Reklama

Siły zbrojne

Śmigłowce z Białorusi: Oceniajmy Wojsko Polskie realnie i je wzmacniajmy [OPINIA]

Rosyjski Mi-8 z białoruską flagą (zdjęcie ilustracyjne)
Rosyjski Mi-8 z białoruską flagą (zdjęcie ilustracyjne)
Autor. mil.ru

Oceniając sytuację po wtargnięciu śmigłowców z Białorusi nad Polskę, musimy pamiętać o jednym - Wojsko Polskie dopiero buduje nowoczesne zdolności obrony powietrznej. Paradoksalnie, gwałtowna i nieprzemyślana reakcja może przeszkodzić w tym procesie. Warto więc realnie patrzeć na posiadany potencjał. Z drugiej strony, potrzebna jest też lepsza koordynacja pomiędzy służbami.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Wtargnięcie białoruskich śmigłowców nad Polskę wywołało ostrą dyskusję dotyczącą zdolności i działań Wojska Polskiego w zakresie obrony powietrznej. Jednak w praktyce jest tak, że cele lecące na niskim pułapie, w tym śmigłowce, są bardzo trudne do wykrycia, a zdolności ich wykrywania Wojsko Polskie dopiero buduje i będzie mieć za kilka lat. A nieproporcjonalna reakcja, na przykład żądanie rozmieszczenia na stałe dużej liczby żołnierzy i sprzętu tuż przy wschodniej granicy, może tylko utrudnić ten proces.

1.  Jak wykryć śmigłowce?

Zacznijmy od tego, że najskuteczniejszym środkiem do wykrycia nisko lecących śmigłowców (tak jak i innych obiektów poruszających się na małej wysokości) jest radar umieszczony w powietrzu. W praktyce może to być albo samolot klasy AWACS albo aerostat, ewentualnie maszyna bezzałogowa klasy Reapera z odpowiednim sprzętem radiolokacyjnym. Przy czym zdolności radiolokacyjnego wykrywania celów powietrznych przez bezzałogowce są dopiero rozwijane. Najpopularniejszymi środkami pozostają więc samoloty i aerostaty.

Reklama

Nietrudno zauważyć, że obecnie Wojsko Polskie takiego potencjału nie posiada. Nieco uważniejszy obserwator zauważy też, że zarówno program pozyskania aerostatów, jak i plan zakupu strategicznych samolotów rozpoznawczych od dawna są w Planie Modernizacji Technicznej pod kryptonimami Barbara i Płomykówka. W tym pierwszym w 2018 roku prowadzono dialog techniczny, również samoloty długo były na etapie analiz.

Czytaj też

Zarówno zakup samolotów wczesnego ostrzegania (w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, nie w programie Płomykówka), jak i zakup aerostatów przyspieszyły w 2023 r., co można wiązać z wojną na Ukrainie. Umowa na 2 używane samoloty szwedzkiego Saaba już jest i będzie zrealizowana do 2025 roku, w sprawie aerostatów został wysłany wniosek do Stanów Zjednoczonych. Dodajmy, że dla zapewnienia ciągłej obecności systemów wczesnego ostrzegania w powietrzu Polsce potrzebnych jest aż pięć samolotów tej klasy (według różnych szacunków). Wszystko z uwagi na czas dolotu do miejsca dyżurowania, obsługę techniczną, długotrwałość lotu etc. Z drugiej strony, Polska oczywiście jest wspierana w tym zakresie przez NATO i sojuszników. Przy czym – jak się wydaje – środki obserwacji przestrzeni powietrznej mogą być bardziej skupione na rejonie przygranicznym z Ukrainą niż na Białorusi, bo to nad Dnieprem toczy się konflikt zbrojny. A i tych środków wcale nie jest za wiele.

Czytaj też

Skoro więc w wyniku wieloletnich opóźnień i zaniedbań nie mamy środków, które pozwalają w najskuteczniejszy sposób wykrywać śmigłowce, to co można zrobić?

Aby mieć w miarę ciągłe pokrycie radiolokacyjne na małych wysokościach, trzeba rozstawić radary na masztach, z uwzględnieniem ukształtowania terenu, w odległości maksymalnie 30-50 km od siebie. Niemcy od lat 70. do końca zimnej wojny dysponowały podobnym systemem z 24 stałymi posterunkami radiolokacyjnymi. Stacjom trzeba zapewnić obsługi (co najmniej 4 na każdą dla ciągłej pracy), ochronę oraz wsparcie eksploatacji. Na czas wojny taki system trzeba byłoby zdublować środkami mobilnymi, bo takie radary, położone blisko granicy (realnie kilka-kilkanaście km od niej) zostaną szybko zniszczone. To oznacza duże koszty. Zapewne dlatego wojsko rekomendowało (słusznie) budowę zdolności "radarów w powietrzu".

Autor. Donna Burton/US Customs and Border Protection via Wikimedia Commons

Dziś Wojsko Polskie dysponuje ograniczoną liczbą radarów zdolnych do wykrywania celów na niskim pułapie, jak np. NUR-21 i NUR-22 czy NUR-15. W przyszłości taką zdolność będą mieć też radary Sajna w zestawach Narew. Ale obecna struktura pozwala na zapewnienie punktowej, a nie ciągłej obrony, na przykład danego lotniska lub fragmentu zgrupowania wojsk. I każdy kolejny Program Rozwoju Sił Zbrojnych i Plan Modernizacji Technicznej taką obronę przewidywał. Do strefowej obrony (czy raczej strefowego wykrywania celów) służyć miały aerostaty i samoloty rozpoznawcze, których – w wyniku zaniedbań – po prostu nie ma.

Warto tutaj dodać, że pewnymi możliwościami, jeśli chodzi o wykrywanie obiektów powietrznych (np. dronów i śmigłowców), dysponuje też Straż Graniczna. Mogą one zostać zauważone w czasie patroli lub z wież obserwacyjnych . Tyle że wieże też nie zapewniają ciągłego wykrywania celów, bo jest ich zbyt niewiele. Mają też tylko optoelektronikę, a nie radary. Radary pola walki mogłyby w pewnych warunkach wspierać wykrywanie śmigłowców, choć nie jest to ich podstawowe zadanie.

Być może więc należałoby zagęścić system wież obserwacyjnych i nieco zmienić ich konfigurację, nie tylko z myślą o śmigłowcach, ale o dronach, a także polepszyć wymianę informacji między armią a Strażą Graniczną. Tyle, że – znowu – o zagrożeniu ze strony bezzałogowców przekraczających granicę, np. w celu przemytu, mówi się już od dawna, od czasów na długo przed kryzysem na granicy z Białorusią, a systemowych rozwiązań i szerokiej infrastruktury nadal nie ma. I z dnia na dzień się jej nie zbuduje. Co nie zmienia faktu, że komunikacja i koordynacja pomiędzy służbami powinna być lepsza, zwłaszcza że na granicy mamy wiele wojskowych patroli.

Swoją drogą, gdyby zgodnie z założeniami zrealizowano program bezzałogowców klasy taktycznej zdolnych do pozostawania w powietrzu np. przez 6-8 godzin na wysokości kilku km, to takie maszyny mogłyby teraz patrolować granicę. I nawet bez radarów wykrywania celów powietrznych, już po naruszeniu przestrzeni powietrznej, można byłoby za pomocą kamer próbować zidentyfikować intruzów. Większe bezzałogowce z zasady służą do wykonywania długotrwałych misji, a ich operatorzy pozostają na ziemi. Ale ich zakupy (programy Orlik czy Gryf) również są opóźnione.

PGZ-19R
Orlik, PGZ-19R
Autor. Maciej Szopa/Defence24

Być może warto sprawdzić w warunkach poligonowych, na ile skuteczna byłaby obserwacja np. nisko lecących śmigłowców czy małych dronów z Bayraktarów TB2, które niedawno zakupiono, zarówno z zastosowaniem głowic optoelektronicznych, jak i radarów. Te bezzałogowce, o ile ich przydatność w konflikcie o wysokiej intensywności jest dyskusyjna, są jednym z niewielu środków, które są w dyspozycji Wojska Polskiego i można je przerzucić na granicę, poważnie wzmacniając jej ochronę bez szkody dla długofalowych zdolności.

Być może warto by wykorzystać bezzałogowce Bayraktar TB2 do patrolowania granicy
Być może warto by wykorzystać bezzałogowce Bayraktar TB2 do patrolowania granicy
Autor. Agencja Uzbrojenia, Leszek Chemperek/CO MON

2. Co można było zrobić tym, co posiada Wojsko Polskie?

W dyskusji pojawia się też wątek możliwego przemieszczenia nad granicę z Białorusią posiadanych przez Wojsko Polskie radarów do obserwacji ćwiczeń. Teoretycznie takie rozwiązanie jest możliwe. Musimy jednak pamiętać o kilku czynnikach. Po pierwsze, stacji radiolokacyjnych o odpowiednich parametrach wcale nie jest tak dużo. Po drugie, zarówno jednostki przeciwlotnicze jak i radary są już w dużej części rozmieszczone nad granicą z Ukrainą.

Takie rozlokowanie, będące między innymi efektem tragedii w Przewodowie, trwa już od kilku miesięcy. Pełnienie ciągłych dyżurów bojowych jest bardzo dużym obciążeniem i dla sprzętu, a przede wszystkim dla ludzi, bo wcześniej nie było to planowane, więc nie zakładano służb "24 godziny na dobę 7 dni w tygodniu". Oczywiście dokładne dane o ukompletowaniu są niejawne, ale choćby z doświadczeń misji niemieckich i holenderskich Patriotów w Turcji wiemy, jak dużym obciążeniem jest ciągły dyżur. A – mówiąc najogólniej – z ukompletowaniem struktur Wojska Polskiego w specjalistów nie jest najlepiej, i nie jest to tajemnica. Wspomniana Bundeswehra z czasów zimnej wojny, która pełniła dyżury bojowe w szerokim zakresie, oczywiście korzystała z żołnierzy z poboru.

Jednak wróćmy do Polski. Rozmieszczenie kilku radarów, jeśli nawet miałoby miejsce, zapewniłoby tylko ochronę w danym miejscu i na czas ćwiczeń. Ale i to nie spowoduje efektu szczelnej granicy ani strefowej obrony. Prowokacje nadal byłyby możliwe. Pozostaje też pytanie, czy nie należałoby rozważyć użycie środków, które już są na wschodzie Polski i pilnują granicy z Ukrainą. Jednak wtedy powstanie ryzyko, że jakiś "zabłąkany" statek powietrzny wleci z tamtego kierunku i nie zostanie wykryty. Paradoksalnie jednym z celów prowokacji może być – obok oczywistego siania zamętu w polskim społeczeństwie i testowania reakcji – wymuszanie niekorzystnego rozmieszczenia Wojska Polskiego i osłabianie go.

Czytaj też

W momencie, gdy wojsko przechodzi przez lukę pokoleniową i przygotowuje się do przyjęcia nowego sprzętu, wydzielanie dużej części sił (w tym specjalistów oraz sprzętu) do stania w monotonnym dyżurze bojowym nie jest najlepszym rozwiązaniem. Może to powodować degradację zdolności bojowych (np. do maskowania, zmian stanowisk, bardziej dynamicznych działań), jak i obciążenie samych żołnierzy. A przecież równolegle formowane są nowe jednostki przeciwlotnicze – kto ma je tworzyć, skąd wziąć doświadczoną kadrę? Taki dyżur bojowy jest pełniony pod okiem nieprzyjacielskich systemów rozpoznania radioelektronicznego. Upraszczając - jeśli nasz radar widzi śmigłowiec nad Białorusią, to i jego system ostrzegania o opromieniowaniu "widzi" nasz radar.

Autor. M.Mitkow\Defence24.pl

To nie oznacza, że nie należy wzmacniać ochrony granicy wschodniej. Przeciwnie – należy to robić, ale odpowiednimi środkami (przede wszystkim bezzałogowce, samoloty strategicznego rozpoznania, i aerostaty) i w takim zakresie, jak jest to możliwe, bez powodowania szkód dla długofalowych zdolności Wojska Polskiego. Czasowo można też użyć naziemnych stacji radiolokacyjnych, ale nie jest to rozwiązanie, które można realizować przez długie miesiące czy lata (a raczej tyle będzie trwać kryzys graniczny). No i kolejny raz warto wspomnieć o koordynacji z patrolami i Strażą Graniczną bo z braku docelowego rozwiązania, może to mieć szczególne znaczenie.

Ewentualne zestrzelenie statku powietrznego naruszającego polską przestrzeń powietrzną w czasie pokoju, bez wezwań do opuszczenia polskiej przestrzeni powietrznej, wzrokowej identyfikacji przez nasz statek powietrzny i strzału ostrzegawczego, zgodnie z przepisami możliwe jest w trzech przypadkach (zgodnie z ustawą o ochronie granicy państwowej (Art. 18b ust. 2a): "a) dokonywania zbrojnej napaści lub agresji przeciwko celom położonym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, b) gdy na pokładzie nie ma żadnych osób, c) gdy jest użyty jako środek ataku o charakterze terrorystycznym.".

To w zasadzie powinno zakończyć dyskusję o możliwym rażeniu statku powietrznego naruszającego przestrzeń powietrzną Polski. Skoro nie mamy pokrycia całej przestrzeni przez radary, to tym bardziej przez środki zwalczania, a w praktyce i tak naziemnej OPL, można używać w wyjątkowych sytuacjach, a nie w przypadku naruszeń.  Takie incydenty mogą się zdarzać w czasie napięć międzynarodowych. Do naruszeń dochodziło też w czasie zimnej wojny, dokonywały ich wobec USA m.in. startujące z Kuby strategiczne samoloty rozpoznawcze Tu-142 bazujące na konstrukcji bombowców Tu-95. I z reguły kończyło się na "odprowadzeniu" przez myśliwce. Skoro taka reakcja była "za miękka", to dlaczego np. Polska jest dziś w NATO, a nie w Układzie Warszawskim, który nie istnieje?

Radziecki Tu-142. Takie samoloty naruszały przestrzeń powietrzną USA w czasach Zimnej Wojny.
Radziecki Tu-142. Takie samoloty naruszały przestrzeń powietrzną USA w czasach Zimnej Wojny.
Autor. US Navy

3. Obrona (prawie) nieprzenikniona

W kontekście dyskusji o polskiej obronie powietrznej warto przytoczyć doświadczenia jednego z sąsiadów Polski, dysponującego na dziś – powiedzmy to wprost – liczną i nowocześnie wyposażoną obroną powietrzną, dostosowaną do pełnienia dyżurów bojowych, także z udziałem żołnierzy poborowych. Tym sąsiadem jest oczywiście prowadząca agresywną wojnę z Ukrainą Federacja Rosyjska.

