Reklama

Geopolityka

Czy Izrael jest gotowy do rozprawy z terrorystami z Hezbollahu? [KOMENTARZ]

Zdjęcie poglądowe, ćwiczenia Cahal
Zdjęcie poglądowe, ćwiczenia Cahal
Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Wywieranie strategicznej presji psychologicznej na terrorystach z Hezbollahu oraz Iranie, a może realny scenariusz rozwinięcia kolejnego bliskowschodniego frontu? Takie zasadnicze pytanie rodzi się w ostatnich daniach w związku z sygnałami płynącymi z Izraela, iż nie wyklucza się tam również rozprawy z organizacją terrorystyczną rezydującą w Libanie, a więc na północnych granicach państwa izraelskiego.

Reklama

Szef sztabu Cahalu (Izraelskie Siły Obronne) gen. Herci Halewi, miał powiedzieć swoim żołnierzom walczącym z Hamasem w Gazie, że ich działania ukazują to, że izraelskie wojsko może, jeśli oczywiście zajdzie taka potrzeba, walczyć również z Hezbollahem w Libanie. I to bez znaczenia na wcześniejsze próby fortyfikowania obszarów terytorium Libanu, czy gromadzeniu przez terrorystów swoich zasobów na trudnych do prowadzenia działań zbrojnych obszarach zurbanizowanych. Tego rodzaju wypowiedź, ale również inne elementy potencjalnej eskalacji na granicy północnej Izraela (ostrzały rakietowe, artyleryjskie i uderzenia z powietrza) otwierają tlącą się cały czas dyskusję o możliwości uderzenia Cahalu również na terrorystów rezydujących w Libanie. Szczególnie, że również izraelskie zaplecze medyczne w północnej części kraju ma rozpocząć przygotowania do radzenia sobie z możliwym dużym kryzysem (wielu rannych, problemy z zaopatrzeniem, etc.). Oczywiście, należy też brać pod uwagę, że część tego rodzaju przekazów medialnych to forma operacji psychologicznej wymierzonej w Hezbollah oraz Iran. Lecz jednocześnie nie wolno zapominać o dynamice wydarzeń bliskowschodnich, która nie raz już udowodniła, że nawet najmniej akceptowalne scenariusze mogą być realizowane przez podmioty państwowe, ale i niepaństwowe (chociażby terrorystyczny Hamas).

Reklama

Czytaj też

Reklama

Północna granica Izraela ciągle zagrożona

I właśnie we wspomnianej powyżej, obecnej bliskowschodniej rzeczywistości (i nie tylko jej), coraz częściej padają pytania czy Izrael nie będzie chciały, po umownym rozbiciu Hamasu w Strefie Gazy, dokonać jakiejś większej operacji zbrojnej w Libanie. Przy czym musimy doprecyzować, że jej celem nie byłoby samo państwo libańskie, ale miałaby to być operacja wojskowa wymierzona w inną niż Hamas organizację terrorystyczną czyli Hezbollah. Szczególnie, że wrosła ona w tkankę tego państwa i stanowi realne zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego i międzynarodowego. Posiadając znaczne zasoby paramilitarne oraz możliwość czerpania pomocy wojskowej od strony irańskiej (przede wszystkim via Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej IRGC). I będąc podmiotem niepaństwowym, który aktywnie włączył się również w działania w innych państwach regionu. Hezbollah był m.in. ważnym aktorem w przypadku utrzymania się przy władzy syryjskiego dyktatora. Co więcej, nawet obecność sił ONZ (misja UNIFIL) nie zagwarantowała ograniczenia zdolności Hezbollahu do budowania własnego potencjału ofensywnego względem państwa Izrael.

Już teraz, gdy izraelskie wojska koncentrują się na walce z Hamasem, cały czas dochodzi do wymian ognia i ataków na granicy Izraela i Libanu. Przykładem są ostrzały systemami przeciwpancernych pocisków kierowanych obiektów militarnych oraz wywiadowczych Cahalu, a także działania odwetowe Izraela (od uderzeń powietrznych, po działania artylerii i tajne operacje). Lecz nadal zauważa się, że Hezbollah nie włączył się pełnoskalowo w konflikt z Izraelem, czego spodziewano się po zamachach terrorystycznych Hamasu z 7 października 2023 r. oraz rozpoczęciu zbrojnej odpowiedzi Cahalu i izraelskich służb specjalnych w Gazie (po części też na Zachodnim Brzegu).

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Zaś jest to zagrożenie istotne przede wszystkim z racji wielokrotnie opisywanych i analizowanych również na łamach Defence24 zasobów rakietowych Hezbollahu. Ta organizacja terrorystyczna ma zdolność do przeprowadzenia uderzeń na kluczowe cele w Izraelu, a także wykonywania ich w modelu saturacyjnym. I co najważniejsze na skalę zdecydowanie większą niżli ma to miejsce w przypadku terrorystów z Hamasu. Sprzyja temu fakt swobodnego zbudowania przestrzeni do aktywności paramilitarnej na terytorium Libanu, łatwości szlaków transportowych z Iranu – szczególnie jeśli myślimy o wykorzystaniu irańskiej obecności w Syrii, a także w pewnym sensie ignorowaniu zagrożenia ze strony Hezbollahu w ujęciu międzynarodowym. Co więcej, oprócz systemów rakietowych Hezbollah staje się coraz bardziej aktywny (analogicznie do jemeńskich Huti) w domenie bezzałogowych systemów latających i należy zakładać istnienie znacznego arsenału w tym przypadku. Będącego, co naturalne pochodną proliferacji irańskich systemów uzbrojenia, które dziś są zagrożeniem na Bliskim Wschodzie, ale również stanowią element irańskiej pomocy dla agresji rosyjskiej na Ukrainę. Ważne jest też branie pod uwagę możliwości rozwoju zasobów WRE (walka radioelektroniczna) Hezbollahu, w oparciu o technologie irańskie i rosyjskie. Szczególnie, że Rosjanie są pod tym względem aktywni w Syrii.

Czytaj też

Hezbollah i Huti mogą zakłócać bezpieczeństwo żeglugi

Pamiętać trzeba, analizując obecne wyzwania dla bezpieczeństwa świata w przypadku Jemenu, że to Hezbollah niejako przecierał drogi ku wyposażaniu organizacji terrorystycznych w pociski przeciwokrętowe. W 2006 r. izraelski okręt INS Hanit został porażony pociskiem przeciwokrętowym C-701 z arsenału Hezbollahu. Generalnie, Hezbollah z wysokim prawdopodobieństwem prędzej czy później stanie się zdolnym do ataków z użyciem bezzałogowców morskich lub tak, jak Huti w formacie kombinowanym bsl-USV-pociski przeciwokrętowe. Pomijając już zupełnie wszelkie wątki odnoszące się do szkolenia morskich pododdziałów nurków bojowych tej organizacji terrorystycznej. A wszystko to dzieje się w kontekście wrażliwej wschodniej części Morza Śródziemnego i jego zasobów naturalnych. Trzeba również wspomnieć, iż Hezbollah należy rozpatrywać w kontekście rosnących zdolności do działań w domenie cyber. Hezbollah był dotychczas odpowiedzialny za zróżnicowane zagrożenia dla izraelskiego cyberbezpieczeństwa, w tym działania mające na celu pozyskiwanie danych. Generalnie, trzeba pamiętać, że modele Hezbollah-Huti (z ich wszystkimi lokalnymi naleciałościami) są dość interesującą próbą wdrażania w życie nie tylko sieci aktorów pośrednich (proxy) Iranu w regionie, ale również czegoś w rodzaju irańskiej wersji bańki antydostępowej (A2/AD). Stąd, obie struktury – Huti i Hezbollah – są zbrojone w różnych domenach i mają za zadanie zwiększać zasięg rażenia własnego arsenału. Przy czym, obie struktury wymagają ostrożności w budowaniu narracji o ich pełnej kontroli ze strony Iranu, ale nie należy uciekać przed stwierdzeniem o zależności ich od zaplecza irańskiego.

Czytaj też

Jak pokazuje dobitnie kazus Hamasu i obecnie również Huti, umowne zapominanie takich aktorów niepaństwowych może prowadzić do katastrofalnych wręcz konsekwencji dla bezpieczeństwa nie tylko jednego państwa, ale i całych regionów czy wręcz świata. Hezbollah jest w tym wypadku organizacją terrorystyczną, która dość łatwo wprowadza lub próbuje wprowadzać w błąd debaty o terroryzmie na świecie. Zauważmy, że akcentowane są takie czynniki, jak „polityczna obecność w przestrzeni sceny politycznej Libanu”, „społeczna czy nawet humanitarna strona aktywności w Libanie”. Wszystko w celu zamazania kluczowych aspektów aktywności Hezbollahu, które wykraczają daleko poza wspomniany Liban. Przede wszystkim, co by nie mówić to Hezbollah cały czas ideologicznie neguje Izrael i pozycjonuje się w postaci agresora względem państwa członkowskiego ONZ. Przekłada się to na kontynuację działań operacyjnych w wymiarze terrorystycznym. I w tym miejscu widać szerokie spektrum aktywności – budowanie własnych zdolności terrorystycznych pod kątem zasobów ludzkich, sprzętowych i taktyki; wspieranie innych organizacji terrorystycznych działających w regionie, poprzez sieć relacji politycznych oraz udostępnianie wsparcia logistycznego oraz infrastrukturalnego.

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Tunele Hamasu i tunele Hezbollahu

Spójrzmy również na taki wątek, jak obecnie analizowane tunele Hamasu. Hezbollah również był łapany na budowaniu tuneli do przeprowadzania infiltracji pogranicza i finalnie przerzucania komand terrorystycznych do izraelskich miejscowości. Trzeba więc założyć hipotezę, że plany Hezbollahu są zbieżne z tymi Hamasu i przy sukcesie infiltracji terytorium izraelskiego widzielibyśmy nie tylko działania wymierzone w Cahal czy inne formacje mundurowe, ale ludność cywilną pogranicza. Nie wolno również zapominać, że odnosi się to również do przestrzeni propagandy, szerzenia radykalizacji w tym wśród osób niepełnoletnich. Zaś kazus pobłażliwości międzynarodowej wobec podobnych działań Hamasu uwypukla nam po atakach z 7 października 2023 r. konsekwencje długofalowe. Wychowywanie w ciągłej presji propagandowej, indoktrynowanie i radykalizowanie sprzyja bowiem bestialstwu oraz uniemożliwia szukania jakichkolwiek dróg do porozumienia dyplomatycznego i politycznego. Hezbollah jest też zdolny do prowadzenia działań terrorystycznych poza samym Libanem czy nawet Bliskim Wschodem, co wielokrotnie było wykazywane np. w Europie poprzez rozbijane spiski terrorystyczne tej organizacji terrorystycznej.

Czytaj też

Należy podkreślić, że Hezbollah w przeciwieństwie do innych organizacji terrorystycznych działających w wymiarze regionalnym oraz globalnym przyjmuje przy tym strukturę działań zbliżoną do aktywności państw. Jego spiski są tworzone systemowo, w oparciu o swoje zasoby, kontrolę i planowanie (zapewne przy współpracy z podmiotami państwowymi z którymi współpracuje oraz ich agendami, jak Siły Ghods z Iranu). Zaś Al-Kaida czy obecnie przede wszystkim tzw. Państwo Islamskie (Daish) są raczej ukierunkowane na mobilizowanie radykałów, ich indoktrynację i pokazywanie możliwości przeprowadzania ataków terrorystycznych. Z tego powodu terroryzm Hezbollahu jest i trudniejszy do mapowania jeśli chodzi o możliwe skutki ataków (większy profesjonalizm kadr i zaplecza), ale i łatwiejszy do śledzenia poprzez zdolności wywiadowcze w obszarze dowodzenia, kontroli i łączności tej organizacji terrorystycznej.

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Hezbollah niszczy od środka Liban

Finalnie, wysoce problematyczne staje się współcześnie pomijanie negatywnych konsekwencji społeczno-polityczno-ekonomicznych aktywności Hezbollahu względem samego Libanu. Terroryści są bowiem odpowiedzialny za bezprawne dublowanie instytucji suwerennego państwa w tak strategicznych segmentach, jak siła militarna czy zdolność do prowadzenia kontroli obywateli. Należy podkreślić, że Hezbollah posiada alternatywne względem państwa libańskiego struktury wywiadowcze oraz kontrwywiadowcze. To również Hezbollah, analogicznie do Hamasu, tworzy swoją własną infrastrukturę – bazy materiałowe, centra dowodzenia, bazy szkoleniowe, częstokroć w rejonach miejskich i z wykorzystaniem obecności obiektów użyteczności publicznej, w tym szkół czy miejsc kultur religijnego. W przestrzeni ekonomicznej, liderzy Hezbollahu muszą być uznawani za problem względem transparentności tamtejszego systemu gospodarczego. Nie wspominając nawet o możliwości udziału Hezbollahu w nielegalnych przedsięwzięciach, generujących jednocześnie wielkie zyski dla terrorystów. Chodzi oczywiście o przemyt kontrabandy i przede wszystkim możliwość partycypowania w narkobiznesie z którego Liban nie od dziś słynie.

Czytaj też

Można odnieść wrażanie, że wiele z debat o ważnej roli Hezbollahu w libańskiej przestrzeni społeczno-politycznej pomija wskazane inne oblicze tej organizacji. Co więcej, mówiąc o problemach rozwojowych Libanu i zagrożeniach dla jego mieszkańców zapomina się o długofalowej polityce właśnie Hezbollahu, która ma na celu dublowanie państwa i podważanie jego ostatecznej sprawczości. Od prowadzenia własnej polityki względem Izraela, aż po osłabienie resortów siłowych i wojska libańskiego. Huti okupują część Jemenu, a w przypadku Hezbollahu można powiedzieć, że ta organizacja de facto wzięła państwo w roli żywej tarczy (nie tylko jeśli chodzi o fizycznie kontrolowane przestrzenie). Trzeba również wspomnieć, że Hezbollah był (również w ostatnim czasie) odpowiedzialny za szereg incydentów względem międzynarodowej misji UNIFIL (podkreślając, że służą tam także obecnie polscy żołnierze). Zmuszając chociażby kolumnę pojazdów do przejazdu po rozłożonych flagach Izraela i USA. Sprzyjając też antagonizacji postaw ludności cywilnej wobec UNIFIL.

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Czy pojawia się "okienko" możliwości rozprawy zbrojnej z Hezbollahem?

Zauważmy, że zawsze (niezależnie od konkretnej sytuacji międzynarodowej) potencjalna próba rozprawy militarnej z Hezbollahem byłaby uznana w kategorii izraelskiej eskalacji w regionie. Szczególnie, że wiązana byłaby, co naturalne, z pytaniami o reakcję Iranu czy nawet Syrii i spotkałaby się z naturalną krytyką (przynajmniej oficjalną szeregu państw należących do ONZ). Jednakże, z perspektywy Izraela rysuje się zapewne pytanie czy nie pojawia się właśnie teraz specyficzne okienko ku takiemu rozwiązaniu, niezależnie od wspomnianych zagranicznych ocen. Przede wszystkim, sugeruje się, że Cahal (Izraelskie Siły Obronne) są obecnie zmobilizowane, a także przestawiono wiele z elementów funkcjonowania państwa na tryb odporności w stanie wojny. Dając większą elastyczność rządzącym i przede wszystkim dowódcom do przynajmniej rozważenia rozprawy z jednym ze strategicznych zagrożeń na północnych granicach Izraela. Przypomnieć należy, że w 2006 r. doszło do próby uderzenia na zasoby Hezbollahu z wykorzystaniem znacznego potencjału obronnego Izraela. Jednakże, efektów ówczesnej wojny nie można uznać za sukces militarno-politycznych strony izraelskiej, a wręcz przeciwnie (wielu autorów definiuje ją, jako nawet pierwszą wojnę przegraną przez Cahal).

Czytaj też

Przy czym, właśnie od tego czasu Izrael nie ukrywał, że dokonał wielu zmian w specyfice myślenia o zagrożeniach płynących ze strony terrorystów spokojnie rezydujących na całych obszarach terytorium Libanu. Obejmuje to przygotowanie obronne (kolejne reformy wojskowe, zmiany w szkoleniu i przede wszystkim, to co widzimy obecnie w Gazie, a więc inne podejście do synergii walczących wojsk i zaplecza wywiadowczego), ale uzyskanie również nowych zdolności do walki w obszarach największej komasacji sił i środków Hezbollahu. Także należy uznać, że obecne działania w Gazie tworzą znaczny zasób lessons learned i urobku wywiadowczego, przekładając się również na zdolności do walki z Hezbollahem. Wątpliwości pojawiają się jednak z dwóch kierunków: praktycznego (rezerwy materiałowe i sprzętowe, szczególnie po długotrwałej kampanii przeciwko terrorystom z Hamasu) i strategicznego (bardzo trudna do określenia reakcja Iranu i możliwość wybuchu otwartego konfliktu zbrojnego). Pytaniem otwartym pozostaje również reakcja społeczeństwa izraelskiego na możliwość wybuchu kolejnej wojny, szczególnie mając na uwadze nadal ważne tło historyczne operacji wojsk Cahalu z XX w. w Libanie (obejmująca nie tylko operację Pokój dla Galilei). Jak również, nie wolno zapominać o skomplikowanym układzie relacji politycznych w samym Izraelu, który poprzedzał wojnę z terrorystami z Hamasu.

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Co więcej, pozycję Izraela komplikuje obecnie stan debaty politycznej w USA, gdzie np. w Kongresie deputowani z Demokratów żądają od Białego Domu zastopowania działań w zakresie pomocy wojskowej, która omija funkcję kontrolną parlamentu. Zauważmy również, że Amerykanie sami obawiają się obecnie o swoje zdolności do pozycjonowania się militarnego względem zagrożeń irańskich – chodzi o Morze Czerwone, Zatokę, Cieśninę Ormuz, ale także Syrię i Irak. Nie wspominając o bazach amerykańskich w państwach sojuszniczych na Bliskim Wschodzie oraz relacjach z Królestwem Arabii Saudyjskiej, ZEA, Bahrajnu, Kuwejtu czy Turcji (gra z tym państwem toczy się przecież o wejście Szwecji do NATO).

Czytaj też

Problem operacyjny na już i problem strategiczny na przyszłość

Wracając jednak do samego Izraela to należy uznać, że po ataku terrorystycznym ze strony Hamasu (7 października 2023) musiała jednak nastąpić pewna zmiana myślenia o zagrożeniach terrorystycznych, które dotychczas de facto stabilizowano ciągłymi punktowymi uderzeniami (wojsko i wywiad), przy jednoczesnym odstraszaniu. Hezbollah jest problem strategicznym dla państwa izraelskiego i nie może zaskakiwać, że władze, wojsko i służby w obecnej sytuacji będą szykowały się również na rozwiązania siłowe. Wszystko dlatego, aby nie nastąpiło kolejne zaskoczenie operacyjne i co więcej, nie dochodziło do wojny na wyniszczenie w zakresie np. zagrożenia rakietowego ze strony terrorystów z Hezbollahu. Obrazowo, nie można zakładać, że Cahal w obecnej rzeczywistości może sobie pozwolić na brak refleksji strategicznej, gdy Hezbollah nie tylko bierze na zakładnika suwerenny Liban (prowadząc de facto własną politykę), ale i szantażując cały Izrael.

Autor. IDF, Flickr, licencja CC BY-NC 2.0 DEED

Stąd też, należy uznać, że konfrontacja zbrojna z Hezbollahem jest niestety wysoce prawdopodobna (w perspektywie krótkookresowej), szczególnie, gdy terroryści nadal będą rozwijać własne zasoby wojskowe na bazie dostaw z Iranu i będą roztaczać parasol ochronny nad innymi organizacjami terrorystycznymi. Uniknięcie rozwiązania siłowego wymagałoby przede wszystkim radykalnej zmiany patrzenia na Hezbollah w kontekście jego bytności w Libanie. Jeśli ma to być siła stricte polityczna, to nie powinno się akceptować żadnych zasobów wojskowych, tym bardziej w obecnych warunkach Libanu. Co więcej, nie może dochodzić do sytuacji, gdy całe obszary libańskiego terytorium pozostają poza władztwem państwa, jego wojska i policji, a Hezbollah może na nich prowadzić własną politykę wewnętrzną i angażować Liban w kolejne kryzysy. Do czasu widocznej zmiany Hezbollahu (np. droga FARC w Kolumbii), największym błędem będzie próba rozdzielania Hezbollahu na różne sektory jego aktywności. Zaś bez stabilnego Libanu, silnego państwa z silnym aparatem w tym w oparciu o resorty siłowe, niestety cały Bliski Wschód nadal będzie borykał się z wieloma zagrożeniami.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Shin Kazama

    Szacun dla Defence24 za nazywanie rzeczy po imieniu. Hezbollah to terroryści, nie bojownicy ani tym bardziej partyzanci.

  2. Zbyszek

    Artykuł mówi bardziej dlaczego Izrael ma zaatakować Hezbollah niż czy jest gotowy do rozprawy z tą organizacją. Dobrze natomiast wskazuje pokusę jaką dla Telavivu stanowi aktualne okno polityczne. I tu może pojawić się pierwsza rysa na żydowskim planie: czy na pewno sytuacja w Gazie jest na etapie o jakim mówi Netanjahu? Czy wycofanie części sił i głoszenie nowej fazy (jeśli dobrze rozumiem- mniej intensywnej), to stan faktyczny czy polityczne życzenie? Jeśli drugie to Żydzi mogą za chwilę rozpętać wojnę która wymknie się im spod kontroli…

  3. TIGER

    Lepiej mieć dwie krowy niż dwa domy Ahmed Sufasa

  4. M.M

    Nie lubię oferować "prostych rozwiązań", ale wydaje mi się, że siłowe zniszczenie Hezbollahu, jest konieczną inwestycją w przyszłość - przede wszystkim Libanu oraz Izraela, ale i całego bliskiego wschodu, a nawet świata. Ciekawostka, którą usłyszałem kiedyś dawno w programie radiowym: Opowiadano o problemach, które wówczas Meksyk miał z kartelami narkotykowymi. Zaproszony ekspert powiedział, że ludzie nie rozumieją, co to konkretnie są za organizacje, co kryje się pod krótkim szyldem "kartele narkotykowe". Wśród nich jest np. skrzydło ekonomiczne Hezbollahu, zajmujące się narkobiznesem w celu pozyskania pieniędzy na działalność podstawową tej organizacji. A z Hezbollahem ( mówił ekspert) silniejsi od Meksyku nie mogą sobie poradzić.

  5. Szczupak

    Państwo w państwie. Hezbollah, Hamas, Huti. Dlaczego? Dla władzy i kasy a celem służącym do tego jest religijny terroryzm. Oczywiście ten religijny terroryzm nie ma związku z prawdziwym islamem a jest tylko wykorzystany jak kiedyś wielkie hasła krzyżowców " w imię Boga". Jako że religijna wojna w Europie skończyła się 400 lat temu to za jakieś 400 lat i wyznawcy islamu przestaną wojować zwłaszcza przeciwko sobie bo na tą chwilę sunnita bardziej nienawidzi szyity niż chrześcijanina.

  6. Sorien

    Gdyby USA , Izrael i tak dalej .... miały narody o pojęciu strategicznym to USA rządziło by światem jeszcze wiele wieków z taką gospodarka , wpływami i przemysłem.... Ale usa rządzi naród który o strategi wie tyle ile ja sztuce baroku , więc USA jest skazane na porażkę..... Rządy USA mają związane rece przez "opinie publiczna " i systematycznie z roku na rok tracą coraz bardziej wpływy na świecie od Azji przez Afrykę i Europe aż po Amerykę Południowa.... paradoksem tej sytuacji jest to że głównym zagrożeniem demokracji jest głupota i ni3wiedza użytkowników też demokracji. Demokracja sama siebie zabija

  7. bezreklam

    Mogli by wymyslec jks "Rdjostcje w Glowicch " - by wyslo ze to oni zostali zaatakowani a nie ze IZeal zaatakuje i ze chce exterminacji. Z drugeij strony co im za roznica. I tak wiedza ze ZAWSZE BEDA MIELI POPARCIE ZACHDU chocby niewieodmo co zrobili.