Granica, kadry, budżet. Wojsko Polskie pod presją [OPINIA]

Autor. st. szer. Mateusz Burda/19 Lubelska Brygada Zmechanizowana.
Choć Siły Zbrojne RP zwiększają się liczebnie i otrzymują nowy sprzęt, to wbrew pozorom są w bardzo trudnej sytuacji. Są co najmniej trzy powody: sytuacja kadrowa, drenująca zasoby misja na granicy oraz budżet, który w przyszłym roku może być niższy niż w obecnym.
Święto Wojska Polskiego to dobra okazja do rozmów o stanie Sił Zbrojnych RP. Uroczyste obchody i defilada pozwalają zaprezentować rozwijane jednostki i sprzęt, jaki jest wprowadzany na uzbrojenie. W tym roku prezentowane będą po raz pierwszy nowo wprowadzane elementy, jak choćby czołgi Abrams w wersji M1A2 SEPv3 czy leasingowane śmigłowce Apache. Niewątpliwie w ostatnich latach podpisano szereg umów na modernizację techniczną, a w niektórych obszarach – jak broń pancerna oraz artyleria lufowa i rakietowa – wzrost potencjału będzie fizycznie widoczny, a w innych – jak choćby lotnictwo taktyczne Sił Powietrznych, obrona powietrzna i lotnictwo Wojsk Lądowych – nastąpi za kilka lat.
To, co zobaczymy na defiladzie, będzie jednak stanowić tylko częściowy obraz Sił Zbrojnych RP. Polskie wojsko, pomimo wysokich nakładów (ale paradoksalnie zmniejszających się, jeśli chodzi o środki budżetowe!), boryka się z wieloma problemami, co wywiera wpływ na proces budowania zdolności bojowej.
Oto trzy największe bolączki Sił Zbrojnych RP:
Sytuacja kadrowa. Pierwszym wyzwaniem z jakim boryka się Wojsko Polskie jest sytuacja kadrowa. Siły Zbrojne RP liczą już ponad 158 tysięcy żołnierzy zawodowych, więc liczba czynnych żołnierzy jest najwyższa. Tyle, że duża część tych na niższych stanowiskach została przyjęta do służby w ostatnich czterech latach. Na koniec 2021 roku w Wojsku Polskim służyło mniej niż 114 tysięcy żołnierzy zawodowych. W służbie mamy więc dużo ludzi ze stosunkowo małym doświadczeniem. Nie jest też tajemnicą, że tak duży wzrost liczebności został okupiony obniżeniem kryteriów przyjęcia do służby. To samo zresztą dotyczy awansowania. Choć rozbudowywana jest armia czynna, to nie można tego powiedzieć o komponencie rezerwowym.
Wprowadzone ustawą o obronie Ojczyzny formy służby w rezerwie, takie jak szkolenia specjalistyczne w Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej i aktywna rezerwa – mające w założeniu zbudować zasób dobrze przeszkolonych rezerw niezbędnych do uzupełnienia armii zawodowej na wzór amerykańskiej Gwardii Narodowej nie spełniają pokładanych w nich nadziei. MON nie ujawnia liczby żołnierzy aktywnej rezerwy, ale skoro budżet na 2025 rok dopuszczał limit 30 tys. takich żołnierzy, a plan na rok 2026 zaledwie 5150, to oznacza że liczebność aktywnej rezerwy rośnie bardzo powoli.
I podobnie jest z Dobrowolną ZSW. Choć na szkolenie podstawowe zgłasza się wciąż duża liczba ochotników (ponad 30 tys. osób rocznie), to albo kończą oni służbę po miesiącu (a zdarzają się rezygnacje w trakcie), a tylko mniejsza część idzie na szkolenie specjalistyczne, najczęściej zakończone przejściem do służby zawodowej. Gdyby pełne szkolenie dobrowolnej ZSW kończyło 25-30 tys. żołnierzy, a co najmniej połowa trafiała nie do służby zawodowej, a do aktywnej rezerwy, można by mówić o sukcesie, bo wtedy - uwzględniając też odejścia żołnierzy zawodowych i nadawanie im przydziałów mobilizacyjnych zgodnie z poprzednim stanowiskiem (tak jak jest od paru lat w Niemczech) - faktycznie budowalibyśmy przeszkoloną rezerwę. Ale tak nie jest.

Autor. szer. Tomasz Łomakin
Nie jest też tajemnicą, że wyłącznie ochotniczy charakter służby wiąże się z naciskiem na obniżenie wymagań wobec szkolonych (i niekoniecznie otwarte przedstawianie problemów przełożonym, eufemistycznie mówiąc). Wydaje się, że bez systemowych zmian – z pewną formułą obowiązkowości szkolenia (ale niekoniecznie służby w jednostce, i na pewno nie na granicy!) – tej sytuacji się nie poprawi. Propozycję schematu szkoleń przedstawił Instytut Sobieskiego. Inną możliwością byłoby podzielenie etapu szkolenia specjalistycznego na długotrwałe szkolenie rezerwy (do 90 dni po szkoleniu podstawowym), przygotowujące do służby na stanowisku na które można powoływać osoby po przysiędze wojskowej na zasadzie obowiązku i z którego nie można zrezygnować. I dopiero potem dalszą służbę na stanowisku w jednostce (już na zasadzie pełnej dobrowolności). Ale bez kierunkowej decyzji ponad podziałami politycznymi o konieczności występowania elementów obowiązku szkolenia (na zasadzie „najpierw ochotnicy, a potem powołanie”) tego problemu się nie rozwiąże.
Drugim poważnym problemem Wojska Polskiego jest misja na granicy. Od 2021 roku, nieprzerwanie na granicy jest średnio rocznie kilka tysięcy żołnierzy. Są oni zaangażowani w odpieranie ataku hybrydowego na granicy, co skutkuje degradacją procesu szkolenia. Innymi słowy, zawodowi żołnierze spędzają mniej czasu na zgrywanie się w pododdziałach czy doskonalenie taktyki użycia często nowego sprzętu, a więcej na szkolenia charakterystyczne dla Oddziałów Prewencji Policji i działania typowo wartownicze. Po zbudowaniu stałej bariery przez chwilę wydawało się, że zaangażowanie wojska będzie można stopniowo ograniczać, bo w 2023 roku na granicy średnio służyło „tylko” 3 tys. żołnierzy, ale białoruskie (i rosyjskie służby) są stale aktywne i wprowadzają nowe środki przeciwdziałania.

Autor. 12 Dywizja Zmechanizowana/X
A służby MSWiA, czy nawet Wojska Obrony Terytorialnej, mające w swoich zadaniach wsparcie w sytuacjach kryzysowych i budujące Komponent Obrony Pogranicza, są zbyt słabe by zapewnić ochronę granicy. Efektem jest to, że służbę o charakterze wartowniczo-policyjnym, w warunkach dużego zagrożenia i presji (także od wewnątrz, bo żołnierzy i strażników ograniczają przepisy) pełnią dzień w dzień żołnierze zawodowi (i dobrowolnej ZSW w czasie szkolenia specjalistycznego) z Wojsk Lądowych. Często żołnierze - patrz pkt. 1. - niedoświadczeni. A na kompleksowe szkolenie do wykonywania podstawowych zadań często nie ma czasu, nie mówiąc już o szerokim wprowadzaniu wniosków z coraz bardziej ewoluującego pola walki. A przeciwnik, czyli Federacja Rosyjska, mimo strat buduje swój potencjał. Bez zdecydowanych działań ten stan rzeczy się nie zmieni.
Czytaj też
Dlaczego ochrona granicy wciąż podlega rygorom czasu pokoju, a nie stanu wyjątkowego, którego zresztą zgodnie z Konstytucją nie można przedłużyć powyżej 5 miesięcy? Obecnie niezbędne jest radykalne przedefiniowanie prawnego otoczenia ochrony granicy. Większa swoboda użycia środków przymusu to jedno, ale trzeba też usunąć ograniczenia środowiskowe czy związane z wolnością przemieszczania się i prywatnością, tak by można było sprawować pełną kontrolę nad obszarem przygranicznym z maksymalnym zaangażowaniem sprzętu (rozpoznawczego, umocnień) i minimalnym zaangażowaniem personelu. Na tak szeroko zakrojone zmiany jednak się nie zanosi, bo zapewnianie jakiego-takiego bezpieczeństwa granicy wschodniej przez żołnierzy jest komfortowe dla decydentów. Ale przez to wojsko traci możliwość wypełniania podstawowej misji (obrony przed agresją zbrojną)i to w sytuacji, gdy potencjalny przeciwnik buduje swoje zdolności wykorzystując doświadczenia bojowe.
- Trzecim problemem, z jakim od niedawna boryka się Wojsko Polskie jest niewystarczający budżet. Może to się wydawać paradoksem, ale środki budżetowe (a nie tylko Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych) w coraz mniejszym stopniu wystarczają na rozbudowę i modernizację Sił Zbrojnych. Jest tak z kilku powodów. Jednym jest oczywiście wzrost kosztów uzbrojenia konwencjonalnego, związany z inflacją. Drugi to coraz wyższe wydatki osobowe, związane z maksymalnie „zawodowym" charakterem armii (choć gdyby wprowadzać obowiązkowe szkolenia na szerszą skalę dłuższe niż miesiąc, też trzeba będzie to finansować).

Autor. Defence24.pl
Trzeci, to bieżące nakłady związane choćby z misją na granicy, która drenuje nie tylko jakościową zdolność Wojska Polskiego, ale i budżet (tym bardziej, że trzeba też ponosić koszty inżynieryjnej rozbudowy Tarczy Wschód). Czwarty powód, to oczywiście zmiany środowiska walki i wzrost zdolności potencjalnego przeciwnika. Obejmuje to systemy bezzałogowe, które są wprowadzane na masową skalę, ale nie tylko. Rosja nie zrezygnowała ani z klasycznych samolotów wielozadaniowych (inaczej niż w 2022 roku, jest w stanie z ich pomocą w sposób masowy atakować cele z dystansu za pomocą coraz lepszych bomb i rakiet kierowanych), ani z rakiet balistycznych (produkuje ich coraz więcej, a dodatkowo kupuje w Korei Północnej) ani z artylerii i sprzętu pancernego.
Czytaj też
Konflikt za naszą wschodnią granicą, doświadczenia bojowe i gigantyczne nakłady na armię w Rosji powodują, że Polska i państwa NATO muszą nadążać za przeciwnikiem. A w Polsce w przyszłym roku budżet MON w części obrona narodowa został wstępnie zaplanowany na kwotę mniejszą, niż w roku 2025, bo zgodnie z ustawą o obronie cywilnej 0,15 proc. PKB (z limitu na obronę narodową, który nie został zwiększony, a wynieść ma prawdopodobnie nie 3,1, a 3 proc.) ma trafić na ten cel. O ile więc jeszcze w ubiegłym roku resort obrony był w korzystnej sytuacji finansowej - na tyle, że pod koniec roku pozostały pewne środki, które mogły być przekazane na rozbudowę produkcji amunicji, za którą nominalnie odpowiada resort aktywów państwowych i do Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych, to dziś już, patrząc na planowanie wieloletnie, pieniędzy brakuje.
A biorąc pod uwagę koszty cyklu życia i spłat zobowiązań Funduszu Wsparcia SZ, problem będzie narastał. Potwierdzeniem tego są analizy Sztabu Generalnego, o których pisał niedawno Defence24.pl, jak i – pośrednio – projekt zmian w Konstytucji w celu ustanowienia minimalnego udziału wydatków obronnych w PKB na poziomie 4 proc. jaki przedłożył były prezydent Andrzej Duda. W obecnej sytuacji finansowanie obronności (i, bez uszczerbku dla tego pierwszego odporności w tym Obrony Cywilnej) wymaga odważnych i czasem niepopularnych decyzji dla dochodów i wydatków budżetu państwa. Ale – tak jak w wypadku obowiązkowych form służby wojskowej – przy tak dużej polaryzacji sceny politycznej będzie o nie trudno.
Czytaj też
Święto Wojska Polskiego powinno być okazją do uczciwej refleksji nad stanem Sił Zbrojnych RP. Ten, pomimo rozpoczętych programów modernizacyjnych, nadal pozostawia wiele do życzenia pod kątem personelu i jego szkolenia, a także budżetu. Bez odważnych i trudnych decyzji Wojsko Polskie może w niedalekiej przyszłości nie uzyskać pożądanego poziomu potencjału, a tego – w sytuacji polityczno-strategicznej w jakiej znajduje się Polska – powinniśmy unikać, nawet jeśli wiąże się to z koniecznością podejmowania trudnych decyzji politycznych.
WIDEO: Święto Wojska Polskiego 2025. Defilada w Warszawie