- Wiadomości
- Komentarz
Wyborcy Republikanów mniej skłonni do pomocy Ukrainie [KOMENTARZ]
Na łamach „Wall Street Journal” pojawiło się badanie z którego wynika, że większość Amerykanów popiera kontynuowanie pomocy dla Ukrainy, ale odsetek przeciwników jest zdecydowanie większy, niż w marcu bieżącego roku. Jak pisze gazeta to efekt zmiany nastrojów wśród wyborców Republikanów. Stawia to pytanie czy wygrana Republikanów w obu izbach 8 listopada zmniejszy pomoc dla Ukrainy?

Jak pisze nowojorski dziennik, 30 proc. respondentów uważa, że administracja USA robi zbyt dużo, by pomagać Ukrainie, podczas gdy w analogicznym badaniu z marca było to jedynie 6 proc. Największym czynnikiem miała być zmiana postawy wyborców prawicy: jako zbyt dużą uważa pomoc USA 48 proc. sympatyków Partii Republikańskiej (w marcu było to 6 proc.). Proporcja konserwatystów, którzy uważają, że Waszyngton robi zbyt mało dla wsparcia Ukrainy, spadła z 61 proc. do 17 proc.
Z czego wynika taka tendencja? O to Defence24 zapytał dr Bartosza Rydlińskiego z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) eksperta zajmującego się relacjami lewicy politycznej w Stanach Zjednoczonych i Europie z postępowymi ruchami społecznymi oraz krytycznej analizy autorytarnego populizmu, a także Mateusza Piotrowskiego z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) analityka programu Bezpieczeństwo Międzynarodowe zajmującego się polityką wewnętrzną, zagraniczną oraz bezpieczeństwem USA.
Jak mówi dr Bartosz Rydliński, komentując, dlaczego wyborcy Republikanów są coraz mniej skłonni wspierać Ukrainę:
Są cztery argumenty: Po pierwsze to jest pochodna tego, że Demokraci prowadzą taką, a nie inną politykę, w związku z tym skoro Demokraci w tak otwarty i wyraźny sposób spierają Ukrainę, to Republikanie by się odróżnić się od Demokratów twierdzą, że nie należy tak robić. Drugi argument, polega na tym, że część wyborców republikańskich jest fanami koncepcji izolacjonizmu w sensie USA są bardziej silne wewnątrz, niż na zewnątrz i nie angażują się w Europie, gdyż to zdaniem wyborców republikańskich bardzo dużo kosztuje, a wyborcy prawicowi są zwolennikami oszczędnego państwa, które nie ma rozdmuchanych wydatków publicznych, a pomoc Ukrainie ma tego typu charakter. Trzeci argument to, pamiętajmy że cała sprawa impeachmentu D. Trumpa zaczęła się od jego rozmowy z Wołodymyrem Zełenskim ws. Ukrainy oraz poszukiwania haków na syna J. Bidena. No i czwarty argument w zasadzie najciekawszy to, że Rosja w różnych skrajnych środowiskach prawicowych w USA prowadzi swoją politykę informacyjną, demagogiczną i manipulacyjną. W związku z tym w różnych skrajnych środowiskach, coraz bardziej skrajna prawica przejmuje partię republikańską i pojawiają się różne osoby wierzące w spiskowe teorie dziejów, które są „podlewane rosyjskimi rublami"
Dr Bartosz Rydliński, UKSW
Mateusz Piotrowski z PISM wskazuje na wzrastające problemy gospodarcze w Stanach Zjednoczonych oraz to, że wyniku kryzysu nękającego USA, wyborcy oczekują skupienia się na polityce wewnętrznej, bo jak mówi:
Jest to przede wszystkim wynik niestabilnej sytuacji gospodarczej, tego że przed wyborami Amerykanie chcą skupienia ze strony polityków na problemach wewnętrznych, które Stany Zjednoczone trawią, które dotykają ich. Kwestia skupiania się przede wszystkim na niestabilnej sytuacji gospodarczej, bardzo wysokiej inflacji, problemach z przestępczością, która zwiększa się w ostatnich latach, także kwestia migracji, problemów z południową granicą jest dla wyborców istotną kwestią, zwłaszcza dla wyborców Republikańskich. Te wszystkie problemy są bardziej istotne w pewnym sensie niż kwestia Ukrainy. To nie zawsze się przejawia w taki sposób, że wyborcy ci są absolutnie niechętni do pomocy Ukrainie. Tylko chcą, by najpierw politycy się zajęli problemami wewnętrznymi i tymi, które właśnie ich dotykają. A w dalszej kolejności pomagali Ukrainie w takim zakresie jakim dotychczas bądź ograniczonym. Natomiast jest pewna grupa wyborców, która absolutnie nie widzi sensu tego by Ukrainę wspierać, bo nie jest to sprawa Stanów Zjednoczonych, więc to też trzeba rozdzielić
Mateusz Piotrowski, PISM
Zobacz też
Według "WSJ" partyjne podziały widać także w osobnym pytaniu, dotyczącym dodatkowej finansowej pomocy Ukrainie. Ogółem za tą formą wsparcia opowiada się 57 proc. respondentów, ale tylko 35 proc. Republikanów wobec 81 proc. Demokratów. Wśród wyborców niedeklarujących partyjnych sympatii odsetek ten wynosi 45 proc.
Jak zauważa dr Bartosz Rydliński z UKSW
Jest część tak zwanych starych Republikanów do których zalicza się Mike Pence, który jasno i wyraźnie mówi, że w interesie USA jest pomoc Ukrainie bez względu na to, kto wygra wybory połówkowe, kto przejmie Izbę Reprezentantów i Senat. I ten konsensus dwupartyjny powinien być utrzymany. Pamiętajmy, że im bliżej wyborów listopadowych tym częściej poszczególni politycy, którzy zaczęli wygrywać również prawybory nie tylko na poziomie stanu ale także na niższych poziomach tzw. wyborów lokalnych, coraz częściej zaczęli powtarzać narracje skrajnie prawicowych mediów. A jakbyśmy zobaczyli sobie prawicowe np. Fox News to tam akceptacja dla pomocy Ukrainie nie jest przesadnie widoczna, nawet pojawiają się argumenty, że to zwyczajnie za dużo kosztuje i że Ukraina powinna w przyszłości za to zapłacić. Partia Republikańska zwyczajnie za Donalda Trumpa się zmieniła i coraz częściej dochodzą do głosu siły, które nie tylko nie rozumieją geopolityki ale też nie rozumieją odpowiedzialności Stanów Zjednoczonych w tym zderzeniu zachodu z Federacją Rosyjską.
Dr Bartosz Rydliński, UKSW
Warto tutaj przypomnieć że Kevin McCarthy (Republikanin), który może zostać prawdopodobnie przewodniczącym Izby Reprezentantów jeśli Republikanie wygrają wybory powiedział, że ogólne cięcia wydatków będą głównym priorytetem republikanów, jeśli zdobędą kontrolę nad Izbą.
Mateusz Piotrowski z PISM, powiedział, że są wśród Republikanów również osoby popierające pomoc dla Ukrainy i nadal będą głosować za pomocą dla tego kraju, jednak Republikanie będą baczniej się przyglądać tym wydatkom i mogą bezpośrednią pomoc finansową Ukrainie zmniejszyć.
Co do samych Republikanów i tego jak to może jeszcze wyglądać, nawet jeżeli tych kilkudziesięciu izolacjonistów będzie stale protestować. Mimo wszystko to nie będzie tak, że jeżeli Demokraci będą w mniejszości to nie będą głosować w kwestii wsparcia dla Ukrainy razem z Republikanami, a wśród nich nadal większość tego wsparcia chce, więc to na pewno uda się utrzymać, bo akurat wsparcie militarne ma duże szanse się utrzymać. Pytanie jak szczegółowo będzie to wyglądać jeżeli chodzi o wysokość przeznaczanych środków, bo o samym sprzęcie w dalszym ciągu będzie decydowała administracja, Pentagon. Rola Kongresu i Republikanów ogranicza się tu w głównej mierze do przyznania środków, którymi następnie będzie dysponować administracja. To czego się boi Ukraina to jest ukrócenie ze strony USA bezpośredniej pomocy finansowej, która umożliwia państwu ukraińskiemu codzienne funkcjonowanie. Na to Republikanie mogą nie wydawać zgodny, wskazując na problemy z korupcją, które jednak Ukrainę trawiły przez wszystkie te lata od początku państwowości, które właściwie każda amerykańska władza punktowała w kontaktach z Ukrainą. To może być taki problem, który będzie powracał i z jego powodu Republikanie mogą nie być tak chętni na wsparcie finansowe jak przekazywania uzbrojenia Ukrainie, chociaż tutaj też ich pewna wstrzemięźliwość jest sygnalizowana.
Mateusz Piotrowski, PISM
Zobacz też
Wyniki badania gazety są podobne do tego opublikowanego na początku listopada przez "Economist". Za utrzymaniem lub zmniejszeniem wsparcia dla Ukrainy opowiedziało się w nim 60 proc. wyborców (31 proc. chcę zwiększenia, 29 proc. - utrzymania, 24 proc. - zmniejszenia). W przypadku Demokratów 41 proc. chce większej pomocy, 26 proc. - na takim samym poziomie, zaś 13 jest za zmniejszeniem. Wśród Republikanów 22 proc. chce większej pomocy, 22 proc. - utrzymania jej, zaś 36 proc. jest za zmniejszeniem.
Należy sobie zadać pytanie, czy wybory połówkowe, które wyłonią nową większość w Senacie i Izbie Reprezentantów zmienią lub utrudnią pomoc dla Ukrainy? Ponieważ od tego zależy to czy Ukraina nadal będzie zdolna do tego by się bronić przed Rosyjską inwazją.
Stany Zjednoczone od stycznia 2021 roku przekazały Ukrainie 18,2 mld USD w pomocy militarnej, zaś wartość obiecanego dotąd bezpośredniego wsparcia ukraińskiego budżetu, to 8,5 mld USD. Pomoc ta obejmowała ponad 1400 zestawów przeciwlotniczych Stinger; ponad 8500 systemów przeciwpancernych Javelin; ponad 38 000 innych systemów przeciwpancernych; ponad 700 taktycznych bezzałogowych systemów powietrznych Switchblade; 142 haubice 155 mm i do 903 000 pocisków artyleryjskich 155 mm; 3500 precyzyjnie naprowadzanych pocisków artyleryjskich kal. 155 mm; 9 000 pocisków 155 mm do zdalnie sterowanych min przeciwpancernych (RAAM); 36 haubic 105 mm i 180 000 pocisków artyleryjskich 105 mm; 276 pojazdy taktyczne do holowania armat; osiem krajowych zaawansowanych systemów rakietowych ziemia-powietrze (NASAMS) i amunicja; 20 śmigłowców Mi-17; setki opancerzonych wielozadaniowych pojazdów kołowych (HMMWV); ponad 64 000 000 sztuk amunicji do broni strzeleckiej; ponad 75 000 zestawów kamizelek kuloodpornych i hełmów; 15 Bezzałogowe systemy latające Scan Eagle i wiele wiele innego sprzętu.
Zobacz też
Według najnowszej zapowiedzi Pentagonu z piątku (04.11.22) najnowszy pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy, warty 400 mln dolarów będzie zawierał 45 czołgów T-72 zmodernizowanych w Czechach. Dodatkowo wyremontowanie 45 czołgów opłaci Holandia. Dostawa czołgów odbędzie się w porozumieniu między USA, Czechami i Holandią: USA zapłacą za modernizację 45 T-72B w Czechach, zaś Holandia - za kolejne 45.
Rzecznika Pentagonu Sabrina Singh stwierdziła, że będą to "najbardziej zaawansowane technicznie" czołgi na polu bitwy na Ukrainie. Mają one zostać wyposażone w zaawansowaną optykę, system łączności i pancerz. Rzeczniczka zapowiedziała, że część z nich zostanie dostarczona w grudniu, zaś reszta w przyszłym roku.
Warta 400 mln dolarów transza w ramach programu Ukraine Security Assistance Initiative (USAI) obejmuje też odnowienie rakiet do systemów obrony przeciwlotniczej Hawk, które przyśle Ukrainie Hiszpania, 250 opancerzonych wozów bojowych M1117 ASV, 40 małych opancerzonych łodzi bojowych Riverine oraz 1,1 tys. małych dronów kamikadze Phoenix Ghost.
Zobacz też
Pytana o możliwość dostarczania zachodnich czołgów Ukrainie, Singh stwierdziła, że taka opcja byłaby "bardzo kosztowna", zaś wprowadzenie nowego typu czołgów do walki, wraz z koniecznym szkoleniem, byłoby poważnym przedsięwzięciem dla ukraińskich sił zbrojnych. Dodała jednak, że USA prowadzą rozmowy z sojusznikami na temat opcji dostarczania dodatkowych czołgów.
Czy w takim wypadku należy się obawiać, że pomoc dla Ukrainy zostanie zmniejszona, a zagrożenie Rosyjskie będzie dla USA mniejsze? Według Mateusza Piotrowskiego elity polityczne zdają sobie sprawę, że Rosja jest zagrożeniem i bez tego wsparcia Ukraina nie przetrwa, bo jak mówi:
Wynika to z wydanej przez administrację Bidena Strategii Bezpieczeństwa Narodowego i Strategii Obrony Narodowej, która została opublikowana z zeszłym tygodniu. Natomiast są kongresmeni i to z prawej strony ale także z lewej, którzy nie do końca rozumieją te wagę z różnych przyczyn często populistycznych, kwestii skupienia się wyłącznie na sobie, sprawach wewnętrznych, które oczywiście mają znaczenie, nie da się tego ukryć. Natomiast jeżeli zagrożenie dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych, pośrednio lub bezpośrednio, jest działalność Rosji i jest działalność Chin - może nie w równym stopniu, bo to Chiny są zagrożeniem nr 1, ale Rosja nie jest zagrożeniem słabnącym, wręcz przeciwnie, to tutaj większość kongresmenów, większość tej elity politycznej zdaje sobie sprawę, że to wyzwanie póki co nie odchodzi absolutnie. To, że nadal Rosja jest zaangażowana w konflikt nie pokazuje Rosji osłabionej, trwa to już prawie dziewięć miesięcy. Przecież sankcję obowiązują, a Rosja nadal się nie wycofuje, jednak prowadzi tę ofensywę, więc większość tej elity politycznej amerykańskiej ma świadomość rosyjskiego zagrożenia
Mateusz Piotrowski, PISM
Zobacz też
Według innego sondażu z początku października badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Ipsos na zlecenie Reuters. Prawie trzy czwarte Amerykanów twierdzi, że Stany Zjednoczone powinny nadal wspierać Ukrainę, pomimo rosyjskich gróźb, że może ona użyć broni jądrowej w celu ochrony swojego terytorium. Sondaż internetowy przeprowadzony wśród 1.005 Amerykanów wykazał, że 73% zgodziło się, że Stany Zjednoczone powinny nadal wspierać Ukrainę, pomimo rosyjskich ostrzeżeń, że może ona zrobić użytek ze swojego arsenału nuklearnego. Zgodzili się z tym zarówno Demokraci, jak i Republikanie, choć większe poparcie było wśród zwolenników Bidena - 81% - niż Republikanów - na poziomie 66%.
Sondaż Ipsos pokazał, że większość Amerykanów - 58% - stwierdziła, że obawia się, iż kraj zmierza w kierunku wojny nuklearnej z Rosją. A 65% obawia się, że wojna może eskalować, jeśli Ukraina otrzyma broń o większym zasięgu, która mogłaby uderzyć w samą Rosję. Ale mniej Amerykanów uważa, że problemy Ukrainy nie są sprawą USA i że kraj nie powinien się w nie mieszać - 35% wyraża takie zdanie, w porównaniu z 40% w sierpniu. Według tego badania 68% respondentów stwierdziło, że są bardziej skłonni poprzeć kandydata, który popiera kontynuację pomocy wojskowej dla Ukrainy, a 72% stwierdziło, że są bardziej skłonni poprzeć kandydata, który popiera ukraińskich uchodźców.
Mimo optymistycznych tendencji to widać jednak zmęczenie społeczne wojną w społeczeństwie amerykańskim nie koniecznie wynikające to z niechęci do Ukrainy i sympatii do Rosji ale przede wszystkim pogarszającego się stanu amerykańskiej gospodarki, a co za tym idzie chęcią skupienia się na problemach wewnętrznych a nie zewnętrznych. Według sondażu opublikowanego pod koniec września przeprowadzanego przez Quincy Institute for Responsible Statecraft and Data for Progress wynika, że blisko połowa amerykańskich wyborców (48%) nieco lub zdecydowanie sprzeciwia się udzieleniu przez USA pomocy Ukrainie na obecnym poziomie, jeśli wystąpią długoterminowe globalne trudności gospodarcze, dla USA. Jednocześnie, sondaż wykazał, że tylko czterech na dziesięciu Amerykanów w pewnym stopniu lub zdecydowanie popiera udzielenie Ukrainie pomocy na obecnym poziomie, jeśli taka sytuacja będzie miała miejsce. Sondaż wykazał również, że 58% Amerykanów nieco lub zdecydowanie sprzeciwia się udzielaniu przez USA pomocy Ukrainie na obecnym poziomie w przypadku wzrostu cen gazu i kosztów towarów w USA, podczas gdy tylko 33% nieco lub zdecydowanie popiera kontynuowanie pomocy w takim przypadku.
Zobacz też
To czego świat się powinien obawiać w kontekście wojny na Ukrainie to wzrastającego głosu trumpistów w polityce zagranicznej w Stanach Zjednoczonych, którzy stawiają na izolacjonizm kraju, który może się przełożyć na mniejsze zaangażowanie w pomoc dla Ukrainy konflikcie z Rosją.
Jak mówi Matusz Piotrowski z PISM
Jeżeli mówimy o izolacjonistach to w większości właśnie politycy, którzy wypłynęli na fazie trumpizmu, bądź byli wcześniej politykami i adoptowali te poglądy, sprzymierzali się z Donaldem Trumpem, liczyli bądź walczyli o jego poparcie w tym cyklu wyborczym. Ryzyko związane z powrotem Donalda Trumpa i jego poglądów izolacjonistycznych oczywiście jest, jeżeli on miałby dużą swobodę realizowania polityki bez doradztwa ludzi z innych stron kręgów konserwatywnych, którymi by się otoczył, bo jego polityka jako prezydenta była bardzo różna. Niekiedy była sprzyjająca kwestiom europejskim, samemu Sojuszowi, szczególnie państwom wschodniej flanki NATO, a niekiedy była ryzykowana, jeżeli spojrzymy na kwestię dialogu z Rosją i samym Władimirem Putinem, czy w ogóle dialog z dyktatorami. Dzisiaj trumpiści stanowią zagrożenie, biorąc pod uwagę, że coraz więcej wyborców partii Republikańskiej skłania się ku takim radykalnym poglądom. Republikańskim politykom opłaca się adoptowanie tych poglądów, bądź pojawiają się nowi kandydaci, którzy na etapie prawyborów wypychają „starych republikańskich wyjadaczy". To jest pewne zagrożenie, że z cyklu na cykl wyborczy ten trumpizm czyli większe skupienie na kwestiach wewnętrznych, aż do takiego niezdrowego stopnia jeżeli weźmiemy pod uwagę to jak dużą rolę mają Stany Zjednoczone na świecie, będzie stanowił zagrożenie dla tego amerykańskiego przywództwa. I tak jak za zwyczaj to Republikanie byli za tym szerokim zaangażowaniem, szczególnie zbrojnym w przestrzeni międzynarodowej, tak może się okazać, że w perspektywie może nie kilku, ale kilkunastu lat jeżeli ten trend oczywiście byłby utrzymany, to Republikanie bardziej chcieliby ograniczać zagraniczną obecność wojsk i zaangażowanie w bezpieczeństwo sojuszników. Może nie chcieli by ograniczać samych sił zbrojnych, ich rozmiaru i modernizacji, bo to byłoby bardzo dziwne, ale ich absolutnie podstawowym zadaniem byłoby skupienie się na obronie USA ich interesów w bardzo twardym rozumieniu tego pojęcia. To jest realne zagrożenie związane z trumpizmem.
Mateusz Piotrowski, PISM
Dr Bartosz Rydliński zwraca uwagę, że wśród członków Partii Republikańskiej co jakiś czas znajdują się ludzie, którzy nie rozumieją na czym polega gra interesów, koncert mocarstw czy odpowiedzialność Stanów Zjednoczonych za bezpieczeństwo Europy.
Donald Trump przecież przededniu rozpoczęcia pełoskalowego konfliktu mówił, że decyzja o aneksji Ługaska i Doniecka jest „genialnym ruchem" – jak to powiedział. Od czasu Donalda Trumpa raz po raz zdarzają się osoby na wysokich stanowiskach z Partii Republikańskiej, które nie rozumieją na czym polega gra interesów, koncert mocarstw itp. oraz nade wszystko odpowiedzialność Stanów Zjednoczonych za bezpieczeństwo Europy. Chociaż w jakimś sensie rację miał Donald Trump mówiąc, że Europa powinna płacić za swoje bezpieczeństwo. Proszę zwrócić uwagę, ze Republika Federalna Niemiec, nigdy do tej pory nie sprostała wymogu 2% PKB wydatków na obronność. Czyli w jakimś sensie widzimy, że prawda leżała po środku, chociaż proszę zwrócić uwagę, że Donald Trump i osoby z tego z ruchu „Make America Great Again" nieprzesadnie znają się na stosunkach międzynarodowych.
Dr Bartosz Rydliński
Zobacz też
Wybory 8 listopada rozstrzygną czy Izba Reprezentantów i Senat znajdą się w rękach Republikanów czy pozostaną w rękach Demokratów. Demokraci posiadają obecnie większość zaledwie ośmiu osób w Izbie Reprezentantów i ich szanse na jej utrzymanie wyglądają nie najlepiej, sondaże dają przewagę republikanom. Prezydent Joe Biden ma dość słabe oceny aprobaty. Pod koniec października 54 proc. Amerykanów wyraziło dezaprobatę dla jego działań jako prezydenta, podczas gdy tylko 44 proc. wyraziło aprobatę. Wiele prognoz wyborczych wskazuje, że to Republikanie przejmą obie Izby, według prognozy FiveThirtyEight Republikanie mieliby 51 miejsc w Senacie, a Demokraci mieliby 49. A gdyby to samo wydarzyło się w Izbie Reprezentantów to Republikanie zdobyliby 225 mandatów, a Demokraci 210. Z opublikowanego 17 października sondażu dla dziennika "The New York Times" wynika, że 49 proc. respondentów poparłoby w wyborach do Kongresu kandydatów Partii Republikańskiej, a 45 proc. opowiedziałoby się za demokratami. W Izbie Reprezentantów średnia z kilku prognoz daje Republikanom 216 mandatów, z których 190 to praktycznie gwarantowane zwycięstwa. Pozostałe 26 to wyścig prawdopodobnie o zwycięstwo republikanów. Przewiduje się, że Demokraci zdobędą 196 mandatów. Jedno jest pewne wyścig o zwycięstwo będzie zacięty, pytanie tylko brzmi czy elity polityczne będą na tyle rozsądne by utrzymać konsensus dla wsparcia Ukrainy. Pytaniem otwartym zostaje także dalsze wzmacnianie wschodniej flanki NATO czy Republikanie nadal będą na tyle chętni do dalszej obecności wojsk w tym regionie czy zaczną liczyć koszty.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]