Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Rewolucja dronowa odjeżdża Polsce

Rewolucja dronowa w polskich Siłach Zbrojnych opiera się jak na razie głównie na deklaracjach. Niestety nikt nie stara się przy tym wytłumaczyć, dlaczego zmian w podejściu Wojska Polskiego do systemów bezzałogowych nie było wcześniej, pomimo sygnałów, że są one konieczne. I te sygnały, które się pojawiły na łamach Defence24.pl, teraz przypomnimy.

Amunicja dla dronów nie jest wprowadzana do polskich Sił Zbrojnych. Na zdjęciu amunicja prezentowana przez ukraiński przemysł na targach MSPO 2025 w Kielcach
Amunicja dla dronów nie jest wprowadzana do polskich Sił Zbrojnych. Na zdjęciu amunicja prezentowana przez ukraiński przemysł na targach MSPO 2025 w Kielcach
Autor. M.Dura

Kiedy 18 września 2025 roku w Kijowie, Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podpisał ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Denysem Szmyhalem porozumienie w sprawie bezzałogowych systemów powietrznych, wszyscy byli zachwyceni. Przecież szef polskiego resortu obrony zaczął realizować to, o co duża część specjalistów apelowała, wskazując na doświadczenia wynikające z wojny na Ukrainie.

Reklama

Zauważył to zresztą sam minister Kosiniak-Kamysz, podkreślając, że „współpraca dronowa i antydronowa to jest wielkie wyzwanie, które dotyczy całej flanki wschodniej Sojuszu Północnoatlantyckiego”. Pojawiają się jednak pytania: dlaczego umowa z Ukraińcami została podpisana dopiero teraz i czy czasami powodem takiego porozumienia nie jest tylko to, że nad nasze niebo bezkarnie wleciało ponad 20 rosyjskich dronów. I teraz trzeba to jakoś zamieść pod dywan.

Pytanie to jest bardzo zasadne, ponieważ niechęć i lekceważenie wobec systemów bezzałogowych w części polskiej generalicji były widoczne od dawna i niewiele jest sygnałów wskazujących, że coś w tym względzie się konkretnie zmieniło. I nie ma tu znaczenia, że wojsko samo, oddolnie realizuje już pewne przygotowania – np. związane ze szkoleniem powstały wojska dronowe, a minister Kosiniak-Kamysz zapowiada, że chcemy korzystać z ukraińskich doświadczeń i „ważne jest, aby nasz przemysł mógł w tym uczestniczyć”.

Amunicja dla dronów nie jest wprowadzana do polskich Sił Zbrojnych. Na zdjęciu amunicja prezentowana przez Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia na targach MSPO 2025 w Kielcach
Amunicja dla dronów nie jest wprowadzana do polskich Sił Zbrojnych. Na zdjęciu amunicja prezentowana przez Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia na targach MSPO 2025 w Kielcach
Autor. M.Dura

Prawdziwym symbolem podejścia do współpracy dronowej z Ukrainą jest bowiem dwudniowe wydarzenie Defense Tech Valley 2025, które zakończyło się 17 września we Lwowie. Było to więc dokładnie na dzień przed przybyciem do Kijowa polskiego ministra Obrony Narodowej wraz z delegacją liczącą około 40 osób. Pomimo tego, iż Defense Tech Valley 2025 uznaje się za największe w historii Ukrainy forum inwestycyjne poświęcone technologiom obronnym, to na towarzyszącej temu wydarzeniu wystawie nie było polskich wystawców i stoisk prezentujących nasz potencjał technologiczny.

Zobacz też

Obserwatorzy ocenili również, że polscy przedsiębiorcy, obecni na tym wydarzeniu, praktycznie nie korzystali z okazji do bezpośrednich rozmów z ukraińskimi partnerami. Tymczasem na wystawie prezentowało się ponad 230 firm ukraińskich i zagranicznych, prezentując zarówno rozwiązania już wykorzystywane na froncie, jak i zupełnie nowe (w tym m.in. systemy rakietowe, lasery, drony przechwytujące, aerostaty). W całym szczycie, pomimo środków bezpieczeństwa związanych z zagrożeniem nalotami, wzięło udział ponad pięć tysięcy uczestników z pięćdziesięciu krajów (w tym dwóch przedstawicieli Defence24.pl).

Na szczęście minister obrony zapowiedział swoją obecność na targach przemysłu zbrojeniowego w Kijowie 6 października 2025 roku. Mają tam być przedstawiciele wojska oraz polskie firmy zachęcane do tego przez ministra Kosiniaka-Kamysza. Ale czy to rzeczywiście spowoduje, że pojawią się jakieś konkrety? Defense Tech Valley 2025 jest wyraźnym sygnałem dla szefa resortu obrony, że pomimo jego dobrej woli, zmiany mogą następować bardzo wolno.

Dron lądowy prezentowany na forum Defense Tech Valley 2025 w dniach 16-17 września 2025 roku we Lwowie
Dron lądowy prezentowany na forum Defense Tech Valley 2025 w dniach 16-17 września 2025 roku we Lwowie
Autor. Defence24.pl

Wytłumaczenie tego może okazać się bardzo proste. Ich szybka realizacja oznaczałaby bowiem przyznanie się wojska do winy, że zmarnowano w sumie prawie pięć lat. Tymczasem była okazja, by tak się nie stało, o czym można się przekonać, czytając archiwalne publikacje o wojnie dronowej na Defence24.pl.

„A nie mówiłem” i to jeszcze przed 24 lutego 2022 roku

Kiedy zaczyna się przeglądać artykuły i filmy prezentowane przez Defence24.pl już od 2020 roku, jeszcze przed pełnoskalowym atakiem Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku, widać od razu, że żaden wojskowy ani polityk nie może się tłumaczyć stwierdzeniem: „nie wiedziałem”. Nawet nie śledząc wojny w Górskim Karabachu, pierwszej, w której na masową skalę wykorzystywano drony, można było bowiem skorzystać z gotowych analiz, które prezentowaliśmy naprawdę w dużej ilości. A oto część z nich z najważniejszymi wnioskami.

Na Defence24.pl zaczęliśmy swoistą ofensywę dronową jeszcze przed wojną w Górskim Karabachu, przeczuwając, że zakupy dronów realizowane przez Azerbejdżan na dużą skalę w Izraelu i Turcji nie są realizowane bez powodu. Dodatkowo, wiedząc o pomocy dla Armenii udzielanej przez Rosję, zaczęliśmy się również zastanawiać nad skutecznością rosyjskiego uzbrojenia, w tym reklamowanych jako niemających analogów na świecie systemów przeciwlotniczych i walki radioelektronicznej.

Zobacz też

Już 31 lipca 2020 roku opublikowaliśmy artykuł „42 „Pancyry” zniszczone w 9 miesięcy. Fake news?”, w którym wskazaliśmy, że głównym „zabójcą” rosyjskich „Pancyrów-S1” jest prawdopodobnie turecki dron bojowy Bayraktar-TB2, uzbrojony w precyzyjnie naprowadzone rakiety, który dodatkowo jest wykorzystywany do wskazania celu dla innych systemów uzbrojenia precyzyjnego. Zwróciliśmy też uwagę, że przy prawidłowo prowadzonej obronie przeciwlotniczej, Bayraktary przestają być tak efektywne. Świadczą o tym straty tych dronów w Libii, które na początku czerwca 2020 roku szacowano na dziewiętnaście utraconych sztuk.

Zobacz też

Reklama

Dosadny artykuł o nieskuteczności rosyjskich systemów przeciwlotniczych Osa (które były wykorzystywane również w Polsce) w odniesieniu do dronów ukazał się już dzień po wybuchu wojny o Górski Karabach, bo 28 września 2020 roku. Zawarto tam wniosek, który okazuje się być aktualny także dzisiaj: „Doświadczenia z Górskiego Karabachu oraz innych konfliktów zbrojnych rozgrywających się w ostatnich miesiącach i latach stanowią dowód, że w odpowiednich warunkach bezzałogowe systemy powietrzne mogą stanowić poważne zagrożenie dla jednostek lądowych, nawet jeśli te ostatnie dysponują pewnymi zdolnościami obrony przeciwlotniczej”.

Już pięć lat temu wskazywaliśmy dodatkowo, że „Coraz większego znaczenia nabiera zabezpieczenie jednostek lądowych przed atakiem z powietrza, nie tylko przy pomocy systemów obrony przeciwlotniczej, ale też stosowania środków zakłócających, wreszcie – odpowiedniej taktyki obejmującej m.in. maskowanie (w tym multispektralne) i częste zmiany stanowisk”.

Zobacz też

Więcej wniosków na temat dronów w Górskim Karabachu zawierała analiza „Górski Karabach: Bezzałogowce wygrywają wojnę?”. Wynikało z niej m.in., że:

  • konflikt ten jak w soczewce pokazuje, jaką przewagę daje odpowiednie i skoordynowane użycie systemów bezzałogowych na poziomie taktycznym;
  • lekcja dotycząca użycia bezzałogowców powinna być uważnie analizowana również w kontekście zastosowania bezzałogowców przez polskie siły zbrojne;
  • „specyficzne warunki, w jakich odbywa się konflikt w Górskim Karabachu nie dają się w prosty sposób przełożyć na sytuację Polski i polskich sił zbrojnych. Niosą jednak ze sobą ważny komunikat, który nie powinien być ignorowany przez ośrodki decyzyjne zarówno w samej armii, jak i w Ministerstwie Obrony Narodowej”;

-       „nasycenie bezzałogowymi systemami latającymi jest kluczowe dla skutecznego rozpoznania i zwalczania przeciwnika. Nie chodzi tu o spektakularne bsl klasy MALE, takie jak MQ-9 Reaper czy Hermes 900, ale maszyny rozpoznawcze i uderzeniowe klasy mini stosowane na szczeblu taktycznym”;

  • „Pododdziały uzbrojone w amunicję krążącą i bezzałogowce rozpoznawcze powinny pojawić się na tym samym poziomie organizacyjnym co pododdziały przeciwpancerne i pełnić rolę odwodu wysokiej mobilności, skutecznie zwalczającego kluczowe cele na głębokości do 30-40 km”;
  • istotne jest zabezpieczenie własnych sił przed bezzałogowymi systemami przeciwnika. Wymaga to zarówno aktywnych, jak i pasywnych działań.

Zobacz też

Jeszcze w czasie wojny o Górski Karabach, 8 listopada 2020 roku, w artykule „Amerykanie organizują szkołę dla łowców dronów” poinformowaliśmy, że w Stanach Zjednoczonych postanowiono zbudować centrum szkolenia, w którym żołnierze będą mieli możliwość uczenia się sposobów zwalczania bezzałogowych aparatów latających. Tam być może testowane będą nowe systemy antydronowe oraz opracowywana nowa taktyka zwalczania dronów.

YouTube cover video

Z kolei dwa dni po wojnie, która skończyła się 10 listopada 2020 roku, pokazaliśmy nasz film o zagrożeniu, jakie niosą ze sobą roje dronów. Tylko na YouTube obejrzało go aż 187 tysięcy osób i co najmniej tyle dowiedziało się, jak można próbować przeciwdziałać temu niebezpieczeństwu oraz że:

-       jak na razie nie ma skutecznego środka na odparcie ataku roju minidronów;

  • zagrożenie to jest ignorowane przez wojsko i służby bezpieczeństwa;

-       w Polsce siły zbrojne nie mają i nie wyposażają masowo jednostek wojsk lądowych w systemy przeciwdziałania dronom. Trwają za to prace analityczne.

Zobacz też

Reklama

Następny materiał ukazał się we współpracy z Grupą WB miesiąc później, 7 grudnia 2020 roku, zatytułowany „Polskie możliwości i „wojny bezzałogowców””. Wskazano w nim m.in., że „jeśli polskie siły zbrojne zwiększą nasycenie systemami bezzałogowymi, to nie tylko zwiększą swoje możliwości operacyjne, ale też będą stanowić doskonałą reklamę polskich rozwiązań. Już obecnie są one eksportowane, ale większe zaangażowanie państwa, to też szanse na większy eksport i wzrost produkcji, a co za tym idzie niższe koszty zakupu również przez rodzimych odbiorców”.

YouTube cover video

16 grudnia 2020 roku Defence24.pl opublikowało wywiad, w którym Grzegorz Trzeciak, były dowódca Eskadry Samolotów Bezzałogowych, wskazywał na możliwości, jakie może dać szeroki dostęp do dronów rozpoznawczych i amunicji krążącej oraz na konieczność zastanowienia się nad zmianą doktryn i regulaminów.

Zobacz też

Jeszcze bardziej dosadny był „Raport: Syria, Ukraina i Karabach nie pokazują wojny przyszłości”, opublikowany 20 czerwca 2021 roku. Zwrócono w nim uwagę m.in., że:

-       powszechne wykorzystanie dronów potwierdziło konieczność budowy wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej i to bardzo daleko od linii styku wojsk;

-       trzeba dostarczyć wojskom odpowiednią ilość systemów antydronowych, które powinny stać się integralnym i powszechnym elementem systemu obrony przeciwlotniczej („Trudno bowiem przypuszczać, by do zwalczania stosunkowo tanich dronów wykorzystywano jedynie kosztowne uzbrojenie rakietowe”);

-       ważne jest oddziaływanie psychologiczne odpowiednio użytego uzbrojenia – w tym dużej ilości dronów.

Zobacz też

Z kolei 12 lipca 2021 roku poinformowaliśmy, że Izrael stał się prawdopodobnie pierwszym państwem, które użyło roju małych dronów w działaniach bojowych przeciwko terrorystom.

YouTube cover video

No i wreszcie 23 listopada 2021 roku opublikowaliśmy materiał wideo „Dlaczego konflikt w Górskim Karabachu powinien zmienić Wojsko Polskie? \[Defence24 TV\]”. Oceniliśmy w nim, że:

  • „pomimo bardzo dobrze udokumentowanych działań obu stron, szczególnie jeżeli chodzi o systemy bezzałogowe, w Polsce nie nastąpiła żadna rewolucyjna zmiana w podejściu do własnych sił zbrojnych: nie uruchomiono w trybie natychmiastowym odpowiednich prac badawczo-rozwojowych, nie dokonano odpowiednich zakupów w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, ani też diametralnie nie zmieniono taktyki działania;
Ukraiński, plecakowy system antydronowy
Ukraiński, plecakowy system antydronowy
Autor. M.Dura

-       Górski Karabach pokazał, że nie chodzi jedynie o zakup bezzałogowych systemów powietrznych, ale również, a może przede wszystkim, o pozyskanie systemów, które by nas skutecznie przed nimi broniły. A o takich jak na razie w Polsce się głośno nie mówi. Co gorsza, cały czas wskazuje się, że nasz obecny system obrony przeciwlotniczej, wsparty przez NATO i planowane zakupy, będzie w stanie zabezpieczyć nasze wojska przed zagrożeniem z powietrza. A to jest wielki błąd;

-       podobne zdziwienie może budzić podejście do systemów Walki Elektronicznej, które w Polsce są zamawiane w szczątkowych ilościach;

-       sposób prowadzenia przez Azerbejdżan działań wojennych przeciwko Armenii powinien być dla nas ostrzeżeniem, że bez systemów i przedsięwzięć antydronowych, obecnie wykorzystywany w Polsce sprzęt oraz taktyka działania będą mało przydatne podczas faktycznego konfliktu zbrojnego. I to nawet wtedy, gdy wdroży się na uzbrojenie kolejne Leopardy i planowane do zakupu czołgi Abrams, system Patriot, zestawy rakietowe HIMARS czy fregaty Miecznik;

  • Armeńczycy przegrali, ponieważ przeciwnik zaskoczył ich zupełnie nową taktyką działania, stosując dodatkowo na masową skalę uzbrojenie, na które nie było odpowiednio skutecznego środka obrony;

-       ważny jest efekt psychologiczny, jaki ataki dronów wywołały w armeńskim wojsku i społeczeństwie;

-       ziemne stanowiska ogniowe są bardziej wskazaniem celu dla dronów niż schronieniem;

-       by się zabezpieczyć przed dronami przeciwnika, „trzeba opracować i wdrożyć: zarówno systemy antydronowe dla ochrony, jak i systemy bezzałogowe do ataku” oraz trzeba „opracować jasny i konsekwentnie realizowany program wojny dronowej, który dodatkowo będzie innowacyjny – zaskakując ewentualnego przeciwnika”.

Wskazywaliśmy także, że interwencyjny zakup tureckich dronów Bayraktar TB-2, niewiele w Polsce zmienił, ponieważ Rosjanie „prawdopodobnie przechwycili dzięki Armeńczykom kilka takich bezzałogowców (podobnie jak izraelską amunicję krążącą) i na pewno już pracują nad sposobem ich neutralizowania”. Już rok później okazało się to prawdą, gdy po pierwszych sukcesach ukraińskich Bayraktarów, Rosjanie zaczęli je zestrzeliwać zmuszając Ukraińców do zmiany taktyki działania tych dronów.

Podsumowując, uznaliśmy, że „brak dedykowanego programu antydronowego oraz zakup dronów uderzeniowych w Turcji, a nie w Polsce, świadczy o tym, że dla polskiej generalicji to czołgi i armaty są nadal najważniejsze”.

I niestety słowa te okazały się prorocze. Choć napisaliśmy je cztery lata temu i na trzy miesiące przed pełnoskalowym atakiem Rosji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku.

Reklama

„A nie mówiłem” po 24 lutego 2022 roku

Już dwa dni po wybuchu wojny na Ukrainie zastanawialiśmy się, „Czy rosyjskie wojska są odporne na ataki dronów? Wbrew pozorom podchodziliśmy do tego tematu bardzo ostrożnie, ponieważ przeciwko Ukraińcom zostało wysłane najnowsze rosyjskie uzbrojenie, dodatkowo wykorzystywane przez Rosjan po własnym szkoleniu i według własnej taktyki. Ale już wtedy zakładaliśmy, że drony pokażą, „jak odporne na ich ataki są pojazdy opancerzone, nawet te – doraźnie wyposażone w specjalne parasole z kratownic”. No i pokazały, pozostawiając tysiące wraków rosyjskich pojazdów wojskowych na polach Ukrainy.

Zobacz też

Temat ten kontynuowaliśmy również w odniesieniu do polskiej armii, nakręcając na ten temat specjalny film 3 kwietnia 2023 roku pt. „Roje dronów. Zagrożenie dla Abramsów, Borsuków i Krabów”. Już wtedy wskazywaliśmy, że „skuteczne systemy antydronowe powinny być oparte zarówno na różnorodnych sensorach, jak i efektorach. Tylko bowiem w ten sposób uzyska się synergię rozwiązań, jak również optymalnie wykorzysta dostępne środki. Wtedy rakiety za setki tysięcy złotych jak w przypadku Piorunów i za miliony złotych, jak w przypadku CAMM-ów, będą wykorzystywane przeciwko najważniejszym celom, natomiast zakłócacze, lasery i drony myśliwskie zostaną przeciwstawione rojom bezzałogowców”.

Wojsko, wysyłając 10 września 2025 roku samoloty F-35 i F-16 oraz rakiety warte milion dolarów przeciwko dronom Gerbera wartym 5 tysięcy dolarów, ostatecznie udowodniło, że mieliśmy rację.

YouTube cover video

Wojna na Ukrainie stała się zresztą najważniejszym tematem podejmowanym w mediach – w tym na Defence24.pl. To ona bowiem wpływała na nasze poczucie bezpieczeństwa i była swego rodzaju inspiracją do działań dla polityków i wojskowych. Jak się jednak okazało, do 2025 roku nie dotyczyło to dronów i systemów Walki Radioelektronicznej.

No bo jak ocenić to, że umowa o współpracy w dziedzinie dronów i antydronów pomiędzy Polską i Ukrainą została podpisana dopiero 18 września 2025 roku? Tymczasem na Defence24 proponowaliśmy to zrobić już od początku wojny i to wielokrotnie. Minister Kosiniak-Kamysz, wskazując, że chcemy korzystać z ukraińskich doświadczeń, potwierdził więc jednocześnie, że Polskie Wojsko nie korzystało wcześniej systemowo z tych doświadczeń.

Tymczasem my pokazywaliśmy wyraźnie, jak ogromny przeskok generacyjny następuje na świecie w dziedzinie systemów bezzałogowych. Dowodem na to może być swoisty tryptyk dronowy z targów Eurosatory 2022, którego pierwsza część została poświęcona dronom kamikaze, druga - skrzydlatym pionowzlotom oraz trzecia - systemom antydronowym.

