Reklama
Reklama
  • Wiadomości

Pięć minut od dyktatury

Gruzja jest pięć minut od dyktatury - ocenił w rozmowie z PAP prof. Sergi Kapanadze, dyrektor think tanku GRASS. Według niego rządząca tym krajem partia Gruzińskie Marzenie przejęła już całkowitą kontrolę nad władzą wykonawczą, sądowniczą i ustawodawczą, a jedyny opór stawia społeczeństwo obywatelskie.

Autor. Jelger Groeneveld/commons.wikimedia.org/CC BY 2.0
Reklama

„W Gruzji niedługo nie będzie partii opozycyjnych, ponieważ zostaną zdelegalizowane” - powiedział Kapanadze i zwrócił uwagę, że będzie to jedno z niewielu państw w Europie, w których nie będzie opozycji w parlamencie. - W efekcie będziemy mieć jednopartyjne państwo - zaznaczył i dodał, że będą istnieć ugrupowania, które mają przypominać opozycję, ale w rzeczywistości będą całkowicie zależne od władzy.

Wyjaśnił, że Gruzińskie Marzenie przekazało w październiku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o delegalizację trzech głównych partii opozycyjnych. Według rozmówcy PAP Trybunał jest całkowicie podległy władzy i zatwierdzi wszystko, co będzie od niego wymagała.

Wniosek o delegalizację obejmuje Koalicję na rzecz Zmiany, Zjednoczony Ruch Narodowy byłego prezydenta, przebywającego w więzieniu, Michaiła Saakaszwilego oraz blok Silna Gruzja. Według wnioskodawców wszystkie ugrupowania są „realnym zagrożeniem dla porządku konstytucyjnego”.

„Jedną rzeczą jest zakazać partii, a czym innym jest wrzucić do więzienia opozycjonistę. W ostatnich latach liczni liderzy opozycji trafili do więzień” - powiedział dyrektor GRASS. Dodał, że wraz z odbywaniem kary, stawiane są im kolejne zarzuty, które praktycznie zawsze przekształcają się w wyroki. Zaznaczył, że do tej pory żadnemu opozycjoniście nie udało się wywalczyć sprawiedliwości w sądzie.

Kapanadze zwrócił uwagę na przypadek Nika Melii, który przewodzi Koalicji na rzecz Zmian i przebywa w więzieniu od maja bieżącego roku. Został skazany na osiem miesięcy więzienia, gdy odmówił stawienia się na przesłuchanie parlamentarne w sprawie domniemanych przestępstw popełnionych za rządów również więzionego obecnie byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego (2004-2012). 45-letniego Melię uznano w listopadzie za winnego obrazy sądu. Sprawa dotyczy incydentu z maja, kiedy to polityk chlusnął wodą z plastikowej butelki w kierunku sędziego.

„W ostatnim roku parlament przyjął 25 ustaw i każda z nich jest antydemokratyczna” - podkreślił Kapanadze. Zaznaczył, że żadna z nich nie mieści się w „europejskim systemie wartości”.

Jak podkreślają autorzy raportu o Gruzji „Nie ten sam kraj”, który został sporządzony dla opublikowany przez Centrum Mieroszewskiego, dwie najważniejsze z przyjętych regulacji to ustawy „O przejrzystości wpływów zagranicznych” (tzw. ustawa rosyjska) i „O rejestracji agentów zagranicznych” (tzw. FARA - Foreign Agent Registration Act). Pierwsza z nich przypomina prawo obowiązujące w Rosji, które w przypadku Gruzji nakazuje podmiotom, których finansowanie jest w 20 proc. z zagranicy, rejestrację i coroczne składanie szczegółowych sprawozdań finansowych do Krajowej Agencji Rejestru Publicznego.

Autorzy raportu zwracają uwagę, że FARA przyjęta przez gruzińskich parlamentarzystów w kwietniu tego roku, rozszerza ten reżim na osoby fizyczne i organizacje. W przypadku tej legislacji liczy się charakter działalności. Jeśli władze uznają go za taki, który realizuje według nich interesy zagranicznego mocodawcy, a dany podmiot nie jest zarejestrowany, to grozi mu odpowiedzialność karna. W przypadku ustawy rosyjskiej jest przewidziana kara administracyjna.

„W związku z wprowadzeniem tych regulacji znakomita część organizacji musiała zawiesić pracę. Ponadto są też liczne procesy sądowe, które trwają, a wiemy, że one nigdy nie kończą się na korzyść oskarżonych” - podsumował Kapanadze.

Kapanadze podkreślił, że Gruzja zobowiązała się do współpracy ze społeczeństwem obywatelskim, gdy podpisała układ stowarzyszeniowy z Unią Europejską w 2013 roku. Ten akt prawny jest wciąż obowiązujący, mimo zawieszenia 28 listopada 2024 roku rozmów z UE o członkostwie w tej organizacji przez rząd premiera Irakli Kobachidze.

Rozmówca PAP podkreślił, że Gruzja miała przez bardzo długi czas silnie prosperujące media, które cechował pluralizm i krytyczny wymiar. - Ramy prawne stworzone na początku XXI wieku dały bardzo liberalne podejście do wolności wypowiedzi i zgromadzeń - zaznaczył. Wyjaśnił, że od 2016 roku Gruzińskie Marzenie zaczęło sukcesywnie niszczyć niezależne media.

Dyrektor think tanku GRASS zwrócił uwagę, że zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji, a także tzw. ustawie rosyjskiej, jeszcze bardziej utrudniły funkcjonowanie wolnych mediów. - Na przykład jeśli dziennikarz określi rząd Gruzińskiego Marzenia mianem reżimu, to może być oskarżony o złe przekazywanie informacji - wytłumaczył. Dodał, że jedna z trzech niezależnych stacji telewizyjnych została zamknięta, a dwie są w bardzo trudnej sytuacji finansowej.

Podkreślił, że władze bardzo często stosują przemoc wobec dziennikarzy. Odwołał się do dziennikarki Mzii Amaglobeli, laureatki Nagrody Sacharowa, która została skazana na dwa lata więzienia za spoliczkowanie policjanta, gdy ten ją obrażał.

Pozostają portale, które miały wsparcie od zachodnich darczyńców i były połączone z think tankami, ale przez wprowadzone prawa ich działalność jest bardzo utrudniona.

Zapytany o wpływ Rosji na przekaz propagandowych mediów, odpowiedział, że narracje dotyczące Zachodu czy też Ukrainy są identyczne do tych używanych przez Kreml. - Bez dwóch zdań stosowana jest propaganda z »rosyjskim podpisem« i rosyjskie narracje - ocenił.

Nie można zbudować dyktatury bez przemocy - powiedział i podkreślił, że jest ona kluczowym elementem polityki Gruzińskiego Marzenia, którego członkowie zlecają pobicia członków opozycji. Jednym z dowodów na otwartą przemoc państwa wobec społeczeństwa było - jak wynika z ustaleń BBC - użycie przez służby gazu camite’u (chemiczny środek bojowy używany podczas I wojny światowej - PAP) do rozpędzania antyrządowych demonstracji w ubiegłym roku.

Jednocześnie, mimo opresji, protesty w Gruzji nie ustały. Z okazji rocznicy zawieszenia przez Gruzińskie Marzenie do 2028 roku rozmów z UE o członkostwo w tej organizacji, na alei Rustawelego - głównej arterii stolicy kraju Tbilisi - zebrało się tysiące demonstrantów. „Protesty prowadzone są non-stop od listopada ubiegłego roku, kiedy odbyły się wybory parlamentarne - zaznaczył Kapanadze, zwracając uwagę, że nie zawsze są one liczne.

Odwołując się do brutalności służb podczas tłumienia protestów, Kapanadze ocenił, że Gruzińskie Marzenie myślało na samym początku tej masowej mobilizacji, że zdoła ją stłumić, co się nie udało. - Gruzińskie Marzenie nie jest w stanie sfinalizować swojej wizji dyktatury, ponieważ »wyspy sprzeciwu« są dalej w stanie utrzymać opór - powiedział Kapanadze. Zaznaczył, że kluczowa jest wytrwałość, którą gruzińskie społeczeństwo ma.

„Nie sądzę, aby Gruzińskie Marzenie chciało tej dyktatury dwa lata temu” - ocenił. - „Zawsze chcieli władzy, ale przez pewien czas, gdy rządzili jako koalicja, część jej członków nie chciała dążyć do dyktatury” - dodał. Zdaniem Kapanadzego pierwsze oznaki dążeń Gruzińskiego Marzenia do władzy absolutnej, pojawiły się w 2016 roku, gdy Gruzińskie Marzenie uzyskało większość konstytucyjną. „Wówczas, gdy byłem w parlamencie, widziałem to na własne oczy, gdy rozpoczęli pracę nad nową konstytucją. Ich celem było usunięcie instytucji, które mają niezależność” - opowiedział. „Zdaje mi się, że w 2022 roku gdy Rosja najechała Ukrainę i drzwi do Unii Europejskiej się otworzyły, to wywarło to podwójną presję na Gruzińskim Marzeniu” - ocenił. Kapanadze wyjaśnił, że politycy będący obecnie u władzy twierdzą, że Rosja jest nie do powstrzymania, „dlatego stanęli po złej stronie”.

Kapanadze przypomniał, że za urzędowania na stanowisku przewodniczącego Komisji Europejskiej Jean-Claude’a Junckera droga akcesyjna do UE była zablokowana. Zmiana miała nastąpić później. - W 2022 roku przyszedł czas na reformy i to wywarło presję (na Gruzińskim Marzeniu - PAP). Wówczas zdali sobie sprawę, że nie mogą tego zrobić bez oddania władzy i płynących z niej korzyści - zaznaczył Kapanadze.

„Zdecydowanie się nie zgadzam z tymi, którzy mówią, że powinniśmy czekać na jakiegoś rodzaju międzynarodowy ruch, nie, to jest czysto gruzińska sprawa” - podkreślił Kapanadze. Jego zdaniem „europejscy partnerzy powinni dalej wspierać Gruzinów, ale to nie jest ich walka”. - Często aktywiści kładą bardzo duży nacisk na to, co Zachód powinien robić, ale koniec końców nie wydaje mi się, aby to było najważniejsze - dodał.

Reklama

„Nie wydaje mi się, abyśmy mieli więcej czasu. Poza tym niezależnie od tego, ile czasu pozostało zanim (dyktatura - PAP) stanie się fait accompli (faktem) , to ze względu na inwazję Rosji na Ukrainę, uwaga europejskich przywódców jest na czymś innym” - powiedział. Kapanadze zaznaczył, że rozumie ten stan rzeczy, ponieważ z punktu widzenia europejskiego bezpieczeństwa rosyjska inwazja jest dużo ważniejszą kwestią niż sprawa Gruzji. - „Nie zrozum mnie źle, jestem Gruzinem i chcę, jak najlepiej dla mojego kraju, ale wiem, jak jest” - zakończył.

Kapanadze przyznał, że ciekawe jest, czy politycy u władzy działają na zlecenie Rosji, ale jednocześnie podkreślił, że nie jest to ważne. - Ci ludzie przez ostatnie lata zrobili wszystko, czego Rosja by chciała - powiedział. Dodał, że mimo tego jego zdaniem, większość gruzińskiego społeczeństwa nie popiera polityki obecnego rządu i chce obrać zachodnią drogę.

WIDEO: Rywal dla Abramsa i Leoparda 2? Turecki czołg Altay
Reklama
Reklama