Reklama
  • Analiza

Rosjanie bez systemu IFF i dowodzenia obroną przeciwlotniczą

Coraz częstsze przypadki zestrzeliwania w Rosji własnych statków powietrznych są dowodem, że Rosjanie nie posiadają, ani dobrze działającego systemu kierowania obroną przeciwlotniczą, ani skutecznego systemu identyfikacji „swój-obcy”. Co więcej prawdopodobnie utracili możliwość technologicznego naprawienia tej sytuacji i to na wiele lat.

Rosyjscy operatorzy zestawów MANPADS typu „Igła” wyłączają blokadę IFF strzelając do wszystkiego co widzą
Rosyjscy operatorzy zestawów MANPADS typu „Igła” wyłączają blokadę IFF strzelając do wszystkiego co widzą
Autor. mil.ru
Reklama

Wojna wcale nie tłumaczy zestrzeliwania własnych statków powietrznych. Istnieją bowiem zarówno procedury bezpieczeństwa, jak i techniczne środki zabezpieczające przed tego rodzaju przypadkami, w tym najważniejszy – system identyfikacji radiolokacyjnej „swój – obcy” (IFF). Taki system istniał w Związku Radzieckim w czasach Układu Warszawskiego („Kriemnij-2” i później „Parol”) i powinien również być wykorzystywany obecnie w Rosji. Jak się jednak okazuje, wcale nie jest to takie pewne.

Rosyjska obrona przeciwlotnicza groźna dla... rosyjskich pilotów

Oczywiście zawsze się może zdarzyć, że jakiś operator nie dopełni procedur lub coś się zepsuje. Jednak liczba zestrzeleń samobójczych po stronie rosyjskiej bardziej wskazuje na niedociągnięcia systemowe niż bumelanctwo, czy też po prostu pech. Potwierdzają to dane zebrane przez „Newsweek” w sierpniu 2023 roku, z których wynika, że za utratą co piątego rosyjskiego statku powietrznego stoją sami Rosjanie. Co więcej nie były to tylko błędy pilotów lub zła obsługa techniczna, ale przede wszystkim działanie własnej obrony przeciwlotniczej.

Zobacz też

Stało się to szczególnie widoczne, gdy w ciągu dziesięciu dni przełomu września i października 2023 roku Rosjanie zestrzelili aż dwa swoje najnowocześniejsze samoloty myśliwskie Su-35. Do pierwszego incydentu doszło 29 września 2023 , kiedy to zestrzelono pierwszy taki myśliwiec koło okupowanego miasta Tokmak, położonego 20 kilometrów za obecną linią frontu. Kolejny „sukces” rosyjskiej obrony przeciwlotniczej nastąpił 6 października 2023 roku. Tym razem samolot Su-35 został strącony o wiele dalej, kilkadziesiąt kilometrów od linii frontu, koło okupowanego miasta Mariupol.

Reklama

W tym drugim przypadku rosyjska obrona przeciwlotnicza nie działała więc już w stresie, ponieważ pojawienie się na tym obszarze ukraińskich samolotów był bardzo mało prawdopodobne. A pomimo tego odpalono rakiety przeciwlotnicze mając czas na analizę i identyfikację. Najlepiej skomentował to jeden z Rosjan na platformie Telegram. Ocenił on bowiem ironicznie, że „przy takim tempie pracy naszej walecznej obrony powietrznej wkrótce pozostaniemy bez lotnictwa”. I jest w tym dużo racji, ponieważ w Rosji ewidentnie źle działa: zarówno system dowodzenia obroną przeciwlotniczą, jak i system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”.

Trzeba bowiem pamiętać, że obrona plot działa generalnie w oparciu o rozpoznany obraz sytuacji powietrznej. Do przysłowiowej „plamki” na ekranie radaru dodaje się więc opis wykrytego obiektu, związany nie tylko z parametrami ruchu, które oblicza sam radar (prędkość, kurs, odległość i wysokość), ale również z realizowanym równolegle procesem rozpoznania. Podstawą tego procesu jest oczywiście system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”, jednak dane z niego otrzymane nie mogą być utożsamiane od razu ze zgodą na otwarcie ognia. System ten bowiem ocenia jedynie, że coś według jego kryteriów jest „swoje” lub „nie swoje”.

Reklama
Co piąty samolot Su-35S może być zestrzelony przez własną, rosyjską obronę przeciwlotniczą
Co piąty samolot Su-35S może być zestrzelony przez własną, rosyjską obronę przeciwlotniczą
Autor. mil.ru
Reklama

Wynika to z zasady działania kompleksów IFF. Wykorzystywane w nim urządzenia zapytujące i odpowiadające, działają według zasady „zapytanie – odpowiedź”. Informują więc jedynie, że coś odpowiedziało w obowiązującym w tym czasie kodzie (a więc jest „swoje”) lub nie (a więc nie jest „swoje”). W tym drugi przypadku nie można jednak od razu stwierdzić, że coś jest wrogiem, ponieważ brak odpowiedzi może wynikać również z innych czynników. Może to być np. uszkodzenie transpondera na pokładzie statku powietrznego, może to być wynik pomyłkowego, błędnego wprowadzenia aktualnych kodów przez pilotów lub nawet specjalne wyłączenie urządzeń odpowiadających w czasie akcji nad terytorium ukraińskim.

I to właśnie dlatego w dobrze działającym systemie obrony przeciwlotniczej, do informacji z systemu IFF dokłada się również inne dane, np. z: z planu lotów, z systemów rozpoznania radiolokacyjnego, od oficerów łącznikowych, z analizy „taktycznej” (np. skąd leci dany samolot i na jakiej wysokości), itd. Problem polega na tym, że w przypadku Rosjan system IFF prawdopodobnie jest w ogóle nie wykorzystywany (nie działając prawidłowo), a system dowodzenia obroną przeciwlotniczą po prostu nie istnieje.

Reklama

Ilość samobójczych zestrzeleń wskazuje mniej na systemowe, a bardziej na samodzielne działanie poszczególnych baterii, które strzelają bez opamiętania do wszystkiego co znajdzie się w wydzielonym dla nich sektorze. W przypadku Rosjan nie jest to zresztą niczym nowym o czym świadczy zestrzelenie przez rosyjski zestaw Buk samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych MH17 w dniu 17 lipca 2014 roku, co zakończyło się śmiercią 298 osób. A wystarczyło tylko sprawdzić w Internecie co właśnie przelatuje korytarzem powietrznym.

Zobacz też

O ile jednak błędy obsługi systemów opl można w jakiś sposób ograniczyć, pilnując np. rygorystycznego trzymania się procedur, to usprawnienie systemu IFF w Rosji obecnie jest prawdopodobnie niemożliwe. Podmiot odpowiedzialny za rozwój i produkcję systemu identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy” w Rosji: Rosyjski Centralny Instytut Badań Naukowych Ekonomii, Informatyki i Systemów Sterowania (TsNII EISU) ogłosił bowiem w 2022 roku bankructwo, a pod koniec czerwca 2023 roku sprzedał swoją zabytkową siedzibę w Moskwie (za 1,27 mld rubli).

Reklama

Ta upadłość jest o tyle zaskoczeniem, że jeszcze w styczniu 2017 roku Rosjanie chwalili się zakończeniem prac nad nowym systemem identyfikacji radarowej „swój-obcy”, który miał być przeznaczony dla perspektywicznych i modernizowanych samolotów Su-57, Su-35S i Ił-76. Informowano wtedy, że „bezpośrednim wykonawcą prac był Centralny Instytut Badań Naukowych Ekonomii, Informatyki i Systemów Sterowania” oraz że szybko mają się rozpocząć testy państwowe.

Były one bardzo ważne, ponieważ Rosjanie podobno stworzyli system IFF, który miał się charakteryzować niespotykaną wcześniej dyskrecją - osiągniętą „dzięki niskiej sygnaturze elektronicznej i energetycznej sprzętu zainstalowanego na samolocie” oraz poprzez „wprowadzenie nowych rozwiązań technicznych, polegających na znacznym zwiększeniu rozdzielczości zakresowej, zapewniających odporność na zakłócenia oraz zmniejszeniu mocy wyjściowej nadajnika”.

Reklama
Samolot Su-34
Samolot Su-34
Autor. mil.ru
Reklama

Oznacza to, że poprzedni system IFF nie był wystarczająco dyskretny i pewny. A jest to bardzo niebezpieczne, ponieważ transpondery pokładowe na zapytanie „swój-obcy” odpowiadają automatycznie, bez wiedzy pilota. Sygnał z takiego transpondera jest o wiele silniejszy niż radarowy sygnał odbity od statku powietrznego, co ułatwia przeciwnikowi jego wykrycie i to na bardzo dużych odległościach. Rosyjscy piloci chcąc uniknąć takiej sytuacji mogą więc wyłączać „stare” transpondery IFF i prawdopodobnie robią to systemowo. Utrudnia to oczywiście pracę ukraińskiej obronie powietrznej, która musi się opierać tylko na klasycznych radarach, ale jednocześnie naraża na ogień własnej obrony przeciwlotniczej, która nie otrzymuje sygnału „swój” pomimo wysyłanego zapytania.

