Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

Chiny: ósmy niszczyciel Typu 055 do wodowania. Masowa produkcja, czy problemy? [ANALIZA]

Chiński niszczyciel Typu 052. Fot. A. Nitka.
Chiński niszczyciel Typu 052. Fot. A. Nitka.

Chińczycy przygotowują się do zwodowania jeszcze w tym roku ósmego niszczyciela przeciwlotniczego Typu 055. W ten sposób w stoczniach do przekazania jest jednocześnie aż siedem takich jednostek, co jest działaniem o tyle ryzykownym, że pierwszy, prototypowy okręt, oddany do chińskiej marynarki wojennej w styczniu 2020 roku, nadal nie jest w pełni operacyjny i przetestowany.

Lokalne media chińskie informują, że najnowszy niszczyciel przeciwlotniczy Typu 055 (według NATO typu Renhai) zaczął być malowany w stoczni Dalian w ramach przygotowań do planowanego jeszcze w tym roku wodowania. Chińczycy będą więc mieli na wodzie siedem nieoperacyjnych okrętów tego typu, na różnym etapie wyposażenia i żadnego niszczyciela, który byłby w stanie ostatecznie potwierdzić słuszność założeń koncepcyjnych i wartość bojową całej konstrukcji.

Jedyny niszczyciel Typu 055 - „Nanchang” - który został przekazany dla Ludowo-Wyzwoleńczej Marynarki Wojennej Chin w styczniu 2020 roku jest bowiem jednostką prototypową, która dodatkowo prawdopodobnie nie jest jeszcze w pełni wyposażona we wszystkie docelowe urządzenia. Trwa więc proces szkolenia załogi i integracji systemów, który według ostrożnych szacunków może przebiegać jeszcze nawet przez dwa lata.

Podobny czas przygotowań będzie dotyczył sześciu jednostek już zwodowanych lub ósmej - będącej tuż przed ceremonią opuszczenia na wodę. Jak na razie wiadomo (wzorując się na harmonogramie budowy okrętu prototypowego), że od momentu wodowania do momentu przekazania siłom morskim okrętu Typu 055 na pewno musi upłynąć około 2-2,5 roku. I to właśnie do tego czasu należy doliczyć kolejne dwa lata na zgrywanie załogi i integrację systemów pokładowych przed wprowadzeniem nowych niszczycieli do służby operacyjnej. 

Najbardziej skomplikowany niszczyciel na świecie

Kilkuletni okres potrzebny na integrowanie i zgrywanie już zbudowanych okrętów Typu 055 nie powinien być dla nikogo zaskoczeniem. Chińczycy zbudowali bowiem bardzo trudne technologicznie jednostki pływające, teoretycznie odpowiadające klasą amerykańskim krążownikom i niszczycielom Aegis. Formalnie chińska marynarka wojenna nie startowała od zera, bez skrupułów kopiując wcześniej rozwiązania zdobywane na różne sposoby w Stanach Zjednoczonych i później testując je na swoich okrętach - przede wszystkim na niszczycielach rakietowych typu 052C (według NATO typu Luyang II) i typu 052D (według NATO typu Luyang III).

Te produkowane od 2000 roku jednostki pływające zostały już wyposażone w wyrzutnie rakietowe pionowego startu dla różnego rodzaju amunicji oraz charakterystyczne radary typu 346A, z antenami ścianowymi rozmieszczonymi na nadbudówkach. Z drugiej jednak strony są to okręty wypornościowo o jedną trzecią mniejsze (7000 ton w przypadku wersji „C” i 7200 ton w przypadku wersji „D”) od podobnej klasy amerykańskich okrętów Aegis typu Arleigh Burke i japońskich typu Kongo (o wyporności około 10000 ton). Mogą zabierać więc mniej uzbrojenia i mniej systemów pokładowych oraz, co gorsza dla chińskiego rządu – mają w ten sposób słabszy wydźwięk propagandowy.

image
Chiński niszczyciel rakietowy „Jinan” klasy Aegis Typu 052C podczas wizyty w Porcie Gdynia. Fot. M.Dura

Dlatego władze w Pekinie postanowiły zbudować prawie dwukrotnie większe niszczyciele, które nie tylko wyposażeniem, ale również wielkością przewyższałyby swoich, ewentualnych przeciwników. W ten sposób zaprojektowano okręty Typu 055 o wyporności około 13 000 ton, długości 180 m i szerokości 20 m, które pod względem ilości zabieranego uzbrojenia przy zadanej wielkości mają ustępować jedynie najnowszym, futurystycznym niszczycielom typu Zumwalt (o wyporności około 16 000 ton) wykorzystywanym przez marynarkę wojenną Stanów Zjednoczonych.

Inaczej jest, jednak gdy porówna się wyposażenie pokładowe amerykańskich Zumwaltów i chińskich „055”. W tym przypadku to chińskie okręty mogą być uważane za najbardziej skomplikowane okręty na świecie. Niektórzy analitycy morscy uważają nawet (mocno przesadzając), że wprowadzenie niszczycieli Typu 055 w styczniu 2020 roku jest takim samym przełomem, jakim było oddanie w 1906 roku pancernika HMS „Dreadnought” i w 1939 roku pancernika typu „Bismarck”.

I to dlatego może szokować pewność siebie chińskich decydentów, którzy kazali zbudować tak naprawdę osiem takich samych prototypów niespotykanego nigdzie indziej okrętu – godząc się, że na każdym z nich mogą być powielane te same błędy koncepcyjne, konstrukcyjne i systemowe. Albo co gorsza, że te warte ponad miliard dolarów za sztukę niszczyciele nie spełnią zakładanych oczekiwań, bo zostały po prostu źle zaprojektowane.

Zumwalt kontra Typ 055 – systemu uzbrojenia

Porównanie niszczycieli typu Zumwalt i Typu 055 nie jest łatwe, ponieważ obecnie nie powinna się już liczyć ilości luf i rakiet oraz wielkość kadłuba, ale przede wszystkim jakość rozwiązań – a tej w przypadku Chińczyków nie da się w żaden sposób ocenić ze względu na brak danych. Nie można jednak na pewno opierać się tu tylko na utartej powszechnie opinii o małej wartości chińskich produktów, ponieważ ta wartość zależy od systemu kontroli jakości, który w przypadku sprzętu wojskowego w Chinach zaczyna dorównywać standardom zachodnim.

Przy porównaniu okrętów Aegis i niszczyciela Typu 055 widać tak naprawdę podobieństwo tylko jeżeli chodzi o sposób instalowania zabieranego uzbrojenia. Na amerykańskich i chińskich niszczycielach jest ono bowiem przechowywane w podobnych wyrzutniach pionowego startu VLS (Vertical Launch System), które w swoich ustandaryzowanych silosach (jeżeli chodzi o wielkość i instalację połączeniową) mogą mieścić w sobie różnego rodzaju pociski.

Amerykanie mają tutaj przewagę w dwóch „kategoriach”. Po pierwsze wyrzutnie pionowego startu na Zumwaltach rozmieszczone wzdłuż kadłuba, podczas gdy Chińczycy zastosowali na swoich niszczycielach typowe dla okrętów Aegis rozwiązanie – dwa kompleksy wyrzutni rozmieszczonych w części dziobowej (osiem bloków VLS po osiem stanowisk startowych) i na śródokręciu (sześć bloków VLS po osiem stanowisk startowych). Rozwiązanie amerykańskie wydaje się więc być lepsze, ponieważ ewentualne trafienie w ich okręt spowoduje uszkodzenia, ale nie takie, jak uderzenie w jednolity blok wyrzutni pionowego startu umieszczony w osi okrętu i to dodatkowo w dwóch miejscach. Oczywiście dostępu do tak rozlokowanych wyrzutni bronią burty i boczne osłony, jednak przy ataku z góry, przeprowadzonym np. z wykorzystaniem kierowanych bomb lotniczych, poszczególne silosy są praktycznie niechronione.

image
Wyrzutnie pionowego startu na niszczycielu USS „Zumwalt” zostaną rozmieszczone wzdłuż burt okrętu. Fot. US Navy

Dodatkowo nowy, amerykański sposób rozmieszczania uzbrojenia wzdłuż burt pozwolił na zmniejszenie szerokości pokładu i zastosowanie bardzo rewolucyjnego kształtu kadłuba. Po połączeniu tego z odpowiednim przekrojem nadbudówek Amerykanom udało się rzeczywiście znacznie ograniczyć pola fizyczne okrętu, utrudniając nie tyle jego wykrycie, ale przede wszystkim ułatwiając jego „zakrycie” przed atakującymi rakietami za pomocą różnego rodzaju systemów walki elektronicznej: pasywnych i aktywnych.

Chińczycy reklamują również swoje niszczyciele Typu 055 jako jednostki stealth - niewidzialne dla radarów i systemów termicznych, jednak sam innowacyjny kształt masztu oraz nadbudówek w tym przypadku na pewno nie wystarczą. Specjaliści zwracają np. uwagę, że start kilku rakiet z jednego bloku wyrzutni pionowego startu automatycznie zwiększa w tym miejscu sygnaturę termiczną okrętu, co ułatwia działanie pocisków z systemem naprowadzania na podczerwień (takim jak np. wykorzystywana w Polsce, w Morskiej Jednostce Rakietowej rakieta przeciwokrętowa NSM).

Nie ma natomiast większych różnic jeżeli chodzi o rodzaj zabieranego uzbrojenia z tym wyjątkiem, że Chińczycy mają do dyspozycji ponaddźwiękowe rakiety przeciwokrętowe, jak również możliwość odpalania ze swoich wyrzutni rakiet z „zimnym startem”. Ten rodzaj amunicji można zresztą z zewnątrz w miarę łatwo odróżnić, ponieważ ich kontenery transportowo-startowe – wsuwane do silosów wyrzutni VLS mają przekrój kołowy (podobne do tych – wykorzystywanych w rosyjskich systemach S-300, S-400 i S-500). W przypadku pocisków o „gorącym” starcie, kontenery mają już kształt wydłużonego prostopadłościanu – tak samo zresztą jak u Amerykanów.

Podobnie jak amerykańskie okręty Aegis, także ich chińskie odpowiedniki są uzbrojone w różnego rodzaju rakiety przeciwlotnicze: w tym dalekiego zasięgu HQ-9B (o „zimnym” starcie), średniego zasięgu HQ-16B (o „gorącym” starcie) i krótkiego zasięgu DK-10 („gorącego” startu), które jako najmniejsze są instalowanych po cztery w pojedynczym silosie wyrzutni VLS. Jak widać Chińczycy mają więc ekwiwalent amerykańskich rakiet ESSM, ale nie posiadają takiego zróżnicowania pocisków średniego i dalekiego zasięgu.

Można więc przypuszczać, że jak na razie chińskie okręty nie mając odpowiedników rakiet SM-3 i SM-6 nie będą mogły działać jako element tarczy antyrakietowej (pomimo że tak twierdzą niektórzy analitycy). Nie oznacza to jednak, że w najbliższym czasie ta sytuacja się nie zmieni, czemu sprzyja trzymanie się przez Chińczyków standardów jeżeli chodzi o wyrzutnie VLS oraz otwarta (jak twierdzą chińskie media) architektura okrętowego systemu dowodzenia i kontroli.

Do wyrzutni pionowego startu na niszczycielach Typu 055 można również ładować:

  • ponaddźwiękowe rakiety przeciwokrętowe YJ-18A (o „zimnym” starcie);
  • poddźwiękowe rakiety przeciwokrętowe YJ-83 (o „gorącym” starcie);
  • rakietotorpedy typu CY-2 przenoszące torpedy Yu-8 do zwalczania okrętów podwodnych (o „gorącym” starcie);
  • rakiety manewrujące przeciwko celom lądowym CJ-10 (o „zimnym” starcie).

Tym, co pozytywnie wyróżnia chińskie niszczyciele od Zumwaltów jest zastosowanie zautomatyzowanych, zdalnie sterowanych systemów artyleryjskich (Typu 1130 – jedenastolufowej armaty kalibru 30 mm) i rakietowych (typu FL-3000N z pociskami HQ-10 klasy MANPADS) bezpośredniej ochrony, które są zresztą również na niszczycielach typu Arleigh Burke (Vulcan Phalanx). Są to zestawy bardzo przydatne do zwalczania nawodnych zagrożeń asymetrycznych (np. szybkich łodzi motorowych) jak również tanich dronów powietrznych, dla których szkoda wykorzystywać duże rakiety przeciwlotnicze.

Zupełną niewiadomą jest jak na razie system zwalczania okrętów podwodnych. Nie znany jest więc oficjalnie skład kompleksu sonarowego poza tym, że ma on współpracować z rakietotorpedami, wyrzutniami torpedowymi oraz dwoma śmigłowcami, dla których zabezpieczono lądowisko a rufie oraz dwa obszerne hangary.

Wszystkie te systemy uzbrojenia wymagają danych o celach: dostarczonych przez własne i zewnętrzne systemy obserwacji oraz odpowiednio opracowanych w okrętowym systemie dowodzenia i kierowania. I w tym przypadku, przynajmniej jeżeli chodzi o ilość, Chińczycy mogli przerosnąć Amerykanów.

Zumwalt kontra Typ 055 – systemy elektroniczne

Obserwując kolejne okręty klasy „Aegis” wprowadzane do chińskiej marynarki wojennej widać wyraźnie, że ich stacje radiolokacyjne cały czas przechodzą metamorfozę technologiczną oraz operacyjną. O tym, że zmiany te poszły bardzo daleko może świadczyć fakt, że o ile wcześniej Chińczycy wyraźnie w tej dziedzinie odstawali od Amerykanów, to obecnie ich niszczyciele Typu 055 mają prawdopodobnie o wiele bogatsze wyposażenie elektroniczne niż amerykańskie Zumwalty, a na pewno bardziej zróżnicowane od tych – zastosowanych na najnowszej wersji niszczycielach typu Arleigh Burke.

Pozwala to Chińczykom się chwalić, że ich najnowsze okręty typu 055 można już będzie wykorzystywać jako centrum dowodzenia operacjami powietrznymi. W tym celu potrzebne są jednak dwie rzeczy. Po pierwsze konieczny jest odpowiedni, informatyczny system dowodzenia i kierowania, którego niestety nikt poza samymi Chińczykami nie może obiektywnie ocenić (podobnie zresztą jak trudno jest ocenić z zewnątrz system Aegis). Po drugie niezbędny jest odpowiedni zestaw sensorów, urządzeń łączności i transmisji danych, który do tego systemu informatycznego dostarczy w odpowiednim czasie i w odpowiedniej ilości potrzebne dane o sytuacji zewnętrznej. I w tej dziedzinie Chińczycy zrobili rzeczywiście bardzo dużo.

Chińscy inżynierowie stworzyli bowiem system, w którym teoretycznie udało im się zintegrować o wiele więcej urządzeń radioelektronicznych niż Amerykanie. I o ile na niszczycielach typu Arleigh Burke wykorzystuje się do obserwacji dookólnej „jedynie” cztery, rozmieszczone na burtach anteny ścianowe dla stacji radiolokacyjnej AN/SPY-1 (w wersji Flight I, Flight II i Flight IIa) lub AN/SPY-6 (w wersji Flight III) to Chińczycy zamontowali w podobny sposób prawdopodobnie anteny ścianowe aż z trzech radarów, z których każdy pracuje w innym paśmie.

Było to możliwe, ponieważ poza wykorzystaniem nadbudówek do montażu ośmiu (!) ścianowych anten radarowych, na niszczycielach Typu 055 zastosowano jeszcze maszt zintegrowany, w którym ukryto lub wkomponowano dodatkowo cztery anteny radiolokacyjne oraz większość anten systemów łączności, rozpoznania, nawigacji i walki elektronicznej. Jakie konkretnie są to urządzenia i gdzie dokładnie się one mieszczą, jak na razie dokładnie nie wiadomo. Chińczycy jak mogą, ukrywają bowiem szczegóły budowy swoich nowych niszczycieli. Nawet podczas ceremonii podniesienia bandery na pierwszym okręcie Typu 055 „Nanchang”, stojąca w szyku załoga miała za sobą tak wysoki baner propagandowy, by nie było można filmować z bliska śródokręcia.

Podczas wywiadu ze stojącym na dziobie dowódcą okrętu było jednak widać wyraźnie, że w ścianach czworokątnego masztu wkomponowano cztery mniejsze płaskie anteny ścianowe poza czterema większymi antenami głównego radaru, które rozmieszczono standardowo na nadbudówkach. Inne zdjęcia wskazują dodatkowo na cztery kolejne, duże anteny prostokątne – umieszczone pod mostkiem i na bocznych ścianach hangaru śmigłowca. Jakie są to jednak konkretnie radary, Chińczycy jak na razie nie ujawnili.

Najprostsza sytuacja jest z czterema dużymi, kwadratowymi szykami antenowymi umieszczonymi na czterech skośnych ścianach przedniej nadbudówki. Jest to bowiem typowa dla okrętów klasy Aegis lokalizacja anten głównego radaru wykrywania i śledzenia celów powietrznych. W przypadku Chińczyków jest to więc najprawdopodobniej kolejna wersja radaru stosowanego wcześniej na niszczycielach Typu 052C i 052D. Stacja ta oznaczona jako typ 346B ma według niektórych specjalistów pracować w dwóch pasmach częstotliwości C i S. Jednak najprawdopodobniej są to aktywne anteny AESA radaru na pasmo S, zbudowane według chińskich mediów - w technologii azotku galu.

Zwraca się przy tym uwagę, że anteny ścianowe radaru niszczycieli Typu 055 mają aperturę o powierzchni 40% większej niż na niszczycielach typu 052D. Według wstępnych szacunków może to pozwolić na zwiększenie standardowego zasięgu wykrycia celów powietrznych (oficjalnie około 300 km - w rzeczywistości na pewno mniej) nawet o 60%.

Tym, co od razu rzuca się w oczy na niszczycielach Typu 055, jest brak radaru wczesnego ostrzegania na długich falach, takiego jaki wcześniej wykorzystywano na okrętach Typu 052C i 052D. Przypuszcza się jednak, że rolę tej stacji radiolokacyjnej przejął zupełnie nowy radar na pasmo L, którego cztery anteny ścianowe rozmieszczono na obu burtach: pod mostkiem i na bocznych ścianach hangaru śmigłowca. Istnieje jednak również opinia, że może to być system antenowy od zupełnie nowego, niezidentyfikowanego urządzenia – np. walki elektronicznej.

Zwolennicy takiej teorii zwracają uwagę, że wszystkie cztery anteny zostały umieszczone zbyt nisko jak na radary oraz równolegle do osi okrętu. Sama wysokość lokalizacji systemu antenowego nie ma jednak większego znaczenia, ponieważ nie wykrywa się tu celów niskolecących, ale obiekty powietrzne przebywające bardzo daleko, na stosunkowo dużych wysokościach. „Przyklejenie” jednak anten równolegle do osi niszczyciela jest naprawdę problemem, ponieważ nie ma wtedy fizycznej możliwości, by nawet bardzo mocno przesuwając elektronicznie wiązkę antenową, można było obserwować strefę dziobową i rufową, a więc sektory skąd w działaniach ofensywnych bardzo często nadchodzi atak.

Dodatkowo w przypadku radaru 346B (i innych stacji radiolokacyjnych tej klasy) z zasady stosuje się rozłożone na burtach cztery, takie same anteny. Tymczasem szyki antenowe umieszczone pod mostkiem i na ścianach hangaru wyraźnie się różnią wielkością i kształtem. Mogą to więc być anteny zakłócające systemów walki elektronicznej, które chroniłyby burty okrętu (co i tak nie tłumaczyłoby jednak specyficznego rozmieszczenia anten oraz ich zróżnicowanego kształtu).

O wiele prostsza wydaje się być identyfikacja szyków antenowych umieszczonych w ścianach zintegrowanego masztu. Największa z nich ma pochodzić od radaru pracującego w paśmie X, a więc takiego samego przedziału częstotliwości, jak w przypadku stacji radiolokacyjnej APAR na natowskich okrętach (np. holenderskich typu De Zeven Provinciën). I takie same jest również prawdopodobnie przeznaczenie tej nieznanej z nazwy stacji. Ze względu na wysoką częstotliwość pracy ma ona bowiem mniejszy zasięg, jednak rozdzielczość wystarczającą do naprowadzania na cele uzbrojenia rakietowego (przy aperturze stanowiącej zaledwie 1/6 apertury anteny na pasmo S radaru Typu 346B).

Pozostałe dwa mniejsze rodzaje anten ścianowych zintegrowanych w maszcie należą najprawdopodobniej do układów odbiorczych systemu walki elektronicznej (rozpoznania radiolokacyjnego). Są one szczególnie przydatne przy wykrywaniu i namierzaniu niskolecących rakiet przeciwokrętowych naprowadzanych radiolokacyjnie. Współpracują one m.in. z nadajnikami zakłóceń radioelektronicznych, które prawdopodobnie umieszczono tuż ponad główną kolumną zintegrowanego masztu lub nad mostkiem.

Nad mostkiem tuż przy podstawie masztu umieszczono bowiem kompleks pięciu podłużnych szyków antenowych, których przeznaczenie nie jest jak na razie znane. Cztery z nich zostały umieszczone dokładnie bezpośrednio nad „przyklejonymi” do nadbudówek szykami antenowymi głównego radaru Typu 346B. Są to więc najprawdopodobniej anteny systemu identyfikacji radiolokacyjnej „swój – obcy”, które najprawdopodobniej zintegrowano sygnałowo również z innymi stacjami wykrywania celów powietrznych. Piąta antena belkowa skierowana do przodu może być natomiast dedykowana radarowi nawigacyjnemu na falę ciągłą LPI.

W górnej części masztu zintegrowanego, w jego najcieńszej części, Chińczycy zintegrowali kompleks anten radiowych pasma UHF/VHF dla radiostacji, urządzeń rozpoznania łączności oraz namierników. Dodatkowo od masztu w kierunku rufy „rozwieszono” cięgna anten systemu łączności w paśmie krótkofalowym HF.

Według zdjęć testowego, zintegrowanego masztu, zbudowanego na lądzie, na jego topie powinna być antena odpowiadająca kształtem zachodniemu, lotniczemu systemowi nawigacyjnemu TACAN (tactical air navigation system). Zdjęcia z momentu przekazywania prototypowego okrętu Typu 055 chińskiej marynarce wojennej wyraźnie wskazują, że tej anteny od razu nie zamontowano. Tego rodzaju system okrętowy nie mógł więc być sprawdzony w czasie testów zdawczo-odbiorczych niszczyciela.

Specjaliści zwracają również uwagę na brak systemu obserwacji optoelektronicznej, który współpracowałby np. z systemem artyleryjskim. Jest on albo ukryty, albo też zostanie zamontowany w terminie późniejszym. Podobnie niewidoczny jest radar nawigacyjny, jednak trudno jest przypuszczać, by Chińczycy z niego definitywnie zrezygnowali.

Po co są w ogóle okręty prototypowe?

Jak widać na niszczycielu Typu 055, zamontowano bardzo dużo zupełnie nowych systemów elektronicznych, co niewątpliwe utrudnia proces wprowadzania tych jednostek do służby operacyjnej. Przykładem może być radar na pasmo X, którego antena ścianowa nie była wcześniej używana na żadnym innym, chińskim okręcie. Równolegle z budową okrętów musiały więc być prowadzone programy badawczo-rozwojowe dotyczące wyposażenia, które jak pokazuje doświadczenie, bardzo często nie przebiegają zgodnie z harmonogramem.

Dodatkowo wszystko to, co już zamontowano na niszczycielu, Chińczycy musieli zintegrować nie tylko pod względem współpracy w okrętowym systemie walki, ale również pod względem kompatybilności elektromagnetycznej. Takie bezkolizyjne połączenie wielu urządzeń radioelektronicznych jest oczywiście wcześniej sprawdzane, ale już po zbudowaniu okrętu, wiele poprzednich obliczeń musi być później weryfikowanych praktycznie. A na to potrzeba czasu.

Dodatkowym utrudnieniem w integrowaniu systemów i szkoleniu załóg może być fakt, że niszczyciele Typu 055 są jednocześnie budowane w dwóch stoczniach: Jiangan Shipyard w Szanghaju oraz Dalian Shipbuilding Industry Company w Dalian w prowincji Liaoning). Pomimo więc, że jest to ten sam projekt i dokumentacja techniczna, to jednak sam sposób pracy powoduje, że okręty nie są na pewno identyczne.

Pomimo tych trudności Chińczycy nie zamierzają jednak zmniejszać tempa realizacji swojego programu, ponieważ ich okręty Typu 055 mają być podstawowym elementem obrony nowej generacji chińskich lotniskowców Typu 002. Ochrony przed atakiem z powietrza będą również potrzebować zespoły desantowe w skład których będą wchodzić właśnie budowane śmigłowcowce amfibijne Typu 075.

