Geopolityka
Czołgi, samoloty, artyleria czy komandosi, rakiety i szpiedzy [OPINIA]
Walki w Gazie cały czas skupiają uwagę świata na kwestii izraelskiej, pełnoskalowej rozprawie z terrorystami z Hamasu. Jednak, już teraz należy zastanawiać się nad realnymi scenariuszami względem działań antyterrorystycznych po zakończeniu głównych działań na tym kierunku operacyjnym. Hamas to nie tylko Gaza, a przede wszystkim sieć organizacji terrorystycznych zagrażających Izraelowi to nie tylko sam Hamas.
Operacja połączone w Gazie i pytania o przyszłą strategię rozprawy z terrorystami
W Gazie trwa nadal kilkumiesięczna już zmasowana operacja wojskowa Cahalu (Izraelskie Siły Obronne). Jest ona wymierzona w terrorystów z Hamasu oraz innych organizacji terrorystycznych, co zostało wskazane w oficjalnych dokumentach władz Izraela. Operacja jest oczywiście pochodną ataków terrorystycznych, które miały miejsce 7 października 2023 r. Należy podkreślić, że w przypadku Izraela użycie wojska charakteryzuje się działaniami sił połączonych, tj. wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojennej oraz formacji wyspecjalizowanych, w tym specjalnych, ale też, co naturalne w takim przypadku, ze znaczącym wsparciem służb specjalnych. W tym ostatnim przypadku mówimy przede wszystkim o wojskowym wywiadzie Aman oraz służbie bezpieczeństwa wewnętrznego Szabak/Szin Bet. Trzeba zaznaczyć, że same walki mają miejsce w terenach zurbanizowanych (miasta Gaza czy Chan Junus, miasteczka, etc.), ale również poza nimi.
Czytaj też
Co więcej już teraz można stwierdzić, że konflikt jest wyjątkowy jeśli chodzi o zaangażowanie Cahalu w działaniach pod ziemią, w sieci tuneli i kompleksów logistycznych, dowódczych Hamasu et consortes. Przy czym należy również podkreślić, iż walki angażują przede wszystkim znaczne zasoby konwencjonalne strony izraelskiej. Stąd też, w materiałach wideo oraz foto, napływających od Cahalu, możemy dostrzec przede wszystkim zróżnicowaną gamę pojazdów pancernych, czołgów czy też artylerii, wspieranych przez małe formacje piechoty. Jednocześnie, cały czas widoczna jest duża aktywność izraelskich sił powietrznych, wykorzystujących zarówno szeroki wachlarz maszyn załogowych, jak i oczywiście bezzałogowych statków powietrznych. Mowa tutaj o misjach ISTAR, ale także jeśli chodzi o kinetyczne rażenie szeregu celów, w tym m.in. jeśli chodzi o operacje bliskiego wsparcia (CAS) walczących na ziemi wojsk własnych. Izraelska marynarka wojenna wspiera działania lądowe w zakresie kontroli linii brzegowej oraz prowadzenia ataków na cele lądowe, co pojawiało się w oficjalnych przekazach. Oczywiście, wspomniane operacje są zespolone z codziennym wręcz działaniem obrony powietrznej, która zmaga się z ostrzałami rakietowymi prowadzonymi przez terrorystów (nie tylko z Hamasu, ale także Hezbollahu z Libanu). Operacja ma także wymiar północny, odnoszący się do utrzymywania niezbędnych zasobów w zakresie odstraszania i obrony przed Hezbollahem, a więc organizacją terrorystyczną wspieraną przez Iran i operującą z Libanu.
Jak walczyć dalej i to nie tylko z Hamasem
Jednak, już teraz można lub nawet trzeba zastanowić się nad scenariuszami rozwoju działań w regionie, a odnoszącymi się do czasu po zakończeniu fazy aktywnej (konwencjonalnej) w Gazie przez Cahal. Stawiając podstawowe pytanie o to, czy Izrael będzie kontynuował działania pełnoskalowe na innych kierunkach operacyjnych i czy może nawet dojść do eskalacji prowadzącej do otwartej wojny z Iranem (co również jest medialnie rozpatrywane). Przy czym, nie można tego uczynić widząc jedynie tylko i wyłącznie sprawę terrorystów z Hamasu, bez całej zawiłości relacji na Bliskim Wschodzie i wszelkich determinant znajdujących się poza nim. Stąd też, punktem wyjścia jest uznanie, że eliminacja większości zasobów ludzkich i sprzętowych organizacji terrorystycznych rozlokowanych w Gazie (Hamas, ale też np. Palestyński Islamski Dżihad) nie zakończy ich fizycznego istnienia, jako struktur terrorystycznych. Albowiem dalsze zdolności operacyjne terrorystów zależą od ich aktywności na Zachodnim Brzegu (formalnie kontrolowanym przez władze Autonomii Palestyńskiej), ale też w innych państwach regionu (np. Liban) oraz poza samym Bliskim Wschodem.
Należy przy tym pamiętać o kazusach Al-Kaidy (tropionej i rozbijanej globalnie po wrześniu 2001 r.) oraz tzw. Państwa Islamskiego. W obu przypadkach, duże operacje wojskowe były w stanie zniszczyć i zaburzyć ich stan posiadania jeśli chodzi o ludzi i sprzęt, ale niestety nie zakończyły ich funkcjonowania. Podobnie można założyć, że sformułowania rządu izraelskiego i samego premiera o anihilacji Hamasu są elementem narracji politycznej oraz komunikacji strategicznej. Zaś, tym bardziej izraelscy eksperci od zwalczania terroryzmu, wiedzą o skali trudności jeśli chodzi o pełne zniszczenie jakiejś organizacji terrorystycznej. I to jeszcze w przypadku, gdy obrastała ona zapleczem rozrzuconym po Bliskim Wschodzie i całym niemal świecie, a także mogła czerpać z szerszej pomocy zagranicznej od aktorów państwowych i niepaństwowych.
Czytaj też
Regionalna beczka prochu czyli na Bliskim Wschodzie bez zmian
Stąd też, pytaniem otwartym pozostaje, jak Izrael będzie musiał dostosować swoje działania antyterrorystyczne do walki z mniejszymi organizacjami terrorystycznymi, funkcjonującymi na wspomnianym Zachodnim Brzegu oraz osłabionym operacyjnie, czy nawet strategicznie Hamasem. Szczególnie, że są one wyzwaniem z racji odwoływania się nie tyle do struktur scentralizowanych i łatwiejszych do penetrowania, co bardziej lokalnych oraz stawiających na nowe, zradykalizowane pokolenia. Co więcej, przyszłość konfliktu zależy także od postawy aktorów innych niż sami terroryści z Hamasu, gdyż już teraz pojawiają się pytania o dalsze działania (obecnie raczej nękające) terrorystów z Hezbollahu, ale i jemeńskich Huti.
Hezbollah, jako problem strategiczny dla Izraela został zaprezentowany w oddzielnej analizie przez Autora i jest dostępny w opracowaniu pt. Czy Izrael jest gotowy do rozprawy z terrorystami z Hezbollahu? KOMENTARZ. Analogicznie, również o sytuacji w Jemenie można przeczytać szerzej w Defence24, tekst pt. Huti chcą aby świat Zachodu zapłakał nad Bramą Łez OPINIA. Aczkolwiek, w obu przypadkach należy podkreślić, że polityka izraelska musi zakładać, że obie struktury będą mogły prowadzić działania niezależnie od efektów walki z Hamasem i co najważniejsze, niezależnie od decyzji politycznych wspomnianej organizacji terrorystycznej. A co najważniejsze, zagrożeniem dla stabilności regionalnej jest oczywiście polityka Iranu (od wspierania struktur terrorystycznych „Oś Oporu”, przez rozwój przemysłu rakietowego oraz systemów bezzałogowych, aż po tajny, militarny program jądrowy).
Czytaj też
Pomijając sytuację zaangażowania się bezpośredniego Iranu, która wymaga oddzielnego spojrzenia na możliwość wybuchu wojny pełnoskalowej, można spróbować nakreślić następujące, wybrane, scenariusze rozwoju sytuacji:
Atak na Hezbollah i rozprawa z najgroźniejszym przeciwnikiem
- pełnoskalowa inwazja na Liban w celu eliminacji głównych zagrożeń ze strony Hezbollahu, w tym jeśli chodzi o zgromadzone przez terrorystów pociski rakietowe.
Scenariusz ten obejmuje walki na południu Libanu, szczególnie w silnie ufortyfikowanych rejonach, charakteryzujących się wzmożoną aktywnością Hezbollahu oraz ataki, przede wszystkim powietrzno-rakietowe, na cele w głębi libańskiego terytorium. Pamiętając, że Hezbollah dywersyfikuje np. bazy materiałowe, w tym lokując je w miejscach zbliżonych do szkół, przedszkoli, obiektów sakralnych czy szpitali. Kluczowe, w tym właśnie scenariuszu byłoby również zniszczenie tuneli, budowanych do prowadzenia infiltracji terytorium Izraela, podobnie, jak wykonał to Hamas 7 października 2023 r. Największym problemem tego rodzaju operacji byłyby jej koszty finansowe, ludzkie i sprzętowe po stronie Izraela. Nie można również pominąć faktu, że na linii rozgraniczenia między Izraelem oraz Libanem znajdują się siły ONZ, w tym kontyngent z Polski.
Czytaj też
Operacja militarna wymagałaby wcześniejszego poinformowania błękitnych hełmów i zapewnienia im swobodnej ewakuacji, nie mówiąc o innych reperkusjach w przestrzeni Rady Bezpieczeństwa ONZ. W tym miejscu, należy zaznaczyć, że przez wszystkich stałych członków RB ONZ, tego rodzaju działanie zbrojne Cahalu, mogłoby być krytycznie ocenione. USA nie chciałyby eskalacji regionalnej i potrzeby silniejszego zaangażowania/ewakuacji własnych zasobów wojskowych, widząc już problem strategiczny w Jemenie, ale i innych atakach na ich wojskowych. Dla Francji problemem byłaby ich relacja z Libanem oraz interesy regionalne, co wielokrotnie rządzący w Paryżu argumentowali na arenie międzynarodowej. Podobne oceny mogłyby pojawić się w przypadku Wielkiej Brytanii, która musiałby oczekiwać do tego większego zagrożenia terrorystycznego na swoim terytorium. Chiny oraz Rosja i ich pozycja wobec Iranu, Bliskiego Wschodu w tym państw arabskich jest bardzo dobrze znana. Co przekłada się od pewnego czasu na drobne zmiany w postrzeganiu przede wszystkim Rosji w samym Izraelu.
Lecz, trzeba także widzieć, że taka operacja doprowadziłaby do mobilizacji zasobów Hezbollahu i prowadzenia uderzenia przez Cahal w warunkach braku nawet minimalnego zaskoczenia terrorystów. Pytaniem otwartym pozostaje postawa innych państw regionu i spoza regionu na tego rodzaju konflikt graniczny. Przykładowo, oprócz Iranu, właśnie w Libanie widać interesy polityczne państw arabskich, ale też wspomnianych już wcześniej Francji i USA. Argumentami przemawiającymi za zbrojną rozprawą z Hezbollahem, z użyciem maksimum dostępnych sił Cahalu, są przede wszystkim wewnętrzne postawy społeczne definiowane odbiorem wydarzeń z 7 października 2023 r. Chociaż i w tym przypadku wątpliwości budzi obecna nowa fala sporów politycznych, kwestionujących premiera Binjamina Netnajahu w Izraelu. Ważnym argumentem za uderzeniem mogłaby być za to mobilizacja zasobów militarnych na działania w Gazie, która pozwala myśleć o wykorzystaniu tego procesu do kolejnej operacji wojskowej. Jak również mobilizacja zasobów wewnętrznych, związana z licznymi próbami ostrzałów rakietowych Izraela przez terrorystów z Hamasu. Jednakże, widać, że łatwe powtórzenie op. Pokój dla Galilei czy nawet wojny granicznej z 2006 r. jest obarczone licznymi wątpliwościami natury strategicznej oraz politycznej.
Kontynuacja działań bojowych na Zachodnim Brzegu i utrzymanie presji na granicy z Libanem
- dalsze walki z Hezbollahem na granicy z Libanem, ale bez przekraczania delikatnej linii pełnoskalowego konfliktu zbrojnego, przy jednoczesnym pełnoskalowym uderzeniu (uderzeniach) Cahalu oraz innych formacji bezpieczeństwa na Zachodni Brzeg.
Celem podstawowym byłoby wejście na obszary kontrolowane przez władze Autonomii Palestyńskiej (Gaza była de facto kontrolowana przez Hamas) w celu eliminacji pozostałości Hamasu i pomniejszych struktur terrorystycznych, w tym nowych organizacji na etapie kształtowania się. Kluczowe byłyby poszukiwania składów broni, amunicji i materiałów wybuchowych, które mogłyby być wykorzystywane w dwojaki sposób – nękanie Izraela, w postaci ataków rakietowych czy podkładania improwizowanych ładunków wybuchowych (IED), ale również długofalowo w zakresie odbudowy potencjału m.in. Hamasu. Pamiętając, że doszło w ostatnim czasie do dużej ilości nielegalnych transferów broni z Jordanii właśnie na Zachodni Brzeg.
Czytaj też
Co więcej, istnieje przekonanie Cahalu o możliwości posiadania przez terrorystów w tym rejonie systemów MANPADS, na co wskazywał taktyka wykorzystywania śmigłowców bojowych w operacjach antyterrorystycznych w 2023 r., przed atakiem Hamasu. Ryzykowne byłoby związanie się walką w kolejnych ciężkich miejskich starciach, ale również utrata możliwości odwoływania się do jakiegokolwiek partnera negocjacyjnego po stronie palestyńskiej. Dodatkowo, należy spodziewać się silnych wystąpień międzynarodowych odnoszących się do negowania rozszerzania działań na Zachodni Brzeg. Począwszy od strony państw arabskich, aż po partnerów z USA oraz UE. Należy przy tym założyć, że wejście ciężkiego zgrupowania wojsk na Zachodni Brzeg prowadziłoby także do eskalacji działań granicznych jeśli chodzi o Hezbollah.
Czas na rzekę tajnych operacji i uderzeń punktowych
- deeskalacja w wymiarze konwencjonalnym, ale przy kontynuowaniu kampanii na zasadzie tajnych operacji oraz rajdów wojsk specjalnych.
Innym scenariuszem, który można rozpatrzyć w kategoriach wysoce prawdopodobnego jest przełożenie ciężarku działań z wojsk konwencjonalnych Cahalu na tandem sił operacji specjalnych oraz służb specjalnych (umownie, ale bardzo umownie Mossad przejmuje pałeczkę od Cahalu). Atutem tego rodzaju rozwiązania byłaby możliwość dalszego ścigania Hamasu, a także uderzania w cele związane z Hezbollahem lecz bez wiązania się na arenie międzynarodowej w spory natury polityczno-dyplomatycznej. Mowa bowiem o skierowaniu siły rażenia na tajne operacje oraz działania rajdowe zespołów komandosów, przy uzupełnianiu tego rażeniem celów przez siły powietrzne czy nawet marynarkę wojenną. Mogłoby być to o wiele bardziej komfortowe dla sojuszników Izraela, na czele z USA, ale również dawać szansę na odbudowywanie relacji z państwami regionu. Jednakże, przy utrzymaniu ciągłej presji na terrorystów i ich sojuszników. Mowa bowiem o wykorzystaniu operacyjnym znacznego urobku wywiadowczego, który jest pochodną wejścia do Gazy.
Czytaj też
Pamiętać należy, że działania w Gazie to nie tylko kinetyczne rażenie baz logistycznych, bojówek terrorystów, ale także zbieranie ogromnych zasobów danych z HUMINT (w tym przesłuchiwanie pojmanych terrorystów z różnych szczebli Hamasu et consortes) i gromadzenie-analiza danych pozyskanych z przejętego sprzętu. W tym ostatnim przypadku nie jest tajemnicą, bowiem sami Izraelczycy się tym chwalili, że udało się przechwycić np. podziemne serwerownie Hamasu. Lecz trzeba domniemywać, że takich trafień służby i wojsko izraelskie mają więcej – mowa przede wszystkim o komputerach, smartfonach, ale i innych urządzeniach. Nie wspominając o zapewne szeregu bardziej konwencjonalnych danych wywiadowczych, bazujących na różnych zapiskach, podręcznikach działania Hamasu i innych struktur terrorystycznych.
Oczywiście, przy tak znaczącym urobku wywiadowczym należy zakładać opóźnienie w zakresie tłumaczeń i analizy danych, ale należy zauważyć, że izraelskie służby są w bardziej komfortowym położeniu niż np. Amerykanie po 9/11 z racji innego podejścia do nauki języka arabskiego (w tym lokalnych dialektów i kodu kulturowego). Nie wspominając o nowych możliwościach, jakie pojawiają się przy szerokim zastosowaniu przez izraelskie służby specjalne oraz wojsko narzędzi cyfrowych. Szczególnie, jeśli mówimy o analizach na Big Data oraz wykorzystaniu rozwiązań z zakresu tzw. Sztucznej Inteligencji (SI). Mankamentem takiego rozwiązania jest oczywiście większe ryzyko sił w nim zaangażowanych. Albowiem w przypadku działań konwencjonalnych można bazować na sile ognia, systematyczności w zakresie przejmowania przestrzeni kontrolowanej przez przeciwnika, a także ciągłej styczności z wojskami własnymi. Lecz, jeśli myślimy o działaniach rajdowych oraz tajnych operacjach to dowódcy, operatorzy i funkcjonariusze nie mają tego komfortu. Nie można również bazować jedynie na uderzeniach z powietrza, bowiem są one narażone na problemy z zakresu typowania celu oraz oceny uderzeń jeśli nie są spięte z działaniami w innych domenach. Jednakże, jeśli weźmie się dotychczasowe doświadczenia Izraela w tym zakresie, to należy uznać, że to wartościowe uzupełnienie możliwości porażenia struktur terrorystycznych, ale i ich sojuszników. Zauważmy, że dotychczas izraelskie siły powietrzne były w stanie swobodnie razić szereg celów w wymiarze regionalnym, przy uznaniu, że większość operacji nie została oficjalnie potwierdzona.
Czytaj też
Trzeba też brać pod uwagę, że tajne operacje i działania komandosów niosą za sobą ryzyko wytracenia/uszczuplenia zasobów agenturalnych w środowiskach działania organizacji terrorystycznych. Sukcesy operacyjne czy wręcz nawet taktyczne, w perspektywie krótkookresowej, mogą przekładać się na wrażliwość w perspektywie kolejnych lat. Szczególnie, że terroryści sięgają coraz częściej po profesjonalne wsparcie np. z Iranu nie tylko jeśli chodzi o technologie rakietowe, ale i kontrwywiad. Niesie to ryzyko dekonspiracji np. aktywów osobowych Mossadu w innych państwach. Nie mówiąc o tym, że chociaż ryzyko polityczne tajnych operacji jest niższe niż pełnoskalowych działań militarnych, to jednak nieudana akcja może nieść szereg reperkusji. Izrael doświadczył tego chociażby w pewnym zakresie po nieudanej operacji Mossadu w Lillehammer w 1973 r. Przy czym, trudno jest dziś uznać, że Hamas i jego zasoby będą zawsze odpowiednio tropione w różnych państwach w ścisłej współpracy z lokalnymi służbami, a więc takie ryzyko w tym scenariuszu będzie musiało być brane pod uwagę. Chociaż, większe problemy mogą być w przypadku służb spoza Bliskiego Wschodu, gdyż wiele lokalnych Mukchabaratów nie musi być, aż tak sceptyczna do działań wymierzonych w Hamas.
Wiadomym jest, że po obecnych porażkach w Gazie, Hamas zapewne będzie dążył do przegrupowania się w państwach bezpiecznych. Mowa oczywiście o odtwarzaniu zdolności operacyjnych tej organizacji terrorystycznej, ale też jeśli chodzi o sferę finansową. Nie mówiąc o możliwości przeprowadzania ataków terrorystycznych na cele izraelskie lub utożsamiane z Izraelem, jako odpowiedzi na klęski w Gazie. Operacje tego rodzaju mogą mieć szerszy niż graniczy wymiar, ale bezsprzecznie kluczowe będzie oddziaływanie na Liban, Syrię (irański hub logistyczny), ale także inne państwa w regionie. Oczywiście, tego rodzaju rozwiązanie militarne i wywiadowcze nie jest idealne. Przede wszystkim nie będzie możliwe pełne osłabienie struktur logistycznych np. Hezbollahu, ale i jaczejek Hamasu poza samą Gazą. Co więcej, nie będzie możliwe również ograniczenie (przynajmniej szybko) zdolności do uderzeń rakietowych – saturacyjnych i nękających obronę powietrzną kraju.
Konkluzja
Podsumowując, Izrael stoi obecnie, rzeczywiście przed szeregiem pytań operacyjnych i strategicznych jeśli chodzi o dalsze prowadzenie rozprawy z Hamasem i innymi organizacjami terrorystycznymi. Na razie uwaga jest skupiona na przyszłości Gazy, ale trzeba brać pod uwagę szersze spektrum tematów. Włączenie się do działań jemeńskich Huti, ataki na amerykańskich żołnierzy w regionie przez inne proirańskie siły, ale też niepewność względem Libanu jeszcze bardziej zaciemniają sytuację. Stwarzając chociażby potrzebę uwzględnienia zróżnicowanych stanowisk innych państw, nie mówiąc o targanych wyborczym rokiem postawach całej sceny politycznej w USA.
Czytaj też
Problemem jest również diagnoza wewnętrznej polityki w samym Izraelu. Stąd też, nie wykluczając żadnego scenariusza rozwoju sytuacji (tego chyba najlepiej nauczyły nas ostatnie lata w przestrzeni bezpieczeństwa oraz obronności), można uznać, że najbardziej komfortowy na obecną chwilę byłby ten z dominacją działań specjalnych (synergia aktywności jednostek specjalnych i aparatu służb specjalnych), wspieranych punktowymi uderzeniami konwencjonalnymi. Naciskając na struktury terrorystyczne, ale dając przestrzeń do normalizacji z państwami regionu zainteresowanymi poprawą bezpieczeństwa.
Aczkolwiek, można także zaryzykować dość odważne stwierdzenie (widząc działania konwencjonalne w Gazie), że wojna z Hamasem to dziś w głównej mierze uderzenie w ich system finansowania oraz system komunikacji. Bez obu elementów organizacja terrorystyczna może oczywiście skutecznie próbować działać, ale w oparciu o mniejsze komórki i system rozproszony. Taki stan rzeczy przekłada się na mniejszą skalę zagrożeń, porównywalnych z tymi z 7 października 2023 r. Dając sobie możliwości do uzyskania inicjatywy w sferze bardziej działań antyterrorystycznych-policyjnych niż angażujących pełen potencjał państwa. Nie oznacza to systemowego pokoju, ale stan zlokalizowany w przestrzeni między wojną i pokojem. Przy czym, niestety dla bezpieczeństwa świata, jest to najbardziej optymistyczna wizja przyszłości regionalnej, o której możemy dziś mówić. Mając na uwadze mocno rozbudowane i skomplikowane sieci zależności Hezbollahu, Hamasu, PIJ i innych organizacji terrorystycznych od różnych aktorów państwowych, ideologicznie ukierunkowanych na walkę z Izraelem. Państwo izraelskie jest więc w bardzo trudnej sytuacji, gdzie wizja walk rozkłada się na kolejne lata i nikną przejawy optymizmu np. wynikłe z Porozumień Abrahamowych i możliwości szerszego zwrotu regionalnego na ustanowienie relacji pokojowych.
Darek S.
Zamiast walczyć z Hamasem najprościej byłoby wyeliminować źródło problemów. Najbardziej logicznym krokiem byłoby przesiedlenie 9 mln obywateli Izraela pochodzenia żydowskiego do USA. To USA najbardziej wspiera Izrael, w każdej ich walce, również w tych działaniach, które są piętnowane dziesiątkami sankcji ONZ.
rwd
Żadna wojna nie zakończy tego konfliktu. Może go zakończyć tylko radykalne rozwiązanie czyli np. przesiedlenie wszystkich Palestyńczyków z Gazy za odszkodowaniem lub poważne rozmowy prowadzące do pokoju wzorowanym na przełomie izraelsko-egipskim. Opcja pierwsza powinna dać lepsze rezultaty ale na przeszkodzie stoją opatrznie rozumiane tzw. prawa człowieka i podsycanie konfliktu przez diasporę z New Jorku.
TIGER
Izrael w przypadku większej wojny powinien być gotów wystawić na 650 000- 800 000 żołnierzy w Wojskach lądowych, z czego 500 000-650 000 przeciwko Syrii, bo zapewne stamtąd by przyszło zmasowane uderzenie Syryjczyków i Irańczyków. W czasie wojny Jom kippur siły cahalu mieli na stanie, aż 13-14% ówczesnej populacji Izraela, ale w dzisiejszych czasach wydaje się to, niezbyt realne. Myślę że będzie to maks 9-11 % populacji