Pokój przez Ankarę? Rutte i Erdoğan o przyszłości Ukrainy

Autor. Murat Kula / Biuro Prasowe Prezydenta Turcji
Wojna na Ukrainie niewątpliwie stała się czymś więcej niż tylko konfliktem regionalnym. Odkąd Rosja rozpoczęła swoją pełną inwazję w lutym 2022 roku, konflikt wystawił na próbę jedność NATO, wstrząsnął globalnymi rynkami żywności, przyspieszył kryzysy energetyczne, a przy tym na nowo rozpalił debaty na temat równowagi sił między Wschodem a Zachodem.
W obliczu tych zawirowań Turcja stała się kluczowym, choć niezwykle złożonym graczem. Jej położenie na skrzyżowaniu Europy i Azji, kontrola nad cieśninami czarnomorskimi oraz podwójna zdolność do współpracy zarówno z NATO, jak i Rosją, dają Ankarze nową, uprzywilejowaną pozycję, dzięki której może występować jako niezbędny pośrednik w najpoważniejszym konflikcie w Europie od czasów II wojny światowej.
Niedawna rozmowa telefoniczna między sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte a prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem rzuca światło na ewoluującą rolę Turcji. Dyskusja koncentrowała się na procesie pokojowym na Ukrainie, bezpieczeństwie w regionie Morza Czarnego oraz możliwości utrzymania długoterminowych gwarancji dla Kijowa.
Według tureckiego Departamentu Komunikacji, obaj przywódcy omówili najnowsze wydarzenia w procesie pokojowym między Ukrainą a Rosją i podkreślili pilną potrzebę podjęcia inicjatyw dyplomatycznych mających na celu stworzenie trwałej stabilności. Za językiem dyplomacji kryje się jednak głębsze znaczenie, obejmujące strategiczne rozgrywki, kruche sojusze i poszukiwanie formuły, która mogłaby zapobiec kolejnej niszczycielskiej wojnie w Europie.
Czytaj też
Warto zauważyć, że moment rozmowy był szczególnie wymowny. Po zakończeniu rozmów z prezydentem USA i europejskimi przywódcami, nowy szef NATO osobiście skontaktował się z Erdoğanem, podkreślając kluczową rolę Turcji w trwających wysiłkach na rzecz stworzenia praktycznych ram dla pokoju i odstraszania. Paradoks jest dość uderzający. Państwo członkowskie, którego wiarygodność jest często kwestionowana przez sojuszników, może jednocześnie być kluczem do rozwiązania wojny, która na nowo zdefiniowała krajobraz bezpieczeństwa Europy.
Chociaż oficjalne komunikaty prasowe przedstawiały to jako rutynową wymianę zdań na temat procesu pokojowego i bezpieczeństwa w regionie Morza Czarnego, rozmowa między Rutte a Erdoğanem w rzeczywistości jest sygnałem dyplomatycznym o wielowarstwowym znaczeniu. Przede wszystkim potwierdza to pewną ciągłość procesu mediacji pokojowych. Turcja była już wcześniej gospodarzem rozmów rosyjsko-ukraińskich, pośredniczyła w zawieraniu umów eksportowych zboża i ułatwiała wymianę jeńców.
NATO, z kolei, którego interesem nie jest angażowanie się w otwarty konflikt z Rosją, nadal dąży do zapewnienia płynnego przebiegu kruchej, choć wciąż istniejącej, współpracy z Rosjanami. To z kolei jest w pewnym stopniu podtrzymywane dzięki zaangażowaniu Turcji, która utrzymuje względnie neutralne, dalekie od bezpośredniej konfrontacji, stosunki z Kremlem.
Turecka strategia równoważenia
Postawy Erdoğana w polityce zagranicznej nie da się łatwo określić jako prozachodniej ani prorosyjskiej. Zamiast tego lepiej rozumieć to jako świadome dążenie do strategicznej autonomii. Turcja pozycjonuje się tak, aby uzyskać maksymalne korzyści z obu stron, unikając jednocześnie całkowitego sojuszu z którąkolwiek z nich. W stosunkach z NATO kreuje się na odpowiedzialnego interesariusza, uczestniczącego w koalicjach bezpieczeństwa i podkreślającego swoją rolę mediatora, co bezsprzecznie wzmacnia jej siłę przetargową w Sojuszu. Z kolei w stosunkach z Rosją Ankara podtrzymuje współpracę handlową, energetyczną i dialog polityczny.
W samej Turcji Erdoğan wykorzystuje tę równowagę, aby wzmocnić swoją narrację o suwerenności i niepodległości, odwołując się do nacjonalistycznych i islamistycznych elektoratów, by przyciągnąć niezdecydowane segmenty społeczeństwa. Ta strategia ciągłego balansowania nie jest pozbawiona kosztów, gdyż budzi podejrzenia po obu stronach. Niemniej jednak korzyści, jakie z niej płyną, przewyższają straty – to właśnie dzięki niej Turcja zapewniła sobie miejsce przy każdym stole negocjacyjnym, co wydaje się być jednym z głównych celów Erdoğana.
Czytaj też
Aby zrozumieć zachowanie Ankary, należy osadzić je w kontekście historycznej ciągłości, w której Turcja konsekwentnie unikała binarnych wyborów. W okresie zimnej wojny była kluczową placówką NATO, a jednocześnie prowadziła handel z ZSRR. W latach 2000. starała się o członkostwo w Unii Europejskiej, równocześnie zacieśniając relacje z Moskwą. W kolejnej dekadzie kupiła rosyjskie systemy S-400, nie rezygnując przy tym z goszczenia amerykańskich baz wojskowych. Taki wzorzec wskazuje, że obecna postawa Turcji nie jest odstępstwem, lecz kontynuacją długiej tradycji strategicznego balansowania i zabezpieczania własnych interesów.
Obecne tureckie próby mediacji również nie są przypadkowe. Wręcz przeciwnie – są wynikiem przemyślanej strategii. Ankara przez lata z powodzeniem budowała swoją tożsamość jako „mostu” mogącego komunikować się z przeciwnikami odmawiającymi bezpośrednich rozmów. Dotychczasowa strategia przynosiła Turcji wymierne korzyści, jednocześnie potwierdzając jej niezmienne znaczenie dla NATO. Rutte, zwracając się bezpośrednio do Erdoğana, podkreślił, że ścisła współpraca z Ankarą pozostaje kluczowa dla trwałości i siły NATO. Co więcej, udział Erdoğana w rozmowach pokojowych dowodzi, że Turcja nie jest biernym obserwatorem, lecz aktywnym współtwórcą debaty, co potwierdzają jej kolejne sukcesy na arenie międzynarodowej.
Rozmowy w Stambule i wstępne wysiłki pokojowe
W pierwszych miesiącach wojny Stambuł gościł delegacje z Moskwy i Kijowa. Spotkania, choć nie doprowadziły do ostatecznego rozwiązania konfliktu, przyniosły wymierne efekty, w tym m.in. wymianę więźniów, korytarze humanitarne, a nawet dyskusje na temat szerszego zawieszenia broni. Erdoğan przedstawił się przy tym jako jedyny przywódca NATO, który mógł uścisnąć dłoń zarówno Putinowi, jak i Zełenskiemu w odstępie kilku dni.
Umowa zbożowa
Inicjatywa zbożowa Morza Czarnego, wynegocjowana w połowie 2022 roku przez ONZ i Turcję, była prawdopodobnie najbardziej widocznym sukcesem dyplomatycznym Ankary. Umożliwiła ona Ukrainie eksport zboża przez Morze Czarne pomimo rosyjskiej blokady, zapobiegając globalnemu kryzysowi żywnościowemu.
Czytaj też
Dyplomacja humanitarna
Turcja odegrała również ważną rolę w wymianie humanitarnej, w tym w uwolnieniu jeńców wojennych. Działania te wzmacniają narrację Turcji o byciu rozjemcą, a nie podmiotem partyjnym. Tożsamość Turcji jako mediatora jest jednak stosunkowo krucha. Rosja nadal nieufnie podchodzi do zobowiązań Ankary wobec NATO, podczas gdy państwa zachodnie czasami postrzegają mediacje Turcji jako oportunizm mający na celu wymuszenie ustępstw.
Gwarancje bezpieczeństwa i Koalicja Chętnych
Najbardziej drażliwym tematem w rozmowie Rutte-Erdoğan była kwestia trwałych gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, której pełne członkostwo w NATO pozostaje nieprzekraczalną granicą w czasie wojny Kijów podkreśla jednak, że każde zawieszenie broni musi zostać poparte wiarygodnymi gwarancjami, zdolnymi realnie powstrzymać kolejną rosyjską inwazję. Z tego dylematu narodziła się tzw. Koalicja Chętnych – nieformalna grupa ponad trzydziestu państw, gotowych zapewnić praktyczne mechanizmy odstraszania poza formalnymi strukturami NATO.
Rola Turcji w tej koalicji ilustruje sprzeczności jej stanowiska. Udział wzmocniłby jej pozycję centralnego filaru bezpieczeństwa europejskiego, dowodząc znaczenia i wiarygodności Ankary w NATO (co często było kwestionowane przez inne państwa). Jednak głębsze zaangażowanie niesie ze sobą również dodatkowe ryzyko. Jeśli Turcja zaangażuje swoje siły, nawet pośrednio, stanie się potencjalnym celem rosyjskiego odwetu.
Turecka gospodarka, już i tak krucha, pozostaje dodatkowo uzależniona od rosyjskiego importu energii oraz napływu turystów. Erdoğan sygnalizuje zatem gotowość do udziału, ale podtrzymuje niejasności co do skali zaangażowania. Niejasności same w sobie są taktyką, pozwalającą Ankarze czerpać korzyści dyplomatyczne bez wiązania się z kosztami, których może nie być w stanie udźwignąć.
Wnioski
Turcja nie jest najsilniejszym aktorem militarnym, ani najbogatszą gospodarką, ani nawet najbardziej zaufanym partnerem. Jej wpływ wynika raczej z położenia geograficznego, jak również umiejętnie prowadzonej sztuki równoważenia. Dla NATO Turcja jest strażnikiem, bez którego strategia czarnomorska się załamuje. Z kolei dla Rosji jest partnerem, dzięki któremu unika całkowitej izolacji. Dla Ukrainy natomiast jest mediatorem, który już osiągnął wymierne rezultaty w umowach zbożowych i wymianie jeńców.
Turcję można ostatecznie postrzegać jako strategiczną siłę napędową tej wojny. Jej decyzje w nadchodzących miesiącach mogą przesądzić, czy konflikt zakończy się trwałym pokojem, czy też przeciągającą się niestabilnością. Choć podczas spotkania w Białym Domu 18 sierpnia 2025 roku nie było przedstawiciela Turcji, bezzwłoczny telefon Sekretarza Generalnego NATO do Erdoğana jasno pokazał, że mimo frustracji, wątpliwości i sprzeczności zarówno NATO, jak i Rosja uznają jedną prawdę – bez Turcji nie da się zbudować trwałej architektury pokojowej na Ukrainie. Pozostaje jednak jedno kluczowe pytanie: czy Turcja zaakceptuje koszty związane z rolą gwaranta, czy też ograniczy się do symbolicznego udziału? Obecnie Ankara sygnalizuje swoją gotowość, ale z celową dwuznacznością – klasyczną taktyką Erdoğana, mającą na celu maksymalizację nacisku.
WIDEO: Święto Wojska Polskiego 2025. Defilada w Warszawie