Choć Rosja cały czas inwestowała i inwestuje w kolejne generacje systemów obrony powietrznej, to Ukrainie, dysponującej przecież o wiele mniejszymi zasobami, i tak udawało się (i udaje) prowadzić w ograniczonym zakresie uderzenia na terytorium Rosji.

W Moskwę, rosyjską stolicę, z rzekomo "nieprzeniknioną", a na pewno warstwową, liczną i dość nowoczesną obroną uderzyły niedawno ukraińskie drony. Z kolei w pierwszych miesiącach wojny ukraińskie śmigłowce operowały w głębi rosyjskiego ugrupowania, chociażby wykonując ataki na Biełgorod oraz niosąc pomoc dla obleganego jeszcze Mariupola.

Specyfika wykrywania celów na małej wysokości, pracy obrony przeciwlotniczej w ukształtowaniu terenu itd. po prostu powoduje, że takie działania były lub są możliwe. I to pomimo faktu, że Rosja odziedziczyła po ZSRR nowocześniejsze systemy przeciwlotnicze (np. zestawy rakietowe S-300P, tak jak Ukraina), następnie je modernizowała i wymieniała, cały czas utrzymując rozbudowane struktury. A i tak jej obrona przeciwlotnicza nie jest w pełni skuteczna.

System S-400
System S-400
Autor. mil.ru

A Polska jest – powiedzmy sobie to szczerze – dopiero na początku drogi do budowy nowoczesnego systemu obrony powietrznej. Bo o ile wcześniej realizowano pewne zakupy, prace rozwojowe w zakresie nowoczesnych radarów, to dopiero ubiegły rok wiąże się z nadaniem dużej i prawidłowej dynamiki w zakresie modernizacji obrony powietrznej. Nawet jeśli docelowo będzie on nowocześniejszy niż wspomniany obecny rosyjski, to jego budowa musi zająć co najmniej kilka, a w pełnej konfiguracji kilkanaście lat. Warto o tym pamiętać.

Podjęte od 2022 r. decyzje są co do zasady słuszne, ale będą oznaczać nadrobienie zaległości dopiero po ich pełnej realizacji. Przykładowo, dostawy systemu Pilica+ mają trwać do 2029 r., docelowej Narwi zapewne jeszcze dłużej. A i środki napadu powietrznego będą ewoluować, więc trudno będzie mówić o nieprzeniknionej obronie.

W tej całej dyskusji trochę też zapominamy o żołnierzach Wojsk Radiotechnicznych i Wojsk OPL. Przez dekady służyli oni na starym sprzęcie (szczególnie w OPL), co miało tę "zaletę", że można było posługiwać się rezerwistami wyszkolonymi jeszcze w czasie Zasadniczej Służby Wojskowej. Dziś do służby wchodzi (i będzie wchodzić) nowy sprzęt, więc posługiwać się nim mogą w zasadzie tylko żołnierze czynnej służby po przeszkoleniu. Z linii finalnie odchodzą za to specjaliści przeszkoleni jeszcze w latach 90., gdy Wojsko Polskie miało większe struktury... i szkoliło więcej żołnierzy i oficerów. Trzeba więc szkolić nowych specjalistów, w dużo szerszym zakresie. A część starego sprzętu pojechała na Ukrainę, co też nie ułatwia szkolenia...

Czytaj też

Do tego dochodzą zmiany taktyki, analiza doświadczeń z wojny na Ukrainie, no i misja na granicy, która jest pełniona w bezprecedensowym zakresie, de facto gigantycznym obciążeniu i przy nienajlepszej sytuacji kadrowej. I to też dotyczy struktur Dowództwa Operacyjnego RSZ, odpowiedzialnych za koordynację tych działań.

Musimy więc realnie oceniać możliwości Wojska Polskiego. To też apel do decydentów, by z jednej strony nie nazywać budowy systemu obrony powietrznej ukończonym, bo o takim etapie będzie można powiedzieć za parę(naście) lat, z drugiej – pamiętać o zaniedbaniach w modernizacji, opóźnieniach, cięciach budżetowych, ale też o redukcjach struktur, jakie miały miejsce wcześniej, bo i one mają swój wkład do obecnej sytuacji Sił Zbrojnych RP, gdzie na lukę sprzętową nakłada się ta kadrowa. To by oznaczało ni mniej, ni więcej, że politycy wszystkich opcji powinni zmienić retorykę i przyznać się do błędów, a co najważniejsze, tonować nastroje nawet wtedy, gdy nie zgadzają się w wielu kwestiach.

A najważniejszym celem powinno być długofalowe wzmocnienie zdolności operacyjnych Wojska Polskiego. Zagrożenia hybrydowe to jedno, bo trzeba im przeciwdziałać oraz korygować pewne obszary tam, gdzie jest to realnie możliwe, ale nie za wszelką cenę, jeśli konsekwencją ma być trwała degradacja zdolności. W praktyce, w odniesieniu do naruszeń przestrzeni powietrznej oznaczać to powinno realizację programów modernizacyjnych, polepszenie współpracy ze Strażą Graniczną czy użycie i wdrażanie szerszej liczby bezzałogowców, ale niekoniecznie ustawienie "w rzędzie" wszystkich posiadanych radarów i zestawów przeciwlotniczych na wschodniej granicy. Bo wtedy może się okazać, że sprawnego systemu obrony powietrznej nigdy nie zbudujemy...

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (35)

  1. Obiektywny

    Ja jestem niezmiernie ciekawy przy całej tej krytyce dotyczącej braku reakcji, co by było gdyby taki śmigłowiec został zestrzelony i te parę ton żelastwa, uzbrojenia itp trafiłoby w jakiś dom gospodarstwo po polskiej stronie... Nie ma kontroli nad lotem. Trafionej maszyny tak, nikt nie zagwarantuje że uzbrojony Mi24 spadając nie zabije przypadkowych ludzi niszcząc przypadkowy dom. Zastanówmy się momentami czego oczekujemy, większy problem jest ewentualny brak kontroli nad tym wtargnieciem a nie fakt nie stracenia maszyny

  2. mkcaffe15

    My ciągle coś budujemy, budujemy, budujemy i tak będziemy budować do pięknej i uśmiechniętej. Tym wszystkim budowniczym proponuję zapoznać się, to jednak złe stwierdzenie, przestudiować drobiazgowo przypadek wtargnięcia w przestrzeń powietrzną Turcji samolotu wojskowego rosyjskiego. Finał: zestrzelony intruz i co się stało, ano nic. Tylko od tamtego czasu nie ma wtargnięć w przestrzeń powietrzną Turcji rosyjskich samolotów wojskowych. Ale my dalej budujmy, budujmy, budujmy

    1. Polak Mały

      Słusznie prawisz, skoro omyłkowo można naruszyć przestrzeń powietrzną kraju to również omyłkowo można takiego intruza strącić. A tak jak zwykle dajemy się obijać ze wszystkich stron . Pluja na nas a my mówimy że deszcz pada. Ale wstaliśmy z kolan.

  3. Ma_XX

    Zgodnie z hasłem: po co nam śmigłowce francuskie skoro możemy mieć białoruskie

    1. DBA

      A co mianowicie byś z tymi Caracallami zrobił w tej sytuacji - taranował Mi24?

    2. Davien3

      @DBA zwyczajnie zestzrelił Piorunem czy Gromem tego Mi-24 jak juz o tak drastyczne rozwiazania ci chodzi

    3. Muren

      @Ma_XX no wydaje się, szczególnie w dzisiejszej sytuacji, że zerwanie kontraktu i wstrzymanie rozbudowy floty śmigłowców było złą decyzją.

  4. bibol

    Paliki nic sie nistalo to dwa helicoptery,l spijcie trepy daljej

  5. Fantasta

    Mam mieszane uczucia, bo nasze wojsko już ma narzędzia do najbliższego dozoru przestrzeni w postaci PGSR-3i Beagle, które mogłyby na czas pokoju być w sile 12 sztuk oddelegowane do wsparcia granicy i to na zwykłych fordach lub innych lekkich terenówkach, a za kolejne 10 baniek dokupić w ich miejsce do uzupełnienia. Mam wrażenie, że trepy nie umieją perspektywicznie myśleć od majora wzwyż, aż tak się im umysły lasują? Po za tym dokupić lądowe Żyrafy od Szwedów, ale po co? Nikt by nie wydał rozkazu do zestrzelenia, bo mają takie ... jak DT w 2008 z tarczą antyrakietową

    1. Tomek72

      całkiem sensownie to wygląda - kupić licencję na produkcje i rozwój i albo robić masowo w PL, albo zlecić np w Korei - tak aby pokryć całą granicę z "wrogiem" - posadowić to na masztach GSM / BTS - wpiąć w "sieciocentryczność" - a przy korzyści skali może cały kraj tak pokryć - wtedy jak rozumiem już byśmy "rakiety nie zgubili"

    2. Odyseus

      @Toemek72 ale których rakiet ? bo się już pogubić można , USA mówi że to były Ukraińskie , Ukraina mówi że wcale nie i żąda śledztwa a Nasi politycy mówią że to były sowieckie z ZSRR i skoro już niema Związku Radzieckiego były bezpaństwowe , więc jakbyś mógł sprecyzować o jakie konkretnie zagubione rakiety chodzi i którą wersję ich ilości , bo były dwie które się okazały pierw jedną po jakimś czasie jednak dwoma a ostatnio już nawet trzema ... :)

  6. robbo2k

    Widze ze autor jednak postanowił udawać greka. Przypominam iż żadna bateria Pilicy nie znajduje sie na granicy wschodniej. A w Pilicy mamy radar SLR-97 który ELM-2106NG to radar trójwspółrzędny (zdolny do określania informacji o azymucie, elewacji i odległości do celu), pracujący w pasmie L (1-2 GHz), czyli o długości fali dłuższej niż jest wykorzystywana w radarach Soła i Bystra. Stacja jest w stanie lokalizować cele powietrzne w sposób automatyczny i śledzić do 60 z nich. Jest przystosowana do wykrywania: samolotów, w tym lotnictwa taktycznego (z odległości 40-60 km), śmigłowców w zawisie (z odległości do 25 km) jak i bezzałogowych statków powietrznych (z odległości do 20 km). Zasięg instrumentalny radaru to 100 km, a dokładność wykrywania celi określona przez producenta wynosi 30 m pomiaru dla odległości do celu, 2 stopnie dla kąta w elewacji i 0,5 stopnia dla kąta w azymucie.

