Reklama

Geopolityka

Iracka beczka prochu: Sadr chce władzy! [OPINIA]

Autor. Gunnery Sgt. Mark Oliva, domena publiczna

Konfrontacja szyicko-szyicka w Iraku eskaluje, a Muktada as-Sadr, pod pretekstem reformy chorego systemu politycznego, dąży do przejęcia pełni władzy. Groźba wybuchu wojny domowej istnieje, choć nie jest to wciąż przesądzone. Tymczasem w irackim Kurdystanie również trwają protesty. Czarny scenariusz może się przełożyć na nowy kryzys migracyjny oraz odrodzenie dżihadystycznego terroryzmu.

Reklama

Nowy rozdział, w trwającym od miesięcy kryzysie w relacjach szyicko-szyickich, rozpoczął się 27 lipca od zajęcia irackiego parlamentu przez tysiące zwolenników Muktady as-Sadra. Co prawda sadryści opuścili parlament po kilku dniach (później doszło do jeszcze jednej, również kilkudniowej okupacji parlamentu) ale wciąż jest on przez nich otoczony i zablokowany. Warto przy tym przypomnieć, że raptem kilka dni wcześniej doszło do tureckiego ataku na ośrodek wypoczynkowy koło Zacho w irackim Kurdystanie, w którym zginęło 9 turystów z arabskiej części Iraku, a kilkadziesiąt zostało rannych. Zdarzenie to doprowadziło do kryzysu w relacjach turecko-irackich, posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w tej sprawie i specjalnej sesji irackiego parlamentu. Szczególnie ostro naruszanie irackiej suwerenności przez Turcję krytykowały szyickie frakcje wchodzące w skład skonfliktowanych z Sadrem Ram Koordynacyjnych i powiązane z Al-Haszed asz-Szaabi (formacją często nieprecyzyjnie nazywaną „proirańskimi milicjami szyickimi"). Sadr tymczasem zachował daleko idącą wstrzemięźliwość.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jego decyzja o ataku na parlament i zablokowaniu wyboru na nowego premiera Mohammeda Szia al-Sudaniego, uniemożliwiła podjęcie dalszych kroków przeciwko Turcji przez parlament i ewentualnie nowy rząd. Choć oczywiście konfrontacja szyicko-szyicka trwa od dawna, a celem Sadra jest przejęcie władzy, to trudno uznać taką koincydencję za przypadek. Al-Haszed asz-Szaabi od dawna sprzeciwia się obecności Turcji na terenie Iraku i wykazuje gotowość do odparcia jakiejkolwiek tureckiej interwencji lądowej na terenach federalnych Iraku. Likwidacja nielegalnej tureckiej bazy w Baszice legitymizowałaby tę formację, co jest całkowicie wbrew interesowi Sadra, dążącego do jej likwidacji. Wzmocnienie Al-Haszed asz-Szaabi oraz przekierowanie uwagi na konfrontację militarną z wrogiem zewnętrznym odwróciłoby uwagę od kwestii wewnętrznych, które Sadr usiłuje wykorzystać, by przejąć w Iraku władzę.

Czytaj też

Plan Sadra był jasny od chwili wycofania z parlamentu deputowanych wybranych z jego listy (73 na 329). Większość nowych parlamentarzystów, którzy przejęli mandaty sadrystów, pochodzi natomiast z ugrupowań wchodzących w skład Ram Koordynacyjnych. Teoretycznie otwierało to drogę do stworzenia nowego rządu po myśli Ram Koordynacyjnych, które w ten sposób zdobyły polityczną dominację w parlamencie. W praktyce, Sadr antycypował, że latem, w związku z deficytem elektryczności w trakcie upałów sięgających 50 st. C, dojdzie do nowego wybuchu niezadowolenia społecznego, nad którym postanowił on przejąć pełną kontrolę. Warto przy tym przypomnieć, że protesty, które wybuchły w październiku 2019 r., a w których zginęło kilkaset osób, nie były inicjatywą Sadra, lecz spontanicznym zrywem. Ich słabością był jednak brak jednolitego przywództwa i jasnej agendy (poza ogólnymi hasłami reformy, wzmocnienia władzy centralnej, eliminacji ingerencji innych państw w sprawy Iraku, wykorzenienia korupcji itp.)

Sadr włączył się w te protesty, a następnie usiłował przejąć nad nimi kontrolę, co czasem doprowadzało do konfrontacji między jego ludźmi a pozostałymi protestującymi. Przed wyborami część środowisk związanych z ruchem protestów (Tiszrin) postanowiła je zbojkotować, a część w nich wystartowała i zdobyła mandaty. Teraz, Sadr inicjując nową falę protestów, w oparciu wyłącznie o swoich ludzi, zmarginalizował Tiszrin, całkowicie odbierając im inicjatywę i sprowadzając sytuację do konfrontacji bipolarnej, w której po jednej stronie jest on jako zwolennik nowego porządku, a z drugiej strony obrońcy dotychczasowego systemu z Ram Koordynacyjnych.

Czytaj też

Odpowiedzią Ram Koordynacyjnych na atak sadrystów na parlament było wezwanie swoich zwolenników do zorganizowania kontrdemonstracji, do których doszło 1 sierpnia. Przeciwnicy Sadra byli jednak podzieleni w kwestii planu działania, co z miejsca dało Sadrowi przewagę. Część, obawiając się wybuchu wojny domowej, wezwała swoich zwolenników do pozostania w domach, licząc, że ten krok w tył skłoni Sadra do ustępstw (co nie nastąpiło). Najbardziej zdeterminowani byli: b. premier Nuri al-Maliki oraz lider Asaib Ahl al-Hak Kais al-Khazali, którzy wiedzą, że w Iraku Sadra nie będzie dla nich miejsca. Maliki rządził Irakiem w latach 2006-2014 i jest oskarżany o to, że swoją sektariańską polityką oraz dążeniem do dyktatury, doprowadził do pojawienia się Państwa Islamskiego. Ponadto to on jako premier, wspólnie z Amerykanami, doprowadził do rozbicia kierowanej przez Muktadę as-Sadra Armii Mahdiego, prowadzącej partyzancką walkę z siłami koalicji (w tym Polski – bitwa o ratusz w Karbali).

Jest to jeden z wielu irackich paradoksów, gdyż wówczas Armia Mahdiego wspierana była przez Iran, podczas gdy obecnie to Ramy Koordynacyjne uznawane są za proirańskie. Z kolei Al-Khazali był niegdyś zwolennikiem Sadra, lecz zerwał z nim w 2004 r. tworząc własną organizację zbrojną. Lista „Państwo Prawa" Malikiego była jedynym ugrupowaniem wśród komponentów Ram Koordynacyjnych, które nie straciło ale wręcz zwiększyło liczbę mandatów po wyborach w 2021 r., co determinowało jego pozycję w tym bloku. Po wycofaniu się sadrystów z parlamentu, Maliki dążył do ponownego objęcia funkcji premiera, lecz w połowie lipca doszło do ujawnienia „taśm Malikiego". Oskarżał on na nich Sadra o organizowanie mordów politycznych i groził zbrojnym atakiem na Nadżaf (religijną stolicę szyitów w Iraku).

Czytaj też

Warto przy tym wyjaśnić, że od wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2021 r., nie doszło do powołania nowego rządu. Sadr, który zawarł sojusz z Partią Demokratyczną Kurdystanu (PDK) oraz sunnitami, dążył do stworzenia rządu większościowego, co oznaczało eliminację Ram Koordynacyjnych z rządu. Te z kolei naciskały na utrzymanie dotychczasowej praktyki rządu konsensualnego, co powszechnie uznawane jest za jedną z głównych przyczyn niesprawności rządzenia i korupcji. Sadr starał się również wbić klin w Ramy Koordynacyjne, dając do zrozumienia, że jest w stanie się z nimi porozumieć, pod warunkiem eliminacji Malikiego. Koalicja stworzona przez Sadra była przy tym zdolna do stworzenia większości parlamentarnej niezbędnej do wyboru premiera, którym miał zostać kuzyn (a zarazem szwagier) Muktady Dżafar as-Sadr, ale nie była w stanie zebrać większości niezbędnej do wyboru prezydenta.

Urząd ten, zgodnie z zasadami obowiązującymi po 2005 r., należy się Kurdom ale dwie główne partie kurdyjskie, tj. PDK oraz Patriotyczna Unia Kurdystanu (PUK) znajdują się w konflikcie i miały osobnych kandydatów. PUK, z poparciem Ram Koordynacyjnych oraz Iranu, forsował kandydaturę dotychczasowego prezydenta Barhama Saliha. Po ujawnieniu „taśm Malikiego" Sadr zażądał by Maliki zniknął ze sceny politycznej. Tymczasem kandydatura Sudaniego na premiera była zaledwie zrobieniem „pół kroku" do tyłu przez byłego premiera, gdyż osoba ta, nie należąca do czołówki politycznej Iraku, uznawana jest za człowieka Malikiego.

Czytaj też

Maliki i Khazali nie zdecydowali się na atak na parlament w celu wyparcia stamtąd ludzi Sadra. Nie oznacza to jednak deeskalacji, gdyż żaden z problemów nie został rozwiązany, a sytuacja wciąż jest patowa. Sadr odrzucił możliwość prowadzenia negocjacji z Ramami Koordynacyjnymi, uznając, że te jakoby przestały istnieć i dopuszcza rozmowy z liderem partii Fatah Hadim al-Amerim, pod warunkiem odcięcia się przez niego od tamtego bloku. Ameri jest również liderem organizacji Badr, która stanowi najsilniejszy komponent wśród Al-Haszed asz-Szaabi i ma bardzo głębokie wpływy w irackim MSW, politycznie jednak, w wyborach w 2021 r., odniosła największe straty.

Problem w asymetryczności konfrontacji miedzy Sadrem a Ramami Koordynacyjnymi opiera się przede wszystkim na tym, że o ile Sadr ma zdecydowaną przewagę w mobilizacji tłumów (co najmniej setek tysięcy), to choć również ma swoją milicję Saraja as-Salam, to jest ona nieproporcjonalnie słabsza od komponentów Al-Haszed asz-Szaabi związanych z Ramami Koordynacyjnymi, a w szczególności Badr. Sadr może wprawdzie liczyć na to, że większość sił bezpieczeństwa lojalnych wobec premiera Kadhimiego zachowa co najmniej neutralność, o ile nie wesprze go w konfrontacji militarnej, ale ma też świadomość, że oznaczałoby to wybuch wojny domowej. Dlatego Sadr próbuje zneutralizować to zagrożenie rozbijając Ramy Koordynacyjne.

Czytaj też

Sadr żąda obecnie przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych, zmiany konstytucji i eliminacji dotychczasowej klasy politycznej. Niejasne jest jednak to na ile ta „eliminacja" ma dotyczyć wyłącznie szyitów, a na ile również sunnitów i Kurdów, zwłaszcza, że Sadr nie wchodzi póki co w konflikt z dominującą w Kurdystanie rodziną Barzanich. W rzeczywistości wiele wskazuje na to, że Sadr dąży do przejęcia władzy nad Irakiem w sposób niekoniecznie konstytucyjny. Nowe wybory może bowiem zarządzić tylko parlament większością 2/3 głosów. Większość partii zgadza się na to ale żąda wznowienia prac parlamentu, na co Sadr się nie zgadza, obawiając się, że przy okazji Sudani zostanie premierem. Ponadto Ramy Koordynacyjne chcą zmienić ordynację wyborczą w sposób niekorzystny dla Sadra. Na prawdziwe intencje Sadra może jednak wskazywać to, że w czasie okupacji parlamentu jego zwolennicy ogłosili go „przywódcą" (rais) Iraku, co nie mogło nastąpić bez jego zgody i wiedzy. Nie oznacza to bynajmniej, że Sadr chce zostać premierem lub prezydentem, lecz raczej, że chce wprowadzić w Iraku zmodyfikowaną wersję systemuwelajate faqih, obowiązującego w Iranie. W tym kontekście warto pamiętać, że obecny duchowy przywódca szyitów w Iraku Ali Sistani ma 92 lata i otwartą kwestią jest to, kto zostanie jego następcą.

