Reklama
  • Komentarz
  • Analiza

Ukraina chce "niepoprawnej politycznie" broni na rosyjskie czołgi [KOMENTARZ]

Ukraińskie siły zbrojne zwracają się do zachodnich partnerów o dostawę amunicji kasetowej, która mogłaby znacząco wzmocnić efektywność jej artylerii w walce z rosyjską agresją – pisze „Foreign Policy”. Państwa zachodnioeuropejskie nie mogą spełnić próśb Kijowa, bo swoich zapasów amunicji się pozbyły, a USA są temu niechętne.

Ukraina ma wyrzutnie MLRS, ale bez pocisków z głowicami kasetowymi
Ukraina ma wyrzutnie MLRS, ale bez pocisków z głowicami kasetowymi
Autor. Sgt. Michelle U. Blesam, 210th FA BDE PAO
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Amunicja kasetowa klasy DPICM (Dual Purpose Improved Conventional Munition) to pociski artyleryjskie (czy bomby lotnicze), które przenoszą od kilkudziesięciu do kilkuset mniejszych podpocisków kumulacyjno-odłamkowych, rozrzucanych na dużym obszarze i mogących skutecznie razić zarówno siłę żywą, jak i pojazdy opancerzone przeciwnika. O ile niektóre, najnowocześniejsze czołgi z wzmocnionym pancerzem stropu wieży mogą wyjść ze starcia z amunicją DPICM obronną ręką, to jest ona bardzo skuteczna wobec transporterów opancerzonych, BWP i innych lżejszych pojazdów.

Co ważne, amunicja kasetowa pozwala skutecznie pokryć ogniem duży obszar, wykorzystując kilku-czy nawet kilkunastokrotnie mniejszą liczbę pocisków, niż w wypadku amunicji odłamkowo-burzącej. Tego rodzaju amunicja była podstawą uzbrojenia państw NATO w czasach Zimnej Wojny. Ówcześni dowódcy i decydenci Sojuszu doskonale zdawali sobie sprawę, że przewadze liczebnej dawnego Układu Warszawskiego trzeba przeciwstawić jakość.

Reklama

Wadą amunicji kasetowej jest jednak pozostawianie niewybuchów podpocisków, których na polu walki może być wielokrotnie więcej, niż w wypadku ostrzału amunicją klasyczną. Każdy z podpocisków, który zadziała nieprawidłowo, może stanowić potencjalne zagrożenie dla cywilów znajdujących się w rejonie walk już po przeprowadzeniu ostrzału.

Wycofana belgijska samobieżna haubica M109A4. Choć Ukraina ma szanse otrzymać takie haubice, to raczej nie dostanie do nich amunicji DPICM
Wycofana belgijska samobieżna haubica M109A4. Choć Ukraina ma szanse otrzymać takie haubice, to raczej nie dostanie do nich amunicji DPICM
Autor. FTS Belgium

Z tego względu, mimo stopniowego zwiększania sprawności amunicji kasetowej, większość państw zachodnich, w tym m.in. Niemcy, Włochy, Wielka Brytania, Norwegia czy Francja, podpisały konwencję o zakazie stosowania tego typu amunicji. Mówiono wtedy, że jest to broń czasów „Zimnej Wojny", niebezpieczna dla cywilów i nie przystająca do XXI wieku. W działania na rzecz podpisania konwencji angażował się szereg organizacji zajmujących się ochroną praw człowieka.

Reklama

W efekcie podpisania konwencji zniszczono gigantyczne wręcz zapasy amunicji kasetowej. Niemcy, dysponujące u schyłku Zimnej Wojny najsilniejszą armią lądową na kontynencie europejskim pozbyły się ponad 300 tysięcy pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm. Zniszczono też idące w dziesiątki tysięcy zapasy niekierowanych rakiet M26 MLRS, będących przecież podstawowym uzbrojeniem systemu rakietowego M270 w pierwszej generacji.

Podpociski subamunicji M777, kilkaset takich znajdowało się w niekierowanych rakietach MLRS M26
Podpociski subamunicji M777, kilkaset takich znajdowało się w niekierowanych rakietach MLRS M26
Autor. Jack E. Hammond via Wikimedia Commons

Równocześnie podpisanie konwencji doprowadziło do utrudnienia czy wręcz uniemożliwienia jej produkcji państwom, które – ze względu na własne potrzeby obronne – chciały dalej ją produkować. Przykładem jest Polska, która przestała otrzymywać komponenty do pocisków rakietowych Feniks z głowicami kasetowymi (do wyrzutni 122 mm takich jak Langusta) z Francji. Mówił o tym już kilka lat temu w wywiadzie dla Defence24.pl gen. bryg. rez. Jarosław Wierzcholski, były szef Wojsk Rakietowych i Artylerii.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Konwencji oczywiście nie podpisały Chiny, Rosja (która stosuje amunicję kasetową również w obszarach zabudowanych, zarówno w Syrii, jak i na Ukrainie), ale też USA. Administracja Baracka Obamy wprowadziła jednak bardzo szerokie ograniczenia w jej stosowaniu. Znaczną ilość starszych zapasów tej amunicji zniszczono, wprowadzając bardzo restrykcyjne ograniczenia dotyczące jej parametrów (mimo tego, iż konwencji nie podpisano). W magazynach pozostawiono też pewne ilości nowszych typów amunicji kasetowej do wykorzystania w szczególnych warunkach, o co jednak zadbała już administracja Donalda Trumpa.

Ale również w USA zaprzestano produkcji konwencjonalnej amunicji kasetowej, także z uwagi na presję wywieraną przez organizacje pozarządowe na banki i instytucje finansowe oraz przemysł zbrojeniowy. Oczywiście równolegle wprowadzono do produkcji nowocześniejsze, „inteligentne" typy amunicji przeciwpancernej, takie jak niemiecki SMArt i francusko-amerykański BONUS, zakupiony zresztą również przez Amerykanów w ramach pilnej potrzeby operacyjnej.

Reklama
Precyzyjny pocisk artyleryjski BONUS
Precyzyjny pocisk artyleryjski BONUS
Autor. US Army
Reklama

Dysponują one mniejszą liczbą podpocisków (wspomniane systemy – zaledwie dwoma na każdy pocisk artyleryjski) z „inteligentnymi" systemami naprowadzania. Są one wysoce skuteczne w zwalczaniu sprzętu wojskowego, w tym pojazdów opancerzonych. Nie zastępują jednak amunicji kasetowej we wszystkich scenariuszach operacyjnych (np. zwalczanie dużej liczby nieopancerzonych pojazdów, punktów logistycznych, parków maszynowych lepiej jest realizować amunicją DPICM). A nade wszystko jest ich zbyt mało.

Najlepszym przykładem są wspomniane już wcześniej Niemcy. Przykładowo, w okolicach przełomu XX i XXI wieku, jeszcze przed erą kryzysowych cięć pocisków SMArt 155 zakupiono dla Bundeswehry prawdopodobnie około 9 tysięcy (część przekazano Ukrainie), podczas gdy amunicji kasetowej tylko do dział 155 mm w czasie Zimnej Wojny było ponad 300 tysięcy sztuk. Podobna, jeśli nie gorsza, sytuacja z przeciwpancerną amunicją precyzyjną występuje w innych państwach, bo np. Brytyjczycy w ogóle jej nie wprowadzili, choć zapasy amunicji kasetowej "posłusznie" zniszczyli. A to oznacza, że nawet, jeśli amunicja precyzyjna jest skuteczniejsza, to w zapasach państw jest jej za mało, by odpierać ataki w stylu „radzieckim" i prowadzone z wykorzystaniem radzieckich (dosłownie) rezerw sprzętowych.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Według „Foreign Policy" Kijów zwrócił się do Amerykanów o dostawę amunicji kasetowej, jednak na razie nie otrzymał tego sprzętu, także z uwagi na obowiązujące w USA przepisy, zabraniające jej eksportu (jak i fakt, że zapasy będzie trudno odtworzyć). W artykule pociski klasy DPICM (z niekierowaną subamunicją w dużej ilości), ale i precyzyjne BONUS-y. Te działają na dość podobnej zasadzie, jak SMArt - dwa „inteligentne" podpociski w jednym pocisku 155 mm ale z innym zestawem sensorów i o nieco większej donośności.

Zobacz też

Jeśli chodzi o te ostatnie, to powodem odmowy Stanów Zjednoczonych nie jest ryzyko szkód ubocznych, ale raczej mała ilość w zapasach sił USA, bo zaczęto je kupować stosunkowo niedawno w ramach pilnej potrzeby operacyjnej. Część źródeł podaje zresztą, że pociski BONUS zostały już Ukrainie przekazane – w małych ilościach – przez państwa europejskie. Jeśli chodzi o artylerię rakietową, to Ukrainie przekazano też amunicję GMLRS AW, która razi cele powierzchniowe za pomocą wolframowych odłamków zamiast subamunicji, ale znów - jest jej zbyt mało w stosunku do potrzeb Kijowa.

Reklama

Brak amunicji kasetowej i zbyt mała w stosunku do potrzeb ilość amunicji precyzyjnej powoduje, że ukraińscy artylerzyści muszą walczyć ze sprzętem przeciwnika przede wszystkim za pomocą klasycznej amunicji odłamkowej. A ta jest skuteczna np. wobec czołgów tylko przy bezpośrednim (lub bardzo bliskim) trafieniu. By takie uzyskać, trzeba korygowania ognia z drona (co nie zawsze jest możliwe), ale i zużycia dużo większej liczby pocisków. A to się przekłada i na zużycie luf (i innych elementów haubic) i na narażenie na ogień kontrbateryjny.

Tymczasem Rosja swobodnie stosuje amunicję kasetową, również do zwalczania celów w obszarach gęsto zabudowanych. Pewne zapasy amunicji tej klasy na początku wojny do systemów posowieckich mógł mieć Kijów, ale raczej na pewno zostały one szybko zużyte. Dodajmy, że samo dysponowanie amunicją kasetową wcale nie musiałoby oznaczać, że używa się jej bez żadnych ograniczeń (tak jak od początku wojny robili to Rosjanie).

Reklama

W wypadku, gdyby cel znajdował się np. na osiedlu, można by użyć amunicji precyzyjnej, podczas gdy do atakowania obiektów w otwartym terenie – amunicji kasetowej. Ukraina razi cele przede wszystkim na własnym terenie, więc takie działanie byłoby naturalne.

Decyzje polityczne podjęte w państwach zachodnich całkiem niedawno, bo już po inwazji Rosji na Gruzję w 2008 roku okazały się jednak fundamentalnie błędne. Zamiast ograniczyć stosowanie amunicji kasetowej tam, gdzie można ją łatwo zastąpić (np. na misjach ekspedycyjnych, gdzie nie ma zagrożenia ataku fal czołgów i huraganowego ognia „tysięcy luf"), zdecydowano się wycofać całą klasę amunicji praktycznie bez wprowadzenia następcy. Za te błędy Ukraińcy płacą krwią. I na razie nic nie wskazuje na to, by w państwach zachodnich miała nastąpić szersza refleksja. Powinna ona polegać na wycofaniu się z przepisów bezwzględnym o zakazie stosowania amunicji kasetowej odtworzeniu całego łańcucha produkcji tej amunicji i zapewnieniu zdolności, jakimi dysponowały, gdy same były bezpośrednio zagrożone przez Związek Radziecki.

Reklama

Zobacz również

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama