Geopolityka
Rosja chce skolonizować Afrykę: dezinformacja i żywność jako broń [ANALIZA]
Obok Bliskiego Wschodu Afryka stała się ostatnio miejscem ostrej rywalizacji dyplomatycznej Rosji oraz Zachodu. Celem rosyjskiej dyplomacji jest przede wszystkim pokazanie, iż Rosja nie jest izolowana oraz eksploatowanie postkolonialnych resentymentów w celu szerzenia dezinformacji w zakresie odpowiedzialności za kryzys żywnościowy. Choć działania hybrydowe wychodzą Rosji lepiej niż kinetyczne to sytuacja w Mali może wkrótce poważnie podważyć jej wiarygodność.
Pięciodniowa wizyta Ławrowa w czterech państwach afrykańskich tj. Egipcie, Etiopii, Kongu i Ugandzie, miała przede wszystkim wymiar pokazowy i propagandowy. Po wizycie Putina w Teheranie i spotkaniu z przywódcami Turcji i Iranu, Rosja chce pokazać, że nie jest objęta izolacją międzynarodową. Afryka, nie rozumiejąca wojny na Ukrainie i patrząca się na ten konflikt przez pryzmat swoich interesów i stereotypowych uprzedzeń, jest przy tym podatnym gruntem dla Rosji.
Czytaj też
Warto też pamiętać, że Rosja od dawna jest głównym dostawcą broni do Afryki. Drugim strategicznym towarem dostarczanym na ten kontynent przez Rosję, jak również przez Ukrainę, jest zboże. Trzecim natomiast – najemnicy. To tworzy pewien paradygmat, w którym stosunki oparte są na wspieraniu autokratów, uzależnianiu ich i generowaniu konfliktów, a także unikaniu angażowania się w rozwiązywanie jakichkolwiek problemów. Próby podjęcia walki w Mozambiku z dżihadystami przez wagnerowców skończyły się całkowitą kompromitacją Rosjan i podobnie sytuacja wygląda obecnie w Mali.
W wymiarze propagandowym, Rosji zależy przede wszystkim na wzniecaniu niechęci do Zachodu i promowaniu narracji, zgodnie z którą za kryzys żywnościowy odpowiada Zachód i wprowadzone przez niego sankcje. Niestety, póki co narracja ta jest dość skuteczna i pod tym względem wizyta Ławrowa w Afryce była sukcesem. Natomiast wszelkie zapowiedzi współpracy gospodarczej, pomijając rabunkowe wydobycie przez Rosję afrykańskich zasobów naturalnych, są totalną fikcją z uwagi na brak środków na takie działania po stronie Rosji.
Pozostaje zatem specyficzna „wymiana" oparta na weponizacji (wykorzystaniu jako broni) żywności i migracji. Z jednej strony Rosja przejmując kontrolę nad dostawami zboża do Afryki zaciska pętlę na szyi państw je kupujących. Żywność jest bowiem jeszcze skuteczniejszym instrumentem nacisku niż gaz. Podkreślał to również Emanuel Macron w Kamerunie, w czasie swojej konkurencyjnej wizyty w Afryce. Problem w tym, że Europa wciąż nie podejmuje skoordynowanych działań w celu przejęcia kontroli nad łańcuchami dostaw żywności do Afryki i uniemożliwienia Rosji wykorzystywania tego instrumentu. Z drugiej strony Rosja weponizuje migrację, będącą efektem problemów wewnętrznych państw afrykańskich, a co za tym idzie Rosja jest zainteresowana ich pogłębianiem, a nie rozwiązywaniem.
Czytaj też
Wizyta Ławrowa w Egipcie była dużym zgrzytem dla USA, gdyż dopiero co prezydent tego państwa Abdel Fatah al-Sisi brał udział w szczycie w Dżeddzie, na którym, w deklaracji końcowej, stwierdzono konieczność respektowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy. Tymczasem Ławrow w Kairze deklarował, że celem działań rosyjskich na Ukrainie jest obalenie tamtejszych władz. Co więcej, Ławrow spotkał się tam również z przedstawicielem Ligi Arabskiej, organizacji zrzeszającej 22 państwa, z których 9 uczestniczyło w szczycie w Dżeddzie. Można zatem uznać, że Ławrow „trollował" Dżeddę w Kairze tak samo jak wcześniej Putin robił to w odniesieniu do szczytu NATO w Madrycie, spotykając się w Teheranie z Erdoganem.
Z całą pewnością nie było też przypadkiem, że wizyta Ławrowa zbiegła się z rozpoczęciem budowy przez Rosatom elektrowni atomowej w Dabaa, choć należy pamiętać, że umowa w tej sprawie została podpisana w 2017 r. Również nie można uznać za przypadek tego, że tuż po wizycie Ławrowa, Egipt anulował zawarte z Ukrainą kontrakty na dostawę 240 tys. ton zboża. Rosja najwyraźniej dała do zrozumienia swoim afrykańskim partnerom, że mimo podpisanego w Turcji porozumienia w sprawie ukraińskiego zboża, nie trafi ono do odbiorców.
Czytaj też
Choć Ławrow odwiedzał zarówno Egipt jak i Etiopię to temat Wielkiej Tamy Odrodzenia Etiopii (GERD) nie pojawił się w agendzie rozmów, mimo że jest to kluczowa kwestia sporna między oboma krajami, szczególnie gorąca obecnie, ze względu na kolejny proces napełniania zbiorników retencyjnych. Sprawa GERD ma ogromny potencjał destabilizacyjny, a w najczarniejszym scenariuszu może doprowadzić do wojny i masowej migracji. Tyle, że Rosja jest tym właśnie zainteresowana. Z kolei Etiopia jest jednym z najbardziej prorosyjskich państw Afryki.
Premier tego kraju Abiy Ahmed Ali okazał się wielką pomyłką Komitetu Noblowskiego w zakresie przyznawania pokojowej Nagrody Nobla po tym jak razem z Erytreą rozpoczął krwawą pacyfikację zbuntowanego regionu Tigray. Spotkało się to z krytyką USA i Europy, ale rezolucję Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie zablokowała Rosja wraz z Chinami. To doprowadziło do wzrostu popularności Rosji wśród dominującego w Etiopii ludu Amhara. Dodatkowym czynnikiem sprzyjającym Rosji jest fakt, że Abiy należy do kościoła zielonoświątkowego, który w Afryce jest przekaźnikiem antyzachodnich teorii spiskowych. Tymczasem Rosja od dawna wykorzystuje teorie spiskowe do budowania swojej agentury sieciowej.
Czytaj też
Z kolei rządzący w Ugandzie od 36 lat Yoweri Museveni doszedł do władzy w wyniku wojny domowej, w której jego ugrupowanie było wspierane przez ZSRR. Później jednak utrzymywał dobre relacje z USA, zwłaszcza że ZSRR rozpadł się 5 lat po jego dojściu do władzy, a Rosja w latach 90. była bardzo osłabiona. Jednak od 2003 r., gdy podpisana została ugandyjsko-rosyjska umowa o współpracy wojskowo-technicznej, relacje między Ugandą a Rosją zaczęły się rozwijać, zwłaszcza w zakresie sprzedaży broni do Ugandy. W tym kraju również silny jest kościół zielonoświątkowy (należy do niego ponad 10 % populacji ). Ponadto rosyjska narracja usiłująca przedstawiać wojnę na Ukrainie jako starcie "broniącej wartości Rosji ze zdemoralizowanym Zachodem", pada w Ugandzie na żyzny grunt, gdyż kilka lat temu Uganda była bliska wprowadzenia kary śmierci za homoseksualizm (jako jedyny na świecie kraj niemuzułmański).
Doprowadziło to do napięć między USA a Ugandą. Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę Museveni wypowiadał się w prorosyjskim duchu. Dlatego nie dziwi to, że w przydługim artykule opublikowanym przez Ławrowa w ugandyjskiej prasie w związku ze swoim przyjazdem do tego kraju, prezentuje on Rosję jako „adwokata silnej pozycji Afryki", wspomina o „wyzwoleniu Afryki z jakichkolwiek przejawów dyskryminacji lub przymusu" i podkreśla jakoby Rosja nie była „splamiona krwawymi zbrodniami kolonializmu i zawsze szczerze wspierała Afrykańczyków w ich walce o wyzwolenie spod kolonialnej opresji". W artykule znalazły się też słowa uznania dla Afryki, że nie „uległa próbom USA i jego europejskich satelitów (sic!) narzucenia unipolarnego porządku światowego". Ponadto oskarżył Zachód o to, że już w związku z kryzysem pandemicznym dokonał przekierowania przepływów żywności na szkodę Afryki, a obecnie sytuacja została pogorszona przez sankcje (a nie wojnę).
Jakkolwiek nie byłaby absurdalna taka narracja, to po części ignorancja Afrykańczyków w odniesieniu do Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej, a po części ich podatność na „antykolonialne" manipulacje, powodują, że w Afryce jej odbiór jest pozytywny. Świadczą o tym zarówno reakcje mediów afrykańskich jak i komentarze w mediach społecznościowych. I fakt, że społeczeństwa państw afrykańskich zacieśniających relacje z Rosją nic nie będą z tego miały (jedynymi beneficjentami mogą być skorumpowani dyktatorzy) tego nie zmieni. Podobnie jak to, że realnych efektów wizyty Ławrowa dla Afrykańczyków też nie będzie, gdyż nie zaoferował on żadnej pomocy- w przeciwieństwie do USA i Francji. USAID przeznaczyło już 1,3 mld USD na przeciwdziałanie głodowi w Afryce, podczas gdy Francja stworzyła Misję Odporności Żywności i Rolnictwa (FARM) w celu wspierania afrykańskiego rolnictwa.
Celem Rosji jest przy tym nie tylko zyskanie dyplomatycznego wsparcia ze strony Afryki oraz dobranie się do jej złóż naturalnych ale również stymulowanie migracji do Europy (i ewentualnie ataków terrorystycznych). Temu służy powtarzany ustawicznie przekaz o „niesprawiedliwym bogactwie" Zachodu, który jakoby powinien się nim podzielić, a zamiast tego rzekomo potęguje cierpienia Afryki pozbawiając ją żywności. Wniosek jest zatem jasny: Afrykańczycy mają prawo iść do Europy „po swoje". Jest to też zachęta do agresji w czasie migracji (traktowanie Europy jako wroga). Emanuel Macron, w czasie trwającej równolegle do tournée Ławrowa wizyty w Kamerunie, Beninie i Gwinei-Bissau, usiłował przeciwdziałać tej propagandzie. Wizyta w Kamerunie była szczególnie trudna ze względu na zaszłości historyczne związane z procesem dekolonializacji, wypieranie Francji przez Chiny w wolumenie handlowym, a także fakt, że prezydent tego kraju Paul Biya rządzi nim od 1982 r. i trudno nazwać te rządy demokratycznymi.
Tymczasem Macron w czasie wizyty w tym kraju przyznał, że liberalne demokracje są w kryzysie, co wykorzystują reżimy autorytarne, przestrzegając, że z Putinem nie będzie możliwy taki dialog jak z nim i kraje wybierające Rosję wpadną w pułapkę. Macron zarzucił też hipokryzję państwom afrykańskim, które nie potępiły rosyjskiej agresji na Ukrainę. W Beninie Macron sprecyzował, że Rosja jest jedną z ostatnich potęg kolonialnych, a wojna na Ukrainie ma charakter terytorialny, w stylu XX, o ile nie XIX w. Wskazywanie kolonializmu rosyjskiego to dobra droga kontrowania narracji rosyjskiej, tyle że konieczne jest zintensyfikowanie tej narracji i nie ograniczanie się do incydentalnych wypowiedzi. Macron podkreślał też, że Rosja używa żywności jako broni tak samo jak energii i prowadzi szeroko zakrojoną politykę dezinformacyjną w Afryce. Przestrzegł też przed hybrydową obecnością Rosji w niektórych państwach afrykańskich, opartą na najemnikach (wagnerowcach), dodając, że Francja jest zdeterminowana wspierać militarnie państwa zagrożone dżihadyzmem, w tym pomagać Kamerunowi w wojnie z Boko Haram.
Czytaj też
Kamerun, podobnie jak Uganda, nie potępił agresji rosyjskiej na Ukrainę, a w kwietniu podpisał z Rosją umowę o współpracy wojskowej. Nieco łatwiejsza była wizyta w Beninie, gdyż kraj ten (jako jedyny z trójki odwiedzanych przez Macrona) głosował w ONZ za potępieniem inwazji rosyjskiej. Do niedawna był on też uznawany za jedną z najbardziej stabilnych demokracji w Afryce, jednak od 2019 r. sytuacja pod tym względem zaczęła się pogarszać. Ponadto w 2018 r. Benin podpisał umowę o współpracy wojskowo-technicznej z Rosją. Natomiast Macron zapowiedział znaczne zwiększenie wsparcia tego kraju w zwalczaniu dżihadystów, którzy od jakiegoś czasu zaczynają przenikać z Sahelu na południe, w kierunku Zatoki Gwinejskiej. Francja ma dostarczyć zaawansowaną broń, w tym drony.
Z kolei w Gwinei – Bissau Macron spotkał się z bardzo gorącym powitaniem. Kraj ten również potrzebuje pomocy Francji, ze względu na niestabilność – w lutym mafia przemytników narkotyków próbowała obalić Umaro Embalo. Gwinea Bissau w 2018 r. wprawdzie również podpisała umowę o współpracy wojskowo technicznej z Rosją ale jej nie ratyfikowała, więc nie weszła ona w życie, a zważywszy na metodologię działań Rosji (sprawdzoną w Mali i Burkina Faso), nie można wykluczyć, że Kreml maczał palce w próbie siłowego obalenia Embalo. Jest to istotne również dlatego, że Embalo w lipcu br. został wybrany na rotacyjnego przewodniczącego wspólnoty państw zachodnioafrykańskich ECOWAS, do której należą też kluczowe państwa Sahelu, w tym Mali i Burkina Faso (zawieszone po przewrotach wojskowych), a także Niger, który jest obecnie centrum francuskich operacji wojskowych w regionie.
Często pojawiające się stwierdzenie, że Rosja nie ingeruje w sprawy wewnętrzne państw, z którymi chce współpracować, nie jest precyzyjne. O ile bowiem Francja, czy też USA, starają się lawirować między coraz większą presją wewnętrzną dotyczącą upominania się o liberalną demokrację i prawa człowieka, a politycznym realizmem, nakazującym układanie się z autorytarnymi przywódcami, o tyle Rosja wręcz przeciwnie, reaguje alergicznie na prawa człowieka i demokrację. Dlatego Rosja wspiera przewroty wojskowe tam, gdzie wcześniej władze pochodziły z demokratycznych wyborów (np. Mali) lub konserwuje układ władzy wspomagając fałszerstwa wyborcze (np. Republika Środkowej Afryki). W ten sposób Rosja nie musi się obawiać zmian władzy i wystarcza jej zapewnianie przetrwania swoim skorumpowanym partnerom bez konieczności angażowania znacznych sił. Wystarczą bowiem wagnerowcy i inne narzędzia hybrydowe, w tym walka informacyjna. Jest to zasadnicza różnica w stosunku do Francji, która prowadzi realną wojnę z dżihadystami. W tej strategii Rosji jest jednak jeden problem, który widoczny jest obecnie w Mali i daje nadzieję na załamanie się rosyjskiej ekspansji w Afryce.
Są nim dżihadyści, którzy po opuszczeniu Mali przez Francję i jej sojuszników (na żądanie prorosyjskiej junty) oraz sparaliżowaniu misji ONZ MINUSMA (w której Rosja nigdy nie uczestniczyła), przypuścili zmasowany atak i grożą przejęciem kontroli nad krajem. Kompromitacja Rosji będzie przestrogą dla innych państw Afryki. Warto przy tym podkreślić, że o ile oczywiście francuskie działania w Afryce nie są bezinteresowne, to sukces Francji w rywalizacji z Rosją w Afryce jest w interesie całej Europy, w szczególności w kwestii skuteczności sankcji i izolacji Rosji. Konieczne jest zatem zintensyfikowanie działań kontrujących rosyjskie działania hybrydowe w Afryce. Póki co, w najbliższym czasie planowana jest wizyta ambasador USA przy ONZ Lindy Thomas – Greenfield w Ugandzie i Ghanie, natomiast szefowa USAID Samantha Power odwiedziła niedawno Kenię i Somalię. Również Polska powinna zaktywizować się w tym zakresie.
DBA
Chyżwar@ Piszę o PODSTAWOWYCH warunkach demokracji. Wchodzenie w konszachty ze zbrodniarzami, czy skorumpowanymi dyktatorami zostawiłbym Ruskom i Chińczykom - po prostu kryteria trochę inne niz w czasach zimnej wojny ( wtedy dla zachodu było ważne, aby reżim nie był zbyt czerwonawy). Z drugiej strony pamietaj, że z reguły afrykańskie skorumpowane dyktatury były podatne na zwroty o 180 stopni, dlatego prawdopodobieństwo zdrady z ich strony jest duże, a mozliwości obalenia dyktatury ograniczone - Kadafi, Sadat..... Tych trzeba odciąc od zachodnich pieniędzy i w jakiś sposób też oenzetowskich ( czyli tez zachodnich)
DBA
Autor swój komentarz napisał z przyczyn poprawnosci politycznej trochę na 'ugiętych kolanach". A problem z państwami afrykańskimi powinien być postawiony jasno i jednoznacznie - jeżeli kraj spełnia podstawowe warunki demokracji i jako warunek konieczny nie jest satelita Rosji i Chin to może otrzmywac zachodnią pomoc gospodarczą i żywnościową. Jeżeli flirtuje z Rosją - niech mu Rosja pomaga. Tymczasem pomoc ,w tym humanitarna, kierowana jest "jak leci" zarówno z ONZ praktycznie finasowanego przez Zachód jak i bezposrednio z państw zachodnich. Trudno, ucierpi ludność, ale tylko takie działanie będzie skuteczne
Chyżwar
Wręcz przeciwnie. Guzik nas powinno obchodzić czy jakiś kraj spełnia czy nie spełnia podstawowych warunków demokracji. Rosjanie i Chińczycy mają to głęboko gdzieś. Dlatego właśnie odnoszą sukcesy w Afryce. Żeby ich stamtąd wywalić, powinniśmy przestać bawić się w takie bzdury jak obecnie i robić dokładnie to, co robiliśmy na tym kontynencie podczas Zimnej Wojny.
Chyżwar
No dobrze. Ale zastanawia mnie jedno. Po co my jako Cywilizacja Zachodnia debatujemy nad tym, czy w Ugandzie lubią homoseksualistów czy nie? Ich kraj, ich poglądy i ich broszka. Wtrącając się w takie sprawy sami pomagamy rosjanom. W Arabii Saudyjskiej także jest średniowiecze i jakoś nikt z butami nie włazi na ich podwórko. Podejrzewam, że nie robimy tego ponieważ w odróżnieniu od Ugandy ten kraj to największa "stacja benzynowa" na świecie. Poza tym co się z nami dzieje? Podczas Zimnej Wojny Francuzi i inni przy pomocy prywatnych kontaktorów potrafili robić w Afryce różne ciekawe rzeczy nawet wtedy, kiedy nie było to na rękę ONZ. A ci umieli grać ostro. Przykładowo Hammarskjold wsadzał nos gdzie nie potrzeba, to spadł razem z samolotem. A teraz? Oddajemy ruskom pole, bo głupiego przewrotu czy innego zamachu stanu nie umiemy, albo nie chcemy tam zrobić i mamy opory moralne, kiedy należałoby skorumpować jakiegoś kacyka.
easyrider
Mówi się, że natura nie znosi próżni. Skoro cywilizacja zachodniochrześcijańska schowała ogon i osłabła to pustkę w Afryce wypełniają inni - Chiny a teraz także Rosja. Dla Moskwy to element asymetrycznego konfliktu z Zachodem, bo na równorzędną rywalizację kompletnie ich nie stać. Putin trenował judo. Wybitny nie był ale z pewnością zna zasadę: ciągnij gdy przeciwnik pcha i pchaj gdy on ciągnie. Zachód sam się rozbraja własną ideologią co wcześniej już akcentowali islamscy radykałowie. Niektórzy myślą, że skoro nastąpiła inwazja na Ukrainę, to katastrofa demograficzna zatrzymała się i jest mniej groźna. Absolutny błąd. Rosja zadba o to by napływ obcych tylko się spotęgował. Jeśli nie podejmiemy radykalnych działań to pod wpływem demografii i naszych eksperymentów ideologicznych zawalimy się. Doświadczymy tego za życia naszego pokolenia.
Chyżwar
Dokładnie. Co więcej Cywilizacja Zachodnia nawet jeśli decyduje się coś zrobić, robi to pod pręgierzem moralnego kaca, który jej został po epoce kolonialnej. A to ogranicza skuteczność takich działań i delikatnie mówiąc jest to niezbyt mądre, ponieważ bez europejskich kolonii w Afryce do dziś byłoby średniowiecze.
Prezes Polski
Czekam tylko kiedy w USA ktoś się wreszcie zorientuje, że kraj jest największym donatorem pomocy dla Afryki. Rocznie ok. 20 mld (mogę się trochę mylić bo cytuje z pamięci). W zamian otrzymują tylko pretensje, wrogość i sojusze z Rosją. Do tego dochodzi pomóż z Europy. Powinniśmy solidarnie zakręcić kurek i niech się ruscy wtedy wykażą. Szybciutko by Afrykanom rura zmiękła, a jeśli nie...no cóż przyroda jakoś musi ograniczać liczebność populacji skoro ludzie nie potrafią....
DBA
Nie tylko USA. Unia równiez pompuje pieniadze w Afrykę w formie pomocy humanitarnej szczegolnie do takich bastionów demokracji jak Etiopia, Sudan, Somalia, kraje Sahelu. otrzymując w zamian tabuny migrantów i pełzający dżihad. Ameryka może się opamięta, ale UE wątpię
Rea
Niestety Europa nie potrafi myśleć o Afryce w kategoriach innych niż rasistowskie (oczywiście zaprzeczając gwałtownie temu). Jeśli są jakieś europejskie "inwestycje", to są one nastawione na rabunkowe wydobycie bogactw naturalnych (olewając kwestie ekologii, praw pracowniczych), nie ma żadnych joint venture z firmami lokalnymi, bo prościej przekupić lokalnego kacyka (może nim być sam prezydent państwa). Rosja nie jest wiele lepsza, ale przynajmniej daje broń i ukrywa swoją arogancję. Chiny postępują o jedno oczko w skali lepiej, bo coś tam inwestują w lokalną infrastrukturę, aczkolwiek też unikają współpracy z miejscową ludnością, bardziej budują sobie zaplecze. Mądra polityka afrykańska musi być dopiero wynaleziona, ten, kto to zrobi będzie na dłuższą metę wygrany, bo kontynent ma gigantyczny potencjał, który nie jest wykorzystywany teraz. No ale to by wymagało zmiany myślenia w Europie, co nie będzie łatwo, bo tam Polak jest ledwie tolerowanym pół-dzikusem, co dopiero murzyn.
Lycantrophee
Zobacz sobie na wideo krążące po Twitterze i na posty z afrykańskich części social media,chińscy właściciele kopalń i innych przedsięwzięć są niesamowitymi rasistami.
Prezes Polski
Co za brednie piszesz. Chiny nic nie inwestują. Oni pożyczają kasę lokalsom na rozwój infrastruktury, to wszystko.
gdyby.
Ja myślę że to Zachod chce skonolizowac Świat. Tyko tym razem nie będzie szło o chrześcijaństwo, ani jak w oświeceniu o ,,modernizację i naukę barbarzyńców,, - tym razem o ,,demokrację ,, następne do konsolidacji będzie Iran, potem Chiny. +(Zamieszanie z Tajwanem temu służy ) tak jak w wyprawach krzyżowych ,,bog,, był tyko pretekstem ( chodziło o władzę weneckich miast i papieża) tak samo demokracja jest pretekstem ( wciąż chodzi o władzę i wpywy) Rosja natomiast to mały zawodnik. Bez znaczenia.
Czarny Ziutek
Kłopot polega na tym że nie ma żadnej polityki europejskiej, ani w Afryce ani nigdzie. Pisanie o tym co robi Europa jest błędem i nadinterpretacją. Możemy mówić o interesach Francuskich w Afryce i to tyle. Francja i Niemcy dogadały się i nie wchodzą sobie w drogę w kwestiach geopolitycznych, co nie jest równoznaczne ze wspólnymi celami. Żeby mieć wspólną politykę w Afryce czy np w energetyce, trzeby byłoby zrezygnować z części włsnych zysków na rzecz pozostałych krajów Europejskich, Na to nie są chętni ani Niemcy ani Francuzi, którzy europę widzą tylko przez pryzmat własnych narodowych interesów. Dlatego Europa nie jest w stanie konkurować z żadnym mocarstwem światowym.