Polityka obronna
Odliczanie do polskiego modelu szkolenia rezerw [KOMENTARZ]

Autor. Fot. Zespół Reporterki 16. DZ
Polska ma znajdować się na drodze do zbudowania własnego, nowoczesnego modelu tworzenia rezerwy dla sił zbrojnych. Takie działanie jest niezbędne dla systemu obronnego kraju, ale wymaga jednocześnie synergii z tworzeniem zdolności do obrony totalnej, angażującej równo komponenty wojskowy i niewojskowy.
Czas na nowy model rezerw dla wojska
Polska, ze względu na swoje położenie oraz sytuację międzynarodową, potrzebuje rezerw dla sił zbrojnych oraz innych struktur niewojskowych, niezbędnych na wypadek wojny lub innego poważnego kryzysu. Nie dziwi więc, że premier państwa wskazuje na możliwość wprowadzenia nowych rozwiązań w zakresie szkoleń wojskowych, podkreślając w parlamencie, iż rozważane są różne modele. Możemy zatem uznać, że zbliżamy się do powszechnej akceptacji konieczności implementacji systemu obrony totalnej w naszym kraju. System ten zakłada, że obywatele będą przynajmniej w teorii świadomi swojej roli w działaniach podejmowanych w obliczu egzystencjalnego zagrożenia dla państwa. Co istotne, Polska w swoich działaniach analitycznych i planistycznych dysponuje pewnymi niezaprzeczalnymi atutami.
Pierwszym z tych atutów jest rosnąca świadomość społeczna, która wymusza redefinicję systemu bezpieczeństwa i obrony państwa. W przeciwieństwie do wielu państw europejskich, w Polsce dywidenda pokoju de facto nigdy nie zakorzeniła się na dobre. Tym bardziej że po 2014 roku, czyli po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę, debata na temat wojskowości w Polsce nabrała wyjątkowego charakteru. Opierała się przy tym na szerokim konsensusie zarówno w kwestii wydatków na obronność, jak i w ocenie rzeczywistości na wschodniej flance NATO.
Należy jednak zachować ostrożność wobec specyficznego huraoptymizmu, czego dowodem były m.in. dwa badania przeprowadzone przez Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) oraz Defence24 z lat 2020 i [2023]. Podobnie należy zachować ostrożność wobec kolejnych fal dyskusji, szczególnie tych toczących się w mediach społecznościowych, które dotyczą zobowiązań obywateli w zakresie bezpieczeństwa państwa – zarówno w kontekście ich osobistego zaangażowania, jak i aspektów materialnych, takich jak pojazdy czy infrastruktura.
Tym samym, jeśli wprowadzane zostaną zmiany w szkoleniu rezerwy, jako społeczeństwo musimy być przygotowani na różne scenariusze, zwłaszcza w okresie przejściowym.
Sojusznicy dysponują ważną wiedzą i doświadczeniami
Dlatego tak istotne jest nie tylko odpowiednie przygotowanie rozwiązań prawnych, ale także ich osadzenie w szeroko zakrojonych konsultacjach – z psychologami, w tym psychologami społecznymi, socjologami, ekspertami w dziedzinie komunikacji strategicznej i współczesnych mediów, a także, a może przede wszystkim, ze specjalistami od ekonomii i biznesu.
Jednak, jak już wcześniej wspomniano, jako państwo znajdujemy się w wyjątkowo dobrej sytuacji w tym zakresie. Oprócz rosnącej świadomości społecznej możemy czerpać z doświadczeń naszych sojuszników z NATO i UE, a także państw spoza tych struktur. Warto zauważyć, że już w samym NATO warto i należy sięgać po bezcenne doświadczenia norweskie. Norwegia w ostatnich latach znacząco zmodyfikowała swoje podejście do szkolenia wojskowego, obejmując nim zarówno mężczyzn, jak i kobiety. W ramach tych zmian analizowano różne aspekty, w tym sposoby promowania procesu wdrażania młodych ludzi do systemu obronnego państwa.
Najświeższym przykładem jest szeroka debata medialna i społeczna wokół służby księżniczki Ingrid Alexandry w batalionie saperów Północnej Brygady norweskich sił zbrojnych.
Nie sposób pominąć faktu, że Norwegia posiada niezwykle bogate lessons learned w zakresie synergii komponentów wojskowych i niewojskowych w systemie bezpieczeństwa i obronności. Warto zwrócić uwagę na specyfikę budowania interoperacyjności z lokalnymi władzami, różnymi środowiskami lokalnymi, organizacjami pozarządowymi i innymi podmiotami.
Jest to kluczowe w kontekście koncepcji obrony totalnej, również z perspektywy wojskowej. Dotyczy to m.in. zabezpieczenia swobodnego przemieszczania się wojsk, współpracy w przypadku ich obecności w danym regionie, a także konieczności wspierania samorządów i struktur lokalnych w zakresie ochrony przestrzeni cywilnej, aby wojsko mogło efektywnie realizować swoje zadania.
Nie stanowi dla nas żadnego problemu czerpanie z norweskiej wiedzy i doświadczeń, zwłaszcza że relacje między naszymi państwami w dziedzinie obronności są znakomite. Dobrym tego symbolem jest chociażby pojawienie się norweskich samolotów piątej generacji w ramach współpracy sojuszniczej.F-35 w 31 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu.
Pozostając w tym samym, nordyckim regionie, Polska ma zdolność do uzyskania pomocy w zakresie budowania własnej obrony totalnej poprzez relacje ze Szwecją oraz Finlandią.Szwecja jest szczególnie interesującym przykładem, ponieważ w jej przypadku doszło do pewnej erozji zimnowojennego systemu obrony totalnej. Świadomi nowej rzeczywistości Szwedzi musieli dokonać bolesnej diagnozy stanu faktycznego. Nie poprzestali jednak na zidentyfikowaniu słabości, lecz rozpoczęli szeroko zakrojony proces modernizacji swojego systemu obronnego.
Co istotne, zarówno Szwecja, jak i Finlandia wniosły swoje doświadczenia w zakresie obrony totalnej do NATO, wzbogacając Sojusz nie tylko o swoje zdolności wojskowe, ale także o sprawdzone rozwiązania w zakresie bezpieczeństwa i odporności społeczeństwa.
Kluczowa kooperacja ze Szwajcarią
Współcześnie, przy bardzo rozwijanych relacjach ze Szwecją i Finlandią, zyskujemy dostęp do dwóch kolejnych bogatych zasobów doświadczeń, z których możemy czerpać. Warto przy tym pamiętać, że państwa nordyckie to nowoczesne, bogate i dynamiczne społeczeństwa, które muszą znaleźć odpowiedni balans między potrzebami wojskowymi a społeczno-ekonomicznymi. Równocześnie mierzą się z własnymi wyzwaniami, co przypomina, że żaden system nie jest idealny i nie należy go traktować w sposób wyidealizowany.
Oczywiście, oprócz doświadczeń państw NATO i UE, na pierwszy plan wysuwa się przykład Szwajcarii. W szczególności dlatego, że premier Donald Tusk w swoim wystąpieniu wspomniał o możliwości wykorzystania szwajcarskich rozwiązań. Mowa tu o jednym z najbardziej dyskutowanych modeli obronnych na świecie – przede wszystkim ze względu na unikatową specyfikę samej Szwajcarii i jej systemu obronności.
W debatach dotyczących umownego modelu szwajcarskiego, często pomija się fakt, że jest to system podlegający ciągłej ewolucji. Niesłusznie przypisuje się Szwajcarii wyłącznie klasyczną formułę sił zbrojnych o charakterze milicyjnym, opartych na koncepcji obywatela-żołnierza jako centralnego elementu obrony. Tymczasem dla Polski, w kontekście poszukiwania nowych rozwiązań, model szwajcarski jest szczególnie interesujący – właśnie ze względu na dynamikę zmian, jakie zachodziły w nim w XXI wieku, zarówno w aspekcie społecznym, jak i wojskowym.
Co najważniejsze, mamy ku temu solidne podstawy. Wystarczy zauważyć, że w 2024 roku najważniejsi dowódcy wojskowi – Szef Sił Zbrojnych Szwajcarii, generał Thomas Süssli, oraz Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, generał Wiesław Kukuła – odbyli spotkania dotyczące m.in. wymiany doświadczeń, zwłaszcza w zakresie szkolenia rezerw osobowych oraz potencjalnej współpracy szkoleniowej między Polską a Szwajcarią.
Oczywiście należy stanowczo podkreślić, że nie istnieje uniwersalny model, który można po prostu skopiować i wdrożyć w innym państwie bez uwzględnienia jego uwarunkowań naturalnych, społecznych, etnicznych, demograficznych, ekonomicznych, historycznych oraz politycznych. W związku z tym przed polskimi planistami stoi ogromne wyzwanie – jak, czerpiąc z doświadczeń innych krajów (nie tylko europejskich), stworzyć skuteczny i dostosowany do realiów krajowy model obrony.
To nie będzie proste
Będzie to proces niezwykle trudny, skomplikowany, czasochłonny i kosztowny.
Trudny, ponieważ działamy pod presją czasu i uwarunkowań geopolitycznych. Rosja najprawdopodobniej nie zaprzestanie swojej agresywnej polityki wobec całego regionu i będzie wywierała nacisk na takie państwa jak Polska, stosując różnorodne środki poniżej progu wojny, a być może również balansując na jej granicy.
Skomplikowany, ponieważ Polska musi jednocześnie przeprowadzić wielką rewolucję nie tylko w zakresie budowania rezerw wojskowych, ale także w kwestii odbudowy zdolności mobilizacyjnych zasobów ludzkich na wypadek wojny lub poważnego kryzysu – w tym w obszarze obrony cywilnej.
Mówiąc obrazowo, oprócz tworzenia rezerw dla jednostek wojskowych, będziemy musieli zmierzyć się z pytaniami o sprawne rezerwy chociażby do obsługi infrastruktury krytycznej w czasie wojny. Konieczne jest zdecydowane odejście od utożsamiania systemu niewojskowego w czasie wojny i kryzysu wyłącznie z popularnym w Polsce pojęciem „schron”. Kluczowym słowem w tej dyskusji powinien być obywatel – to właśnie on odgrywa fundamentalną rolę w systemie odporności państwa.
Teraz warto odnieść się do kwestii czasochłonności tego procesu, podkreślając, że nawet rok intensywnych szkoleń wojskowych nie może być traktowany jako rozwiązanie strategiczne. Nie będzie tu prostych i szybkich sukcesów – zamiast tego należy spodziewać się licznych wyzwań i dylematów, które staną przed różnymi strukturami państwa. Mówimy o długofalowym planowaniu, które musi uwzględniać konieczność utrzymywania szkoleń w przyszłości oraz ich bieżącej modyfikacji. Oznacza to dostosowanie systemu zarówno do zmian technologicznych, które będą miały wpływ na charakter współczesnych konfliktów, jak i do uwarunkowań demograficznych oraz stanu zdrowia obywateli. Dlatego kluczowe znaczenie będą miały niezbędne środki finansowe, które zagwarantują nie tylko wysoką jakość szkolenia, ale także jego ciągłość i elastyczność w odpowiedzi na dynamicznie zmieniające się wyzwania.Zauważmy, że chociażby obecnie na Tajwanie toczy się dyskusja o erozji tamtejszego systemu utrzymywania zdolności rezerwistów w dłuższej perspektywie czasowej. A przecież jest to miejsce, które przynajmniej na pierwszy rzut oka dysponowało jednym z najlepszych systemów mobilizacyjnych.
Cele szkolenia, czas trwania i zaplecze
Wyzwaniem dla Polski stanie się przede wszystkim opracowanie modelu szkoleniowego dostosowanego do realnych potrzeb współczesnej obronności. Kluczową rolę w tym procesie odegra przestrzeń doktrynalna, która powinna zapewnić, że szkolenia będą czymś więcej niż tylko statystykami – muszą wpisywać się w spójny i efektywny system przygotowania obronnego państwa. Jeszcze większym wyzwaniem okaże się baza szkoleniowa, którą należy rozpatrywać w dwóch aspektach.
Po pierwsze – kadra szkoleniowa. Jej dobór musi uwzględniać zachowanie równowagi między potrzebami szkolenia nowych rezerw a niezakłócaniem procesów szkoleniowych w siłach zbrojnych, zwłaszcza w wojskach operacyjnych. Ponadto, należy pamiętać, że dla wielu osób pierwsza styczność ze szkoleniowcem może być kluczowa nie tylko dla ich podejścia do samego szkolenia, ale i dla ogólnego postrzegania systemu obronnego państwa. Po drugie – infrastruktura szkoleniowa. Obejmuje to wszystkie aspekty obiektowe, począwszy od kwaterunku osób powoływanych na szkolenia, aż po odpowiednie miejsca do praktycznego wdrażania pozyskanej wiedzy. Skala tego wyzwania wymaga ogólnopaństwowego podejścia i odejścia od myślenia silosowego, w którym tylko resort obrony jest odpowiedzialny za cały proces. Niezbędne będą nowe budynki, sale wykładowe z odpowiednim wyposażeniem, nowoczesne strzelnice (kryte, zamknięte, kontenerowe), obiekty poligonowe, które już teraz obsługują nie tylko wojska operacyjne i Wojska Obrony Terytorialnej, ale również procesy szkoleniowe naszych sojuszników oraz partnerów, takich jak Ukraina. Do tego dochodzi rozwój symulatorów, infrastruktury transportowej dla szkolących się oraz parku maszynowego. Nie można także zapominać o kluczowym elemencie – indywidualnym wyposażeniu i uzbrojeniu, które jest nieodzowną częścią skutecznego systemu szkoleniowego.
Idąc jeszcze dalej, już dziś trzeba trzymać przysłowiowe kciuki za osoby przygotowujące program szkoleń. Będą one musiały wykonać wielką pracę nad zespoleniem, wspomnianej już kilka razy efektywności, całego procesu szkoleniowego z jego limitowanym (być może znacznie) czasem trwania. Od razu należy wskazać, że zapewne nie będzie możliwe łatwe uzyskanie czegoś w rodzaju konsensusu odnośnie długości trwania szkoleń, wiedząc jak wygląda polska przestrzeń rynku pracy, wymagania nowoczesnego wojska i w ogóle potencjalna presja społeczno-polityczna. Co więcej, po latach braku masowych szkoleń rezerwy, tym bardziej osób niemających styczności z wojskiem w jakikolwiek sposób, niezbędne będzie uzyskanie również nowych zdolności z zakresu komunikacji. W tym miejscu należy wspomnieć, że interesującym wsparciem mogą być doświadczenia jakie płyną od naszych sojuszników z NATO. Przykładowo, swego czasu opisywaliśmy na łamach Defence24, jak pracują nad takimi kwestiami Kanadyjczycy. Już teraz, gdy mamy świadomość konieczności znalezienia odpowiedniego modelu dla Polski, należy równocześnie myśleć o sposobie komunikowania różnych aspektów jego przyszłego wdrażania. Kluczowe będzie rzetelne informowanie społeczeństwa, aby rozwiewać pojawiające się wątpliwości i zapobiegać dezinformacji.Należy również brać pod uwagę ryzyko zewnętrznego oddziaływania, zwłaszcza w domenie informacyjnej. Istnieje realne zagrożenie, że strona rosyjska i białoruska podejmą próby destabilizacji procesu implementacji poprzez szerzenie dezinformacji, manipulowanie opinią publiczną czy wywoływanie niepokoju społecznego. Dlatego strategia komunikacji powinna być integralną częścią wdrażania nowego modelu – musi być spójna, transparentna i odporna na wrogie działania informacyjne.
Rozpocząć długą drogę w wojsku i poza nim
Podsumowując, można cieszyć się, że premier Polski wyraźnie sformułował zadanie dla całego państwa. Przypomnijmy, że Donald Tusk miał stwierdzić, że cyt. „trwają prace przygotowujące na wielką skalę szkolenia wojskowe każdego dorosłego mężczyzny w Polsce. Będziemy starali się do końca tego roku mieć już gotowy model, aby każdy dorosły mężczyzna w Polsce był szkolony na wypadek wojny. Tak, aby ta rezerwa była rzeczywiście porównywalna i adekwatna do ewentualnych zagrożeń”. Teraz jednak, zarówno przed administracją, jak i społeczeństwem o wiele większe wyzwania. Od końcowego wypracowania modelu, skrojonego pod nasze krajowe potrzeby i charakter, aż po niezbędne zaplecze źródeł prawa leżącego u podstaw implementacji tego modelu. Następnie uzyskanie zdolności do zbudowania procesu szkoleniowego właśnie adekwatnego do zagrożeń i naszych możliwości, jeśli chodzi o potencjał obronny kraju i jego ekonomię. Trzeba w tym miejscu liczyć, że dojdzie do synergii potrzeb z zakresu budowania rezerwy komponentu wojskowego i niewojskowego, mając na uwadze inne sektory państwa, niezbędne do odporności na wypadek wojny. Dlatego też, można liczyć, że słowa premiera D. Tuska „aby każdy dorosły mężczyzna w Polsce był szkolony na wypadek wojny” mogą być odczytywane także w kategorii kooperacji działań na rzecz wojska z obroną cywilną.
Kluczowe stanie się również zorganizowanie oraz zarządzanie niezbędnym zapleczem logistycznym, materiałowym, infrastrukturalnym i ludzkim. Niewykluczone, że da to asumpt do lepszej retencji i nowego otwarcia w zakresie rekonwersji wielu doświadczonych żołnierzy. Nie mówiąc o niezbędności wykorzystania większego potencjału przemysłu, ale nie tylko w sferze klasycznej zbrojeniówki, a wszystkich sektorów. I na koniec, czekać nas będzie niezbędny proces dostrajania wybranego modelu po jego pierwszym przetestowaniu. Wymagający zaakceptowania, że należy będzie wsłuchiwać się uważnie w głosy każdej z zainteresowanych stron – samych uczestników szkoleń, kadry szkoleniowej, dowódców wojskowych, ekspertów z różnych dzień działania państwa i biznesu. Lecz jednego możemy być pewni, nie da się uciekać przed wzmacnianiem rezerw na potrzeby obrony totalnej, już nawet nie samego sektora militarnego. Kolejne lata będą bowiem przynosiły wielką dynamikę wydarzeń międzynarodowych i Polska musi uzyskać zdolność do reagowania społeczeństwa, jeśli przyjdzie kryzysy lub wojna („If Crisis or War Comes/Om krisen eller kriget kommer”, odwołując się do słynnego poradnika dla ludności Szwecji, dystrybuowanego w tym państwie w obrębie populacji).
Kordian80
Z życia wzięte. Strzelec" organizacja paramilitarna powstała już 1910 r. we Lwowie - ogromne tradycje. W Jaworznie powstała jednostka 3057, dzięki grupie zapaleńców. Rozwijało się to dobrze, ale wszystko trzeba było organizować samemu za własne praktycznie pieniądze. Miasto niebyło zainteresowane wygospodarowaniem pomieszczenia dla działalności tej organizacji, do tego kłody podkładani inni ludzie, którym rozbudowa Strzelca w Jaworznie zagrażała. Reasumując od pomysłu do realizacji i rozwoju daleka droga. Przykład, że ludzie mają generalnie gdzieś i nie chcą się poświęcić tylko korzystać z życia widać gołym okiem do tego partykularne interesy zniszczyły niejeden pomysł rozwoju naszych zdolności do obrony jako społeczeństwo. Dla mnie najlepszym przykładem jest Izrael jak to powinno wyglądać - oni mają świadomość zagrożeń i egzystencjalnego istnienia narodu.
Prezes Polski
Pomysł rzucony przez Tuska to na razie przygrywka. Chodzi o sprawdzenie reakcji społeczeństwa. Faktycznie szkolenia dla wszystkich są nierealne. To, co jest realne to edukacja proobronna w szkołach i na uczelniach, szkolenie młodzieży obowiązkowe, dla pozostałych ochotniczo. ruscy uczczą składania kałacha w podstawówce, Ukraińcy wprowadzili lekcje z pilotażu dronów, my też możemy.
radziomb
zapraszam Was Wszystkich na wycieczke do Izraela. mozna ich nie lubic ale sorry wygrywaja wojny z wiekszymi przeciwnikami typu Egipt. sprawdzcie jak oni robia szkolenia rezerw
DBA
Aby dyskutować o szkoleniu rezerw dla sił zbrojnych trzeba najpierw określić dla kogo maja być. wszelkie "szkolenia ogólne" o których pewnie myślał PDT to jie jest to o co chodzi. Ze względu hipotetyczny charakter ewentualnej wojny, czyli konflikt ze ZBiR-em na obszarze płn wschodnim kraju Polska potrzebuje wyszkolonej rezerwy dla komponentu operacyjnych wojsk lądowych. Czyli nowoczesny zmech, artyleria rakietowa, saperzy + jednostki wsparcia. z pododdziałami dronów. Tej rezerwy potrzeba zarówno dla uzupełnienia stanów mobilizacyjnych oddziałów na dzień W, jak i później do uzupełniania strat i rozwijania nowych jednostek operacyjnych opartych np o brygady WOT. Szacuję, że do tego konfliktu trzeba miec powołanych pod broń do mln żołnierzy. Bo sojusznicy z NATO nam pomogą, ale głównie sprzętowo. Dlatego szkolic trzeba poligonowo na sprzęcie przez przynajmniej pół roku bo potem nie będzie ani czasu ani przestrzeni operacyjnej
Radorz
Ale nikt się nie zgodzi pójść na dobrowolne, półroczne szkolenie. Miesiąc, gdyby nie był to miesiąc z urlopu, to ludzie się zgodzą, chociażby dla zobaczenia czegoś nowego.
DBA
Radorz może tak nie całkiem nikt. Chodzi o coś innego - protezy typu "przeszkolenie weekendowo- wakacyjne" na wskroś cywilnego społeczeństwa to zwykła ściema i potrzebna jest rządzacym odwaga cywilna prawdziwego państwowca odwieszenia poboru i odbudowy bazy szkoleniowej. Dla społeczeństwa zaś koniec ciepłej wody z kranu i świadomy wybór - albo bedę niedoszkolonym mięsem armatnim z nikłymi szansami przezycia tygodnia wojny - coś na wzór ruskiego mobika, albo będę wyszkolonym żołnierzem. Innej alternatywy nie ma. Oczywiście mam nadzieję, że gorącej wojny nie będzie, ale aby stosować strategię odstraszania trzeba mieć czym straszyć - np 6-cioma mocnymi dywizjami stanu pokoju i następnymi 6-ciom po mobilizacji + sojusznicy a nie tłumem cywilbandy
Jur
Zgadzam się, że odwaga do przeprowadzenia poważnej reformy jest konieczna, determinacja i poczucie potrzeby. Popieram również to, że weekendowe protezy to za mało. Ciężko jednak będzie wysłać Kowalskiego na pół roku, także może lepiej zacząć od 3 miesięcy, a dla chętnych 6, może z jakimś benefitem.
Zam Bruder
Miarkując tak po dostępnych wypowiedziach pomysłodawców mamy tu ponownie do czynienia z kolejnym propagandowym humbugiem którego realizacja ani o centymetr nie przybliży zapotrzebowania wojennego naszej armii na wartościową rezerwę - ludzi, którzy z marszu uzupełnią straty i zrotują zmęczonego żołnierza na linii po tym jak wyczerpiemy obecne mizerne rezerwy, Tak słucham i czytam ich wszystkich i jedno do mnie przemawia z tego lania wody ; strach przed przywróceniem poboru w nowoczesnej formie szkoleń a "stanowcze zaprzeczania" temu są głośniesze od wyjaśnień na czym ta nowa sztuczka ma polegać. Tak naprawdę proszę Państwa to chyba na zabawie w żołnierza, bo obeznać się z bronią może dzisiaj każdy na pierwszej lepszej strzelnicy a nie o to przecież chodzi.