Reklama
  • Analiza
  • Komentarz
  • Wiadomości
  • Ważne

Czy "Orka" zmienia się w “Gwiazdę Śmierci”?

Coraz więcej wskazuje na to, że w przypadku programu „Orka” zaczyna się niebezpieczne potęgowanie wcześniej przygotowywanych wymagań. W ten sposób z okrętów podwodnych, które w pierwszej kolejności miały być przygotowane do działania na Bałtyku, zaczynają się robić o wiele droższe i mało przydatne na tym akwenie okręty oceaniczne, nawet z dopuszczeniem napędu atomowego.

Okręty podwodne nie na pomniki, ale do Marynarki Wojennej
Okręty podwodne nie na pomniki, ale do Marynarki Wojennej
Autor. M.Dura
Reklama

Wojna na Ukrainie

Reklama

O ile samo zadeklarowanie przez Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka uruchomienia programu "Orka" nikogo nie zaskoczyło, to już opis tego, co ma w ramach tego programu zostać pozyskane mógł budzić zdziwienie. Z wypowiedzi ministra i późniejszych wyjaśnień udzielonych przez rzecznika prasowego Agencji Uzbrojenia może bowiem wynikać, że teraz Polska potrzebuje oceanicznych okrętów podwodnych, i to nawet z napędem atomowym.

Minister Błaszczak stwierdził bowiem: "chcemy, żeby nasze okręty podwodne charakteryzowała długotrwałość realizowanych misji oraz wysoka pojemność w zakresie przenoszonych środków bojowych" (co jeszcze nie było alarmujące) oraz że "w ostatnich miesiącach z uwagą obserwowaliśmy projekt pozyskania nowych okrętów podwodnych przez Australię, gdzie dostrzegamy niewątpliwe korzyści analizując przyjęte przez ten kraj rozwiązania" (co od razu wzbudziło zaniepokojenie).

Reklama

Zobacz też

Reklama

Minister użył tutaj słowa "przyjęte", a to oznacza, że nie wskazał na wybrany wcześniej i zarzucony przez australijską marynarkę wojenną projekt konwencjonalnego okrętu podwodnego Shortfin Barracuda, ale wybraną później przez Australijczyków opcję "atomową", a więc brytyjsko-amerykańskie okręty podwodne pozyskane od Amerykanów i zbudowane z Brytyjczykami w ramach porozumienia AUKUS (Australia, UK i US).

Zobacz też

Potwierdził to również rzecznik Agencji Uzbrojenia ppłk Krzysztof Płatek, który w wypowiedzi dla PAP wyjaśnił: "W grę wchodzą najnowsze rozwiązania z zakresu systemów AIP dla systemów konwencjonalnych. Niemniej nigdy nie można wykluczyć rozwiązań w zakresie napędów jądrowych, ponieważ taka technologia zapewnia pełne zdolności oceaniczne. Ta sprawa będzie kwestią otwartą i będzie związana z możliwościami finansowymi oraz ostatecznie określonymi wymaganiami Marynarki Wojennej RP".

Reklama

Zobacz też

Reklama

Potęgowanie wymagań na okręty podwodne

Reklama

Zmiany w wymaganiach podczas zakupu systemów uzbrojenia nie powinny nikogo dziwić, gdy wynikają ze zmieniającej się sytuacji geopolitycznej lub poprawiającej się sytuacji finansowej. Gorzej, gdy następuje to, by w jakiś sposób zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostawiają np. opóźnienia w programach, czy też błędy popełnione w trakcie ich realizacji. Niedopuszczalne powinno być bowiem tłumaczenie, że "owszem, nie kupiliśmy wcześniej okrętów podwodnych, ale za to teraz kupimy okręty podwodne z napędem atomowym, dodatkowo większe".

Teoretycznie rzeczywiście otrzyma się w ten sposób jednostki pływające o większych możliwościach bojowych, jednak to wcale nie oznacza, że będą one optymalne w polskich uwarunkowaniach geopolitycznych. Dobrze jest bowiem, by "Orki" mogły operować na Atlantyku, jednak najważniejsze jest, by mogły one również działać na Bałtyku. Tymczasem doświadczenie pokazuje, że o ile "bałtyckie" okręty podwodne pływały bez problemu na oceanach, to duże, oceaniczne okręty podwodne na Morzu Bałtyckim są praktycznie bezużyteczne.

Reklama
"Rozważając czysto teoretycznie – okręt podwodny z napędem atomowym ma możliwość działania na Bałtyku w czasie wojny. Ale z praktycznego punktu widzenia - użycie OOP z napędem atomowym na Bałtyku nie ma sensu. Okręty te są optymalizowane do działań na wodach otwartych; ich większe (porównując do OOP z napędem konwencjonalnym) gabaryty, mniejsza manewrowość, wyższa szumność powodują, że do realizacji zadań na Bałtyku zdecydowanie lepiej przystosowane są OOP z napędem konwencjonalnym. Ogromnych możliwości OOP z napędem atomowym na Bałtyku nie wykorzystamy, a ryzyko wykrycia i zniszczenia tak wartościowego i drogiego środka walki będzie wysokie".
Kontradmirał w stanie spoczynku Mirosław Mordel, Inspektor MW od 2016 do 2019 roku (wcześniej m.in. dowódca OP ORP Dzik)
Reklama

Zobacz też

Reklama

Dowodem na to może być szwedzka jednostka HSwMS Gotland typu A19, o wyporności w zanurzeniu 1600 ton. Szwecja zgodziła się na wypożyczenie w 2005 roku tego stosunkowo niedużego okrętu podwodnego do Stanów Zjednoczonych do szkolenia amerykańskich sił ZOP (zwalczania okrętów podwodnych). Współpraca okazała się tak korzystna, że umowę przedłużono o rok i ostatecznie Szwedzi wrócili z San Diego na Bałtyk dopiero w lipcu 2007 r.

Szczegółowe dane na temat zadań realizowanych przez Szwedów w Stanach Zjednoczonych nie są znane, ale wiadomo na pewno, że HSwMS Gotland w czasie jednego z ćwiczeń na Pacyfiku przedarł się przez zespół ochrony, po czym niezauważony sfotografował przez peryskop lotniskowiec USS Ronald Reagan (co w manewrach morskich jest dowodem na przeprowadzenie skutecznego ataku). Okazało się więc, że niewielkie okręty podwodne są w stanie skutecznie działać na oceanie nawet przeciwko tak nowoczesnym siłom jak US Navy.

Reklama
„Bałtycki” okręt podwodny HSwMS  „Gotland” typu A19 może bez problemu operować na Atlantyku
„Bałtycki” okręt podwodny HSwMS „Gotland” typu A19 może bez problemu operować na Atlantyku
Autor. Amanda S. Kitchner/US Navy
Reklama

W odwrotną stronę to już tak nie działa. Zachodnie atomowe okręty podwodne nigdy bowiem nie wpłynęły na Bałtyk. Z kolei ich rosyjskie odpowiedniki kilkakrotnie wysyłano na ten akwen, jednak nie do wykonywania zadań operacyjnych, ale w celach propagandowych. Tak było np. w 2020 r., gdy na Bałtyk wpłynął atomowy uderzeniowy okręt podwodny Wiepr projektu 971 typu Szczuka-B (według NATO typu Akula) o wyporności podwodnej 13 390 ton, uderzeniowy krążownik podwodny Orioł projektu 949A typu Antiej (według NATO typu Oscar) o wyporności podwodnej 23 900 ton oraz strategiczny nosiciel rakiet balistycznych nowej generacji Kniaź Władimir projektu 955A typu Boriej-A o wyporności podwodnej 24 000 ton.

Zobacz też

Zostały one jednak tam wysłane tylko po to, by wziąć udział w paradzie z okazji święta rosyjskiej marynarki wojennej, a później bardzo szybko opuściły Morze Bałtyckie. Na morzu tym pozostały natomiast szwedzkie i niemieckie okręty podwodne o wcale nie mniejszych możliwościach, mające m.in. napęd niezależny od powietrza (AIP, z ang. "Air-Independent Propulsion"). Napęd ten ma takie możliwości, że niemiecki okręty podwodny typu 212 mógł na nim w zanurzeniu przepłynąć wszerz cały Atlantyk.

Reklama
Jedyny polski okręt podwodny ORP „Orzeł” nie zapewni już kadr dla przyszłych okrętów podwodnych
Jedyny polski okręt podwodny ORP „Orzeł” nie zapewni już kadr dla przyszłych okrętów podwodnych
Autor. M.Dura
Reklama

"Nie złapanie, ale gonienie króliczka"

Reklama

Decyzja o rozpoczęciu programu „Orka" mogłaby być czystą formalnością i w kilka miesięcy zakończyć się podpisaniem kontraktu. Wszystkie dokumenty są bowiem już przygotowane, a trzy przemysłowe podmioty zagraniczne (tkMS, Saab i Naval Group), które wcześniej uznano za najbardziej wiarygodne, podtrzymywały swoją gotowość do współdziałania w budowie okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej.

Teraz jednak nagle okazało się, że poprzednie przygotowania do programu Orka nie były wystarczające. Agencja Uzbrojenia wskazuje bowiem, że "kwestią otwartą" jest nawet tak generalne wymaganie, jak napęd zastosowany na polskich okrętach podwodnych. Mówi się dodatkowo o tworzeniu "ostatecznie określonych wymagań Marynarki Wojennej RP". A to oznacza, że to, co wcześniej wykorzystywano, nie było "ostateczne". Takie podejście oznacza dalsze przesuwanie w czasie tego, do czego już byliśmy gotowi i co uznawano za priorytet, a więc wprowadzenia nowej generacji okrętów podwodnych.

Reklama

W tym wszystkim niepokoi łatwość, z jaką zmienia się najważniejsze wymagania taktyczno-techniczne na okręty podwodne. Dokumenty przetargowe wytwarzane w czasie długotrwałych konsultacji przemysłowych i wojskowych przez dużą grupę specjalistów nagle przestały być aktualne, a tak nikt naprawdę nie wie, dlaczego oraz kto o tym zadecydował. A przecież takie zmiany oznaczają, że ktoś poczuł się bardziej kompetentny, więc warto byłoby teraz poznać, kto to jest i na bazie jakich analiz wysnuł takie wnioski.

Sprawa jest o tyle dziwna, że Ministerstwem Obrony Narodowej kieruje ta sama opcja polityczna, jaka była podczas trwania poprzedniej edycji programu Orka. Podobnych generalnych zmian jeżeli chodzi o specjalistów nie było również w Inspektoracie Uzbrojenia, a później w Agencji Uzbrojenia.

Reklama
Okręt podwodny typu 212 nagle przestał być optymalny dla Marynarki Wojennej, na rzecz większych okrętów „oceanicznych”
Okręt podwodny typu 212 nagle przestał być optymalny dla Marynarki Wojennej, na rzecz większych okrętów „oceanicznych”
Autor. M.Dura
Reklama

Bardzo dobrze ujął to były Inspektor Marynarki Wojennej, kontradmirał w stanie spoczynku Mirosław Mordel: "Czy tak generalna zmiana w wymaganiach jak napęd atomowy oznacza, że poprzednia grupa specjalistów Marynarki Wojennej tworząca WZTT była konserwatywna, nie rozpatrując takiej opcji?". Odpowiadając, ocenił on bowiem: "Myślę, że »konserwatywna« to złe słowo, raczej pragmatyczna. Definiowano parametry jednostki do realizacji określonych zadań, przede wszystkim na Bałtyku. No i koszty...".

Zobacz też

I rzeczywiście koszty są tutaj niebagatelnym problemem. Obecnie rozpatrywane wymagania oznaczają znaczący wzrost kosztów budowy nowych okrętów podwodnych. Ten wzrost będzie jeszcze większy, gdy rzeczywiście wprowadzi się napęd atomowy. I nie chodzi tu tylko o samo kupno napędu, ale o stworzenie dla niego całej infrastruktury zabezpieczającej na lądzie. A przecież trzeba pamiętać, że poprzednia "edycja" konwencjonalnego programu Orka została zatrzymana właśnie z powodu braku środków finansowych na jej realizację.

Reklama

Zobacz też

Reklama
W Polsce jest więcej okrętów podwodnych przygotowanych na pomniki niż do służby
W Polsce jest więcej okrętów podwodnych przygotowanych na pomniki niż do służby
Autor. M.Dura
Reklama

Warto więc ostudzić zapędy reformatorów wymagań, tym bardziej że wizja atomowych, oceanicznych okrętów podwodnych na pewno nie zatrze skutków tego, że cztery lat wcześniej zastopowano program Orka i nie zrealizowano nawet tzw. "rozwiązania pomostowego".

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama