Geopolityka
75-lecie NATO to symbol znaczenia otwartości w debacie o sojuszach obronnych [OPINIA]
NATO nadal jest punktem odniesienia w zakresie mówienia o roli i znaczeniu budowania sojuszy obronnych na świecie. Jednocześnie, to właśnie NATO jest dobitnym symbolem, że tworząc sojusz obronny należy uznać, że będziemy mierzyli się z wieloma problemami i chcąc go utrzymać musimy o nich mówić wprost, a także szukać podwalin nie tylko w ilości czołgów, ale i sferze wartości, które stoją za wolą do współpracy polityczno-wojskowej.
75 lat NATO już za nami, z czego od 1999 r. wraz z Polską jako państwem członkowskim. Projekt systemu obrony kolektywnej budowany jeszcze w warunkach rodzącej się postwojennej niepewności i rozpoczynającej się z całą skalą zimnej wojny, dziś staje przed kolejnymi wyzwaniami. Podkreśla to, że NATO jest strukturą żywą, wielokrotnie adaptowaną do zmieniającego się od 1949 r. świata, nie pozbawioną błędów i wątpliwości, ale jednocześnie ufundowaną na twardych podwalinach wspólnoty interesów i wartości przestrzeni transatlantyckiej. Szczególnie to drugie jest raz po raz kontestowane, przede wszystkim z perspektywy uproszczonych analiz realistycznych. Jednakowoż, przy 32 państwach członkowskich, jakikolwiek brak wartości scalających ich relacje polityczno-wojskowe od razu dałby się zauważyć na gruncie dysfunkcjonalności NATO. Tego samego Sojuszu, który przecież przechodził, przechodzi i będzie przechodził wiele turbulencji wewnętrznych, będących naturalną pochodną demokracji i relacji państw demokratycznych.
Jest to punktowane w kategorii mankamentów NATO ze strony państw autorytarnych, ale jeśli zauważy się całość historii NATO jest to raczej autu. Gwarantujący nie tylko utrzymanie spoistości często różnych, pod kątem interesów strategicznych państw, ale i dający asumpt do obrony podstawowych zasad Traktatu Północnoatlantyckiego, na czele z polityką otwartych drzwi. Na naszych oczach mogliśmy to zaobserwować w przypadku procesu akcesyjnego Finlandii oraz przede wszystkim Szwecji. Albowiem w przypadku Szwecji, od momentu złożenia wniosku do wejścia do NATO pod względem formalnym, setki razy mogliśmy przeczytać o fiasku NATO i niemożności dokończenia ratyfikacji. Lecz sprawność NATO to właśnie umiejętność pokonywania takich przeszkód, ale na drodze działań dyplomatycznych i zakulisowych rozmów, a także ustępstw, na rzecz konsensusu polityczno-wojskowego. Ta sama siła pozwoliła chociażby na powrót Francji do struktur wojskowych, które opuściła w sposób bardzo radykalny jeszcze w 1966 r., ale nie zrywając swych relacji z NATO. Nie może więc zaskakiwać, że nadal to właśnie NATO jest także punktem odniesienia dla innych regionów świata, chcących tworzyć własne systemy obrony i odstraszania. Co więcej, swego czasu można było to zaobserwować również w przypadku obecnego strategicznego przeciwnika, a więc Rosji, która sama chciała mieć własne „rosyjskie NATO” (a nie chociażby Układ Warszawski bis, odnosząc się do sowieckiej wizji sojuszy obronnych lub raczej zaczepnych).
Czytaj też
Kreml nie może narzucić nam kłamliwej narracji o NATO
Jednakże, właśnie w obliczu 75-lecia istnienia NATO można pozwolić sobie na kilka luźnych uwag na płaszczyźnie strategicznej. Wyjątkowo będą one zapoczątkowane częstokroć kontrowersyjnymi pytaniami, przede wszystkim wywodzącymi się z bardzo zróżnicowanych stronnictw antynatowskich lub wątpiących w sens dalszego istnienia lub efektywności NATO. Należy w tym miejscu stwierdzić, że część z tych wątków jest oczywiście zainspirowana podejściem samych struktur NATO, w zakresie komunikacji strategicznej, które na co dzień mierzą się z celowymi działaniami dezinformacyjnymi lub zwykłą niewiedzą wielu obserwatorów rzeczywistości międzynarodowej. Zacznijmy więc od typowo rosyjskiego i prorosyjskiego stwierdzenia, a więc czy NATO prowadziło ekspansywną politykę wobec Rosji i wywołało wojnę z 2022 r.? Jest to sztandarowa narracja Kremla i wszelkich okołokremlowskich kanałów, także funkcjonujących niestety w Polsce. I już nawet drobne zestawienie faktów, ukazuje, iż było wręcz przeciwnie. Przez lata, od czasu rozszerzeń na wschód, w NATO państwa flanki wschodniej na czele z Polską domagały się wręcz wzmocnienia systemu odstraszania i obrony w tym regionie Europy. Jednakże, zaangażowanie w operacje reagowania kryzysowego, działania antyterrorystyczne lub szerzej wszystko poza umownym Artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego raczej odsuwało NATO od Rosji.
Czytaj też
Zaś to strona rosyjska zapoczątkowała wszelkie działania destabilizujące bezpieczeństwo regionalne i erodujące całą strukturę architektury bezpieczeństwa europejskiego. Od manewrów wojskowych w stylu Zapad, po militaryzację swych relacji z Białorusią, aż po pierwszą agresję na Ukrainę (zajęcie Krymu i wywołanie wojny w Donbasie, co jest bezsprzecznie związane tylko i wyłączenie z decyzją reżimu Władimira Putina). W dodatku, dość kuriozalne są zarzuty o ekspansji NATO, gdy zauważmy czym on jest pod kątem polityczno-wojskowym. Jest to bowiem sojusz stricte obronny, a także nigdy nie przejawiał żadnych, trzeba podkreślić jeszcze raz żadnych wizji agresji wobec Rosji. Lecz państwu autorytarnemu, jakim była Rosja (obecnie już w wymiarze totalitaryzmu) przeszkadzała stabilizacja i samodzielność państw wchodzących w skład NATO. Rosja zawsze snuła wizje wrogiej ekspansji NATO, gdyż funkcjonowała ona w innym systemie wartości – od narzucania siłowo woli innym, aż po granie zamrożonymi konfliktami zbrojnymi. Zaś NATO, potrafiące działać na rzecz partnerstwa dla pokoju, potrafiące dążyć do rozwiązywania konfliktów i sporów w przestrzeni międzynarodowej było tego zaprzeczeniem. Dając groźną alternatywę społeczeństwom, co uwidoczniło się szczególnie w przypadku rosyjskiej agresji na Ukrainę, gdzie argumentacja Kremla zawsze (czy to w 2014, czy w 2022 r.) oscylowała wokół przeciwdziałania „mitycznemu, wrogiemu” NATO. Nie zauważając, że NATO potrafiło z Rosją kooperować (misja ISAF w Afganistanie) i szukać dialogu (Rada NATO-Rosja).
NATO działa w odpowiedzi na neoimperialną i agresywną politykę Rosji
Obecnie, wszelkie działania NATO od północnej, poprzez wschodnią i południową flankę to nic innego, jak tylko i wyłącznie odpowiedź na działania rosyjskie. Trzeba więc uważać, na mniej lub bardziej wyrafinowane rosyjskie i prorosyjskie formy atakowania NATO za domniemaną „ekspansywność”. I na samym końcu należy podkreślić, że wejście do NATO jest zawsze suwerenną decyzją każdego państwa, podpartą demokratycznymi standardami. To też mocno razi kremlowskie elity w Rosji, które tłamszą demokrację i prą ku totalitarnym standardom. Nie mówiąc o ideologicznym braku zrozumienia, że za NATO stoją pewne wartości inne niż dyskusje nad głowami obywateli, dyskusje przede wszystkim najsilniejszych. Być może stąd wywodzi się pewne rozdwojenie jaźni w przypadku rosyjskich narracji propagandowych, które albo rysują NATO jako przejaw „zgniłego i słabego Zachodu”, by płynnie przechodzić do „wielkiego zagrożenia silnym NATO”. Albowiem, nie da się w państwie niedemokratycznym zrozumieć działania Rady Północnoatlantyckiej (NAC) z siłą głosu każdego państwa członkowskiego i jednocześnie zrozumieć zdolności do transformacji i adaptacji Sojuszu.
Czytaj też
W tym miejscu, dochodzimy płynnie do pytania drugiego, a więc czy NATO zareagowało dopiero w wyniku rosyjskiej inwazji w 2022 r.? I odpowiedź jest równie prosta, jak w przypadku rosyjskich oskarżeń o wywołanie napięć w Europie, gdyż zmiana w NATO nadeszła dużo wcześniej. Dokładniej, pierwsza reakcja jest związana z zaskoczeniem wydarzeniami z 2014 r., a więc pierwszą napaścią Rosji na Ukrainę. I rzeczywiście wówczas NATO i jego członkowie zostali mocno zaskoczeni, co zostało następnie przyznane. Od braku niezbędnej liczby osób znających rosyjski w Kwaterze Głównej NATO, aż po kompleks rozpoznania i wywiadu, nie wspominając o zasobach do reagowania na kryzys. Lecz droga do zmian rozpoczęta po 2014 r. była zauważalna na wielu płaszczyznach, co chociażby możemy sobie przypomnieć w zakresie Szczytu w Warszawie NATO. Zauważmy, że główne wątpliwości, co do przeobrażeń NATO względem wschodniej flanki po 2014 r. dotyczą skali tych zmian oraz tempa. Przy czym, nie ukrywano tego, nikt dziś nie mówi, że NATO jest zdolne do natychmiastowego zmienienia wszystkiego, co było konstruowane w oparciu o ocenę sytuacji międzynarodowej po zakończeniu zimnej wojny. Jednakowoż, zauważmy, iż w skomplikowanych procesach natowskich od 2014 r. powolne zmiany zachodziły. Co więcej, sami to w Polsce możemy zaobserwować chociażby poprzez uczestnictwo naszych żołnierzy w grupie bojowej na Łotwie.
Nie mówiąc o wzrastającej obecności samych sił sojuszniczych w naszym kraju. Zauważmy też, że otworzono szereg kluczowych dyskusji o wzmocnieniu ISTAR w ramach NATO, o transporcie na wschodnią flankę (przypomnijmy sobie, że wielu polskich uczestników debaty o bezpieczeństwie kwestionowało możliwość utworzenia takiego kanału przerzutu broni i wyposażenia, jaki powstał na rzecz Ukrainy, uderzając w relacje NATO-UE), czy ogólnemu rozumieniu Rosji. W lutym 2022 r. raczej nikt nie dał się nabrać na „zielone ludziki” czy „specjalną operację wojskową”, a wręcz przeciwnie zauważono potrzebę działania kryzysowego od Rumunii po Estonię. Wątpliwości były oczywiście w zakresie oceny wytrzymałości państwa ukraińskiego względem agresji zbrojnej Rosji, a nie wobec agresywności Władimira Putina. Bez zmian datowanych na 2014 r., dziś w żadnym razie nie moglibyśmy mówić o efektywności takich manewrów, jak Steadfast Defender 2024 (w ich skali oraz rozrzuceniu geograficznym).
Czytaj też
Mówienie w sposób otwarty o wadach jest początkiem do skutecznej adaptacji i transformacji
Trzeba się również zastanowić, czy NATO mówiąc otwarcie o swoich problemach jest przez to słabsze. Z jednej strony, chciałoby się stwierdzić, że pokazujemy przeciwnikom nasze słabości, którymi są – rezerwy, stan przemysłów obronnych, dysproporcje w wydatkowaniu funduszy na zbrojenia USA versus reszta państw NATO, itd. Lecz z drugiej zapomina się, że w przeciwieństwie do Rosji czy Chin, wiele z tych form debaty o słabościach jest ukierunkowana na procesy transformacji, bazujące na zdiagnozowaniu skali problemów, wyjaśnieniu ich politykom i społeczeństwu, a następnie próbie systemowego rozwiązania. Spójrzmy tylko na dwie kwestie, gdzie wydawało się, że Rosja wręcz stłamsiła NATO przed 2022 r., ale rzeczywistość okazała się obecnie diametralnie inna. Pierwszą sferą będzie domena informacyjna, gdzie Rosjan i ich aparat propagandowo-dezinformacyjny stawiano wręcz w roli demiurgów. A jednak, NATO udało się mówiąc kolokwialnie okiełznać mankamenty podejścia do domeny informacyjnej, co ważne we współpracy z UE. Dziś nasza odporność na rosyjskie aktywności w ramach domeny informacyjnej jest wielokrotnie większa niż przed 2014 r., a co najważniejsze platforma natowska i unijna są narzędziami do wypracowywania w tej domenie rozwiązań krajowych.
Drugim przykładem jest mityczna Arktyka, gdzie Putin lokował uwagę świata, a także wskazywał na dominację rosyjskich aktywów wojskowych. Lecz po wykazaniu naszej (każdy z nas jest w NATO, to ważne zastrzeżenie) natowskiej słabości lub wielu słabości, rozpoczął się mozolny proces poprawy zasobów wojskowych, doktrynalnych i finalnie ich ukoronowaniem jest wejście Finlandii i Szwecji do NATO, a także manewry norwesko-amerykańskie włącznie z przerzutem wojsk z Alaski do Europy (wiele manewrów NATO jest dziś sprawdzeniem wielodomenowym w zakresie działań arktycznych).
Czytaj też
Wielokrotnie podnoszone były również sprawy związane z przemieszczaniem się wojsk po Europie, wręcz śmiano się w przestrzeni publicznej, że kolumny wojsk należących do NATO będą dostawały mandaty od np. niemieckich policjantów. Lecz kto przy skali kolejnych manewrów wojskowych, także w Niemczech, pamięta ówczesne wątpliwości. Systemowość pracy nad problemami NATO wymaga częstokroć ich zauważenia publicznie, ale pamiętajmy, że późniejsza praca nad zniwelowaniem mankamentów wojskowych nie musi być już okraszona taką transparentnością. Stąd też, wymagana ostrożność w sferze mocnych tez o nieprzygotowaniu NATO. Model chiński czy rosyjski, gdzie wszystko jest wręcz idealne, a na dopiero post factum okazuje się, że problemy wojsk są uwidoczniane (jak w przypadku Rosji dopiero na polu walki, lub jak w przypadku Chin, gdy okazuje się, iż zamiast paliwa w rakietach jest woda) chyba nie powinien być naszym punktem odniesienia.
W dobie pytań o wynik wyborów prezydenckich w USA rodzi się coraz częściej pytanie o spoistość przestrzeni transatlantyckiej oraz to, czy NATO jest sojuszem zdominowanym przez Amerykanów i ich wizję świata. Odpowiedź jest w tym przypadku oparta o dwa aspekty, polityczny i wojskowy. W przypadku tego pierwszego, należy stanowczo stwierdzić, że NATO nie jest narzędziem do realizacji amerykańskiej wizji świata, jak mawia rosyjska propaganda. Ten fakt udowodniły liczne napięcia w NATO w XXI w., związane z postrzeganiem np. interwencji w Iraku w 2003 r. (Operation Iraqi Freedom) przez członków Sojuszu. USA mają naturalnie silną pozycję w całym NATO, ale nie są jedynym wektorem. Szczególnie, gdy spojrzy się na zróżnicowane postawy sojuszników w Europie. Obecnie, jest to jeszcze mocniej widoczna cecha NATO, gdyż mamy do czynienia z 32 państwami członkowskimi i otwartą dyskusją o wzmocnieniu filaru europejskiego. Co więcej, to już nie jest tylko dyskusja, ale i realne działania w zakresie mobilizacji przemysłu obronnego, rozwoju własnych sił zbrojnych oraz wzmacnianiu NATO poprzez regionalne układy, komplementarne z ogólną wizją działania NATO. Jednak, NATO potrafiło i potrafi stanąć za każdym swoim państwem członkowskim, także USA.
Czytaj też
Zasypać dysproporcje w przestrzeni transatlantyckiej
Oczywiście należy stwierdzić, że w wymiarze wojskowym NATO po zakończeniu zimnej wojny w znacznym stopniu osadziło swoje działania na potencjale amerykańskim i jest to problem natury strategicznej dla USA i jego partnerów. Przy czym, znów musimy stwierdzić, że zmiany zachodzą na naszych oczach, choć pewnie oczekiwalibyśmy innego tempa i skali z perspektywy wschodniej flanki NATO. Co więcej, Amerykanie nie powinni być traktowani w kategorii jakiegoś suplementu do NATO, bowiem to przecież pełnoprawny członek NATO. Zaś wiele z narracji mówiących o obecności amerykańskiej w Europie, w tym Polsce jakoś sztucznie wytwarza podziały w tym zakresie. Przykład z polskiej dyskusji, gdy wiele głosów w przestrzeni publicznej krytykuje brak (domniemany) NATO na terytorium kraju, ale już dostrzega obecność Amerykanów. Można uznać, że smutną konstatacją takiego podejścia jest wykorzystywanie tego przez krytyków relacji NATO-USA w samych wyborach amerykańskich. Tym bardziej optymizm budują zapewnienia i działania polsko-francusko-nieniemieckie względem wzmacniania europejskiej sfery NATO, ale bez ostentacyjnego wypychania USA z Europy.
Czytaj też
Nie wolno także pominąć tego, że sam Artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego nie jest jedynym ważnym zapisem dla NATO. Wiele z krytyki NATO, uprawnionej lub nieuprawnionej oscyluje wokół myślenia o roli i znaczeniu wspomnianego zapisu, cyt.:
Strony zgadzają się, że zbrojna napaść na jedną lub więcej z nich w Europie lub Ameryce Północnej będzie uznana za napaść przeciwko nim wszystkim i dlatego zgadzają się, że jeżeli taka zbrojna napaść nastąpi, to każda z nich, w ramach wykonywania prawa do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony, uznanego na mocy artykułu 51 Karty Narodów Zjednoczonych, udzieli pomocy Stronie lub Stronom napadniętym, podejmując niezwłocznie, samodzielnie jak i w porozumieniu z innymi Stronami, działania, jakie uzna za konieczne, łącznie z użyciem siły zbrojnej, w celu przywrócenia i utrzymania bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. O każdej takiej zbrojnej napaści i o wszystkich podjętych w jej wyniku środkach zostanie bezzwłocznie powiadomiona Rada Bezpieczeństwa. Środki takie zostaną zaniechane, gdy tylko Rada Bezpieczeństwa podejmie działania konieczne do przywrócenia i utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa.
Jednakże, pomija się przy tym rolę przede wszystkim artykułów 3, 4 czy 10. W tak ważnym momencie dla NATO, pozwólmy więc przytoczyć ich treść w pełni:
Dla skuteczniejszego osiągnięcia celów niniejszego traktatu, Strony, każda z osobna i wszystkie razem, poprzez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną, będą utrzymywały i rozwijały swoją indywidualną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści.
@ Artykuł 3 - Traktat Północnoatlantycki
Strony będą się wspólnie konsultowały, ilekroć, zdaniem którejkolwiek z nich, zagrożone będą integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo którejkolwiek ze Stron.
Artykuł 4 - Traktat Północnoatlantycki
Strony mogą, za jednomyślną zgodą, zaprosić do przystąpienia do niniejszego traktatu każde inne państwo europejskie, które jest w stanie realizować zasady niniejszego traktatu i wnosić wkład do bezpieczeństwa obszaru północnoatlantyckiego. Każde państwo zaproszone w ten sposób może stać się Stroną traktatu, składając Rządowi Stanów Zjednoczonych Ameryki dokument przystąpienia. Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki powiadomi każdą ze Stron o złożeniu każdego takiego dokumentu przystąpienia.
Artykuł 10 - Traktat Północnoatlantycki
Zasady, które budują kompleksowy obraz NATO w przeszłości i współcześnie
Pokazują one zasady o których należy pamiętać myśląc o NATO. Pierwszą z nich jest wkomponowanie Sojuszu w rozwijanie własnych zdolności obronnych. Po raz kolejny należy spróbować zmierzyć się z bardzo sztucznym pozycjonowaniem własnego wysiłku obronnego, jako alternatywy względem całości NATO. Sojusz wręcz dąży do tego, by właśnie poszczególni członkowie wzmacniali swoje siły zbrojne jakościowo i ilościowo, by potrafili ze sobą współpracować i działać na rzecz bezpieczeństwa.
Drugim elementem jest komunikacja w NATO i możliwość wypracowywania wspólnie podejścia do zagrożeń oraz wyzwań dla naszego bezpieczeństwa. Zapominamy niestety, że przestrzeń Rady Północnoatlantyckiej i innych formatów natowskich to wręcz narzędzia wielofunkcyjne, które mogą być skutecznie zarządzane na rzecz różnych scenariuszy rozwoju wydarzeń na świecie. Dając niezbędną platformę do szukania pomocy, ale i wymiany opinii między zróżnicowanymi państwami członkowskimi. I finalnie, NATO jest otwarte na inne państwa, które chcą tego. NATO nie narzuca nikomu wejścia w system obrony kolektywnej, jest za to strażnikiem „otwartych drzwi”, które Rosja stara się przemocą zamknąć. Dobrym prognostykiem dla całego NATO jest więc proces akcesyjny Szwecji i Finlandii, wykonany pod presją rosyjską, ale i zapoczątkowanie dialogu strategicznego z Ukrainą (od Rady NATO-Ukraina, poprzez inne formy pomocy systemowej mającej umożliwić potencjalną akcesję). Szczególnie w Polsce powinniśmy być strażnikami wyważenia akcentów między artykułami 5 i 10, pamiętając naszą własną historię oraz skomplikowaną drogę od wyjścia spod sowieckiego systemu Układu Warszawskiego do suwerennej decyzji o dołączeniu do NATO.
Czytaj też
Generalnie, warto przy tym nadmienić, że największym zadaniem dla nas jako społeczeństwa jest zmierzenie się z demonami wokół wypaczonej wizji, że Polska w NATO musi liczyć tylko na siebie, bo wszyscy inni już tylko czekają, aby się wycofać i porzucić wschodnią flankę, a szczególnie nasze państwo. Można to oczywiście motywować ciężką historią XX w., ale raczej nie da się tego usprawiedliwić mając na uwadze naszą historię w NATO pisaną od 1999 r. Widząc przy tym bezpośrednie możliwości wpływania na zmiany w zakresie transformacji i adaptacji NATO, nie mówiąc już o sieci sojuszników takich, jak USA czy Francja, Niemcy, Rumunia, które w ostatnich miesiącach przypominają praktycznie o znaczeniu standardów natowskich więzów doby kryzysu. Aczkolwiek, subiektywnie można uznać, że największą porażką względem naszej obecności w NATO było mocne ograniczenie procesów edukacyjnych w Polsce wokół udziału w sojuszu i jego procesów funkcjonowania. Uproszczone zostały do zauważenia drogi do NATO i bytności w tym układzie relacji sojuszniczych. Kontrastuje to ze skalą dyskusji o wszystkich meandrach związanych z NATO, jeszcze przed akcesją z 1999 r. i w pierwszych latach obecności Polski w sojuszu.
Wartość NATO mierzona latami sprawdzonych gwarancji w zakresie bezpieczeństwa
Finalnie musimy zmierzyć się z najważniejszym pytaniem, a więc czy NATO się sprawdza i warto w nim być? Odpowiedzią jest samo świętowanie 75-lecia NATO w gronie 32 państw członkowskich. Nie wspominając o kolejnych państwach, które wprost myślą o dołączeniu do NATO lub rozważają ten krok. Gdyby NATO było tak pozbawione siły i znaczenia, to pragmatycznie mówiąc, Szwecja i Finlandia w dobie największego kryzysu w sferze bezpieczeństwa europejskiego po zakończeniu zimnej wojny nie starałby się wejść do NATO, porzucając sprawdzone wcześniej standardy państw neutralnych. Gdyby nie było warto być w NATO i przede wszystkim zmieniać NATO, to każdy kolejny kryzys od jego powstania w 1949 r. byłby zabójczy dla systemu obrony kolektywnej. Zaś tych kryzysów było wiele, miały różny wymiar i charakter, dotykały relacji transatlantyckich, dotykały relacji wewnętrzeuropejskich, wewnątrznatowskich.
Wiadomym jest, że w rocznicę, szczególnie 75-lecie nie chcemy widzieć tych zawiłości w historii NATO, ale one są naszym skarbem analogicznie do tego, że żadne państwo należące do NATO nie może powiedzieć, iż padło ofiarą agresji kogoś z zewnątrz. Zaś sojusznicy, chociażby po 9/11 i atakach Al-Kaidy na USA pokazali determinację by działać przeciwko zagrożeniu, które wówczas nie było w pełni zdiagnozowane, używając do tego narzędzi Traktatu Północnoatlantyckiego. W NATO warto być nie tylko pod kątem pragmatycznego myślenia, co NATO nam daje, ale również tego, że to system kolektywny i wymagający również od państw członkowskich myślenia o własnej obronności. To doskonała przestrzeń by dokonywać korekt we własnym, błędnym myśleniu o zagrożeniach. Finalnie, warto być w niestabilnym świecie w relacjach sojuszniczych, które są sprawdzone od 1949 r.