Gdy w 1992 r. obejmował on to przywództwo (mardżajat), pojawiła się alternatywa dla niego w postaci Muhammeda Sadika as-Sadra, ojca Muktady (później zamordowanego z rozkazu Saddama Husajna). Sistani, który wielokrotnie krytycznie odnosił się do obecnej klasy politycznej (i nie jest tajemnicą jego krytyczny stosunek do Malikiego), zachowuje milczenie w obliczu obecnego kryzysu szyicko-szyickiego. Sadr nie miał przy tym nigdy zbyt dużych notowań w kręgach szyickiego duchowieństwa w Iraku (hawzy) i w normalnym trybie nie mógłby zostać mardżą oraz następcą Sistaniego. Organizując jednak „rewolucję" w szyickiej części Iraku może do tego doprowadzić. W takim układzie Sadr nie kontynuowałby jednak kwietyzmu (zasady bezpośredniego nie wtrącania się w politykę) swoich poprzedników, lecz przyjąłby raczej rolę podobną do tej jaką miał Chomeini (a obecnie Chamenei) jakorahbar Iranu. Nie oznacza to całkowitego kopiowania systemu irańskiej republiki islamskiej. W Iraku najprawdopodobniej pozycja „najwyższego przywódcy" zostałaby w mniejszym stopniu sformalizowana i opierałaby się na faktycznej kontroli władzy świeckiej (mającej charakter autorytarny) i zachowania religijnej autonomii sunnitów, a także utrzymania dotychczasowego statusu Regionu Kurdystanu (Sadr jest jednak na tyle nieprzewidywalny, że możliwe są również bardziej radykalne opcje).

Czytaj też

Taki układ oznaczałby jednak odwrót od demokracji w Iraku i wprowadzenie na jej miejsce pewnej formy teokracji, połączonej z etnosektariańskim dealem, oddającym Kurdystan i tereny sunnickie w quasi-lenno. W przypadku Kurdystanu również oznaczałoby to odwrót od demokracji. A to oznacza, że przeciwnicy takiego rozwiązania doprowadzą do przeniesienia konfliktu również na tereny kurdyjskie i sunnickie. W przypadku czarnego scenariusza wojny domowej, objęłaby ona nie tylko tereny szyickie, lecz cały Irak. Tymczasem w Kurdystanie konflikt między PDK i PUK nie słabnie, a w dodatku wybuchły tam nowe protesty przeciwko obu partiom. Odpowiedzią władz były masowe aresztowania uczestników demonstracji i dziennikarzy, przy czym na terenach kontrolowanych przez PDK w ogóle nie dopuszczono do demonstracji. Ponadto 1 października powinny się odbyć wybory do parlamentu Regionu Kurdystanu ale wiele wskazuje na to, że do tego nie dojdzie. Protestujący w Kurdystanie nie mają przy tym nic wspólnego z Muktadą as-Sadrem i mają luźny związek z ruchem Tiszrin. Reakcję władz kurdyjskich na te protesty skrytykowało m.in. USA.

Nawet jeśli konsolidacja władzy w rękach Sadra oznaczałaby na dłuższą metę stabilizację tego kraju (co jest możliwe ale nie pewne) to na krótką metę oznaczać będzie jego destabilizację, a w najczarniejszym scenariuszu – wojnę domową. Jest bowiem wykluczone by Al-Haszed asz-Szaabi dało się tak po prostu rozwiązać, a Maliki zdaje sobie sprawę, że jest to dla niego kwestia życia i śmierci (niekoniecznie w rozumieniu metaforycznym). Al-Haszed asz-Szaabi ma przy tym możliwości przeniesienia konfliktu również na tereny sunnickie i wciągnięcia w konflikt Regionu Kurdystanu. Co więcej, nowa wojna domowa w Iraku zagrażałaby stabilności w całym regionie, gdyż siły proirańskie mogą (wzorem jemeńskich Hutich) ostrzeliwać cele w Arabii Saudyjskiej oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich, oskarżając te kraje o wspieranie przeciwnej strony.

Warto dodać, że Iran niekoniecznie miałby nad tym kontrolę, gdyż niektóre siły proirańskie w Iraku (nie jest to jednolity blok) wielokrotnie wykazywały się znacznie mniejszym pragmatyzmem niż Teheran (w szczególności po zabiciu na rozkaz Trumpa gen. Sulejmaniego i Abu Mahdiego al-Muhandisa). Iran jest również niezadowolony z obecnej eskalacji, gdyż wybuch walk szyicko-szyickich to najgorszy z możliwych dla niego scenariuszy. Po ataku Sadra na parlament media irańskie (i to zarówno konserwatywne jak i reformatorskie) oskarżyły Sadra o „fitnę" czyli tworzenie rozłamu wśród szyitów. Z drugiej strony Iran gotów był zaakceptować utrzymanie Mustafy al-Kadhimiego na stanowisku premiera, co jednak było nie do zaakceptowania dla Malikiego. Proirańskość Ram Koordynacyjnych nie oznacza więc, że politycy je tworzący są marionetkami Iranu. Mogą jednak liczyć na jego wsparcie. Z kolei USA i Wielka Brytania również nie mogą być zadowoleni z obecnej eskalacji i planów Sadra. Chaos, a zwłaszcza wojna domowa, dodatkowo negatywnie wpłyną na rynek energetyczny i to w znacznie większym stopniu niż wojna z ISIS, gdyż to na terenach szyickich znajdują się największe złoża. Ponadto perspektywa odejścia od demokracji i teokratycznych rządów Sadra nie jest pozytywnym scenariuszem dla tych państw, gdyż o ile Sadr po pokonaniu sił proirańskich będzie starał się załagodzić konflikt z Iranem, to USA i Wielką Brytanie traktuje on jako śmiertelnych wrogów.

Czytaj też

Obecna sytuacja sprzyja również intensyfikacji aktywności terrorystycznej, w szczególności Państwa Islamskiego, co w przypadku dalszej eskalacji, zwłaszcza czarnego scenariusza, może stanowić zagrożenie również dla Europy. Sytuację tą będzie bowiem eksploatować Rosja, stymulując nowe przepływy migracyjne, w szczególności w kierunku granicy polsko-białoruskiej, a także starając się wywołać zagrożenie terrorystyczne w Europie, w tym w Polsce. Służy temu intensyfikacja rosyjskich działań propagandowo-dezinformacyjnych, którym Europa nie przeciwstawia się w sposób skoordynowany. W tym kontekście dziwi też całkowita bierność polskiego konsulatu w Irbilu, choć placówka ta powinna być traktowana jako działająca na krytycznym odcinku.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Echo

    A w sumie ciekawy jestem opinii Witloda Reputowicza na temat co mozna w Iraku zrobic by bylo ok.

  2. Echo

    Dwa komentarze. 3000 lat kultury Egiptu czy 2000 lat teokracji Watykanu to dużo więcej niż 200 lat demokracji USA. Może się okazać że demokracja to nie najlepszy system. Jeśli przrfamy 3000 lat to pogadamy czy to lepszy system. (2) - zabójstwo Sulejmanieho jak widać w Iraku przyniosło szkody. Ponoć jechał z listem do Saudyjczykow o pokój w jemenie

    1. Prof Ciekawski

      Jak piszesz 3000 lat Egiptu, 2000 lat teokracjo watykańskiej, to piszesz o 20-30 wiekach stagnacji. Społeczeństwa zmodernizowane ciągle się zmieniają, a tempo innowacji technologicznych rośnie wykładniczo. Mówiąc wprost, łatwiej rządzi się ciemnym ludem bez pojęcia o świecie i zaczadzonym religijnymi wierzeniami, niż ludem, który ma żyć w paradygmatem rozwoju. No i ostatnia rzecz. Ciągle ćwiczymy się w demokracji i ciągle jeszcze jest pole do tego, by stosunki władzy były bardziej demokratyczne.

    2. Beton

      Musisz ogłosić swoje przemyślenia na forach dla imigrantów i kandydatów i imigrantów żeby wybierali sobie za kraje docelowe dyktatury. Ci wszyscy ludzie którzy ciągną do UE i USA się mylą !!!

    3. "Pułkownik" Michał

      #Prof Ciekawski. Pisanie o stagnacji w ww. przykładach dowodzi kompletnej ignorancji. Egipt przez tysiące lat był potęgą militarną, ekonomiczną i kulturową w skali ówczesnego świata. Natomiast dzięki chrześcijaństwu Europa wyszła z wieków ciemnych nastałych po upadku Rzymu. To w średniowieczu powstały uniwersytety i ucywilizowano barbarzyńskie ludy, które wykończyły Rzymian. To chrześcijaństwo dało podwaliny pod późniejszą potęgę Europy. To co powiedziałem to tylko wierzchołek złożonych procesów, które przeczą pańskiej uproszczonej by nie powiedzieć "zaczadzonej" wizji świata.

  3. Ogame

    Niech sprzedadzą Polsce swoje F16 ;)

  4. slubfurt79

    Amerykańskie „porządki”, ciąg dalszy…