Rosjanie przygotowali rozwiązanie tego problemu, jednak zamiast testów państwowych sprawdzających nowy system IFF, doprowadzono do zamknięcia instytutu i rozpadnięcia się pracującego tam zespołu ludzkiego. Co gorsza dla Rosjan, jak na razie nie ma żadnej informacji, by jakikolwiek inny podmiot przejął zadania realizowane wcześniej przez TsNII EISU i zajął się rozwijaniem rosyjskiego systemu IFF. Oficjalnie wskazuje się oczywiście na przekazanie przez instytut swoich kompetencji wyspecjalizowanym strukturom holdingu Ruselectronics. Jednak wśród tych kompetencji wymienia się jedynie systemy analizy informacji geograficznej, systemy rozpoznawania twarzy oraz systemy zarządzanie bazami danych. Nie ma natomiast nic o IFF.

Reklama

Tymczasem zestrzelenia samobójcze świadczą o tym, że jest w tej dziedzinie wiele do zrobienia. To co teoretycznie miało działać okazało się bowiem nieskuteczne. Przykładem może być system IFF zastosowany na rosyjskich, przenośnych, przeciwlotniczych zestawach rakietowych 1L14 „Igła”. Miał on zapewniać identyfikację celów z prawdopodobieństwem co najmniej 0,9, co eliminowało możliwość wystrzelenie rakiety w kierunku własnych statków powietrznych.

Ze względu jednak na szerokość charakterystyki antenowej i występujące w niej duże listki bocznej zdarzało się tak, że własny samolot lecący blisko zestawu przeciwlotniczego mógł zablokować wystrzelenie rakiety w kierunku rzeczywiście wrogiemu statkowi powietrznemu. Strzelec ma wtedy możliwość wyłączania blokady odpalania i prawdopodobnie Rosjanie tą blokadę wyłączyli na stałe. W przypadku zestawów klasy MANPADS nie ma bowiem czasu na analizę, czyj sygnał zablokował wyrzutnię. Strzela się więc do tego co się widzi, bez wcześniejszej identyfikacji.

Reklama

Zagrożeniem dla rosyjskiego lotnictwa nie tylko swoi przeciwlotnicy, ale również mechanicy

Straty „własne” statków powietrznych w Rosji wynikają nie tylko z „nadaktywności” rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, ale również z systematycznie pogarszającego się stanu technicznego wykorzystywanych przez Rosjan wojskowych samolotów i śmigłowców. Dotyczy to zarówno zastosowanych na nich przestarzałych technologii, jak i również intensywnej eksploatacji, daleko wykraczającej poza wcześniej przyjęte normy.

Reklama

Rosyjskie lotnictwie znalazło się na swoistej równi pochyłej. Ze względu na spadek dostępności bojowych statków powietrznych, te które są sprawne muszą być wykorzystywane intensywniej, a tym samym zużywają się o wiele szybciej niż zakładano wyliczając potrzeby sił zbrojnych Rosji. Dodatkowo należy pamiętać o stratach, jakie Ukraińcy zadali rosyjskiemu lotnictwu.

Zobacz też

Według ukraińskich źródeł Ukraińcom udało im się zestrzelić 320 samolotów oraz 324 śmigłowce. Rosjanie się jednak do tego nie przyznają, co jest o tyle łatwe, że ich zestrzelone statki powietrzne spadają najczęściej na terytorium okupowanym. Nie można więc zweryfikować tych strat i ocenić, w jak poważnej sytuacji pod względem liczebności znajduje się obecnie rosyjskie lotnictwo.

Reklama
Samolot Su-34
Samolot Su-34
Autor. mil.ru
Reklama

Według brytyjskiego ministerstwa obrony Rosjanie od lutego 2023 roku do września 2023 roku mieli utracić około 90 samolotów, w tym dużą ilość najnowszych samolotów rodziny Suchoj. Według portalu ORYX, opierającego się na materiałach zdjęciowych, było to ponad 210 statków powietrznych w tym: 11 samolotów Su-30SM, 5 samolotów S-35S, 21 samolotów Su-34 i 1 typu Su-34M. Dokładając do tego maszyny utracone w wyniku ognia samobójczego widać, że przy obecnym poziomie produkcji nie ma możliwości, by utrzymać obecny stan posiadania, który z tygodnia na tydzień się zmniejsza.

Zużycie sprzętu zaczęło być tak duże, że zaczęły gwałtownie rosnąć straty niebojowe rosyjskiego lotnictwa spowodowane awariami w powietrzu. Dotyczy to nawet tak nowoczesnych maszyn jak myśliwiec bombardujący średniego zasięgu Su-34. Ostatni z nich rozbił się 20 września 2023 roku w obwodzie woroneskim w czasie lotu treningowego. Piloci w takich wypadkach najczęściej się ratują, jednak pojawiają się straty wśród ludności cywilnej. Przykładem takiej katastrofy jest wbicie się samolotu w wieżowiec mieszkalny 17 października 2022 roku w Jejsku w kraju krasnodarskim.