    1. Davien3

      @robbik moze miec zasieg i do 1000km ale praw fizyki nie przeskoczysz. a jest ich cale 6 maks zakladajac ze wyprodukowano juz wszystkie baterie Pilicy i maja co robic

  7. Tomek72

    cytuję [...]Ewentualne zestrzelenie statku powietrznego naruszającego polską przestrzeń powietrzną w czasie pokoju, bez wezwań do opuszczenia polskiej przestrzeni powietrznej, wzrokowej identyfikacji przez nasz statek powietrzny i strzału ostrzegawczego, zgodnie z przepisami możliwe jest w trzech przypadkach[...] - jak to się ma do innych krajów NATO ? patrz zestrzelenie SU 24 nad Turcją? - może czas zmienić prawo?

    1. Davien3

      @Tomek Su-24 w Turcji został zidentyfikowany wzrokowo i wezwany do opuszczenia ich przestrzeni powietrznej ale no cóż nie odpowiedział na wezwanie bo nikt ruskich lotników nie uczył angielskiego. Prowadził za to działania wojenne pzreciwko wspieranym przez Turcje terrorystom wiec go zestrzelili i tyle.

    2. Davien3

      @robbik na razie mamy moze ze 2 te radary bo dotarła tylko jedna bateria Patriotów wiec tam gdzie maja byc przy bareriach a nie na zadnej defiladzie. Aha nie ma radaru łamiacego prawa fizyki poza rosyjskimi bo te dzialaja na alternatywnej fizyce Putina:)

  8. pawelv

    Każdy batalion ,bateria lub dywizjon powinien mieć w swym składzie sędziego który by jednoznacznie decydował o działaniu wobec potencjalnego wroga i prawnie odpowiadałby za to .Zwolniło by to dowódców z dywagacji na temat czy ich działanie jest zgodne z prawem czy nie . Stworzyłoby to klarowną i szybką sytuację decyzyjną w wojsku

    1. DBA

      pawelv@ Taki sędzia w armii czerwonej nazywał się komisarzem lub politrukiem

  9. Muren

    Należy utworzyć linię alarmową do zgłaszania przez osoby cywilne takich zaobserwowanych incydentów. Szczególnie w terenach przygranicznych

  10. Jam

    W opinii pominięto, że ostatnio powstał u nas transporter rozpozn. wyposażony w głowicę obserw. i radar pola walki. Syst. specjalist. jest oczywiście znacznie więcej - pojazd może służyć też wsparciu artylerii i lotnictwa. Jest opanc. i idealny do wykrywania i śledzenia ruchomych obiektów w ruchu, w tym też nisko lecących śmigłowców. Współdziała z dronami. Wydano sporo PLN. Jest polską myślą techn. i wykonaniem. Zawiera elementy zagr., bo przecież nie produkujemy wszystkiego w kraju. Ale pojazd bazowy jest polski, sporo urządzeń i syst. pokładowych jest także krajowych. Nie wspomnę o serwisie. Jego twórcy są gotowi do produkcji w każdej chwili. Szkoda, że politycy nie wspierają produkcji LOTRów, które mają zastąpić BRDMy. Czytając doniesienia o incydentach przygranicznych wkurzam się, że nie wspieramy polskich żołnierzy. Mam jeszcze nadzieję, że rozsądek wygra z polityką i zamiast kolejnych zakupów za granicą, wydamy jeszcze pieniądze na polski produkt i głównie polskich wykonawców.

    1. wert

      tym zabezpieczysz jakieś zgrupowanie wojsk a nie granicę. Horyzont radiolokacyjny i wszystko w temacie

    2. Jam

      Radar wykryje nisko lecące obiekty na odległości ponad 20km. Oczywiście pojazd należy tak ustawić, żeby antena była w stanie omiatać otoczenie w zadanym sektorze. Duże znaczenia ma także wyszkolenie i doświadczenie operatorów. Wystarczy jednak nasycić "granicę" odpowiednią liczbą takich obiektów i mało co będzie w stanie prześliznąć się poza wyznaczone linie. A przecież takie pojazdy to tylko jeden z elementów, które są wykorzystywane w SZ.

    3. wert

      to teoretyczne dywagacje bez żadnego pokrycia w polskiej rzeczywistości. Wymienisz te "pojazdy" i "obiekty"? Bo chyba nie masz na myśli 64 Popradów? Może ogołocisz Pilicę z izraelskiej kiepścizny, Pilicę+ z Soły? Teoretycznie wystarczą Bystre tylko musisz je "odrobinę" podniesć w górę bo jak powinieneś wiedzieć budynki las pagórki etc tworzą tzw cień radiolokacyjny

  11. Tomek72

    a z kroków dyplomatycznych - wezwać ambasadora Białorusi - powiedzieć, że KAŻDE działania Białorusi, powodujące "wzrost kosztów po stronie Polski" - spotka się z odpowiedzią - zaostrzeniem sankcji, zamknięciem przejść granicznych z Białorusią, poinformować, że po kolejnym wleceniu nad teren Polski - bez stosownego zezwolenia ze strony Polski - "aparaty latające" zostaną zestrzelone ... Polska powinna zachować się jak Turcja 24 listopada 2015 - [...]Zestrzelenie rosyjskiego Su-24 [...]Strona turecka utrzymuje, że bombowiec Su-24M został zestrzelony w tureckiej przestrzeni powietrznej, w którą wtargnął na 2,29 km (przez ok. 17 sekund), po 10-krotnym ostrzeżeniu przez Turków o naruszeniu granicy[...]

  12. oko

    Jeżeli rząd z różnych względów boi się aby wojsko zestrzelilo obiekt latający np z obawy o wybuch konfliktu wojennego , to niech rozważyć wspólnie z wojskiem wyposażenie żołnierzy, oczywiście nie wszystkich :) w broń z pociskami smugowymi stłumionymi ( by nie zdradzić własnych pozycji i jednocześnie uprzedzić latającego wroga , że wiemy iż wleciał na terytorium Polski , co jednocześnie będzie dla.wrogs sygnałem żeby zawrócił do swojego państwa bo jeżeli nie to zostanie zestrzelony !!!

  13. Seb66

    No czemu się dziwicie? Pomijając rakietę pod Bydgoszczą, to skoro nawet...balon był dla naszego oplot zbyt....szybki, zwinny, i nieuchwytny to śmigłowce na niskim pułapie miały by być wykryte przez nasz "najnowocześniejszy sprzęt" Błaszczaka? A z drugiej strony to czy nasz "największy przyjaciel" USA, nie mógł nam wypożyczyć starych tych zdejmowanych już z lotniskowców E-2??

  14. wert

    w szczycie możliwości układu warszawskiego ludowe wojsko niepolskie miało 580 radarów. Pięćset osiemdziesiąt!! W realnych mozliwościach NIE zapewniały widoczności poniżej 200m na Bałtyku, 300m na granicy zachodniej i 500-1000m w dalszych rejonach Polski. Dzisiaj bez aerostatów na czas P i bez AWACS-ów NIE ma opcji aby coś widzieć poniżej 200m. KASA KASA KASA Żeby wymagać od WP skuteczności najpierw trzeba je wyposażyć

    1. Pirat

      580? Ciekawe gdzie tą cyfrę wziąłeś.

    2. DBA

      Pirat@ Tyle było - z komuny były 3 DYWIZJE WOPK + dywizjony i brygady plot w każdej z 10-ciu nieskadrowanych "zielonych" dywizji

    3. wert

      Pirat@ pytaj wujka G Cały ten system liczył 14 brt i łącznie 57 krt. Typowo jeden batalion składał się z 4 kompanii, z których jedna była miejscową, a trzy pozostałe terenowymi.

  15. Zygazyg

    Mam inną interpretacje ustawy niż autor. Helikopter szturmowy z podwieszonym uzbrojenie jak najbardziej kwalifikuje się pod punkt A. Drugą sprawą jest oczywiście alokacja środków wykrycia i rażenia na dany odcinek, ale jest wola to się da (jak pokazali Turcy)

  16. ciekawy1

    Rozsądne wydaje się być, by ze względu na ewentualne prowokacje na granicy ponownie ograniczyć dostęp do tych obszarów od polskiej strony, tak jak to miało miejsce na początku kryzysu migracyjnego. Powinien być wprowadzony zakaz swobodnego poruszania się osób z rejonów spoza przygranicznych miejscowości oraz zakaz utrwalania filmów czy zdjęć. Wiadomo, że takim prowokacjom służy rozgłos i wewnętrzne niepokoje w kraju. Niejako służby specjalne zza wschodniej granicy sterują naszymi emocjami, a my się temu poddajemy...

    1. ciekawy1

      Oczywiście w kooperacji z opozycją, aby uniknąć niepotrzebnych w obecnych czasach przepychanek politycznych.

  17. bezreklam

    30 kwietnia .2021 - na defencje24 "Śmigłowiec Mi-24 naruszył 29 kwietnia białoruską przestrzeń powietrzną od strony Polski, a następnie ją opuścił – poinformowało w piątek ministerstwo obrony w Mińsku. Do resortu wezwano polskiego attache obrony." Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych potwierdziło, że doszło do naruszenia białoruskiej przestrzeni powietrznej. Jednocześnie dodało, że tego typu przelot był omyłkowy oraz chwilowy.

    1. Pirat

      Czy masz dowód? Jakiś filmik, Czy tylko deklaracje Łukaszenki?

    2. CdM

      Poinformowało o tym ministerstwo obrony w Mińsku? To samo, które teraz twierdzi, że nie było żadnego naruszenia, mimo że wielu mieszkańców Białowieży widziało fotografowało białoruskie wiertalioty latające im nad głowami? Aha.

  18. Prezes Polski

    Wszystko się zgadza, ale przypominam, że przed 2w.św mało kto miał radary. Polegano na obserwacji wzrokowej. Wojsko rozwijało sieć posterunków wyposażonych w telefon i to zapewniało przynajmniej częściowe informacje. Dziś byłoby to nawet łatwiejsze. Tylko, że nasi wojskowi zapatrzeni w wielkie, nowoczesne systemy nie wezmą tego nawet pod uwagę. Druga sprawa to nadal fatalna polityka informacyjna MON wymuszana być może propagandową działalnością władz.

  19. Andre

    Co gorsza mogli wysadzić kogo chcieli, a nasi nawet nie wiedzą. Może trzeba jak za dawnych czasów budować wieże obserwacyjne.

  20. DIM1

    Artykuł niemal pomijający możliwą szpiegowską misję tych śmigłowców - prowokowania naszej radiolokacji z jednoczesną gotowością do szczegółowej, technicznej rejestracji. Wiem, że Autor wie, niemniej większość czytelników nie wie, nie zna tematyki.

  21. MiP

    To jest państwo z dykty,lataja rakiety balony i śmigłowce i wojsko nic nie widzi tylko cywile........ Totalna kompromitacja

    1. bono

      No to mądrusiu mamy same państwa z dykty z " drugą armią świata" na czele o czym wspomniał autor artykułu. Niedawno kilka chińskich balonów rozpoznawczych przedefilowało sobie nad USA . Przemytnicy dragów regularnie sobie przelatują nad granicą Meksyk- USA i to samo robią na łodziach i trwa to latami. Kilka miesięcy temu drony komuszej Korei latały sobie nad Seulem. Obie Koree są formalnie w stanie wojny, a tu zobacz jaka kompromitacja- totalna. , Jedyny błąd rządu to taki, że się informuje nie mającą zielonego pojęcia o problemie publikę a powinno się ostrzec, poczekać na odpowiedni moment i zestrzelić.

    2. Otas

      Powiedział co Sputnik mu napisał!. Pokaż mi Państwo w Europie, które ma szczelna granice OPL.! Nikt takiej nie ma bo przez 30 ostatnich lat nikt nie myślał , że będzie potrzebna. Za to, jeżeli nie zmienią się rządy, za 7 lat będziemy mieli najlepsze rozpoznanie i OPL w Europie.

    3. morsu

      a wy macie państwo z gumofilcu i w moskwę regularnie uderzają drony…. ale nie tę co leży na dnie Morza Czarnego - tam uderzyły dwa Neptuny ;)

  22. Bart patriota

    Oto co powinniśmy zrobić wzorując się na Turcji i jej reakcji naruszania granic przez FR. 1. Wezwać ambasadora Białorusi i ostrzec że jeszcze raz i będziemy zestrzeliwać. 2. Ogłosić publicznie ze każdy obiekt, ktory lrxekroczy polska przestrzeń powietrzna zostanie zestrzelony. 3. Wyposażyć wszystkie jednostki OT w pioruny i niech mają je na każdym patrolu. 4. Dać zielone światło do zestrzeliwań. Twardo,.mocno, ogien krytyki. Skutecznie, dosadnie, język który rozumie Rosja, Białoruś i Wagnerowcy.

    1. bono

      Tak, tak strzelać do wszystkiego ( w czasie pokoju) a później się zobaczy.

    2. Wuc Naczelny

      Tumanie, pioruny w każdym patrolu? Jeden p... piorun kosztuje jak kilkadziesiąt karabinów, mundurów, googli noktowzyjnych.... To jak karabin z czystego złota.

  23. hermanaryk

    Pierwszy sensowny komentarz na ten temat, jaki przeczytałem od wczoraj, a było ich sporo.

    1. Wuc Naczelny

      Wcale nie sensowny komentrarz., To jest artykuł-dupochron dla tych co nie protestowali i myśleli że doczekają wojskowej emerytury. Niestety coś poszło nie tak.

  24. Wuc Naczelny

    Urocze. Nie radzi sobiepostkomunistyczna organizacja z zadaniami na które miała 30 lat to teraz nie należy im zaprzątać głowy bieżącymi sprawami bo mają wielkie plany na następne 30 lat. A może tak zdekomunizować, za wszarz i won na emigrację, niech się uczą w legii cudzoziemskiej dorabaijąc też w biedronce, jak się douczą to może pozwolimy wrócić. Z inżynierami tak zrobiono.

  25. Narinio

    Jak zwykle dobrze napisany artykuł . Potrzeba zrobić tak jak w PRL zrobić sieć stałych posterunków radiolokacyjnych na granicy z Bialorusia i Królewcem. W dobie AI mogą być zapewne bez osobowe albo kontrolowane z centrum operacyjnego.Mamy zakłady , kompetencje, brak tylko kasy i decyzji .

Reklama