Zobacz też

Zobacz też

Zobacz też

Pisaliśmy też o nieskuteczności rosyjskich systemów WRE, które propagandowo były wskazywane jako niemające analogów na świecie. Wskazaliśmy jednocześnie, że „dziedziną, która niewątpliwie najbardziej rozwinęła się od początku wojny na Ukrainie, są systemy antydronowe bezpośredniego wsparcia. Na froncie coraz częściej pojawiają się więc niewielkie systemy antenowe rozstawiane na trójnogach, które chronią znajdujące się w pobliżu okopy, a żołnierze są wyposażani w indywidualne, karabinowe systemy zakłócające krótkiego zasięgu, szczególnie skuteczne przeciwko komercyjnym kwadrokopterom”.

Zobacz też

Tych materiałów o zadaniach dla dronów było tak dużo, że technicznie nie ma możliwości ich wszystkich wymieniać. Wskazywaliśmy w nich, że drony zaczynają powoli wypierać przeciwpancerne pociski kierowane, stają się stałym uzupełnieniem obrony przeciwlotniczej, mogą zastąpić pociski antyradarowe, niszcząc ważne elementy systemu obrony przeciwlotniczej przeciwnika, stają się doskonałym narzędziem do minowania tras logistycznych, daleko w głębi ugrupowania przeciwnika itd.

Pomimo tego, rewolucja dronowa w Polskim Wojsku została zapowiedziana dopiero 22 lipca 2025 roku.

Zobacz też

„My się przygotowujemy do innej wojny”

Głównym argumentem przeciwników powszechnej dronizacji jest twierdzenie, że przyszła wojna NATO z Rosją na pewno nie będzie taka, jaka jest toczona na Ukrainie. Wskazuje się przy tym, że w naszej sytuacji, z pomocą krajów natowskich i obecnie kupowanego sprzętu, my będziemy działali w inny sposób. Problem jednak polega na tym, że sposób prowadzenia operacji nie będzie zależał od nas, ale od tego, jak będą atakowali Rosjanie. A tu możemy być pewni, że niewiele się zmieni poza skalą uderzenia.

O ile bowiem na Ukrainę dziennie wysyła się kilkaset Szahidów, to w pierwszych dniach wojny, na Polskę i inne kraje natowskie poleci kilka lub kilkanaście tysięcy dronów bojowych dalekiego zasięgu dziennie. A na to zagrożenie żaden kraj NATO nie jest na razie przygotowany i, co gorsza nadal się do tego nie przygotowuje.

Oczywiście w sporze, jaki się toczy pomiędzy zwolennikami tradycyjnego sposobu prowadzenia wojny i zwolennikami wojny dronowej każda ze stron ma swoje racje. W żaden sposób nie tłumaczy to jednak ponad czterech lat opóźnienia w przeprowadzeniu „rewolucji dronowej”. Nikt przy tym nie twierdzi, że Ukraina jest światowym liderem w zakresie systemów bezzałogowych, podobnie jak nie można twierdzić, że ukraiński przemysł produkuje najlepsze drony na świecie. Jest natomiast pewne, że Ukraińcy mają największe doświadczenie: zarówno w tym, jak bojowo wykorzystywać systemy bezzałogowe przeciwko Rosjanom, jak również w tym, jak się przed nimi bronić.

I na tym doświadczeniu możemy wspólnie skorzystać. Wspólnie, dlatego że Polska jest w stanie zapewnić bezpieczny rozwój tego, co wymyślone zostanie w czasie walk na Ukrainie, mając dojście do technologii dostępnej tylko dla krajów NATO. Dzięki Ukrainie możemy też sprawdzić w warunkach bojowych to, co zostało w ten sposób opracowane i później analizować, czy konkretne rozwiązanie przyda się w przyszłych konfliktach zbrojnych.

Dlaczego tego nie robiono wcześniej, jak na razie nikt nie wytłumaczył. A szkoda. Bo podobny opór w Wojsku Polskim występuje przed wprowadzaniem polskich systemów walki radioelektronicznej, tanich, polskich przeciwpancernych rakiet kierowanych, nowej wersji Pioruna, tanich rakiet przeciwlotniczych, szybkich okrętów patrolowych itd.

YouTube cover video

I o tym również wielokrotnie alarmowaliśmy.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama