Reklama

Geopolityka

Huti chcą aby świat Zachodu zapłakał nad Bramą Łez [OPINIA]

Niszczyciel USS Carney w walce z bezzałogowcami i rakietami Huti, 2023
Niszczyciel USS Carney w walce z bezzałogowcami i rakietami Huti, 2023
Autor. US Navy Petty Officer 2nd Class Aaron Lau

Cieśnina Bab al-Mandab czyli Brama Łez lub Lamentu może stać się symbolem zmagań o bezpieczeństwo żeglugi niezbędnej dla współczesnej gospodarki i handlu międzynarodowego. Jeśli bowiem w ostatnich latach rozważano zagrożenia piractwem, jako wyzwanie strategiczne, to teraz mamy do czynienia z czymś przerastającym skalą i zasięgiem ówczesne dywagacje nad Zatokami Adeńska i Gwinejską. Jemeńscy Huti wspólnie z Iranem testują bowiem Zachód z całkiem nowym modelem działania i w wysoce skomplikowanej sytuacji regionalnej.

Reklama

Jemeńscy Huti (Al-Husiun) osiągnęli niewątpliwie w ostatnich dniach jeden cel operacyjny, jakim było pokazanie światu własnych możliwości w zakresie paraliżowania transportu morskiego. To zaś skupiło uwagę na Jemenie całego świata, a także wprowadziło wiele wątpliwości w zakresie rozwoju sytuacji regionalnej i globalnej. Niestety trzeba dodać, że w ostatnich latach Jemen jest, raz po raz, na „nowo” odkrywany i zapominany w szeregu debat o bezpieczeństwie. Kosztem, późniejszych kolejnych „zaskoczeń” w postaci silnej pozycji Al-Kaidy (AQAP), specyfiki wspomnianej rewolucji z lat 2011-2014, a także wybuchu umiędzynarodowionej wojny domowej po 2015 r. I co obecnie najważniejsze, przetrwaniu Huti w ich silniejszym wydaniu pod względem militarnym oraz agendy polityczno-wojskowej.

Reklama

Jednakże, bez szerszej refleksji strategicznej niemożliwe jest zauważenie zależności międzynarodowej gospodarki od jednego z najbiedniejszych państw świata, pogrążonego w tragedii humanitarnej oraz borykającego się z efektami wojny domowej. W tym celu należy wskazać, kilka przesłanek, determinujących wagę problemu z jakim się obecnie wszyscy, jako umowna wspólnota międzynarodowa, mierzymy. Jednocześnie, podkreślając, że brak jest jednoznacznej możliwości rozwiązania jemeńskich problemów, a na pewno nie będą to punktowe uderzenia lotnicze na cele Huti (co również pojawiło się w pewnych dyskusjach w przestrzeni medialnej).

Czytaj też

Geografii nie można oszukać, Huti mogą zdestabilizować nie tylko regionalne szlaki żeglugowe

Zacząć należy od najbardziej widocznej przesłanki geograficznej, którą każdy może sobie umownie sprawdzić spoglądając zwyczajnie na mapę. Gdzie wybrzeża Jemenu gwarantują bardzo dobrą pozycję do zaplanowanego i koordynowanego oddziaływania względem strategicznych szlaków morskich na Morzu Czerwonym oraz w zakresie strategicznej cieśniny Bab al-Mandab. W obu przypadkach szczególnie ważnych dla Europy, ale oczywiście nie tylko tego kontynentu – stąd mówimy o problemie globalnym. Zauważmy bowiem, że z problemami odnoszącymi się do poziomu wody boryka się Kanał Panamski, przez co generalnie mamy zawirowania względem transportu morskiego w skali świata. Huti też mają dostęp do tego rodzaju danych i zdają sobie doskonale sprawę ze znaczenia swoich działań.

Reklama

Paraliżowanie lub nawet tylko podnoszenie cen żeglugi, a także cen ubezpieczeń jest czymś o wiele silniejszym niż nawet największa irańska rakieta, która znajduje się w arsenale tej jemeńskiej struktury polityczno-wojskowej. Zauważmy jeszcze, że odległości do wybrzeży Jemenu kontrolowanych przez Huti (północno-zachodnia i zachodnia przestrzeń państwa) a Erytreą, też państwem nie należącym do stabilnych demokracji (mówiąc dyplomatycznie) to ok. 100 km.

Akwen jest więc skomplikowany dla międzynarodowych przewoźników i szerzej państw, gdy ok. 350 km wybrzeża po jednej stronie jest do dyspozycji struktur paramilitarnych. Co więcej, na kontrolowanym przez Huti wybrzeżu znajduje się infrastruktura portowa, gdzie najczęściej podkreśla się kazus portu w Al-Hudajda, ale nie można zapominać również o porcie Saleef/Salif. Przypomnieć należy, że na początku 2022 r. saudyjska koalicja, wspierająca legalny rząd Jemenu rezydujący w Adenie, podkreślała, że obie lokacje mogą być uznawane za cele militarne właśnie w związku z ich wykorzystaniem do oddziaływania na szlaki żeglugowe przez Huti.

Jednak, cały czas ten wątek był na Zachodzie spychany do przestrzeni niejako walk wewnętrznych na Półwyspie Arabskim i pomijany. Trzeba wspomnieć, że porozumienia z 2018 r. uwzględniały porty, jako przestrzeń, która musi być chroniona w Jemenie z racji tragicznych warunków humanitarnych w tym kraju. Stąd też, potrzeba dostarczania pomocy miała spowodować, że strony wojny domowej będą ostrożniejsze w swych działaniach na wybrzeżach. W przypadku Huti okazało się to fikcją, a głośną swego czasu sprawę zniesienia blokady portu Al-Hudajda można potraktować w kategorii wybiegu względem państw walczących z nimi.

Czytaj też

Uzbrojeni i zdeterminowani do konfrontacji z Zachodem

Druga przesłanka, komplikująca kwestię jemeńskich Huti, też stała się widoczna w ostatnim czasie, chociaż była mniej lub bardziej kamuflowana w ostatnich latach. Dotyczy ona wyposażenia struktur paramilitarnych lub militarnych, jakimi dysponują rządzący de facto w stołecznej Sanie. Iran nie tylko stworzył nowe możliwości dla Huti, myśląc o przetrwaniu wojny domowej i zagranicznej interwencji, ale stworzył umowną „bliskowschodnią” (niepaństwową) bańkę antydostępową. Przygotowując Huti do długofalowych kampanii nękających cele lądowe oraz morskie, nawet względem państw dysponujących przewagą technologiczną.

Pierwszym krajem, który odczuł skutki nowej jakości strony Huti było oczywiście Królestwo Arabii Saudyjskiej, raz po raz, atakowane rakietami oraz systemami bezzałogowymi. Co więcej, wspomniany tandem Huti-Iran w toku ostrzałów saudyjskiego terytorium niejako zwiększał skalę swoich militarnych eksperymentów – począwszy od odległości do rażonych lokacji, aż po siłę zastosowanych głowic, a skończywszy na zróżnicowanych atakach (bsp-rakiety) mających na celu zmniejszenie szans saudyjskiej obrony powietrznej. Przypomnijmy w tym miejscu, że Jemen sprzed wojny domowej był państwem biednym (najbiedniejsze państwo całego Półwyspu Arabskiego), słabo rozwiniętym i nie dysponującym rozbudowanymi możliwościami produkcji zbrojeniowej. Stąd też, pojawienie się mniej lub bardziej skomplikowanych systemów uzbrojenia w tym państwie, używanych po stronie Huti, bezsprzecznie wiedzie trop właśnie do irańskich zasobów (przede wszystkim Strażników Rewolucji i Sił Ghods). Irańczycy przemycają do Jemenu elementy konstrukcyjne i tam następuję ich montownie. Dowodem tego były liczne przechwycenia kontrabandy przez zachodnie okręty. Niestety, z racji obecnego zaskoczenia sprawą Huti, najgłośniejsze stały się udaremnione przemyty broni ręcznej (karabinków, karabinów czy granatników ppanc), a nie np. części pocisków przeciwokrętowych.

Czytaj też

Lecz najważniejszym stał się fakt, że wraz z porozumieniami saudyjsko-irańskimi wobec Jemenu, zniknęła presja militarna na Huti. Co pozwoliło najprawdopodobniej wykorzystać 2023 r. do skomasowania zasobów i ich bezproblemowego rozszerzenia. Izraelski think tank specjalistyczny ALMA podkreślił, że Huti nawet nie kryli się z tym faktem i 21 września zeszłego roku przeprowadzili w Sanie paradę wojskową. Pojawiają się na niej przestarzałe samoloty F-5, ale trudno jest uznać, że jest to efekt stworzenia przemysłu lotniczego „made in Yemen”. Trzeba więc założyć, że Irańczycy wsparli ten proces, nie mówiąc o możliwości np. wysłania tam własnych załóg oraz obsługi naziemnej.

Do ataków na okręty te samoloty mogą być bezużyteczne, ale już względem statków rodzi się pytanie o użycie ich w roli straszaków. Chociaż już śmigłowiec Huti stał się niejako przyczynkiem do obecnej kampanii, desantując komando na pokładzie samochodowca Galaxy Leader. Można więc zakładać, że jak się nadarzyłaby okazja do użycia samolotów czy też śmigłowców do innych ataków, a byłaby na to potrzeba, to Huti nie mieliby żadnych oporów. Lecz należy przejść do ważniejszych zagrożeń niż załogowe statki powietrzne, których jest mało i mogą być relatywnie dobrze zwalczane nad Morzem Czerwonym. Zacznijmy więc od tego, że na wspomnianej paradzie Huti prezentowali również małe jednostki nawodne z rodziny Aseef-1, Aseef-2 oraz Aseef-3(pojawiają się również zapisy Asef), a także Tufan-2, Al-Malah, Shark-33 czy Blow Fish. Jest kolekcja składająca się z szeregu modyfikacji sprzętu sił zbrojnych i innych sił bezpieczeństwa Jemenu sprzed 2014 r., a także sprzętu przemyconego z Iranu oraz lokalnych (wspieranych przez Iran) modyfikacji jednostek cywilnych, konfiskowanych przez Huti.

Czytaj też

Przedsmak ich użycia mieliśmy niedawno, gdy amerykańskie śmigłowce musiały odeprzeć atak z ich strony na jedną z jednostek cywilnych (atak na Maersk Hangzhou oraz reakcja US Navy z wykorzystaniem zasobów USS Eisenhower oraz USS Gravely). Trzeba w tym miejscu jednak wspomnieć, że ataki załogowe mogą być uzupełniane przez Huti atakami jednostek wyposażonych w materiały wybuchowe i zdalnie sterowane przez operatorów. Jemeńska lekcja, jakie mogą tego być konsekwencje, co interesujące sięga daleko w przeszłość, a więc do 2000 r. Wówczas amerykańska jednostka niszczyciel typu Arleigh Burke zawinął do portu w Adenie i został zaatakowany przez terrorystów.

Dziś skala ataków może być wzmocniona ilościowo oraz jakościowo, co więcej będąc pochodną doświadczeń irańskich oraz ukraińskich. Należy bowiem brać pod uwagę wymianę know-how i doświadczeń rosyjskich z Morza Czarnego z Irańczykami (np. w formie zapłaty za pomoc wojskową dla rosyjskich wojsk). Stąd też, znani ze swych modyfikacji lokalnych, sprzętu zagranicznego, Irańczycy prędzej czy później mogą wprowadzić „własne” bezzałogowce wodne, przypominające przechwycone przez Rosjan rozwiązania ukraińskie. Zaś ich naturalnym środowiskiem do sprawdzenia bojowego staną się wody Morza Czerwonego.

Wiadomym nie od dziś jest także fakt posiadania przez Huti licznych min morskich, którymi nękali Saudyjczyków i innych członków koalicji od początku zmagań po 2015 r. Przy czym, parada Huti z 2023 r. pokazuje skalę tego rodzaju zarówno dla żeglugi, jak i okrętów działających w ramach operacji pk. Prosperity Guardian. Huti mają mieć do swojej dyspozycji pociski przeciwokrętowe Al-Mandab-1 (C-801), Al-Mandab-2 (rodzina pocisków Noor, w tym wariant Qader/ Ghadir), Saeed/Quds/Soumar GLCMs, różne Robeige (P-15 Termit, ale też Rubezh P-20 P-22 ). Huti w żadnym razie nie kryją się przed posiadaniem pocisków manewrujących Quds Z-0, Quds-4 czy też Quds-2. Aby ten obraz był pełen przypomnieć należy rozwój zasobów pocisków balistycznych, w tym np. Badr-2, Fateh-110, Borkan 3, Shahab 3 itd. Innym ważnym elementem generującym zagrożenie dla żeglugi ze strony Huti jest ich rozbudowany arsenał bezzałogowych systemów latających, od Shahed 136, poprzez Qasef 2k, Mesad-2 czy Shihab. Wspomniany izraelski think tank ALMA, sugeruje, że pozwala to razić cele nawodne do 200 lub nawet 300 km. Inne szacunki mówią o możliwości rażenia celów nawet oddalonych o 400 km.

Czytaj też

To nie pierwszy raz, gdy Huti stwarzają zagrożenie dla szlaków żeglugowych

Zauważmy, że nie jest to zagrożenie nowe nawet dla US Navy. Przykładem jest incydent z USS Mason w październiku 2016 r., kiedy ten okręt odpalił dwa pociski Standard Missile-2 i jeden Evolved Seasparrow Missile (ESSM) w celu samoobrony przed jemeńskimi pociskami przeciwokrętowymi. Warto także przywołać incydent z okrętem HSV-2 Swift (również w 2016 r.) należącym do marynarki wojennej ZEA (Zjednoczone Emiraty Arabskie). W pobliżu portu Mokha dokonano wówczas ataku, zgodnie z doniesieniami medialnymi, za pomocą pocisku przeciwokrętowego C-802 Noor, za którym stali Huti. Pytaniem otwartym pozostają oczywiście ilości pocisków, dronów, etc. jeśli chodzi o arsenał Huti, co jest trudne do precyzyjnych estymacji. Jednakże, należy zakładać, że Huti we współpracy z Irańczykami rozumieją relację między ilością i jakością, co będą wykorzystywać w przyszłości np. podnosząc koszty uzupełniania interceptorów na okrętach należących do op. pk. Prosperity Guardian. Można w tym miejscu zachęcić do lektury analizy Defence24 pt. „Czy Stany Zjednoczone stać na wojnę z Iranem?”, która wyjaśnia szereg wątpliwości w tym zakresie.

Parada wojskowa w Sanie dała nam okazję zauważenia, że Huti nie są też pozbawieni atutów jeśli chodzi o technologie radarowe i należy uznać, że część z nich jest obecnie lokowana na wybrzeżu. Co więcej, kompleks ISTAR jest zapewne uzupełniany przez samych Irańczyków, którzy byli i są obecni na tych wodach poprzez zakamuflowane jednostki cywilne oraz okręty ich marynarki wojennej. To jeszcze bardziej komplikuje sprawę i uniemożliwia traktowanie Huti, jako marginalnego zagrożenia. Gdzie, jedynym wyzwaniem jest strącanie kolejnych prymitywnych bsp. Należy uznać, że Huti będą testować (w zależności od czasu i miejsca) zachodnie siły w ramach operacji pk. Prosperity Guardian. I co najważniejsze cały czas mogą również straszyć atakami na cele nie tylko morskie, ale również lądowe. Zwiększając katalog zagrożeń dla różnych miast i infrastruktury krytycznej w całym regionie. Nie wolno zapomnieć, że niezależnie od pokazu siły na paradzie, to właśnie Huti (pod presją zagranicznej interwencji) nie tylko przetrwali, ale umiejętnie prowadzili długotrwałą kampanię ataków rakietowo-dronowych na cele w Jemenie i Królestwie Arabii Saudyjskiej. Stąd też, nie można zakładać braku analizy oraz ocen ich systemu dowodzenia oraz kontroli względem obecnego postępowania względem szlaków żeglugowych.

Czytaj też

Czy jakieś państwo ma pomysł na rozwiązanie problemu Huti?

Trzecia przesłanka, odnosi się do bardzo ograniczonej możliwości przeciwdziałania Huti, jaką dysponują państwa zainteresowane bezpieczeństwem żeglugi na wodach Morza Czerwonego i Cieśniny Bab al-Mandab. Operację pk. Prosperity Guardian można postrzegać jedynie w roli tymczasowego rozwiązania, sformułowanego ad hoc lecz bez możliwości jego przeciągania w nieskończoność. Bez działań na lądzie (władze somalijskie w tym powołanie nowych struktur straży wybrzeża), a także kombinacji działań marynarek wojennych i prywatnej ochrony PMC (Prywatne Firmy Wojskowe, stosowane są też np. określenia PSC Prywatne Firmy Bezpieczeństwa) trudno było powstrzymać zwykłych piratów z Somalii.

Zaś Huti to struktura parapaństwowa, kontrolująca ok. 35 proc. ludności kraju. Mająca dostęp do wielokrotnie wskazywanej kooperacji z Iranem i dzięki temu dysponująca zasobami wojskowymi (część sprzętu to pozostałość armii jemeńskiej, ale można uznać, że większość to już nowe nabytki). Posiadająca dostęp lub raczej sprawująca kontrolę nad długą linią brzegową, w tym portami. Tym samym, Huti są bardzo groźnym przeciwnikiem i być może o wiele trudniejszym niż Hamas dla Izraela.

Operacja lotnicza (z wykorzystaniem systemów bezzałogowych i załogowych) i (lub) uderzenia pociskami manewrującymi na cele w Jemenie nie będą również w pełni efektywne, jeśli by do nich doszło. Problemem może być stan jemeńskiej obrony przeciwlotniczej, szczególnie wobec celów takich, jak drony (ich ofiarą padł amerykański wojskowy bsp). Lecz przede wszystkim odpowiednie namierzanie celów w oparciu o wywiad i inne środki rozpoznania. Zapewne wątpliwości dotyczyć mogą również późniejszej oceny uderzeń. Oczywiście, możliwe byłoby wzmocnienie tego efektu poprzez dodanie komponentu sił operacji specjalnych, ale w obecnej sytuacji wyborczej w USA trudno jest przypuszczać, że administracja prezydencka zgodziłaby się na ryzyko strat wśród SEALsów et conosortes w Jemenie. Chociaż, rzeczywiście amerykańscy komandosi wielokrotnie w przeszłości polowali tam na terrorystów (część operacji była zapewne udana i utajniona, ale wiemy również o operacjach kończących się stratami wśród Amerykanów, np. w 2017 r.).

Niemożliwe jest też postawienie na tandem marynarki wojenne i PMC, znany z Somalii. Albowiem trudno jest przypuszczać, że państwa zgodziłby się na dostęp prywatnych kontraktorów chociażby do systemów MANPADs (z obawy przed ich proliferacją, ale też przykładowo rażeniem samolotu cywilnego). Tutaj, w przeciwieństwie do somalijskich piratów, małe grupki kontraktorów wyposażonych w karabinki/karabiny i systemy nieletalne (eksperymentowano z użyciem systemów np. dźwiękowych) nie wystarczą na statkach handlowych.

Czytaj też

Co więcej, cały czas wiele wątpliwości budzi relacja twórców operacji pk. Prosperity Guardian z Królestwem Arabii Saudyjskiej i Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Bez tych państw żaden konflikt w Jemenie nie może być rozwiązany, pomijając oczywiście Iran, który z założenia raczej nie jest zainteresowany bezpieczeństwem w regionie. Zaś dla Saudyjczyków i Emiratczyków ponowne rozpalenie działań wobec Huti, bez pewności zwycięstwa to zagrożenie dla ich bezpośredniego bezpieczeństwa. Oba państwa poniosły straty wojskowe i niewojskowe w toku działań wymierzonych w Huti. Optymizmem nie napawa również włączenie się ich w BRICS wspólnie z Iranem, nawet zdając sobie sprawę ze wszystkich ograniczeń tej struktury pod wodzą Rosji, Chin i Indii (pomijając celowo Brazylię oraz RPA). Finalnie, trudno jest się spodziewać, że twórcy op. pk. Prosperity Guardian zdecydowaliby się na kombinację ataków (serii uderzeń) na Huti i ścisłej blokady morskiej oraz niszczenia infrastruktury na wybrzeżu Jemenu. Obawiając się, co naturalne konsekwencji humanitarnych, którymi świetnie operują Huti np. wobec funkcjonowania portu Al-Hudajda.

Czytaj też

Tylko pesymistyczne scenariusze na przyszłość

Powiedzmy więc wprost, nie ma więc dobrego rozwiązania dla problemu zagrożenia ze strony jemeńskich Huti i na razie nie będzie można go przedstawić w najbliższej przyszłości. Nawet, gdybyśmy optymistycznie założyli deeskalację na granicach Izraela z Gazą oraz Libanem. To można założyć, że Huti i Irańczycy nie musieliby jednocześnie zrezygnować z własnej aktywności uderzającej w Zachód. Wysoce prawdopodobnym byłoby raczej zwiększenie skali żądań wobec USA i Zachodu, w tym takich, które z natury rzeczy mogłyby być nie do spełnienia. Szczególnie, że w Sanie i Teheranie wiedzą najlepiej czym jest rok wyborczy w USA, a Irańczycy przetrzymując amerykańskich zakładników z zajętej ambasady w XX w. pamiętają możliwość wywierania nacisków na proces wyborczy.

Niestety na tym tle, wszelkie działania wojskowo-polityczne to próby ratowania sytuacji. Wykazujące jednak wagę zdolności morskich w państwach europejskich i innych (np. Indo-Pacyfiku), należących do Zachodu. Tak, aby móc prowadzić działania w naszym regionie (Morze Północne, Bałtyk, Morze Śródziemne, infrastruktura krytyczna w Europie podmorska) i poza nim. Obniżając tym samym obciążenia dla US Navy i kilku wybranych państw świata, bowiem z geografią na razie nie wygramy, szczególnie jeśli chodzi o znaczenie szlaków żeglugowych na Morzu Czerwonym.

I jeszcze na koniec, cytat z 2016 r. i analizy Defence24: „Nie zmienia to faktu, że Jemen i jego problemy przypomną się same, prędzej czy później, społeczności międzynarodowej. Uderzenia na amerykańskie okręty wojenne są pierwszym ważnym ostrzeżeniem. W końcu jednostki cywilne, poruszające się po wodach w rejonie strategicznego szlaku z Bab el-Mandeb w centrum, nie są odporne nawet na prymitywne ataki - tym bardziej gdyby doszło do prób zmasowanej kampanii, wymierzonej w żeglugę morską w tym rejonie, szczególnie za pomocą bardziej skutecznych systemów rakietowych, a nie np. łodzi wypełnionych ładunkami wybuchowymi. Wystarczy przypomnieć sprawę tankowca MV Limburg, który padł ofiarą zamachu terrorystycznego i to jeszcze w 2002 r., a także wskazać wydarzenie z ostatnich tygodni, gdy zaatakowany został okręt HSV-2 Swift należący do marynarki wojennej ZEA. Ataku w pobliżu portu Mokha dokonano, zgodnie z doniesieniami medialnymi, za pomocą pocisku przeciwokrętowego C-802 Noor.” Który obecnie nakazuje tym bardziej przemyśleć problem ustalenia spójnej strategii wobec Huti, wobec Jemenu i wobec naszego podchodzenia do tzw. „zamrożonych” oraz „peryferyjnych” konfliktów zbrojnych.

Czytaj też

Reklama

Komentarze (12)

  1. Odyseus

    Małym kosztem zrobili swoje , ceny frachtów juz szybują

    1. Davien3

      I zapłaca za to starciem z powierzchni ziemi co jest dostateczna karą dla tych terrorystów i piratów Huti

  2. szczekun

    Mamy do czynienia z globalnym konfliktem postrzegania porządku światowego. Podważania zasad wolnego handlu, przepływu idei, wzorców kulturowych, z jednej strony cywilizacja zachodnia oparta na śródziemnomorskich tradycjach demokraci (globalny zachód) z drugiej strony struktury państwowe mające swe korzenie w władzy autorytarnej.(dziki wschód).Jedne i drugie społeczeństwa są manipulowane przez środki masowego przekazu, religie i elity rządzące celem pozyskania kapitału, poparcia społecznego do realizacji swych dążeń. By dojść do sedna tych powiązań należało by prześledzić przepływ kapitału między poszczególnymi uczestnikami globalnych konfliktów i kto jest ostatecznym beneficjentem i sprawcą nie tylko w czasach współczesnych ale i dużo wcześniej.

  3. M.M

    Wszystkim piszącym, że trzeba ten problem rozwiązač siłą, przypominam, że Arabia Saudyjska usiłowała zrobić to przez lata, nierzadko dopuszczając się okrucieństw. I co? I nic. Amerykanom też przez lata nie udało się rozwiązać problemu talibów w Afganistanie.

    1. Davien3

      Przypomne ci ze taliboiwie przez 10 lat siedzieli cicho i nie wychylali nosa z jaskiń dopóki byli w Afganistanie Amerykanie.. Przypomne ci tez 2003r i masakre znacznie silniejszych wojsk Saddama przez USA

    2. czosnek

      A ja napiszę: walić Hutich. Niech się Chińczycy i Hindusi martwią, bo to problem przede wszystkim dla nich. Przecież oznacza to spadek atrakcyjności ich towarów, ponieważ rosną koszty transportu. Im więc droższy będzie ten chiński szajs, tym mniej się go sprzeda, lepiej dla planety.. Tymczasem tym problemem mogłyby się zająć te "mocarstwa" z bożej łaski w postaci Chin i Indii. Niech oni wysyłają swoje drony i okręty.

  4. rober

    Trzy lub cztery Raptory wiszące dzień i noc nad zatoką i walenie w każdą łódkę Huti jak tylko podpłyną do jakiegoś statku ...

  5. gnagon

    Huti dyszy zemstą nie nad ręką, a głową, chce uderzyć tych co kazali rujnować Jemen ekonomiczne. Nawet Kitaj się z tym pogodził i nie protestuje

    1. Davien3

      Gnagon to czemu nie uderzaja w Iran który sprowokował zamieszki religijne w Jemenie, bo tak zaczeła sie rebelia Huti?? A ci bandyci jak widać usilnie chca drugiej Pustynnej Burzy i przejścia do historii jak Saddam.

  6. Darek S.

    Srutu pierdutu, że Iran rękami Huti zablokuje zatokę Adeńską, nawet jak Izrael zaprzestanie rzezi ludności cywilnej na podbitych przez siebie terytoriach. Chiny na to nie pozwolą. Chiny teraz zezwalają na ten stan, tylko dlatego, że w oczach opinii publicznej chcą uchodzić za tych, którym zależy na losie zabijanych przez Izrael cywilów. A pragnę przypomnieć, że Izrael jest skuteczniejszy w tym od Putina, bo w pierwszych 2 tygodniach konfliktu zabił cywili w Gazie więcej niż Putin przez prawie dwa lata wojny.

    1. Davien3

      DarekS Putin w samym Mariupolu zamordował kilkadziesiat tysiecy cywili a drugie tyle juz w całej Ukrainie wiec skończ te manipulacje I przypomnę ci że to Hamas napadł na Izrael a nie Izrael na Hamas

  7. easyrider

    Odpowiedzieć należy ze zwielokrotnioną siłą, tak by to oni zapłakali i pożałowali, że ośmielili się zaatakować. Bez żadnego pardonu. To wojna cywilizacji. Im wcześniej to zrozumiemy, tym większą szansę mamy na przetrwanie.

    1. Prezes Polski

      Oni niczego nie zrozumieją, niczego nie będą żałować. To fanatycy. Jedyną możliwość ich neutralizacji, to wycięcie ich do ostatniego.

    2. wojghan

      Tak jest. I do kompletu milion migrantów z Afryki do Polski. Albo dwa. W Gdańsku już szykują miejsca.

    3. Franek Dolas

      Rozumieją to Żydzi i zobacz jakie są reakcje "oświeconego" zachodu czyli liberalnych lewaków.

  8. Sorien

    Cesarstwo rzymskie miało hegemonie ale kropla drąży skalę.... Główna przyczyną tego co się dzieje jest wmawianie nam na zachodzie że każdy konflikt da się rozwiązać dyplomatyczne, że przemoc nawet w prewencyjnej obronie jest złem . Podkręcono empatię do wręcz chorych poziomów- do poziomu ktory czesto uposledza instynkt samozachowawczy (między ludźmi jest ok na poziomie geopolitycznym to trucizna nie da sie tego rozdziwelic by było w 100%ok wiem ) . I tym wszystkim związaliśmy sobie rece - a oni dzicy jak i ci upanstwpwieni od ISIS przez Huti , Talibów, Hamasy itp do Rosji , Chin, Iranu, Korei i wielu innych teraz to wykorzystują. Gdybyśmy myśleli to po 1991 roku reszta świata nawet by nie odważyła się mruknać przeciw nam .... gdybyśmy myśleli

  9. user_1050711

    Boże, ile tu pisania, zamiast działania. Po pierwsze Zachód zrozumieć musi proste rzeczy. Jemen są to ludy bardzo prymitywne, z twardymi i jasnym zasadami. I tylko takie argumenty rozumieją. Swego czasu Grecy sprzedać chcieli do Arabii Saudyjskiej zapas bomb lotniczych, którym mijała właśnie data ważności. Wiadomo, że na bombardowanie owych Huti. Unia zabroniła. Europejskie wartości przeszkadzały ! Wprowadziła embargo, bomby wysłać trzeba było do kosztownej utylizacji. Huti właśnie za to Europie dziękują. Osobistości polityczne, bez grama wyobraźni, nie rozumieją tego, że Huti i inni tacy, skoro im pozwalamy, mięc będą za jakiś czas także broń sięgającą Europy. Np. Bazyliki Św. Piotra. Ale nie, Europarlamentu ani Komisji Europejskiej nie ruszą. Są przecież zainteresowani w dalszym rozkładzie sił witalnych swych ofiar.

    1. Zam Bruder

      Masz niestety rację. "Europejskie wartości" to kompletnie puste frazesy za którymi stoi pustka nowej ideologii quasikomunistycznej która sama generując kolejne problemy usiluje potem bohatersko z nimi walczyć ; skąd my to znamy? Natomiast prawdziwe problemy naszego świata są po prostu przemilczane w dyskursie politycznym na kazdym szczeblu unijnych instytucji a jak ktoś tym eurokratom o tym przypomina i wskazuje paluchem jak nasza poprzednia władza ludowa - wszystkie manowce europejskiej polityki ; czy to współpracy gospodarczej z Rosją ("Biznes za pokój") czy to obłąkanych apeli do ludów Azji i Afryki aby przybywały do Europy, albo idiotycznych programów klimatycznych w sytuacji gdy Europa odpowiada tylko za...2% światowej emisji gazóe cieplarnianych - to z miejsca staje się dla nich wrogiem nr1, A gdy UE usiłuje kulawo włączyć się w jakąś miltarną akcję poza granicami Europy to szybko kończy się to kompromitacją jak nie tak dawno w Libii...

    2. gnagon

      no co ty za dekadę, dwie UE ma być islamska według zamiarów KE

  10. modelarz milirarny

    Może przydało by się kilka "Tomahawków" na fabryki i instalacje militarne Iranu ? USA powinno się nad tym zastanowić. (pseudonim- modelarz militarny [nwm jak zmienić] *

  11. Rusmongol

    Pobłażanie elementom jak kacapy, Korea płn czy huti to droga donikąd. Dziwne tylko że jak oni robią gnooj to znajduje się tu tyle sympatyków i obrońców. Ale jak zachód by na nich uderzył to jaki ten zachód zły. Droga do nikąd.

  12. Lycantrophee

    Panie Redaktorze, "Rubezh" to po prostu Rubież.

Reklama