To właśnie z tego powodu chińskie niszczyciele Typu 055 mają być w przyszłości dozbrajane w zupełnie nowej klasy uzbrojenie, takie jak działa elektromagnetyczne (przydatne do wsparcia wojsk operujących w strefie przybrzeżnej), czy też działka laserowe (środek skuteczny w obronie przeciwlotniczej). Przypuszcza się, że to właśnie dla tego rodzaju wyposażenia zastosowano na okręcie bardzo wydajne turbogeneratory o mocy 20 MW – a więc większej niż wymagałoby tego obecne zapotrzebowanie okrętu na energię elektryczną.

image
Amerykański niszczyciel rakietowy USS „Jason Dunhan” klasy Aegis typu Arleigh Burke. Fot. M.Dura

Po co Chińczycy tak ryzykują?

Gwałtowny nacisk władz w Pekinie na budowę okrętów oceanicznych może zaskakiwać i rzeczywiście niepokoić. Nikt na świecie poza Chińczykami nie podjąłby się bowiem ryzyka, by jeszcze przed sprawdzeniem prototypowego okrętu o niespotykanych wcześniej: wielkości i stopnia skomplikowaniu, jednocześnie rozpocząć budowę siedmiu innych takich samych jednostek, z których każda jest warta ponad miliard dolarów. Ryzyko jest tym większe, że w kolejnych niszczycielach nie będzie już można wprowadzić zmian wynikających z wniosków po eksploatacji wstępnej prototypu. Chiny zrobiły więc coś niespotykanego – zbudowały za ponad osiem miliardów dolarów osiem okrętów, na których będą powielone ewentualne błędy jednostki prototypowej.

Co gorsza, błędy te nie są znane, ponieważ pierwszy niszczyciel nie ma jeszcze prawdopodobnie wszystkich przypisanych mu urządzeń na pokładzie. Problemy mogą w tym przypadku dotyczyć szczególnie masztu zintegrowanego. Chińczycy wkomponowali w jego konstrukcję tak wiele urządzeń, że dla sprawdzenia całości (np. pod względem kompatybilności elektromagnetycznej) musieli wybudować jeden cały maszt na lądzie. To właśnie na nim testowano poszczególne rozwiązania i prawdopodobnie nie zdążono z tym na moment oddania do użytku pierwszego niszczyciela.

Pierwsze zdjęcia tego okrętu wyraźnie bowiem pokazują, że na zintegrowanym maszcie jest jak na razie tylko jeden typ anteny ścianowej, podczas gdy docelowo maja być aż trzy - umieszczone jedna pod drugą. Nie wiadomo również, jakie efekty dało Chińczykom wprowadzenie technologii stealth. Okręt ma niewątpliwie zmniejszoną skuteczną powierzchnię odbicia, jednak nie jest to taki rozmach, jak w przypadku amerykańskich niszczycieli typu Zumwalt.

image
Armata stealth Bofors 57 mm Mk III z ukrywaną lufą, zamontowana na dziobie szwedzkiej korwety typu Visby. Fot. M.Dura

Z jednej więc strony zabudowano wszelkie otwory w kadłubie, ukrywając przede wszystkim punkty cumownicze i łańcuchy kotwiczne, a z drugiej strony pozostawiono na dziobie podwieszoną kotwicę oraz armatę kalibru 130 mm z nie zakrytą lufą (w odróżnieniu od tego co zrobili Szwedzi np. na „niewidzialnych” korwetach typu Visby). Specjaliści wskazują też na wykorzystanie aluminium do konstrukcji najwyżej położonych nadbudówek, co niewątpliwie poprawiło stabilność okrętu, przesuwając niżej jego punkt ciężkości, ale z drugiej strony zmniejszyło przeżywalność w przypadku trafienia rakietą lub bombą.

Chińczycy się jednak tym zupełnie nie przejmują, uważając, że zmiany wynikające z ewentualnie wykrytych wad będzie można wprowadzić w drugiej serii niszczycieli Typu 055, których zamówienie już jest zapowiadane (w sumie planuje się zbudować aż 24 jednostki tego typu). Pozostaje więc rzeczywiście pytanie, dlaczego władze w Pekinie tak ryzykują i tak szybko rozbudowują swoją marynarkę wojenną, nie mając: ani bezpośredniego zagrożenia, ani jawnych wrogów w swoim bezpośrednim sąsiedztwie. Poza wspieranym przez Amerykanów Tajwanem.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. ...

    Dali by jeden dla nas☺