Reklama
  • Analiza

Jak ukraiński Dawid walczy z rosyjskim Goliatem [RAPORT]

Nie ma żadnych szans, by Rosjanie w swojej ewentualnej ofensywie po 24 lutego 2023 roku uzyskali takie same zdobycze terytorialne jak rok wcześniej. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy stan rosyjskiej armii się bowiem wyraźnie pogorszył, a ukraińskiej zdecydowanie polepszył. Dodatkowo o ile jednak Rosjanie mają małą szansę, by w swoich siłach zbrojnych zmienić coś na lepsze na lepsze, o tyle Ukraińcy dzięki pomocy Zachodu zwiększają swoje zdolności nieprzerwanie.

Autor. mil.gov.ua
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Jeżeli ofensywa rosyjska na Ukrainę w 2022 roku nie zakończyła się sukcesem to trudno przypuszczać, by stało się to możliwe dwanaście miesięcy później. Rosjanie w międzyczasie doprowadzili bowiem swoją armię do stanu, który technologicznie wcale nie odbiega od czasów Związku Radzieckiego.

Armia ta w porównaniu do sił z 24 lutego 2022 roku jest słabiej wyposażona, gorzej wyszkolona i co najważniejsze, brak w niej jakiejkolwiek motywacji do walki. Trzeba bowiem pamiętać, że rosyjscy żołnierze wchodząc na Ukrainę rok temu nie zdawali sobie często sprawy gdzie są, a dodatkowo mieli w dużej części wpojone, że są drugą armią świata i to co robią - robią dla dobra Ukraińców, którzy dodatkowo czekają na nich z otwartymi ramionami.

Reklama

Teraz Rosjanie dobrze wiedzą, że idą na wojnę z krajem nastawionych do nich bardzo wrogo, że naprzeciwko nich stoi ukraińska armia, która jest lepsza od tej sprzed dwunastu miesięcy, która ma nowocześniejsze od nich uzbrojenie, jest lepiej wyszkolona i ostrzelana, ma lepsze dowództwo oraz która jest zmotywowana do walki – nie mając po prostu innego wyjścia.

Dodatkowo coraz większa część z nich już wie, że Rosji nie udało się i nie uda osiągnąć praktycznie żadnego celu strategicznego, jakie założono sobie przy rozpoczęciu operacji, a więc ta wojna nie miała po prostu sensu. Kraje zachodnie się bowiem jeszcze bardziej skonsolidowały, NATO nie tylko nie odsunęło się od rosyjskich granic, ale zbliżyło poprzez spodziewane wyjście do NATO Finlandii i Szwecji, a przewaga technologiczna pomiędzy zachodnim, a rosyjskim przemysłem coraz bardziej się pogłębia i jest to proces na lata nieodwracalny.

Reklama

Rosjanie mają też świadomość, że obecnie nie ma żadnych szans, by Ukraina zeszła z drogi prowadzącej ją do Unii Europejskiej i NATO. Widać to szczególnie w przypadku ukraińskich sił zbrojnych, które sukcesywnie przestawiają się na natowskie standardy, szczególnie jeżeli chodzi o taktykę działania, proces szkolenia, systemy dowodzenia i łączności oraz wykorzystywaną amunicję. Dzięki temu Ukraińcy uzyskali m.in. dostęp do niewyczerpanych jak na razie, natowskich zasobów uzbrojenia, których na pewno nie mieliby pozostając jedynie przy systemach postsowieckich.

Ten przeskok jest szczególnie widoczny w dwóch dziedzinach: artylerii rakietowej i lufowej oraz obronie przeciwpancernej.

Reklama

Systemy artyleryjskie. Od Związku Radzieckiego do NATO

Reklama

Konwencjonalna artyleria rakietowa i pociski balistyczne są tym, czym Federacja Rosyjska od dawna straszyła nie tylko Ukrainę, ale również całą Europę. Rosjanie chwalili się więc swoimi systemami rakiet taktycznych 9K720 „Iskander", zorganizowali w Syrii kilka pokazów możliwości pocisków manewrujących 3M14 systemu „Kalibr", straszyli pociskami hipersonicznymi „Cirkon" i „Kinżał" oraz okresowo prezentowali na poligonach masowe wykorzystanie systemów rakietowych ognia salwowego: BM-21 „Grad", 9A52-4 „Tornado", BM-27 „Uragan" i BM-30 „Smiercz" (np. na sierpnia 2020 roku w czasie pokazu zorganizowanego na poligonie Kapustin Jar dla rosyjskiej generalicji). Wojna w Ukrainie udowodniła jednak coś zupełnie innego.

Zobacz też

Nieumiejętny wybór celów przez Rosjan oraz próby atakowania całego ukraińskiego terytorium doprowadziły do sytuacji, w której zasoby nowoczesnych, taktycznych rakiet balistycznych oraz rakiet manewrujących bardzo szybko się skończyły. Federacja Rosyjska musi więc teraz organizować ostrzał okresowo, bardziej dla pokazu niż z myślą o rzeczywistym zniszczeniu woli walki u Ukraińców.

Reklama

Za niewątpliwy błąd wskazuje się także atakowanie przez Rosjan ukraińskich miast, a nie samego wojska. „Tracono" więc amunicję terroryzując ludność cywilną, ale nie ograniczając zdolności działania ukraińskiej armii i przy okazji, choć niezamierzenie, całkowicie zmieniając postrzeganie tego konfliktu przez kraje zachodnie. Takie podejście nie było jednak spowodowane jedynie brutalnością rosyjskiego wojska, ale również efektem braku odpowiedniego systemu wskazywania celów. Rosjanie nie atakowali więc obiektów wojskowych, ponieważ po prostu tego nie potrafili: nie wiedząc, gdzie one się znajdują lub nie mając dostatecznie precyzyjnego uzbrojenia.

Przeciwieństwem tego byli Ukraińcy. Ich uzbrojenie rakietowe w pierwszym momencie wojny opierało się na systemach wywodzących się jeszcze z czasów sowieckich: np. systemach ognia salwowego BM-30 „Smiercz" (70 egzemplarzy) i BM-21 „Grad" oraz wyrzutniach rakiet balistycznych OTR-21 „Toczka". Zestawy te pomimo wieku i stosunkowo małej liczby, skutecznie atakowały wojska rosyjskie chociaż nie mogły definitywnie wpłynąć na przebieg działań. Przykładem tego jest system „Toczka", który może być odpowiedzialny za zatopienie 24 marca 2022 roku w porcie Berdiańsk dużego okrętu desantowego „Saratow", zniszczenie magazynu paliwa w Ługańsku, atak na rosyjską bazę lotniczą w Millerowie koło Rostowa i uderzenie na zgrupowanie rosyjskich wojsk koło Białej Cerkwi.

Reklama

Zobacz też

Reklama
Reklama

Ukraińcy posiadają również swoje własne, nowoczesne rozwiązania jak np., system „Wilcha" z rakietami kalibru 300 mm naprowadzanymi na GPS, jednak w zbyt małej liczbie jak na potrzeby wojny z Rosją. Te środki pomagały w zatrzymaniu rosyjskiej ofensywy, ale nie pozwalały na odzyskiwanie utraconych terenów. Dodatkowo działającym samodzielnie Ukraińcom bardzo szybko groziło wyczerpanie zapasów amunicji.

W tym przypadku szybko pomogła pomoc zagraniczna - w tym z Polski, która dostarczyła do Ukrainy kilkadziesiąt wyrzutni BM-21 „Grad" już wiosną 2022 roku. Prawdziwa zmiana nastąpiła jednak po przekazaniu przez Amerykanów wyrzutni HIMARS na podwoziu kołowym, a później przez kraje zachodnie ich wcześniejszej wersji gąsienicowej: niemieckich MARS II i brytyjskich M270 MLRS . Dostarczona razem z nimi amunicja precyzyjna pozwoliła na praktyczne odcięcie rosyjskich linii dostaw i niszczenie zgrupowań znajdujących się nawet w odległości 90 km.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Do spektakularnych sukcesów ukraińskich artylerzystów rakietowych można zaliczyć chociażby zniszczenie koszar kadyrowców w miejscowości Kairy koło Chersonia w październiku 2022 roku, bazy rosyjskich żołnierzy koło Melitopola 2 stycznia 2023 roku oraz bazy mobików w Makiejewce 3 stycznia 2023 roku (gdzie zginęło ponad 400 Rosjan, a 300 zostało rannych ).

Najważniejszym, bezpośrednim skutkiem umiejętnego wykorzystania HIMARS-ów było jednak odzyskanie przez Ukraińców całego zachodniego brzegu Dniepru z Chersoniem, przy stosunkowo małych stratach. Osiągnięto to poprzez systematycznie niszczenie precyzyjnymi rakietami mostów i przepraw na rzece, dzięki czemu rosyjskie wojska zostały pozbawione stałych dostaw amunicji i paliwa. Rosjanie musieli więc się wycofać i to dodatkowo działając w panice. Scenariusz ten może zostać powtórzony na wschodnim brzegu Dniepru, po przekazaniu przez Amerykanów rakiet o zasięgu większym niż 150 km. Wtedy będzie można bowiem odciąć dostawy z Krymu dla wojsk zgrupowanych w Południowej Ukrainie i wziąć je w okrążeniu po przebiciu się do Morza Azowskiego (np. w kierunku Melitopolu).

Reklama

Rosyjska przewaga miała być również widoczna w systemach artyleryjskich – w których szczególną rolę przypisywano armatohaubicom 2S19 Msta-S kalibru 152 mm oraz ich następcom 2S35 Koalicja-SW. I nie chodziło to wcale o jakość ale przede wszystkim o ogromną ilość środków ogniowych, jaką miały do dyspozycji rosyjskie wojska.

Później jednak, tracąc ogromne ilości nowszego sprzętu, Rosjanie musieli zacząć sprowadzać także stare systemy ogniowe, takie jak chociażby, stare wyrzutnie „Grad" na podwoziu Ził, ciężkie moździerze 2S4 „Tulipan" kalibru 240 mm oraz samobieżne, ciężkie armaty 2S7M „Małka" kalibru 203 mm. Tak stare systemy okazały się ostatecznie mało celne jednak użyte w dużej ilości tworzyły coś na kształt „walca ogniowego", zmuszającego ukraińskich żołnierzy do wycofywania się z pozycji obronnych.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Podobnie, choć słabiej wyposażona artyleria ukraińska, nie miała szans zmienić tego obrazu walki tym bardziej, że własny przemysł nie miał możliwości zabezpieczenia dostaw zużywanej na masowa skalę amunicji (np. kalibru 152 mm). W pierwszych miesiącach wojny Ukraińcom udało się jednak zatrzymać rosyjską ofensywę, pomimo że mieli do dyspozycji jedynie nie najnowsze systemy artyleryjskie. W przypadku armat holowanych kalibru powyżej 100 mm były to: armaty D-20 kalibru 152 mm (130 egzemplarzy ), 2A36 Hiacynt-B kalibru 152 mm (180 egzemplarzy ), 2A65 Msta-B kalibru 152 mm (180 egzemplarzy) i D-30 kalibru 122 mm (75 egzemplarzy).

W przypadku systemów samobieżnych były to armaty 2S7 Pion kalibru 203 mm (96 egzemplarzy), ukraińska armatohaubica na podwoziu kołowym kalibru 155 mm 2S22 Bogdana (jeden egzemplarz użyty bojowo m.in. do ostrzeliwania Wyspy Węży), armatohaubice: 2S3 Akacja kalibru 152 mm (256 egzemplarzy), 2S5 Hiacynt-S kalibru 152 mm (18 egzemplarzy), 2S19 Msta-S (59 egzemplarzy) i 2S1 Goździk kalibru 122 mm (292 egzemplarze). Razem było to więc nieco ponad 1200 zestawów ogniowych. Gdy się weźmie pod uwagę fakt, że do 20 lutego 2023 roku Rosjanie utracili ponad 2330 systemów artyleryjskich, to widać że rosyjska przewaga liczebna była w tej dziedzinie ogromna.

Reklama

Ale znowu sytuację odwróciły dostawy z krajów zewnętrznych – i to wcale nie tylko zachodnich. Szczególnie ważne było przekazanie Ukrainie pierwszych systemów artyleryjskich kalibru 155 mm, które uzupełniły pojedynczą Bogdanę – w tym tak nowoczesnych jak polskie, samobieżne armatohaubice Krab, słowackie Zuzana 2, niemieckie PzH 2000 i francuskie Caesar oraz starsze zestawy gąsienicowe M109A3/A4/A5 przekazane przez Norwegię i Wielką Brytanię (zakupione od Belgii), (i liczne holowane działa M777 - przyp. red.).

Mają one najczęściej zasięg do 40 km, a więc większy niż powszechnie wykorzystywane w Rosji armatohaubice 2S19 Msta-S (o donośności 25-29 km). Oznacza to, że ukraińscy artylerzyście mogli niszczyć rosyjskie zestawy ogniowe spoza zasięgu ich skutecznego ognia, co jest bezlitośnie wykorzystywane. Rosjanie próbowali tę różnicę zniwelować nowym sprzętem, ale nie zdążyli. Szacuje się bowiem, że do wojsk rosyjskich udało się wprowadzić jedynie około 50 zestawów samobieżnych typu 2S33 Msta-SM2, których zasięg zwiększono podobno do 40 km. Nawet połowa tych zestawów została jednak zniszczona lub zdobyta przez Ukraińców, którzy później wprowadzili je do swoich oddziałów. Z kolei najnowsze, rosyjskie rozwiązanie – armatohaubica 2S35 Koalicja-SW jak na razie nie została wprowadzona na uzbrojenie rosyjskiej armii.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Nie udała się też rosyjska próba szerszego wprowadzenia artyleryjskiej amunicji precyzyjnej. Naprowadzane laserowo pociski 2K25 Krasnopol były bowiem wykorzystywane przez Rosjan na Ukrainie bardzo rzadko, pomimo że były one dostarczane na front i później zdobywane przez Ukraińców. Stało się tak pomimo wcześniejszych rosyjskich przekazów o pracach nad ulepszoną wersją Krasnopola, ze zwiększoną donośnością, celnością, siłą rażenia i odpornością na zakłócenia.

W rzeczywistości te zapowiedzi nie przeniosły się na zmianę taktyki działania rosyjskiej artylerii, w której nadal mniej liczy się na celność a więcej - zmasowany ostrzał dużą liczbą pocisków rakietowych. I stało się tak pomimo wcześniejszych doświadczeń z wojny w Syrii (np. w okolicach Daesh i Idlib), gdzie Krasnopol według Rosjan okazał się bardzo skuteczny. Na Ukrainie nie odniósł on jednak sukcesów, które pozwoliłyby zmienić przebieg działań.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Zupełnie inaczej postępują Ukraińcy, którzy mając mniej jednostek ogniowych muszą się bardziej skupić na celności, niż ilości wystrzałów. Jest to zrozumiałe chociażby z tego powodu, że ukraińscy artylerzyści starają się chronić swoje domy i infrastrukturę. W odróżnieniu od Rosjan wiedzą bowiem, że mieszkają tam ludzie, a po wojnie wszystko to będą musieli odbudować.

Robi się to działając według czterech głównych zasad. Po pierwsze Ukraińcy starają się jak najbardziej chronić własne środki ogniowe. Ukraińska artyleria zajmuje więc szybko pozycję, wykonuje zadanie i jak najszybciej ewakuuje się w odległe miejsce. Rosjanie mają więc dużą trudność w prowadzeniu ognia kontrbateryjnego i do skutecznych ataków na ukraińskie armaty i zestawy rakietowe dochodzi obecnie głównie z wykorzystaniem dronów kamikaze – w tym przede wszystkim typu Lancet, które są dodatkowo kierowane z innych dronów.

Reklama
Reklama

Po drugie Ukraińcy uzyskali ogromną przewagę nad Rosjanami jeżeli chodzi o rozpoznanie. Potrafią więc niszczyć w bardzo precyzyjnych uderzeniach stanowiska dowodzenia, miejsca dyslokacji rosyjskich żołnierzy, magazyny paliw i amunicji znajdujące się nawet kilkadziesiąt kilometrów od linii styku wojsk. Wpływ na to sam charakter prowadzonych działań, ponieważ w operacji obronnej wiadomo w miarę dokładnie, skąd może nadejść przeciwnik i jakimi drogami się musi przemieszczać. Jednak największe znaczenie ma umiejętne prowadzenie rozpoznania z wykorzystaniem danych sojuszniczych oraz informacji zdobytych przez działania specjalne i przede wszystkim – przez drony powietrzne.

Jest to związane z trzecią zasadą realizowania działań artyleryjskich przez Ukraińców, zakładającą prowadzenie precyzyjnego ognia przede wszystkim do dokładnie rozpoznanych i ulokowanych na mapie obiektów. Jest to możliwe, ponieważ w odróżnieniu od Rosjan Ukraińcy masowo wykorzystują drony w różny sposób pozyskiwane przez ukraińskie siły zbrojne. Dodatkowo są to nowoczesne bezzałogowce z bardzo precyzyjnymi systemami obserwacyjnymi, podczas gdy rosyjskie konstrukcje korzystają np. z komercyjnych aparatów fotograficznych (co udowodniono po rozłożeniu jednego z zestrzelonych dronów „Orłan-10").

Reklama

W przypadku ukraińskich wojsk nie liczy się jednak tylko jakość, ale również nasycenie wojsk systemami rozpoznania. Ukraińscy żołnierze wspierani darami z krajów zachodnich potrafią obecnie skutecznie korzystać praktycznie ze wszystkiego co lata – w tym komercyjnych, „rekreacyjnych" kwadrokopterów (Rosjanie tez ich używają - przyp. red.). W ten sposób nawet najmniejsze pododdziały mogą otrzymać wsparcie artyleryjskie doprowadzając do niszczenia przeciwnika jeszcze przed dotarciem do linii styku wojsk. Drony potrafią bowiem w czasie rzeczywistym przekazać informacje o pozycjach nawet pojedynczych żołnierzy, a później raportować o skuteczności prowadzenia ognia i wprowadzać poprawki do momentu aż cel zostanie ostatecznie zniszczony.

Po czwarte ukraińskie wojska mają dzięki Amerykanom dostęp do precyzyjnej amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm Excalibur. Zwiększyło to skuteczność zwalczania pojedynczych celów z dokładnością do metra. Automatycznie przełożyło się to na krótszą obecność systemów artyleryjskich na stanowiskach ogniowych zwiększając ich przeżywalność. Mniejsze jest też zużycie luf i przede wszystkim amunicji, co upraszcza jej dostawy, które mogą się odbywać rzadziej.

Reklama

Po czwarte Ukraińcy uzyskali dostęp do ogromnych zasobów amunicji natowskiej, przede wszystkim bezkolizyjnie przechodząc z kalibru 122 mm i 152 mm na 105 mm i 155 mm. Udało się to zrobić dzięki systemom artyleryjskim przekazanym przez kraje zachodnie, w tym: dużej ilości haubic M777 kalibru 155 mm oraz polowych haubic M119A3 kalibru 105 mm. Oczywiście ich ilość nie mogła dorównać temu czym dysponują Rosjanie. Jednak tą przewagę liczebną udało się zniwelować celnością, szybkością działania, automatyzacją kierowania ogniem oraz niezawodnością.

Zobacz też

Pomogły w tym: wyszkolenie i „elastyczność" ukraińskich artylerzystów, którzy bez problemów wykorzystują nawet tak niekompatybilne systemy artyleryjskie, jak przekazane przez Chorwację stare armaty M-46 kalibru 130 mm. Dopóki są one bowiem sprawne i jest do nich dostępna amunicja to będą one wykorzystywane przez Ukraińców przeciwko rosyjskim agresorom.

Reklama

Sukcesem Ukrainy było również to, że znaleźli dostawców pocisków, których nie można było pozyskać w dużej ilości z krajów natowskich. Przykładowo amunicję kalibru 122 mm (używaną np. w Goździkach) i rakietową kalibru 122 mm (dla systemu BM-21 „Grad") sprowadzano m.in. z Pakistanu.

Uzbrojenie przeciwpancerne

Największa zmiana jakościowa ukraińskiej armii jest widoczna w przypadku systemów przeciwpancernych. W momencie ataku zdarzały się bowiem przypadki, gdy ukraińskie taktyczne grupy bojowe stawały naprzeciwko rosyjskim wojskom mając do dyspozycji tylko broń strzelecką oraz granatniki ręczne klasy RPG o zasięgu kilkudziesięciu metrów i niewielkiej skuteczności. Na drogach dojazdowych do Kijowa stały też w korkach setki rosyjskich pojazdów i nie były one niszczone w taki sposób, jak kilka miesięcy później.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Ukraińcy ratowali się więc na początku wykorzystując posowieckie rakiety przeciwpancerne 9M111 Fagot jak również krajowej produkcji przeciwpancerne pociski kierowane Stugna-P (i ich eksportową wersję Skif opracowaną wspólnie z Białorusią) o zasięgu 4000 m oraz RK-3 Korsar. Na szczęście rosyjskie czołgi okazały się słabo odporne na tego rodzaju uzbrojenie, a dodatkowo bardzo szybko dostarczono Ukraińcom dużą ilość nowoczesnych rakiet Javelin i NLAW. Są one stosunkowo łatwe w obsłudze, jak również bardzo skuteczne, dzięki możliwości atakowania czołgów z góry, tam gdzie pancerz jest najsłabszy.

Wyrzutnia przenośna przeciwpancernych pocisków kierowanych Stugna-P
Wyrzutnia przenośna przeciwpancernych pocisków kierowanych Stugna-P
Autor. 93. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej

Wprowadzenie tych pocisków do działań odbyło się bardzo szybko m.in. dzięki szkoleniom prowadzonym wcześniej w natowskim ośrodku szkoleniowym w Jaworowie. Formacje lekkie ukraińskich wojsk lądowych uzyskały w ten sposób zupełnie nowe zdolności, będąc w stanie samodzielnie zatrzymać atak rosyjskich pojazdów z dużej odległości i bez początkowego wsparcia artylerii i czołgów.

Reklama

Bardzo ważną rolę w zwalczaniu pojazdów mają również drony – w tym amunicja krążąca. I znowu Ukraińcy pokazali swoją elastyczność. Nie tylko bowiem umiejętnie korzystają z tak wyrafinowanych, specjalistycznych i dopracowanych systemów jak polski Warmate, ale na masową skalę wykorzystują własne, doraźnie wykonane systemy bezzałogowe zrzucające z nich różnego rodzaju ładunki bojowe, w tym ręczne granaty. Jest to o wiele tańsze rozwiązanie niż przeciwpancerne pociski kierowane, a ponadto zapewnia bezpieczeństwo operatorom, którzy działają w ukryciu i z dużej odległości.

Dodatkowo w ten sposób stworzono bardzo zróżnicowany system przeciwpancerny, w którym dodatkowym elementem jest szerokie i umiejętne stosowanie przez Ukraińców min, w tym tych najnowocześniejszych, przekazanych przez kraje zachodnie. Doświadczenia ukraińskie z tego rodzaju operacji w przyszłości niewątpliwie wpłyną na taktykę innych państw – w tym całego NATO.

Reklama

Małe, aktywne lotnictwo ukraińskie a duże, choć „uśpione" lotnictwo rosyjskie

Ukraińskie lotnictwo to ten rodzaj sił zbrojnych, który otrzymał stosunkowo niewielkie wsparcie ze strony krajów zachodnich, a pomimo tego nadal zachował zdolność do działania. Statki powietrzne są więc nadal wykorzystywane przez Ukraińców i szacuje się, że jest to średnio dwadzieścia lotów bojowych dziennie. Jest to o tyle ważne, że ukraińskie samoloty pomimo wieku stanowią nadal duże zagrożenie dla sił Federacji Rosyjskiej.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Wynika to nie tylko z lepszego wyszkolenia ukraińskich pilotów i ich odwagi, ale również z uzbrojenia lotniczego, które w międzyczasie przekazano z zachodu. Ukraińcy pozyskali bowiem precyzyjne bomby JDAM oraz co było chyba najważniejsze – również pociski przeciwradarowe AGM-88 HARM (High-speed Anti-Radiation Missile). Rakiety tego typu pozwoliły bowiem na niszczenie rosyjskich radarów, zmniejszając tym samym skuteczność wykorzystywanych przez Rosjan systemów przeciwlotniczych.

W ten sposób ukraińskie MiG-29 miały HARM-ami ogłuszyć baterie opl na Krymie, torując drogę dla innych środków napadu powietrznego, skutecznie atakujących lotniczą bazą w Nowofiedorowce. Co ważne amerykańskie rakiety HARM okazały się skuteczne również w odniesieniu do najnowszych, rosyjskich systemów przeciwlotniczych „Pancyr" oraz S-300 i to z dystansu nawet 100 km.

Reklama
Reklama

Nie zmienia to faktu, że brak odpowiedniej ilości samolotów wsparcia zwiększa niewątpliwie straty jednostek wojskowych działających na lądzie i nie pozwala na wywalczenie przewagi w powietrzu. Zmiana sytuacji może nastąpić jedynie po dostarczeniu do Ukrainy nowych samolotów i śmigłowców bojowych. Jak na razie nie ma jednak na to oficjalnej zgody.

Obrona przeciwlotnicza na ukraińskiej wojnie

Reklama

Tym co budzi największe zaskoczenie jest niewątpliwie skuteczność ukraińskiej obrony przeciwlotniczej i niemoc rosyjskich środków opl. W przypadku Rosjan doszło bowiem do faktycznej kompromitacji takich zestawów jak „Tor", „Pancyr", S-300 czy nawet S-400. Nie chodzi tutaj przy tym o skuteczność tych systemów w odniesieniu do statków powietrznych, ze względu na ograniczoną aktywność ukraińskiego lotnictwa, ale o ich zdolność do zwalczania innych środków napadu powietrznego: dronów, rakiet manewrujących i taktycznych – wystrzelonych z wyrzutni HIMARS.

Co ważne Rosjanie okazali się bezsilni nie tylko w odniesieniu do ataku nowoczesnych, amerykańskich rakiet „ziemia-ziemia", ale nawet doraźnie opracowanych przez Ukraińców dronów-kamikaze na bazie startych systemów rozpoznawczych Tu-141 Striż. Jak się kilkakrotnie okazało, takie stare i dobrze widoczne dla radarów bezzałogowce, mogły bez skutecznego przeciwdziałania przelecieć nawet kilkaset kilometrów w głąb Federacji Rosyjskiej i atakować z założenia bardzo dobrze chronione lotniska: w czerwcu 2022 roku koło Kurska oraz w grudniu 2022 roku: w Saratowie, gdzie stacjonowały rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 i pod Riazaniem, gdzie uszkodzono bombowiec Tu-22M3.

Reklama
Reklama

Zupełnie inna sytuacja jest w przypadku ukraińskiej obrony przeciwlotniczej. Po pierwsze Rosjanom nie udało się zniszczyć starszych, ex-sowieckich baterii przeciwlotniczych wykorzystywanych przez Ukraińców. Rosyjscy piloci bardzo szybko się o tym przekonali tracąc np. w marcu 2022 roku dwa samoloty wielozadaniowe SU-30SM zestrzelone nad Morzem Czarnym przez baterię S-300 podlegającą Dowództwu Lotniczemu Południe. Baterie te działają zresztą do dzisiaj, m.in. dzięki wsparciu krajów zachodnich – również korzystających z tego rodzaju systemów. Pomogła w tym przede wszystkim Słowacja, która już w kwietniu 2022 roku przyznała się do przekazania Ukrainie swojej jednej baterii S-300PMU.

Po drugie Ukraińcom szybko udało się wprowadzić środki obrony przeciwlotniczej nawet do niewielkich pododdziałów korzystając z dużych dostaw przenośnych, przeciwlotniczych zestawów rakietowych klasy MANPADS. W ten sposób praktycznie wyeliminowano działanie rosyjskiego lotnictwa poza terenami zajętymi przez Rosjan – w tym przede wszystkim śmigłowców. Przy okazji upadł mit nowoczesnego, rosyjskiego lotnictwa, ponieważ dzięki takim zestawom jak Stiger i Piorun strącane są najnowsze statki powietrzne, takie jak Su-34, Su-35, Ka-52 i Mi-28.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Mamy więc dwie różne sytuacje. Ukraińskie lotnictwo ma ograniczoną aktywność z powodu zbyt małej ilości samolotów, podczas gdy rosyjskie przerwało loty bojowe nad Ukrainą z powodu niebezpieczeństwa. Dlatego skuteczność ukraińskiej obrony przeciwlotniczej ocenia się obecnie bardziej przez jej zdolność do zwalczania wysyłanych przez Rosjan rakiet i dronów-kamikaze. I tutaj Ukraińcy wykazują się nawet ponad 90-proentową skutecznością, korzystając z coraz nowszych systemów przeciwlotniczych jak NASAMS i IRIS-T.

Dużym problemem okazało się drony kamikaze Shahed-136, które były wykorzystywane w dużej ilości przeciążając obronę przeciwlotniczą i zmuszając do wykorzystania rakiet kosztujących kilkakrotnie więcej niż sam bezzałogowiec. Ukraińcy próbują sobie z tym jednak radzić tworząc linie obrony z systemów lufowych, które przy odpowiednim nasyceniu są w stanie trafić wolno lecące, irańskie Shahedy.

Reklama

Jedynym środkiem napadu powietrznego, na który ukraińskie wojsko nie ma jak dotąd skutecznego środka obrony są rakiety atakujące torem balistycznym. Dlatego tak niebezpieczne są stare pociski manewrujące Ch-22, które mogą uderzać w cele pod bardzo dużym kątem i z hipersoniczną prędkością. Tego rodzaju środki napadu powietrznego będą mogły być skutecznie zwalczane dopiero po dostarczeniu przez Zachód takich zestawów przeciwlotniczych jak: SAMP/T oraz Patriot.

Jak bez okrętów zablokowano Flotę Czarnomorską

Reklama

Ogromnym zaskoczeniem dla Rosjan była skuteczność ukraińskich sił zbrojnych w odniesieniu do ich okrętowych sił nawodnych. Szok był tym większy, że marynarka wojenna Ukrainy została praktycznie pozbawiona dużych jednostek pływających, szczególnie po dziwnym samozatopieniu w porcie Mikołajów już na początku wojny jedynej ukraińskiej fregaty „Hetman Sahajdaczny".

Ukraińcy wykorzystali tu fakt, że rosyjska Flota Czarnomorska okazała się bezbronna najpierw na ataki nielicznych ukraińskich rakiet przeciwokrętowych Neptun, a później na uderzenia innych pocisków tej klasy dostarczonych przez kraje zachodnie po 24 lutego 2022 roku. O ile bowiem to „Neptuny" stały za zatopieniem krążownika „Moskwa", to dwie rakiety Harpoon posłuży do zatopienia holownika „Wasilij Wiech" – doraźnie uzbrojonego w rakietowy system przeciwlotniczy „Tor". Niebezpieczeństwo dla Rosjan jest tym większe, że w arsenale ukraińskim znalazły się również brytyjskie pociski kierowane Brimstone, także skuteczne przeciwko niewielkim jednostkom pływającym.

Reklama

Ukraińcy pokazali też, że potrafią działać niesztampowo i jako pierwsi użyli w odniesieniu do okrętów z Rosji bezzałogowe łodzie – kamikaze jak również drony powietrzne. Duże znaczenie miało tu umiejętne wykorzystanie Bayraktarów, które w przypadku krążownika „Moskwa" służyły do wskazywania celów, a w przypadku Wyspy Węży: do skutecznego atakowania niewielkich jednostek pływających. To Bayraktary stoją np. za zatopieniem co najmniej dwóch, szybkich kutrów dywersyjno-szturmowych projektu 03160 typu Raptor, jak również za zatopieniem kutra desantowego projektu 11700 typu „Sierna", pomimo że na jego pokładzie którego znajdował się działający zestaw przeciwlotniczy „Tor".

Wszystko to nie tylko wpłynęło na odsunięcie niebezpieczeństwa przeprowadzenia desantu np. w okolicach Odessy, ale również na faktyczne usunięcie rosyjskich okrętów Floty Czarnomorskiej z całego, zachodniego Morza Czarnego.

Reklama

Broń indywidualna

Zwiększająca się przewaga ukraińska jest szczególnie widoczna w indywidualnym wyposażeniu żołnierzy. W Internecie wprost roi się od zdjęć, w której porównywani są żołnierze obu stron i w większości z tych przypadków to Ukraińcy byli wskazywani jako zwycięzcy. I nie chodzi wcale tylko o jakość wykorzystywanego uzbrojenia i wyposażenia, ale również o jego ilość i nasycenie w jednostkach wojskowych.

Reklama

Dzięki mobilizacji krajów zachodnich, w tym inicjatywom oddolnym, na Ukrainę masowo zaczęły napływać nowe mundury, hełmy, buty, rękawice, kamizelki kuloodporne i kamizelki taktyczne, gogle a nawet indywidualne pakiety medyczne, o których w wielu państwach można tylko pomarzyć. W przypadku Ukrainy bezpośrednio wpływał to na bezpieczeństwo walczących żołnierzy, którzy byli niewątpliwie lepiej chronieni niż Rosjanie działający również w stalowych hełmach, nieskutecznych kamizelkach kuloodpornych oraz nawet przerobionych kaskach robotniczych.

Widać to było także w długolufowym, indywidualnym uzbrojeniu strzeleckim. I tutaj Ukraina próbowała zabezpieczyć swoje podstawowe potrzeby samodzielnie, poprzez opracowanie i produkcję własnych rozwiązań i zakup wybranych wzorów zachodnich, jednak procesu tego nie udało się zakończyć do 24 lutego 2022 roku. Wtedy jednak na pomoc ruszyły kraje zachodnie, które zaczęły dostarczać potrzebne uzbrojenie i nasycać nim walczące jednostki wojskowe. Sprzyjał temu fakt, że Ukraińcy do perfekcji opanowali proces zabezpieczenia logistycznego własnych żołnierzy, dostarczając amunicję pomimo dużej różnorodności wykorzystywanego sprzętu.

Reklama

Tak było w np. w przypadku karabinków szturmowych. Ukraińcy powszechnie wykorzystują różne wersje karabinków szturmowych AKM i AK-47, jednak opracowali także własne rozwiązania w tym nowy, bezkolbowy karabinek Wulkan w trzech wersjach: dla kalibrów 5,45 mm i 7,62 mm oraz dla standardowej amunicji NATO kalibru 5,56 mm. W pierwszej kolejności został on dostarczony dla żołnierzy Sił Operacji Specjalnych, a później również do innych jednostek. Rozpoczęto także wprowadzanie licencyjnego karabinka UAR-15.

Karabinek ukraiński Wulkan
Karabinek ukraiński Wulkan
Autor. Dowództwu Sił Operacji Specjalnych Sił Zbrojnych Ukrainy

Ukraińcy nie mieli jednak szans by dokończyć wymianę swojego uzbrojenia strzeleckiego w całości, ale znowu z pomocą przyszły kraje zachodnie w tym Polska sprzedając i przekazując nowocześniejsze rozwiązania. W ukraińskich okopach i służba specjalnych pojawiała się więc broń z całego świata, skuteczna, celna, niezawodna i kompatybilna (dzięki standardowym szynom montażowym) z najnowszy osprzętem celowniczym – w tym termowizyjnym. Są więc zdjęcia ukraińskich żołnierzy i funkcjonariuszy z polskimi Grotami, karabinkami Sig Sauer MCX Virtus i FN SCAR-L.

Reklama

Podobne przyśpieszenie miało miejsce np. w przypadku wielkokalibrowych karabinów wyborowych (o kalibrze minimum 12.7 mm) przeznaczonych przede wszystkim do niszczenia sprzętu i pojazdów przeciwnika z dużych odległości. Ukraina produkowała własne rozwiązania w firmie Snipex i cztery z nich udało jej się wprowadzić na uzbrojenie: SnipexM100 kalibru 12,7 mm, Snipex T-Rex i Monomakh kalibru 14,5 mm, Snipex Alligator kalibru 12,7 mm i 14,5 mm.

Wojska ukraińskie wykorzystują obecnie lepsze wielkokalibrowe karabiny wyborowe niż Rosjanie i w większym nasyceniu
Wojska ukraińskie wykorzystują obecnie lepsze wielkokalibrowe karabiny wyborowe niż Rosjanie i w większym nasyceniu
Autor. YouTube/Kanał13

Jednak przy tak rozciągniętym froncie i ilości atakujących Rosjan własne dostawy nie pozwalały na zabezpieczenie wszystkich potrzeb własnych wojsk – szczególnie przy ciągle prowadzonej operacji obronnej. Braki zostały jednak uzupełnione przez dostawy zewnętrzne. Pomogły m.in. Stany Zjednoczone przekazując karabiny Barretta M107A1 kalibru 12,7 mm, Kanada sprzedając karabiny LRT-3 kalibru 12,7 mm (firmy PGW Defense Technologis) oraz Polska dostarczając karabiny wyborowe Tor kalibru 12,7 mm.

Reklama

Sprzęt snajperski wykorzystywany przez Ukraińców w porównaniu do rosyjskich karabinów okazały się nie tylko celniejsze, ale również miały w większości ponad dwukrotnie większy zasięg celnego ognia. O ile np. kanadyjskie karabiny LRT-3 mają zasięg do 2000 m, to nowy rosyjski karabin WSSK „Wychłop" może celnie strzelać o około 600 m. Ukraińscy strzelcy wyborowi skutecznie więc eliminują swoich odpowiedników, korzystając dodatkowo z o wiele lepszych i szerzej dostępnych urządzeń celowniczych.

Jest to szczególnie widoczne podczas działań nocnych, ze względu na dużą ilość dostarczonych przez kraje zachodnie systemów termowizyjnych. Rejestrowane są nawet przypadki, gdy jeden ukraiński strzelec likwiduje z jednego stanowiska nawet pięciu-siedmiu rosyjskich żołnierzy.

Reklama
Reklama

Nowoczesna termowizja i noktowizja stała się w ten sposób kolejnym czynnikiem, który pozwala na zniwelowanie rosyjskiej przewagi liczebnej i to nie tylko w broni wyborowej.

Nowa taktyka działania

Reklama

Tym co niewątpliwie zaskoczyło Rosjan była ukraińska taktyka działania: oparta na standardach natowskich, ale adoptowana do posiadanych w danym momencie środków. Taktyka ta zresztą zmienia się systematycznie w miarę przekazywania przez kraje zachodnie coraz to nowych systemów. Kontrofensywa pod Kijowem różniła się więc od kontrofensywy pod Charkowem i od sposobu wyzwalania Chersonia wraz z całym zachodnim brzegiem Dniepru.

Zmiany na lepsze następują także w sposobie prowadzenia operacji obronnych, czego wyraźnym dowodem są straty, jakie ponoszą w tym czasie Rosjanie. O ile bowiem w czasie rosyjskich ataków w pierwszym okresie wojny „pozycyjnej" eliminowano dziennie maksymalnie 400 rosyjskich żołnierzy, to obecnie te bezpowrotne straty zwiększyły się ponad dwukrotnie i niekiedy przekraczają 1000 osób w ciągu jednej doby walk.

Reklama
Reklama

Dobrym przykładem takiej skutecznej taktyki ukraińskiej jest obrona Wuhłedaru w lutym 2023 roku. Ukraińcy doskonale wykorzystali tam bowiem warunki terenowe i kilkakrotnie wciągali kolumny nacierających, rosyjskich wojsk w pułapki artyleryjsko- minowe. Rosjanie ponosili wtedy ogromne straty jeszcze przed bezpośrednim starciem z wojskami ukraińskimi, które w ten sposób nie traciły sprzętu i żołnierzy.

Zobacz też

Co więcej Ukraińcy nauczyli się błyskawicznie reagować na zmieniającą się sytuację taktyczną adaptując się do niej dzięki nowoczesnym technologiom zachodnim. Przykładem tego może być umiejętne użycie moździerzowej amunicji kasetowej kalibru 120 mm (typu typu M971) pod Bahmutem oraz niemieckich pocisków rakietowych AT2 SCAT-MIN dla systemów rakietowych MARS II, przenoszącym 28 min przeciwpancernych DM1399. Ukraińcy mają dzięki nim możliwość szybkiego zaminowania terenu, który wcześniej nie był przygotowany do obrony, albo został już wytrałowany przez Rosjan.

Reklama

Systemy łączności i dowodzenia Ukrainy

Tym w czym od samego początku mieli przewagę Ukraińcy nad Rosjanami są systemy łączności i dowodzenia, które po działaniach w 2014 roku zostały uznane za jeden z priorytetów. Dlatego Ukraińcy od pierwszego dnia agresji zachowali zdolność niejawnego przekazywania informacji do poszczególnych jednostek pomimo intensywnych prób zakłócania prowadzonych przez Rosjan.

Reklama

Jest to najmniej opisana dziedzina działań ukraińskich sił zbrojnych. Nie wiadomo więc (na szczęście), jak realizowane jest dowodzenie poszczególnymi jednostkami ukraińskimi, jest jednak ono na tyle skuteczne, że jak dotąd nie udało się otoczyć żadnego zgrupowania ukraińskiego poza Mariupolem. A wszystko to w czasie działań o bardzo dużej dynamice.

Z kolei rosyjskie wojska pomimo wcześniej deklarowanych osiągnięć miały problemy z utrzymywaniem sieci dowodzenia zarówno z powodu złej organizacji całego systemu, jak i nieodpowiedniej ilości nowoczesnego sprzętu. Doszło wiec do sytuacji, gdy pierwszorzutowe wojska przekazując meldunki z pola walki używały jawnych kanałów łączności, informując przy okazji służby ukraińskie, co się dzieje i gdzie. Rosyjscy żołnierze byli nawet doposażeni w tanie, komercyjne radiotelefony sprzedawane w Internecie przez Chiny.

Reklama

W ten sposób dużym problemem dla Rosjan stało się np. odłączenie sieci telefonii komórkowej Ukrainy dla numerów z Federacji Rosyjskiej. Nagle bowiem utracono łączność osobistą, co doprowadziło do masowych kradzieży telefonów od ludności cywilnej. Ale i w tym przypadku Ukraińcy dostali dostęp do nieocenionych informacji wywiadowczych, przekazywanych od pojedynczych żołnierzy (np. dotyczących nastrojów w jednostkach).

Zupełnie w innej sytuacji są Ukraińcy, którzy mają możliwość korzystania nawet z systemu satelitarnego Starlink budowanego przez amerykańską firmę SpaceX. Pomimo więc niszczenia infrastruktury naziemnej przez Rosjan, ukraińskie wojska i służby ratownicze mogą korzystać z rozwiązań sieciowych wymieniając się danymi i kierując np. systemami bezzałogowymi. O czymś taki Rosjanie mogą tylko marzyć.

Reklama

Drony

Wojna w Ukrainie wyraźnie pokazała, jak Rosja jest zacofana w dziedzinie dronów. Jest to o tyle niezrozumiałe, że rosyjskie wojska miały możliwość zapoznania się z systemami bezzałogowymi, a dodatkowo wiedziały jak zachowuje się ich sprzęt w starciu z takimi bezzałogowcami, jak Bayraktar TB2 czy drony kamikaze. Znali bowiem straty, jakie poniosły ich systemy przeciwlotnicze wykorzystywane przez Armeńczyków w starciu z Azerami w Górskim Karabachu.

Reklama

Pomimo tego władze rosyjskie całkowicie zignorowały zagrożenie i nie wprowadziły na szeroką skalę systemów bezzałogowych, zupełnie odwrotnie od Ukraińców. I nie ma tu znaczenia, że Rosjanie chwalili się więc użyciem dronów bojowych Inchodiec (Orion), Forpost i Lastoczka do bezpośredniego zwalczania celów naziemnych w czasie ćwiczeń Zapad-2021. Ostatecznie to jednak ukraińskie Bayraktary TB2 niszczyły czołgi i pojazdy Rosjan w pierwszych miesiącach wojny. To Ukraińcy również za pomocą doraźnie przerobionych kwadrokopterów polują na rosyjskich żołnierze, zrzucając na nich granaty i „chałupniczo" wykonane bomby. A Rosja zaczęła tak naprawdę odpowiednio wykorzystywać drony, dopiero gdy udało się je kupić w Iranie (Rosjanie szeroko wykorzystują drony komercyjne, drony rozpoznawcze rodziny Orlan-10 i amunicję krążącą Lancet - przyp. red.).

Jak widać ukraińska armia w działaniach konwencjonalnych zyskuje przewagę nad rosyjską w coraz większej ilości dziedzin. Po dostarczeniu przez zachód czołgów i samolotów jedynym czynnikiem, w którym Rosjanie będą nadal górowali nad Ukrainą będzie ilość dostępnych środków bojowych oraz ludzi. Jednak Ukraińcy już od ponad roku udowadniają, że przy umiejętnie prowadzonej walce i twardym wsparciu krajów zachodnich ta ilość przestaje mieć decydujące znaczenie.

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama