Reklama

Polityka obronna

Marynarka Wojenna na rozdrożu: flota nawodna czy również podwodna?

Jak na razie w polskich stoczniach kasuje się okręty podwodne, a nie je buduje
Jak na razie w polskich stoczniach kasuje się okręty podwodne, a nie je buduje
Autor. M.Dura

Coraz większe koszty budowy fregat „Miecznik” jak również realizowane równolegle i niespodziewanie, nawodne programy okrętowe („Delfin” i II transza „Kormorana”) mogą negatywnie wpłynąć na decyzję o uruchomieniu programu zakupu nowej generacji okrętów podwodnych. Ale czy słusznie?

Reklama

Deklaracja złożona przez Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka w czasie konferencji „Defence24Day" wcale nie daje pewności, że okręty podwodne znajdą się już niedługo na wyposażeniu polskiej Marynarki Wojennej. Ilość kosztownych programów modernizacyjnych, jakie są w tej chwili rozpoczynane w Siłach Zbrojnych RP może bowiem zmusić do szukania oszczędności i rezygnacji z tych zadań, które uzna się za niepriorytetowe.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że na program „Orka" negatywny wpływ ma również coraz bardziej zmniejszające się grono zwolenników tego rodzaju jednostek pływających w samej Marynarce Wojennej. Ilość marynarzy, która służyła na „Orle" i Kobbenach z roku na rok się przecież zmniejsza i mają małą szansę z przebiciem się przez o wiele większą grupę osób, służących np. na okrętach przeciwminowych, czy też fregatach.

Ten patriotyzm „rocznikowy" i „okrętowy" od dawna jest już swoistą zmorą polskich sił morskich. Przy wyborze kandydatów na stanowiska często liczy się bowiem znajomość z jednego wypustu Akademii Marynarki Wojennej, a przy wyborze kolejności wprowadzanych okrętów to, na jakiej jednostce się wcześniej służyło. W ten sposób rzeczywista wartość danej klasy okrętu dla całego systemu obronnego państwa i ogólnie pojętego bezpieczeństwa często schodzi na dalszy plan, a wprowadza się przede wszystkim to, na czym się po prostu zna.

Korweta patrolowa ORP „Ślązak” w czasie wojny będzie musiała pozostawać w porcie ze względu na brak skutecznego systemu obrony antyrakietowej i antydronowej
Korweta patrolowa ORP „Ślązak” w czasie wojny będzie musiała pozostawać w porcie ze względu na brak skutecznego systemu obrony antyrakietowej i antydronowej
Autor. M.Dura

I to właśnie dlatego cechą charakterystyczną dotychczasowych działań w odniesieniu do Marynarki Wojennej jest skupienie się na jednostkach praktycznie bezużytecznych w czasie faktycznych działań bojowych. Owszem zbudowano serię sześciu holowników (w ramach programu „Holownik"), trzech niszczycieli min (w ramach programu „Kormoran") oraz jedną korwetę patrolową ORP „Ślązak". Jednak żadna z tych jednostek nie mając skutecznej obrony przeciwlotniczej, po wybuchu konfliktu nie będzie mogła wyjść na morze, ze względu na zagrożenie atakiem ze strony rosyjskich rakiet przeciwokrętowych i dronów.

Oczywiście w każdych siłach morskich są jednostki pływające tzw. wsparcia lub zabezpieczenia. Ale są również jednostki bojowe zdolne do wykonywania zadań po wyjściu z portu, nawet na takim akwenie jak Morze Bałtyckie. W Polsce tego rodzaju okręty są jednak w planach modernizacyjnych sukcesywnie przesuwane w czasie i to nie tylko ze względu na to, że są kosztowne. Dodatkowo to, jakie jednostki pływające są wprowadzane w Marynarce Wojennej bardziej przypomina działanie według zasady: „mieliśmy to wcześniej, to musimy mieć teraz", niż „sytuacja się zmieniła, więc wprowadzamy coś innego".

Koszty budowy drugiej serii niszczycieli min typu Kormoran mogą nie pozwolić na uruchomienie programu „Orka”
Koszty budowy drugiej serii niszczycieli min typu Kormoran mogą nie pozwolić na uruchomienie programu „Orka”
Autor. M.Dura

Czym różni się Bałtyk z 2010 i 2023 roku?

Co ciekawe pierwszym czynnikiem, który rzeczywiście zmienił sytuację na Bałtyku była polska Marynarka Wojenna. Wprowadzając Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy, a później tworząc Morską Jednostką Rakietową praktycznie wyeliminowano zagrożenie ze strony rosyjskich okrętów nawodnych, a więc również niebezpieczeństwo przysłowiowego „desantu w okolicach Ustki". Nagle okazało się, że do zamknięcia rosyjskich jednostek pływających w Bałtijsku wystarczy 48 rakiet NSM na mobilnych, polskich wyrzutniach – odpowiednio rozstawionych w Polsce i w Krajach Bałtyckich.

YouTube cover video

Rosjanie bardzo szybko to zrozumieli, traktując coraz bardziej „po macoszemu" swoją Flotę Bałtycką. Przysłowiowym „gwoździem do trumny" stało się wejście do NATO Szwecji i Finlandii, ponieważ praktycznie zamknęło to rosyjską Flotę Nawodną w portach Sank Petersburg/Kronsztad i Bałtijsk. Nie ma też żadnych szans na nadejście pomocy dla Floty Bałtyckiej z innych flot, ponieważ pod pełną kontrolą NATO są również Cieśniny Duńskie – jedyne naturalne miejsce dostępu do Bałtyku.

Mając morze praktycznie, otoczone przez kraje natowskie można by tak rozdzielić zadania i środki, by wspólnie zabezpieczyć pełną kontrolę nad tym akwenem dzieląc się zadaniami i obowiązkami. W Polsce jednak tego jak na razie nie zrobiono i nasza Marynarka Wojenna nadal rozwija się tak, jakby w przyszłości musiała działać samodzielnie.

Polski nadbrzeżny dywizjon rakietowy całkowicie zmienił sytuację na Bałtyku
Polski nadbrzeżny dywizjon rakietowy całkowicie zmienił sytuację na Bałtyku
Autor. M.Dura

W pierwszej kolejności zadecydowano więc, że naszym siłom morskim nie są potrzebne małe okręty klasy korweta, ale duże oceaniczne fregaty i tak poprowadzono program „Miecznik". Zrezygnowano przy okazji z modernizacji małych okrętów rakietowych typu „Orkan", chociaż każdy z nich jest uzbrojony w cztery nowoczesne rakiety przeciwokrętowe RBS-15Mk3 i ma w miarę nowoczesny system dowodzenia i obserwacji technicznej.

Skasowano także program „Czapla" - budowy okrętów patrolowych z funkcją zwalczania min, pomimo że to właśnie te tanie w budowie i eksploatacji jednostki pływające, pozwoliłyby nam w sposób małokosztowy wypełniać zobowiązania sojusznicze w czasie pokoju, np. ochraniając morskie linie komunikacyjne lub prowadząc nadzór nad infrastrukturą podwodną.

Największym jednak błędem było najprawdopodobniej przerwanie programu „Orka", pomimo że wszystko było już przygotowane do wybrania dostawcy (lub nawet ten dostawca został wyznaczony).

YouTube cover video

Dlaczego okręty podwodne są takie ważne?

Zagrożenie ze strony polskich, rakietowych baterii nadbrzeżnych praktycznie uniemożliwia działanie rosyjskim okrętom nawodnym na Bałtyku. Niestety działa to również w drugą stronę. Rosyjskie baterie nadbrzeżne typu „Bastion" i „Bał" stanowią bowiem takie samo zagrożenie dla natowskich jednostek nawodnych, jak polski MJR dla rosyjskich. O ile jednak Niemcy i Duńczycy są dosyć daleko od Obwodu Królewieckiego, a Finowie i Szwedzi mogą wykorzystać charakter swojego wybrzeża do ochrony własnych okrętów, to Polska już tego zrobić nie może.

Dlatego jedynymi, polskimi okrętami, które w momencie rozpoczęcia wojny mogłyby bezpieczne działać na morzu, będą teoretycznie fregaty „Miecznik" (o ile prowadzona obecnie praca badawczo rozwojowa zakończy się sukcesem) i okręty podwodne (o ile je w ogóle będziemy mieli). W pierwszym przypadku zakładamy optymistycznie, że system antyrakietowy i przeciwlotniczy, który zostanie wprowadzony na polskich fregatach będzie na tyle skuteczny, że obroni się przed atakiem nawały dronów i rosyjskich rakiet przeciwokrętowych z Obwodu Królewieckiego (w tym ponaddźwiękowych typu „Oniks").

W przypadku okrętów podwodnych takiego zagrożenia w ogóle nie ma, bo przebywając pod wodą będą one dla Rosjan kompletnie niewidoczne. Do wykrycia zanurzonych okrętów podwodnych potrzebne są bowiem specjalistyczne okręty ZOP (a te nie będą mogły działać ze względu na wyrzutnie Morskiej Jednostki Rakietowej), specjalistyczne samoloty ZOP (które nie będą mogły działać nad Bałtykiem ze względu na przewagę w powietrzu, jaką ma nad tym akwenem lotnictwo NATO) lub okręty podwodne (których Flota Bałtycka jest praktycznie pozbawiona).

Okręt podwodny ORP „Orzeł”
Okręt podwodny ORP „Orzeł”
Autor. Damen

Oczywiście zawsze nasuwa się pytanie, czy przy takiej, rakietowej i lotniczej kontroli nad Morzem Bałtyckim okręty podwodne są w ogóle potrzebne. Jeżeli będziemy patrzyli na zadania, jakie realizowano jeszcze w czasach II wojny światowej – to nie. Bo trudno jest mówić o potrzebie nadzorowania i atakowania morskich szlaków komunikacyjnych, jeżeli nic na Bałtyku na powierzchni nie będzie pływać (ze względu na permanentne zagrożenie atakami rakiet brzegowych i dronów).

Nie jest także argumentem zabezpieczenie działań specjalnych, ponieważ dla wysadzenia grupy kilku komandosów na brzeg strzeżonego jak twierdza Obwodu Królewieckiego nikt nie wyśle wartego prawie miliard euro okrętu podwodnego. Tym bardziej, że Rosjanie na pewno przed wybuchem konfliktu zaminują wody przybrzeżne – mając zresztą do tego wystarczające środki.

Czytaj też

Okręty podwodne mają jednak cztery cechy, którymi nie dysponują okręty nawodne, a które są bardzo przydatne we współczesnych konfliktach zbrojnych. Pozwalają bowiem na stworzenie:

-       skrytego systemu rozpoznania i ostrzegania;

-       skrytego systemu wskazania celu;

-       skrytego systemu odstraszania i niszczenia celów lądowych;

-       skrytego systemu dywersji głębokowodnej.

Pierwsza zdolność wynika z tego, że okręty podwodne mają obecnie bardzo wyrafinowane systemy rozpoznania elektronicznego i akustycznego. Dzięki nim są więc w stanie, nawet przebywając w zanurzeniu, tworzyć świadomość sytuacyjną i informować o zbliżającym się zagrożeniu. To więc właśnie okręty podwodne działając blisko wybrzeża przeciwnika jako pierwsze mogą ostrzec o jakiejś jego nienaturalnej aktywności, np. skrytym wyjściu z portu rakietowego zespołu okrętowego i odpaleniu salwy rakietowej.

Zdolności uderzeniowych Marynarki Wojennej nie poprawia brak decyzji o modernizacji okrętów rakietowych typu Orkan
Zdolności uderzeniowych Marynarki Wojennej nie poprawia brak decyzji o modernizacji okrętów rakietowych typu Orkan
Autor. M.Dura

Okręty podwodne będą także doskonałym środkiem do wskazywania celów dla nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych i natowskiego lotnictwa. Co więcej to wskazywanie będzie się odbywało bez wiedzy przeciwnika, czego nie ma w przypadku wysłania okrętów rozpoznawczych lub statków powietrznych. Należy zresztą pamiętać, że w czasie konfliktu zbrojnego wysyłanie jednostek nawodnych na rozpoznanie będzie w ogóle niemożliwe, bo staną się one od razu celem ataku. Podobnie niebezpieczny będzie wylot w kierunku wroga załogowych statków powietrznych. W takiej sytuacji pozostaję więc drony (które nie zawsze można wysłać) i właśnie okręty podwodne.

Wysłanie samolotów patrolowych do wskazywania celów dla MJR jest o wiele bardziej niebezpieczne niż rozpoznanie prowadzone przez okręty podwodne
Wysłanie samolotów patrolowych do wskazywania celów dla MJR jest o wiele bardziej niebezpieczne niż rozpoznanie prowadzone przez okręty podwodne
Autor. M.Dura

Trzecim ważnym zadaniem, nad którym bardzo mocno dyskutowano w czasie poprzedniej „edycji" programu „Orka" jest odstraszanie. Nowej generacji okręty podwodne mogą być bowiem uzbrojone również w rakiety manewrujące, które mają zasięg większy niż 1000 km. Federacja Rosyjska będzie więc miała pełną świadomość, że w razie agresji na NATO, z nieznanego jej punktu na Morzu Bałtyckim może polecieć w kierunku Moskwy nawet kilkanaście rakiet manewrujących. I to jest właśnie rzeczywisty system odstraszania.

Ostatnim elementem układanki zadaniowej jest dywersja podwodna. Rosjanie w czasie pokoju bardzo mocno śledzą bowiem miejsca, gdzie znajdują się ich strategiczne instalacje podwodne (np. linie komunikacyjne i paliwowe). Będą więc ostrzeżeni jeżeli na danym akwenie pojawi się obcy statek oceanograficzny i zacznie prowadzić prace podwodne. W przypadku okrętów podwodnych takie misje będą praktycznie nie do zarejestrowania.

I Rosjanie będą musieli to uwzględnić decydując się na rozpoczęcie konfliktu zbrojnego.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (18)

  1. wert

    pan komandor zwyczajowo manipuluje. Bastiony, Bały oddadzą jeden strzał i zostaną starte w proch, nawet Krabami ze o F-35 nie wspomnę. OP tak ale na końcu, Priorytet ma Miecznik + ZOP i Kormoran. To będą najefektywniej wydane środki. OP będą uzupełnieniem, dobrym dopełnieniem zdolności

    1. Essex

      Wert....tak manipuluje bo pisze prawde, starte w proch ? Oczywiscie przez Kraby stojace w garazach. Tak cie boli bo artkul pisze prawde i uderza w bezsendowne zakupy? Jedna salwa systarczy na Mieczniki, te niszczyciele min nic nie znacza to bezbtonne okrety.

    2. wert

      Essex@ a daleko mają Kraby z Węgorzewa? F-35 do głupawej tezy nie pasują to zamilczymy. No brawo. Prztjmij do wiadomości że marynarka NATO podobnie jak lotnictwo działa w zespołach bojowych do tego z parasolem lotniczym. Sama rakieta łapie cel 70-80 km do tego momentu musi być naprowadzana. Pomijam pasywne środki obrony i to że "hipersonik" trafi w cel stacjonarny, w ruchu szanse mocno maleją. POziom ignorancji żenujący., tylko olginowskie przekazy dnia. To nie dziwi u resetowców z soPOckiego molo

    3. Darek

      Essex..... taaaa Kraby stoją w garażach, nawet nie masz pojęcia zresztą jak zwykle gdzie stoją Kraby....

  2. Facetoface

    Jak na złość ;-) dzisiaj rozpoczęło się ciecię blach na Miecznika(i)

    1. Essex

      No i co z tego????? Ciecie blach jeszcze o niczym nie swiadczy.....zbuduja okret albo i nie, w jakiej konfoguracji? Wystarczy 10 aneksow czy nie? Umowa na okret i dwa kadluby.... Marynarze pekaja z dumy.....

    2. Darek

      Essex..... no jak mierzysz wg siebie lub tobie podobnych to tak może i być, na szczęście nie kroi się aby tacy po wyborach władzę objęli.

  3. Thorgal

    Z opcją na kolejne 5 Mieczników nie oznacza że wybudujemy te 8 sztuk.. Po prostu opcja....Może kiedyś w przyszłości...

    1. Essex

      Tak, kolejne 5 kadlubow jako chyba okrety wioslowe....

  4. kaczkodan

    Jako półetatowy shiplover ubolewam, że żadnych sensownych zadań dla wielkiej floty po prostu nie mamy. Ani Mieczniki ani Orki nie są nam niezbędne, szczytem ekonomicznej sensowności było przejęcie Adelajd, uwalone przez obcą agenturę. NDR-y, drony, avacsy, niszczczyciele min - ok. Do tego potrzebne będzie przygotowanie na całkowicie zrobotyzowaną wojnę o Bałtyk, z setkami jeśli nie tysiącami dronów podwodnych kontrolująch sonarami wszystko co się dzieje pod wodą.

  5. SPQR

    Ja mam tylko uprzejmą prośbę do pana Maksymiliana Dury: bardzo proszę, abyśmy przestali udawać że ORP Ślązak jest krętem wojennym i używać w stosunku do niego określenia korweta, czy wymyślonej na jego potrzeby korweta patrolowa. Wiemy doskonale, że to praktycznie nieuzbrojony okręt z wadą konstrukcyjną. Nie posiada zadnej ochrony p.lotniczej ani przeciw okrętowym pociskom kierowanym jak to w zwyczaju powinien mieć okręt tej klasy. Do tego, jesli jest dostępny w archiwach film z pierwszego wypłynięcia napróby morskie to bardzo bym prosił o jego opublikowanie. Wprawne oko wypatrzy na tym filmie dlaczego ten okręt nigdy nie będzie dozbrojony w jakiekolwiek systemy obrony oraz w rakiety przecieokrętowe. Nie nazywajmy Ślązaka okrętem wojennym bo to wsyd....

    1. Essex

      Dokladnie. Jak chcemy realnie patrzec na MW to oddzielajmy fikcje od rzecxywistosci, a Slazak to po prostu przyklad niudacznictwa tsk samo jak te pseudo proby jego niby dozbrojenia.....albo to projekt zwalony i czas mydlic oczy ze niby cosctam planujemy albo wreszcie go uzbrajamy.. posadowienie na nim wyrzutni Saaba lub NSM to chyba nie przekracza moxliwosci naszych stocxni tym bardzie ze te rakiety juz mamy....

    2. kaczkodan

      Czy Kurweta jest lepszym określeniem? A to przecież pierwszy naprawdę nowoczesny okręt NATO w całości dostosowany do nowych potrzeb, czyli zawracania pontonów z Afryki armatkami wodnymi.

  6. OS-INT

    Ogłoszenie przez ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka ruszenia z realizacją programu Orka rozpoczyna szereg prac w związku całym przedsięwzięciem. Jeszcze zanim choćby odbędzie się cięcie blach pod budowę pierwszego z okrętów, miną lata w związku z pracami koncepcyjnymi, konsultacjami rynkowymi, aż w końcu przetargiem i wyborem najlepszej oferty. Zapowiedzi budowy okrętów podwodnych są czymś, co wśród zainteresowanych tematem morskiego rodzaju sił zbrojnych stale rozpalają wyobraźnie, niemniej częściej można doszukać się w tym pesymizmu. Wynika to z faktu, że obietnic, prac analitycznych oraz zgłoszenia ofert miały miejsce już lata temu - Gospodarka Morska, Okręt podwodny programu Orka- co wiemy o potencjalnych oferentach?

  7. Wuc Naczelny

    Pan Dura nie po raz kolejny przemyca idee z mocarstw atomowych. Mitoman który rozważa okręty podwodne doprzenoszenia pocisków cruise. Na co one komu skoro każdy obcy wywiad potweirdzi że nie mamy własnych głowic atomowych. Na dodatek snuej brednei że zagrożeniem jest że jakieś pociski cruise są wytrzeliwane z neiznanego punktu. Z neiznanego punktu to jest obaszar 5% powierzcni bałtyku w którym ten okręt może się skryć b jest głębiej niż 50m? I na nawt jakby punkt wystrzelenia był mało znany, to co z tego. Ważne że atakowany zna mniej więcj trasę lotu, zasięg rakiet i spodziewane cele.

  8. Wuc Naczelny

    Ani to, ani to. Zawsze jak głupio postawicie pytanie, to nie da się udzielić przyszłościowej odpowiedzi. Nasze siły morskie mogą być przeciwpirackie na jeepach, desantowe ze śmigłowców, dronowo-przeciwminowe, dronowo-torpedowe, lotnicze, morsko-dronowe i naziemnego bazowania rakietowe.

  9. Wlad

    Autor w wielu aspektach ma rację. Z jednej strony Polska musi dbać o nasze interesy na Bałtyku (np. ubezpieczanie portów i szlaków żeglugowych), a z drugiej strony, nasze zobowiązania sojusznicze, wymagają posiadania kilku okr. oceanicznych, np. fregat. W pierwszym przypadku mamy wyjątkowo niekorzystną linię brzegową sprawiającą, iż uniemożliwia to skryte działania okr. nawodnych (nawet tych niewielkich), a z drugiej strony jej ukształtowanie sprawia dogodne warunki do ewentualnego desantowania. Mobilne baterie nabrzeżne, równie łatwo wykryć i zniszczyć, jak i aparaty latające (np. samoloty patrolowe i śmigłowce), a o słabo uzbrojonych okr. nie wspominając. Jedyna szansa skutecznego działania w/w, to ścisła, wzajemna asekuracja. Osobiście uważam, że duże i drogie okr. podw. (z rakietami o zas. 1 tys.) to swoista fanfaronada. Okr. podwodne – tak, ale małe. Jeszcze jedno, o ile licencja na korwety typu „Gawron” nie wygasła, to rozważyłbym wznowienie ich budowy unowocześnionej wersji.

  10. tkin ważny

    Co mogą okręty podwodne, wystrzelić kilka rakiet zdalnie sterowanych. Małe zyski. Przerwać szlaki komunikacyjne na Bałtyku? - rakiety lądowe zrobią to lepiej. Walczyć o zasoby Arktyki to już jakiś cel. Użycie na Atlantyku celowe ale nie mamy tam interesów innych niż sojusznicze. Co zamiast Orek, lotnictwo tak, plot tak, AWACS jak najbardziej. Budowa fabryk zbrojeniowych, na Borsuki + te ciężkie, to chyba ważne, rakiety każdy rodzaj tak, silniki do pojazdów koniecznie, kosmos i rozpoznanie własne tak. Z bólem serca, ale na logikę mamy priorytety, ważniejsze.

  11. tkin ważny

    Tak naprawdę to nikt nie wie jak będzie wyglądała wojna mimo tej w Ukrainie. Nikt nie wie jak będzie wyglądała ta ZWYCIĘSKA armia po wojnie. Na razie nie ma zwycięstwa w Ukrainie. Na razie są same znaki zapytania. Na razie trwa II WŚ w zakresie taktyki, sprzętu i myśli wojskowej. Nie ma Hannibala XXI w . Jak ruszyć wojska okopane w ziemi, osłonięte klatkami z drutu, zabezpieczone artylerią i lotnictwem? No jak? I tu jest pies pogrzebany. Drony mają swoje ograniczenia. Lasery są słabe. Atom to broń ostateczna dla obu, wszystkich stron. Sztuczna inteligencja?

  12. Bartek567

    Autor napisał : " Mając morze praktycznie, otoczone przez kraje natowskie można by tak rozdzielić zadania i środki, by wspólnie zabezpieczyć pełną kontrolę nad tym akwenem dzieląc się zadaniami i obowiązkami. W Polsce jednak tego jak na razie nie zrobiono i nasza Marynarka Wojenna nadal rozwija się tak, jakby w przyszłości musiała działać samodzielnie." Wskazuje to na racjonalne podejście dowództwa Marynarki Wojennej do rzeczywistości. Każdy z rodzajów sił zbrojnych RP powinien rozwijac się tak jakby w przyszłości musiał działać samodzielnie. To jest wyznacznik prawdziwego bezpieczeństwa kraju. Sojusze to tylko dodatkowy bezpiecznik.

    1. Markus

      @Bartek567 Nie da się tego lepiej sformułować niż to zrobiłeś. Sojusz jest tylko bonusem, ale liczyć powinniśmy zawsze tylko na siebie.

    2. Franek Dolas

      Pełna zgoda.

  13. S0ket

    Dalej ktoś tu wierzy w Pakty. Myślę że nasi troszkę starają się odejść od myślenia że NATO da nam pomóc w takim sensie jak widzą to obywatele którzy mają klapki na oczach. Jak wiemy jak się kończą nasze umowy z historii więc lepiej moc samemu odstraszać i się bronić. Okey wejdziemy w to że wojsko nasze będzie przystosowane do zadań paktu i będziemy mieli okręty do zwalczania min i malutkie stateczki z 4 rakietami. A jak wielkie NATO sie wyprze nas jak wcześniej Francja i Brytania i bez nawodnej tarczy rakietowej i OP nie damy sobie rady.

    1. Sorien

      Świat przed i w trakcie 1939 roku to zupełnie inny świat po 1945 roku ..... po 45 wylszatlcily się dwa bieguny władzy na świecie USA i ZSRR. ZSRR upadł przez prawie 30 lat USA nie miało konkurenta a teraz znowu są chiny . USA pomoże nam bo jesteśmy ich strefa wpływów.... jest jeden hegemon po tej stronie barykady a wtedy Świat był rozdrobniony a USA miało gdzieś Europe bo jeszcze dobrze nie umiało w geopolityke. Teraz jest rywalizacja globalnych mocarstw stąd USA pomaga nawet tym których w sojuszu nie ma Korea, Wietnam, irak , afganistan , Ukraina to wszystko jest rywalizacja mocarstw .... I co nie będącej w sojuszu wysyła broni za dziesiątki jak nie już setki mld $ a jakby Polskę zaatakowali to by się od nas odwrócili? Pomagają nam bo jesteśmy ich strefa wpływów tworzymy ich siłę a siły osłabić swojej nie mogą w obliczu nadciągającej konfrontacji z Chinami

  14. USdown

    Może jakimś, choćby tylko tymczasowym rozwiązaniem byłoby przyjęcie w formie darowizny kolejnych fregat Oliver Hazard Perry, które zostały wycofane ze służby w US Navy?

    1. Essex

      Serio? Kolejna prorixorka ktora wydrenuje budzet MW dajac zludne poczucie podiadania bojowych okretow. Te kolejne OHPy to przeciez bezbronne cele, gorzej nuz te Mieczniki. Znowu by nam podarowali ze zfjetym nowoczesnym uzbtojrniem i bez rakuet kgorych nikt nie ptodukuje? To mozectrzeba bylo wziazc Adelajdy, te przynsjmniej zmodernizowano i uzbtojono. Tu chodzi o wizje MW, czy sa tam jacys admiraloeie co wizje mają? Nikt tam nie ma odwagi i tyle.

    2. wert

      te fregaty nadają sie do sojuszniczej wymiany z Włochami: my łapiemy przemytników "uchodzców", oni zabezpieczaja Bałtyk w OPL

  15. rwd

    Obawiam się, że dla naszych okrętów zagrożenie ze strony ruskich rakiet i dronów jest takie samo w porcie jak i na otwartym morzu. Po drugie ruskie nie muszą korzystać z Cieśnin Duńskich, by wzmocnić swoją flotę, mają do dyspozycji Kan. Białomorsko-bałtycki.

  16. Był czas_3 dekady

    Potrzebujemy na Bałtyk 4-5 miniaturowych okrętów podwodnych z Korei. Na inne jednostki nas nie stać i skończmy może z tymi ambicjami oceanicznymi , a wyjdzie nam to na dobre. Ponadto powinniśmy posiadać sporą ilość dronów rozpoznawczych (zamiast BRYZ nadających się na czas pokoju) i uderzeniowych, środki do ochrony całego wybrzeża (lądowe - RM 100 i podwodne) Wszystkie okręty MW powinny być wyposażane w nowoczesne środki do samoobrony także antydronowe. Okręty MW są kosztowne i należy je chronić nowoczesnymi środkami, a nie archaicznymi Wróbelkami gdzie trafienie w cel jest często iluzoryczne przy kołyszącym się na fali okręcie. To samo dotyczy naramiennych wyrzutni GROM. Tyle i aż tyle..

  17. Ein

    Koszty. Idąc w oceanicze de facto okręty z CM-ami musimy mieć z 10 mld najmarniej. Tak, to jest system odstraszania, choć jego wartość opiera się głównie na aspekcie psychologiczno-politycznym, istotnym, ale w czasie wojny jednak odnośnie skali praktycznie pomijalnym. A kosztującym słono. Nie postuluję rezygnacji z op, bo to w wymienionych zadaniach bardzo użyteczna broń, ale zamówienie małych jednostek, bez CMów, o wyporności 1500 / 60-70 metrach. Do tego rozwinięcie dronów na i podwodnych. Wyjdzie sporo taniej, a poza odstraszaniem rakietowym niczego PMW nie straci.

  18. OptySceptyk

    Panie komandorze, punkt trzeci jest najbardziej wątpliwy w wykonaniu. Kilka-kilkanaście rakiet nie zmienia obrazu sytuacji i nie odstrasza nikogo. Co Ukraina udowadnia każdego dnia. Poza tym, mamy samoloty z dobrymi pociskami manewrującymi. Nie musimy dublować tej zdolności, zwłaszcza, że to kosztuje duże pieniądze. Co do pytania, jakie zadania ma wykonywać polski okręt podwodny w razie wojny z Rosją, wydaje mi się, że odpowiedź jest oczywista - zwalczać wrogie okręty podwodne. Tak, Bałtijsk zniszczymy, albo wręcz zajmiemy. Nie, Petersburga nie zniszczymy, ani nie zajmiemy. A to znaczy, że z Kronsztadu będą mogły operować rosyjskie okręty podwodne, które trzeba będzie zwalczać. Zaś po zniszczeniu rosyjskich OP na Bałtyku będziemy mogli przenieść nasze na Morze Północne, o ile oczywiście, uwzględnimy takie zadania przy zamówieniu.

Reklama