Reklama
  • Komentarz
  • Opinia
  • Wiadomości

Czy Zachód porzuci Ukrainę? [KOMENTARZ]

Stany Zjednoczone są podzielone w kwestii wsparcia dla Ukrainy, podobne zjawisko pojawia się wśród niektórych państw Europy. Jakie wyzwania stoją przed Kijowem aby zapewnić sobie dalsze poparcie i pomoc materialną? Czy konflikt Izraela z Hamasem zsuwa Ukrainę na drugi plan?

zełenski
Autor. Defense of Ukraine (@DefenceU)/Twitter
Reklama

Orędzie do narodu wygłoszone przez prezydenta Joe Bidena trafiło w punkt dyskusji przetaczającej się od pewnego czasu w mediach, która jest wyrażona kontrowersyjnym pytaniem „czy Zachód porzuci Ukrainę?”. Jest to również tytuł artykułu opublikowanego w zeszłym miesiącu na łamach Foreign Affairs (ang. „Will the West Abandon Ukraine?”), w którym to autorzy - Liana Fix i Michael Kimmage - przyglądają się głosom pojawiającym się ostatnio w debacie publicznej na Zachodzie, jak i nastrojom poszczególnych społeczeństw oraz woli decydentów tychże państw. Niewątpliwie to zjawisko jest najbardziej widoczne w Stanach Zjednoczonych, gdzie kwestia pomocy dla Ukrainy budzi wiele emocji.

Zobacz też

Według danych z badań SSRS, przeprowadzonych dla stacji CNN w sierpniu tego roku, aż 55% ankietowanych uważa, że Kongres Stanów Zjednoczonych nie powinien autoryzować dodatkowego wsparcia finansowego dla Ukrainy. Ponadto, 51% badanych obywateli sądzi, że Stany uczyniły już wystarczająco wiele by pomóc Ukraińcom, z czym nie zgodziłoby się 48% osób które uważają, że USA powinno zrobić jeszcze więcej. Jest to widoczny spadek w porównaniu z 62% którzy byli za pomocą Stanów dla Ukrainy w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji.

Republikanie, głównie ze skrzydła byłego prezydenta Donalda Trumpa, grają na tym izolacjonistycznym sentymencie amerykańskiego społeczeństwa. Próbując przy tym blokować wszelkie plany budżetowe które zawierają dodatkową pomoc finansową dla Kijowa. W chwili pisania tego tekstu, prezydent Biden stara się „przepchnąć” pakiet pomocowy dla sojuszników USA o wysokości 106 mld dolarów. Wśród tej sumy przeznaczone jest 61 mld dolarów dla Ukrainy i 14.3 mld dla Izraela. To sprytne zagranie ze strony demokratów zestawia razem pomoc dla obu państw, co ma na celu wywarcie presji na republikanach, aby przepuścili oni ten pakiet. Jest to możliwe dzięki temu, że pomimo niechęci do udzielania dalszej pomocy Ukrainie, zdecydowana większość obozu trumpistów chce dostarczenia sprzętu wojskowego i pieniędzy Izraelowi. Pakiet stoi jednak pod znakiem zapytania, ponieważ nowo wybrany spiker Izby Reprezentatów, republikański kogresmen Mike Johnson, stara się aby pomoc dla tych państw została przegłosowana osobno. Najbliższe dni i tygodnie pokażą, czy demokratom rzeczywiście uda się zrealizować tą pomoc, pomimo utrudzeń ze strony Republikanów.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Wyzwania stojące przed Kijowem

To wszystko wskazuje jednak na widoczny problem braku gwarancji długoterminowego wsparcia dla Ukrainy, co wybrzmiewa jako główne wyzwanie we wspomnianym wcześniej artykule. Jak wskazują jego autorzy, głosy otwarcie pro-rosyjskie i anty-ukraińskie są nadal rzadkością, jednak pojawia się coraz więcej sceptyków długotrwałej pomocy dla Kijowa. Widać to na wcześniej podanym przykładzie Stanów Zjednoczonych, jednak dyskusja ta ma również miejsce w Europie. Stary Kontynent jest nadal w trakcie podnoszenia się ze skutków pandemii Covid-19, jak i boryka się z wysoką inflacją spowodowaną wojną, co skutkuje zmniejszonym optymizmem nt. trwającego już ponad 600 dni konfliktu.

U podstaw tego sceptycyzmu leży kwestia trwającej nadal ukraińskiej kontrofensywy. Trzeba przyznać, że na chwilę obecną nie poszła ona tak dobrze jak było to oczekiwane przez zachodnich decydentów i przede wszystkim nie jest zbieżna z wizjami snutymi na przełomie 2022/2023 przez media z mainstreamu. [Rosjanie okopali się głęboko, zostawiając po sobie miny, co skutkuje powolnym postępem i skromnym odzyskiwaniem utraconych ziem przez Kijów](WOJNA NA UKRAINIE 2023-10-14 Linia Surowikina zatrzyma Ukrainę? Jak Rosja szykowała się na ofensywę Ufortyfikowana linia obrony, tzw. Linia Surowikina, została odpowiednio przygotowana pod względem…). Jednak, tutaj autorzy zwracają uwagę na jeszcze inną, ale bardzo istotną kwestię. Mianowicie, nawet gdyby kontrofensywa nagle nabrała tempa, nie zakończyłaby ona wojny w najbliższym czasie. Powodem jest brak opracowanej teorii zwycięstwa, co jest dużą przeszkodą do ewentualnego zakończenia tego konfliktu. Nie jest przez to wiadome, jaki cel mają osiągnąć Ukraińcy aby można było w końcu powiedzieć, że nastało ich zwycięstwo. Czy wystarczy przywrócenie kontroli nad terenem zajętym przez Rosjan od 24 lutego zeszłego roku czy koniecznym jest również odbicie zaaneksowanego w 2014 r. Krymu? Może również jako zwycięstwo wystarczyłoby przyjąć już sam fakt znaczącego osłabienia Rosji na poziomie militarnym i strategicznym?

Reklama

Zobacz też

Reklama

Głównym wyzwaniem dla Ukrainy według przytoczonego artykułu jest nie tyle nagła zmiana w krajobrazie politycznym na Zachodzie, co powolne kurczenie się sieci zagranicznej pomocy, z czym trudno się nie zgodzić. Zwrócono tam uwagę, że jeżeli nagła zmiana miałaby gdzieś nastąpić, tym miejscem byłyby Stany Zjednoczone, zwłaszcza biorąc pod uwagę potencjalną reelekcję Donalda Trumpa w listopadzie przyszłego roku. Rzeczywiście, Trump otwarcie obiecał zakończenie wojny w 24 godziny po wygranych wyborach, co miałoby zostać dokonane poprzez telefon do Putina i Zełeńskiego. Jednakże, trzeba się zastanowić jak realna jest ta obietnica, a na ile to tak naprawdę kiełbasa wyborcza dla jego zwolenników. To, czego nie zauważono w artykule, to kwestia głębokiego, politycznego zaangażowania w tę wojnę przez Stany Zjednoczone, które nie mogą sobie pozwolić na przegraną Ukrainy – skutkowałoby to bowiem utratą twarzy na arenie międzynarodowej, jak i wysłaniem negatywnego sygnału do reszty sojuszników, w tym do Tajwanu. Trump mógłby jednak przystanąć na pewien rodzaj kompromisu i próbować sprzedać go jako „zwycięstwo” Kijowa. Równie prawdopodobny jest scenariusz, w którym to USA dalej wspierałoby Ukrainę, jednak w znacznie mniejszym stopniu.

Konflikt na Bliskim Wschodzie a sprawa Ukrainy

To już nie wojna na Ukrainie przyciąga największą uwagę świata, lecz aktualny konflikt Izraela z Hamasem, który ma ogromny potencjał eskalacyjny na cały region Bliskiego Wschodu. Od tej pory Kijów może doświadczyć większych trudności z przebiciem się ze swoimi apelami. Ponadto, już teraz widać, że dotychczasowa pomoc dla Ukrainy może zostać pomniejszona o środki i sprzęt wysyłany do Izraela. Przykładem tego jest decyzja Pentagonu, który zatwierdził dostarczenie Izraelowi dziesiątek tysięcy pocisków artyleryjskich o kalibrze 155 mm, które oryginalnie miały zostać wysłane na Ukrainę.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Jak pokazują pro-palestyńskie protesty odbywające się w wielu krajach, świat arabski aż wrze odkąd Izrael rozpoczął swój odwet w strefie Gazy. Powaga sytuacji jest na tyle duża, że Stany Zjednoczone wysłały do tej pory już dwa lotniskowce wraz ze swoimi grupami uderzeniowymi, USS Gerald Ford i USS Dwight Eisenhower, w region Morza Śródziemnego. Sama ich obecność działa odstraszająco i to ona może przeważyć co do tego, aby na przykład Hezbollah, wspierany przez Iran, nie dokonał zmasowanego ataku na Izraela od strony jego północnej granicy z Libanem. Wypowiedzi Bidena wskazują jasno, że Izrael ma wsparcie Stanów Zjednoczonych na poziomie politycznym i militarnym co do walki z Hamasem, zapewniając temu państwu dostawy broni i odstraszanie sąsiednich rywali.

Zobacz też

Jednocześnie, Amerykański prezydent nie zamierza porzucić Kijowa, co jasno podkreślił w swoim orędziu. Połączył w nim obie kwestie wsparcia Izraela oraz Ukrainy, przyrównując przy tym działania Hamasu do tych Rosji Putina. Czas pokaże, czy obietnice Bidena przetrwają rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie oraz to, czy w przypadku reelekcji jego rywala, USA dalej będzie wspierać Ukrainę równie mocno. W interesie Kijowa jest aby Zachodnie państwa uwzględniły pomoc finansową i gwarancje dla Ukrainy w swoich ustawach jak i długoterminowych budżetach, co może uchronić przed nagłym zerwaniem wsparcia w przypadku zmiany jakiegoś rządu. Niemniej jednak, Ukraina musi dostosować się do nowych realiów i liczyć z tym, że uwaga Zachodu zostanie rozproszona pomiędzy dwoma konfliktami.

Reklama
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama