposażenie indywidualne) jest ważniejsza od „dużej techniki" i że miałoby to wynikać ze sytuacji na granicy. Gdyby w Wojsku Polskim funkcjonowały już – niewątpliwie kosztowne i z pewnością należące do „dużej techniki" systemy rozpoznania poziomu operacyjnego, o które dowódcy wojska wnioskują od lat (a kupowane są dosłownie teraz) – samoloty rozpoznawcze, duże drony, aerostaty itd., to jako całe Państwo bylibyśmy dużo odporniejsi na różne sytuacje, do których dochodzi „z kierunku białoruskiego". I to pomimo, że część z tych systemów narażona jest na zniszczenie w konflikcie o dużej intensywności. Zakupy różnych rodzajów sprzętu muszą więc być traktowane komplementarnie i w zasadzie pierwszy raz w historii MON ma budżet, który pozwala je tak realizować bez wyborów „co odłożyć o 5, a co o 10 lat", prowadzących do wieloletnich opóźnień.
Budujmy silną armię i odporność Państwa
W Święto Wojska Polskiego mamy zderzające się ze sobą dwa obrazy armii: jeden modernizującej się, drugi z brakami podstawowego wyposażenia i przede wszystkim kadrowymi. I paradoksalnie oba te obrazy są... prawdziwe. Decyzje z ostatnich kilkunastu miesięcy dają podstawę do budowy – nie od razu, ale za kilka lat – naprawdę silnego potencjału bojowego. I miejmy nadzieję, że będzie on budowany. Bo poradziecki sprzęt, który „dożywa swoich dni" często na Ukrainie, takiego potencjału po prostu nie mógł dać, nawet przy najlepszym wykorzystaniu. Swoją drogą nominacje generalskie na tegoroczne Święto WP są powszechnie uznawane za trafne, oby był to zwiastun stabilnej i dobrej polityki kadrowej WP. Samo Wojsko Polskie nie jest i raczej nie będzie ani tak słabe jak wynika z katastroficznych wręcz przekazów (czasem wspieranych ze wschodu), ani tak silne jak jest czasem pokazywane w kampanii wyborczej.
By podjęte ostatnio decyzje w pełni wykorzystać, trzeba nie tylko konsekwetnie je realizować, ale równocześnie dbać o żołnierzy i inne elementy odporności Państwa. Przykładem jest sytuacja na granicy i obowiązujące przepisy, bynajmniej nie te dotyczące użycia broni palnej, bo to zawsze jest ostatecznością. W gorącym, wyborczym okresie staje się szczególnie trudna, ale może warto by rozważyć przyjęcie długofalowych zmian przepisów, choćby pozwalających – nawet i na poziomie konstytucyjnym - ograniczyć dostęp do strefy nadgranicznej, choćby miało to obowiązywać po wyborach, by nie narazić się na zarzuty ingerencji w ten proces? I zintegrować oraz wzmocnić środki rozpoznania, nadzoru, wywiadu Wojska Polskiego i Straży Granicznej, tak by mieć ciągły nadzór nad strefą przygraniczną. Być może nawet pewne elementy wyposażenia można by pozyskiwać z budżetu MON (choćby radary pola walki, większe bezzałogowce pozwalające pozostawać przez dłuższy czas w powietrzu w rodzaju jeśli nie Bayraktara to polskiego FT-5), by realizować „szybką ścieżkę" zakupów i tworzyć warstwy złożone z systemów elektronicznych, nowoczesnej łączności, a nie w dużej mierze patroli żołnierzy Wojsk Lądowych.
Trzeba tutaj oddać sprawiedliwość, że stworzenie Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego RENGAW w pobliżu granicy było dobrym rozwiązaniem. Bo dzięki temu większość żołnierzy rozmieszczonych w pobliżu granicy będzie zajmować się szkoleniem (budując gotowość i zdolność bojową), a nie tylko patrolowaniem, jednocześnie pozostając w wysokiej gotowości do wsparcia już bezpośrednio na granicy, gdyby było to niezbędne. Ale dalej potrzeba rozwiązań pozwalających zwiększyć długofalową gotowość wszystkich jednostek WP, nie tylko tych na wschodzie.
Czytaj też
Wszystko powinno służyć temu, by polski doświadczony żołnierz zawodowy w jak najmniejszym stopniu był „eksploatowany" tego rodzaju zadaniami. Nie chodzi tu oczywiście o rezygnację z nich ale zachowanie proporcji. Bo w zasadzie pierwszy raz od dekad żołnierze mają szansę – dzięki realizowanym i planowanym zakupom – otrzymać na dużą skalę odpowiednie narzędzia do wykonywania podstawowych zadań jakie przed nimi stoją. Wcześniej, z różnych przyczyn, takich szans większość jednostek nie miała, a i „szczęśliwcy" tylko połowicznie. Trzeba jednak stworzyć warunki, by te narzędzia mogły zostać odpowiednio wykorzystane przez dobrze przygotowanych ludzi, co wiąże się ze żmudnym procesem szkolenia, ale i szukaniem nowych sposobów prowadzenia działań, także w małych pododdziałach, oby z otwartym podejściem do problemów bez „dróg na skróty" i „meldowania o wykonaniu zadania". Czego w Święto Wojska Polskiego pozostaje życzyć i żołnierzom i wszystkim Polakom.
ALBERTk
Co jest uciążliwego w służbie na granicy? Lepiej nic nie robić i siedzieć w koszarach?
Krzysztof33
Wojsko nie służy do pilnowania płotu na granicy! Od tego jest SG i Policja!!!
Mireq
Policja nie jest do pilnowania granicy państwowej.
andbro
Obecnie Wojsko Polskie jest poza społeczeństwem. W PRL żołnierze z dumą nosili mundur co było widać na ulicy czy w pociągach. Teraz żołnierz ze wstydu jeszcze w jednostce ściąga mundur. Rodziny przestały się chwalić, że mają u siebie żołnierza. Kiedyś przysięga wojskowa to było święto dla znajomych krewnych wręcz całej wsi która licznie w niej uczestniczyła bo jej mieszkaniec był w wojsku. A teraz?
Borzysław
@ andbro: Na podstawie czego głosi Pan takie tezy? Moim zdaniem jest to podwójna totalna bzdura do kwadratu.
user_1047488
Coś mi się wydaje, że Polska po to kupuje tyle HImarsów, bo jakaś ich część albo jest, albo będzie własnością UKRAINY
Krzysztof33
Masz rację - wydaje ci się. Nie wiesz? Nie wypowiadaj się.
Ma_XX
mój kuzyn jako kierowca w pewnej jednostce musiał na moro naszywać łaty ze starego mora bo mundury polowe albo są albo trzeba czekać 2 lata
kazikstaszewski
Baju, baju. Żołnierze otrzymują mundurówkę i mogą kupować elementy umundurowania na wolnym rynku. Jak ktoś jest liczykrupą to czeka na przydział darmowy.
Obiektywny
Proszę nie rozpowszechniać takich bzdur i bajdurzeń, każdy żołnierz bez względu na stopień dostaje dodatek mundurowy i może sam zaopatrywać się we własnym zakresie. Takie bajki o 19 w czasie dawnej dobranocki o naszywaniu łat, kuzyn wujek ojca brata zmarły ze strony cioci każdy kogoś zna kto w wojsku a prawdziwych zolnierzy krew zalewa czytając takie bzdury
Obiektywny
Co do tego że pewne rzeczy były zamawiane na już po wybuchu wojny warto dodać że trudno być wizjonerem i nawet teraz ogromne wydatki zbrojeniowe mają duże grono przeciwników więc gdyby przed wojną złożona ogromne zamówienia w rodzimym przemyśle to jestem ciekawy kto by potrafił to uzasadnić i obronić się przed oburzeniem opinii publicznej. Druga sprawa użycie broni palnej ostatecznością ok, jednakże coraz większy zdumienie budzą materiały na których w polskich zolnierzy i sprzęt lecą kamienie, metalowe pręty itp uważam że dobrze rzuconym kamieniem można zrobić duża krzywdę nie wspominając już o stratach materialnych zniszczone wozy straży porozbijane szyby itd, pytanie zasadnicze dlaczego człowiek uzbrojony w kamień osmiela się zaatakować człowieka mającego broń palna? Tylko dlatego że wie że tamten nie może jej użyć, dziwnych czasów dożyliśmy naprawdę
Madderdin
Mnie martwi to że o ile można pochwalić za zakupy,nie interesuje mnie tutaj polityka, bo wymusił to wołodia to niestety nawet jeśli w realnym horyzoncie możliwe jest znaczne wzmocnienie wojska to utworzenie nowych dywizji rozproszy ten sprzęt na lata. Liczyłem bardzo na rozwinięcie 18 Dywizji oraz 16 i stworzenie siły wokół tych Leo, które mamy w 11-tej w pierwszej kolejności. A tutaj dość ze kolejna dywizja to jeszcze teraz jakieś zmiany po 4 brygady po 4 bataliony. Część będzie się cieszyć bo stanowisk sztabowych multum. A cóż to był za problem na początek te 3 Dywizje postawić na nogi a potem jeśli trzeba utworzyć nową brygadę w luce między 18 a 16 dywizją. Jedna brygada potem 2-ga i decyzja że 3-cia i mamy kolejną dywizje.
staryPolak
nie. tworzenie nowej dywizji nie wygląda tak że w poniedziałek jest decyzja i d-ca, we wtorek przyjeżdżają oficerowie, w środę żołnierze. czwartek sprzęt ...a nie w czwartek budujemy koszary (żołniezre już są) i magazyny więc sprzęt dopiero w piątek. To proces na wiele lat. Przynajmiej co do 18. Dywizji to jakie opóźnienia? Abramsy i Apacze - kiedy tylko wuj Sam dostarczy. Jedyne co to tylko to że pewnie 18. będzie musiała oddać trochę kadry. Ale puki co - przed 2015 mieliśmy poniżej 100 tys żołnierzy. dziś zbliżamy się do 200 tys 9razem z terytorialsami). I - co najważniejsze - nie to wojsko co kiedyś i nie ta opinia o żołnierzu co kiedyś. I tylko czasu nie ma. Pretensje miej nie do tych co robią (nawet z błędami) ale do tych co nic nie robili, a jeśli już to likwidowali. Z PRL-u dostalismy 8 dywizji zmechanizowanych i 5 pancernych.
Sorien
Armia nigdy nie będzie armia jeżeli będzie tylko zawowowa .... zawodowa to się nadaje na wypad do Afganistanu a nie na wojnę pełnoprawna. Bo po prostu jest za mało ludzi . Pobór przymusowy jest obowiazkowy jeżeli chcemy myśleć realnie o obronności. W razie wojny nasza armia nie trzymała by się kupy nie było by kim walczyć- wschód nie zrobi drugi raz tak idiotycznego błędu i nie zaatakuje znowu kogoś garstka 100 tys żołnierzy. Zanim sojusze się rozkręca a u nich większy bałagan jąk u nas będzie to będzie tragiczny cyrk i prowizorka . Zanim USA co się chyba jako jedyni kupy trzymają Zanim dopłyną to też zejdzie do tego będą w konflikcie otwartym z Chinami więc też będą mieli co do roboty- jak chiny nie zaatakują USA na Polskę nie spadnie żaden pocisk jak zaatakuje mamy III WS i u nas też będzie prawdopodobnie
WaldK
Nic to. Minister Błaszczak w artykule obok dumnie mówi: "na defiladzie widać siłę polskiej armii". W końcu trzeba komuś ufać, jak przed wojna. Błaszczak prawdę ci powie!
Pucin:)
Bardzo dobry artykuł - lecz pominięto podstawowymi zasadami rządzącymi armią (kolejność nie przypadkowa) : morale, wyszkolenie i wyposażenie. Obecny stan indoktrynacji wprowadzony (przez obóz rządzący) poprzez walkę polityczną do wojska jest tragiczny. Armia nie ma dostatecznego oparcia w społeczeństwie. Szumne pikniki w dniu dzisiejszego święta WP to tylko pijar nie realna siła (pominiecie obywateli mieszkających w dużych aglomeracjach miejskich - a mieszka tam ponad 60% społeczeństwa zasilających inflacyjny budżet). Doświadczenia UA nic nas nie uczą - zawalona kontrofensywa z powodu czynnika ludzkiego - brak trzykrotnej przewagi ludzkiej w natarciu - zasada znana od tysięcy lat!!!!! :0 Wojny nie da się wygrać bez strat ludzkich to mrzonka szerzona przez Prezydenta UA!!!!! :)
Essex
Czy mozemy choc przez chwile nie wspominac o wojnie na Ukrainie? Nasza armia ma problemy ktore ja trawia od lat, za duzo polikitierstwa, za malo profesjonalizmu. Zakupy od czapy, brak wizji rozeoju zgodnej z duchem XXI w, zabatonowanie generalicji na IIWS, tutaj potrzeba chyba pokoleniowych zmian. Zmisn w mysleniu, odwagi w postulowaniu zmian. Te zakupy nic nie zmienia, masa umow ale ramowych, wszystko na kredyt. Przemys bedacy raczej manufaktura.
Gruders
Wiecznie powielany jeden, zasadniczy błąd merytoryczny. Mianowicie problemem nie są odejścia oficerów a podoficerów. Do szczebla brygady fizycznie robotę w pododdziałach i sztabach robią podoficerowie. Rola oficerów zaczyna się na przekazaniu informacji z odprawy a kończy na złożeniu podpisu pod dokumentacją utworzona przez podoficerów. To podoficer musi wymyślić jak rozwiązać problem, wyszkolić wojsko, poprowadzić zajęcia. Nie bez powodu mówi się, że recepta na sukces oficera to trafić na dobrych podoficerów. W nowo tworzonych jednostkach podoficerowie dowodzą plutonami, kompaniami do czasu aż do pododdziałów trafią etatowi oficerowie po szkołach i kursach, za których i tak trzeba robić robotę. Obecnie jakość korpusów oficerów i podoficerów spada, idziemy w ilość.
Pucin:)
@Gruders - tak masz rację - dlatego Wielka Armia Napoleońska odnosiła takie sukcesy. W owym czasie mieli najlepszy system szkolenia podoficerów na świecie!!!! :)
Wywarzony
Nadeszła rzeczywistość wojskowa, w której skończyły się czasy pobierania dobrych pieniędzy za imitację i nic nierobienie z perspektywą wydzióbania emerytury w dość krótkim czasie !