- Wiadomości
- Analiza
- Opinia
Polska w NATO: nie "my-oni", a wspólna obrona [OPINIA]
Niestety nadal pojawiają się głosy, że bez przysłowiowej stałej bazy NATO Polska jest państwem pozbawionym sojuszniczych gwarancji w zakresie odstraszania i obrony. Wizja, że jedynie wielkie polskie „Ramstein AFB bis” może być dla nas czymś w rodzaju papierka lakmusowego sojuszniczego zaangażowania na miarę XXI w. jest przy tym wysoce niebezpieczna. Bowiem sami tworzymy sobie podział na nas i NATO. De facto dążąc do tego, aby Sojusz cały czas niejako udowadniał, że nie powtórzy się mityczny 1939 r. A przecież od 1999 r. jesteśmy już pełnoprawnym członkiem tej struktury i ją współtworzymy. Od posiadania przedstawicieli krajowych, po reprezentację w gremiach wewnątrznatowskich. Uczestniczymy w operacjach prowadzonych przez NATO, gościmy manewry natowskie, partycypujemy w zróżnicowanych programach natowskich w postaci chociażby w konsorcjum SALIS czy SAC. Mówimy więc o naszej organizacji, a nie swego rodzaju ciele obcym, które na każdym kroku należy testować.

Zapewne sposób myślenia o stałej bazie lub bazach leży w sferze myślenia o dwóch kwestiach. Pierwsza została już wskazana i odnosi się do mocnego akcentowania wątków historycznych, przekładanych częstokroć w sposób bardzo uproszczony na obecną rzeczywistość. Stąd chociażby popularne lecz częstokroć wysoce błędne koncepcje odnoszące się do amerykańskiej, brytyjskiej czy też francuskiej polityki względem Polski oraz wschodniej flanki NATO. Ile to razy słyszeliśmy już o wycofywaniu się Amerykanów z Europy, opuszczeniu Polski, itp. rzeczach. Zaś w dobie kryzysu w Europie, to właśnie nagle Stany Zjednoczone rozwinęły w Polsce znaczne siły w ramach działań odstraszania.
Przy czym, chyba najwięcej gromów spada na Francję czy Wielką Brytanię. Zupełnie pomijając lub bagatelizując liczne przykłady wzmacniania flanki wschodniej przez oba mocarstwa europejskie. Stąd może tak mało w Polsce mówiono o operacji pk. Thunder Lynx w Estonii (zrzut spadochroniarzy francuskich nad bazą w Ämari, którzy pojawili się w naszym regionie lecąc prosto z Korsyki), albo o wzrastającej aktywności brytyjskich wojsk w regionie. Zwyczajnie nie pasuje to do wszelkich narracji kształtujących obraz my-oni w ramach NATO. Drugim elementem wpływającym na część debat o NATO jest również kwestia samej transformacji Sojuszu po rozszerzeniach na wschód i południe kontynentu.
Zobacz też
I tutaj należy podkreślić, że rzeczywiście NATO przez lata nie dostrzegało lub nie chciała dostrzec potrzeb wschodniej i południowej flanki. Widać to było przez pryzmat przygotowania się do reagowania na wypadek zagrożeń np. wobec Polski. Lecz trudno to samo powiedzieć o działaniach Sojuszu już po 2014 r. Zauważmy w tym wszystkim strategiczną rolę szczytu w Warszawie i ówczesne postanowienia, z których przecież szczególnie w naszym kraju możemy być dumni. Zaś w tym roku, przed i tuż po agresji Rosji na Ukrainę widzieliśmy już realne reagowanie kryzysowe w praktyce. Wzmocnienie obecności sojuszniczej objęło całokształt architektury bezpieczeństwa państw NATO w wymiarze niejako trzech przysłowiowych flank – północnej, wschodniej i południowej.

Można dowolnie wybierać. Od manifestacji i pokazu siły, np. na Morzu Śródziemnym pojawił się swego czasu zespół trzech lotniskowcowych grup bojowych na czele z amerykańskim USS Harry S. Truman, włoskim ITS Cavour oraz francuskim Charles de Gaulle. Poprzez aktywizację sił bardzo szybkiego reagowania (VJTF) NATO, aż na szeregu manewrów skończywszy np. tegoroczną edycję Baltops lub Cold Response w których Wojsko Polskie przecież również partycypowało. O zdolnościach sojuszniczych świadczy również fakt, że nie jest to jedynie mobilizacja zasobów samych Stanów Zjednoczonych, ale na flankę wschodnią NATO trafił chociażby przykładowo większy kontyngent wojsk portugalskich (enhanced Vigilance Activities – eVA). Niestety jednak nadal wiele z tych rzeczy nie jest, co zaskakujące, traktowana w kategoriach prawdziwego działania. Albowiem znów nie ma „stałej bazy NATO", a przecież stereotypowo Zachód znów chce nas „zdradzić jak w II wojnie światowej i szybko się ewakuować". Zniekształcona emocja zastępuje wielokrotnie bardziej pragmatyczne podejście.
Zobacz też
Zauważmy bowiem jak niewiele miejsca przy tego rodzaju argumentacji pozostaje chociażby na potrzebę wywierania presji, żeby w Polsce i innych państwach regionu zamiast dużych baz powstawały mniejsze obiekty, ale przede wszystkim logistyczne. Składy amunicyjne, składy z wyposażeniem i uzbrojeniem, etc., tak aby kluczowe stało się szybkie przyjęcie wsparcia na wypadek kryzysu. I jak już szukamy analogii historycznych to może warto przypomnieć sobie o kluczowych założeniach ćwiczeń Reforger – aktywujących oczywiście wojska w Europie, ale ukazujących również sprawność rozwinięcia wsparcia spoza kontynentu. Generalnie znów należy przypomnieć jak wiele krytyki spadło na zdolności transportowe i logistyczne w ramach NATO przed 2022 r. Mówiono o tym, że w warunkach kryzysu dojdzie wręcz do paraliżu szlaków komunikacyjnych, cieśniny przysłowiowo zakorkują się, a policja będzie ścigała konwoje wojskowe.

Lecz w 2022 r. widzimy raczej coś zupełnie innego. Udaje się przeprowadzać szereg ćwiczeń i manewrów, państwa należące do NATO wykonują działania wzmacniające wschodnią i południową flankę w sposób płynny, a nie mówiąc już o skali zaopatrywania walczącej Ukrainy przez różne państwa z NATO lub partnerów NATO. Oczywiście musimy to potraktować jako zasługę państw przyjmujących, które wykorzystały swoje zasoby infrastrukturalne i nie tylko. Jak również zasługę całego NATO jeśli chodzi o kwestie koordynacji, wymiany informacji, tworzenia efektywnych systemów współdziałania różnych państw również partnerów spoza samego Sojuszu. Dziś widać, że czym innym jest natowskie omawianie mankamentów wynikłych z symulacji oraz ćwiczeń, a czym innym jest działanie systemu konstruowanego zgodnie z lessons learned. Odwrotnie jak w przypadku Rosji, która wszystkim mówiła o samych sukcesach swoich ćwiczeń, ale w praktyce nie radzi sobie z zaopatrywaniem i wspieraniem własnych wojsk inwazyjnych w Ukrainie. Tak czy inaczej, nie powinniśmy mylić debat dotyczących transformacji NATO z dysfunkcjonalnością systemu obrony kolektywnej. Wiele z głosów krytycznych z NATO, odbieranych również w Polsce jako sygnał, że „NATO nie działa", to w rzeczywistości element debaty jak dostosować nasze zasoby do nowych wyzwań i wyciągać wnioski w warunkach pokojowych, aby działać efektywnie w kryzysie.
Zobacz też
Przy obecnej dynamice zmian światowych nie uciekniemy przed potrzebą myślenia w perspektywie 360 stopni. Jest to cały czas wbudowywane w myślenie natowskie i przede wszystkim nie stanowi zagrożenia dla naszych interesów, ale ich wzmocnienia. Wynika to z faktu, że w NATO każdy jest potencjalnym dawcą i biorcą bezpieczeństwa w ramach kooperacji sojuszniczej. Trzeba więc mieć zagwarantowaną elastyczność w sferze reakcji. Szczególnie, że Rosjanie wykorzystują i nie kryją się zbytnio z tym swoich zasobów wywiadowczych i najemniczych w Afryce. Sami również widzieliśmy czym było uderzenie za pomocą narzędzia jakim jest presja migracyjna i powinno to nas mocniej wyczulić na problemy naszych partnerów z innych części NATO. Stąd bezpieczeństwo flanki lub flank jest ze sobą systemowo połączone. Dziś nie powinno się myśleć jedynie kategoriami zgromadzanie setek czołgów w jednym miejscu, na modłę słynnego Fulda Gap w Niemczech.


Generalnie mierzymy się też ze stereotypizacją pojęcia rotacji, co również przekłada się na sposób myślenia o stałych bazach. Wychodząc z założenia, że lepiej mieć na miejscu stale jedną jednostkę lub jednostki z innych państw jako wsparcie sojusznicze zapominamy o jednej kwestii. W toku hipotetycznego konfliktu może dojść do strat i potrzeby uzupełniania stanów innymi formacjami naszych sojuszników. Lecz mogą one borykać się np. z zupełną nieznajomością specyfiki działania w danym regionie, gdzie nigdy nie operowały. Rotacje gwarantują nam, że właśnie ze specyfiką warunków umownej flanki wschodniej zetknie się jak największa grupa oficerów oraz żołnierzy naszych sojuszników.
Ma to wymiar czysto wojskowy, pozwalający na budowanie interoperacyjności, ale też kulturowy czyli budowanie pewnej świadomości sojuszniczej wykraczającej poza kwestie stricte wojskowe. Siłą NATO nie są jedynie zestawienia samolotów, czołgów czy okrętów, ale także umiejętność komponowania/dowodzenia/kontroli grup bojowych, zgrywania różnych jednostek na potrzeby działania sojuszniczego na współczesnym polu walki. Wymaga to wyższej kultury strategicznej, operacyjnej i wyszkolenia taktycznego. Lecz o wadze takich procesów możemy się przekonać porównując wpływ szkoleń natowskich na sposób myślenia części kadr ukraińskich sił zbrojnych versus rosyjska szkoła dowodzenia.
Zobacz też
Znów borykamy się z mocnym niedowartościowaniem tego co już udało się nam osiągnąć w NATO, szczególnie jeśli chodzi o zbyt częste uwypuklanie w debatach wszelkich koncepcji ukazujących „wielką potęgę i nieograniczone możliwości Rosji". Lecz właśnie dziś powinniśmy spojrzeć na jeszcze jeden wątek jeśli chodzi o szeroko ujmowaną debatę o roli „stałych baz NATO" czyli zdolności ISR (wywiad, rozpoznanie, obserwacja) lub wręcz ISTAR (rozszerzenie o odpowiednie namierzanie potencjalnych celów) po stronie naszego systemu obrony kolektywnej. Budując istne apokaliptyczne wizje odnoszące się do przewagi związanej z zaskoczeniem nas (Polski/NATO) przez Rosję jakoś znacząco pomija się pewne sygnały o zwiększonej efektywności rozpoznania strony rosyjskiej. Oczywiście przez lata dla licznego grona państw natowskich rozpoznawanie ruchów wojsk rosyjskich i szerzej całego systemu rosyjskich zasobów militarnych nie stanowiło priorytetu. Jednakże, po raz kolejny nie dostrzega się tego co zaszło po 2014 r. lub może nie chce się dostrzegać.
Przed rosyjską agresją widzieliśmy jak Amerykanie czy Brytyjczycy mapowali rosyjską aktywność na poziomie strategicznym w ujęciu politycznym oraz wojskowym. Widzimy cały czas jak znaczne zasoby rozpoznania lotniczego (maszyny załogowe i bezzałogowe ISTAR) operują w naszym regionie. Nawet więcej, za chwilę wraz z wysoce prawdopodobnym wejściem Szwecji i Finlandii do NATO tego rodzaju kompetencje tylko wzrosną. A przecież jest jeszcze SIGINT czyli wywiad sygnałowy, jest też przestrzeń HUMINTu czyli źródeł osobowych, w których operują poszczególne wywiady państw członkowskich NATO. I Sojusz pojawia się tutaj nieprzypadkowo, bowiem stanowi ważne ogniwo w zakresie wymiany tego rodzaju danych między poszczególnymi państwami członkowskimi. Pytanie na ile właśnie to nie jest o wiele bardziej istotne niż nawet jedna ciężka brygada w przysłowiowej „stałej bazie NATO".

Oczywiście, wątpliwością jest samo stwierdzenie co ma kryć się za stałą bazą NATO. W końcu już teraz na naszym terytorium istnieje infrastruktura należąca właśnie do Sojuszu. Przykład bardzo ważny lub nawet strategicznie istotny to w pierwszej kolejności kwatera Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego (ang. Multinational Corps Northeast, MNC NE). Rozlokowana nigdzie indziej jak w polskim Szczecinie. Jej rolą jest integracja sił natowskich działających w tej części Europy, ze szczególnym uwzględnieniem działań w ramach operacji obrony kolektywnej. Mowa więc o 400 żołnierzach i członkach personelu z 25 państw NATO i co ciekawe również partnerów, a za chwilę już pewnie i pełnoprawnych sojuszników z Finlandii oraz Szwecji.
Jakoś w całym wzmożeniu w zakresie myślenia o dyslokacji struktur dowodzenia amerykańskiego V Korpusu US Army, wokół wieloletniego funkcjonowania i misji szczecińskiego korpusu MNC NE (od 1999 r.) jest dość interesująca cisza, a czasem nawet trywializowanie jego roli. Być może dlatego, że zakres myślenia o dowodzeniu i kontroli wojsk (C2) w debacie publicznej jest trudny do uchwycenia do czasu, gdy nie sprawdza się tego w realnym scenariuszu kryzysu. Można tylko liczyć, że bardzo głośne rozważanie roli V Korpusu US Army wpłynie na ten segment rozumienia działań współczesnych sił zbrojnych i przełoży się na docenienie pracy również MNC NE.
Zobacz też
Analogicznie jeśli chodzi o znaczenie lokowanego w Elblągu Dowództwa Wielonarodowej Dywizji Północny-Wschód (DMND-NE) umożliwiającego koordynację działań natowskich grup bojowych w regionie. Szukając struktur natowskich w naszym kraju zupełnie pomija się stałą obecność Centrum Szkolenia Sił Połączonych (JFTC) w Bydgoszczy. To właśnie tam prowadzone kursy oraz szkolenia mają wspierać zmiany zachodzące w całym NATO, szczególnie jeśli chodzi o kooperację z aktywnością kluczowego dla Sojuszu Dowództwa Transformacji (Allied Command Transformation, ACT). Natowski personel wspierany jest przez 3rd NATO Signal Battalion. Obiekty w Polsce pełnią więc rolę analogiczną do tych, którą widać w przypadku podobnych centrów zlokalizowanych w Norwegii i we Włoszech. Ponownie w Polsce służy i pracuje zespół ok. 170 wojskowych i cywilnego personelu z 21 państw NATO.
Żeby dopełnić obrazu bydgoskiej obecności NATO trzeba jeszcze wspomnieć o istnieniu w tym mieście NATO Military Police Centre of Excellence. Oczywiście, po szczycie NATO w Warszawie na naszym terytorium zbudowano obecność natowskiej grupy bojowej. NATO eFP BG Polska działa ze Stanami Zjednoczonymi jako państwem ramowym, ale z komponentami z Wielkiej Brytanii, Chorwacji, Rumunii. Gdzie włączonych jest ponad tysiąc żołnierzy z państw sojuszniczych, którzy codziennie współpracują w zakresie misji odstraszania oraz obrony z polskimi żołnierzami.

W tym miejscu należy wskazać, że istnieje również bardzo specyficzna tendencja do przeciwstawiania amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce działaniom całego NATO. Pomijając, że dla Waszyngtonu bezpieczeństwo przestrzeni transatlantyckiej jest kształtowane w oparciu o format sojuszniczy. Stąd pojawienie się V Korpusu US Army to również wzmocnienie niejako zdolności natowskich do reagowania na flance wschodniej, analogicznie jak chociażby dość mocno zapomniana (bardzo błędnie) rozbudowa bazy w Powidzu. Oczywiście w podobnych kategoriach możemy spoglądać na amerykańską Naval Support Facility Redzikowo.
Tak czy inaczej, niestety szukając w pewnym sensie mitycznej stałej bazy NATO pomijamy szereg działań natowskich realnie wpływających na wzmocnienie odstraszania i obrony w naszym regionie, analogicznie bagatelizujemy wzrost zaangażowania szeregu sojuszników na wschodniej flance czy też nie doceniamy odpowiednio struktur, które są zlokalizowane na naszym terytorium. Nie popadając w żadnym razie w coś w rodzaju złudzenia idealnego stanu rzeczy, trzeba rzeczywiście lobbować w przestrzeni natowskiej za kilkoma kluczowymi tematami.
Zobacz też
Pierwszym z nich jest rzeczywiste zwiększenie zaplecza logistycznego w rodzaju ogólnonatowskich Army Prepositioned Stock-s (wzorowanych na amerykańskich rozwiązaniach). Istnienie szeregu takich natowskich APS-ów pozwalałoby na elastyczne reagowanie również na wschodniej flance NATO. Drugim elementem, kluczowym z naszej perspektywy jest wspieranie ściślejszej kooperacji natowsko-unijnej jeśli chodzi o rozwiązania niezbędne do przemieszczania się wojsk w obrębie Europy. Trzecim, zaś dalsze działania na rzecz jak największej ilości ćwiczeń oraz manewrów wojskowych, od dalekiej północy kontynentu, aż po Morze Śródziemne oraz Czarne. Tylko jak najszersza współpraca w praktycznych scenariuszach ćwiczebnych, daje nam przewagę na wypadek wystąpienia zagrożeń w dobie kryzysu lub nawet wojny.
Czwartym zadaniem jest coś o czym niestety zupełnie zapomnieliśmy w Polsce po 1999 r. czyli edukacja o NATO. Tak jak przed wejściem do Sojuszu można było zobaczyć szereg otwartych debat, procesów uczenia o znaczeniu i istocie systemu obrony kolektywnej, tak teraz niestety borykamy się z pewnym regresem w tym aspekcie. Zaś w pozostawione miejsce, wchodzą niedomówienia, stereotypy, a przede wszystkim zróżnicowane formy oddziaływania rosyjskich operacji dezinformacyjnych uderzających w spoistość NATO.

Konkludując, ponownie należy podkreślić wymóg jak najszerszej rzeczowej debaty o tym co się udało w ramach transformacji NATO z lat 2014-22. Albowiem jeśli chodzi o problemy to one są w pełni naświetlone, szczególnie jeśli chodzi o ich narzędziowe wykorzystywanie przez krytyków tej organizacji. Zaś wiele praktycznych sukcesów pozostaje w cieniu lub nie otrzymuje należytej atencji w środkach masowego przekazu. Przywołując chociażby dysproporcję w rozmowie o roli i znaczeniu lokowania V Korpusu US Army w Poznaniu, przy małym docenieniu roli MNC NE w Szczecinie.
Co więcej, w Polsce być może na nowo należy przemyśleć, jak mówić o wielonarodowym wymiarze naszych działań. Albowiem niestety widzimy np. taką sytuację, gdy całkiem niedawno odbywało się międzynarodowe ćwiczenie Defender Europe 22. Na polskich poligonach miało miejsce kooperowanie Amerykanów, Polaków, ale też chociażby Francuzów i Szwedów.
Gotland island commands the southern Baltic Sea 🌊
— NATO (@NATO) July 7, 2022
That is why the 🇸🇪 Swedish Armed Forces @Forsvarsmakten exercise with #NATO Allies to keep it safe and secure pic.twitter.com/DgEpaIt3Pt
Jednakże, udział francuski czy też szwedzki nie był zbyt mocno akcentowany. Zaś chwilę później pojawia się szereg głosów krytycznych, że Paryża nie interesuje realne wzmacnianie flanki wschodniej. Nie mówiąc o wadze podkreślenia odpowiedniego przygotowania Szwecji do współdziałania z państwami NATO tuż po akcesji. Finalnie, podkreślmy raz jeszcze i może bardziej stanowczo niż na początku, Polska jest pełnoprawnym członkiem NATO od 1999 r. i współtworzymy system obrony kolektywnej. Nie ma więc mowy o czymś w rodzaju narracji my (Polska) – oni (NATO), jest za to coś co oddaje słynny hasztag #StrongerTogether czyli działanie w sferze odstraszania i obrony bazujące na kolektywności. Właśnie 2022 r. winien być tym samym czasem szerszej refleksji nad wagą i znaczeniem tego filaru bezpieczeństwa transatlantyckiego.
Zobacz również
- Wielonarodowy Korpus Północ-Wschód
- wschodnia flanka NATO
- Sojusz Północnoatlantycki
- Wielonarodowa Dywizja Północ-Wschód
- NATO
- Polska
- szczyt NATO
- Polska - NATO
- wschodnia flanka
- Ćwiczenia NATO
- NATO VJTF
- Wspólne ćwiczenia NATO
- rotacja
- v korpus US Army
- Wysunięta Obecność NATO
- Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO (JFTC) w Bydgoszczy
- nato 360 stopni
- efp nato
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS