Reklama

Geopolityka

Xi Jinping i chińskie mocarstwo już nie w trybie "stealth" [KOMENTARZ]

fot. PLA

Wraz z zakończeniem obrad XX zjazdu Komunistycznej Partii Chin (KPCh) obserwatorzy swoistej chińskiej wersji „kremlinologii” podkreślają fakt wzmocnienia się roli Xi Jinpinga oraz jego frakcji w systemie władzy Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). Dlatego warto już teraz spojrzeć na potencjalne przełożenie się tego zjawiska również na kwestie militarne, a przede wszystkim możliwość wystąpienia konfrontacji zbrojnej o Tajwan.

Reklama

Na wstępie należy zaznaczyć, że wraz z umocnieniem się władzy Xi Jinpinga pojawiła się grupa czynników, które mogą uprawdopodobniać hipotezy mówiące o możliwości wybuchu otwartego konfliktu w regionie Indo-Pacyfiku. Jednocześnie, można przedstawić kontrargumentację, wykazującą, iż nie mamy do czynienia z procesem jednowymiarowym, a więc takim prowadzącym liniowo do wojny. Lecz zacznijmy od wypunktowania kluczowych aspektów przemawiających za możliwością zwiększenia się poziomu ryzyka eskalacji regionalnej.

Reklama

Na wstępie należy więc odwołać się do tego, że konsolidacja władzy w państwach autorytarnych zdecydowanie utrudnia podejmowanie skutecznych decyzji. Wraz z utwardzeniem się przywództwa jednego lidera wokół niego pojawia się wola zaspokojenia jego aspiracji, wizji świata, a mówiąc dobitnie karierowiczostwa bazującego na przekazywaniu tylko swego rodzaju poprawnych informacji. Zauważmy, że Xi Jinping starał się i uzyskał ostatecznie w polityce kadrowej partii znaczny sukces w postaci obsadzenia strategicznych pozycji swoimi akolitami.

Czytaj też

Jakże znajomo to dziś brzmi, gdy widzimy podobne efekty w momencie, gdy Rosja od lutego 2022 r. rozpoczęła agresję zbrojną na Ukrainę. I również w przypadku Władimira Putina mowa jest o znacznej petryfikacji najbliższych środowisk w procesie decyzyjnym, a więc blokowaniu wszelkich złych lub negatywnych ocen. Zauważmy, że takie procesy mają miejsce wręcz standardowo w państwach niedemokratycznych o mocnej roli dyktatora lub lidera personalistycznego. Najpierw dobierającego tak najbliższych, aby ci nie stanowili dla niego zagrożenia w zakresie przejęcia władzy, a później aby nie negowali jego własnej wizji świata. Zauważmy, że dla Xi Jinpinga jest to obecnie już drugi etap tworzenia wiernych oraz lojalnych kadr.

Reklama

Partia została w jakimś stopniu spacyfikowana, czego symboliczną klamrą jest wyprowadzenie byłego przywódcy państwa chińskiego Hu Jintao. Teraz można spodziewać się, że aparat partyjny będzie bardziej ochoczy w przyjmowaniu konceptów Xi Jinpinga o wielobiegunowym świecie i narzuceniu władztwa nad Tajwanem. Co więcej, należy brać pod uwagę, że relacja partia-wojsko (Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza) będzie odpowiednio skrojona, aby przekonać przywódcę ChRL o możliwościach szybkiego osiągnięcia sukcesu, nawet z użyciem potencjału militarnego.

Zaś najniebezpieczniejszym momentem może być wykreowanie się wizji swoistej chińskiej „małej zwycięskiej wojny". Będącej czymś w rodzaju ukoronowania rządów obecnego lidera. W wielu wypadkach, chociażby jeśli chodzi o pozycjonowanie się na paradach wojskowych wzorem Mao Zedonga. Własna defilada zwycięstwa w Pekinie dla Xi Jinpinga, jak ta kończąca okres wojny domowej w Chinach i będąca swego rodzaju tryumfem nowego komunistycznego cesarza, wpisywałaby go na karty historii świata. Zaś najbardziej widocznym teatrem do tego rodzaju działania jest właśnie Tajwan i symboliczne oraz praktyczne rzucenie wyzwania amerykańskiej potędze militarnej.

Ważnym czynnikiem przy tego rodzaju motywacji jest też pojawienie się potencjalnie młodszych generacji oficerów, planistów oraz strategów w środku chińskiej debaty o wojskowości. Których perspektywa jest kształtowana dynamiką przeobrażeń obronnych (sprzęt, ludzie, przemysł zbrojeniowy) ostatnich lat. Zaś w mniejszym stopniu odwołują się oni do, co by nie mówić krwawych i wielokrotnie bolesnych doświadczeń, z okresu od wojny domowej do przegranej wojny z Socjalistyczną Republiką Wietnamu.

Chęć sprawdzenia swojej nowej pozycji światowej, także, a może przede wszystkim w zakresie siły militarnej jest więc znacznym zagrożeniem przy rezonowaniu wizji lidera wśród kadry średniego szczebla. Przy, co także ważne w tym aspekcie, napędzającej się państwowej propagandzie antyzachodniej. Wiele mówią chociażby nowe akcje uświadamiające o zagrożeniach zewnętrznym szpiegostwem, utożsamianym z Amerykanami i Europejczykami. Konkludując, zamykający się system władzy, z wbudowanym propagandowym obrazem rosnącej w niebotycznym tempie potęgi wojskowej jest w praktyce drogą do wytworzenia bardzo groźnej masy krytycznej.

Czytaj też

Istnieje również swoisty katalog czynników operacyjnych, które mogą pchnąć ekipę Xi Jinpinga do działań zbrojnych. Jednym z nich jest fakt, że Rosjanie odwrócili uwagę świata, kierując ją na wojnę w Ukrainie lecz także koncentrując uwagę na samej Rosji (pod kątem wojskowym, politycznym, ekonomicznym, społecznym). Dając asumpt do przygotowywania działań w innych regionach świata, na czele z Indo-Pacyfikiem. Stąd też, tak racjonalne są wszelkie stwierdzenia formułowane w amerykańskich środowiskach zajmujących się strategią kraju, że należy patrzeć dokładniej na ChRL.

Nie należy zapominać, że decyzja Kremla doprowadzi w mniej lub bardziej bliskim nam okresie do sytuacji, gdzie część społeczeństw Zachodu będzie zmęczona wojną. Wojną jako zjawiskiem wpływającym na ich rzeczywistość dnia codziennego, przede wszystkim przez niepewność jutra (aspekt granej przez Rosję wojny atomowej lub wywołania skażenia), lecz także przekładającego się na stabilność procesów ekonomicznych. W pekińskich kręgach decyzyjnych zapewne dokładnie patrzy się na postawy każdego społeczeństwa z szeroko pojmowanego Zachodu (widzianego nie tyle z perspektywy samej przestrzeni transatlantyckiej, ale przestrzeni definiowanej wartościami).

Trzeba więc, mówiąc wprost, oczekiwać szeregu operacji psychologicznych pod fałszywą flagą. Gdzie, nasze oczy mogą kierować uwagę na Rosję, ale równie dobrze wolę do wzmacniania obronności i asertywności w użyciu siły względem pomocy państwom napadniętym może podkopywać ChRL. Zauważmy, że istnieje szereg wypowiedzi amerykańskich dowódców odnoszących się do czasu osiągnięcia możliwości przeprowadzenia inwazji na Tajwan przez ChALW. Jest to próba nakreślenia ważnego czynnika sprzyjającego myśleniu o możliwości militarnego rozstrzygnięcia w regionie Indo-Pacyfiku.

Chodzi w prostej linii o uzyskanie przez ChRL jak największych efektów w okresie, gdy inni rozpoczęli dopiero swój proces zbrojeń w regionie i jeszcze należy zwyczajnie poczekać na efekty. Zauważmy, że Australia, Japonia, Indie, ... a w gruncie rzeczy większość państw w Indo-Pacyfiku zamierza wzmocnić swoją obronność, a w mniej lub bardziej wprost artykułowany sposób wskazuje na wymóg odpowiedzi strategicznej wobec rosnących aspiracji ChRL i rosnących zasobów ChALW. Najprawdopodobniej może więc, analizując czynniki sprzyjające hipotezie o sięgnięciu po argument siły, pojawić się wola wykorzystania czasu nim dojdzie do agregacji sił amerykańskich sojuszników i samych Stanów Zjednoczonych w pełnej skali.

Czytaj też

Pamiętajmy o jak silnych naukowo i gospodarczo państwach mówimy. Stąd dla ChRLczęść przewag, zbudowanych w ostatnich latach, może ulegać erozji lub spłaszczeniu. Najlepszym przykładem jest postawa Japonii, która cały czas wykonuje wręcz rewolucyjne dla siebie kroki w zakresie obronności. I nie obawia się już mówić dlaczego dochodzi do zmian w obrębie jej potencjału militarnego (Japońskie Siły Samoobrony). Zaś przecież nie aktywowano wszelkich elementów zasobów przemysłu zbrojeniowego, przez lata hamowanego systemowo ograniczeniami eksportowymi i zakresem systemów uzbrojenia dostarczanych japońskim siłom zbrojnym (proceduralnie inaczej określanym).

Analogicznie do obaw utracenia przewag, możliwym akceleratorem działań militarnych ChRL może być wola wykorzystania nadal istniejących narzędzi do uzależniania Zachodu oraz innych państw świata w sferach ekonomicznych. Tak, aby zdążyć przed możliwą erozją systemu zależności skonstruowanych jeszcze w oparciu o optymistyczną wizję globalizacji. Stany Zjednoczone i to niezależnie czy mowa o administracji Donalda Trumpa czy Joe Bidena wprost widzą potrzebę zmian w podejściu do standardów kooperacji z ChRL wykreowanych przede wszystkim za rządów Williama Clintona. Analogicznie jeśli chodzi o postawę dwóch partii w amerykańskim Kongresie. W Indo-Pacyfiku również trudno mówić o liniowym podejściu do rosnących możliwości przekonywania wszystkich przez ChRL.

Część państw nawet zaczyna bolesny proces zmniejszania zależności ekonomicznych od ChRL, widząc w tym inwestycję w swoje bezpieczeństwo oraz niezależność. Asertywność coraz częściej pojawia się nawet w Europie i to w bardzo niespodziewanych konfiguracjach, jak chociażby erozja konceptu 16+1. Przykład podejścia władz litewskich można uznawać za coś w rodzaju testu dla siły ChRL w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Nie najważniejszego, ale bardzo niebezpiecznego dla Pekinu.

Czytaj też

W końcu osłabienie zainteresowania polityczno-wojskowego Indo-Pacyfikiem na rzecz benefitów ekonomicznych w relacjach z ChRL nie jest już idealnie zarządzanym narzędziem chińskiej soft power. Nawet więcej, szereg państw europejskich robi swoisty pivot do Azji, o którym mówiono przede wszystkim jako elemencie mitycznego „opuszczania Europy" przez Stany Zjednoczone. Spójrzmy na Francję czy też Wielką Brytanię. Oba europejskie państwa wiedzą, że nie są w stanie być dominującą siłą w regionie Indo-Pacyfiku, ale oba wiedzą, aż nadto dobrze o możliwej roli wyważających aktorów. Wspierających interesy strategiczne państw zachodnich.

Finalnie można uznać, że oprócz obaw ChRL, że kończy się okienko do sięgnięcia po siłę militarną, możliwe jest wykorzystanie pewnej tendencji wobec społeczeństwa. Słynna chińska covidowa polityka narzucająca wręcz totalitarną kontrolę może być uznana, za przejaw testowania granic militaryzacji społeczeństwa względem możliwych ograniczeń wynikłych z możliwej wojny. Pamiętajmy, że nawet w społeczeństwach takich jak chińskie władza niedemokratyczna nadal nie może być pewna postaw w sytuacji kryzysu. Szczególnie, że jednak zaszły zmiany jeśli chodzi o układ zależności społeczno-ekonomicznych. Słynne „zero covid" może być próbą generalną do przetestowania zdolności instytucji krajowych do dławienia oporu przy możliwych reperkusjach okołowojennych.

Jednakże, warto wymienić w sensie skrótowym również czynniki ograniczające ryzyko wystąpienia konfrontacji wojennej, nawet w przypadku tych wszystkich elementów wspomnianych i nakreślonych powyżej. Po pierwsze, są to same w sobie doświadczenia rosyjskie. Gdzie, praktyka pola walki dekonstruuje sposób modernizacji sił zbrojnych w państwach niedemokratycznych. Odnosząc się do uwypuklenia wszelkich słabości systemowych, ale także tych społecznych i personalnych. Nie wiadomo jak zachowają się poszczególne systemy uzbrojenia, jak zachowają się oficerowie różnych szczebli, podoficerowie i przede wszystkim sami żołnierze. Nie wiemy i trudno jest przewidzieć zmiany nastrojów w społeczeństwie, które musiałoby ponieść straty materiałowe oraz osobowe na poziomie pełnoskalowego konfliktu zbrojnego. Samo odwoływanie się do popularnych pojęć o kulturze wschodu, pamięci o wysiłku rewolucyjnym z okresu wojny z Japonią i wojny domowej czy udziału w wojnie w Korei nie do końca jest praktyczne, poza samą narracją propagandową.

Czytaj też

W końcu Rosjanie też pozowali na państwo posiadające wojsko o sile potrafiącej nie tylko zająć szybko, niemal bez walki samą Ukrainę, ale również zagrozić całemu NATO. Zauważmy, że ChRL też musiałby postawić na samodzielne działania, w niesprawdzonym środowisku swoich sił zbrojnych, społeczeństwa oraz przemysłu. Co więcej, ważnym hamulcem systemowym są zmiany w postawach innych aktorów regionalnych. Od trendów w budowaniu interoperacyjności w ramach międzynarodowych formatów, na czele z AUKUS, przez istniejące elementy jak FVEY (sojusz pięciorga oczu), aż do polityk poszczególnych krajów.

Szczególnie, że jak zostało już wcześniej wskazane takie państwa jak Australia, Japonia, itd. nie kryją się z tym, iż patrzą na inwestycje w obronność z punktu widzenia zagrożenia chińskiego. Nie należy też pomijać znaczenia napięć chińsko-indyjskich, a przede wszystkim wywyższania się militarnego ChALW (poprzez propagandę oraz część sygnałów dyplomatycznych) nad indyjskim sąsiadem.

Problemem dla Pekinu jest również zwiększanie zdolności obronnych po stronie samej Republiki Chińskiej na Tajwanie, która wykonuje znaczącą transformację swojego systemu obronnego. I przede wszystkim może liczyć nie tylko na własne zasoby przemysłu obronnego, ale na zmianę jakościową w dostępie do zewnętrznych technologii w porównaniu do ubiegłych lat. Problemem jest również niepewna sytuacja ekonomiczna samej ChRL. Gdzie, oczywiście mówimy o drugiej gospodarce świata lecz z tym zastrzeżeniem, iż polityka planowanego tryumfu nad Zachodem także w aspekcie gospodarczym nie do końca jest sprawdzalna. Szczególnie, gdy COVID19 i późniejsze wydarzenia nastawiają inne podmioty przeciwko uzależnianiu się od ChRL.

Czytaj też

Zauważmy, że nawet „dobrotliwa" polityka afrykańska ChRL nie do końca jest już traktowana w kategoriach pełnego sukcesu Pekinu. Sposób budowania relacji gospodarczych ze słabszymi partnerami, specyfika pracy chińskich firm na kontynencie afrykańskim coraz częściej są kontestowane. I co chyba najważniejsze, inni starają się ją równoważyć własnymi działaniami. ChRL nie jest już państwem, które może przygotowywać się do konfrontacji w trybie „stealth", gdzie jedyny obraz państwa chińskiego jest obrazem pełnym zachwytów, postępu cywilizacyjnego i wielkiego rozwoju technicznego. Inne regiony i inne państwa zaczynają bowiem traktować ChRL na równi w swoich ocenach z dotychczasowymi mocarstwami.

Reklama

Komentarze (7)

  1. rwd

    Chiny mają poważny dylemat, dalej odgrywać rolę drugiego supermocarstwa świata, budować swoje imperium, strefy wpływów i czekać na właściwy moment czy też pójść drogą Rosji i uderzyć na Tajwan. Tak jak w przypadku Rosji, mocarstwowość Chin zostałaby zweryfikowana i mogłyby prysnąć sny o potędze. Chiny są zbyt ostrożne w polityce by popełniać proste błędy.

    1. Jaszczur

      Żebyś się nie zdziwił . Jeżeli czują się że dadzą radę flocie USA to rusza . Reszta pójdzie z górki

    2. JanG

      To co oni czują, a jak wyjdzie w praktyce to dwie różne rzeczy. Rosjanie też czuli, że sprzątną Zełeńskiego w 2-3 dni i jakoś nie wyszło. Chińska armia na przestrzeni wieków zawsze dostawała w tyłek od bardziej zawansowanych technologicznie przeciwników. Teraz byłoby to samo.

  2. Fantasta

    Powtórzy się Wietnam, tylko trochę na większą skalę. Chiny zostaną pokonane na morzu, a brak żywności dla ich społeczeństwa zakończy się mobilizacją, że ruskie mają dużo wszystkiego i są słabe. I wtedy będzie grzybobranie w Azji Środkowej, bo Moskwa już wie, że USA na wjedzie do nich z NATO, więc atom muszą trzymać na "przyjaciół"

    1. VIS

      Moskale maja 7700 głowic nuklearnych, starczy dla wszystkich.

  3. RAF

    StaryGrzyb@ Opinia zupełnie nietrafiona. Jak można porównywać komunistyczy reżym w Chinach do demokratycznie wybranej władzy w Polsce przestrzegającej prawa bardziej niż niejedno wiodące państwo UE z Niemcami na czele. Totalna paranoja i dezinformacja.

    1. Powiślak

      A Polska to przestrzega czyjego prawa?

  4. Chyżwar

    Chińczycy wiedzą, że po zachwianiu przez covid łańcuchów dostaw deglobalizacja jest nieuchronna. Proces ten jest powolny ale trwa, więc Chiny prędzej czy później przestaną być "fabryką świata". Wiedzą także że przegrywają z Zachodem (w szczególności z USA) rywalizację o moc obliczeniową, czyli o sztuczną inteligencję. Jeśli chcą utrzymać dotychczasową pozycję to muszą coś zrobić. W zasadzie pozostała im chyba tylko opcja militarna. Na reakcję ich społeczeństwa nie liczyłbym. W tym kraju do pilnowania i karania poszczególnych Chińczyków nie trzeba nawet policjanta. Kamery podpięte do systemów komputerowych, telefony komórkowe i automatyczny system nakładania kar za niepożądane zachowania do tego wystarczą. Nawet Orwell nie był w stanie wyobrazić sobie podobnego systemu.

    1. StaryGrzyb

      Odwrtnie. Jeśli Chińczycy nic nie zrobią Przeginia USA. Dlatego USA musi cos zrobić w ciągu paru lat.

    2. Dada81

      Tak, jasne już przegonią. Już to widzę, jak niemalże cały świat, od kilkudziesięciu lat przesiąknięty kulturą amerykańską, przerzuci się na tą chińską. Już to widzę, jak ich niedoświadczona armia, ze sprzętem w ogromnej mierze opartym na ruskich wynalazkach bije zaprawionych w boju, wyposażonych w o kilka klas lepszy sprzęt, Amerykanów i wojska Zachodu. No i co najważniejsze, już widzę, jak bez dostępu do zachodniej wiedzy w produkcji półprzewodników, przebijają pod tym względem Zachód. Stany i ich sojusznicy musiałyby stanąc calkiem w rozwoju, żeby Chiny ich przegoniły.

    3. Jaszczur

      Święte słowa . Chiny chcą czy nie chcą muszą atakować by przejąć Tajwan i Japonię bo wtedy będą mieli władanie nad praktycznie całymi zasobami ziem rzadkich świata

  5. MichalK

    Chiny nie maja znaczacych sojusznikow w Azji, wszystcy ich nienawidza: Indie, Korea, Japonia i nawet Wietnam. Ich ewentualna proba zajecia Tajwanu sila zakonczyla by sie kleska.

    1. Jaszczur

      Więc wymieniamy. Pakistan , Iran , wszystkie republiki poradzieckie Azji centralnej Bangladesz cała Azja mniejsza bez Tajlandi i Singapur, Wietnam chwiejny , Bangladesz,Irak, Mongolia , Korea Północna, Rosja , Syria , Afganistan, półwysep Arabski chwiejny. Chiny mają dziś pod sobą w sojuszach bądź zaleznosciach praktycznie całą Azję . Wszystko zależy od tych paru dni bądź nawet godzi konfrontacji Chiny z flotą USA . Jeżeli Chiny wyjdą obronną ręką mają pod sobą całą Azję prócz Indii i Izraela bo te mają broń atomową a reszta będzie siedzieć cicho bądź pomagać . A jak myślicie z kim będzie wolał iść półwysep Arabski z zachodem co chce likwidować paliwa kopalne czy z Chinami co chcą trochę dłużej rope wykorzystywać?

  6. Jaszczur

    Trzeba wprawdzie spojrzeć w oczy i przyznać że niektórym bandziora w dłuższej perspektywie wojna się po prostu opłaca ... A nie bredzić i zaklinać rzeczywistość ze nie opłaca się .... Ruskie jakby przygotowali się do wojny to nieźle by na niej wyszli . Zagrabeli by kraj z zasobami wielu bilionów dolarów i jednego z największych eksporterów żywności na świecie. Bardzo ważna zdobycz . I bardzo ważny teren do obrony . Ruskie dzięki UA mogli by mocniej wpływać na Europę i Afrykę . China też trzeba to powiedzieć opłaca się zajęcie tajwaniu .- jedne z największych złóż ziem rzadkich , największy producent mikro chipów a USA jeszcze nie usamodzielniły się w produkcji tego .... Wojna będzie i to już niedługo. Tygrysy rzucą się sobie do gardeł bo Chiny wyczuły moment

    1. Dada81

      O, jest naczelny prorok i analityk wojskowy Defence24... Po pierwsze, wojna nikomu się nie opłaca, zwłaszcza Chinom. Po drugie, Ruscy pokazali, jak wojna się opłaca, ty piszesz, że gdyby się przygotowali, a ja piszę, że gdyby babcia miała wąsy... Po trzecie, gdyby Tajwan upadł, to pierwsze co zrobiliby Amerykanie, to zniszczyliby fabryki tychże półprzewodników, a know how, to póki co mają w rękach oni, a nie Chińczycy. Tylko że też, po raz kolejny (nie wiem już który) się mylisz,że Chinom opłaca się zajęcie Tajwanu bo po stronie Tajwanu staną nie tylko USA. Nie wiem czy wiesz, ale w pierwszej dziesiątce najpotężniejszych armii świata, jest aż cztery państwa z rejonu Indo-Pacyfiku, którym nie jest po drodze z polityką Chin. Wnioski wyciągnij sam, o ile potrafisz.

    2. Whippoorwill

      Znakomita, błyskotliwa analiza. Widać, że poparta ogromną wiedzą.. Wchodzę na ten portal tylko dla Pańskich wybornych komentarzy.. Czy zechciałby Pan zdradzić, której uczelni jest absolwentem?

    3. Stealthy

      Rosja bez Ujrainy nie jest mocarstwem. Natomiast z zasobami Ukrainy (przemysł, produkcja zywnosci i wykształcone jak i biologiczne zasoby ludzkie, w tym możliwość powolania pod broń paru milionów bitnych rekrutów) staje sie natychmiastowo mocarstwem zdolnym zagrozić NATO.

  7. StaryGrzyb

    Podobnie jak tam u nas tez kazda inna opinia nie mile widziana. Ostecznie brak prawdzwej dyskusji daje zle decuzje ale jest przjemniejszy dla wladzy.

Reklama