Reklama

Siły zbrojne

Lipton: są jednostki dobre, złe i w ogóle bez sensu. Czyli struktury, które sprawdziły się na Ukrainie. Część 1

Ukraińscy żołnierze ćwiczący na jednym z francuskich poligonów.
Ukraińscy żołnierze ćwiczący pod okiem instruktorów z Francji na jednym z francuskich poligonów (2024 r.)
Autor. Jacek Raubo, Defence24

Rozmawiamy z Michałem „Liptonem” Lipskim, weteranem walk na Ukrainie. Tematem są doświadczenia frontowe, co się sprawdziło a co nie. Struktury, drony, artyleria szkolenie i logistyka. Kwestie mentalności i inicjatywy na szczeblu dowódcy kompani. Wreszcie: czy klasyczna jednostka powietrzno-desantowa „na lekko” w ogóle ma jeszcze sens, w świetle tego co stało się w Hostomelu?

Maciej Szopa: Przed wojną służyłeś w 6 Brygadzie Powietrzno-Desantowej, czyli jednostce której odpowiedniki, brygady powietrzno-desantowe i desantowo-szturmowe, posiada także Ukraina. Jak u nich ewoluowały tego rodzaju jednostki w wyniku doświadczeń wojennych?

Michał „Lipton” Lipski: Okazało się, że te główne zadanie wojsk powietrzno-desantowych nie jest wykonywane. Rosyjskie jednostki powietrznodesantowe jeszcze na początku wojny próbowały się gdzieś desantować, ale to był tak naprawdę pierwszy miesiąc walk. Przez następne dwa lata wykorzystywano je jako piechotę zmechanizowaną, bądź zmotoryzowaną. Jednostki szturmowe, bardziej elitarne i lepiej wyposażone.

Reklama

Czy we współczesnej wojnie taki rodzaj sił jest niepotrzebny?

Trzeba zrozumieć, że brygada powietrzno-desantowa powinna mieć podwójny etat. Jeśli mamy się gdzieś desantować to dobrze, mamy taką możliwość. Ale jeśli nie, to trzeba sobie zadać pytanie: jakie taka jednostka ma zdolności? Choćby do walki w obronie?

Czytaj też

Etat jednostki ciężkiej jest bardziej uniwersalny. Wyszkolonych odpowiednio żołnierzy zawsze można wyciągnąć z transporterów, załadować do samolotu i zrzucić. Ale nie może być tak, że kiedy nie ma dla nich tego rodzaju zadania, to dysponują środkami do walki na poziomie jednostki obrony terytorialnej.

Tzn. jakimi?

Czyli poruszają się na piechotę albo nieopancerzonymi pojazdami, które nie mogą wejść w strefę walk. Dlatego Ukraińcy zgodnie z doświadczeniami jeszcze z 2014 roku zaczęli dodawać do swoich brygad sprzęt ciężki i nawet bataliony czołgów. Bez tego wsparcia one nie dawały sobie rady. Na jednostkę powietrzno-desantową trzeba patrzeć przez pryzmat dwuzadaniowości.

Jakie to będą zadania?

Brygada powinna móc walczyć jak piechota zmotoryzowana lub zmechanizowana a w razie czego mieć opcjonalną możliwość desantowania się z powietrza. Nie stać nas na to, że jeśli nie będzie możliwości desantowania, to cała dobrze ukompletowana brygada będzie stała w odwodzie. Kiedyś będzie musiała zostać użyta w klasycznych działaniach lądowych. I dobrze byłoby, żeby dało się ją wtedy wykorzystać w sensowny sposób.

Reklama

Jako przykład można tu nawet przytoczyć naszą misję w Afganistanie. 6 Brygada Powietrzno-Desantowa brała w niej udział. Tylko czemu na Rosomakach? W etacie ich nie było. A tam okazało się, że transporter opancerzony jednak był potrzebny i to względem przeciwnika posiadającego minimalne zasoby ogniowe.

Czytaj też

Wszystkie doświadczenia wskazują, że trzeba iść raczej w stronę etatu ciężkiego. I tak robią Ukraińcy – ich brygady powietrzno-desantowe wykorzystują transportery i wsparcie czołgów. Do tego dochodzi wsparcie artyleryjskie. Jeżeli weźmiemy organiczną artylerię dzisiejszej (naszej) brygady powietrzno-desantowej, to może ona oddziaływać na 5 km w głąb ugrupowania przeciwnika. Nie ma więc mowy o ogniu kontrbateryjnym. To jest powtórka rosyjskiego desantu z Hostomela, gdzie Rosjanie zrzucili swoich aeromobilnych „na lekko”, ich artyleria nie dotarła i ich po prostu Ukraińcy wytłukli.

Bezkarnie?

Tak, bo nie mieli czym odpowiedzieć. Rozumiem, że u nas w doktrynie bardziej jest nastawienie na uzyskanie wsparcia lotnictwa, ale lepiej żeby ono wspomagało, a nie było remedium na wszystkie problemy.

Poza tym szybciej można uzyskać wsparcie od własnej organicznej artylerii i łatwiej go korygować niż wsparcie lotnictwa. Jest krótsza, prostsza ścieżka uzyskania takiego wsparcia. Mamy koordynatora artylerii, który od razu widzi cele, np. z drona, i sam podejmuje działania. Często nie potrzeba wezwania z pola walki tylko jest uderzenie wyprzedzające.

Reklama

Czyli Ukraińcy przed 2014 rokiem mieli lekkie brygady powietrzno-desantowe tak jak Polska i dopiero późniejsze doświadczenia sprawiły, że dodali tam czołgi i inne wozy?

Lekkie to nie. Ukraińskie brygady przed 2014 r. bardziej przypominały coś na wzór rosyjskiego WDW. To były jednostki szybkiego reagowania z możliwością przerzutu drogą powietrzną. Więc np. mieli normalne transportery z rodziny BMP (u Rosjan były lżejsze BMD, które można zrzucać z samolotów). Na czas skoku ukraińska jednostka miała zostawiać ten cięższy sprzęt i wyruszać do walki drogą lotniczą.

I potem mieli im dowodzić te transportery i cięższy sprzęt samolotami, po uchwyceniu lotniska?

Tak, kiedy już został utworzony przyczółek. Wtedy zakładano możliwość podciągnięcia uzupełnienia, wzmocnienia, sprzętu ciężkiego. Ale ten sprzęt trzeba mieć, podobnie jak możliwości przerzutu. W Polsce nie ma ani tego, ani tego…

Posiadanie lotnictwa, które mogłoby przerzucić całą brygadę powietrzno-desantową to wielki koszt. Może zbyt wielki? Na Zachodzie rzeczywiście jednostki powietrzno-desantowe do elitarny „zmech” z opcją desantowania się z powietrza…

I też powinniśmy pójść tą drogą. W stronę jednostki ciężkiej, dobrze wyposażonej, wyszkolonej, a także przygotowanej do przeprowadzania specyficznych zadań.

Czytaj też

Jakich poza desantem z powietrza?

Np. do szturmu terenów zurbanizowanych. Bo zwykłe wojska zmechanizowane są przygotowane jednak bardziej do walki w polu. Kiedy nagle jest potrzeba zajęcia miasta może potrzeba byłoby kogoś bardziej wyspecjalizowanego. Może właśnie taka jednostka szturmowa byłaby tutaj optymalna i odciążała by poniekąd Wojska Specjalne. Jeśli miała odpowiednie przygotowanie i szkolenia, poradzi sobie lepiej. To właśnie dzieje się na Ukrainie: po obu stronach oddziały powietrzno-desantowe walczą jako elitarna piechota.

Rosjanie dostali nauczkę w pierwszym miesiącu.

Ich założenia od początku były błędne. Także z powodu oszukiwania przełożonych. Kiedy przełożeni chcieli coś zobaczyć, bo im pasowało do koncepcji, to podwładni dostarczali im na to dowodów. Skąd się wzięło np. założenie, że Ukraińcy nie będą walczyć, że ich będą witać kwiatami? To się nie wzięło z powietrza i nie Ukraińcy Rosjanom to wcisnęli. Rosjanie zrobili to sobie sami – ignorowali to co było niewygodne, brali pod uwagę fakty, które pasowały im do ich teorii.

No i te teorie „wojsko-naukowe” o opanowaniu lotniska i przerzuceniu posiłków ciężkimi transportowcami…

Jakby nie patrzeć, pierwsza faza desantu zakończyła się sukcesem, bo udało się dostarczyć tych żołnierzy w miejsce przeznaczenia – na lotnisko w Hostomelu. Pokazali, że się da. Ale potem przyczółek nie utrzymał się, bo nie dostał posiłków, a te które szły na spotkanie drogą lądową nie dotarły na czas. Więc w sprzyjających warunkach można to zrobić no i my też jesteśmy dzisiaj przygotowani na takie „sprzyjające warunki”.  Ale co kiedy ich nie będzie?

To mi przypomina Arnhem, bo tam też desant brytyjski naciął się na większe zgrupowanie niemieckie i cały plan wziął w łeb.

Tak. Brytyjczycy mieli raporty ruchu oporu, że tam stacjonuje cała dywizja pancerna – i je zignorowali. Nie pasowało do ich wizji.

Czyli podobna trochę sytuacja?

Tak. Rozpoznanie zawiodło w obu przypadkach

Drony

Skoro już jesteśmy przy rozpoznaniu to wiemy, że kwestie te zostały zrewolucjonizowane poprzez zastosowanie dronów. Jak, zgodnie z Twoimi doświadczeniami wojennymi, powinna wykorzystywać je polska brygada, na przykładzie brygady powietrzno-desantowej?

Klasyczne rozpoznanie na piechotę czy w pojazdach już się przeterminowało. To dzisiaj samobójstwo. Próba przejechania przez linię styczności wojsk wydaje się dziś absurdalnym pomysłem. Proponowałbym dzisiaj zmianę wykorzystania kompanii rozpoznawczej brygady. Żeby to była kompania operująca przede wszystkim dronami.

Jeśli mamy w brygadzie kompanię rozpoznawczą to powinien znaleźć się tam pluton z dronami dalekiego rozpoznania, czyli takimi, które umożliwiają nam zdobycie informacji o potencjalnym przyczółku desantowym. Bo trzeba założyć sytuację, w której albo cała brygada powietrzno-desantowa walczy w ramach ugrupowania wojsk własnych, albo taką, że większość walczy w ramach tego ugrupowania, ale jeden batalion dokonał desantu na tym samym odcinku, ale na głębokość powiedzmy 50 km za liniami przeciwnika.

Czytaj też

Drony z plutonu dalekiego rozpoznania powinny mieć więc możliwość rozpoznawania na głębokości, na którą miałby być desantowany ten batalion i trochę dalej a zatem co najmniej 60 km,

Drugi pluton dronów rozpoznawczych powinien mieć zdolność do głębokości brygady – powiedzmy do 30 km. Tak, żeby mógł pracować z dywizjonem artylerii samobieżnej i wyszukiwać dla niej cele – artylerię przeciwnika, stanowiska dowodzenia, zgrupowania wojsk, baterie obrony przeciwlotniczej, czyli wszystko co się może znaleźć na głębokości brygady.

Trzeci pluton kompanii rozpoznawczej, to powinien być taki już typowy do działań – dywersyjno-rozpoznawczych, ze zdolnością o wykonywaniu skoków HAHO (High Altitude Hight Opening), gdzie żołnierz może przelecieć 30-40 km na spadochronie. Gdzieś w głębi ugrupowania przeciwnika sobie siąść i wykonać robotę dywersyjną, lub zabezpieczyć zrzutowisko dla późniejszego masowego desantu. Byłby to jedyny element rozpoznania klasycznego jaki bym zostawił.

Oprócz tego potrzebna jest kompania dronów uderzeniowych. Też ze zdolnością uderzania na głębokości przyczółka (50-60 km). Chodzi o możliwość rażenia wartościowych celów w głębi ugrupowania przeciwnika, dublujemy możliwości das i dar, ale pozwala nam to razić cele w ruchu i zmieniać cele w razie wykrycia bardziej wartościowych.

Batalion także powinien mieć to samo co brygada, tylko w mniejszej skali, taktycznej. W batalionach powietrzno-desantowych widziałbym plutony rozpoznawcze wykorzystujące drony z możliwością zajrzenia na 5 km w głąb ugrupowania przeciwnika. Czyli na głębokość batalionu. Dlaczego? Bo batalion nie ma organicznych środków rażenia, żeby razić głębiej, więc trzeba to dostosować do środków ogniowych oraz charakteru działań.

Czytaj też

Do tego powinien dochodzi pluton dronów uderzeniowych, także ze zdolnością rażenia do 5 km. Na tym szczeblu to mogą być już zwykłe drony FPV, takie jak się używa na Ukrainie z sukcesami.

Zagłuszanie

Przeciwnik też nauczył wykorzystywać drony.

Tak. Więc kiedy już mamy czym latać, to trzeba zrobić tak, żeby przeciwnik nie mógł tego robić. Potrzebna jest więc kompania walki radioelektronicznej, który będzie zagłuszała niebo nad nami. Chroniła naszą artylerię, zgrupowania rezerw itp. Potrzebny jest parasol WRE na szczeblu brygady i batalionu.

Obowiązkowo na szczeblu batalionu musi być pluton zagłuszania – tam może działać najbardziej efektywnie. Bo kiedy batalion posiada cztery kompanie to zwykle dwie znajdują się na pierwszej linii. Gdyby zagłuszarki były w kompaniach to wykorzystywana byłaby tylko ich część. Natomiast kiedy są one na szczeblu batalionu to zawsze wszystkie mogą działać przez cały czas na korzyść tych kompanii, które są aktualnie na linii styczności z przeciwnikiem.

A jak to wyglądało na Ukrainie?

Na Ukrainie mieliśmy na kompanii trzy mobilne zagłuszarki. Były zamontowane na pickupach, które wywoziły i przywoziły ludzi. Kolejne trzy zagłuszarki stały w okopach na pierwszej linii. Wykrycie drona skutkowało meldunkiem po radiu i włączeniem zagłuszarek. Niestety na pierwszej linii trzeba to mieć cały czas w gotowości, ale to nie może być przez cały czas włączone.  Nie da się tego zasilać bez przerwy.

Czytaj też

Nosiliśmy na pozycje baterie EcoFlow. To taka walizka, która może do 12 h zasilać stanowisko dowodzenia, monitor, Starlinka i jakieś oświetlenie. Przynosiliśmy je co 2-3 dni. Oczywiście można byłoby mieć generator na pierwszej linii, ale jest ten sam problem z donoszeniem paliwa, a generator się grzeje i hałasuje (demaskuje pozycje). Bateria jest o tyle fajna, że cicha. Czasem na stanowisku dowodzenia w dzień wykorzystywaliśmy generatory, a w nocy ciągnęliśmy na bateriach. W nocy lepiej słychać i emisje cieplne są bardziej zauważalne.

Biorąc pod uwagę te doświadczenia, ile powinno być zagłuszarek w kompanii, a ile w batalionie? Wiadomo, na Ukrainie warunki są jakie są, a w Polsce teoretycznie jest możliwość zbudowania pewnego optimum.

To zależy od tego ile pozycji i jak blisko siebie będziemy mieli i jaka jest moc zagłuszarki. Na Ukrainie były urządzenia własnej roboty. One mogły przykryć pół plutonu, jakieś trzy pozycje, przeciwko dronom FPV. Wiadomo im więcej takich urządzeń tym lepiej.

Ale to co na Ukrainie mieliście wystarczało? Jakie powinno być optimum, np. w Wojsku Polskim?

Mieliśmy sześć na kompanię… wydaje mi się że to było takie minimum, które wystarczało i pozwalało pracować. Więc polski pluton zagłuszania na potrzeby batalionu powinien mieć gdzieś… powiedzmy z rezerwą: 30 zagłuszarek przenośnych. Trzeba tu wziąć pod uwagę, że nie tylko na pierwszej linii one są potrzebne. Trzeba też chronić punkty ewakuacji medycznej, środki transportowe, no i występują straty w tym sprzęcie, które trzeba zastępować.

A na szczeblu brygady powinno być coś mocniejszego, co wycina całe pasma częstotliwości. Nie pozwala przeciwnikowi używać dronów i środków łączności. Spotykaliśmy się z czymś takim tylko w drugą stronę – zaczynał się atak i nasze radiostacje przestawały pracować, zostawaliśmy bez łączności.

Struktury – batalion pancerny w brygadzie powietrzno-desantowej

Jakie jeszcze zmiany w strukturach być oddział? Mówiliśmy wcześniej o czołgach…

W brygadzie potrzebny byłby batalion czołgów. W mojej ocenie powinien mieć tyle kompanii ile jest batalionów desantowo-szturmowych czy powietrzno-desantowych. Ja jestem zwolennikiem struktury czwórkowej, w miejsce trójkowej. W mojej ocenie jest ona dużo lepsza: (w polskich brygadach zmechanizowanych jest stosowana struktura czwórkowa, ale w aeromobilnych trójkowa – red.). Tak żeby w batalionie czołgów każda kompania na stałe wiedziała, że pracuje z danym batalionem powietrzno-desantowym i zgrywała się z nim. Żeby tam było wzajemne zrozumienie.

Chodzi o to, że w modelowej sytuacji każdy batalion będzie wiedział z jaką kompanią czołgów będzie współpracował?

Tak. W ten sposób powstanie batalionowa grupa bojowa, czyli ten batalion powietrzno- desantowy stanowiący podstawę, wsparty jedną kompanią czołgów i może czymś z wyspecjalizowanych elementów brygady w zależności od zadania i potrzeb -  jakimiś dronami, zagłuszaniem, saperami, elementem przeciwlotniczym itp.

W tym batalionie czołgów powinna być także przynajmniej jedna kompania saperów. Dlaczego? Bo tym czołgom trzeba zapewnić mobilność. W tej kompanii saperów powinien znaleźć się na pewno pluton mostów towarzyszących, pluton torujący, do tego pluton maszyn inżynieryjnych, jaki będzie przygotowywał stanowiska dla tych czołgów gdzieś w głębi. To ważne, żeby nie postawić czołgu pod przysłowiową chmurką, bo nam coś go znajdzie i zniszczy albo uszkodzi. Jeśli czołg jest wkopany to tylko bezpośrednie trafienie może go wyeliminować. Oczywiście pluton maszyn inżynieryjnych mógłby pracować też w razie potrzeby na korzyść pododdziałów piechoty.

W batalionie czołgów powinna znaleźć się też kompania logistyczna i dowodzenia, gdzie byłby pluton rozpoznawczy na dronach. Żeby czołgi mogły autonomicznie, niezależnie od piechoty mieć swoje oczy i korygowanie ognia. Ważnym elementem w byłby także pluton zagłuszania – żeby na każdym czołgu mieć zagłuszarkę i dodatkowo chronić rejony wyjściowe i wyczekiwania. W batalionie czołgów powinien być także pluton przeciwlotniczy i oczywiście łączności – do rozwinięcia stanowiska dowodzenia jak to w każdym batalionie.

Struktury: artyleria w brygadzie powietrzno-desantowej

Dobrze jak jest batalion czołgów i może nas wspierać ogniem pośrednim do dystansu 10 km. Ale potrzeba czegoś więcej, czyli zdolności prowadzenia ognia kontrabateryjnego. Dlatego potrzebny byłby w brygadzie powietrznodesantowej także dywizjon artylerii samobieżnej. Za PRL było coś takiego w etacie. Używano w 6. Brygadzie 2S1 Goździk. Teraz mamy nowsze rzeczy. Jak bym to widział?

Czytaj też

Dwie baterie artylerii samobieżnej lufowej i dwie artylerii samobieżnej rakietowej. Na podwoziach kołowych, żeby mobilność brygady była większa i żeby mogła przemieszczać się szybko „na własnych kołach”. Jednostka powietrzno-desantowa powinna mieć maksymalną mobilność także na lądzie, mamy dobrą sieć dróg można to wykorzystać. Z czołgami z batalionu czołgów tego nie możemy zrobić i potrzebny jest transport eszelonem.Nie możemy wprowadzić kolejnego typu czołgów (lekkiego dla wojsk aeromobilnych - przyp. red.) do sił zbrojnych, ale z innymi środkami jak najbardziej mamy pole manewru.

Masz jakieś konkretne systemy artyleryjskie na myśli?

Dwie baterie artylerii lufowej na Krylach czyli powiedzmy „kołowy Krab”, 155 mm. Tak żebyśmy mieli przewagę nad artylerią kalibrów 122/152 mm. Do tego dwie baterie samobieżne artylerii rakietowej i tutaj widziałbym HIMARS-y. Czemu? Bo można nimi prowadzić skuteczny ogień kontrabateryjny, a zasięg strzału z HIMARSa pozwalałaby wspierać nawet przyczółek desantowy zza własnych linii.

Czyli batalion walczący na przyczółku desantowym może wykorzystać ogień z HIMARSa do ognia kontrbateryjnego. Nawet w sytuacji, kiedy mamy przyczółek na głębokości 50 km. Załóżmy, że Rosjanie zasypują ten przyczółek ogniem z Gradów czyli systemów o zasięgu 16 km. To nasze HIMARS-y mają 50 km od własnych linii do przyczółka plus te 16 km. To łącznie 66 km. HIMARS dosięgnie je? Tak.

Fot. M. Rachwalska/Defence24.pl.
Fot. M. Rachwalska/Defence24.pl.

Czyli nawet jeśli jeden batalion pójdzie do desantu 50 km w głąb pozycji wroga to HIMARSem i tak można go wspierać zza własnej linii. I to zwykłą amunicją rakietową a nie pociskami ziemia-ziemia jak ATACMS czy PrSM.

Tak. A w tym samym czasie nasza artyleria lufowa, te Kryle, może wspierać między linią wojsk własnych a przyczółkiem desantowym. Czyli HIMARS strzela jeszcze w głąb od przyczółku, a artyleria lufowa w to co jest pomiędzy przyczółkiem a nasza linią wojsk własnych. Nawet po desantowaniu mam wsparcie własnej organicznej artylerii brygady.

Dywizjon artylerii powinien mieć ponadto kompanię logistyczną i dowodzenia oraz prawdopodobnie jakieś radary do ognia kontrbateryjnego. Tu się nie będę wypowiadał, bo nie jestem artylerzystą i tu na pewno znajdą się mądrzejsi ode mnie. Nie jestem więc pewien czy akurat tutaj byłoby najlepsze miejsce w strukturze dla takich radarów. Ale generalnie gdzieś takie radary w brygadzie muszą być.

Ćwiczenia artylerzystów z 1 Mazurskiej Brygady Artylerii na wyrzutniach rakiet M142 HIMARS w CSAiU w Toruniu.
Ćwiczenia artylerzystów z 1 Mazurskiej Brygady Artylerii na wyrzutniach rakiet M142 HIMARS w Centrum Szkolenia Uzbrojenia i Artylerii w Toruniu.
Autor. st. kpr. Piotr Szafarski / 16 Dywizja Zmechanizowana

Struktury: batalion logistyczny w brygadzie powietrzno-desantowej

Batalion logistyczny istnieje dzisiaj w brygadzie powietrzno-desantowej, ale trzeba by go wzmocnić. Dzisiaj jest kompania remontowa - ja bym to podwoił z racji tego, że będzie więcej techniki, czyli tych czołgów, artylerii, a także transporterów. Jedna kompania remontowa nie wystarczy.

Kompania zaopatrzenia – też jest i też podwajamy. Żeby nam ta amunicja w odpowiednim tempie mogła być dostarczana.

Kompania zabezpieczenia desantowania to mamy i tu bym nic nie zmieniał.

Kompania maszyn inżynieryjnych – dodać, żeby można było prowadzić rozbudowę fortyfikacyjną gdzieś w głębi. Przygotowywać pozycje systemowo, a nie tylko „żołnierz-łopata-powietrze”. Taka kompania pracowałaby na potrzeby brygady.

I kompania medyczna, jaka będzie rozwijała coś w stylu szpitala polowego lub wzmacniała system. Na Ukrainie kompanie medyczne brygad przejmowały lokalne szpitale i tam dawały swój personel. Jej żołnierze kierowali tym szpitalem, żeby udzielać pomocy rannym w strefie odpowiedzialności brygady. U nas też powinno być tak, żeby brygadowi lekarze i pielęgniarki wsparli zastany system. Na pewno się okaże, że szpitale cywilne samodzielnie nie dadzą rady, bo jest o wiele większa liczba poszkodowanych (chirurgicznych) niż w czasie pokoju.

Struktury: bataliony szturmowe w brygadzie powietrzno-desantowej

Dobrze by było, gdyby brygada miała cztery takie bataliony na czas pokoju. Na czas wojny może i więcej. Ukraińskie doświadczenia pokazują, że brygady potrafią mieć nawet po osiem batalionów piechoty. Taka liczba daje większe możliwości rotacji, dzięki czemu żołnierze mogą odpocząć. A brygada może dłużej wytrzymać na swoim odcinku frontu, bo ma większe możliwości odtwarzania tych batalionów bez wychodzenia z walki jako całość brygady.

Wkrótce część druga rozmowy

Reklama

Komentarze (15)

  1. PiterNZ

    Nigdzie nie spotkałem informacji o 2S1 w 6DPD luyb później 6 BPD, był das w 7DD a później 7BOW ale od połowy lat 80tych. Nigdy też nie czytałem, żeby dodano po 1990r.

    1. Tani2

      Niè spotkałeś bo nie było. Były tylko ASU-85 i to kilkanaście sztuk. Potem były tylko UAZy z działami bezodrzutowymi. Pod koniec lat 80 tych były tylko mośki 82mm w kompanii wsparcia i Malutkie czyli rakiety. 2s1 był etatowym sprzętem w Dywizjach Zmech i Pancernych. W każdej 1 pułk.

    2. rED

      Oraz WP-8z

  2. Piotr_Grzyb

    Na 101% MON tradycyjnie wszystko $¶|€¶®2% i żadnych wniosków nie wyciągną

  3. ALBERTk

    To niestety wszystko zbyt skomplikowane i trudne do pojęcia dla naszej generalicji i MON.

    1. Mieczysław

      Artykuł zawiera bardzo trafne spostrzeżenia. W mojej ocenie trzeba realnie zgrywać i ćwiczyć Czołgistów z Desantowcami którzy będą działać razem z Zmecholami i Ich wozami, do tego Artylerzyści... A nie każdy osobno się szkoli a Dowództwo "palcami po mapie se przesuwa kolumny". Między Czołgami, Zmechem, Desantem trzeba łączność utworzyć... Aby jedni i drudzy po radiach się DOGDAĆ UMIELI. I ĆWICZYLI "dogadywanie taktyczne".. A nie ,że Im Dowództwo za głuchy telefon robić będzie w "koordynacji"... Artylerię można koordynować ale Czołgi, Zmechu, Piechotą to się muszą na krótko dogadywać od strzała....

    2. Tani2

      Mietek po co mieszać? Desantowcy to zwykli zające z umiejętnością skokòw spadochronowych. Więc wsp z czołgami umieją to samo jest ze wszystkim. Natomiast jest jedna prawda są to jednostki elitarne za moich czasòw tam byli tylko ochotnicy. Chociaż to był czas poboru obowiązkowego. I do tej jednostki było się dostać bardzo trudno gł poprzez sito wymagań zdrowotnych. Okulary dyskwalifikowały. Nagrodą było noszenie berecika ktòry był rozpoznawalny w całych siłach zbrojnych. Bo nikt beretòw nie nosił i miało się dodatek żywnościowy ale kosztem transportu. Bo poruszaliśmy się tylko na nogach i to marszo biegiem. Ta jednostka czyli 6 Brygada Des-Szturm kiedyś miała prestiż i zieloną pieczątkę. Wszystkie inne czerwone czyli standartowe. Dzisiaj to już nie jest to....

  4. Tani2

    Ja napiszę żartem,trzeba nie trzeba. Wszyscy mają tego typu jednostki więc powinniśmy mieć i my. Czy one są drogie? Nie są drogie a nawet tanie w stosunku do potencjału bojowego. Czyli po prostu mamy lepszego żołnierza za mniejsze pieniądze. Dlatego warto je mieć,bo likwidować jest łatwo a odbudować bardzo trudno i drogo.

  5. Tani2

    Przecież to nie jest wojna to jest Specjalna Operacja. Dla nas tam nic nie ma do zdobycia dośw. Będzie wojna kiedy FR zmobilizuje Rezerwę czyli głòwną siłę bojową. Na razie walczy trzema palcami.

  6. Jan z Krakowa

    Oczywiście, że się zgadzam z uwagami pana Liptona bo są oparte na wiedzy i doswiadczeniu. W szczególności, że jednostki powietrzno-desantowe i desantowo-szturmowe powinny być uzbrojone w broń ciężką --jest to oczywiste. US MC są jednostkami podobnymi do w/w jednostek -- działają w podobny sposób (na dwa sposoby). Więc dziwi mnie, dlaczego zrezygnowali z czołgów na etacie. Ja tego nie rozumiem, to jest nie rozumiem powodów; na morzu i przy desancie na ląd jest wsparcie rakiet i lotnictwa np. z okrętów, ale przecież na lądzie podobne wsparcie też jest -- ale jak widać ze słów pana Liptona -- w realnych warunkach na takie wsparcie na lądzie liczyć nie można. Więc może jest niesłuszna tamta rezygnacja z czołgów? Nieraz przyjmowane podobne ograniczenia okazywały się szkodliwe (np. uniwersalne samoloty dla lądu i morza dla łatwiejszej logistyki, itp., itd., a choćby przyjęcie obrony statycznej jak np. pod koniec wojny żądał Hitler).

    1. OptySceptyk

      Marines nie mają czołgów ponieważ będą walczyć na Pacyfiku i dowództwo uznało, że na koralowej wyspie, albo w dżungli Abrams się nie przyda.

    2. kukurydza

      Marines to amerykanie, a w USA w czasie wojny, jak ktoś uzna że Marines potrzebują ciężkich APC, czołgów albo czegoś innego, to je dostaną albo od ręki z niezaangażowanych jednostek armii, albo ze składów, a w najgorszym razie po paru miechach wytężonej pracy producentów. Z całą pewnością NIE BĘDZIE dekady przewracania kwitków przez biurokratów, analiz, cudowań, zakończonych wybraniem rozwiązania dopiero wtedy, kiedy części potrzebne do niego już nie będą produkowane.

  7. KrzysiekS

    Kiedyś wojska Rzeczypospolitej były jednymi z najlepszych w Europie. Dlaczego? Po prostu ciągle z kimś walczyły. Jeżeli nie robiły tego w większej ilości to chociaż w mniejszych grupach. Natomiast dowódcy słuchali żołnierzy którzy to robili i wyciągali wnioski. W sposób ciągły dostosowywali swoje oddziały do przeciwnika.

    1. Essex

      No i? Jak to sie skonczylo? Byli tacy swietni do XVII wieku....potem zatrzymsli sie w czasie a swiat poszedl do przodu....tak samo jest teraz....zatrzymalismy sie umyslowo w XX wieku.....i najgorsze jest to ze nie potrafimy wyciagnac zadnych wnioskow a swist znowu nam ucieka....brakuje nam tylko kawalerii i ulanow

    2. Krzysztof33

      Byliśmy świetni do XVII w. a potem staliśmy się taką Somalią Europy. Przyczyny były różne, ale przede wszystkim oligarchizacja I RP (rozwalenie sądownictwa - zrywanie trybunałów, rozwalenie systemu władzy (sejmiki) i atrofia administracji centralnej) i skupienie się na produkcji zbóż (surowcowej ) oraz odpuszczenie rzemiosła i handlu (zaniedbanie rozwoju miast).

  8. OptySceptyk

    Jedyny scenariusz, w którym można skakać ze spadochronami, to atak z zaskoczenia. Czyli nierealny przeciwko rosji. Całe to szkolenie spadochronowe jest niepotrzebne, a kosztuje. 6BPD trzeba przekształcić w wojsko aeromobilne, w rozumieniu transportu śmigłowcami i samolotami i doposażyć w cięższy sprzęt. Zamiast śmigłowców AW kupić Chinooki.

  9. Darek S.

    Zgadzam się ze wszystkim poza Himarsami. Zamiast Himarsów dałbym Langusty. Te Himarsy, które teraz kupujemy są za drogie, aby je tutaj podporządkować. Ale jeżeli od Koreańczyków uda się kupić dużo taniej, wtedy jak najbardziej. Tego typu jednostki przydałyby się na sam początek operacji, aby opanować rejon Kaliningradu, opanować przyczółki w rejonach przesmyku Suwalskiego., tak że sensowne byłoby wzmocnić na początek przynajmniej jedną naszą brygadę powietrzno desantową, tą bliżej położoną Olsztyna.

  10. Prezes Polski

    Z wszystkim się zgadzam, może z wyjątkiem himarsów. To jednak bardzo drogi w użyciu system i nigdy nie będzie wystarczająco dużo rakiet, żeby go używać jako wsparcie w szerokim zakresie. Widziałbym go raczej jako jednostki samodzielne, które moga być dyslokowane w zależności od potrzeb. Przykra prawda jest taka, że chyba żadna z wymienionych w rozmowie zmian nie jest obecnie nawet rozważana. A jeśli chodzi o drony...wszyscy wiemy jak dramatyczna jest sytuacja. Osobiście liczę tu na zapowiadane dowództwo transformacji. Może w ten sposób ufa się tylnymi drzwiami dokonać jakiejś sensownej reformy.

    1. KrzysiekS

      Prezes Polski Akurat HOMAR-K HOMAR-A to dobry zakup. Pytanie czy kupujemy ich za dużo odpowiem NIE. Dlaczego dlatego że amunicje możesz dostać dosyć szybko bo zarówno Korea jak i USA maja jej zapas natomiast wyrzutni nie produkuje się szybko. Na dodatek to dłuższa ręka od altylerii i przy tej ilości będzie Moskali bolało już na terytorium Białorusi.

    2. Prezes Polski

      KrzysiekS ja nic nie pisałem o tym, ile kupujemy, chodziło o dyslokację. W batalionie desantu to wg mnie niekoniecznie. Natomiast na poziomie brygady, a jeszcze lepiej samodzielna brygada artylerii, która może pełnić rolę wsparcia dla innych jednostek, to już tak. Możesz taka brygadę rozśrodkować jak trzeba trzymać obronę na długiej linii, możesz jej użyć w całości, kiedy potrzebne jest przełamanie i trzeba w krótkim czasie ostrzelać setki celów. Jeśli mlrs będą organicznymi jednostkami na poziomie batalionu, trudno będzie je ześrodkować.

  11. oko

    Mam pytanie do Pana Lipskiego . A Jak Pan widzi potrzebę, wykorzystanie bojowe pojazdów Otokar Brzoza w strukturze wojskowej , liczbie takich pojazdów podczas wojny aby wspierały jednostki na polu walki ?

    1. TIGER

      Jako wsparcie "blisko-tylne" wsparcie Piechoty

  12. Andrzej ze Szczecina

    Super materiał. Warto byłoby jeszcze Ukrainie podesłać kilka Borsuków do przetestowania.

    1. mm60

      a co wyślą? wszystkie4?

  13. expert_ogólny

    Ciekawe rozmyślania, ale facet chce bardziej zrobić z czerwonych beretów jednostki ekspedycyjne Marines. Desant, czołgi, artyleria itd. To już chyba lepiej rozwijać współpracę z innymi rodzajami wojsk i umieć stworzyć różne joint związki pod konkretne zadania. Robota dla Dowództwa Operacyjnego.

  14. Lechu*

    Sporo ciekawych wniosków do reorganizacji i unowoczesnienia podstawowych struktur armii. Warto to uzupełnić wizualizacjami, a przede wszystkim poddać dyskusji i w oparciu o wnioski wdrażać.

    1. Essex

      To sie nie uda bo te zmiany nie sa defiladowe. Nawet jakby na Ukrsinie walcxyli laserami i terminatorami my nadal bysmy snuli wizje wielkich bitew psncernych.

  15. Essex

    Fajny artykul i nareszcie jakies sensowne wnioski z walk. Niestety u nas to nie przejdzie. My zabetonowani w MON w regulaminach i koncepcjach z lat 50tych. Te zmiany wymsgslby odwagi, wizji i zakupu sprzetu ktory jest wyjatkowo nie efektowny. Czolgiem mozna sie pochwalic na defiladzie a wre, dronami, zagluszarkami? U nas 6 BDS to tylko spadochrony, nawet bez artylerii o czym w ogole gadamy? Rozpoznanie? Tradycyjne jak w IIWS....BRDM lub Lotr. Ostatnia konferencja o dronach chyba dobitnie pokazala zabetonowanie umyslow w MON.

Reklama