Samoloty Su-34 są w ogóle bardzo dobrym przykładem na to, jak w czasie wojny rośnie intensywność działań w porównaniu do czasu pokoju i jak szybsze zużywanie się maszyn może wpływać na ilość awarii i katastrof. Teoretycznie można by temu zaradzić, zwiększając intensywność serwisowania samolotów. Rosyjski przemysł okazał się jednak niezdolny do takiego wysiłku, chociażby przez coraz bardziej odczuwalny brak wykwalifikowanych specjalistów branżowych (którzy opuścili Rosję zaraz po inwazji na Ukrainę) oraz niezdolność do dostarczenia potrzebnych do tego w dużych ilościach części zamiennych. Tym bardziej, że w przypadku statków powietrznych ogromnym utrudnieniem okazują się sankcje międzynarodowe, szczególnie widoczne w awionice i podzespołach elektronicznych.

Problem jest widoczny szczególnie w przypadku samolotów postsowieckich, które według sierpniowego raportu organizacji RAND nadal stanowią ponad połowę rosyjskiego lotnictwa. Były one bowiem projektowane na okres użytkowania nie większy niż 2 – 3,5 tysiąca godzin. Większość z nich zmodernizowano starając się wydłużyć ten okres, czego przykładem są myśliwce MiG-31. Założono bowiem, że po wykonaniu odpowiednich prac okres użytkowania wydłuży się z 2,5 tysiąca godzin do 3,5 tysiąca godzin, a więc będą one służyły nawet do połowy lat trzydziestych. Wojna pokrzyżowała te plany i RAND przypuszcza, że tym starszym samolotom pozostało nie więcej niż 500-1000 godzin lotów.

Reklama

W przypadku nowych samolotów ten okres użytkowania wydłużono już do 3500, 4500 lub nawet 6000 godzin jednak pod warunkiem prowadzenia o wiele bardziej skomplikowanego, wymagającego i kosztownego serwisowania. W czasie wojny i sankcji jest to jednak niemożliwe, a dodatkowo zwiększyła się ilość lotów wykonywanych w ciągu jednego dnia. O ile bowiem w przypadku sił powietrzno-kosmicznych w czasie pokoju średnia ilość dziennych wylotów nie przekraczała 60, to na początku wojny było to 150-300, a obecnie spadała ona do 100.

Samolot Su-35
Samolot Su-35
Autor. mil.ru

To nadnormatywne zużycie samolotów jest związane z koniecznością ich szybszego wycofania lub co gorsza ze zwiększoną ilością „technicznych” katastrof lotniczych. Dla pełnej oceny kosztów poniesionych przez rosyjskie lotnictwo z powodu wojny na Ukrainie, do strat bojowych trzeba by było doliczyć również tak utracony sprzęt. RAND szacuje, że byłoby to związane z wpisaniem do rubryki „straty” 57 samolotów od początku inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Nawet przy optymistycznych szacunkach będzie to oznaczało utratę przez rosyjskie siły powietrzno-kosmiczne do lata 2024 roku jednej czwartej swoich przedwojennych możliwości bojowych.

Reklama

Jeszcze bardziej pogłębi to przepaść, jaka już teraz dzieli rosyjskie lotnictwo od zachodniego. Dobrym przykładem tych różnic są radary pokładowe wykorzystywane w samolotach obu stron. Na najnowszych myśliwcach Su-35, a nawet pierwszej serii samolotów „przyszłości” Su-57 jest to stacja N035 Irbis z pasywną anteną ścianową PESA (passive electronically scanning array), w której elementy promieniujące anteny są „zasilane” z jednego nadajnika.

Zobacz też

Tymczasem w najnowszych samolotach zachodnich standardem jest już antena aktywna AESA (active electronically scanning array), z o wiele większymi możliwościami i odpornością na zakłócenia. Przekłada się to wyraźnie na możliwości bojowe, co bardzo dobrze wykazano w Egipcie. W czasie ćwiczeń skonfrontowano tam bowiem ze sobą samoloty Su-35 kupione od Rosji i samoloty Rafale pozyskane od Francji. Egipcjanie ujawnili, że „wygrał” Rafale ponieważ rosyjski, pasywny radar N035 Irbis okazał się nieskuteczny i bez problemu został zakłócony przez francuski zestaw walki elektronicznej SPECTRA.

Reklama

Dobitnym potwierdzeniem tej przepaści technologicznej będzie najprawdopodobniej bojowe starcie rosyjskich myśliwców z samolotami F-16 i Grippen dostarczonymi Ukrainie przez kraje zachodnie. I wtedy wszystko się naprawdę wyjaśni.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama