Reklama

Wojna na Ukrainie

Rosja odurzona wojną niczym narkotykiem [OPINIA]

Fot. mil.ru.
Fot. mil.ru.

Nie można ukrywać, że wojna to swego rodzaju narkotyk również dla państw. Szczególnie tych niedemokratycznych, jakim jest współczesna Rosja, cały czas kontynuująca agresję na Ukrainę. Trzeba o tym pamiętać, jeśli dziś staramy się ocenić możliwe scenariusze rosyjskiej (i nie tylko rosyjskiej) polityki względem szeroko pojmowanego Zachodu w kolejnych latach.

Reklama

Już na samym wstępie należy zaznaczyć, że współcześnie pojawia się szereg analiz wysuwających stwierdzenie, iż Rosja nie będzie w stanie przeprowadzić skutecznej agresji względem państw NATO. Motywuje się to ocenami zdolności produkcyjnych tamtejszego przemysłu, znacznym uszczupleniem postsowieckich składów materiałowych i sprzętowych, a także olbrzymimi stratami osobowymi (zabici i ranni) w toku agresji na Ukrainę. Oczywiście z jednoczesnym podkreśleniem, że dzieje się to symultanicznie do zwiększania się zdolności obronnych państw NATO, zauważając całą dynamikę działań w sferze odstraszania i obrony. Również na łamach Defence24 poruszyliśmy ten ostatni wątek w szerszym opracowaniu pt. Zapomniane znaczenie odstraszania w obliczu polityki Rosji OPINIA. W przypadku przywołanego tekstu uwaga była skupiona jednak na działaniach umownego Zachodu. Aczkolwiek, wszystkie tego rodzaju podejścia muszą zakładać irracjonalność lub inną racjonalność, niż ta zachodnia, wyrażoną ostatecznie w działaniu elit kremlowskich. I niestety mogącą prowadzić ostatecznie do decyzji o sprowokowaniu kryzysu lub nawet wywołaniu wojny.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Putin celowo uzależnił Rosję od narkotyku jakim jest wojna

Dlatego też nie powinno się wypierać tych najbardziej krytycznych scenariuszy rozwoju sytuacji w Europie. Szczególnie, że niebezpieczeństwo kryzysu (w tym wojny) jest o tyle zwiększone obecnie, gdyż państwa niedemokratyczne bardzo łatwo uzależniają się od wojny. I w przypadku Rosji mówimy już o długotrwałym uzależnieniu jej elit od tego swego rodzaju stymulanta. Przede wszystkim dlatego, że wojna spełnia tam zupełnie inne role w systemie funkcjonowania państwa na arenie międzynarodowej, jak i jeśli chodzi o politykę wewnętrzną. I w tym miejscu należałoby przełożyć to bezpośrednio na kazus Rosji. Spójrzmy bowiem, że pierwszą dawkę wojny system jeszcze wówczas autorytarny przyjął już na samym początku rządów Władimira Putina.

Czytaj też

Dziś wiadomo dokładnie, że ówczesne skorzystanie z narzędzi siłowych miało utwardzić system wokół przywódcy, dać asumpt do działań względem wewnętrznych przeciwników i przede wszystkim zwiększyć możliwości resortów siłowych (po marazmie wywołanym upadkiem ZSRR). Kolejne dawki narkotyków wojennych Rosja przyjmowała już napadając na Gruzję (wzmocnienie wizerunku państwa na arenie międzynarodowej, który może sobie pozwolić na agresję), wysyłając kontyngent wojskowy do Syrii, ale najważniejszym stała się pierwsza agresja Ukrainy z 2014 r. Efektem czego system putinizmu (pojęcie z natury rzeczy nieostre pod kątem spójności ideologicznej, zawierającej różne wątki od tożsamości imperialnej, po wątki sowieckie) zaczął czerpać wręcz całymi garściami z przestrzeni narzędzi wojennych. Zauważmy, że nie chodziło tylko o gigantyczne postawienie na resorty siłowe, ale również stworzenie przestrzeni do rozwoju szeregu formacji najemniczych (na czele z najsłynniejszą obecnie PMC-Wagner).

Autor. kremlin.ru

Przy czym, kluczowe w tym formacie stało się uznanie władz na Kremlu, że kolejne umowne dawki narkotyku wojny nie wywołują żadnych większych reakcji międzynarodowych. Wręcz przeciwnie, już dziś widzimy, że rosyjskie oceny tzw. „zgniłego” Zachodu (pojęcie mocno rozpowszechnione zarówno w rosyjskiej propagandzie, ale co najważniejsze proliferowane przez aktorów prorosyjskich w innych częściach świata) zapewne stawały się coraz bardziej radykalne właśnie pod wpływem uznania, iż armie Putina są w stanie zastraszyć każdego i zawsze. I śmiało można sięgać po wszystkie działania podprogowe i progowe w wykonaniu rosyjskiego aparatu siłowego. Od mało transparentnych pokazów siły (wielkie manewry np. Zachód/Zapad), aż po destabilizację granic, wielokrotnie zwiększona aktywność służb specjalnych i w końcu dokonanie agresji z lutego 2022 r.

Czytaj też

Rosja bez hamulców w podejściu do wojny i użycia siły

Wszystko to, ta plejada działań z użyciem siły (pośrednio i bezpośrednio) zachwiało naturalnymi hamulcami, które dla państw demokratycznych są elementem kontroli względem widzenia wojny i szerzej konfliktów zbrojnych. Począwszy od świadomości samych elit politycznych, że są granice użycia siły w tym udziału w wojnie, aż po sprawy presji ze strony społeczeństwa, mediów, opozycji społeczno-politycznej, krytyki gremiów międzynarodowych i nawet NGOsów. Zauważmy, że w Rosji żaden z tych elementów hamujących nie występuje, chociaż wielu zachodnich ekspertów liczyło w ostatnich latach na dwa efekty – strat żołnierzy oraz strach wokół mobilizacji. Lecz w ich przypadku nie możemy powiedzieć o jakimś wielkim podważeniu podwalin putinizmu, a nawet przeciwnie władze starając się przepłynąć na pozycje totalitarne wręcz wykorzystują je.

Czytaj też

Zauważmy bowiem, że raz, poniesione w toku agresji straty ludzkie mają być czymś w rodzaju uświęcania wizji walki z Zachodem, a nie tylko samą zaatakowaną Ukrainą. Stwarzając coś w rodzaju nowego mitu założycielskiego, odwołującego się np. do doświadczeń mitologizowanej i do granic możliwości przekłamywanej tzw. wielkiej wojny ojczyźnianej ZSRR. Zespolona z tym jest mobilizacja (ta kontrowersyjna jawna, ale przede wszystkim ukryta polegająca na ciągłej rekrutacji, szczególnie w oparciu o czynniki materialne), mająca dać różne cele inne niż ten militarny. Pierwszym aspektem jest oczywiście groźba wciągnięcia do wojny, gdyby ktoś widocznie próbował podważać podwaliny reżimu putinizmu. Przekłada się to później na same stosunki w wojsku, z całą gamą brutalizacji i wręcz niewolniczej formy podległości. O tym ostatnim w sposób bardzo wnikliwy pisała Anna Politkowska w książce pt. Rosja Putina (polskie wydanie Białystok 2022). Mamy więc element straszaka, jeśli chodzi o mobilizowanie i przekierowanie na przysłowiową pierwszą linię do tzw. mięsnego ataku (co już samo w sobie wskazuje na znaczne pokłady dehumanizacji).

Żołnierz rosyjskich sił specjalnych. / Fot. Russian MOD
Żołnierz rosyjskich sił specjalnych. / Fot. Russian MOD

Drugim aspektem, wbrew pozorom o wiele bardziej niebezpiecznym, jest wdrożenie mobilizacji zasobów ludzkich w sferę utwardzania kontroli nad społeczeństwem. Przy czym w tym miejscu znacząca staje się nie tyle funkcja represyjna, co wręcz integracyjna. Z jednej strony bazująca na sferze transferów socjalnych i finansowych (przynajmniej w sferze deklaratoryjnej), odnoszących się do wynagrodzeń dla zrekrutowanych i ich rodzin. Z drugiej, odnosząca się do strefy inżynierii społecznej szczególnie wobec młodszych pokoleń. Budując militaryzm, rewanżyzm (względem tzw. złego Zachodu) oraz kult przemocy. Wiele z państw totalitarnych i szerzej niedemokratycznych właśnie w tym widzi możliwość jednoczenia własnej populacji, której reakcji częstokroć może się obawiać. Zauważmy, że od dawna putinizm pełen jest odniesień do bezpieczniackich bohaterów z SWZ, GU/GRU, czy FSB, a także tworzonego obrazu armii imperium. Oczywiście z centralną rolą wodza naczelnego i jednocześnie swoistego „genseka”, a więc Władimira Putina.

Czytaj też

Elity uzależnione od wojny będą bały się rozliczenia

Jest to mocna sfera oddziaływania psychicznego, ale w obie strony – do społeczeństwa i do elit polityczno-wojskowo-bezpieczniackich. Tym samym, po pokoju, a nie mówiąc o uznaniu porażki następuje zagrożenie dla dostępu do tego rodzaju emocji i co więcej istnieje obawa rozliczeń. Reżim więc będzie bronił się przed tym idąc dalej w kierunku zastosowania siły, być może w większej dawce. Stąd też, już na samym początku pojawiły się odwołania do zagrożeń dla innych państw, nie tylko samej Ukrainy. Nie wolno również zapominać o czynniku ekonomicznym, odnoszącym się do mobilizacji kraju i przestawiania go na tryby gospodarki wojennej, przy zasadach niedemokratycznych. Sprzyja to walkom frakcyjnym i próbom skanalizowania transferów finansowych na własne potrzeby. Generuje również prawdziwy, a nie urojony (jak w przypadku sowieckich i komunistycznych oskarżeń z okresu zimnej wojny) kompleks wojskowo-przemysłowy.

Ludzie tam funkcjonujący zdają sobie sprawę, że będą rozliczani za pomyłki względem możliwości dostarczania konkretnego uzbrojenia w ilościach zapewne deklarowanych na oficjalnych odprawach. Zaczyna się więc kreatywne księgowanie rozkonserwowanych i wyprodukowanych systemów uzbrojenia, wyposażenia, itp. narzędzi wojny. To zaś zaburza analitykom obraz i napędza wolę dalszej walki z obranym przez reżim Putina wrogami zewnętrznymi. Kolejny przykład zaburzeń, które nie zawsze mogą oznaczać, że strona rosyjska będzie podejmowała decyzje racjonalne o dalszych możliwych kierunkach działań z użyciem siły militarnej. W dodatku koniec wojny i próba powrotu do gospodarki nie definiowanej wojną to w przypadku Rosji może być problem dla osób uwłaszczających się w warunkach konfliktu zbrojnego. I nawet jeśli uznamy, że wybronią się z korupcji, niegospodarności i zaniedbań, to pojawią się inne pytania. Jednym z nich jest nawet sam kształt tej gospodarki, coraz bardziej zależnej od ChRL pod kątem technologicznym, a także przy mocno nadwątlonej sile dawnych imperiów eksportowych gazu i ropy naftowej. W ogóle nie wchodząc w takie sprawy, jak chociażby reparacje wojenne za nielegalną agresję i ataki na Ukrainę.

Autor. Sztab Generalny Ukrainy/Facebook

Tym samy, może pojawić się wola kontynuacji wojny, kanalizującej na obecnych elitach przepływy dostępnych środków finansowych. Licząc same czołgi i samoloty, nie można uzyskać pewnego obrazu zaburzeń wynikłych z tego rodzaju sterowności systemu państwa niedemokratycznego. Przy czym nie chodzi nawet o samych ludzi na zapleczu, ale również o kadry oficerskie i wywiadowcze obecnie zaangażowane w wojnę. Dotychczas większość awansów była budowana w oparciu o podczepianie się pod sukcesy imperialnej polityki Putina, w domyśle swoiste zwycięstwa czeczeńskie, gruzińskie, syryjskie, krymskie, afrykańskie (najemnicy). Porażka lub nawet zatrzymanie agresji może uderzyć w szereg karier sektora bezpieczeństwa i obronności, którzy obecną wojnę chcą wykorzystać do granic możliwości względem przetasowań w swoich resortach. To przekładać może się na głosy rewanżyzmu i zaostrzania się kursu względem Zachodu.

Czytaj też

Państwa niedemokratyczne obawiają się zdemobilizowanych weteranów

Europa zna przecież, niestety, aż za dobrze słynny argument „noża w plecy” niemieckiej armii z okresu I wojny światowej, który później stał się fundamentem niemieckich idei z okresu II wojny światowej. Powiedzmy szczerze, dla reżimu niedemokratycznego (niezależnie czy Putin będzie żył, czy też nie) demobilizacja zasobów wojennych jest zawsze procesem groźnym. Weterani nie tylko będą wracać i żądać swoich wypłat, ale przede wszystkim wrócą z różnymi emocjami do sowich społeczności. Mogą one być depresyjne, ale mogą być również agresywne wobec samego reżimu. I to w dwojaki sposób, gdyż możliwe jest zarówno krytykowanie wywołania wojny. Lecz równie prawdopodobne jest przejście na pozycje znane przecież m.in. z odmętów Runetu i obejmujące żal nie pozwolono armii wygrać.

Czytaj też

Jednego można być pewnym, system putinowski tutaj rozumie, iż gra o swoje życie i zdrowie. Mówiąc o systemie, a nie samym Putinie, trzeba dostrzec właśnie całą sieć struktur i zależności między elitami współczesnej Rosji. Koniec wojny to rozliczenia i możliwość dążenia do rozluźnienia kontroli opartej na zasadach mobilizacji całego społeczeństwa wokół systemu władzy. Tu rodzi się więc obawa, że rosyjski swoisty narkotyk wojenny będzie stosowany dalej. W tym przypadku kierunki agresji mogące się nam wydawać irracjonalne, dla uzależnionych od niego elit i społeczeństwa rosyjskiego nie muszą takimi być. Stąd też, nie powinniśmy odcinać się w naszych analizach od wątków systemu politycznego i jego zmierzania do wręcz wymiaru totalitarnego (ostatnie pseudowybory prezydenckie w Rosji były tego dobitnym przykładem).

Kreml zmienia swoje narracje propagandowe w zależności od państwa, które jest celem
Kreml zmienia swoje narracje propagandowe w zależności od państwa, które jest celem
Autor. Brad Ritson/ Unsplash/ Domena publiczna

Trzeba również wsłuchiwać się być może w większym stopniu niż dotychczas nie tylko w ekspertów od rosyjskiej myśli wojskowej, ale i psychologów społecznych, a nawet psychiatrów. I w żadnym razie nie mówimy w tym miejscu o przenośni, albo pojęciu publicystycznemu. Wręcz przeciwnie, stan psychiczny nie tylko samego Putina, ale i ludzi w otoczeniu w kontekście do silnych emocji musi być szerzej opisany przez profesjonalistów. Rosyjskiego procesu decyzyjnego, analogicznie do szeregu innych państw niedemokratycznych, nie możemy bowiem w uproszczeniu zmieścić w technokratycznym podejściu. Rosja zażywa bowiem od 1999 r. silne dawki narkotyku wojny, a inwazja pełnoskalowa Ukrainy z lutego 2022 r. mogła już przełamać skalę uzależnienia.

Czytaj też

Podsumowując jesteśmy więc postawieni w trudnej sytuacji, albowiem zwycięska Rosja, to dalsze poszukiwanie tego ukojenia w sukcesach wojennych. Demobilizacja może wiązać się z niebezpieczeństwem dla systemu – od kwestii społeczno-ekonomicznych, po polityczne pojawianie się dyskursu weteranów. Lecz przegrana Rosja to nadal państwo uzależnione od wizji wojny i mogące mieć problem z przejściem do stanu pokoju. Żądające od innych za ten pokój ceny, niczym swego czasu Saddam Husajn względem Kuwejtu i szerzej państw Zatoki, po porażce w agresji na Iran. Wobec czego, mamy dwa symultaniczne zadania w sferze wojskowości i bezpieczeństwa. Pierwszym z nich jest uniemożliwienie Rosji Putina osiągnięcia sukcesu strategicznego w przypadku agresji na Ukrainę. Drugim, jest zbudowanie takich zdolności obronnych po naszej stronie, które będą na wiele lat mogły nam zapewnić odstraszanie i obronę nawet, gdy nagle (pokonana w jakimś stopniu) Rosja ruszy na fali mieszanki rewanżyzmu, militaryzmu i być może skrajnej ideologizacji (mieszającej, jak w przypadku putinizmu wszystko od carskich imperiów do sowieckich podbojów, od religijnego uniesienia i mesjanistycznych konceptów, do pragnienia rabowania bogatszych wokół siebie).

Reklama

Komentarze (5)

  1. Rusmongol

    Obecna wojna pokazuje, że to, co nazwalibyśmy rosyjskim społeczeństwem, w decydującej większości nie tylko popiera zabijanie innych, ale odnajduje sens swojego istnienia w byciu zabijanym dla jakiegoś kompletnie nieokreślonego wyobrażenia rosyjskiej wielkości i wyjątkowości. W doskonałym studium na ten temat „Zrozumieć putinizm. Obsesja potęgi” francuska badaczka Franҫoise Thom opisuje ten fenomen współczesnej Rosji zbudowanej na wszechobecnej społecznie i politycznie apologii przemocy. Ten obraz jest straszny, ale lepiej nie zamykać przed nim oczu.

    1. Extern.

      To jest straszne i tragiczne jednocześnie. Najgorsze że Rosjanie mogli by naprawdę sporo ofiarować światu, a przez wypalanie się w tym dążeniu do dziwnych już dla ludzi zachodu celów, naród Rosyjski marnuje ten swój duży przecież potencjał.

  2. Wania

    Rosjanom się wmawia, że nie mogą zakończyć wojny bo zbyt wielu rosyjskich żołnierzy zginęło. Z Afganistanu wycofali się gdy ich straty przez 10 lat wyniosly ok 80 tysięcy zabitych i rannych. Rozpadł się ZSRR i nastała wielką smuta plus przestępstwa masowo popełniane przez tzw. afganców. Teraz rosyjskie straty to już pół miliona ludzi i zdecydowana większość zgromadzonego przez dziesięciolecia sprzętu. Putin wie, że zakończenie wojny oznacza jego koniec, bo ludzie zaczną pytać o sens tych ofiar i zacznie się rewolucja jak w 1918 roku. Chcąc być Stalinem a nie carem, żelazną łapą trzyma społeczeństwo, które przyzwyczajone jest do tyranii i biedy. Oni już wiedzą, że cały zachodni świat, który dla nich jest rajem i wzorem, brzydzi się Rosją mordującą niewinnych ludzi. Wiedzą, że są nazistami XXI wieku popierającymi Hitlera XXI wieku.

    1. kukurydza

      Pełna zgoda. Ale zauważ że w przypadku Afganistanu, decydujący był nie poziom strat, ale skala i czas zaangażowania, która przekroczyła możliwości sowietów dopiero po dekadzie. Pytanie, czy większa intensywność i wyższe koszty skrócą ten proces w obecnym konflikcie. Zwłaszcza, że obecnie, zamiast posyłać jak w przypadku Afganistanu głównie młode roczniki mobików, gensek sprytnie ściąga daninę krwi z mniejszości etnicznych z azji środkowej, i kusząc świeże mięso z "dołów społecznych" wielką forsą (która koniec końców okazuje się "talonem na Ładę").

    2. Davien3

      Kukurydza weź tylko pod uwage że Rosji do ZSRS brakuje dość dużo A teraz mają znacznie mniej ludności i wojska niż wtedy. także straty w sprzęcie są gigantyczne wieleokrotnie wyzsze niż w Afganistanie.

    3. Extern.

      @Davien3: Ale Kukurydza ma rację, w tym wypadku nie tak bardzo chodzi o straty jak o czas. Rosja to wielki kraj o dużej inercji, wielokrotnie już przegrywała szybkie wojny na swoich granicach i nic jej to nie robiło. Dopiero długotrwałe wyczerpujące konflikty odbijające się swoją bezcelowością na sytuacji wewnętrznej są w stanie wewnętrznie rozchwiać ten kraj co udowodnił Afganistan, I wojna światowa, oraz poniekąd zimna wojna. Chyba wiedzą to Amerykanie przedłużając tę obecną wojnę i liczą chyba właśnie na takie rozchwianie tam sytuacji wewnętrznej które coś nie bardzo chyba właśnie przez ten efekt narkotyku wojną chce nastąpić.

  3. Adam S.

    Nie wiem jakiego rewanżyzmu spodziewa się Autor po porażce militarnej rosji. Wygrana ma polegać na tym, żeby rosja przez kolejne 50 lat nie była w stanie wyprodukować ani jednego czołgu i samolotu. NIE BÓJMY SIĘ PORAŻKI ROSJI, bójmy się jej zwycięstwa. Porażka ma być, im boleśniejsza, tym lepiej. W pełni na nią zasłużyli.

    1. Rusmongol

      Dokładnie. Jeśli Rosja wygra to zaraz zaatakuje kolejny kraj. Od 8bj3cia władzy przez cara z KGB była Czeczenia 2x, Gruzja 2x i Ukraina 2x. Rosja co chwilę napada i okrada któregoś sąsiada. Tu pasowalo by przerobione powiedzenie "moskiewska chata tym bogata co u sąsiada ukradnie tata" Rosja za2wze kradła ziemię i sprzedawała jej dary. Wybudowane przez innych miasta zasiedlała Rosjanami mówiąc później że to ich ziemie i ich miasta. Okradali blok wschodni, republiki. Ten naród jest jak Isis i rak równocześnie.

  4. rwd

    Putin nie jest wieczny, przypuszczam, że wraz z jego odejściem skończy się wojna. Następca nie będzie chciał kontynuować wojny, której rezultat nie jest taki pewny. Wygodniej będzie budować swój wizerunek jako ten, który skończył z awanturą Putina, ludzie po paru latach będą mieli dość wojny, nawet w Rosji. A Zachód przyjmie nowego władcę Kremla z otwartymi rękami, wyrażając życzliwość i akceptację. Nie wykluczone, że dostanie nagrodę może nie w postaci pokojowego Nobla ale na pewno już coś odpowiedniego dla niego znajdą. Tylko niestety tego Brutusa jakoś nie widać.

    1. Ależ

      Skąd dziwaczna idea że FR to kraj suwerenny z suwerenną władzą? Dopiero co Putin z całą swą świtą JARŁYK w Pekinie odbierał . Umrze? Chińczyk wyznaczy następnego z tą samą polityką.

  5. Ależ

    My tu gadu gadu a tymczasem rosyjskie produkty rolne zalewają UE ciekawe prawda ?

    1. Dudley

      Tak samo jak produktu UE, nie zniknęły z półek rosyjskich marketów. Gdybyś zadał sobie choć minimum trudu, to zapewne wyczytał byś że żadne stancje nie dotyczą produktów spożywczych, leków, artykułów higienicznych i chemi gospodarstwa domowego. Sankcje są skierowane przeciw zdolnościom prowadzenia wojny przez Rosję, i uderzają głównie w sektory: finansowy, przemysłu wydobywczego i przetwórstwa węglowodorów, przemysłu maszynowego i transport.

    2. Wania

      Nie były objęte sankcjami to są importowane. Nie zwiększyła się ich wielkość w ciągu ostatnich lat więc skąd ten "zalew"?. Wartość eksportu do Rosji produktów spożywczych jest znacznie większy od importu zbóż.

    3. xawer

      Co niby zalewa? Nie kupiłem żadnego rosyjskiego produktu co najmniej od 2 lat.

Reklama