Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Rosja chce skolonizować Afrykę: dezinformacja i żywność jako broń [ANALIZA]

Obok Bliskiego Wschodu Afryka stała się ostatnio miejscem ostrej rywalizacji dyplomatycznej Rosji oraz Zachodu. Celem rosyjskiej dyplomacji jest przede wszystkim pokazanie, iż Rosja nie jest izolowana oraz eksploatowanie postkolonialnych resentymentów w celu szerzenia dezinformacji w zakresie odpowiedzialności za kryzys żywnościowy. Choć działania hybrydowe wychodzą Rosji lepiej niż kinetyczne to sytuacja w Mali może wkrótce poważnie podważyć jej wiarygodność.

Autor. Sultan Abba Gissa/Twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Pięciodniowa wizyta Ławrowa w czterech państwach afrykańskich tj. Egipcie, Etiopii, Kongu i Ugandzie, miała przede wszystkim wymiar pokazowy i propagandowy. Po wizycie Putina w Teheranie i spotkaniu z przywódcami Turcji i Iranu, Rosja chce pokazać, że nie jest objęta izolacją międzynarodową. Afryka, nie rozumiejąca wojny na Ukrainie i patrząca się na ten konflikt przez pryzmat swoich interesów i stereotypowych uprzedzeń, jest przy tym podatnym gruntem dla Rosji.

Zobacz też

Warto też pamiętać, że Rosja od dawna jest głównym dostawcą broni do Afryki. Drugim strategicznym towarem dostarczanym na ten kontynent przez Rosję, jak również przez Ukrainę, jest zboże. Trzecim natomiast – najemnicy. To tworzy pewien paradygmat, w którym stosunki oparte są na wspieraniu autokratów, uzależnianiu ich  i generowaniu konfliktów, a także unikaniu angażowania się w rozwiązywanie jakichkolwiek problemów. Próby podjęcia walki w Mozambiku z dżihadystami przez wagnerowców skończyły się całkowitą kompromitacją Rosjan i podobnie sytuacja wygląda obecnie w Mali.

Reklama

W wymiarze propagandowym, Rosji zależy przede wszystkim na wzniecaniu niechęci do Zachodu i promowaniu narracji, zgodnie z którą za kryzys żywnościowy odpowiada Zachód i wprowadzone przez niego sankcje. Niestety, póki co narracja ta jest dość skuteczna i pod tym względem wizyta Ławrowa w Afryce była sukcesem. Natomiast wszelkie zapowiedzi współpracy gospodarczej, pomijając rabunkowe wydobycie przez Rosję afrykańskich zasobów naturalnych, są totalną fikcją z uwagi na brak środków na takie działania po stronie Rosji.

Pozostaje zatem specyficzna „wymiana" oparta na weponizacji (wykorzystaniu jako broni) żywności i migracji. Z jednej strony Rosja przejmując kontrolę nad dostawami zboża do Afryki zaciska pętlę na szyi państw je kupujących. Żywność jest bowiem jeszcze skuteczniejszym instrumentem nacisku niż gaz. Podkreślał to również Emanuel Macron w Kamerunie, w czasie swojej konkurencyjnej wizyty w Afryce. Problem w tym, że Europa wciąż nie podejmuje skoordynowanych działań w celu przejęcia kontroli nad łańcuchami dostaw żywności do Afryki i uniemożliwienia Rosji wykorzystywania tego instrumentu. Z drugiej strony Rosja weponizuje migrację, będącą efektem problemów wewnętrznych państw afrykańskich, a co za tym idzie Rosja jest zainteresowana ich pogłębianiem, a nie rozwiązywaniem.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Wizyta Ławrowa w Egipcie była dużym zgrzytem dla USA, gdyż dopiero co prezydent tego państwa Abdel Fatah al-Sisi brał udział w szczycie w Dżeddzie, na którym, w deklaracji końcowej, stwierdzono konieczność respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Tymczasem Ławrow w Kairze deklarował, że celem działań rosyjskich na Ukrainie jest obalenie tamtejszych władz. Co więcej, Ławrow spotkał się tam również z przedstawicielem Ligi Arabskiej, organizacji zrzeszającej 22 państwa, z których 9 uczestniczyło w szczycie w Dżeddzie. Można zatem uznać, że Ławrow „trollował" Dżeddę w Kairze tak samo jak wcześniej Putin robił to w odniesieniu do szczytu NATO w Madrycie, spotykając się w Teheranie z Erdoganem.

Z całą pewnością nie było też przypadkiem, że wizyta Ławrowa zbiegła się z rozpoczęciem budowy przez Rosatom elektrowni atomowej w Dabaa, choć należy pamiętać, że umowa w tej sprawie została podpisana w 2017 r. Również nie można uznać za przypadek tego, że tuż po wizycie Ławrowa, Egipt anulował zawarte z Ukrainą kontrakty na dostawę 240 tys. ton zboża. Rosja najwyraźniej dała do zrozumienia swoim afrykańskim partnerom, że mimo podpisanego w Turcji porozumienia w sprawie ukraińskiego zboża, nie trafi ono do odbiorców.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Choć Ławrow odwiedzał zarówno Egipt jak i Etiopię to temat Wielkiej Tamy Odrodzenia Etiopii (GERD) nie pojawił się w agendzie rozmów, mimo że jest to kluczowa kwestia sporna między oboma krajami, szczególnie gorąca obecnie, ze względu na kolejny proces napełniania zbiorników retencyjnych. Sprawa GERD ma ogromny potencjał destabilizacyjny, a w najczarniejszym scenariuszu może doprowadzić do wojny i masowej migracji. Tyle, że Rosja jest tym właśnie zainteresowana. Z kolei Etiopia jest jednym z najbardziej prorosyjskich państw Afryki.

Premier tego kraju Abiy Ahmed Ali okazał się wielką pomyłką Komitetu Noblowskiego w zakresie przyznawania pokojowej Nagrody Nobla po tym jak razem z Erytreą rozpoczął krwawą pacyfikację zbuntowanego regionu Tigray. Spotkało się to z krytyką USA i Europy, ale rezolucję Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie zablokowała Rosja wraz z Chinami. To doprowadziło do wzrostu popularności Rosji wśród dominującego w Etiopii ludu Amhara. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym Rosji jest fakt, że Abiy należy do kościoła zielonoświątkowego, który w Afryce jest przekaźnikiem antyzachodnich teorii spiskowych. Tymczasem Rosja od dawna wykorzystuje teorie spiskowe do budowania swojej agentury sieciowej.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Z kolei rządzący w Ugandzie od 36 lat Yoweri Museveni doszedł do władzy w wyniku wojny domowej, w której jego ugrupowanie było wspierane przez ZSRR. Później jednak utrzymywał dobre relacje z USA, zwłaszcza że ZSRR rozpadł się 5 lat po jego dojściu do władzy, a Rosja w latach 90. była bardzo osłabiona. Jednak od 2003 r., gdy podpisana została ugandyjsko-rosyjska umowa o współpracy wojskowo-technicznej, relacje między Ugandą a Rosją zaczęły się rozwijać, zwłaszcza w zakresie sprzedaży broni do Ugandy. W tym kraju również silny jest kościół zielonoświątkowy (należy do niego ponad 10 % populacji ). Ponadto rosyjska narracja usiłująca przedstawiać wojnę na Ukrainie jako starcie "broniącej wartości Rosji ze zdemoralizowanym Zachodem", pada w Ugandzie na żyzny grunt, gdyż kilka lat temu Uganda była bliska wprowadzenia kary śmierci za homoseksualizm (jako jedyny na świecie kraj niemuzułmański).

Doprowadziło to do napięć między USA a Ugandą. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Museveni wypowiadał się w prorosyjskim duchu. Dlatego nie dziwi to, że w przydługim artykule opublikowanym przez Ławrowa w ugandyjskiej prasie w związku ze swoim przyjazdem do tego kraju, prezentuje on Rosję jako „adwokata silnej pozycji Afryki", wspomina o „wyzwoleniu Afryki z jakichkolwiek przejawów dyskryminacji lub przymusu" i podkreśla jakoby Rosja nie była „splamiona krwawymi zbrodniami kolonializmu i zawsze szczerze wspierała Afrykańczyków w ich walce o wyzwolenie spod kolonialnej opresji". W artykule znalazły się też słowa uznania dla Afryki, że nie „uległa próbom USA i jego europejskich satelitów (sic!) narzucenia unipolarnego porządku światowego". Ponadto oskarżył Zachód o to, że już w związku z kryzysem pandemicznym dokonał przekierowania przepływów żywności na szkodę Afryki, a obecnie sytuacja została pogorszona przez sankcje (a nie wojnę).

Reklama

Jakkolwiek nie byłaby absurdalna taka narracja, to po części ignorancja Afrykańczyków w odniesieniu do Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej, a po części ich podatność na „antykolonialne" manipulacje, powodują, że w Afryce jej odbiór jest pozytywny. Świadczą o tym zarówno reakcje mediów afrykańskich jak i komentarze w mediach społecznościowych. I fakt, że społeczeństwa państw afrykańskich zacieśniających relacje z Rosją nic nie będą z tego miały (jedynymi beneficjentami mogą być skorumpowani dyktatorzy) tego nie zmieni. Podobnie jak to, że realnych efektów wizyty Ławrowa dla Afrykańczyków też nie będzie, gdyż nie zaoferował on żadnej pomocy- w przeciwieństwie do USA i Francji. USAID przeznaczyło już 1,3 mld USD na przeciwdziałanie głodowi w Afryce, podczas gdy Francja stworzyła Misję Odporności Żywności i Rolnictwa (FARM) w celu wspierania afrykańskiego rolnictwa.

Celem Rosji jest przy tym nie tylko zyskanie dyplomatycznego wsparcia ze strony Afryki oraz dobranie się do jej złóż naturalnych ale również stymulowanie migracji do Europy (i ewentualnie ataków terrorystycznych). Temu służy powtarzany ustawicznie przekaz o „niesprawiedliwym bogactwie" Zachodu, który jakoby powinien się nim podzielić, a zamiast tego rzekomo potęguje cierpienia Afryki pozbawiając ją żywności. Wniosek jest zatem jasny: Afrykańczycy mają prawo iść do Europy „po swoje". Jest to też zachęta do agresji w czasie migracji (traktowanie Europy jako wroga). Emanuel Macron, w czasie trwającej równolegle do tournée Ławrowa wizyty w Kamerunie, Beninie i Gwinei-Bissau, usiłował przeciwdziałać tej propagandzie. Wizyta w Kamerunie była szczególnie trudna ze względu na zaszłości historyczne związane z procesem dekolonializacji, wypieranie Francji przez Chiny w wolumenie handlowym, a także fakt, że prezydent tego kraju Paul Biya rządzi nim od 1982 r. i trudno nazwać te rządy demokratycznymi.

Reklama

Tymczasem Macron w czasie wizyty w tym kraju przyznał, że liberalne demokracje są w kryzysie, co wykorzystują reżimy autorytarne, przestrzegając, że z Putinem nie będzie możliwy taki dialog jak z nim i kraje wybierające Rosję wpadną w pułapkę. Macron zarzucił też hipokryzję państwom afrykańskim, które nie potępiły rosyjskiej agresji na Ukrainę. W Beninie Macron sprecyzował, że Rosja jest jedną z ostatnich potęg kolonialnych, a wojna na Ukrainie ma charakter terytorialny, w stylu XX, o ile nie XIX w. Wskazywanie kolonializmu rosyjskiego to dobra droga kontrowania narracji rosyjskiej, tyle że konieczne jest zintensyfikowanie tej narracji i nie ograniczanie się do incydentalnych wypowiedzi. Macron podkreślał też, że Rosja używa żywności jako broni tak samo jak energii i prowadzi szeroko zakrojoną politykę dezinformacyjną w Afryce. Przestrzegł też przed hybrydową obecnością Rosji w niektórych państwach afrykańskich, opartą na najemnikach (wagnerowcach), dodając, że Francja jest zdeterminowana wspierać militarnie państwa zagrożone dżihadyzmem, w tym pomagać Kamerunowi w wojnie z Boko Haram.

Zobacz też

Kamerun, podobnie jak Uganda, nie potępił agresji rosyjskiej na Ukrainę, a w kwietniu podpisał z Rosją umowę o współpracy wojskowej. Nieco łatwiejsza była wizyta w Beninie, gdyż kraj ten (jako jedyny z trójki odwiedzanych przez Macrona) głosował w ONZ za potępieniem inwazji rosyjskiej. Do niedawna był on też uznawany za jedną z najbardziej stabilnych demokracji w Afryce, jednak od 2019 r. sytuacja pod tym względem zaczęła się pogarszać. Ponadto w 2018 r. Benin podpisał umowę o współpracy wojskowo-technicznej z Rosją. Natomiast Macron zapowiedział znaczne zwiększenie wsparcia tego kraju w zwalczaniu dżihadystów, którzy od jakiegoś czasu zaczynają przenikać z Sahelu na południe, w kierunku Zatoki Gwinejskiej. Francja ma dostarczyć zaawansowaną broń, w tym drony.

Reklama

Z kolei w Gwinei – Bissau Macron spotkał się z bardzo gorącym powitaniem. Kraj ten również potrzebuje pomocy Francji, ze względu na niestabilność – w lutym mafia przemytników narkotyków próbowała obalić Umaro Embalo. Gwinea Bissau w 2018 r. wprawdzie również podpisała umowę o współpracy wojskowo technicznej z Rosją ale jej nie ratyfikowała, więc nie weszła ona w życie, a zważywszy na metodologię działań Rosji (sprawdzoną w Mali i Burkina Faso), nie można wykluczyć, że Kreml maczał palce w  próbie siłowego obalenia Embalo. Jest to istotne również dlatego, że Embalo w lipcu br. został wybrany na rotacyjnego przewodniczącego wspólnoty państw zachodnioafrykańskich ECOWAS, do której należą też kluczowe państwa Sahelu, w tym Mali i Burkina Faso (zawieszone po przewrotach wojskowych), a także Niger, który jest obecnie centrum francuskich operacji wojskowych w regionie.

Często pojawiające się stwierdzenie, że Rosja nie ingeruje w sprawy wewnętrzne państw, z którymi chce współpracować, nie jest precyzyjne. O ile bowiem Francja, czy też USA, starają się lawirować między coraz większą presją wewnętrzną dotyczącą upominania się o liberalną demokrację i prawa człowieka, a politycznym realizmem, nakazującym układanie się z autorytarnymi przywódcami, o tyle Rosja wręcz przeciwnie, reaguje alergicznie na prawa człowieka i demokrację. Dlatego Rosja wspiera przewroty wojskowe tam, gdzie wcześniej władze pochodziły z demokratycznych wyborów (np. Mali) lub konserwuje układ władzy wspomagając fałszerstwa wyborcze (np. Republika Środkowej Afryki). W ten sposób Rosja nie musi się obawiać zmian władzy i wystarcza jej zapewnianie przetrwania swoim skorumpowanym partnerom bez konieczności angażowania znacznych sił. Wystarczą bowiem wagnerowcy i inne narzędzia hybrydowe, w tym walka informacyjna. Jest to zasadnicza różnica w stosunku do Francji, która prowadzi realną wojnę z dżihadystami. W tej strategii Rosji jest jednak jeden problem, który widoczny jest obecnie w Mali i daje nadzieję na załamanie się rosyjskiej ekspansji w Afryce.

Reklama

Są nim dżihadyści, którzy po opuszczeniu Mali przez Francję i jej sojuszników (na żądanie prorosyjskiej junty) oraz sparaliżowaniu misji ONZ MINUSMA (w której Rosja nigdy nie uczestniczyła), przypuścili zmasowany atak i grożą przejęciem kontroli nad krajem. Kompromitacja Rosji będzie przestrogą dla innych państw Afryki. Warto przy tym podkreślić, że o ile oczywiście francuskie działania w Afryce nie są bezinteresowne, to sukces Francji w rywalizacji z Rosją w Afryce jest w interesie całej Europy, w szczególności w kwestii skuteczności sankcji i izolacji Rosji. Konieczne jest zatem zintensyfikowanie działań kontrujących rosyjskie działania hybrydowe w Afryce. Póki co, w najbliższym czasie planowana jest wizyta ambasador USA przy ONZ Lindy Thomas – Greenfield w Ugandzie i Ghanie, natomiast szefowa USAID Samantha Power odwiedziła niedawno Kenię i Somalię. Również Polska powinna zaktywizować się w tym zakresie.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama