Reklama

Siły zbrojne

Ukraina – Pierwsza symetryczna wojna dronów? [ANALIZA]

Widziany i przechwycony nad wschodnią Ukrainą dron „Elieron-3SW”. Fot. mil.ru
Widziany i przechwycony nad wschodnią Ukrainą dron „Elieron-3SW”. Fot. mil.ru

Wojna w Ukrainie to pierwsza w historii realna „wojna dronów”, rozumiana jako konflikt w którym obie strony dysponują podobnymi możliwościami w tym zakresie. Z tej perspektywy wszystkie dotychczasowe konflikty były asymetryczne, to znaczy możliwości i poziom techniczny obu walczących sił w zakresie bezzałogowców i ich zwalczania znacznie się różnił. Wnioski, które płyną z konfrontacji rosyjsko-ukraińskiej są jasne. Bezzałogowce pełnią kluczową rolę na współczesnym polu walki i są niezbędnym elementem uzbrojenia nowoczesnych sił zbrojnych.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Tego typu teza może być oczywiście uznana za kontrowersyjną. Ktoś powie, że wojna w Górskim Karabachu też była wojną dronów, jeśli wykluczymy konflikty o charakterze asymetrycznym takie jak wojna w Syrii czy Libii oraz zakończoną obecność sił NATO w Afganistanie. We wszystkich wymienionych używano bezzałogowców różnych klas, ale nawet konflikt armeńsko-azerski, mimo że dotyczył dwóch państw posiadających zorganizowane siły zbrojne o podobnym poziomie technicznym, nie był symetryczny. Azerbejdżan był w kwestii bezzałogowców zdecydowanie bardziej przygotowany, zaawansowany i zorganizowany, zaskakując ich liczbą i skutecznością Ormian. Stąd znaczny wpływ, jaki bezzałogowce i amunicja krążąca, miały na wynik tej wojny.

W wojnie rosyjsko-ukraińskiej już od 2014 roku, czyli od początku, obie strony wykorzystywały bezzałogowce. Obie też próbowały je zwalczać. Gdy konflikt zaczął się, Rosjanie mieli w dronach różnych typów znaczną przewagę, ale Ukraina dość szybko zaczęła dotrzymywać im kroku zarówno pod względem nasycenia sił zbrojnych jak i umiejętności.

Reklama

Bezzałogowce w wojnie ukraińskiej. Dobre czy tanie?

Po 8 latach to Kijów zdobył przewagę zarówno pod względem nasycenia jak też umiejętności wykorzystania bezzałogowców różnych klas w przypisanych im zakresach działań. Od lekkich wielowirnikowców obserwacyjnych i „szturmowych", zrzucających z ogromną precyzją improwizowane bomby, po wykorzystywane do precyzyjnych ataków i głębokich rajdów maszyny klasy MALE do jakich zalicza się słynny Bayraktar TB2. Rosjanie są aktywni głównie w klasach maszyn małych, przeznaczonych do rozpoznania i naprowadzania artylerii.

Czytaj też

Agresor jest natomiast znacznie bardziej aktywny i zaawansowany w zakresie walki radioelektronicznej z bezzałogowcami. Wojska radioelektronicznej stanowiły zawsze istotny element rosyjskiej taktyki i strategii. Również obrońcy, o czym mało się mówi, korzystają z podobnych środków walki elektronicznej.

System „Krasucha” miał się bardzo dobrze sprawdzić w zakłócaniu amerykańskich rakiet manewrujących Tomahawk. Fot. kret.com
System „Krasucha” miał się bardzo dobrze sprawdzić w zakłócaniu amerykańskich rakiet manewrujących Tomahawk. Fot. kret.com

Dziś w Ukrainie, na obszarach działań wojennych zakłócanie sygnału GPS i łączności jest w zasadzie powszechne. W tych warunkach wiele bezzałogowców, szczególnie komercyjnych maszyn, jest w stanie funkcjonować od kilkudziesięciu minut do kilku godzin nim staną się bezużyteczne. Wymagają też zmian w oprogramowaniu, aby mogły być w miarę bezpiecznie używane. Mimo to dość szybko zostają one obezwładnione lub dosłownie „wypalone" przez rosyjskie środki walki elektronicznej.

Czytaj też

Właśnie z tego powodu z jednej strony Ukraina pozyskuje znaczne ilości tanich, komercyjnych dronów, które co prawda są niemal jednorazowe, ale za to wielokrotnie tańsze od maszyn wojskowych. Wojskowe bezzałogowce kosztują kilkanaście lub więcej razy drożej, ale też ich „cykl życia" na froncie wygląda inaczej. Są bardziej odporne na zakłócenia i bezpośrednie ataki elektroniczne, posiadają różne systemy pozycjonowania alternatywne dla GPS i znacznie bardziej zaawansowane systemy obserwacyjne. O ile te pierwsze lepiej sprawdzają się w roli „bombowców" czy rozpoznania dla pododdziałów piechoty, te drugie mogą prowadzić rozpoznanie na większym dystansie, naprowadzać artylerię oraz często operować w nocy, korzystając z multispektralnych systemów obserwacyjnych. Osobną kategorię stanowi amunicja krążąca i bezzałogowce mogące przenosić uzbrojenie, dlatego ten temat poruszę nieco dalej.

Artyleria i drony – zgrany duet

Tutaj należy natomiast powiedzieć nieco więcej o bardzo istotnym elemencie działań jakim jest współdziałanie z artylerią. Obie strony w tym zakresie, zarówno wykrywania i identyfikacji, jak też koordynacji ostrzału oraz analizy jego skutków, wykorzystują bezzałogowce, głównie klasy mini. Są to np. popularne rosyjskie Orłany-10 ale też ukraińskie Spectator-M czy Furia oraz oczywiście maszyny dostarczane z zagranicy, w tym liczne i świetnie oceniane polskiej FlyEye.

Ale w tej roli sprawdzają się również maszyny takie jak Bayraktar TB2, których przewagą jest to, że mogą wykrywać cele ze znacznie większej odległości, pozostając dość głęboko we własnej przestrzeni powietrznej a przez to unikając zagrożenia ze strony systemów przeciwlotniczych. Z drugiej jednak strony ewentualna utrata dużej maszyny bezzałogowej jest znacznie bardziej kosztowna, zarówno finansowo jak i wizerunkowo, niż mniejszego bezzałogowca.

Flyeye Ukraine National Guard
Ukraiński operator z bezzałogowcem FlyEye.
Autor. NGU

Z kolei bezzałogowce klasy mini, szczególnie operujące na pułapie 1000-5000 m są bardzo trudne czy wręcz niemożliwe do wykrycia i zniszczenia przez systemy przeciwlotnicze. Ich sygnatura radarowa czy termiczna jest na tyle niewielka, że w zasadzie niemożliwa do wyśledzenia. Operując na niższym pułapie również są wyzwaniem dla systemów OPL przeciwnika, choć możliwe jest ich strącenie, przede wszystkim z wykorzystaniem MANPADS oraz samobieżnych wyrzutni przeciwlotniczych. Statystyka pokazuje jednak, że do zestrzelenia jednego bezzałogowca potrzeba zwykle 2-3 pociski, których jednostkowy koszt jest znacznie wyższy niż bezzałogowca. Oczywiście należy tu brać pod uwagę zagrożenie jakie stwarza nie zniszczenie takiej maszyny, która realnie stwarza znacznie większe zagrożenie niż w pełni uzbrojony bezzałogowiec, nawet klasy MALE.

Czytaj też

O ile ładunek uzbrojenia przenoszony przez np. bezzałogowiec Bayraktar TB2 czy rosyjskich Orion-E to nie więcej niż kilkaset kilogramów, to w roli obserwatora artylerii nawet niewielki bezzałogowiec wielkości FlyEye „ciągnie" za sobą siłę ognia całej pobliskiej artylerii, o ile tylko pozwala na to system dowodzenia. W pewnym sensie więc jego możliwości ogniowe liczone są salwami korzystającej z tego środka rozpoznania artylerii lufowej i rakietowej, coraz częściej w przypadku strony ukraińskiej dysponującej amunicją precyzyjną (której w pewnym zakresie używają też Rosjanie). Nierzadko też za bezzałogowcami rozpoznawczymi przychodzi kolejna fala, maszyny uzbrojone i amunicja krążąca.

Drony Kamikaze – prekursorzy wojny nowego typu?

Amunicja krążąca, popularnie nazywana też dronami kamikaze, ale również maszyny klasy mikro i mini przenoszące różnego typu uzbrojenie, od granatów i pocisków moździeżowych po miniaturowe bomby lotnicze, to w ukraińskim konflikcie uzbrojenie stosowane niemal masowo. Po stronie ukraińskiej przeważają różnego typu samoróbki, takie jak wielowirnikowce uzbrojone w amunicję od RPG-7 zaopatrzoną w stateczniki drukowane na urządzeniach addytywnych, ale pojawia się też amunicja krążąca Switchblade z USA czy polskie Warmate Grupy WB. Rosjanie używają w znacznie mniejszej skali, ale maszyn produkowanych przez własny przemysł. Są to np. maszyny Łastoczka-M wielkości zbliżonej do polskiego FlyEye, ale przenoszące dwie "mikro-bomby" o masie ręcznego granatu oraz drony kamikaze typu ZALA Lancet i Kub.

Czytaj też

Rosyjskie maszyny uderzeniowe pojawiły się w większej liczbie już w marcu, a obecnie ich liczba gwałtownie rośnie. Najprawdopodobniej ich celem jest w pierwszej kolejności poszukiwanie i niszczenie ukrainskiej artylerii dalekiego zasięgu, w tym systemów rakietowych HIMARS, które zadają przeciwnikowi znaczne straty. Jak dotąd jednak, poza pojedynczymi atakami na ukraińską piechotę i artylerię brak im spektakularnych sukcesów. Szczególnie dostarczana z zagranicy artyleria samobieżna i słynne wyrzutnie HIMARS jak dotąd nie padły łupem rosyjskich dronów kamikaze.

Pociski moździerzowe i amunicja granatnika RPG-7 jako uzbrojenie UJ-22 Airborne. Fot. J.Sabak
Pociski moździerzowe i amunicja granatnika RPG-7 jako uzbrojenie UJ-22 Airborne. Fot. J.Sabak

Ukraina od samego poczatku wojny wykorzystuje dużą liczbę "dronów-bombowców". Wiele z nich powstało ze zwykłych komercyjnych wielowirnikowców, ale są też specjalnie projektowane maszyny używane przez specjalne jednostki Gwardii Narodowej Ukrainy i wojska. Wykorzystują one budowane w tym celu sześcio- i ośmiowirnikowece wyposażone w głowice termowizyjne i przenoszące nawet do 4 pocisków moździerzowych lub granatów przeciwpancernych. Atakując w nocy pojazdy przeciwnika świetnie wówczas widoczne w termowizji, same pozostając w zasadzie niewidoczne i niewykrywalne, sieją one postrach wśród rosyjskich żołnierzy.

Czytaj też

Są też wykorzystywane konstrukcję budowane przez firmy komercyjne i instytuty badawcze, takie jak bezzałogowy stałopłat UJ-22 Airborne który w roli "bombowca" przenosił 4 granaty moździerzowe kalibru 60 mm lub 4 specjalnie zmodyfikowane pociski przeciwpancerne do granatnika RPG-7 wyposażone w stabilizatory czyniące z nich kumulacyjne bomby lotnicze. Piszę "przenosił", bo pojawiły się informacje o strąceniu prawdopodobnie jedynego egzemplarza. Tego typu maszyn pojawiło sie jednak wiele różnych rodzajów, często powstających w jednym czy dwóch egzemplarzach.

Polskie maszyny w Ukrainie

Ukraińskie siły zbrojne posiadają wśród innych dronów również polskie maszyny Flyeye i Warmate. Co więcej, są one od wielu lat na wyposażeniu sił zbrojnych tego kraju. Najczęściej korzystają z nich żołnierze jednostek specjalnych, zwiadowcy i wywiad wojskowy. Szczególnie lubiane są przez nich Flyeye, które posiadają nad innymi maszynami rozpoznawczymi tę przewagę, że okazały się całkowicie odporne na rosyjskie środki walki radioelektronicznej. Wielokrotnie zostały one zaatakowane, zakłócone a czasem nawet aneny i inne elementy systemu łączności uległy spaleniu, ale FlyEye nawet bez kontaktu z ziemią potrafił bezpiecznie wrócić na obszar kontrolowany przez stronę Ukraińską. Jak dotąd nie utracono ani jednej maszyny podczas lotów bojowych, trwających nie od 24 stycznia 2022, ale od wielu lat.

Dzięki dostawie do Ukrainy aramtohaubic Krab wyposażonych w system Topaz, FlyEye może bezpośrednio z nimi współpracować. Każdy wóz dowodzenia baterii Krab dostarczany Ukrainie wyposażony jest w stanowisko opertora Flyey i stosowną liczbę płatowców, które namierzają cele i przekazują dane bezpośrednio do systemu kierowania ogniem. Flyeye służy do rozpoznania zarówno w dzień jak i w nocy. Co istotne, dzięki konstrukcji płatowca który jest de facto motoszybowcem z napędem elektrycznym, jest on w zasadzie niewykrywalny w nocy i nie ostrzega przeciwnika przez zagrożeniem jak inne, większe maszyny. Może więc bardzo skutecznie naprowadzać zarówno artylerie jak też amunicję krążącą Warmate z którą działa w jednym systemie.

Czytaj też

Warto wiedzieć, że również polska amunicja krążąca Warmate jest od lat używana i testowana przez Siły Zbrojne Ukrainy. Dostępna jest też konfiguracja zabudowana na pojeździe, taka jak opracowany dla ukraińskiego wojska przez lokalny przemysł we współpracy z Grupą WB system „Sokił", w którym na pojeździe opancerzonym Kozak-5 mieści się stanowisko kierowania, zapas amunicji krążącej i głowic oraz wyrzutnia. Znacznie zwiększa to mobilność i szybkość działania. Sokił wykorzystuje drony FlyEye do wykrywania celów a następnie niszczy je za pomocą Warmate.

Warmate podczas lotu nad poligonem Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu - fot. J. Sabak
Warmate podczas lotu nad poligonem Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu - fot. J. Sabak

Obecnie Grupa WB zarówno prowadzi intensywną produkcję na potrzeby trwającego konfliktu, jak też korzysta z informacji od użytkownika. Informacji na wagę złota, bo pochodzących z realnej wojny, w której użytkownik Warmate i FlyEye walczy z przeciwnikiem posiadającym nowoczesne systemy antydronowe i walki elektronicznej. Jest to również potencjalny przeciwnik dla polskiej armii, tak więc każda zmiana zwiększająca skuteczność dronów w Ukrainie oznacza poprawę ich skuteczności w polskiej armii. Jest to dodatkowy, obok wspierania sojusznika i osłabiania przeciwnika, pożytek z dostaw polskiego sprzętu Ukrainie.

Czytaj też

Jak więc widać, wojna w Ukrainie to pierwszy konflikt w którym bezzałogowce pełnią kluczową rolę, zaraz obok, lub może raczej wspólnie z artylerią i bronią precyzyjną. Pojawiają się one na każdym poziomie konfiktu, od rozpoznania strategicznego i ataków na zaplecze wroga po naprowadzanie artylerii i rozpoznanie na pierwszej linii. Często w bezzałogowce wyposażone są poszczególnie poddodziały, nie tylko wojsk specjalnych ale również wojsk zmechanizowanych czy gwardii narodowej. Dzięki temu są w stanie kontrolować większy obszar i w porę wykryć przeciwnika, co zawsze daje taktyczną przewagę, szczególnie gdy przeciwnik nie jest tego świadom. Bezzałogowce okazały się też nieocenione w walce miejskiej, gdzie znacznie zwiększają świadomość sytuacyjną. Jednocześnie obie strony korzystają z szerokiej gamy systemów antydronowych i środków walki radioelektronicznej. Trudno wyobrazić sobie warunki bardziej zbliżone do tego, czego można spodziewać się w przyszłości.

Patrząc w tą przyszłość w perspektywie najbliższej dekady czy dwóch, należy się spodziewać rosnącego nasycenia pola walki bezzałogowcami, szczególnie klasy mini i mikro. Staną się one nieodłącznym towarzyszem żołnierzy, stanowiąc przedłużenie ich zmysłów, ale też coraz częściej precyzyjne uzbrojenie, zdolne razić z ukrycia na odległość. To oznacza, że wcześniej czy później w zasadzie każdy żołnierz będzie dysponował co najmniej 2-3 mikrodronami, którymi będzie mógł się posługiwać zarówno w terenie otwartym jak i zurbanizowanym. Jeśli jest coś pewnego na współczesnym i przyszłym polu walki to są to własnie drony.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. Prezes Polski

    Warmate to niestety ślepa uliczka. Tego typu środki rażenia są przydatne, ale potrzeba ich w tysiącach. Cena musi być więc racjonalna, a nie wystrzelona w kosmos. Potrzebne jest całkiem nowe podejście. Nowe konstrukcje, łatwe w produkcji, tanie, skuteczne.

    1. Chyżwar

      Niestety tanio i dobrze między bajki możesz włożyć.

  2. gdyby.

    Człowiek będzie zabijany przez maszyny. A jak dojdzie sztuczna inteligencja nawet bez operatora. Przyszłość. Widzę czarno.

    1. Perun

      A czym jest karabin jak nie maszyną? Albo miecz? Miecz to maszyną prosta wykorzystująca zasadę dźwigni oraz ostrze. Zawsze jest jakieś narzędzie

  3. wert

    "intensywna produkcja Warmate"- właśnie wyprodukowano 500-tny egzemplarz. Od 2015. Mało drogo bez sensu. Zrobiony lepszy z głowicą GX-2 schodziłby jak świeże bułeczki. Ale po co się męczyć, PR-em nadrobimy

Reklama