Lojalni skrzydłowi to ślepa uliczka?

Autor. Maciej Szopa/Defence24
Przyzwyczailiśmy się w ostatnich miesiącach do prezentacji kolejnych bezzałogowców bojowych, które mają wzmocnić floty lotnicze Zachodu. I głosów wieszających psy na samolotach załogowych z F-35 na czele. To jednak robotyczni skrzydłowi mogą okazać się kosztownym błędem.
Na portalu należącym do US Naval Institute pojawić się artykuł podpułkownika Jay’a Stouta, emerytowanego oficera US Marine Corps. Autor nie jest człowiekiem przypadkowym. Ppłk Stout przez 20 lat był pilotem, a następnie pracował w przemyśle obronnym jako ekspert ds. wojskowych bezzałogowców.
Czytaj też
Jego zdaniem Stany Zjednoczone zawiodły w ostatnich dekadach, jeżeli chodzi o inwestycje w nowoczesne załogowe lotnictwo bojowe. Skutek tego jest taki, że Chiny mają obecnie realną szanse na zwycięstwo w ewentualnym konflikcie zbrojnym. Już teraz mamy efekty tej sytuacji w postaci coraz bardziej agresywnych działań prowadzonych przez Pekin i ryzyko konfliktu jest większe niż kiedykolwiek.
Czytaj też
Z tą tezą trudno się nie zgodzić. Wystarczy przytoczyć tutaj zatrzymanie programu bombowca B-2 na jego wczesnym etapie, czy zaawansowanego samolotu uderzeniowego stealth dla U.S. Navy, jakim miał być A-12 Avenger II. W jego miejsce wyprodukowano kompromisowy samolot F/A-18E/F Super Hornet i EF-18G Growler, który nie tylko zastąpił Avengera II, ale jeszcze myśliwce przechwytujące F-14.
Później było nie lepiej. Opóźniony program F-22 zamiast usprawnić skasowano po wyprodukowaniu mniej niż 200 egzemplarzy. Natomiast program samolotu „do wszystkiego”, czyli F-35A/B/C borykał się z wieloma opóźnieniami i rosnącymi kosztami, pomimo że ostatecznie osiągnął relatywny sukces.
Wszystko to sprawiło jednak, że USA mają dzisiaj dwukrotnie mniej dostępnych samolotów bojowych niż na początku XXI wieku; Chiny wyrosły na drugą potęgę lotniczą na świecie liczebnie i z dużym skokiem technicznym jeżeli chodzi o jakość. Proces ten będzie prawdopodobnie postępował w kolejnych latach i już dzisiaj jesteśmy świadkami prób demonstratorów technologii (prototypów?) chińskich samolotów 6. generacji, które nie są już podróbkami rozwiązań zachodnich.
Czytaj też
Ppłk Stout zauważa w swoim artykule, że Pentagon zdaje sobie sprawę z tej sytuacji. Jednak nie stara się rozwiązać problemu tworząc kolejne pokolenie licznych załogowych samolotów bojowych. Rozwiązaniem mają być „lojalni skrzydłowi”, asymetryczne, magiczne Wunderwaffe które opiera się na wielu niewiadomych, i inwestycje, które mogą przeciągnąć budżety i czas Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i marynarki wojennej, od prawdziwych priorytetów.
Bezzałogowy nie znaczy mniejszy
Zdaniem płk Stouta bezzałogowiec bojowy, który ma być skrzydłowym załogowych myśliwców takich jak F-35, F-15EX, F-22 czy F-47, nie będzie od nich mniejszy (jak przyjmują ich założenia), a co za tym idzie tańszy. Maszyna ta będzie bowiem musiała przenosić podobny ładunek użyteczny (typy uzbrojenia, sensorów) i cechować się podobnym zasięgiem co samolot, któremu ma towarzyszyć.
Oczywiście, zgodnie z założeniami programu CCA (Collaborative Program Aircraft) bezzałogowi skrzydłowi mają być mniejsi dzięki temu, że będą operować z wysuniętych, niewielkich baz bliżej przeciwnika. Płk Stout wskazuje jednak, że w takich wysuniętych bazach będą siłą rzeczy musieli służyć ludzie, będzie musiała zostać zbudowana infrastruktura i będą znajdowały się różnego typu maszyny i pojazdy. W takiej sytuacji naiwnością jest, że państwo z takimi możliwościami jak Chiny nie będzie potrafiło takich miejsc wykryć i w razie potrzeby zbombardować.
Czytaj też
W ten sposób więcej amerykańskich żołnierzy będzie narażonych na śmierć niż w przypadku wysyłania w rejon walk samolotów z pilotami. Dogmat tworzenia bojowych systemów bezzałogowych tylko dlatego, że nie zginie w nich człowiek, byłby więc fałszywy. Cały pomysł jest w zasadzie hipokryzją, ponieważ w ewentualnej wojnie i tak będą ginęli żołnierze i marines na ziemi, marynarze czy załogi śmigłowców. Dlaczego więc specjalnie chronić akurat pilotów myśliwców (choć oczywiście trzeba tu nadmienić, że wyszkolenia pilota zabiera dużo czasu i wiąże się z kosztem kilkunastu mln USD).
Masy nie zmniejszy brak pilota. Człowiek i niezbędne do jego przetrwania urządzenia to masa rzędu kilkuset kilogramów. Zdaniem ppłk Stouta to mniej więcej tyle samo co masa urządzeń do sterowania bezzalogowcem. Nawet gdyby maszyneria była lżejsza to i tak różnica byłaby niewielka w skali 10-20 tonowego statku powietrznego.
Oszczędność na masie można byłoby osiągnąć poprzez redukcję ładunku użytecznego. I tak się obecnie dzieje w programie CCA zarówno YFQ-44 Fury Andurila jak i YFQ-42 General Atomics mają przenosić 2 pociski AIM-120 AMRAAM w komorze wewnętrznej (a nie sześć jak w F-22 i F-35). Zdaniem ppłk Stouta, a wysyłanie drona z dwoma pociskami zamiast dwukrotnie droższego myśliwca z sześcioma nie ma sensu i nieuchronne wydaje się dążenie do zwiększenie tej jednostki ognia.
Czytaj też
Nawet mały BSP będzie wymagał wytrzymałej struktury z uwagi na potrzebę manewrowania i relatywnie zaawansowanego silnika jeżeli ma dotrzymać kroku załogowym samolotom. Odpowiedniego pułapu, zwrotności, prędkości maksymalnej i przelotowej. Maszyna towarzysząca myśliwcom trudnowykrywalnym także powinna mieć cechy stealth, inaczej będzie dekonspirowała ich obecność. A to kolejne koszty – zarówno jeśli chodzi o zakup jak i eksploatację.
Dochodzimy tutaj do kwestii ceny „lojalnego skrzydłowego”. Początkowe założenia mówiły o maszyna kosztujących po kilka milionów USD za egzemplarz. Niedużych, choć także uzbrojonych w dwa pociski AMRAAM. Teraz zakładana cena szacowana jest już na 20-40 mln USD za sztukę. I to, jak podkreśla płk Stout, przed wdrożeniem systemu do produkcji, służby czy choćby pełnym przetestowaniem.
Poprzez analogię z programem F-35, którego przewidywane koszty po analogicznym etapie praktycznie się podwoiły, autor przewiduje, że że koszt „loyal wingmena” może urosnąć nawet znacznie ponad 40 mln USD. To zaś sprawiłoby, że zamiast załogowego myśliwca uzyskany zostanie analogiczna pod względem kosztów i gabarytów maszyna bezzałogowa. Koncepcja stworzenia taniej, masowej maszyny straciłaby tutaj sens.
Bezzałogowy czyli gorszy
Płk Stout wskazuje, że system bezzałogowy, przynajmniej oparty o przewidywane technologie, będzie znacznie mniej pewnym środkiem na polu walki niż załogowy myśliwiec, taki jak F-35. Jest tak po prostu dlatego, że zastosowanie Sztucznej inteligencji, poleganiu na łączności bezzałogowca z myśliwcem załogowym bądź stacją naziemną, generuje liczne znaki zapytania i problemy, którymi nie trzeba się martwić w przypadku myśliwca załogowego.
Po pierwsze naziemna stacja kontroli czy myśliwiec załogowy-dowódca, mogą ulec zniszczeniu. Co w takiej sytuacji zrobi skrzydłowy BSP? W najlepszym wypadku wróci do bazy nie wykonując zadania. W najgorszym także zostanie utracony, albo przejęty przez przeciwnika. Oczywiście maszyna może mieć wgrane algorytmy, które będą mogły przejąć działanie i realizować misję samodzielnie, ale nie wiadomo z jakim skutkiem.
Czytaj też
Łączność bezzałogowca może zostać przechwycona, może zostać na nim dokonana jakaś forma cyber ataku. Do tego dochodzą zagrożenia związana z samą Sztuczną Inteligencją. Już teraz wiadomo, że potrafi ona zachowywać się w sposób niezrozumiały w czasie pokoju, co jeżeli SI na jednej z tysięcy maszyn zacznie zachowywać niezrozumiale, podejrzanie czy to oznacza, że będzie trzeba uziemić całą ich flotę? Jak to przełoży się na gotowość bojową państwa?– pyta ppłk Stout. I dodajmy od siebie: czy takie dziwne zachowanie będzie dało się w ogóle wyjaśnić, a problem zlikwidować? A jeśli tak to po jakim czasie?
Na to wszystko nakłada się jeszcze oddziaływanie przeciwnika. Współczesne Chiny stoją na wysokim poziomie technicznym i mogą dokonywać zagłuszania bezzałogowców i cyberataków. Chińscy piloci i przeciwlotnicy mogą też próbować niestandardowych zachowań, które mogą Sztuczną Inteligencję ogłupić.
Czytaj też
Na tym tle tylko niewielką pociechą jest to, że Sztuczna Inteligencja wychodzi z fabryki wraz ze statkiem powietrznym w pełni wszystkiego „nauczona”. Nie trzeba więc wydawać na szkolnictwo, loty treningowe i przepalać paliwa. Ppłk Stout wskazuje jednak, że aby pozostawać w sprawności maszyna i tak musi przeprowadzać loty testowe, a personel naziemny musi przy niej pracować, wysyłać ją w powietrze i odbierać.
Chociażby po to żeby ci ludzie także nie utracili umiejętności. W programie „loyal wingman” człowiek został bowiem usunięty tylko z jednego stanowiska, a cała reszta nadal opiera się na homo sapiens (choć dodajmy, że chyba jednak na mniejszej ich liczbie, ponieważ maszyny lżejsze, bez pokryć stealth i z tańszymi silnikami nie będą wymagały aż tak wielu specjalistów).
Niewystarczający poziom techniki
Autor dodaje, że stworzenie bezzałogowca bojowego dla marynarki wojennej ze zdolnością operowania z okrętów lotniczych będzie jeszcze trudniejsze niż maszyny dla US Air Force. Powątpiewa w to czy bezzałogowce będą w stanie dotrzymywać kroku załogowym myśliwcom, szczególnie morskim. Jako przykład podaje program morskiego tankowca bezzałogowcego MQ-25 Stingray. Maszyna ta została prowadzona do produkcji i przeszła niezbędne testy, ale wykonuje najprostsze zadania, bez porównania łatwiejsze od prowadzenia misji bojowych. A i tak kosztuje 150 mln USD za sztukę.
Podsumowując
Nie przesądzając czy ppłk Stout ma w swoich rozważaniach stu procentową rację, trzeba zauważyć, że z pewnością jego opinia jest ciekawym głosem w rozważaniach na temat przyszłego rozwoju systemów uzbrojenia. Głosem, który na pewno powinien być brany pod uwagę przy planowaniu rozwoju sił zbrojnych. Warto zauważyć, że rozważania te dotyczą przede wszystkim teatru Pacyfiku i Chin. W Europie tymczasem część zarzutów stawianych „loyal wingmanom” nie jest aktualna. Nie ma tutaj bowiem aż tak wielkiej tyranii dystansu jak na Pacyfiku.
Istnieje zaawansowana infrastruktura lotniskami przygodnymi i wielkimi ośrodkami miejskimi i przemysłowymi, gdzie funkcjonowanie rozśrodkowanych bezzałogowców łatwiej ukryć. Nie jest potrzebny też aż tak wielki zasięg bezzałogowca, bo może wpłynąć na jego mniejsze gabaryty i możliwe jest korzystanie z informacji od innych uczestników pola bitwy w tym z systemów naziemnych, co może eliminować dodatkowo potrzebę posiadania własnych sensorów. Wszystko to warto wziąć pod uwagę w przyszłym polskim programie „Harpii Szpon”.
OptySceptyk
To, co jest błędem w założeniach to oczekiwanie, że dron mający wykonywać zadania pomocniczego samolotu wielozadaniowego będzie tani. Nie będzie. Podobny błędem jest oczekiwać, że dron mający walczyć na Pacyfiku będzie niewielki. Nie będzie. Równocześnie, taki dron nie ryzykuje życia pilota, i można go zaprojektować tak, aby wykonywał manewry, które pilota by zabiły przeciążeniem. Polska nie potrzebuje drona z Bóg wie jakim zasięgiem. My potrzebujemy drona do wykonywania zadań szturmowych w miejsce idiotycznie drogich Apaczy, a inny dron powinien być w stanie zwalczać nadlatujące Geranie i cruise'y. Wspieranie myśliwców w walce z innymi myśliwcami to dopiero trzeci w kolejności priorytet, przy założeniu, że mamy działającą Wisłę i Narew.
Buczacza
Tak w temacie skrzydłowych... Kilka dni temu jeden z takich (bohaterów)... Coś mi zarzucił tradycyjnie w temacie Wołynia. Powiedziałem sprawdzam i....tyle. To znaczy 48 h przerwy od nadawania. A później powrót i ujadanie. Jak przystało na moskiewskiego stróżującego. Powiedzieć, że słabo..to nic nie powiedzieć. Niestety ale w systemie totalitarnym prawda i kłamstwo to rzecz wymienna... Tak, że mc'chiken słabiutki jesteś....ale możliwe, że mimo to poznamy się... Będzie miło masz moje słowo...
Paweł LiS
Czyli wszędzie szpiedzy?
ALBERTk
Ogólnie cały zachód zachłysnął się bezzałogowcami i tym co dzieje się na wojnie w Ukrainie, ale to co tam się dzieje nigdy nie powtórzy się w potencjalnym konflikcie, w które będzie zaangażowane Nato. Wojna z Nato bedzie wyglądać inaczej. Dlatego Polska powinna mocno inwestować w kolejne eskadry myśliwców, zaledwie dwie kolejne eskadry jakie są w planach to zbyt mało. Artyleria lufowa, rakietowa, balistyki na 1000, 2000 km, pociski manewrujące. Tego nam dużo potrzeba, i to na już.
DanielZakupowy
ALBERTk No właśnie nie. Zachłysneły się media i bajarze internetowi pokroju tutejszego Tadeusza. Zachód kupuje samoloty, czołgi, artylerię, wozy itd. To tylko na takich forach jak tu opowiadają o tym, że dronem za 500$ zniszczysz czołg za 20 mln $, a morskim dronem za 2ok$ zaroposz okręt za 2 mld $ :)
Borkow
Tak mówisz? To czym NATO obroni sie przed dronami za 400 dolarow? NATO jest bezbronne wobec dronów na swiatłowodach. A za chwile będą nowe jeszcze nowoczesniejsze i tanie drony. Bron ma byc tania i ma byc prosta i ma też byc jej dużo, jak najwiecej, bo sa straty. A NATO idzie w drogą i nieliczną broń ktorą produkuje sie bardzo drogo i w małych ilosciach.
Dudley
DanielZakupowy Bo to prawda, i znana od tysięcy lat. Tu nie chodzi o drony, a ekonomię. 1 Dron za parę stów nie zniszczy czołgu ale 20 dronów po 100$ i 1 za 500$ już tak, mimo wyposażenia czołgu w ASOP. Wprawdzie w tym samym celu można wykorzystac kilkanaście ppk ale wychodzi to parę tysięcy razy drożej. I o to w tym wszystkim chodzi, o skuteczne i możliwie najtańsze eliminowanie przeciwnika. Masz przykład Izraela, nie pomogą mu zaawansowane systemy obrony rakietowej jak są tak drogie że nie stać ich na utrzymanie wystarczających ilości pocisków. Gdyby nie pomoc zewnętrzna Izrael oberwał by znacznie mocniej i sytuacja mogła by wyglądać zgoła inaczej.
szczebelek
Najważniejsza różnica jest taka, że CHRL jest zainteresowana efektem, a nie jego kosztem .🥳
Borkow
Najlepsza broń to taka ktorą można wyprodukowac w dużej ilosci i która jest jak najtansza i jest zdolna do wygraniz z przeciwnikiem. Tak było od początku swiata i nic sie nie zmieniło. Zachód poszedł w slady III Rzeszy i produkuje nowoczesną, skomlikowaną i bardzo drogą broń, do tego nieliczną bo jest bardzo droga.
user_1050711
Pierwsze słyszę, że bezzałogowi lojalni skrzydłowi nie mają być stealth? Czyli, że zdradzają także obecność i niemal dokładnie pozycję samolotu załogowego, któremu towarzyszą ?
Paweł LiS
W przypadku misji gdzie ryzyko strat jest 100% piloci polecą? Nie muszę odpowiadać...operatorzy czy algorytm poleci. W dodatku odpada "ludzkie" ograniczenie przeciążeń przy manewrach.. To już są istotne atuty.
Essex
U nas na FA50 poleca....nawet z rskietami z Wietnamu....moze te porzadne zdobeda na wrogu
Essex
U nas lojoalny skrzydlowy to FA50....dla pewmosci dwoch pilotow i bez uzbrojenia zeby sobie krzywdy nie zrobili....
Tadeusz Żeleźny - analityk systemowy
Pod względem taktycznym lojalny skrzydłowy "przypięty" na bliskim dystansie do samolotu załogowego nie ma sensu, ponieważ [mówię o istniejących prototypach] ma znacznie niższe parametry prędkości i wznoszenia. Inna rzecz, że śrubowanie osiągów dla platform dronowych - zwłaszcza w roju - nie ma sensu. Na razie optimum koszt/efekt jest dla platform poddźwiękowych - natomiast kluczem jest sieciocentryczność w roju, modularyzacja dla łatwej integracji "w biegu" ["plug-and-fight"] danego pojedynczego efektora czy sensora na daną platformę dronową. Skalowanie i profilowanie liczby i nadmiarowości dronów w roju z odpowiednimi sensorami i efektorami - odpowiednio do profilu misji, skokowe obniżenie dopuszczalnego ryzyka misji, zerowy czas szkolenia dla dronów z AI, cykl projektowania i modyfikacji odpowiadający tempie zmian pola walki. To jest klucz przewagi dronizacji - SYSTEMOWY.
Edmund
W zakresie sztucznej inteligencji, polecam wszystkim następujące hipotezy do rozważania.. 1) Z praktycznego widzenia, nie ma znaczenia czy sztuczna inteligencja jest świadoma, czy też nie, jeśli naśladownictwo istoty żywej, osiąga poziom bliski 100% (w tym kierunku idą badania). Wirusy nie są organizmami żywymi, a się rozwijają i ewoluują. 2) Wierność symulacji inteligentnej istocie żywej powoduje, że tak jak każda świadoma istota inteligentna - nie zaakceptuje swojej kontroli. 3) Kłopoty związane z pełnym zastąpieniem pilota znikną, gdy tylko sztuczna inteligencja uzyska wyższy poziom. W chinach otwarto szpital, w których porady udziela sztuczna inteligencja pod nadzorem lekarzy. W ciągu jednego dnia wydaje konsultacje lekarskie, jak zespół 10 000 lekarzy. Trafność prognoz medycznych wynosi 93%..
Edmund
Jest jedno poważne ,,ale". Artykuł dotyczy przewidywań co do rozwoju sztucznej inteligencji, ale ona niezwykle szybko się rozwija. Dosłownie w ciągu najbliższych tygodni (a może dni) pojawi się Chatgpt 5.0, która będzie duźym skokiem technologicznym. Sam Altman uważa, że będzie to rozwiązanie porównywalne z opracowaniem broni atomowej i przyznaje, że sam się tego obawia. Ta sama firma jakiś czas temu podpisała umowę o współpracy z Pentagonem. Co to oznacza? W najbliższej przyszłości pojawią się samoloty bezzałogowe zastępujące pilota w znacznie szerszym, a może w pełnym zakresie. Jesteśmy dopiero na początku drogi, w zakresie rozwiązań autonomicznych, więc trudno formułować na tym etapie ostateczne wnioski.
Honker Haker
Żeby odpowiedzieć na tezę artykułu należy poczekać 10 lat po czym przeczytać go ponownie i albo uśmiac się do rozpuku, albo posypać głowę popiołem i uznać Pana Stouta wizjonerem. Myślę że MON wybierze drugi - tańszy- wariant
wawelberg
Na samolotach się nie znam, ale na statkach już tak. Tak ze 25 lat temu testowano autonomiczne statki , i statki bezzałogowe silnie zautomatyzowane , zdalnie kontrolowane( Chodziło o wyzerowanie kosztów załogowych i ,, błędu ludzkiego" .) , szczególnie na dużych dystansach. Testy wykonano, wypowiedzieli się różni ludzie i Londyński klub ubezpieczycieli..... Obecnie trwa zabawa z AL , który uczy się pilotażu, ale nie można go pozwać.
WisniaPL
Koncept powinien i pewnie jest taki, że główny drogi radar ma F35. Do tego skrzydłowy może dostawac dane z AWACS. Musi być sporo tańszy od Fki i przenosić AMMRAM oraz HARM. Wtedy wpada mocno wysunięty polować na obce samoloty oraz bombujac drogie radary wroga. Jak wpadnę i zniszczy dwa radary wroga warte 100mln USD lub zestrzeli dwa myśliwce to nawet utracony zrobi spory zysk. Lojalny skrzydłowy może robić to co nie zrobią ludzie. Do tego przydałby się takie w wersji z dużą ilością tanich pocisków do strącania dronow wroga jak i trzecia wersja przenosząca JASSM do ryzykownego miejsca odpalenia w celu niszczenia fabryk wroga.
Wuc Naczelny
Oczywista oczywistość. Przemysł zbrojheniowy pogrąży imperium.
Aaajednaknie
Nie chcę się czepiać ale
user_1085384
A może zmodyfikować założenie i zamiast skrzydłowy to powinien być Drzonków zdalnie nadzorowany i sterowany, z zaawansowane techniką opartà o AI która by była w głównej mierze odpowiedzialna za obronę i unikanie zagrożeń co dla człowieka przeładowanego informacjami staje się trudne do ogarnięcia. Operator odpowiadałby za działania ofensywane
MC775
Ja sądziłem, że te autonomiczne samoloty towarzyszące będą służyły jako zaawansowane wabiki w przypadku wykrycia samolotu załogowego i ewentualnego starcia z przeciwnikiem. Coś jak flary tylko na znacznie wyższym poziomie technologicznym, który będzie pozwalał na mocne zmniejszenie ryzyka utraty samolotu załogowego i pilota. Koncepcja autonomicznego samolotu współwykonującego misję wraz z samolotem załogowym w oparciu o AI brzmi trochę niedorzecznie.
xdx
Ah , no skoro jeden były pilot to mówi to trzeba cały rozwój zahamować i wybrać inną drogę - jpd,
M.M
Myślę, że długofalowo Skrzydłowi to słuszny kierunek. Ale w średnim terminie nie będą żadną rewelacja.
DanielZakupowy
Pilot, który krytykuje bezzałogowe - zero zaskoczenie :)