Reklama
  • Wiadomości

Biden: Nie pozwolimy Putinowi wygrać

Prezydent USA w swoim przemówieniu postawił mocny akcent na aktualną sytuację międzynarodową

Autor. Twitter/WhiteHouse
Reklama

„Jeśli nie powstrzymamy Putina, nie zatrzyma się na Ukrainie. On już zagroził i przypomniał Polsce, że jej zachodnie ziemie są darem od Rosji, a jeden z jego najbliższych doradców, były prezydent Rosji, nazwał Estonię, Łotwę i Litwę bałtyckimi prowincjami Rosji” - powiedział Biden w przemówieniu w Gabinecie Owalnym w Białym Domu.

Reklama

„Hamas i Rosja reprezentują różne zagrożenia. Ale mają to ze sobą wspólnego, że chcą kompletnie unicestwić sąsiednie demokracje” - dodał prezydent.

Prezydent USA uzasadniał w ten sposób w telewizyjnym orędziu wygłoszonym w czasie największej oglądalności, konieczność dalszej pomocy Ukrainie, wobec rosnącego oporu w Kongresie i słabnącego poparcia w społeczeństwie. Biden argumentował, że pomoc Ukrainie teraz, jest sposobem na uniknięcie konieczności zaangażowania wojsk USA i ponoszenia jeszcze większych kosztów w przyszłości. Zapewnił jednocześnie, że Ameryka będzie bronić każdego centymetra terytorium NATO.

Reklama

Nowa zimna wojna już trwa?

Reklama

Słowa Joe Bidena wpisują się w dotychczasową tendencję na arenie międzynarodowej, gdzie tworzą się umowne dwa ośrodki. Zachodni reprezentowany przez USA i ich sojuszników w Europie i Azji oraz antyzachodni, które forpocztą są Chiny oraz Federacja Rosyjska. Można również zauważyć, że prezydent Stanów Zjednoczonych oraz jego administracja starają się rozegrać to w zimnowojennym stylu, tylko w odkurzonej wersji.

Zobacz też

Podobnie jak podczas zimnej wojny, tak teraz USA starają się ograniczać wpływy przeciwnika w najbardziej istotnych strategicznie punktach na mapie. Zaangażowanie na Ukrainie i próba „wybicia zębów” Kremlowi jest jednym z tych elementów. Celem w Europie jest przede wszystkim ostateczne pozbawienie Rosji imperialnych zamiarów. Federacja Rosyjska bez kontroli nad Ukrainą, Białorusią i państwami bałtyckimi jest skazana na pogodzenie się z faktem, że jej interesy w Europie muszą zostać drastycznie ograniczone.

Reklama

Drugim teatrem jest Bliski Wschód i tu również rozgrywka jest toczona o wysoką stawkę. Analogicznie jak w przypadku Europy, tutaj przeplatają się wspólne interesy Chin, Iranu i Rosji, które chcą wypchnięcia Stanów Zjednoczonych z tego teatru działań. Jest to w tym momencie najbardziej newralgiczny obszar dla Białego Domu, gdyż potencjalna eskalacja konfliktu mogłaby już być nie tylko śmiertelnym zagrożeniem dla Izraela, ale również przysporzyłaby kolejnych problemów Europie (potencjalna nowa fala migracji). USA w takim scenariuszu byłyby zmuszone zaangażować się tam zdecydowanie mocniej, niż ma to miejsce w przypadku Ukrainy.

Zobacz też

Ostatni jest Tajwan, którego scenariusz może być wypadkową powyższych wydarzeń. Chiny cały czas wysyłają sygnały, że dla nich, obok Inicjatywy Pasa i Szlaku, jest to najważniejszy cel. Stąd też zrozumiałym jest, dlaczego USA tak bardzo starają się działać właśnie w tych obszarach i utrzymać je z dala od wpływów umownego bloku antyzachodniego.

Reklama

Według doniesień mediów, pakiet, o który w piątek ma zwrócić się Biały Dom do Kongresu, ma być znacznie większy od 24 mld, o które administracja wnioskowała latem i który miał wystarczyć na kwartał. Według Bloomberga kwota całego pakietu ma wynosić 100 mld, jednak zostaną w niego wliczone środki także na pomoc dla Izraela, Tajwanu oraz na zabezpieczenie granic USA. Według agencji Reutera, Biały Dom chce poprosić o 60 mld dol. na wsparcie dla Ukrainy i 14 mld dol. dla Izraela.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama