Siły zbrojne
Nie lekceważmy obecnych możliwości Marynarki Wojennej RP [KOMENTARZ]
Gdyby Marynarka Wojenna była traktowana w Siłach Zbrojnych poważnie, to 13 sierpnia 2024 roku zostałaby podpisana umowa nie na 96 śmigłowców Apache, ale na 72, dodatkowo kupując 3 okręty podwodne nowej generacji w ramach programu Orka.
Ten, kto lekceważy obecne możliwości Marynarki Wojennej, popełnia duży błąd. W Polsce jest to jedyny Rodzaj Sił Zbrojnych, który może już dzisiaj samodzielnie zapobiec jakiemukolwiek działaniu swojego odpowiednika w Federacji Rosyjskiej, a więc Floty Bałtyckiej. Takiej zdolności nie mają jak na razie ani polskie Wojska Lądowe, ani Siły Powietrzne, ani Wojska Specjalne. Jednak w odniesieniu do Marynarki Wojennej RP cały czas słyszy się lekceważące opinie na temat jej stanu i przygotowania do wykonywania stawianych jej zadań. Tymczasem te opinie są w dużej części nieprawdziwe. Oczywiście cały czas mamy w pamięci nieudany program budowy korwet Gawron, ale na tę katastrofę złożyły się bardziej problemy budżetowe, niż brak zdolności polskich stoczni.
Wystarczy tylko pamiętać, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat w Polsce udało się z powodzeniem zrealizować dwa programy okrętowe (Holownik – budowa sześciu holowników i Kormoran II – budowa trzech niszczycieli min) oraz rozpocząć dwa inne (Miecznik – budowa trzech fregat i Delfin – budowa dwóch okrętów rozpoznawczych). Stocznie, w tym głównie Remontowa Shipbuilding, udowodniły, że można.
Tymczasem mówienie źle o Marynarce Wojennej tak weszło w krew naszym wojskowym, że nikt z nich nawet nie pomyślał, by ogromne wydatki ponoszone na Wojska Lądowe były troszeczkę mniej ogromne, zapewniając przy tym równomierny rozwój własnym siłom morskim. A była do tego doskonała okazja już niejednokrotnie, np. w czasie tzw. „tryptyku MON-owskiego”, a więc trzech wielkich umów, które Ministerstwo Obrony Narodowej zawarło od 12 do 14 sierpnia 2024 roku, przed świętem Wojska Polskiego.
Należy przy tym pominąć poniedziałkowy kontrakt na wyrzutnie dla systemu Patriot, bo one rzeczywiście są potrzebne w jak największej liczbie. Ale już w przypadku wartej 10 miliardów dolarów wtorkowej umowy na 96 śmigłowców Apache należy się rzeczywiście zastanowić, kto w Wojskach Lądowych miał taką siłę perswazji, by przeforsować właśnie tak wielką transakcję. Wcześniej nikt przecież nawet nie pomyślał o takiej masie tej klasy helikopterów, a nagle zamówiliśmy 96. Tymczasem gdyby było ich 72, to i tak byłby to światowy rekord, a przy okazji za zaoszczędzone 2 miliardy dolarów można byłoby kupić okręty podwodne dla Marynarki Wojennej.
Jednak widocznie ktoś stwierdził, że nie warto tego robić, i to właśnie zasłaniając się nieprawdziwymi opiniami na temat obecnych możliwości Marynarki Wojennej. A wbrew pozorom są one bardzo duże. Po pierwsze, po uaktywnieniu pierwszego nadbrzeżnego dywizjonu rakietowego w 2013 r. (uzupełnionego później o drugi dywizjon i przemianowanego na Morską Jednostkę Rakietową, czyli MJR), całkowicie zmieniła się równowaga sił na Bałtyku. Nagle bowiem okazało się, że żaden okręt nawodny rosyjskiej Floty Bałtyckiej nie będzie mógł działać w czasie wojny z NATO poza swoimi portami ze względu na śmiertelne zagrożenie polskimi pociskami strzelanymi przez marynarzy z brzegu.
Zresztą Rosjanie szybko to zrozumieli, bardzo nerwowo reagując na informacje o modernizacji komponentu brzegowego polskiej Marynarki Wojennej. Dodatkowo ta zła sytuacja Rosjan później jeszcze bardziej się pogorszyła, ponieważ po kilku latach Polacy zaczęli ćwiczyć działanie ekspedycyjne baterii, wysyłając jej elementy m.in. do Krajów Bałtyckich. A to znacznie zwiększa obszar zagrożony przez pociski z MJR. Dodatkowo do NATO przyłączyły się Szwecja i Finlandia. Tam też będzie więc można rozmieścić polskie rakiety nadbrzeżne, wspomagając tym samym baterie, które ma na uzbrojeniu Szwecja.
Jednak o znaczeniu Marynarki Wojennej nie decyduje tylko MJR. Równie ważne są np. polskie niszczyciele min typu Kormoran II, które są w stanie zapewnić bezpieczne wejście do portów w Polsce okrętom NATO przywożących nie tylko pomoc, ale również zapewniających wsparcie bojowe. W tym przypadku staliśmy się samodzielni, tym bardziej, że do trzech wcześniej zbudowanych Kormoranów już niebawem mają dołączyć trzy kolejne.
Budowane są także trzy fregaty, które według opinii projektantów ich polskiej wersji mają być zdolne do działania na Bałtyku i obrony Polski od północy nawet przy permanentnym zagrożeniu ze strony pocisków przeciwokrętowych wystrzeliwanych z Obwodu Królewieckiego.
Czytaj też
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Lekceważenie Marynarki Wojennej przez w większości „zielone” polskie Siły Zbrojne wynika z braku zrozumienia, jak pomocne jest Morze Bałtyckie oraz jakie ono może stanowić zagrożenie. Z jednej strony trzeba pamiętać o znaczeniu szlaków morskich, które tuż przed konfliktem i w czasie wojny są najlepszą drogą na szybkie dostarczenie wsparcia, i to dodatkowo od razu w dużej ilości. Bez Marynarki Wojennej nie da się tego bezpiecznie zrobić, chyba że prosząc sojuszników o „morską” pomoc będziemy również żądali jej ochrony. Kraje nie żałujące wcześniej pieniędzy dla swoich sił morskich mogą mieć do nas o taką postawę słuszną pretensję.
Z drugiej zaś strony trzeba pamiętać, że Bałtyk stanowi także zagrożenie. To stamtąd może przyjść bowiem desant morski czy dywersanci, stamtąd też mogą nadlecieć pociski manewrujące i samoloty bojowe. Bez Marynarki Wojennej trzeba byłoby traktować polską granicę morską tak samo jak lądową i tam również rozlokować odpowiednie siły naziemne i przeciwlotnicze. A do bronienia jest ponad 500 km wybrzeża. Z silną Marynarką Wojenną ten problem staje się marginalny.
Czytaj też
Dodatkowo należy pamiętać, że Rosjanie dysponują także silną flotą podwodną, „odporną” na rakiety nadbrzeżne z MJR. Na Bałtyku jest to obecnie problem marginalny (Flota Bałtycka ma jak na razie tylko jeden stary okręt podwodny). Jednak Rosja już nieraz pokazała, że nie ma dla niej problemu, by w ciągu kilku dni przerzucić na dowolny akwen kolejne jednostki pływające z innych flot. Po co?
Zdając sobie sprawę, że ich nawodne okręty i statki nie mają żadnych szans na działanie na Bałtyku w czasie wojny, Rosjanie będą starali się doprowadzić do tego samego również w odniesieniu do NATO. A mogą to zrobić obecnie albo pociskami nadbrzeżnymi (co może być trudne ze względu na obecność w pobliżu Obwodu Królewieckiego NATO-wskiej artylerii), albo okrętami podwodnym. Można zredukować to drugie zagrożenie, kontynuując program Orka. Już od dawna bowiem wiadomo, że najlepszym środkiem zwalczania okrętów podwodnych jest inny okręt podwodny.
Trzeba także pamiętać, że w większości państw siły morskie stanowią jeden z najważniejszych filarów systemu odstraszania. Tymczasem w Polsce to się ignoruje już od kilkunastu lat, przede wszystkim odsuwając w czasie program pozyskania nowych okrętów podwodnych. A przecież to są jednostki pływające, które w dowolnym miejscu na świecie mogą skrycie zagrozić rosyjskim interesom, i to zarówno jeżeli chodzi o transport morski, jak i lądową infrastrukturę krytyczną. Nowe polskie okręty Orka mają mieć bowiem unikalną zdolność: nie tylko przebywania pod wodą przez ponad dwa tygodnie z torpedami, ale również wystrzeliwania stamtąd pocisków manewrujących.
Może to dać salwę ponad dwudziestu pocisków odpalonych z nieznanego przeciwnikowi miejsca oraz w nieznanym momencie. W ten sposób Rosjanie będą musieli się zabezpieczyć przed atakiem powietrznym nie tylko ze strony lądu, ale również od strony morza. Wojna na Ukrainie pokazała, że takie zabezpieczenie jest praktycznie niemożliwe. Rosjanie będą więc musieli uwzględnić w swoich planach obronnych polskie pociski manewrujące wystrzelone z okrętów podwodnych, nawet jeżeli będzie ich tylko kilkanaście.
A to oznacza, że wszystkie obiekty infrastruktury krytycznej w Rosji znajdujące się w odległości około 1000 km od wybrzeża (taki zasięg mają pociski manewrujące proponowane Polsce do okrętów podwodnych) będą musiały mieć zapewnioną obronę przeciwlotniczą.
Skąd takie złe opinie o polskich siłach morskich?
Obecne podejście do programu Orka i w ogóle do Marynarki Wojennej wynika z kilku powodów. Po pierwsze, jest to źle zrozumiały „patriotyzm specjalnościowy”. Jeżeli więc ktoś w wojsku zna się na czołgach, to będzie się starał kupować jak najwięcej czołgów. Z kolei jeżeli ktoś jeździł bojowymi wozami piechoty, to jest pewne, że przeforsuje zakup aż tysiąca Borsuków, nawet jeżeli byłaby to liczba wyssana z palca, a nie wynikająca z dokładnie wyliczonych potrzeb.
Czytaj też
Jednak zasada „im więcej, tym lepiej” może się zemścić, i to nie tylko z tego powodu, że zabraknie pieniędzy na kupno wszystkiego, co jest potrzebne, ale też po to, by utrzymać w odpowiedni sposób to, co wcześniej się pozyskało. Oczywiście przy obecnych zakupach ma się złudzenie prowadzenia w Polsce ogromnego programu modernizacyjnego całych Sił Zbrojnych. W rzeczywistości jest to jedynie wielki program modernizacyjny wybranych elementów Sił Zbrojnych.
Niestety jak na razie nie znalazł się nikt odważny, kto stanąłby ponad ambicje własnej „specjalności” i podpowiedziałby ministrowi Obrony Narodowej, że lepiej kupić czegoś mniej, a zamiast tego poprowadzić zrównoważone inwestycje we wszystkich domenach, w tym w łączności, walce elektronicznej, systemach dowodzenia, cyberobronie i tanich dronach. I jest to widoczne wszędzie – również w Marynarce Wojennej. Tu także działa się według zasady: „nie ważne ile, byle jak najwięcej”.
Czytaj też
Nagle więc okazało się, że program Kormoran II nie będzie związany z budową tylko trzech niszczycieli min, ale sześciu. Czy z punktu widzenia bezpieczeństwa polskich szlaków morskich jest to dobrze? Oczywiście, że tak, ale tylko wtedy, gdyby miało się budżet z gumy. Ale tak niestety nie jest. W pewnym sensie takie podejście jest zrozumiałe, ponieważ Marynarka Wojenna nie ma własnego budżetu. Decydując się więc ostatecznie na zrezygnowanie z czegoś, nie ma gwarancji, że zaoszczędzone w ten sposób środki pójdą na inne potrzebne jej uzbrojenie.
Marynarze biorą więc, co im się daje. Zresztą są w tym wspierani w tym przez przemysł stoczniowy, robiący wszystko swoimi drogami, by kontraktów było jak najwięcej. Tak było np. z dwoma okrętami rozpoznawczymi, które są obecnie budowane w polskich stoczniach wspólnie z koncernem Saab. Tymczasem bardzo podobny okręt HSwMS „Artemis” został przekazany 15 listopada 2023 r. Szwedzkiej Marynarce Wojennej. Można było podzielić się zadaniami ze Szwedami i zbudować tylko jednego Delfina, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na Orki.
Zresztą takich pytań jest o wiele więcej. Po co np. Marynarce Wojennej siedemnaście trałowców projektu 207? Dlaczego zaczęto program modernizacji sił okrętowych od holowników? Jak to się stało, że korwety ZOP typu Gawron nagle „urosły” prawie trzykrotnie i stały się Miecznikami o wyporności 7000 ton? Czy rzeczywiście na polskich fregatach potrzeba aż szesnaście pocisków przeciwokrętowych? Czy MJR naprawdę pilnie potrzebuje ponad stu kolejnych pocisków NSM? Dlaczego nadal nie kupuje się nowych śmigłowców SAR? Dlaczego nie modernizuje się brzegowego systemu obserwacji technicznej? Itp. itd.
Na ludzi, którzy zadają takie pytania, wylewana jest fala hejtu, z czego zresztą słynie środowisko marynarskie, uważając się za „wyjątkowe” z racji ukończenia WSMW/AMW. I być może to jest właśnie największy problem polskich sił morskich. Zamiast szukać publicystów „spoza branży” wspierających polską Marynarkę Wojenną, to ich się opluwa, gdy np. napiszą „okręt wojenny” lub, nie daj Boże, „łódź podwodna”. Tymczasem tak naprawdę dyskusja o tym, czy okręt wychodzi na morze, czy wychodzi w morze nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest przecież tylko, by coś rzeczywiście mogło z portów wychodzić.
Czas więc przerwać narzekanie, że polska Marynarka Wojenna jest w kryzysie i nic nie może, bo to jest nieprawda. Należy za to „zakasać rękawy” i walczyć, by o tej Marynarce Wojennej zaczęło się rzeczywiście dobrze mówić. A tu starania są raczej mierne, o czym świadczą chociażby tegoroczne manewry BALTOPS. Odbyły się one przecież praktycznie bez dziennikarzy branżowych. W rzeczywistości trudno jest znaleźć informację, czy rzeczywiście odbył się desant w Ustce oraz co tak naprawdę wpłynęło na Bałtyk. By zrozumieć różnicę podejścia, wystarczy przypomnieć bardzo dobrą oprawę medialną Wojsk Lądowych podczas tegorocznej przeprawy przez Wisłę koło Korzeniowa w marcu 2024 r. w ramach ćwiczeń Dragon.
Czytaj też
Od czego więc zacząć? Chociażby od załóg śmigłowców SAR Marynarki Wojennej wykonujących zadania ratownicze w warunkach, w których nikt inny na śmigłowcu nie poleci. Jednak jak na razie mało kto pisze o ich poświęceniu oraz trudzie całej służby zabezpieczającej ich loty. Może też warto zabiegać o opis ważnych zadań, które wykonuje Biuro Hydrograficzne Marynarki Wojennej, i pokazanie, jakimi środkami ta służba dysponuje. Być może wtedy szybko znalazłyby się środki na zbudowanie następców dla obecnie wykorzystywanych okrętów hydrograficznych.
Czytaj też
Pomysłów na morski marketing jest zresztą o wiele więcej, jednak nic się nie zrobi, traktując dziennikarzy jak zbędnych intruzów. Oni naprawdę mają wiele tematów do opisania i wcale nie muszą się prosić o zgodę na wejście do portów wojennych lub o informacje wyjaśniające dane zdarzenie. Dopóki podejście Marynarki Wojennej do mediów się nie zmieni, to o polskich siłach morskich nie będzie się pisało w ogóle, albo będzie się pisało tylko źle. Niestety ze szkodą i dla jednych, i dla drugich.
skition
Państwo bez floty czyli Ukraina zatopiła całą Flotę Czarnomorską i takie są możliwości floty szczególnie na sadzawce typu Morze Bałtyckie.Największa głębia tam to 200 metrów.
Chyżwar
Następny "znafca" jak widzę. A wiesz ty czemu Polska odpuściła sobie korwety. tak samo jak odpuszczają je sobie Finowie i Szwedzi na rzecz większych fregat? Otóż jedną z istotnych przyczyn jest OPL jaką zabiera fregata. Ale drugim niemniej istotnym czynnikiem jest fakt, że ta jak ją nazwałeś "sadzawka" to burzliwe morze, podczas gdy Morze Czarne najczęściej lubi być gładkie jak stół. Kto pływał nawet rekreacyjnie po jednym i drugim ten wie jak faktycznie jest. W bałtyckich warunkach jest całkiem sporo takich dni, przy których niewielka korweta nie byłaby w stanie operować. Fregata natomiast sobie poradzi. A skoro tak, zastanów się przez ile dniu mógłby operować tutaj niewielki nawodny dron.
Davien3
@skitton ta "sadzawka" jak ja nazywasz jest idealnym akwenem do działań okretów podwodnych
DBA
Davien3 - z tą "idealną sadzawką" to i tak i nie. Na tak to dużo izoklin i zmienne zasolenie utrudniajace wykrycie OP. Więcej jest na nie - mała głębokość Bałtyku, spora ilosć miejsc nadajacych się do skutecznego dozoru ZOP, duża odległośc od jedynej teoretycznie mozliwej rosyjskiej bazy w Kronsztadzie. Nawet jeżeli przed wybuchem wojny ruscy wyslą 2-3 OP ( których obecnie na Bałtyku nie mają) na patrol bojowy, to będzie to dla nich rejs w jedna stronę, bo zostanie pewnie zaminowana przez Finów Zatoka Fińska. To juz było przerabiane w latach 1941-44 - praktycznie spora flota sowieckich OP nie była wstanie sforsować zatoki i wyjść na Bałtyk. Gorzej by było, gdyby ruscy zajęli państwa bałtyckie - wtedy zagrożenie ruskimi OP staje się realne. Ale chyba dlatego rozbudowywane sa wojska lądowe i lotnictwo kosztem MW aby do tego nie doszło
Wuc Naczelny
"Po co np. Marynarce Wojennej siedemnaście trałowców projektu 207? " By trałowaćć podejścia na port. po 6 na dwa duże i po 3 na dwa pozostałe. "Dlaczego zaczęto program modernizacji sił okrętowych od holowników? " Bo okręt podwodny nie nadaje się do holowania fregat. "Jak to się stało, że korwety ZOP typu Gawron nagle „urosły” prawie trzykrotnie i stały się Miecznikami o wyporności 7000 ton?" Bo projekt Gawron okazał się być nieudany z powodu kombinacji masy, ładowności i dzielności morskiej. "Czy rzeczywiście na polskich fregatach potrzeba aż szesnaście pocisków przeciwokrętowych?" Opcjonalnie, tak. "Czy MJR naprawdę pilnie potrzebuje ponad stu kolejnych pocisków NSM" Tak, bo na RBS15 kończy się termin przydatości do spożycia i liczą się też cele lądowe. "Dlaczego nadal nie kupuje się nowych śmigłowców SAR?" Kupuje, AW101
Essex
Brednie. Zamiast 16 zlomow do tralowania w XX wieku mamy 6 nowoczesnych jiszczycieli min, tralowce byly potrzebne i to proste okrety do ogarniecia na szybko przez nasze pseufo stocznie na nic wiecej jie bylo kasy, Gawron to dobry projekt w pierwotnej wersji ale zuzyty moralnie przez 16 lat budowy i skopany projekt zmiany na patrolowiec. Rakiety NSM....tu ok, niech beda sle zecswoja slaba glowicą to do niszczenua celow ladowych dlabe. RBSy-tych bredni nie skomentuje. AW101 to kuriozdlna wersja zop/sar i tak...nie kupuje dir biecemj a potrzeba co najmjie 2 razy tyle...cos jeszcze vi rozrysowac?
Lycantrophee
Coś w tym jest, że MW to najmniej promowany rodzaj sił zbrojnych.
Chyżwar
No to niech Marynarze zamiast pokornie czekać zaczną się promować? To bardzo ważny komponent sił zbrojnych. Tymczasem nawet czytając posty pod tym artykułem dzisiejszy odpowiednik hreczkosieja nie wie po co on jest.
Prezes Polski
Argumenty do rozwoju sił morskich stare i nie trzymają się kupy. Największym wrogiem okrętów podwodnych są samoloty, a obecnie śmigłowce. O szlakach komunikacyjnych w razie W można zapomnieć do momentu zneutralizowania (czytaj zajęcia) obwodu królewieckiego i zapewnienia panowania w powietrzu. Żadne okręty tego nie dadzą. Zgadzam się, z jednym bardzo ważnym argumentem. Wojna to system, dlatego siły zbrojne powinny być budowane w każdej domenie. Nie potrafię wskazać konkretnych zadań dla op, na pewno nie przestraszymy Rosji kilkunastoma marnymi pociskami cruise. Ale zmusimy ją do uwzgledniania tego zagrożenia.
bmc3i
Helikoptery ZOP nie są w stanie zwalczać zanurzonych wrogich okrętów podwodnych, dopóki ktoś inny im nie wskaże w którym konkretnie miejscu mają ich szukać.
Chyżwar
Jeżeli coś nie trzyma się kupy to twoje posty na różne tematy. Piszesz coś o śmiglakach mimo, że nawet powierzchownie nie wgłębisz się w parametry z innym sprzętem jest dokładnie tak samo. A to, co wypisujesz na temat MW świadczy nie tylko o tym, że jesteś ignorantem w tym temacie, ale na dodatek jeszcze nie masz bladego pojęcia na jakich zasadach funkcjonuje polska gospodarka.
Prezes Polski
Chyżwar brawo, gratuluję merytorycznych argumentów.
1stLogisticBrigadeBydgoszcz
Nie ma co płakać, bo zamówienie na okręty podwodne będzie. Rozważano kupić mniej śmigłowców, ale wtedy ofset byłby zbyt słaby dla Polski. Nie słuchajcie wyznawców pisu który od początku krzyczał że obecna władza zrezygnuje z smwszystkich kontraktów a stało się inaczej, zamawiają i to z glowa, a nie jak poprzednik aby tylko sie oochwalic na paradzie i w tv
Essex
Serio? O tym zamowieniu z glowa swadczy zakup 96 smigiel za 10mld dokarow i tym mitycznym offsetem wartym 400mln dolarow???? No deal stulecia. Zreszta co to za offset jsk to sereis ktory nic nie wnosi do nasxych firm. Zsmoeienie z glowa to tez kleszcz????? Przestarzale transportery w kosmicznej cenie????
Zam Bruder
Naprawdę? Widziałem dzisiaj to samo co w roku ubiegłym i poprzednim a różnicę pomiędzy poprzednią i obecną władzą ludową w stosunku do WP będziemy tylko obserwować w zaniku pielgrzymek do miasta świętej wieży przy jednoczesnym powrocie żołnierzy na "orkiestrowe" sceny pewnej imprezy ze "świąteczną pomocą" w nazwie.
Chyżwar
Otóż muszę zmartwić cię. W przypadku MW jest konsensus ponad podziałami, ponieważ każdy z szefów MONu jest nie znającym się na obronności politykiem. Wojsko Polskie jest jedno. Ale w tym wojsku są różne formacje, gdzie każda z nich zabiega o fundusze. a budżet nie jest z gumy. Tyle, że wojsko było warunkowane przez ponad 30 lat przez niezbyt rozgarniętych ludzi bawiących się polską polityką. Zaś autor będąc marynarzem był na dodatek warunkowany przez resztę wojska. No bo co sugeruje? Może mniej Borsuków, Może mniej śmigłowców, może mniej czołgów. A nie będąc już żołnierzem i ma ten luksus, że beż żadnych negatywnych skutków dla kariery może postulować zamiast czterech 5% PKB. Dodatkowy procent powinien służyć wyprowadzeniu na prostą zaniedbanej PMW.
bmc3i
niestety samo sp[eczeństwo przyczynia się do takiego traktowania marynarki. Juz bowiem Kochanowski pisał niegdyś, że szlachta myśli że Bałtyk to taki staw na którym tylko kaczki mogą pływać, z których czerninę można zrobić. A nawet nie wie, ze 90% polskiego handlu zagranicznego idzie przez Bałtyk, podobnie jak 55% rosyjskiego. eksportu
Chyżwar
Dokładnie tak. Do tego, co napisałeś dodam tylko, że gdyby polska szlachta poważnie podchodziła to tematów morskich, to żadnych rozbiorów by nie było. A mogli się byli nauczyć choćby poprzez wojnę z krzyżackim zakonem, któremu przetrącono kręgosłup nie poprzez działania rycerzy w Bitwie pod Grunwaldem czy w Bitwie pod Koronowem. Kręgosłup zakonnemu państwu bowiem przetrąciła flota Kaprów, która całkowicie odcięła go od zaopatrzenia. Wypadałoby więc, żebyśmy ucząc się czegoś konstruktywnego na własnej historii nie wyszli tak, jak jak wyszła I RP na "mądrości" ludzi, którzy nie wychylali nosa dalej własnej zagrody.
Granat
Marynarki nikt poważnie nie bierze bo jak wojna wybuchnie to marynarze się spakują i odpłyną do Anglii. Desantu z północy nie będzie ponieważ mamy rakiety MJR i Himarsy które będą nas bronić, a poza tym po co mieliby Rosjanie robić taką skomplikowaną operację skoro już mogą postawić wojska na granicy północnej. Do zwalczania OP są helikoptery które dodatkowo można użyć w czasie pokoju do ratownictwa. Co do AH-64 to nawet wojsko nie spodziewało się takiej ilości. Czy to jest wina filmów amerykańskich których minister wojny się naoglądał czy to były przeprosiny za wcześniejszą zdradę wojskowego sztabu to jest pytanie do MON. Chociaż trzeba przyznać że te ostanie zakupy nie są przemyślane i sensu nie mają. W każdym razie należy bronić gruntu po którym chodzimy a nie słonej wody.
Chyżwar
Kiedy czytam takich jak ty albo ten drugi prezes, to nie wiem czy mam się z tego śmiać czy płakać. Takich jak wy nie nauczyło niczego nawet to, co stało się z NS-1 i NS-2. I obyście nie musieli się nauczyć co to znaczy brak gazu w kuchence/ogrzewaniu i paliwa w baku. Bo te surowce w całości dostarczane są drogą morską. Tak samo zresztą jak i większość wszystkiego innego za granicy. Nawet komputery, na który wypisujecie te wszystkie swoje bzdury o Bałtyku i Marynarce Wojennej dostarczono do Polski drogą morską.
skition
Do Chyżwar tylko do Rotterdam.Nawet sprzęt polskiej armii tam dość często wyładowują
Hori
I tak, nikt nie dostarczy nic do Gdańska w trakcie wojny puki kalingrad jest ruski. Stąd też ważne jest Świnoujście poza ich zasięgiem. Uważam że polska powinna budować flotę tylko pod dwoma wytycznymi i ani trochę poza nimi, 1. Patrolowanie wobec grup dywersyjnych - do tego raczej trzeba małych statków patrolowych które mają odstraszać i zapobiegać działaniom hybrydowym. Do pogonienia dywersantów nie trzeba fregat. 2. Nasz zobowiązania w NATO. Tutaj już kwestia dogadania z NATO co jest minimum. Bo to są pieniądze na dyplomacje. Rosja nie zaatakuje statków cywilnych, blokady robić też nie będą, bo to wypowiedzenie wojny. A w razie wojny, to mamy 2 warianty, bez NATO silna flota gówno nam da jak ruscy się przebiją na lądzie, chyba że liczymy że zatrzymamy ich i tutaj i tutaj, ale to jest czysta arogancja. Więc w mojej opinii lepiej celować w maksimum na lądzie i przesadzić niż przegrać ląd . A cały handel można przekierować przez Niemcy w razie desperacji. A jak z NATO to woda nasza.
Luunapark7Marek
Dura kiedyś pisał o amerykańskich niszczycielach A.B. (1 kwietnia: prima aprilis) iż Polska dostanie je od USA, podkreślając jak są dobre, ale gdy pisze o trzech przyszłych fregatach dla Polski, to uważa że są za duże, za łatwo je zniszczyć etc. Nie ma w tym konsekwncji...
Essex
Nie wcale tsk nie pisze. Masz ptoblem ze zrozumieniem tekstu?. Wyraznie nspisane jest ze z mslych okretow wyrosly nam potworki 7000 ton.
[email protected]
@Luunapark7Marek Zapomniałeś dodać ze również pisał po ce są nam takie wielkie okręty nie potrzebne bo jak w 39 uciekną z baltyku :) A dosłownie przed paroma chwilami mówił za takiej malej debacie na D24 ze budowa 2 okrętów rozpoznawczych w polskich stoczniach to w sumie błąd bo są inne potrzeby i ze nie ma małych okrętów które by mogły bronic farm wiatrowych przed innymi małymi okretami :). A tak żartem można temu panu napisać po co nam 3 kosztowne OP skoro jak w 39 i tak nic nie zdziałają i ociekną albo zostaną internowane :P cooz nie dziwne ze marynarka wojenna tak wyglada jak ma takich oficerow ktorzy tak o nia walcza w Warszawie :)
Davien3
Kuunapark bo sa za duże w stosunku do swoich możliwości po tym jak im skopano OPL A artykuł o Burke był żartem więc pewne chwyty były dozwolone;)
Oxi
Czy w przypadku konfliktu Rosji z NATO ktoś sobie wyobraża działalność rosyjskich okrętów nawodnych lub lotnictwa nad Bałtykiem. Przewaga NATO (Finlandia, Szwecja, Dania, Niemcy i Polska) będzie przygniatająca. Ewentualnie mogłyby operować okręty podwodne, ale w oparciu o jaką bazę? Bałtijsk przestanie istnieć w pierwszych dnia wojny, a Petersburg będzie mocno pokiereszowany i pod stałym ostrzałem rakietowym. Na marginesie - MJR powinien ćwiczyć przebazowanie do Finlandii - będzie tam bezpieczniejszy i spowoduje, że nic russkiego nie wyjdzie w morze. I koniec balu.