Siły zbrojne
Asymetryczna obrona i przeciwpancerne priorytety. Gen. Kukuła dla Defence24.pl: WOT potrzebny na całym terytorium kraju
Musimy myśleć o pewnym stopniu nasycenia Wojskami Obrony Terytorialnej całego terytorium kraju, a nie tylko jego wschodniej części - podkreśla w rozmowie z Defence24.pl gen. dyw. Wiesław Kukuła, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej. Generał mówi też o wnioskach z ostatnich ćwiczeń, zaangażowaniu Wojsk Obrony Terytorialnej w działania z zakresu reagowania kryzysowego, a także modernizacji technicznej podległej mu formacji i współpracy z sojusznikami, w tym ze Stanami Zjednoczonymi.
Jędrzej Graf: Panie Generale, minęło dwa i pół roku od powołania do życia Wojsk Obrony Terytorialnej. W formacji służy ponad 20 tys. żołnierzy. Można powiedzieć, że to dużo, ale w planach było osiągnięcie liczebności na poziomie nawet 53 tys. do 2019 roku. Na ile udało się więc zrealizować założenia, jakie towarzyszyły formowaniu WOT? Co uznaje Pan Generał za największe sukcesy, a gdzie dostrzega niedociągnięcia? Czy możemy dziś powiedzieć, że główny etap formowania WOT został zakończony?
Gen. dyw. Wiesław Kukuła, dowódca Wojsk Obrony Terytorialnej: W 2007 roku powołano w Polsce Wojska Specjalne. Pomimo, że w tym czasie istniały trzy jednostki specjalne - stanowiące spory potencjał początkowy - ten najmniejszy rodzaj Sił Zbrojnych osiągał zdolności przez całych 7 lat, by definitywnie je potwierdzić w 2014 roku. WOT powołano do życia w 2017 roku i upłynie wiele lat zanim formacja zbuduje swoją tożsamość oraz potwierdzi projektowane zdolności.
Jak te projektowane zdolności mają się do pierwotnych planów?
Jestem praktykiem, mam wielki szacunek do planów. Wiem jednak, że ich wartość ulega dramatycznej dewaluacji z chwilą rozpoczęcia działań, zwłaszcza tych obarczonych dużym ryzykiem. To normalne, bo na etapie wykonania najważniejsze jest dobre przywództwo, a plan ma znaczenie pomocnicze. Dzisiaj jesteśmy w nieporównywalnie lepszej sytuacji, ponieważ dysponujemy wnioskami wynikającymi z ponad dwóch lat tworzenia nowej formacji, budowanego od zera nowego rodzaju Sił Zbrojnych.
Z tej perspektywy dość konsekwentnie realizujemy pierwotne założenia, niemniej nie mamy skrupułów w dostosowaniu ich tak, by odpowiadały zdobytym wnioskom. Dzisiaj wiemy na przykład, że jesteśmy w stanie rozwijać formację w tempie nie większym niż 10 tysięcy żołnierzy rocznie. Wiemy też, że biorąc pod uwagę zainteresowanie służbą ze strony ochotników pierwotnie planowana liczebność – 53 tysięcy żołnierzy jest osiągalna. W mojej ocenie główny etap formowania WOT zakończy się z chwilą utworzenia struktur ostatnich brygad, a to potrwa jeszcze co najmniej rok.
Mimo to OT odnotowała już pewne sukcesy.
Pozwoli Pan, że nie będę się skupiał na sukcesach – jest zbyt wcześnie by o nich myśleć. Dzisiaj trzeba skupić się na obszarach wymagających doskonalenia. Z pewnością jednym z nich jest system szkolenia, który w mojej ocenie musi być bardziej efektywny. Innym równie ważnym jest uruchamiany projekt zarządzania talentami i kompetencjami niezbędny, by właściwie wykorzystywać w siłach zbrojnych potencjał wnoszony przez naszych obywateli-żołnierzy. Ważne też, aby silniej odbiurokratyzować działalność administracyjną, logistyczną a nawet szkoleniową wypracowując specyficzne dla formacji ochotniczej formy działalności.
Kiedy będzie można powiedzieć, że proces formowania został zakończony?
Jak wspomniałem wcześniej, z chwilą kiedy zostaną utworzone wszystkie planowane struktury i zostaną one napełnione personelem. W tym miejscu warto wyjaśnić pewną zależność – terytorialne struktury oparte na zaciągu ochotniczym definiują nie tylko potrzeby obronne ale w równie istotnym stopniu potencjał demograficzny. Do dziś w państwie, w którym funkcjonuje armia zawodowa, a wcześniej zasadnicza służba wojskowa fakt ten słabo przebija się do świadomości, nawet wśród ekspertów. Dlatego też na pewnym etapie formowania struktur zwykle niezbędna jest ich korekta. Nie można bowiem doprowadzać do sytuacji, w której utrzymywane są fikcyjne, nieobsadzone ludźmi struktury jak również tolerować sytuacji, w których struktury są nieadekwatne do dużej liczby kandydatów.
Świetnie zarządza się tym w państwach nordyckich czyniąc z terytorialności służby dodatkowe atuty. Na obecnym etapie utrzymujemy terytorialność na poziomie wojewódzkim. Po sformowaniu wszystkich struktur szacujemy, że ponad 70 proc. obywateli-żołnierzy będzie pełnić służbę w swoim lub przyległym powiecie.
Nie brakuje opinii, że skoro Wojska Obrony Terytorialnej osiągnęły już sporą liczebność, szczególnie na wschodzie kraju, to należałoby skierować teraz większy „wysiłek finansowy” na inne obszary modernizacyjne. Wiele programów ma coraz większe opóźnienia, a potrzeby są bardzo duże.
Zarządzanie zasobami obronnymi należy postrzegać wyłącznie kompleksowo. Przykładowo, zupełnie naturalnym jest to, że decyzja o utworzeniu 18. Dywizji Zmechanizowanej może wpłynąć na proces formowania Wojsk Obrony Terytorialnej, ale trudno to oceniać negatywnie. Pomijając najważniejsze aspekty związane ze wzrostem potencjału obronnego, pewna część moich żołnierzy – co piąty – zakłada, że w ciągu trzech lat przystąpi do zawodowej służby wojskowej. Ta decyzja daje im spore szanse na realizację swoich planów. Przy tworzeniu Wojsk Obrony Terytorialnej od początku zakładaliśmy, że będziemy zasilać wojska operacyjne.
To jest też swoiste spłacenie długu, który zaciągaliśmy w momencie rozpoczęcia procesu formowania WOT, gdy pewna grupa żołnierzy zawodowych przychodziła do nas z Wojsk Lądowych, Wojsk Specjalnych, czy nawet z Sił Powietrznych. Przejście części żołnierzy do innych formacji może nieco wydłużyć proces osiągania gotowości przez niektóre brygady, ale warto się z tym pogodzić, jeśli ma to służyć wzmocnieniu całego systemu obronnego.
Czytaj też: Rośnie stan osobowy Wojsk Obrony Terytorialnej
Nie mogę również pogodzić się z tezą, że jedynym miernikiem rozwoju WOT jest liczebność, czy stopień ukompletowania jednostek rozlokowanych na wschodzie kraju. Osiąganie pełnej gotowości trwa u nas dłużej niż w wojskach operacyjnych, z uwagi na specyfikę szkolenia i to, że jest ono realizowane w sposób bardziej rozłożony w czasie. Zwracam też uwagę na potencjał naszego przeciwnika, musimy myśleć o pewnym stopniu nasycenia Wojskami Obrony Terytorialnej całego terytorium kraju, a nie tylko jego wschodniej części...
Co konkretnie ma Pan na myśli?
Obserwując to, w jaki sposób Federacja Rosyjska rozwija swoje zdolności ofensywne, a także system antydostępowy A2/AD stawiam tezę, że WOT będą potrzebne na całym terytorium kraju. Oprócz działań hybrydowych z jednej strony, klasycznych uderzeń zgrupowań wojsk pancerno-zmechanizowanych czy ataków lotniczo-rakietowych z drugiej, istotnym elementem zagrożenia mogą być operacje powietrzno-desantowe i specjalne, realizowane również na dużej głębokości. Czas zrozumieć, że przyszła wojna nie będzie toczyć się wyłącznie w strefie bezpośredniej walki. Dlatego WOT nie powstaje jedynie na ścianie wschodniej, a jest względnie równomiernie rozłożony na terenie całej Polski.
Oczywiście, w zależności od stopnia zagrożenia poszczególne jednostki będą się różnić na przykład stopniem rozwinięcia struktur, czy ukompletowania w określone rodzaje broni. Istnieje zresztą możliwość dokonywania pomiędzy brygadami przesunięć na przykład części uzbrojenia, by dana struktura była jak najlepiej przygotowana na spodziewany scenariusz działań. To naturalne, że rozpoczęliśmy budowę jednostek WOT na wschodzie, bo obszar ten jest najbliżej źródła zagrożenia. Nie zmienia to jednak założenia, co ponownie podkreślę, że bierzemy pod uwagę zdolności walki na całym terytorium kraju.
Przypomnę, iż jednym z celów powołania WOT było nasycenie środowiska walki siłami, między innymi po to, aby wojska operacyjne zyskały swobodę manewru i zamiast rozpraszać swoje zasoby mogły je skupić na najpoważniejszym zagrożeniu ze strony przeciwnika. To ważne, by właśnie na tych kierunkach możliwe było miejscowe równoważenie potencjału przeciwnika. Wojska Obrony Terytorialnej mogą z powodzeniem prowadzić działania obronne o mniejszej skali i intensywności. Te zaś mogą zaistnieć wszędzie.
Zatrzymajmy się na moment przy temacie współdziałania z wojskami operacyjnymi. W ostatnim czasie WOT zaangażowały się w kilka dużych ćwiczeń - nie tylko w Dragon-19, ale też we wcześniejsze, gdzie formacja bardzo blisko współdziałała z jednostkami podległymi 12. Dywizji Zmechanizowanej. Jakie są doświadczenia i wnioski z tych ćwiczeń? W jaki sposób wpłyną one na planowanie rozwoju Wojsk Obrony Terytorialnej?
Na początku warto przypomnieć, że jako WOT uczestniczyliśmy w ćwiczeniach Dragon już w 2017 roku. Zarówno wtedy, jak i dziś było to możliwe dzięki zaangażowaniu Dowódcy Generalnego RSZ generała broni Jarosława Miki, który wkłada wiele wysiłków, aby budować połączoność sił wydzielanych z różnych - nie tylko sobie podległych - formacji. W 2017 roku nasze zaangażowanie było bardzo skromne - to był przecież pierwszy rok naszego działania. Ćwiczyliśmy konkretny element w celu weryfikacji założeń doktryny, która była wtedy przygotowywana. Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że doświadczenia z tego ćwiczenia okazały się bardzo przydatne.
Wszystkie elementy „zagrały”?
W czasie tegorocznego Dragona weryfikowaliśmy punkt po punkcie założenia doktryny, która została wdrożona do działania jeszcze w 2018 roku. Brygady OT działały w swoich stałych rejonach odpowiedzialności, do których były wprowadzane lub przez które przemieszczały się Wojska Lądowe. To wymagało odpowiedniego przygotowania struktur dowodzenia, uzgodnienia zasad współdziałania itd. Podkreślam, że nie jesteśmy substytutem Wojsk Lądowych a „terytorialną” lekką piechotą, które może wspierać inne formacje. Może zapewniać swobodę manewru, dostarczać informacje o terenie, o drogach przerzutu a w określonych sytuacjach również ograniczone wsparcie ogniowe.
Zatrzymam się tutaj na moment przy wcześniejszym ćwiczeniu, odbywającym się na wschodzie kraju. Z jego przebiegu wynikają bardzo interesujące wnioski, i to nie tylko dla WOT. Jednostki Wojsk Lądowych tym razem nie działały na poligonach, ale w miastach i wsiach, bezpośrednio wśród społeczności. Tereny te są stałymi rejonami odpowiedzialności brygad i batalionów lekkiej piechoty z WOT. Mieliśmy szansę nie tylko wprowadzać Wojska Lądowe w teren, za który odpowiadamy, ale również przygotować lokalne społeczności na obecność cięższych sił wojskowych. Dzięki takim szkoleniom możliwe jest wspólne ćwiczenie scenariuszy, które mogą mieć miejsce w operacji obronnej. W tym miejscu muszę również dodać, iż tak naprawdę budowa WOT zakończy się powodzeniem wtedy, gdy inne formacje nauczą się wykorzystywać nasz potencjał. W czasie tego ćwiczenia oficerowie i żołnierze 12 DZ dowiedli, że nie będzie to wielkim wyzwaniem. Jestem pod wrażeniem ich inicjatywy, szybkości działania i zdolności do adaptacji. Uważam, iż doskonale wykorzystali potencjał wsparcia ze strony jednostek OT do osiągnięcia własnych celów. O to właśnie chodzi!
W 2017 roku jedno z ćwiczeń WOT w terenie zabudowanym wywołało sporo kontrowersji. Użyto środków pozoracji w zasadzie bez uprzedzenia mieszkańców.
To dobry przykład zdobytych doświadczeń, o których wspominałem. Wyciągnęliśmy wnioski z tamtej ciekawej sytuacji. Koncepcja naszych szkoleń w miejscowościach bazowała na doświadczeniach krajów bałtyckich i skandynawskich, gdzie są one realizowane w podobnej formule. Ludność jest tam przyzwyczajona do tego typu szkoleń, odbywają się one cyklicznie nie tylko w dni wolne. Zrozumieliśmy, że nie wszystkie nasze społeczności są na tym etapie świadomości. Dlatego dzisiaj realizujemy strategię „miękkiej” obecności szkoleniowej w miejscowościach. Szkolenia z użyciem środków pozoracji pola walki i amunicji, a także szkolenia nocne na terenach zamieszkanych poprzedzamy lokalną kampanią informacyjną i uzgodnieniami z samorządem. Wnioski z tej sytuacji umożliwiły nam również wypracowanie nowych założeń w komunikacji ze społecznościami lokalnymi.
Efekty naszych działań mogliśmy dostrzec między innymi na wspomnianym ćwiczeniu na wschodzie kraju. Pomimo, że na ulicach wielu miejscowości byli nie tylko żołnierze, ale też kolumny sprzętu, w tym Rosomaków, nie tylko nie wywoływało to większych incydentów, ale znalazło wsparcie lokalnych społeczności.
Czytaj też: Przysięga Terytorialsów z Suwałk
A jakie są największe ograniczenia Wojsk Obrony Terytorialnej, w stosunku do stawianych przed nimi zadań? Również w kontekście doświadczeń z ćwiczeń takich jak Dragon.
Jak każda formacja mamy swoje ograniczenia ale i silne strony. Nasze ograniczenia wynikają z niskiej manewrowości i ograniczonego rażenia. Ale z drugiej strony muszę wskazać na relatywnie krótki czas mobilizacji i zdolności do podjęcia działań, wspomnieć o doskonałej znajomości terenu i populacji, ale również sensoryce stanowiącej oczy i uszy sił zbrojnych w rejonie zagrożonym konfliktem czy też nim dotkniętym. Majowa sytuacja kryzysowa w województwie lubelskim pokazała, jak dobrymi sensorami mogą być żołnierze WOT. Pierwsze informacje o skali zniszczeń spowodowanych przez trąbę powietrzną uzyskaliśmy od jednego z naszych żołnierzy, dzięki tymi danym mogliśmy rozpocząć mobilizowanie naszych ludzi, jeszcze zanim informacje o powodzi pojawiły się w mediach.
To od żołnierzy mieszkających i pracujących w terenie mogą płynąć natychmiastowe informacje o zagrożeniu. Od tych pogodowych, aż po potencjalną obecność „zielonych ludzików”. Informowanie skutkujące właściwą oceną sytuacji na wyższych szczeblach może być kluczowe, co dostrzegają również inne państwa. Niedawno norweska Gwardia Królewska udostępniła dla swoich żołnierzy aplikację na smartfony, dzięki której będą mogli w każdej chwili - nawet przed zmobilizowaniem - w czasie codziennych czynności informować o powstających zagrożeniach lub zgłaszać podejrzane incydenty. To tysiące sensorów umożliwiających uzyskanie pełnego obrazu sytuacji. W sytuacji zagrożenia wojennego bezcenne!
Czytaj też: Terytorialsi odnaleźli zaginioną osobę
Chciałbym na moment zatrzymać się przy działaniach podczas ostatniej powodzi, odbiły się one dość szerokim echem. Zaangażowanie WOT było widoczne, ale jak zadziałał cały system dowodzenia Wojskami Obrony Terytorialnej, a więcej – reagowania kryzysowego? Jakie są najważniejsze wnioski z działań Wojsk Obrony Terytorialnej, ale i szerzej systemu reagowania, w czasie ostatniego kryzysu?
Wnioski są niezwykle ciekawe i w moje ocenie dają podstawy do zweryfikowania obecnie obowiązującego modelu, który powstał zanim rozpoczęto formowanie WOT. Oczywiście formacja może dalej być wyłącznie elementem wtłoczonym w obecnie istniejący system, ale wnioski z akcji powodziowej - w moim przekonaniu - dają podstawy do bardziej głębokich zmian zwłaszcza w części niemilitarnej części systemu zarządzania kryzysowego. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na dwie istotne sytuacje, których nie obserwowano wcześniej – szybkość i skalę zaangażowania wojska, które w ocenie wojewodów i przedstawicieli straży pożarnej miały miejsce po raz pierwszy. Stało się tak ponieważ w rejonach dotkniętych kataklizmem funkcjonują brygady i bataliony WOT, które zrobiły to co powinny - zadziałały zgodnie ze swoim przeznaczeniem.
Skupiając się na wnioskach systemowych w mojej ocenie warto system zarządzania kryzysowego po stronie wojska uczynić dwuwarstwowym. Pierwszą warstwę winny stanowić WOT, które są osadzone w terenie, populacji i administracji. Drugą siły i środki wydzielane z pozostałych formacji, które mogą być aktywowane jeśli siły pierwszej warstwy okażą się niewystarczające. To model obowiązujący w większości państw posiadających siły o charakterze terytorialnym. Innym aspektem jest koordynacja po stronie wojskowej na szczeblu wojewódzkim. Dziś jest realizowana przez szefa Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, który nie ma podporządkowanych żadnych sił, a jedynie dysponuje planem działania obejmującym wykaz ewentualnie przewidywanych sił, które mogą być wydzielane do zadania. Problem w tym, że sytuacje kryzysowe z uwagi na swoją nieprzewidywalność z reguły wymykają się planom, którymi dysponują szefowie WSzW. Tymczasem niemal w każdym województwie znajduje się dowódca brygady OT, dysponujący docelowo około 3 tysiącami żołnierzy i sprzętem, a także sztabem zdolnym do natychmiastowego planowania działań adekwatnych do sytuacji w województwie.
Warto przytoczyć tutaj doświadczenia amerykańskiej Gwardii Narodowej, z którą zresztą ściśle współpracujemy. Dowódca Gwardii w każdym stanie jest nazywany „generałem adiutantem” (ang. TAG – The Adiutant General), będąc asystentem gubernatora, który podobnie jak nasz wojewoda odpowiada za system zarządzania kryzysowego w stanie. Podobną rolę mogą pełnić nasi dowódcy brygad. Umożliwi to ograniczenie biurokracji wojskowej i skupienie zadań WSzW na kwestiach związanych z zarządzaniem rezerwami. Dlatego będę wnioskował o wprowadzenie takich zmian.
Czytaj też: Terytorialsi na ćwiczeniu SAREX/RENEGADE
Czy współpraca z Amerykanami, o której Pan mówi, obejmuje również przygotowanie rozwiązań w obszarze reagowania kryzysowego?
Wraz z Gwardią Narodową USA w ramach jednej z tzw. Staff Assistance Visit przeprowadziliśmy audyt naszego wojskowego systemu zarządzania kryzysowego pod kątem projektowania zdolności WOT, a także doświadczeń amerykańskich. Okazało się, że obecny system wcale nie odbiega wiele od rozwiązań, które funkcjonują w Stanach Zjednoczonych. Znaczne różnice występują w obszarach planowania i przywództwa. W Polsce często spotykam się z nadmiernym eksponowaniem znaczenia planów zarządzania kryzysowego. W administracji wojewódzkiej spotkałem kiedyś urzędnika, który stał na stanowisku, że niezależnie od skutków zdarzeń pogodowych jego odpowiedzialność jest zawężona tylko do zawartości planu w tym określonych w nim scenariuszy. To swoista urzędnicza strefa „komfortu”, z którą my oficerowie Sił Zbrojnych nie możemy mieć nic wspólnego.
Oczywiście tego typu dokumenty są bardzo potrzebne, dają pewien ogląd na to jakie są ryzyka i posiadane zasoby, ale prawdziwy kryzys – po raz kolejny to podkreślę – jest w praktyce niemal niemożliwy do precyzyjnego zdefiniowania w planie. Musimy być bardzo elastyczni, nie zwlekać z podejmowaniem decyzji i braniem za nie odpowiedzialności. Nie możemy być niewolnikami planów. Dlatego równie ważne jest kompetentne przywództwo. Moje doświadczenia utwierdziły mnie w przekonaniu, iż tego typu działania muszą być przygotowywane i kierowane nie przez oficerów administracji wojskowej, a dowódców na co dzień dysponujących odpowiednimi zasobami ludzkimi i wyposażeniem. Dowódców, którzy codziennie stawiają czoła odpowiedzialności za mienie i życie ludzkie. Jak wspomniałem wcześniej będę zabiegał o dokonanie takich zmian.
A jak ocenia Pan działania żołnierzy WOT na miejscu? Ich zaangażowanie i współpracę z innymi służbami.
Na samym początku oddam hołd wysiłkom funkcjonariuszy Państwowej Straży Pożarnej i strażakom z Ochotniczych Straży Pożarnych. Wszystkich, którzy twierdzą, że to wyłącznie ich robota a wojsko powinno zajmować się wyłącznie zadaniami obronnymi wysłałbym na wały przeciwpowodziowe, by zrozumieli jak szczupłe są wszystkie zasoby w obliczu kataklizmu.
W obliczu tych zdarzeń moi żołnierze wykazali się bardzo dużym zaangażowaniem i umiejętnością współdziałania zarówno z żołnierzami wojsk operacyjnych, jak ze Strażą Pożarną. Podkreślam też, że pomimo krótkiego czasu od wezwania stawiennictwo wynosiło średnio 95 proc. mobilizowanych stanów. Do niektórych jednostek przybywali także żołnierze, którzy nie zostali zmobilizowani, a chcieli okazać osobistą gotowość do wsparcia działań.
Prowadziliśmy działania nie tylko w stałych rejonach odpowiedzialności, również poza nimi. Część sił z brygady lubelskiej skierowaliśmy do województwa świętokrzyskiego, bo tam występowało niebezpieczeństwo przerwania wału, a 10. Świętokrzyska Brygada OT jest nadal w fazie formowania. Jednocześnie stopień zagrożenia w województwie lubelskim pozwalał nam na przemieszczenie sił jednego z batalionów poza własne województwo. Żołnierze WOT zostali rozmieszczeni w sposób „eksterytorialny” w Połańcu, i pracowali tam przez 5 dni. To, że mieli pełnić służbę poza swoim województwem, nie wpłynęło na ich mobilizację.
Czytaj też: Siil 2018 - obrona terytorialna po estońsku
W jakim stopniu WOT jest przygotowany do prowadzenia działań z obszaru reagowania kryzysowego, przede wszystkim pod kątem wyposażenia?
Dysponujemy już pewnymi zasobami – pozyskaliśmy wiele sprzętu, ale nie ukrywam, że konieczne są dalsze zakupy wyposażenia. Często zresztą procedury pozyskiwania wyposażenia są długotrwałe. W oparciu o zdobyte wnioski z działań zamierzam dokonać zmian w strukturach brygadowej kompanii saperów. Dzięki odpowiedniemu ukompletowaniu w żołnierzy i sprzęt, będą lepiej przygotowane do działań zarządzania kryzysowego, a jednocześnie będą miały lepsze zdolności do inżynieryjnego przygotowania terenu na potrzeby operacji obronnej.
Paradoksalnie jednak ostatnie zagrożenie powodziowe pokazało, że nawet proste wyposażenie zwiększa nasze zdolności. Przykładem są systemy do oświetlania obszarów prac, które sprawdziły się bardzo dobrze w terenie. Są autonomiczne, mają własne agregaty, na wałach przecież nie ma prądu. To może wydawać się prozaiczne, ale umożliwia pracę w sposób ciągły, również w warunkach nocnych. W sytuacjach kryzysowych niezbędne jest wszystko od cystern na wodę po drony rozpoznawcze. Ważne jest również by pamiętać, iż o skuteczności tego typu działań decyduje nie tylko sprzęt, ale liczba żołnierzy i czas w jakim zostaną skierowani do działań – bardzo pracochłonnych i koniecznych do przeprowadzenia w krótkim czasie.
Czytaj też: Dr Jagnieża o raporcie Stratpoints ws. WOT: Obrona Terytorialna musi zachować samodzielność [OPINIA]
A systemy bezzałogowe? Jaką rolę odegrały?
W czasie kryzysu powodziowego drony do wsparcia naszych działań wydzieliły Wojska Specjalne – nasze załogi nie były jeszcze zdolne do samodzielnych lotów. Ich wykorzystanie wiąże się z pewnymi ograniczeniami, ale samo ich użycie daje nam bardzo szybką możliwość oceny zagrożeń np. stanu wałów czy tempa ich przeciekania. Wpływa to na naszą szybkość reakcji i ogranicza np. liczbę żołnierzy czy też strażaków przeznaczonych do monitorowania stanu wałów. Wreszcie, materiały zdobyte w czasie rozpoznania z użyciem bezzałogowców można wykorzystywać później, po zakończeniu sytuacji kryzysowej, na przykład do planowania inwestycji związanych z naprawą infrastruktury. Na zdjęciach i nagraniach z dronów doskonale widać, które obszary są najbardziej zagrożone, i w jaki sposób woda będzie się rozprzestrzeniać po przełamaniu wału.
Drony będą stanowić istotny element naszego szkolenia na potrzeby systemu zarządzania kryzysowego. Programując nasze praktyczne szkolenie załóg dronów uwzględniamy ich szerokie zastosowanie w działaniach przeciwkryzysowych od monitorowania sytuacji powodziowych po poszukiwanie osób zaginionych. To kolejny przykład tego jak w WOT programujemy tzw. zdolności podwójnego zastosowania. Służące społecznościom zarówno w czasie pokoju jak i wojny.
Wróćmy do zadań związanych z obroną terytorium kraju w sytuacji konfliktu zbrojnego. Nie jest tajemnicą, że proces wyposażania WOT nie został zamknięty, a zakupy nowoczesnej broni przeciwpancernej są wciąż w fazie planowania. Jakie Pana zdaniem są najważniejsze potrzeby, jeśli chodzi o modernizację techniczną Wojsk Obrony Terytorialnej, biorąc pod uwagę rolę formacji w operacji obronnej?
Musimy pamiętać, że proces osiągania gotowości w WOT jest rozłożony na lata i z uwagi na inny proces szkolenia musi trwać dłużej, niż w wojskach operacyjnych. Dziś potrzebujemy sprzętu przede wszystkim po to, aby realizować szkolenie specjalistyczne. Trzy najbardziej priorytetowe obszary to broń przeciwpancerna, przeciwlotnicza i samopowtarzalne karabiny wyborowe. Jeśli chodzi o broń przeciwpancerną dysponujemy na dziś wyłącznie dronami Warmate, granatnikami RPG-7 i karabinami 12,7 mm. Jeśli chodzi o RPG-7 nie uważam tego sprzętu za perspektywiczny. Dlatego planujemy pozyskanie granatników przeciwpancernych jednorazowego użytku. To jeden z naszych priorytetów, ta broń musi być wprowadzona w dużych ilościach.
Oczywiście potrzebujemy też przeciwpancernych pocisków kierowanych i trwa proces ich pozyskania. Nie ukrywam, że właśnie pozyskanie systemów obrony przeciwpancernej jest dla mnie największym wyzwaniem. W przyszłym roku rozpoczynamy przecież certyfikację pierwszych trzech brygad i ta certyfikacja jeśli chodzi o zdolności przeciwpancerne będzie na początku realizowana z ograniczeniami. Wszystko jest jednak na dobrej drodze, by jeszcze w tym roku rozpocząć stopniową zmianę tej sytuacji.
W dyskusji eksperckiej często pojawia się argument, że obrona przeciwpancerna powinna być warstwowa. Co za tym idzie, Wojska Lądowe i WOT mają do pewnego stopnia różne potrzeby, i do ich spełnienia należałoby wprowadzić całą rodzinę systemów obrony.
To prawda. Dlatego w mojej ocenie potrzebujemy zróżnicowanego wyposażenia. Pragnę przypomnieć, iż dysponujemy już pewną liczbą dronów uderzeniowych krótkiego zasięgu Warmate wyposażonych w głowice przeciwpancerne, których maksymalny zasięg wynosi nawet 10 km. Wojska Lądowe dysponują zestawami Spike o zasięgu niemal 4 km. Trzeba jednak pamiętać, że współcześnie walka jest prowadzona na dystansach zwykle nie przekraczających kilkuset metrów. Ten dystans np. PPK pokonuje w czasie niecałych 5 sekund! Zasięgi granatników przeciwpancernych to zwykle około 200 - 300 metrów. Jako formacja lekkiej piechoty ukierunkowana na walkę w obronie poszukujemy rozwiązań umożliwiających również prowadzenia ognia do celów opancerzonych na krótkich - właściwych dla miast i walki w zwarciu - dystansach, które czasami nie przekraczają nawet 200 metrów. Bardzo istotna jest również możliwość użycia tych środków z pomieszczeń i zamkniętych umocnień. Nie ma rozwiązań kompleksowych idealnie pasujących do wszystkich sytuacji.
Czytaj też: 20 tys. terytorialsów w służbie
Dlaczego ten ostatni parametr jest tak ważny? Na ile jest to związane ze specyfiką działań WOT?
Nie mam najmniejszych wątpliwości, iż współczesna lekka piechota musi być przygotowana do walki w zwarciu, w bezpośrednim kontakcie z przeciwnikiem. Środowiskiem współczesnych wielowymiarowych konfliktów nie są będą bowiem lasy, ale główne szlaki komunikacyjne, miasta i podejścia do nich, a także infrastruktura krytyczna. Musimy być przygotowani do ich obrony. Broń przeciwpancerna musi być przygotowana również do użycia z pomieszczeń i bunkrów. Na współczesnym polu walki coraz większym zagrożeniem są drony, wyposażone w termowizyjne systemy obserwacji. Bierzemy pod uwagę, że nawet poza obszarami zurbanizowanymi nasi żołnierze będą musieli korzystać ze schronów, ukryć, aby uniknąć detekcji przez przeciwnika.
Oczywiście oprócz przeciwpancernego pocisku kierowanego, potrzebujemy skutecznego granatnika. Broń tego typu jest użyteczna nie tylko do walki z celami opancerzonymi. Do skutecznego niszczenia pojazdów opancerzonych, mogą też być używane wielkokalibrowe karabiny wyborowe z amunicją przeciwpancerną. Model walki definiuje nie tylko systemy uzbrojenia ale również nasze programy strzelań i szkolenia taktyczne.
Czytaj też: Obrona terytorialna na ćwiczeniu z sojusznikami
A broń przeciwlotnicza? Planowane są zestawy przenośne, czy również inne systemy? Na przykład na lekkich pojazdach.
Dostarczane do Wojsk Lądowych zestawy przeciwlotnicze Piorun będą wypierać zestawy starszej generacji Grom, które to zostaną przekazane do WOT wraz z symulatorami. Na dziś są one wystarczające dla naszych potrzeb. Nie wykluczam, iż w miarę rozwijania zdolności formacji moi następcy podejmą decyzję o wdrażaniu innych systemów, w tym wspomnianych systemów bazujących na lekkich pojazdach. To prawdopodobne również w innych obszarach np. moździerzy.
Podstawowym uzbrojeniem indywidualnym WOT staje się natomiast karabin Grot. Część komentatorów wskazywała, że to konstrukcja niesprawdzona, więc jej wprowadzenie do Wojsk Obrony Terytorialnej było kontrowersyjne. Czy z Pana perspektywy, jako dowódcy, decyzja o zakupie całkiem nowego systemu, w dużej ilości, była słuszna?
Jeśli jest cokolwiek kontrowersyjnego we wdrożeniu GROT-a to tylko fakt, iż dokonano tego tak późno. Czy zdaje Pan sobie sprawę, że pierwsze dostawy GROT-a planowano w 2022 roku? Czy zdaje sobie Pan sprawę ile lat trwało wdrożenie tego projektu? Czy biorąc pod uwagę to jak się zmienia rynek broni, jak rozwijają się konkurencyjne konstrukcje nie jest to dla Pana kontrowersyjne? Wracając do GROT-a decyzja była słuszna – wkrótce miną dwa lata od pierwszych dostaw. Dla ponad 10 tysięcy żołnierzy Wojska Polskiego był on pierwszym karabinkiem i to on ukształtował ich nawyki, które mogą decydować o przeżyciu na polu walki – to broń niezwykle celna i przyjazna. Chociaż to bez znaczenia, osobiście bardzo ją lubię i ilekroć mam okazję sięgam po ten karabinek, by utrzymywać własne nawyki.
Te dwa lata to dobry czas na zbieranie doświadczeń z eksploatacji, dzięki nim wkrótce rozpocznie się produkcja karabinka w wersji A2, w której naniesiono zmiany związane z eksploatacją w WOT. Nie byłoby to możliwe bez wdrożenia karabinka do eksploatacji. Z punktu widzenia mojej formacji ważne jest to, by od razu nawyki budować na docelowej broni – my nie mamy tyle czasu na szkolenie co formacje zawodowe.
Dzisiaj czas myśleć o nowych wyzwaniach, między innymi w kontekście wzrostu odporności balistycznej indywidualnego wyposażenia żołnierzy czeka nas poważna dyskusja nad przyszłością kalibru 5,56 mm. Już dziś w strukturze sekcji lekkiej piechoty zakładamy wyposażenie części żołnierzy w karabinki 7,62 mm. To, ile ich się tam powinno znaleźć, nie jest sprawą wyłącznie WOT ale również innych formacji.
Mówiliśmy o kilku programach modernizacyjnych, realizowanych z różnym powodzeniem. Chciałbym teraz Pana zapytać, jako dowódcę WOT, o spostrzeżenia dotyczące funkcjonowania procesu pozyskiwania sprzętu. Od dawna mówi się, że potrzebne są tutaj strukturalne zmiany. W jakim kierunku powinny one iść?
Ta dziedzina nie jest w moim zakresie odpowiedzialności proszę więc potraktować moją odpowiedź jako refleksję. Jak Pan wie wywodzę się z Wojsk Specjalnych. Przez cztery lata dowodząc jednostką specjalną byłem dysponentem środków budżetowych III stopnia, realizowałem przetargi by wyposażyć swoich żołnierzy. Zastanawiał się Pan dlaczego w Wojskach Specjalnych system zakupów działa? Dlaczego jednostki specjalne realizują zakupy wyposażenia i uzbrojenia z tak dużą efektywnością? Mniejsza skala tych zakupów nie jest przyczyną. Odpowiedzi są w naszym zasięgu, wystarczy eksportować je na wyższe poziomy - tyle, że kompleksowo uwzględniając kompetencje, przywództwo ale również właściwie szacując ryzyka, bo biurokracja jest niczym hydra i zabija lub wypacza wiele sensownych działań. Ważny wydaje mi się również mechanizm pomiaru efektywności działania instytucji, co w przypadku procesu zakupów nie powinno być specjalnie trudne. Podkreślam jednak, iż to moje osobiste poglądy. Zdaję sobie jednak sprawę, iż przemodelowanie obecnego systemu w sposób całościowy będzie bardzo trudnym procesem i potrwa kilka lat.
Mówił Pan o zakupach wyposażenia indywidualnego. WOT od podstaw otrzymuje nowy sprzęt. Pojawiają się głosy, że zakupy sprzętu dla WOT „blokują” dostawy wyposażenia dla innych Rodzajów Sił Zbrojnych, co w efekcie spowalnia proces ich modernizacji i wpływa negatywnie na całe Wojsko Polskie. Jak się Pan odniesie do tych zarzutów?
To dość rozpowszechniony mit. Zacznijmy od podstaw czyli od kosztów funkcjonowania WOT. Ponad 20-tysięczna formacja i to w okresie intensywnego rozwoju związanego z jej wyposażeniem kosztuje około 3,5 proc. całości budżetu MON, w tym nieco ponad 6 proc. budżetu MON przeznaczonego na modernizację. W każdym kolejnym roku te wartości spadają z uwagi na stopniowe nasycanie formacji sprzętem. Trudno mówić o blokowaniu wyposażania innych formacji jeśli weźmie się pod uwagę, iż w pewnych asortymentach nie było ono przez nie planowane, a w innych zwyczajnie stało się częścią planów zakupowych resortu, które choć określane jako zakupy dla WOT de facto były realizowane również dla Wojsk Lądowych. Po prostu lepiej jest łączyć zakupy w jedno postępowanie. W ten sposób w latach 2017-2018 pozyskano wyposażenie dla Wojsk Lądowych na kwotę pond 208 mln złotych pomimo, że oficjalnie kwalifikuje się je jako zakupy dla nowego rodzaju Sił Zbrojnych.
Dowódca WOT jest również gestorem części wyposażenia dla całych Sił Zbrojnych co oznacza, iż wydatki przypisywane WOT służą całości Sił Zbrojnych. Jeśli wziąć pod uwagę zwiększenie budżetu MON np. w 2018 roku o niemal 4 mld złotych tym bardziej nieuzasadniona wydaje się teza, że rozwój WOT odbywa się czyimkolwiek kosztem. W ten sposób można dowodzić w nieskończoność, że coś odbywa się kosztem czegoś, że jeden rodzaj Sił Zbrojnych zabiera środki innemu. To infantylne i wiele mówi o ekspertach, którzy takie tezy stawiają! Pamiętam podobne argumenty gdy w Polsce budowano Wojska Specjalne, którym wydzielono dedykowany budżet i do służby w których kierowano najlepszy personel z całych sił zbrojnych. Czy jednak dzisiaj ktokolwiek wyobraża sobie Siły Zbrojne bez tej formacji?
W kontekście tej dyskusji to, co wzbudza wiele emocji i wymaga przewartościowania, to kwestia podejścia do wyposażenia indywidualnego wszystkich żołnierzy. To relatywnie tanie wyposażenie w zdecydowany sposób wpływa na nastroje żołnierzy i efektywność w działaniu. Jest „bliskim skóry” osobiście namacalnym przez żołnierzy - dowodem na praktyczne stosowanie przez przełożonych prawdy, że ludzie są ważniejsi niż sprzęt. Jak zauważył jeden z dowódców korpusu Marines, jest on gotowy zrezygnować z zakupów kilku myśliwców F-35 z puli ponad 400 planowanych do zakupu dla formacji, byle tylko żołnierze korpusu dysponowali komfortowym wyposażeniem indywidualnym. To dość dosadne podkreślenie znaczenia tego wyposażenia ale i szansa dla WOT, który jako formacja lekkiej piechoty i gestor może mieć pozytywny wpływ na wyposażenie wszystkich żołnierzy. Wyposażenie w 100% produkowane w Polsce.
A jak ocenia Pan współpracę z polskim przemysłem obronnym, który dostarcza przecież większość sprzętu używanego przez WOT?
To systemowo ciekawe, bo pomimo wspólnego celu działania musimy rozróżniać dwa stany tej współpracy. W pierwszym stoimy po przeciwnych stronach barykady dyktując wymagania i walcząc o korzystne ceny. W drugim blisko współdziałamy określając swoje potrzeby wobec projektowanego sprzętu i doskonaląc eksploatowane wyposażenie. W mojej ocenie kluczem tej współpracy jest właściwa komunikacja uwzględniająca tę dwuwymiarowość. Paradoksalnie równie ważna jest nasza wewnętrzna komunikacja wojskowa – jako gestor muszę mieć bowiem pełen wgląd w ocenę jakości eksploatowanego wyposażenia, a także oczekiwań np. w zakresie jego ergonomii ze strony żołnierzy.
Dobrym przykładem jest wdrożenie GROT-a i dalszy rozwój tej broni, który jest programowany przez zespół oficerów, podoficerów a także inżynierów. Projektanci, logistycy, cywile i wojskowi spotykają się w jednym zespole wypracowując bardzo efektywny model współpracy i mając realny wpływ na to jakie zmiany zostaną do broni wprowadzone. Moja ocena współpracy z polskim przemysłem jest pozytywna, choć współpraca nie jest pozbawiona wyzwań. Jago gestor mam realny wpływ na kształtowanie przez polski przemysł produktów, za które jestem odpowiedzialny. Cieszę się, że druga strona jest otwarta na współpracę, czego efekty już dostrzegamy. Zauważyłem również, iż przemysł coraz odważniej sięga po byłych żołnierzy, którzy jako eksperci odciskają pozytywne piętno na nowych produktach i niezwykle pozytywnie wpływają na komunikację z wojskiem.
Wojska Obrony Terytorialnej wzięły niedawno udział w szkoleniu z Gwardią Narodową ze stanu Wirginia Zachodnia. To ćwiczenie, w którym WOT uczestniczył wraz z łotewskimi jednostkami obrony terytorialnej, miało – według informacji przekazanych oficjalnie przez stronę amerykańską – na celu szkolenie w działaniach nieregularnych, niekonwencjonalnych, asymetrycznych. W praktyce oznacza to działanie na terenie zajętym przez przeciwnika. Jaki był zakres tego szkolenia, i jaką rolę odgrywały tam Wojska Obrony Terytorialnej? Na ile takie ćwiczenie wpisuje się w zadania, jakie WOT mogłyby wykonywać w czasie konfliktu?
Ze zrozumiałych względów nie mogę wychodzić poza ramy komunikatów prasowych. Mogę jednak potwierdzić, że jednym z zadań Wojsk Obrony Terytorialnej jest prowadzenie działań i rozwijanie zasobów do budowy ruchu oporu na terenach czasowo zajętych przez przeciwnika. To zupełnie normalne, takie zadania mają wszystkie, podkreślam wszystkie formacje o podobnym charakterze w państwach skandynawskich i bałtyckich. W tym miejscu warto jednak zburzyć kilka mitów. Ze zdumieniem odkrywam bowiem, że toczy się wiele z pozoru poważnych dyskusji w tym temacie, chociaż ich uczestnicy nie potrafią nawet poprawnie zdefiniować ruchu oporu. Ten zaś ma nawet w Polsce swoje założenia doktrynalne.
Tego typu ćwiczenia i rozwój zdolności w tym obszarze realizujemy nie dlatego, iż z góry zakładamy przegraną naszej obrony – jest dokładnie na odwrót. Po prostu zbudowanie zdolności państwa do działań w tym obszarze jest bardzo poważnym czynnikiem odstraszającym i ma charakter kompletnie defensywny potwierdzając obronny charakter jego polityki. Aby taką zdolność zbudować musi być ona zaprojektowana odpowiednio wcześniej, musi być również oparta o bardzo rozległe zasoby, co związane jest z samą strukturą ruchu oporu. Dodam jeszcze, iż sama partyzantka jest jego niewielkim i nie jedynym elementem.
Wielu komentatorów uważa, że nowoczesne środki walki dalekiego zasięgu - systemy rakietowe, lotnictwo, broń pancerna - powodują, że działania nieregularne są nieskuteczne, ale też jednostki prowadzące działania zgodnie z taką taktyką są narażone na duże straty. To stawia pod znakiem zapytania celowość tworzenia tego typu zdolności.
Zacznę od tego czym są działania nieregularne, ponieważ tej definicji przypisuje się zbyt rozległe znaczenie. Począwszy od szeroko pojętej wojny asymetrycznej, aż po działania partyzanckie. Uporządkuję to posługując się znanymi przykładami historycznymi. Przyjmijmy, iż typowe działania nieregularne prowadził mjr Henryk Dobrzański ps. Hubal, działania partyzanckie struktury bojowe Armii Krajowej czy też Narodowych Sił Zbrojnych, a działania niekonwencjonalne Cichociemni. Wszystkie te typy działań można określić jako działania o charakterze asymetrycznym. Czy w dzisiejszych czasach trzeba je uznać za anachronizm? Czy też generujące duże straty? Jest dokładnie przeciwnie, powodują one bowiem osiągnięcie zdolności do walki, którą w NATO określa się jako „działania poniżej progu radaru” i paradoksalnie siły je realizujące nie są celem dla systemów, o których Pan wspomina. Rozwijanie szerokich zdolności do nich paradoksalnie nie angażuje techniki i wyrafinowanych środków rażenia przeciwnika.
Do przeciwdziałania takim działaniom agresor musi zaangażować bardzo duże stany osobowe celem stałego dozorowania terenu, infrastruktury i populacji. Prowadzone konsekwentnie i długofalowo doprowadzają nie tylko do erozji morale przeciwnika, ale poważnie zwiększają koszty osobowe i finansowe konfliktu. Budzi to wewnętrzny opór w samym społeczeństwie agresora.
Podobnie jak podczas drugiej wojny światowej...
Przywoływanie historycznych – powszechnie znanych cech partyzantki, w tym identyfikowanie jej z całym ruchem oporu z kontekstem współczesnych zdobyczy techniki wojskowej jest prostym metodologicznym błędem. Dzisiaj ruchu oporu nie rozwija się jako alternatywy, ewentualnie uruchamianej na wypadek klęski armii regularnej. Nie sprowadza się też go do partyzantki prowadzącej działania nękające. Współcześnie zdolność tą rozwija się tak by konsumowała powszechne zdobycze rozwoju cywilizacyjnego, a jej strategią jest po prostu prowadzenie wojny asymetrycznymi metodami również „równolegle” do konwencjonalnych działań zbrojnych. Jej odpowiednie zaprogramowanie umożliwia zbudowanie strategicznej odporności państwa zdolnego do przetrwania długotrwałej presji zewnętrznej a nawet czasowej okupacji. To bardzo silny czynnik odstraszający, co ponownie podkreślam.
Innym czynnikiem sprzyjającym prowadzeniu takich działań jest właściwa czasom współczesnym zdolność do powszechnego komunikowania i wszechobecność mediów, które w praktyce uniemożliwiają prowadzenie znanych z kart historii masowych działań represyjnych. Na wielkość strat wpływ ma również odpowiednia taktyka, która nie zakłada samobójczych misji, a uderzenia w słabe punkty przeciwnika małymi zgrupowaniami partyzanckimi lub też oddziaływanie niekinetyczne. Czy wie Pan, że jest znanych kilkaset form niekinetycznego, a destrukcyjnego oddziaływania na przeciwnika przez ruch oporu? Niektóre z takich metod walki z okupantem opisał w swoich publikacjach znany amerykański teoretyk walki bez przemocy Gene Sharp czy też szwajcarski oficer Hans von Dach. Ich prace obok opisanych doświadczeń Armii Krajowej są kanonem wiedzy nie tylko oficerów sił specjalnych. To raczej symetryczny konflikt zbrojny niesie za sobą potężne straty osobowe. Dlatego kompletnie nie podzielam tezy przedstawionej w pytaniu. Ważne jest, by budowanie zdolności, o których rozmawiamy było elementem naszej strategii obrony, a także by były one budowane przed konfliktem w odpowiedniej skali. To równie silne narzędzie odstraszania, jak precyzyjne systemy rażenia.
Dziękuję za rozmowę.
gnago
A mundury odzież ruchu oporu są zdolne do maskowania ich widma w podczerwieni? Inaczej będą ruchomymi celami dla śmigłowca wyposażonego w termowizor albo skazani do siedzenia po lasach
aaa
Nie maskują,żadne nie maskują.
Działanie szkodliwe, ale jakże typowe dla dyletantów oczadzonych .
j.jacek
Sztuka wojny polega na zajęciu jak największego terenu bez 1 strzału walenie się w gruzowiskach na karabiny nic dobrego nie wnosi .
aaa
Jakub ,właśnie że nie, taka lekka piechota szczególnie nadaje się właśnie do walki w mieście i to z regularnym wojskiem ,to jest całkiem logiczna i właściwa koncepcja. Taka właśnie partyzantka w mieście Groznyj zniszczyła w ciągu jednej nocy pancerną dywizję rosyjską, w czasie gdy ich minister obrony świętował swoje urodziny.
Obywatel Wschód RP - eks-wotowiec.
Ale Groznyji upadło i Czeczeni musieli uciekać w góry które ich chroniły. Rosjanie pokazali co potrafią w Syrii takie małe miasta jak moje liczące 350 tyś. mieszkańców zostaną po porostu zmienione z powierzchni ziemi nikt tam nie będzie się nad niczym zastanawiał. Natomiast mniejsze powiatowe to już nie chce mówić co można zrobić. Żeby stawiać opór to trzeba mieć czym i nie dać się wyprzeć z terytorium. Trzeba mieć tak jak Szwecja koncepcję obrony totalnej do 30 dni a nie koncepcję obrony na Wiśle i partyzantkę WOT gdzieś tam. WOT musi być regularną siłą bojową w stylu Gwardii Narodowej USA, inna koncepcja (obecnie u nas realizowana uzbrojona obrona cywilna) to strzał w kolano.
Rot_miszcz
Obrona miast taka jak w Czeczenii to powtórka z Powstania Warszawskiego. W praktyce oznacza całkowita zagładę miasta i ogromne straty ludności cywilnej. W takiej sytuacji 10 razy lepszy jest wariant czeski i francuski, w którym nikt nie bronił Paryza czy Pragi a miasta te przetrwały wojnę praktycznie nietknięte. Obrona nie polega na utrzymaniu kupy gruzów ale na obronie naszych rodzin, infrastruktury krytycznej oraz cennych elementów kultury materialnej. Musimy mieć plan zatrzymania przeciwnika zanim dotrze do dużych miast. Oczywiscie bez NATO nie mamy szans ale w ramach wspólnej obrony z sojusznikami musimy miec tak skuteczne środki rażenia aby straty przeciwnika były powyżej akceptowalnego przez niego poziomu. WOT z karabinkami takich strat przeciwnikowi nie zada.
Rot-miszcz
Gen. Kukuła ma dużą umiejętność gładkiego udzielania wymijających odpowiedzi. Czasami jednak mówi coć sensowego np. o tym, ze poważnym ograniczeniem WOT jest niska manewrowość i ograniczona siła rażenia.To właściwie przesądza o niskiej użyteczności tej formacji w realnym konflikcie. W jednym z realnych scenariuszy dywizje pancerne npla szybko zajmują kluczowe elementy infrastruktury krytycznej państwa, przejmują całkowita kontrolę i panowanie w powietrzu a potem zajmują się oczyszczaniem terenu z "partyzantów" i maruderów kryjących się po lasach. Akurat w tym mają duże doswiadczenie np z Czeczeni i Syrii. Dzisiaj drony z kamerami termowizyjnymi bezbłędnie namierzą oddziały lekkiej piechoty a te uzbrojone w karabinki i saperki nie będą stanowić żadnego realnego zagrożenia dla npla. Niedawno jeden z naszych generałów w wywiadzie słusznie zauważył ze polskiej armii potrzebne sa przede wszystkim nowoczesne i skuteczne ŚRODKI RAŻENIA przeciwnika. Tylko to stanowi dla npla poważny problem. Nie obronimy kraju daglezjami i pudrowanymi T-72
Jakub
Z lektury wypowiedzi gen. Kukuły wynika że do zadań WOT należeć będą m.in. walka z regularnymi woskami rosyjskimi w miastach oraz jakaś partyzantka. Jest to koncepcja zamobójcza i nieodpowiedzialna i chyba niezgodna z założeniami działania WOT. walki w mieście to samobójstwo dla żołnierzy WOT a zbrodnia wymordowania ludności cywilnej ( chyba oczywiste że ruscy będą grzali do WOT i do ludności cywilnej wokół. A partyzanta to mało efektywna forma działania wiążąca się z odwetem na ludności cywilnej a złapanych wot-owców jako terrorystów najpierw "cywilizowanie" przesłuchiwanych a następnie wysyłanych do Rosji i skazywanych przez sądy wojskowe robiąc z nich zakładników .. Te walki w miastach i partyzantka to pomysł tzw doradców amerykańskich, chą sobie zrobić z WOT takich talibów którzy będą strzelać z węgła i walczyć w zaludnionych miastach. idea WOT jest fajną inicjatywą, wszyskie wskazane zakresy działania WOT są ok. ale nie można planować takich rzezi na naszych żołnierzach i ludności cywilnej. Mamy właśnie rocznicę Powstania Warszawskiego czyli czym się kończy walka w mieście z przeciwnikiem bez zasad.
Pim
Skoro chlubimy się Powstaniem Warszawskim, to koncepcja zakłada walki w mieście pełnym ludności cywilnej. Można powiedzieć: podtrzymujemy tradycję.... Oczywiście ta ludność "z entuzjazmem i patriotycznym uniesieniem" przyjmie takie działania....Bez dwóch zdań. Biorąc pod uwagę styl działań Rosji na Kaukazie, to nikt ludnością cywilną przejmować się nie będzie. Ale tego palniści chyba nie biorą pod uwagę.
czy JÓZEK źle mówi
jestem za i poszedłbym dalej gdzie w szkołach średnich wprowadziłbym w ramach PO obozy kondycyjno- szkoleniowe dla chętnych z elementami strzelectwa , ratownictwa medycznego , łączności i surviwalu z biegami na orientacje ...i tak w okresie gorączki maturalnej gdzie energia scedowana jest na maturzystów więc niższe klasy mają luz szkolny .chętnych z niższych klas zaprosiłbym na dwutygodniowe obozy szkoleniowe pokroju "krew i pot" młodzież by się zapoznała z elementarzem żołnierki a co niektórzy na takich obozach pokierowani przez instruktorów kontynuowali by pasje a co niektórzy wiedząc o co chodzi odpuścili by sobie ...i w ten sposób mamy pierwsze oczka sita selekcji
Gall Anonim
W razie 'W' i konfliktu z FR (bo innego przeciwnika nie będzie) każda forma obrony będzie miała charakter asymetryczny. W kontekście WOT-u Pan Generał zwyczajnie robi ludziom wodę z mózgu nazwyając partyzantkę obroną asymetryczną. Głodne kawałki dla najedzonych żółwi. Obrona cywilna z prawdziwego zdarzenia potrzebna bardziej od WOT.
ochotnik WOT
kolejny madrala, WOT jest czescia armii, ciekawe co zrobi tzw obrona cywilna z prawdziwego zdarzenia - smiac sie mozna. Pan myli dzialania WO i WOT a tu wychodza braki szkolenia i brak oczytania nt dzialan asymetrycznych - polecam po raz kolejny studia wojskowe. Prawda jest ze WOT powinien byc dozbrojony moze i w czolgi bo jest to jedyna formacja pod bronia w weekend, podczas gdy reszta armii jest w domu - wiec atak nastapi w niedziele. Komus cholernie przeszkadza szkolenie wojskowe ochotnikow.
Gall Anonim
Studia wojskowe prowadzę od ponad 10 lat w oparciu o wiedzę zza oceanu. Panie ochotniku zadaj sobie Pan pytanie co nastąpi jak konieczne będzie re-supply w piątym tygodniu konfliktu ? Gdzie Pan pójdziesz po amciu-amciu ? WOT ustawi się w kolejce po konserwy do Tesco czy Kauflandu ? Po co walczyć w obronie ludności cywilnej, skoro ta będzie w międzyczasie zdychać z głodu i zacznie się konfliktować o zapasy ? Brytyjczycy przeliczą nasz tonaż depozytu złota na Bake-Rolls'y i przeporowadzą zrzuty krakersów ? Gdy dojdzie do zamieszek o żywność i wodę, to czy waszym drugoplanowym celem ataku będzię również ludność cywilna ? Prawdziwa Obrona Cywilna to nie tylko ludzie, którzy się w to bawią ale system buforowy zapasów medykamentów, żywości, wody i paliwa dla grup dyspozycyjnych oraz ludności cywilnej. Po co czołgi w WOT, skoro najważniejsza jest mobilność ? Nawiązanie łączności po 5-ciu minutach oznacza ostrzał artyleryjski, a odpoczynek w jednym miejscu powyżej 2-ch godzin podobnie, bo obszar konfliktu będzie nasycony dronami i technologią autonomiczną. Kwestii powiązanych jest cała masa. Szkoda czasu na pisanie. Co do samego WOT to jest mi on elektrycznie obojętny, natomiast szkolcie się i organizujcie tak, żeby przeżyć w razie konfliktu, bo zaszczytem jest rozwijać się i przekazywać wiedzę kolejnym pokoleniom a nie ginąć ku chwale bezmyślności. Trzeba się przygotowywać do wojny która nastąpi, a nie do tej która już miała miejsce. Trzeba się dokształcić jeśli się chce polemizować.
ochotnik WOT
Odpowiadam: wiedza zza oceanu...coz my jestesmy w strefie zgniotu ale ok. Bede cytowal jesli Pan pozwoli - ...w piątym tygodniu konfliktu...- nikt nie wie jak bedzie wygladal konflikt i to powie kazdy wojskowy, prosze wiec poczytac o wojnie w b. Jugoslawi, Gruzji czy Czeczenii. Twierdznie gdzie pojde po amciu-amciu swiadczy ze polemizuje z cywilem. Bajki o prawdziwej obronie cywilnej nie przyjmuje jesli dana grupa nie jest uzbrojona min w mozdzierze LM-60. Jesli tlum zacznie demolowac sklepy to sie po prostu strzela. Dalej cytujmy -...nawiązanie łączności po 5-ciu minutach...- Pan nadal nie rozumie różnicy miedzy dzialaniami na tylach a WO, ww sytuacja dotyczy WO i to jest ich zadaniem aby grubsze sprawy nie przeniknely na tyly. Dalej cytujmy -....obszar konfliktu będzie nasycony dronami....- jesli obszar dzialania WOT to oznacza ze wojska WO padly, no to pieknie winnych nie ma? Pan nadal wsadza WOT do dzialan operacyjnych, wiec mnie rowniez szkoda na pisanie. Polecam wyklad na AON ~1995r taktyka walki, rozdzial 6 lub 7 poswiecony WOT.
niestety
Prawda jest taka, że sensowi istnienia WOT, zaprzeczają tylko nasi wrogowie i ich lizusy.
beee
No właśnie wojska typu WOT mogą być w innych krajach tylko nie w Polsce.
AxN
I to jest mądry człowiek. Bardzo dobrze, że dowódcą formacji WOT jest Pan Generał Kukuła. Posiada potężne doświadczenie m.in przez to, że był oficerem Wojsk Specjalnych. Nie jest dzięki temu teoretykiem-filozofem jakich pełno wśród tzw. ekspertów, tylko człowiekiem trzeźwo patrzącym na swoją formację i całość sił zbrojnych. Jednocześnie potrafi też myśleć nieszablonowo. Rozumie jak istotne są działania niekonwencjonalne i obronne. Polski nie stać nas na prowadzenie długotrwałej walki symetrycznej, dlatego tym bardziej potrzebne są formacje takie jak WOT. Co tu dużo mówić, przecież nawet USA, największa potęga militarna, posiada swoją Gwardię Narodową, która jest odpowiednikiem naszego WOT. Słowem, możemy się cieszyć z takiego Generała, tak trzymać!
Obywatel Wschód RP (po 1,3 roku służby w WOT).
Witam, nie porównuj WOT do Gwardii Narodowej USA to porównanie jak słonia do mrówki - Gwardia Narodowa USA jest siłą zbroją wyposażona w czołgi, samolotu transportowe, helikoptery ect. To wojsko a nie avengersi. Chciałbym by WOT był wyposażony chociaż w 50% tak jak Gwardia Narodowa USA.
ochotnik WOT
... popieram Pana,przydalby sie nam husar, poprad, lekkie pojazdy bojowe.
Aster
@Obywatel Wschód RP - Oczywiście zgadza się jeśli chodzi o wyposażenie. Są lepiej uzbrojeni. Nie zmienia jednak to faktu, że ich tryb szkolenia można już porównywać do naszego, co jest potwierdzeniem że takie wojsko ma rację bytu na współczesnym polu walki. Oczywiście ze względu na uzbrojenie nasz WOT nie wykona dzisiaj takich samych zadań jak GN, ale nikt od naszych tego nie oczekuje. Będą mieli pociski ppnc. w dużych ilościach, będą mogli niszczyć pojazdy opancerzone, będą mieli transportery, będą się przemieszczać. Tyle w temacie.
Troll i to wredny
Fajnie się to czyta. Planowaliśmy 53 tys., ale osiągnęliśmy 20 tys. i...też jest spoko. Działania poniżej progu radaru są tak skuteczne, (Powstanie Styczniowe), że zawsze można wywołać Powstanie Zabajkalskie (24 czerwca 1866 r.). Siły 20 tys. niedzielnych przebierańców w mundurach są mega i super. Siły AK w liczbie 200 tys. zmotywowanych ludzi nie dały rady utrzymać struktur zorganizowanych pod kontrolą wywiadów zachodnich dłużej niż 5 lat ... Obozy koncentracyjne i rowy śmierci były pełne tych, którzy czytali Pana Tadeusza - Za szablę chwycim, na koń wsiędziem i ...jakoś to będzie (czy jakoś tak...).
ochotnik WOT
to ze ludzie nie chca sie szkolic, to ze mezczyzna nie chce wziac broni do reki to wlasciwosc chlopskiego spoleczenstwa ktore nie jest szlachetne, WOT ma stacjonowac na tylach a nie zmierzyc sie z wojskami operacyjnymi.
bbb
A co jak już tyłów nie będzie?
aaa
Budując nasze formacje OT nie powinniśmy wzorować się na USA. To są zupełnie inne doktryny obronne. Gwardia Narodowa USA to jest w 100% prawdziwe wojsko, nowocześnie uzbrojone , wyszkolone i zdolne do natychmiastowego działania. Do nas przybywają takie jednostki i można to zobaczyć na własne oczy. Wynika to z faktu ,że amerykańska GN jest odpowiedzialna za obronę terytorium USA, podczas gdy pozostałe formacje wojskowe, takie jak flota, siły powietrzne, czy piechota morska mają charakter ekspedycyjny i są przeznaczone to prowadzenia działań wojskowych poza terytorium kraju . Zatem porównywanie ich z naszymi WOT nie ma żadnego sensu, ani doktrynalnego ani w zakresie struktury organizacyjnej. Zawsze byłem gorącym zwolennikiem zbudowania u nas silnej i nowoczesnej obrony terytorialnej, jednak to co się robi dotychczas wielkim optymizmem nie napawa i to z wielu powodów. Tak naprawdę to nie mamy żadnej poważnej doktryny w tym zakresie ,czym właściwie te wojska mają być i jakie zadania obronne będą w stanie wykonywać. Pokazywanie jak żołnierze w czasie powodzi noszą worki z piaskiem takiej doktryny nie buduje, bo worki to niech noszą mieszkańcy pod kierownictwem sołtysa. Nie jestem pewien czy budowanie wszędzie takich samych, lekkich batalionów piechoty ma sens. Może należałoby zacząć z drugiej strony, określić zadania jakie mamy do wykonania, poza wojskami operacyjnymi, i to zarówno nad morzem, na ścianie wschodniej, w obrębie największych aglomeracji miejskich jak i w głębi kraju. Dopiero potem pod te potrzeby budować struktury i kupować sprzęt i wyposażenie. Nie możemy wzorować się na Szwajcarii czy państwach nordyckich a już na pewno nie na USA. Musimy dopracować się własnych indywidualnych rozwiązań właściwych dla specyfiki naszego kraju. Trzeba zdefiniować co to znaczy "sytuacja kryzysowa" i powiedzieć jasno o co nam w tym chodzi. Na dziś nie wiadomo czym tak na prawdę te wojska mają być. Pewne powinno być jedno, nie może to być szkielet budowy amii podziemnej na wypadek okupacji po przegranej wojnie.
Opel
Pełna zgoda ale kto ma do tego głowę w MON? Tam wszystko pod publiczkę i tania wyborczą propagandę. MON nie ma pojęcia jakie zadania mają te trzy dywizje w stanie agonii. Nie ma pojęcia jak wyposażyć inuzbroic żołnierzy a ty tutaj o zadaniach dla WOT. Mają się ładnie prezentować na zdjęciach z ministrem i sprawnie biegać po lesie z Grotem. Innego u btojenia nie mają.
Łukasz
W skrócie, należy ustalić potrzeby, na ich podstawie opracować doktrynę i wtedy budować odpowiednie narzędzia. My najpierw tworzymy narzędzie, a później zastanawiamy się co ono robi i gdzie możnaby go użyć.
Tak myślę
Jeżeli już WOT ma być tworzony, to powinien poruszać się małymi, szybkimi pojazdami aby szybko znaleźć się w określonym miejscu i czasie Na tych pojazdach oczywiście sprzęt przeciwlotniczy, przeciwpancerny i inny. Choćby taki lub podobny... wpisz w wyszukiwarkę: Ripsaw EV2 Super Tank Luxury Vehicle offical Desert footage rc adventure
ochotnik WOT
tu Pan ma racje, chociaz z zalozenia WOT ma stacjonowac w miejscach trudno dostepnych dla wojsk operacyjnych i prowadzic walke wykorzystujac wlasnosci terenu, pojazdy dla WOT sa niezbedne.
Pleban
A jakie to tereny są trudno dostępne dla Wojsk Operacyjnych i łatwo dla WOT? Co takiego potrafi WOT, czego nie potrafią oddziały regularne?
ochotnik WOT
WOT nie jest grupa uderzeniowa ile mozna to pisac, ma stacjonowac na tylach WO, tam gdzie WO nie wjada ciezkim sprzetem w teren trudnodostepny, bagienny silnie zalesiony, gorzysty polecam literature wojskowa z wyszczegolnieniem wojskowym a nie mądrzenie i komentowanie.
vvv
a moze by tak zaczac od uzbrajania pierwszoliniowych jednostek w nowoczesny i skuteczny sprzet a oddzialy OT ktore maja pilnowac mostow i magazynow dac to czym obecnie dysponuje wojsko zawodowe czyli super skuteczne rpg-7?
m p
Przecież WOT dysponuje właśnie rpg-7.
realista
mam wrażenie, że pan gen Kukuła uważa, że jest dobrze a będzie jeszcze lepiej. Z niektórych wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że to nie wojska operacyjne są najważniejsze tylko WOT i dlatego należy w nie inwestować. Niestety panie generale szkoda że ukrywa pan przed Suwerenem faktyczny bardzo niski poziom profesjonalizmu tej formacji, bardziej zawdzięczającej sprzęt i wyposażenie politykom zainteresowanym by formacja ta wspierała obecnie rządzących. Malowanie starych 30-40 letnich hełmów dla jednostek operacyjnych i nowoczesne kevlarowe do WOT, brak zakupu nowej broni pancernej bo kasa dla WOT, a dla jednostek operacyjnych doposażenie 40 letnich T-72, które nie mają żadnych szans w starciu np. z czołgami rosyjskimi. O brakach w wyposażeniu jednostek operacyjnych nie tylko w nowoczesnych sprzęt ale prozaicznie w mundury bo nowoczesne tylko dla WOT a tam przychodzi gość na dwudniowe ćwiczenie, zabiera większość umundurowania i wyposażenia i tylko go widzieli - 20 % rezygnuje ze służby. By dostać nowoczesny sprzęt nauczcie się korzystać z tego co jest. Brak nowoczesnych śmigłowców, broni ppanc itp. Niestety pańska formacja powstała bardziej w interesie politycznym PIS niż rzeczywistych potrzeb obronnych.
Piotr ze Szwecji
W tej chwili połowicznie sformowana WOT może i to skutecznie prowadzić walkę z wrogiem na terenie całej Polski przez co najmniej 8 miesięcy, odmawiając mu swobody poruszania się, administracyjnej kontroli nad podbitym terytorium i latania śmigłowcami i samolotami poniżej pułapu 5 km. W tej chwili od dekad sformowane dywizje pancerno-zmechanizowane mogą skutecznie prowadzić walkę z wrogiem na terenie 1 województwa przez co najmniej 3 dni. Komu uważasz należy się hełm z kevlaru i Grot? Lekkiej piechocie z 8 miesiącami życia, czy schowanej w opancerzonym transporterze piechocie zmechanizowanej z 3 dniami życia? Myślisz, że ten hełm z kevlaru i Grot przedłuży im życie choć o 1 dzień? Wątpię. Ponadto Groty zaczną niedługo trafiać do brygad wojsk operacyjnych też. Wiesz co przedłuży życie żołnierzom z wojsk operacyjnych? W tej chwili tylko WOT (zwiad i rozpoznanie, naprowadzenie ognia artylerii, działania opóźniające wroga w pełnym pościgu za wojskami operacyjnymi), jeśli brygada nauczy się go wykorzystywać odpowiednio. Jeśli jesteś żołnierzem wojsk operacyjnych i chcesz pożyć dłużej niż 3 dni, to odstaw tą butelkę wódki, przestań pisać bzdury wyssane z zawiści i wspieraj WOT, bo to w tej chwili jedyna dla cię deska ratunkowa w rzeczywistej konfrontacji z armią Rosji, która ma w swojej dyspozycji 4 dywizje, 2 brygady i coś tam jeszcze samych sił szybkiego reagowania.
Ernst Junger
Panie Realista, większość pieniedzy, które przeznaczamy na armię jako społeczeństwo jest przejadana przez tą armię. Pensje, socjal, odprawy - po tym wszystkim zostaje naprawdę niewiele na modernizację armii.
Treda
To co można przeznaczyć na złomowate wojska operacyjne jest trwonione na WOT. Przy szczupłych środkach na modernizację trzeba liczyć każda złotówkę i niestety ta na WOT to marnotrawienie środków publicznych. Na formacje bez znaczenia na współczesnym polu bitwy. Nie dociera? Coś przeliterowac?.
Vector
1. Mam pytanie jaka jest rzeczywista rotacja w WOT. Obecnie WOT od ok. roku to 20 tys żołnierzy a w zasadzie każdego tygodnia słyszę o nowych przyjęciach. 20 tys żołnierzy to ilość dobra na 7 brygad, mamy więcej, jakie są stany osobowe wszystkich jednostek. Przy takiej ilości czy nie jest tak, iż w brygadach jest "więcej wodzów niż indian". Może Defenc24 zdobyłaby takie informacje. 2. Panie Generale wydawało mi się, że GŁÓWNYM ELEMENTEM DZIAŁANIA WOJSK jest ODSTRASZANIE. Niestety ta formacja nie budzi takiego efektu. I dodatkowe uzbrojenie nic tu nie zmieni.
ochotnik WOT
jej celem jest stacjonowanie na tylach wlasnych wojsk operacyjnych, zwalczanie desantu badz dzialania opozniajace dlaniego, proszę nie pisać bredni tylko się doszkolić i sie zglosic, bedzie mniejsza rotacja.
11 batalion
"Rotacja" jest duza. Z mojej kompani od maja 2017, zostalo 40 ludzi z tych które zaczęły pierwsza 16-tke, przychodza na ich miejsce nowi. W zasadzie każdy nowy zolnierz idący do WOT w mym batalionie, idzie na uzupelnienie "strat" na miejsce tych co "rzucili kwitem". 3,4 kompania temu praktycznie nie istnieja. Co troche wyszkolla ludzi, zaraz musza oddawac polowe ludzi do 1 kompanii, 2 kompania do tej pory jskos sie trzymala. tu sie zaczela sypać. 3 kompania, ktora miala caly stan zostala rozdzielona na uzupelnienie stanów po innych kompaniach. Nikt nie eie czemu sie to wszystko sypie. Przeciez sluzba i szkolenia nie sa ciężkie. Sa leciutkie mozna powiedziec.
Masza i Kasza
Może też i o to chodzi. Ja na przykład nie wyobrażam sobie głaskania po główce i wycierania noska mamisynkom - im cięższą zaprawę dostanie żołnierz, tym większa szansa że przeżyje więcej niż kilka godzin konfliktu. Ma być ciężko, stresująco, na suchym prowiancie. Po szkoleniu można nawet i na piwo wyskoczyć ale w trakcie szkolenia ogień!
olo
całkiem sensowny ten generał
Troll i to wredny
Nie obraź się ,ale...Rosja posiada ok 1600 samolotów bojowych w linii ,ok 4300 czołgów w linii i ok 35 300 w rezerwie, ok 17 300 innych pojazdów pancernych w linii i 41 200 w rezerwie plus hektolitry pestycydów i defoliantów (wiesz co to był czynnik pomarańczowy i do czego służył Amerykanom w Wietnamie ?!). Jaką część z tych sił nasz WOT weźmie na siebie, żeby je skutecznie związać w walce ,rozproszyć i rozbić ?! Co WOT będzie jadł i z jakiego źródła ściągnie rezerwy kadrowe, gdy ludność cywilna zacznie głodować , lub będzie martwa, albo izolowana ?! Rozumiesz konsekwencje tego bełkotu ?! Kiedyś tak mówiła Armia Ludowa -dla niej nie miały znaczenie straty osobowe naszego Narodu, liczył się interes Kremla. Zadaj sobie pytanie - dlaczego w Polsce nie stworzono odpowiednika ros. Ch-1002 i oddano Rosji cały nasz materiał rozszczepialny...a inwestuje się w WOT i obcą technikę wojskową...
Ernst Junger
Nie obraź się, ale Rosja posiada znacznie mniej czołgów w linii, (około 1000 t-72b3, około 500 razem t-90 i t-90a, i jakieś stosunkowo nieliczne turbinowe t-80u). Reszta to krypy gnijące na składach. To samo tyczy się samolotów, większość nie wiadomo czy by się oderwała od ziemii. Reszta to bzdury.
ochotnik WOT
zalozenia WOT siegaja pierwszej polowy lat '90-tych, to sa jednostki "tylowe" do zwalczania lekkiego desantu i dywersji, prosze nie pisac glupstw.
....
Wszystkie formacje ochoticze ja uważam za całkowicie zbędne. Owszem, zapał ochotników jest oczywiście cenny, ale jak to z zapałem - bywa również i słomiany, więc nowe jednostki z czasem się mocno wykruszają. Dlatego jestem za natychmiastowym przywróceniem poboru chociażby w ograniczonej skali, jak ma to miejsce chociażby na Litwie czy w Szwecji.
Hektor
Wybierz się do jakiejś jednostki OSP albo GOPR i podziel się tam swoją opinią.
sża
W pełni się zgadzam, że tylko przywrócenie zasadniczej służby wojskowej, acz ograniczonej, bo wojsko i tak nie "przerobi" więcej jak 25% poborowych, może odbudować rezerwy i uzupełnić stany osobowe w jednostkach liniowych, bo tu jest obecnie katastrofa. Natomiast wiara w to, że w kraju gdzie zupełnie nie ma głębi operacyjnej dla partyzantki, do tego w wydaniu weekendowych żołnierzy, to partyzantka właśnie ma zatrzymać przeciwnika, jest szczytem naiwności.
ochotnik WOT
100/100
Zbigniew
Widzę plusy w podejściu kierownictwa OT do organizacji tych wojsk; biorą pod uwagę przygotowania wojska rosyjskiego do prowadzenia działań, na przykład rolę karabinów wyborowych, ale słusznie pomijają doświadczenia wojska OTK czynnego w latach 60-tych, nawiązującego przez swoją pracę np. łopatami do tradycji brygad wojskowych pracujących w kopalniach itp.
lekki piechur
Tak,szkoda ze nie ma checizeby snajperów/strzelców wyb szkolic odpowiednio. Zero praktycznej nauki maskowania sie, zero cwiczen w poruszaniu sie w terenie, zero jakichkolwie marszów, liczba naboji wrecz sladowa-TORY- po 2-3 naboje tylko na poligonie, bo w JW nie ma gdzie z tego strzelac. SZkoda gadac-trzeba wstapc do WOT i zobaczyc to na wlasne oczy.
ochotnik WOT
ano wlasnie, prosze wstapic i zobaczy Pan strzelcow wyborowych snajperow rpg i mozdzierze w WOT, nocne marsze na orientacje czyszczenie budynków, maskowanie etc.
try
Wojny z reguły zaczynają od zaskoczenia od zielonych ludzików i dywersji po cyberatak i blackout, przed 2wś odpowiednik wot był tylko nad granicą a tam gdzie był najbardziej potrzebny na zapleczu, drogach i w miastach go zabrakło. WOT powinien być pomocniczym wypełniaczem i sensorem rozwiewającym mgłę wojny, ewentualnie wydzielać pomocnicze bataliony do regularnych brygad, robienie za żywe zasieki i walka w polu z regularnym wojskiem to nie jego rola. Wszystko co mu potrzeba to karabinki, trochę optoelektroniki, granatniki, moździerze, drony obserwacyjne i łączność, ppk i manpads do obrony przed helikopterami, ciężarówki i najprostsze terenówki z czego systemy przeciwpancerne najważniejsze a w całej armii to kilkaset rpg7 i symboliczna ilości ppk jednego typu.
ochotnik WOT
i tak sie wlasnie szkola w WOT, jak generalicja uzna beda miec bron w domu.
gonzo
Granatniki przeciwpancerne jednorazowego użytku. Wow! Ktoś powiedział, że to kupimy! Kiedy ile jakie? Czy pan generała wie, że obecne granatniki jednorazowe (bez tych kierowanych np. typu NLAW) nie przebijają pancerzy czołowych współczesnych MBT. Wyjątkiem są te rosyjskie.
Werta
To nie ma znaczenia i tak ich nie kupią. W magazynach leży tysiące Komarów. Wystarczy zmienić zapalniki. Tanio. Broń na już. Dla WOT jak znalazł. I co ? i nic. To nie jest zakup propagandowy na defilady się nie nadaje.
Durnie
Ty granatnikiem chcesz walić do czołgu? W WOT?
Ernst Junger
Powiedz to Niemcom co opracowali RGW-110 (penetracja 1100 mm za era) albo Hiszpanom od Alcotan 100 mk2 (prekursor specjalnie robiony pod Kontakt-5). I rosyjskie nie są tu żadnym wyjątkiem, bo są dość kiepskie (marny zasięg), a Nlaw kosztuje 25 tys. euro za sztukę.
Hunter
W kwestii wyposażenia WOT. Jeśli zastosować prostą matematykę to ok 1500 wyrzutni Grom/Piorun pokrywa cały teren RP. Takie pokrycie praktycznie zamyka przestrzeń powietrzną Kraju do pułapu 5000 m. Taki potencjał daje WOT.
Sssssssssss
1500 wyrzutni Grom/Piorun pokrywa cały teren RP z czego większość nie będzie użytych bo nie będzie żadnego celu w zasięgu. Do tego nie będą pełniły dyżuru 24h czyli realnie niewielki odsetek zostanie użytych a tam gdzie zostaną użyte szybko powstaną dziury w obronie. Typowe rozproszenie środków i użycie ich z małą efektywnością przy dużych kosztach. Francja w 40r miała o wiele więcej czołgów niż Niemcy i je rozproszyła po wszystkich jednostkach w efekcie francuskie czołgi nie odegrały żadnej znaczącej roli a niemieckie, skoncentrowane w dywizjach pancernych odegrały bardzo dużą rolę . Ot taki historyczny przykład tylko obrazujący efekty rozpraszania i koncentracji bo czołgi i pelotka to co innego.
Hunter
Ciekawe który pilot maszyny bojowej przeciwnika zdecyduje się na wejście w taką strefę? W ten sposób eliminuje się również desant śmigłowcowy. Przypomnę że po drugiej stronie jest/ma być 50 tyś desantników. Nawet jeśli z czasem będzie dziurawa (co łatwo naprawić) to i tak spełni swoją rolę. Owszem może być 24 godziny to tylko kwestia organizacji. Problemy mogą być ale w innym miejscu np. z namierzaniem, łącznością itp. Wszystko to jednak kwestia organizacji. Przykład z rozproszeniem czołgów we Francji w 1940 roku jest mocny. Tylko że przeciwnik czołgów na spadochronach wtedy nie zrzucał. Dzisiaj desant śmigłowcowy czy samolotowy to podstawowa forma walki. Ta teoria o rozproszeniu wyrzutni Grom/Piorun byłaby słuszna gdyby założyć że braknie ich w innym miejscu. A jeśli za 3-5 lat naprodukujemy tego odpowiednią ilość? Jak wygląda koszt/efekt? Cena zestawu x 1500 daje nam koszt zamknięcia całego polskiego nieba do pułapu 5000 m. Może jednak się opłaca?
sża
Panie Generale, od walki na tyłach wroga są specjalsi, a nie partyzanci. W naszych warunkach partyzanci to jakiś totalny anachronizm. Pachnie wysyłaniem ludzi z "VIS-ami na Tygrysy", a później pacyfikacją ludności cywilnej.
Hektor
"....a później pacyfikacją ludności cywilnej." Tak. Za to jak żadnej partyzantki nie ma to wojska agresora są takie łagodne i przyjacielskie, że "do rany przyłóż". Lepiej przypomnij sobie wrzesień 1939 roku i zbrodnie dokonywane przez armie niemiecką i sowiecką.
sża
Za zabicie jednego Niemca przez partyzantów, okupant potrafił rozstrzelać nawet 100 Polaków, albo spalić całą wieś. Warto było? Jaki wpływ na przebieg wojny miało zabicie kilku Niemców? Żaden! W sytuacji gdy o przebiegu wojny decydowały milionowe armie. A zresztą o czym my rozmawiamy - ilu ochotników z WOT w razie W będzie chętnych na samobójcze misje? Jak napisałem wcześniej - do działań na tyłach wroga są/powinni być przewidziani specjalsi, a nie pospolite ruszenie. I to oddziały specjalsów powinny być w Polsce maksymalnie rozbudowywane i wyposażane w najlepszą broń, nawet kosztem WOT.
Fak sejk
Utwórz geniuszu 50 tys. wojsk specjalnych i zrzuć je na tyły wroga.
Bez
WOT powinien pilnie zakupić 10 tys. tch latających platform opracowanych przez francuskiego wynalazcę. Pilnie!
Kris
Oj panie generale... Z mojej kompanii, ktora zaczela sie szoolic w Polsce, jako pierwsza, maj 2017 z ponad 120 osob, zostalo 35-40 osob. Rezerwisci maja dosyc tej sciemy, braku jakiejkolwiek dyscypliny, nijakosci. Ogolnie mowia na te formacje klasa mundurowa. Ci z 18 Pułku Roxpoxnawczego Rozpoznawczego nazywają tych z wot "avangersi". Maja tez dosyc i zolnierze po 16, widza ze jest nie tak jak mialo byc. Ludzie posplacali raty, pomogl mon ta kasa, raty za mieszkania splacic....i do widzenia. A ćwiczenia? Wogole nie sa intensywne. Sciema.
Wotowiec
Niestety z wielkim bólem muszę stwierdzić że coś w tym jest....
Obywatel Wschód RP.
Witam, dorzucę jeszcze usuwnie ze służby za krytykę o czym się ostatnio dowiedziałem.
...
Hm, ciekawe że wszelkie patologie i "ściemy" w WOT o jakich słyszę pochodzą ze ściany wschodniej, z 1, 2 i 3 Brygady... Może to wina podejścia kadry? Może dowódcom nie chce się robić nic "ponad program", a i programu nieraz nie chce się realizować? Nie będę się wdawał w szczegóły, ale wszelkie obijanie się, niska intensywność ćwiczeń, ćwiczenia "na papierze" o jakich słyszę to właśnie ściana wschodnia. I nie jest to spowodowane niczym innym jak niską jakością kadry i/lub miernym nastawieniem żołnierzy. Może po zmianie koncepcji batalionów na mniej liczne, ale lepiej zorganizowane (zmiana z 5 kompanii niezależnie od ilości chętnych na np 3, ale w pełni ukompletowane i z zapasem chętnych do służby) coś zmieni, bo wielu żołnierzy do tej pory miało podejście w stylu "i tak mnie nie wywalą, bo im się sztuka nie będzie zgadzać"- bo z 5 kompanii najliczniejsza była ukompletowana np 2 maks 70%. Jak się nagle okaże że zamiast tego zrobią 3 wzmocnione kompanie i zacznie się wywalanie obiboków i "pińcetplusów" to może uda się coś zmienić.
Andrettoni
Każdy ciągnie do siebie. Generał WOT do WOT, a admirał do marynarki. Obronność kraju nie powinna zależeć od siły przebicia i daru przekonywania.. Zamiast lecieć po łebkach zróbcie to dobrze. Kupcie armii nową artylerię, Rosomaki i ze 150 Twardych w najnowszej wersji, a nie róbcie wojsk elitarnych z WOT.