Reklama

Polityka obronna

Ruch oporu za 125 mln dolarów. Pomysł RAND na obronę państw bałtyckich

Ćwiczenia litewskich jednostek OT i amerykańskich spadochroniarzy. Fot. Sgt. Karen Sampson/US Army.
Ćwiczenia litewskich jednostek OT i amerykańskich spadochroniarzy. Fot. Sgt. Karen Sampson/US Army.

Zdolności do prowadzenia obrony totalnej i działań niekonwencjonalnych mogą potencjalnie opóźnić i zakłócić rosyjską agresję wojskową przeciwko państwom bałtyckim, a także uczynić ich okupację bardzo kosztowną dla najeźdźców, a tym samym zwiększyć siłę odstraszania – uważają autorzy najnowszego raportu amerykańskiego think tanku RAND Corporation. Według ich szacunków przygotowanie wyposażenia i broni dla przyszłych komórek oporu kosztowałoby ok. 125 mln dolarów, bez wydatków na szkolenie i konserwację.

Opublikowany w poniedziałek raport jest zatytułowany "Odstraszanie rosyjskiej agresji w państwach bałtyckich przez odporność i opór" (ang. Deterring Russian Aggression in the Baltic States Through Resilience and Resistance). Opracowanie zostało przygotowane przez RAND Corporation, wpływowy amerykański think tank, silnie powiązany z administracją w Waszyngtonie. Powstało na zlecenie biura sekretarza obrony USA wydane w czerwcu 2016 r., a więc tuż przed szczytem NATO w Warszawie, gdy Pentagonem kierował Ash Carter.

Raport dotyczy trzech państw bałtyckich – Litwy, Łotwy i Estonii. O Polsce wspomina się w nim sporadycznie. Jest więc kwestią otwartą, na ile spostrzeżenia, uwagi i wnioski autorów mogą być przeniesione na nasz grunt.

Osią raportu są dwa pojęcia, których autorzy używają wymiennie – obrona totalna (ang. total defense) oraz niekonwencjonalne działania wojenne (ang. unconventional warfare). Zdolności do tego typu działania już teraz są budowane we wszystkich trzech państwach bałtyckich. Celem opracowania była ocena potencjalnych zysków i wyzwań wynikających z tego typu przedsięwzięć dla zwiększenia siły odstraszania lub przeciwdziałania różnym formom agresji.

RAND Corporation dochodzi do wniosku, że plany prowadzenia obrony przy pomocy niekonwencjonalnych działań mogą pomóc odstraszać i przeciwdziałać rosyjskiej agresji. Amerykańscy analitycy widzą w nich także potencjalne wsparcie dla prowadzonej przez NATO kampanii, której celem będzie oswobodzenie okupowanych państw bałtyckich. Uważają też, że takie działania mogą ułatwić zaprowadzenie pokoju po zakończeniu działań wojennych.

Autorzy raportu piszą, że zdolności do prowadzenia działań niekonwencjonalnych mogą uzupełniać istniejące konwencjonalne wysiłki obronne państw bałtyckich i NATO, poprawić ostrzeganie przed atakiem, wzmocnić obronę w początkowej fazie konfliktu i wydłużyć czas na konwencjonalną odpowiedź wojskową, zarówno w wykonaniu zaatakowanego państwa, jak i całego NATO.

Działania niekonwencjonalne mogą być dziełem zarówno wielkich organizacji rządowych, jak i małych grup obywateli. Mogą wpływać na wszystkie aspekty konfliktu. – Obrona totalna i działania niekonwencjonalne mogą wzmocnić odstraszanie, a jeżeli to będzie za mało, mogą uniemożliwić przeciwnikowi łatwe zwycięstwo dzięki zwiększeniu kosztów okupacji ponoszonych przez najeźdźców – piszą autorzy raportu. Przypominają przy tym, że przygotowanie ruchu oporu jest już częścią strategii obronnych wszystkich państw bałtyckich.

Jakie technologie mogą poprawić skuteczność bałtyckiego ruchu oporu? RAND Corporation wymienia tu zdolności do prowadzenia działań w cyberprzestrzeni, środki do prowadzenia obserwacji w nocy, mobilne systemy komunikacji zarówno na poziomie taktycznym, jak i dalekiego zasięgu, przenośne uzbrojenie przeciwlotnicze i przeciwpancerne, małe drony, broń strzelecką, a także drukarki, aparaty fotograficzne i kamery wideo, pojazdy terenowe i broń nieśmiercionośną.

Koszty wyekwipowania komórek ruchu oporu we wszystkich trzech państwach bałtyckich autorzy raportu wyliczyli na ok. 125 mln dolarów. Suma ta nie zawiera kwot przeznaczanych na szkolenie, prowadzenie operacji oraz konserwację posiadanego już sprzętu i uzbrojenia.

image
Raport rekomenduje m.in. zakupy pojazdów terenowych i broni przeciwpancernej. Fot. Lt. Benjamin Haulenbeek/US Army.

 

Żeby zrozumieć, skąd ta kwota, trzeba na chwilę zatrzymać się przy założeniach, jakie towarzyszyły raportowi. Jego autorzy postulują przygotowanie czterech rodzajów komórek ruchu oporu – dwóch bojowych (lepiej i słabiej uzbrojonej), jednej do wsparcia i jednej do prowadzenia działań bez użycia przemocy. W opracowaniu przygotowanym przez RAND Corporation można przeczytać, jaka powinna być liczebność, struktura, skład, wyposażenie i – w przypadku komórek bojowych – uzbrojenie każdej takiej grupy oporu.

Zdaniem lepiej wyposażonych grup bojowych ma być m.in. organizowanie zasadzek na rosyjskie czołgi, atakowanie dowództw i odzyskiwanie jeńców. Tego typu komórki ruchu oporu miałyby się składać z żołnierzy sił specjalnych i armii regularnej oraz członków formacji terytorialnych (gwardii narodowych).

Słabiej uzbrojone grupy bojowe miałyby się składać z ochotników wywodzących się np. z policji lub organizacji strzeleckich wzmocnionych przez żołnierzy armii regularnej. Ich zadania byłyby mnie wymagające – w raporcie mowa jest o zasadzkach na konwoje, atakowaniu odosobnionych placówek przeciwnika oraz prowadzeniu sabotażu.

Grupy wsparcia miałyby się zajmować głównie zadaniami logistycznymi i wywiadowczymi. Dla grup do prowadzenia działań bez użycia przemocy przewidziano takie zadania jak produkcję materiałów informacyjnych, cywilne nieposłuszeństwo oraz coś, co w raporcie nazwano dosłownie "teatrem ulicznym”, a czego przykładem może być zapewne teatr guerrilla. Obie wspominane grupy miałyby składać się z cywilów.

RAND Corporation w raporcie wylicza koszty wyekwipowania 1000 komórek oporu wszystkich czterech rodzajów – 100 lepiej wyposażonych grup bojowych oraz po 300 pozostałych. Stąd kwota ok. 125 mln dolarów. Nie obejmuje ona – przypomnijmy – szkolenia, konserwacji i prowadzenia operacji. Jeśli produkcja zostałaby rozłożona na pięć lat, każde z państw bałtyckich wydawałoby na ten cel ok. 8 mln dolarów rocznie – wylicza RAND Corporation. Autorzy raportu uważają, że byłoby to do udźwignięcia dla budżetów obronnych Litwy, Łotwy i Estonii, choć przyznają, że konieczne byłyby też kompromisy z wydatkami na siły konwencjonalne. Zwracają uwagę, że część kosztów mógłby także ponieść Waszyngton.

Jakie są potencjalne zyski i ryzyka? Według amerykańskich badaczy obrona totalna i działania niekonwencjonalne wymagają głównie takich zdolności, których rozbudowę w porównaniu z przygotowaniami sił konwencjonalnych trudniej będzie nazwać prowokacją lub eskalacją napięcia. W czasie inwazji i okupacji ruch oporu może atakować linie komunikacyjne i zaopatrzeniowe wroga, niszczyć jego infrastrukturę i utrudniać wykorzystanie infrastruktury okupowanego państwa. Wszystko to dałoby NATO więcej czasu na przeprowadzenie kontruderzenia.

Jednocześnie autorzy raportu przestrzegają przed wykorzystaniem uzbrojenia gromadzonego na potrzeby przyszłego ruchu oporu do działalności przestępczej lub zwalczania przeciwników politycznych. Wskazują jednak, że można ograniczyć to ryzyko, powierzając najbardziej zaawansowane systemy uzbrojenia członkom formacji paramilitarnych, które nazywają gwardiami narodowymi (w uproszczeniu można w nich widzieć odpowiednik polskiej obrony terytorialnej), lub żołnierzom sił specjalnych. Zwracają przy tym uwagę, że proces rekrutacji do tego typu jednostek musi być połączony z wnikliwym sprawdzeniem kandydatów.

Raport RAND Corporation nie pozostawia też złudzeń, że rosyjska odpowiedź na opór może przynieść wiele strat wśród ludności cywilnej oraz rozległe zniszczenia infrastruktury. W tym kontekście autorzy przypominają rosyjskie kampanie przeciwpartyzanckie w Czeczenii i wskazują, że Moskwa znów może użyć taktyki, która przynieść nieproporcjonalne szkody cywilom.

Amerykańscy analitycy uważają też, że same działania niekonwencjonalne nie wystarczą, by państwa bałtyckie obroniły się przed rosyjską inwazją na pełną skalę. Przypominając dzieje ruchu oporu po II wojnie światowej, który załamał się, gdy stało się jasne, że Zachód nie wyzwoli państw bałtyckich spod sowieckiej okupacji, RAND Corporation pisze, że obrona totalna i działania niekonwencjonalne muszą być powiązane działaniami konwencjonalnymi, włączając w to kontruderzenie NATO w ciągu tygodni lub miesięcy, a nie lat lub dekad. Bez tego ruch oporu nie będzie miał racji bytu i nie przyczyni się do odstraszania ani obrony.

Raport przyznaje też, że teren w państwach bałtyckich nie sprzyja partyzantce. Brak tam gór i wielkich obszarów leśnych. Dlatego ruch oporu będzie musiał szukać kryjówek w miastach.

RAND Corporation zauważa też przemiany, jakie zaszły w społeczeństwach Zachodu. Autorzy opracowania mają świadomość, że rekrutacja do grup prowadzących działania zbrojne będzie trudniejsza niż w przeszłości. Trudniej będzie też o polityczne i materialne wsparcie ze strony sojuszników.

Jakie zalecenia ma RAND Corporation dla Stanów Zjednoczonych i innych państw NATO? To przede wszystkim poszerzenie wsparcia dla planowania i szkolenia w zakresie zarządzania kryzysowego, obrony cywilnej i przeciwdziałania zagrożeniom hybrydowym. Autorzy raportu zalecają też skoordynowane zwiększenie wysiłków w zakresie komunikacji strategicznej, by zwalczać rosyjską propagandę. Wskazują również na wsparcie dla narodowych centrów wywiadowczych w państwach bałtyckich i przekazanie ich strażom granicznym odpowiednich sensorów (połączone ze szkoleniem personelu). Mowa jest też o poszerzeniu szkolenia sił specjalnych i formacji paramilitarnych na Litwie, Łotwie i w Estonii wraz z rozbudową ich arsenałów o przenośne środki uzbrojenie przeciwlotnicze i przeciwpancerne oraz miny. RAND Corporation wprost pisze też o dostawie radiostacji, małych dronów oraz urządzeń do obserwacji w nocy. Wreszcie, w raporcie pada zalecenie utworzenia sieci zdecentralizowanych kryjówek na niezbędne wyposażenie.

Obrona totalna i działania niekonwencjonalne muszą zostać w pełni zintegrowane z planami USA i NATO dotyczącymi zarówno początkowej obrony państw bałtyckich, jak i ich wzmocnienia tak, żeby oba te rodzaje wysiłku wspierać w sposób efektywny oraz podtrzymywać wolę walki – można przeczytać w raporcie.

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze (64)

  1. Andrettoni

    Jest coś takiego jak Szanghajska Organizacja Współpracy z siedzibą w Pekinie. Członkowie: Chiny, Indie, Kazachstan, Kirgistan, Pakistan, Rosja, Tadżykistan, Uzbekistan, obserwatorzy: Afganistan, Białoruś, Iran, Mongolia, partnerzy w dialogu: Armenia, Azerbejdżan, Kambodża, Nepal, Sri Lanka, Turcja, państwa kandydujące na obserwatorów: Bangladesz, Egipt, Syria. W skrócie: Chiny, Indie, Pakistan, Rosja, Afganistan, Iran, Turcja, Syria. W wiec jest to jedna, chińska organizacja, która zrzesza wrogów militarnych oraz gospodarczych USA oraz państwa z którymi USA ma ostatnio problemy. Mam na myśli otwarta wojnę handlową z Chinami, sankcje dla Rosji, głęboki kryzys z Iranem, wojnę w Syrii i Afganistanie oraz rozbrat z Pakistanem. W mniejszym stopniu problemy z zakupem broni przez Turcję i Indie. Te kraje się wspierają co po prostu widać w ich działaniach przeciwko lub w opozycji do USA. Jak ktoś mi pisze o rychłym upadku Rosji czy Chin, to mam wrażenie, że nie ogarnia całego obrazu. Oczywiście współpraca tych krajów nie jest tak ścisła jak UE i nie jest to sojusz militarny jak NATO, ale jest to potężna siła. Wiele z tych krajów współpracuje gospodarczo, naukowo i militarnie. Wymieniają się informacjami wywiadowczymi np. dotyczącymi terroryzmu. wyeliminowali wiele sposób dotyczących wytyczenia granic itd. Myślę, ze 99% ludzi w Polsce nie wie nawet, że taka organizacja istnieje. Tymczasem to nie Rosja jest zagrożeniem tylko współpraca tych państw. Żadne sankcje nie będą skuteczne jak długo ta współpraca istnieje, a potencjał tej organizacji jest olbrzymi. Olbrzymia liczba ludności, praktycznie wszystkie surowce dostępne, kilka z tych krajów ma broń atomową i gdyby połączyć ich armie razem to na lądzie NATO nie ma szans. Zastanawiam się co to za kurza ślepota, ze tego nikt nie widzi. Jeżeli się zastanowić to ani Polska ani UE nie są potrzebne by ten twór istniał i rósł w siłę, a Rosja i Chiny już rozwijają ekspansje w Afryce. Afryka ma powody by Europy nie lubić a jest potężnym rynkiem zbytu i rezerwuarem surowców. Co do Hartlandu i Rimlandu to się częściowo zgadzam - myślę jednak, ze nie trzeba łamać potęgi NATO na Atlantyku - wystarczy kontrola szlaku wzdłuż lądu, a do tego wystarcza pociski przeciwokretowe dalekiego zasięgu i lotnictwo. Jeżeli do tej stryktury dołączyłby Egipt i kraje arabskie to praktycznie szlak jest zagwarantowany. jeśli się nie uda szlakiem morskim to powstają już powoli szlaki lądowe. Przykładowo kontenery przewożone koleją. Prosto z Chin do Petersburga.

  2. Fret

    Smiem przypomniec, iz w 1939r. polscy policjanci, urzednicy, zolnierze i ludnosc walczaca przeciwko bolszewikom w 1920r (bronili sie przed nimi), zostala rozstrzelana w obozach smierci na terenie sovieckim. Ci co akurat nie zostali rozstrzelani, zostali wywiezieni na tereny w glebi niegoscinnych terenow bezkresnej "Rosji", gdzie nierzadko spotkala ich smierc z chorob, niedozywienia, wycienczenia i eksterminacji. Zamiast takiej archaicznej broni przydalyby sie jakies urzadzenia strzelajace wykonane z wytrzymalej ceramiki. Wszelkie dzialania skryte w XXI wieku sa powaznie ograniczone przez satelity, kamery podczerwieni, czujniki dzwieku o wysokiej czulosci, podsluch komunikacji elektromagnetycznej, wykrywacze metalu etc...

    1. Extern

      Na każdą technikę zawsze znajdzie się odpowiednia przeciw technika. Używasz kamery termowizyjnej to ryzykujesz że ktoś cię oszuka bo np. ukryje się za szumem chrominancji, za odpowiednim aerozolem, ubraniem, szkłem. Podsłuchujesz komunikację to ryzykujesz że ktoś się umiejętnie ukryje w szumie informacyjnym albo będzie ci podawał mylne informacje. Patrzysz przez satelity to ktoś sporządzi mapy przelotów i będzie wykorzystywał do transportu dogodne okna czasowe a ciebie będzie wprowadzał w błąd pozorowanymi ruchami lub jakimiś makietami. Nigdy nie ma tak że widzi się wszystko, zawsze i na dowolną odległość.

  3. gnago

    Ech zabawa biurw funkcjonalnych w wojsko za państwowe pieniądze, Tak jak w Polsce. Gdzie podstawą powinno być umundurowanie i ubrania cywilne zapewniające pełnospektralne maskowanie w lesie i w zabudowaniach. Tj. śmigłowiec, dron nie wykryłby takiego bojownika w podczerwieni i w paśmie wizualnym. Uzbrojenie to rzecz drugorzędna, A powinno równiez zapewniać skryte i łatwe podejście odskok również cywilną komunikacją , a nie specjalizowaną. W sumie ci "specjaliści " widzą partyzantke wg. Hollywood

  4. unukalhai

    no, ale co z takim fantem począć, gdy Rosja również zastosuje działania niekonwencjonalne (typu "zielone ludziki") w swojej bliskiej zagranicy?

    1. Dalej patrzący

      Na Krymie i Donbasie była duża grupa rosyjskojęzyczna - identyfikująca się z "ruskim mirem". W Polsce - to grupa szczątkowa, łatwa do skontrolowania. Szczerze - Polacy musieli by ich pewnie w takim przypadku bronić i izolować [i pewnie deportować - dla ich bezpieczeństwa], żeby ich Ukraińcy w Polsce nie utłukli. Tak że powodzenia z działaniami niekonwencjonalnymi "zielonych ludzików" Rosji w Polsce.

  5. obserwator

    Rosyjskiego mocarstwa euroazjatyckiego i tak nie będzie, to jest czysty emocjonalizm i kompletny odlot od logicznego myślenia. Komu to potrzebne? Zamiast tego będzie duża wojna i DEPOPULACJA jakiej (w znanej nam historii) jeszcze nie zaznał świat. Może to jest właśnie prawdziwe dno tej sprawy? A my, powinniśmy się przygotować aby jak najwięcej z nas to przetrwało i nigdy nie pozostać bezbronni.

    1. Dalej patrzący

      Putin i Merkel mają inne zdanie w kwestii supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. Przynajmniej od 2011, gdy zaczęli je energicznie montować. Pekin, Waszyngton i Tel Aviv też patrzą na ten projekt i każdy względem niego kombinuje, jedni by chcieli wsadzić kij w szprychy, a inni [np. Wielcy Bracia] do niego dołączyć. A już na pewno Kreml nie odpuści tego projektu, ponieważ w SWOT jest najlepszy dla Rosji - daje maksymalną trwałą wygrana przy minimalnych kosztach. A Polska, a dokładniej, teren buforowy, na którym leży Polska, ma kluczowe znaczenie dla powstania tego supermocarstwa. O czym dokładnie wiedzą Wielcy Bracia, którzy z pomocą Trumpa [447] i Putina [pakt Putin-Netnjahu] z dwóch stron naraz wykonali ostry podwójny gambit 9 maja 2018 - podwójny ruch dla egzekucji bandyckich roszczeń na 300 mld dolarów, co dla nich jest tylko etapem przejściowym dla dokonania wrogiego przejęcia tego kluczowego geostrategicznie terytorium. I dlatego zwrot polityki Polski i zbalansowanie Waszyngtonu Pekinem jest konieczne, by to wrogie przejęcie spaliło na panewce. Bo na Waszyngton nie ma co liczyć - tam elity są tak samo "mądre" jak w 2009 względem Kremla, wtedy też ślepo uwierzyli i dopiero upokorzenie w 2013 w Syrii wyleczyło ich z myślenia życzeniowego. Wtedy mogli rakiem się wycofać z błędu naiwności - natomiast teraz, jak Wielcy Bracia sami staną się kamieniem węgielnym supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku - będzie "pozamiatane" - rzecz nie do odkręcenia [jak z rozlanym mlekiem] - pozostanie im tylko w Waszyngtonie po fakcie pluć sobie w brodę i zaliczać ostry zjazd i twarde lądowanie na 5-6 pozycji w rankingu światowym, z wielkim bólem...głowy z tytułu kryzysu. Elity USA są ślepe i zadufane, a Wielcy Bracia, którzy owe elity owinęły wokół palca, patrzą długofalowo i kalkulują, że obecny sponsor systematycznie słabnie od 2008 [11 lat non-stop, a po 2025 zrobi się jeszcze smutniej - bo i "make in China 2025" zacznie profitować Chinom, a równocześnie baza podatkowa USA osłabnie] i wobec tego obecny żywiciel jest nieperspektywiczny [a Chiny ani myślą zostać nowym sponsorem Wielkich Braci, raczej wręcz odwrotnie] - i po analizie wykoncypowali, że jedyny sposób to wziąć sprawy w swoje ręce - że czas na nowe, już WŁASNE supermocarstwo [hegemona] - którego będą koniecznymi uczestnikami [z racji okupowania kluczowego bufora - styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji] i współzałożycielami - na swoich zasadach [to dzięki posiadanemu potencjałowi strategicznemu rakiet i atomu]. No chyba, że w Pentagonie, czy w agendach specjalnych, tych niby od chronienia racji stanu i interesu USA, znajdzie się kilka osób na stołkach z realną sprawczością, które umieją złożyć dwa do dwóch...ale moim zdaniem bez zwrotu Polski na Chiny i bez zbalansowania obu supermocarstw się nie obejdzie....jeżeli mamy PRZETRWAĆ. Co pewnie wyjdzie w zmianie kursu dopiero w następnych wyborach - obyśmy tylko wcześniej nie zdryfowali przez tumulty uliczne, na których jadą obcy gracze - mając dogodne preteksty.... Bo ostatnio dość łatwo wyliczyć kilka państw upadłych, które dekadę temu żyły sobie całkiem dobrze, a teraz sytuacja jest tam nieciekawa...a wobec Polski nie ma graczy obojętnych i niezainteresowanych - nic dziwnego...na TAKI klucz geostrategiczny, który może wywołać kopnięcie w stolik świata i ustanowienie zupełnie nowego zestawu graczy, zasad gry - i zupełnie nowy globalny układ "porządku dziobania".

    2. Polak

      Co mnie obchodzi jako Polaka, co jest najlepsze dla Rosji, czy Chin. Napisz lepiej co jest najgorsze, to byłoby bardziej interesujące.

    3. Dalej patrzący

      Sprawa jest dość prosta - na pewno najpierw jako gracz zniknie Rosja - o ile nie zrealizuje swego planu supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku. A co do konfrontacji USA- Chiny - na razie patrząc zwłaszcza po tempie wzrostu technologicznego [powtarzam po TEMPIE WZROSTU] jest 80%, że to Chiny zostaną hegemonem. Dla Polski priorytet to uzyskać głowice odstraszania asymetrycznego, pełna obronę nieba w A2/AD Tarczy Polski - i skalowalną "buławę zabójcy" - wszystko, by tak podnieść poprzeczkę na pełnoskalowy atak jądrowy [ale REALNY co do liczby głowic - Rosja i inni gracze atomowi wiążą przynajmniej w 90% swoje zasoby uderzeniowe] i na pełnoskalowy konwencjonalny przeciw Polsce. To możliwe, o ile skoncentrujemy się na głowicach, A2/AD Tarczy Polski i podpieciu i "buławy zabójcy" i reszty WP pod sieciocentryczne C4ISR. Ze strategicznym wielopoziomowym asymetrycznym skoncentrowaniem na obronie. Dopiero jak jest obrona i "parasol" nieba i przewaga A2/AD Tarczy Polski w buforach, dopiero jak wrogie A2/AD zostaną oślepione i zgniecione - dopiero wtedy wszelkie środki SZ WP mogą efektywnie działać. W tym rakiety i pociski manewrujące średniego zasięgu [wliczając JASSM/JASSM-ER] - czyli wtedy efektywnie i precyzyjnie można uderzać rozpoznane i zlokalizowane cele - a na krótszych dystansach APR z Krabów i Kryli [do 130 km po pozyskaniu różnych wersji strumieniowych Nammo], potem drony i amunicja krążąca, na końcu kppanc razem z Rakami z APR. Wszystko sieciocentrycznie wpięte w C4ISR nadrzędnej A2/AD Tarczy Polski. Dopiero wtedy jest synergia i efektywność podniesiona i w obronie i w ataku o rząd wielkości względem tradycyjnie i symetrycznie ulokowanych środków - czyli tak, jak to niestety robimy dotąd.

  6. Marek T

    Panowie z Rand zabawili się w pisanie bajek.... Widać od razu że nie zapoznali się choćby z historią Armii Krajowej i jej działań podczas II wojny światowej, ale nie uwzględnili także tego że Rosjanie kulturowo nie są europejczykami tylko przedstawicielami cywilizacji Turańskiej (wielkiego stepu), gdzie nie ma hamulców etycznych, a życie ludzkie nie jest wiele warte. O innych różnicach już nie wspomnę. Tam demokracja i myślenie w tym duchu to tylko ładna teoria. Jeśli ktokolwiek myśli o utrudnieniu inwazji i okupacji to powinien najpierw zlikwidować szerokie tory kolejowe... Europa kończy się tam gdzie zaczynają się szerokie tory .. Następnie ograniczyć ilość i przepustowość dróg do Obwodu Kaliningradzkiego, Rosji Białorusi. Potem dopiero o jakichkolwiek, ewentualnych składach broni i innych w/w.

    1. Maj.

      Zwłaszcza to zwężenie torów to dobry pomysł. Rosyjskie wojska kolejowe będą musiały cały dzień zmieniać rozstaw na zdobytym terytorium. A Bałtowie będą mogli zaorać swoje porty już teraz do końca, bo żaden tranzyt z Białorusi i Rosji się tamtędy nie wybierze.

    2. spr

      Tory to się zwęża przy pomocy trotylu (wysokie mosty). Nie zdążą ich odbudować.

  7. MAZU

    Trwa wielka gra w szachy. Obyśmy, jako Polska, grali mądrze. W mojej ocenie jest właściwy moment na bliższe relacje z Chinami. Spróbujmy zacząć od kontaktów pomiędzy uczelniami i instytutami naukowymi, które w Chinach są objete rzadowymi programami pomocowymi i są bacznie obserwowane przez ich służby. Takie kontakty wywołają kolejne, znacznie ważniejsze, i sami do nas dotrą. Co do Narodowóców, to mam silne przeczucie, że na jesieni dostana ponad 5% i będą w Parlamencie. Cieszy mnie wysoki poziom i trafne analizy na tym forum. Pozdrowienia od 7M.

  8. bibi

    tam nie ma miejsca, ani gór, ani metropolii na takie zabawy

    1. Wololo

      Ale są lasy (szczególnie na Łotwie i Estonii).

  9. pk

    Tak. Bo Rosja/ZSRR/Moskwa - to "kreatura" Zachodu. Zawsze ktos Rosje wynajmował do robienia "dymu" we wschodniej i srodkowej Europie. W taki sposób Elżbieta I finansowała Iwana IV Grożnego, Churchill i Roosevelt - Stalina. Cały "wschodni blok" to był po prostu anglosaski obóz pracy pod kacapskim nadzorem, a tzw. "zimna wojna" - to pic na wodę. Rosja zawsze była "bandziorem do wynajecia". Tak samo jest teraz. Chciałaby sie komus oddać/wynająć. Zobaczymy, czy nie aby kosztem Polski ...

  10. Qwe

    Ten RAND ma pomysły jak Winston Churchill on też zachęcał Europę do partyzantki, sabotażu i dywersji na tyłach hitlerowskiej III Rzeszy. Co działo się w katowniach Gestap i obozach koncentracyjnych z żołnierzami Ruchu Oporu, chyba nie muszę przypominać, ale za to obywatele brytyjscy na Wyspach Kanałowych mieli przykazane by grzecznie kolaborować z nazistami, żeby im się kuku nie stało. Pytanie, co stanie, a w zasadzie co zrobią Rosjanie np. z Litwinami ?

    1. kuku

      Niewiele zdążą zrobić bo cała wojna potrwa kilka miesięcy.

    2. pk

      Ale zdąży zginąc wielu młodych, wykształconych patriotów - a o to chodzi. Łatwiej bedzie przejąć ziemie/gospodarke/finanse.

  11. AWU

    Historia 2 w.ś uczy iż państwa bałtyckie da się obronić. Rosjanie w Kurlandii daremnie rzucali do samobójczych ataków tysiące ludzi praktycznie do ostatnich dni wojny. To samo w Prusach Wsch. A operacja Hannibal trwała w najlepsze. W odróżnieniu od Rosjan Alianci jedynie blokowali niemieckie fortece jak La Rochelle Dunkierka czy Brest.

    1. Realista

      W II w.św. nie było takiej saturacji precyzyjnych skalowalnych efektorów pozahoryzontalnych. I nie było sieciocentrycznego rozpoznania real-time, dronizacji i reszty systemów rozległej kontroli - ogólnie C4ISR. Armia III Rzeszy co najmniej dorównywała technicznie Armii Czerwonej, a teraz... No i Armia Czerwona preferowała ataki oparte na masowym mięsie armatnim pchanym do ataku na siłę, więc łatwo było wtedy dobremu celowniczemu MG-42 wybić choćby całą kompanię. Żaden z ww historycznych czynników już nie działa na korzyść Bałtów.

  12. Cezar

    125 mln dolarów to dosyć tanio. Nasz WOT kosztuje dużo więcej a jego możliwości są właściwie żadne.

    1. x

      WOT jest w fazie tworzenia się.

  13. Wielka ironia

    Proponuję uruchomić operację "Most-BIS" - przerzutu rosyjskich sołdatów bezpośrednio do USA. W dużych ilościach - i z ciężkim sprzętem. Żeby Amerykanie na własnej skórze przećwiczyli zalecenia raportu RAND. Mogą też być Chińczycy do przerzutu - aczkolwiek tu nasza pomoc ze względów geograficznych byłaby bardziej ograniczona.

    1. Rzyt

      Piękny plan

    2. Extern

      Kiedyś jeszcze w latach 90tych widziałem film fabularny oparty na podobnym scenariuszu. Koncepcja tam była taka że ten "najazd" odbył się w porozumieniu z Kubą i krajami ameryki południowej. Film był ogólnie o partyzantce składającej się z amerykańskich cywili działających na terenie okupowanym a gdzieś tam dalej toczyły się walki armii regularnych. Amerykanie nie mogli użyć broni atomowej bo nie chcieli rujnować własnego kraju.

    3. Kapitan

      Red Fall czy jakoś tak, w 2013 (?) wyszła druga część o inwazji KRLD.

  14. sża

    Amerykanie prowadzą coraz bardziej chaotyczną politykę. Wygląda na to, że dopiero całkiem niedawno dotarło do nich, że już niedługo mogą stracić na rzecz Chin monopol na kontrolę światowej gospodarki. W takiej sytuacji powinni szukać sojuszników [UE, Rosja], a oni we wszystkich widzą zagrożenie swojej pozycji. Wydaje się, że Chiny prowadzą bardziej racjonalną i dalekowzroczną politykę - vide niedawna wizyta chińskiego premiera w Europie. A jak się to ma do tematy wątku? Ano tak, że Amerykanie chcąc osłabić Rosję, która zresztą tylko w dziedzinie sprzedaży węglowodorów jest dla nich konkurencją, naprzyjmowali do NATO krajów, których nie są w stanie obronić. I stąd ten cały pomysł na partyzantkę...

    1. kolczasty kwiatek

      Na razie trwa wojna handlowa i zobaczymy na ile Chiny potrzebują USA a na ile USA Chiny. Już widać, że na miejsce brakującej na amerykańskim rynku chińszczyzny błyskawicznie pojawiają się inne produkty, a chińska gospodarka tąpnęła.

    2. Adam S.

      No tak, Amerykanie powinni szukać sojuszu z Rosją :) zwłaszcza wtedy, kiedy właśnie Rosja jest największym światowym szkodnikiem i robi co może, żeby utrudnić USA działanie. Znacznie bardziej sensowne byłoby utworzenie sojuszu USA z Chinami przeciwko szkodnikowi. Wszystkim byłoby lepiej żyć, gdyby ten ostatni XIX-wieczny twór kolonialny w końcu zniknął z mapy świata.

    3. Extern

      Że co, USA mają krajowi który zagraża zarówno ich gospodarce, walucie, ich dominacji na oceanach pomóc usunąć jedyną przeszkodę jaka Chinom nie pozwala dobrać się do zasobów Syberii? Czy na pewno przemyślałeś swoją wypowiedz?

  15. Dalej patrzący

    Plus informacja o dużych nakładach na przemysł stoczniowy USA 21 mld dolarów], oraz zapewnienia POMOSTOWEJ gotowości B-52 i B-1 [15 mld dolarów], plus informacje o przeznaczeniu Royal Navy do zatkania Arktyki z US Navy atomowcami, zaś Pacyfiku lotniskowcem z grupa bojową, plus informacja o redukcji brytyjskich Challengerów 2 o 1/3 - to wyraźnie pokazuje, ze Wschodnia Flanka ma być zostawiona na lodzie przez USA i UK - czyli zepchnięta na nas [włącznie z Ukrainą] za psie grosze na pożegnanie - i za mgliste obietnice "odwojowania kiedyś" - które zapewne skończą się IDENTYCZNIE, jak gwarancje Wielkiej Brytanii i Francji dla Polski w 1939. Cóż wniosek prosty - zwłaszcza do naszych decydentów niech to dotrze - nie ma co liczyć na USA, UK, NATO. Możemy liczyć tylko na siebie - i na własne bilateralne sojusze - bez oglądania się na USA [i Wielkiego Brata].

    1. Realnie patrzący

      Nie ma takich bilateralnych sojuszów, ktore zapewniłyby nam bezpieczeństwo i realne wsparcie w razie ataku ze strony Rosji. Możemy liczyć tyko na państwa NATO i na USA. Sami takze jesteśmy zbyt słabi aby się skutecznie obronić. Jakieś dziwaczne pomysły o międzymorzu, ziemio-morzu i pomocy ze strony Bułgarii lub Węgier możemy pozostawić w obszarze political fiction lub w sferze nonsensologii.

    2. Dalej patrzący

      Bynajmniej - obecnie także Chiny mają globalną projekcję siły. Co zademonstrowały ćwiczeniami na Bałtyku w 2017. Niech nikogo nie zmyli, że te ćwiczenia były z "sojuszniczą" Rosją, która rad czy raczej BARDZO nierad, robiła dobrą minę do złej gry. W istocie oferta była i JEST KIEROWANA do Polski. Co zresztą literalnie było wyrażone. I nawet odrzucenie przez nas wtedy oferty wcale nie zamyka jej na przyszłość. Tak jak np. sprawa "szpiega Huawei" - zupełnie nieistotna na poziomie geostrategicznym [który jest NIEZMIENNIE dokładnie ten sam, co na dzień 20 grudnia 2011 - dzień podpisania strategicznego paktu Chiny-Polska] - a o ten poziom współpracy i INTERESOWNEGO sojuszu chodzi. Interesownego - żywotnego geostrategicznie - dla obu stron. Proste pytanie - a co, gdy Polska zbalansuje USA? - np. w jeden dzień na naszych lotniskach przylatują ze 2-3 brygady aeromobilne z Chin? - że sprzętem, z bateriami HQ-9 i HQ-16 - i pod wspólnym dowództwem świeżo utworzonego PolChinaDefco? I wcale nie deklarujemy wychodzenia z NATO czy zamrożenia relacji i współpracy z USA - nawet wręcz odwrotnie [ale oczywiście z INNEJ pozycji negocjacyjnej jako w pełni suwerenny podmiot i partner - a nie przedmiot do wykorzystania, jak teraz] - niech WTEDY oni łykają żabę i robią z musu cnotę i niech udają, że deszcz pada. Kwestia wyzyskania SŁABOŚCI USA TUTAJ W REGIONIE - i naszej karty geostrategicznej kontroli kluczowego styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji - czyli przesmyku bałtycko-karpackiego. Nie musimy wybierać - możemy swobodnie balansować oba supermocarstwa - i brać wsparcie od OBU NARAZ [przypominam - TUTAJ jest Europa - nie południowo-zachodni Pacyfik] - zmuszając je do neutralizacji i marginalizacji i Niemiec i Rosji i Izraela. Warunkiem utrzymanie WYŁĄCZNEJ KONTROLI nad kluczowym terytorium, które zajmujemy. No i trzeba chcieć - a nie chować w Warszawie głowę w piasek i dziwacznie tłumaczyć, że "trzeba ulegać" wrogiemu przejęciu i zgadzać się na demontaż Polski, rzekomo w imię...racji stanu i bezpieczeństwa Polski. Z bilateralnych sojuszy widzę Skandynawię [Nordefco], a na południu Turcję. Tak - Turcję - a USA same na zasadzie robienia z musu cnoty będą ogłaszały dla zachowania twarzy, że Polska jest mediatorem i pozytywnie i konstruktywnie pogłębia współpracę Turcji w ramach NATO - tak to trzeba robić metodą faktów dokonanych - i sprzedawać medialnie i politycznie. I tak już po 9 maja 2018 [447 i pakt Netanjahu-Putin] zostaliśmy tak dociśnięci do krawędzi przepaści przez "serdecznych przyjaciół" w zakresie samego bytu państwa [i narodu], że nie mamy nic do stracenia - a wszystko do zyskania. Geostrategicznie na poziomie supermocarstw to Polska - twardo trzymająca w ręku przesmyk bałtycko-karpacki jest dla OBU supermocarstw GWARANTEM i AGENCJĄ UBEZPIECZENIOWĄ - że nie dopuścimy do powstania konkurencyjnego supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku - SILNIEJSZEGO i od USA i od Chin. A za TAKĄ długofalową [wręcz "life time" - geografia się nie zmienia] usługę o gardłowym znaczeniu dla obu supermocarstw - należy się odpowiednio wysoka, bardzo wysoka stawka ubezpieczeniowa - nieprawdaż?

    3. Extern

      Trochę odleciałeś. Owszem nie powinniśmy się zamykać na możliwość współpracy z Chinami dając przy okazji trochę do myślenia Amerykanom że powinni się bardziej starać. Ale na obecną chwilę to jest jednak nierealne. Dopiero jak Chiny trochę bardziej "sponiewierają" Rosję sytuacja się zmieni i będzie można się zastanowić nad odwróceniem sojuszu bo wtedy nie będziemy już do niczego potrzebowali USA.

  16. Smiechow

    Tylko ludzie pozbawieni trzeźwości mogą twierdzić ,ze Putin bez żadnego powodu ruszy ze swoimi wojskami na Zachód ,a może nawet (brońbosze! ) na ukochana Amerykę. Wystarczy tylko przejrzeć potencjał militarny samej! tylko Europy ,by to twierdzenie ośmieszyć ,nie wspominając o sile USA ,wydających na zbrojenia tyle ,ile reszta świata razem wzięta. Dlaczego więc media od rana do wieczora krzycza : Nasila się zagrozenie ze strony Rosji ,musimy się zbroić ,bo zły Putin chce na nas napaśc,!!! itd.,itd. Oczywiście Rosja zareaguje militarnie ,ale tylko wtedy (o czym świetnie wiedzą nasi decydenci) ,gdy zostanie sprowokowana ,postawiona pod ścianą ,będzie to dla rosyjskiego narodu kwestia "być ,albo nie być" i wtedy podchody się skończą ,rozpocznie się wojna totalna ,a po "Strefie Zgniotu" kamień na kamieniu się nie ostanie. Nawet nie dowiemy sie kto zaczął ,a kto wygrał nie dowiemy się na pewno, bo to nie będzie zabawa jak w Afganistanie ,czy Iraku .Już gołym okiem widać ,ze do żadnego przeciągnięcia Rosji przez USA na swoja stronę nie dojdzie ,nawet nie dlatego ,ze USA ŻADNYCH umów nie są w stanie dotrzymać ,ale dlatego ,ze logika nakazuje Rosji taktyczny sojusz z Chinami ,by mieć szansę na przetrwanie ,nie dać się wykończyć pojedynczo .Zgodnie z "Pułapką Tukidydesa " to w interesie USA jest rozpoczęcie wojny ,dokonanie resetu ,pozbycie się wierzyciela ,zneutralizowanie wzrastającego konkurenta. Za 20 lat może być za późno. Tego nie ukrywają już nawet zachodni ,czy polscy czołowi eksperci od geopolityki jak choćby nasz Bartosiak ,Sykulski i inni. Wystarczy spojrzeć na mapę ,by stwierdzić ,ze aby pokonać Chiny ,trzeba ruszyć na Rosję. Reszta to będzie propaganda wojenna jak pierwszych dniach września 39 : Polacy mordują niemieckich obywateli ,Prowokacja w Gliwicach ,Polskie lotnictwo bombarduje Berlin !!! Wojska francuskie zajęły Zagłębie Saary !!! itd. ,itd. Nie jestem żadnym rosyjskim trollem ,ale mierzi mnie ta jednostronna narracja ,ta pogarda dla intelektu czytelnika. Trzeba nauczyć się myśleć swoim rozumem ,nie cudzym, być patriotą ,ale rozumnym. Dziękuję Defense24 za przepuszczenie mojego komentarza ,mam nadzieję :)

    1. Aecjusz

      Jeśli, jak twierdzisz, nie jesteś rosyjskim trollem (choć posługujesz się bardzo podobną retoryką) to jesteś bardzo naiwny i nie rozumiesz tego o czym się pisze, nie rozumiesz sytuacji. Nikt tu, oprócz kilku trolli, nie bierze pod uwagę pełnoskalowej inwazji Rosji na Zachód o USA nie wspominając. Na taką wojnę Rosja jest za słaba. Rozważane jest ograniczone uderzenie tejże na Kraje Bałtyckie i ewentualnie Polskę. Przy odpowiednim rozegraniu politycznym (a takie symptomy widać - gra na rozbicie Zachodu I NATO, osłabienie USA) taki scenariusz nie jest nieprawdopodobny. Jeżeli liczysz na kalkulatorze potencjał NATO vs Rosja to znaczy, że poruszasz się w przestrzeni teoretycznych marzeń. Tylko ten potencjał się liczy, który może być i będzie użyty w szybkiej reakcji. A tu NATO leży ze względu na długie zaniedbania w inwestowaniu w obronność, a przede wszystkim przez coraz wyraźniejszy brak jedności poszczególnych państw. Sojusz stracił spoistość, a co za tym idzie realną siłę. O przyczynach długo by dyskutować (działania Rosji nie pozostały tu bez wpływu, choć to nie jedyny czynnik). O tym, że Rosja realnie w swojej polityce bierze pod uwagę użycie siły nie muszę chyba przekonywać. Gruzja, Ukraina - scenariusze w sumie w kośćcu podobne - prowokacje i manipulacje mające usprawiedliwić wyprowadzenie ataku (w sumie tak jak sam opisałeś). Nie, nie uważam USA za aniołka. Bynajmniej. Ale w tej grze takich nie ma. To brutalna gra o wpływy, środki i dominację. Wszyscy w niej jawią się jako zbawiciele świata, a de facto wszyscy ten świat w taki czy inny sposób chcą zdominować dla swojego zysku. Mamy pecha, że jeden z tych graczy, Rosja, leży za naszym progiem i jest tym bardziej niebezpieczny, że został nie tak dawno upokorzony i słabnie, a konający olbrzym będzie usiłował pozostać w grze za wszelką cenę, co czyni go tym bardziej dla nas groźnym.

  17. 22

    Czyli wielki brat zza wielkiej wody będzie walczył o swoje wpływy w Europie do ostatniego żołnierza z Litwy , Łotwy , Estonii i POLSKI. Czas się wreszcie obudzić i zrozumieć że jeżeli sami się nie obronimy przed Rosją to nam nikt nie pomoże. Ukraina się własnie całkiem niedawno przekonała ile są warte pisemne gwarancje nienaruszalności jej granic podpisane przez wielkiego brata zza wielkiej wody. :)

    1. Extern

      No przecież USA nie naruszyło granic Ukrainy a do tego tylko się w sumie zobowiązało podpisując memorandum Budapesztańskie. A my, fakt, leżymy terytorialnie na samym skraju możliwości oddziaływania siły armii USA, co powinno powodować że zadawanie pytań o realne możliwość udzielenia nam pomocy są jak najbardziej na miejscu. No chyba że wzorem Becka potraktujemy artykuł 5ty tylko jak polityczny straszak zabezpieczający przed agresją, a nie szansę na udzielenie nam realnej pomocy militarnej.

    2. Dalej patrzący

      @Extern - to, że USA nie zaatakuje Ukrainy, to Ukraina miała za darmo zapewnione na mocy już obowiązującego prawa międzynarodowego. USA, UK [i Rosja] zobowiązały się jako GWARANT-EGZEKUTOR SWOJĄ SIŁĄ I SWOIM KOSZTEM, że terytorium i granice Ukrainy będą nienaruszone. Co zresztą Rosja złamała, co jest karygodne podwójnie - bo sama była gwarantem Traktatu Budapesztańskiego. Istotą Traktatu Budapesztańskiego był KORZYSTNY INTERES państw atomowych, że Ukraina odda 1300 głowic i rakiet przenoszenia [i nie wejdzie do tzw. "klubu państw atomowych"] - za REALNIE PEŁNIONĄ FUNKCJĘ OCHRONIARZA. Tyle, że jeden ochroniarz napadł, a dwaj inni udają, że nic się nie stało. To teraz niech USA i UK oddają 1300 głowic - albo niech wypełnią swój psi obowiązek - za który wzięły zapłatę z góry. Złamanie Traktatu Budapesztańskiego 1994 zamknęło stara epokę ładu konstruktywistycznego. Czyli - traktaty są niewarte spisanego na nich papieru - a jedyną gwarancję na przemoc państw atomowych względem nieatomowych - stanowi pozyskanie atomu. I sojusze bilateralne z silnymi - np. Polski z Turcją - czy to się podoba SŁABEMU TUTAJ hegemonowi, czy nie. To nie Putin pierwszy, tylko przed nim szef MON Pakistanu stwierdził [po ścięciu medialnym z Izraelem, który wycofał się z podkulonym ogonem, bagatelizując sprawę i udając, że pada deszcz]: "nie grozi się państwu z atomem". I to jest dla nas podstawowa lekcja do odrobienia: pozyskanie atomu - bez tego nie przetrwamy w strefie zgniotu, na kluczowym styku Rimlandu i Heartlandu Eurazji - tak łakomym geostrategicznie dla silnych graczy ze wszystkich stron [a ostatnio najbardziej dla Wielkich Braci z południa]. Ład konstruktywistyczny skończył się w 2014, nadszedł czas rozstrzygnięć za pomocą siły. I globalnie - i regionalnie. Co do słabości USA na krawędzi wpływu - na Wschodniej Flance - wnioski są proste: z USA pożytek niewielki, musimy opierać się o swoją siłę - i nie patrzeć na to, czy coś sie USA podoba lub nie - tylko robić swoje wg własnego interesu i racji stanu. A już w kontekście i 447 i wrogiego przejęcia, i w kontekście nowej Jałty , czyli NADRZĘDNEGO dla USA dealu z Rosją naszym kosztem - pożytek z USA dla Polski niewielki - a śmiem twierdzić, ze ogólny bilans ujemny - tylko patrząc na te dwie sprawy. Wniosek prosty - skoro prawo nie działa - musimy się oprzeć o siłę. Własną siłę. I o zbalansowanie Waszyngtonu Pekinem - rozszerzając i intensyfikując strategiczny pakt z 20 grudnia 2011 [który zresztą nas wtedy uratował - gdy od 17 IX 2009 do jesieni 2013 trwał pierwszy - nieudany z uwagi na ambicje Moskwy - "wielki reset" z Rosją]. Tylko nasza racja stanu się liczy i nasze PRZETRWANIE. "Przyjaciele" [czyli spece od opluwania Polaków i pomiatania Polską] tak nas docisnęli do krawędzi, że albo spadniemy w przepaść - albo zrobimy zwrot zasadniczy. Nie mamy już nic więcej do stracenia, niż niepodległość i własny byt - za to wszystko do zyskania. Rachunek jest oczywisty. Na razie, patrząc na to, co dotychczas się dzieje z Polska i naszymi decydentami - przypomina mi się fraszka Kraszewskiego spuentowana tak: "wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły". Nomen omen - napisana przed rozbiorem Polski.

    3. Extern

      Traktat Budapesztański zobowiązuje do nie agresji oraz do podjęcia kroków w celu przeprowadzenia mediacji. Te ogólnikowe stwierdzenia są niewiele warte w realnych sytuacjach. Ogólnie w kwestii że USA jako sojusznik w naszym regionie może się okazać mało realny się zgodzę, tyle że obecnie na Europę liczyć nie można zupełnie, więc nikt inny nam nie zostaje. O broni atomowej zapomnij, gdyby jakiś nasz polityk na serio próbował coś takiego przeprowadzić szybko by marnie w ten czy inny sposób skończył, więc chętnego na to nie znajdziesz. Jedyne co sami możemy Rosji zrobić to mniej więcej tyle czym im teraz "grożą" Ukraińcy czyli krwawą wojną graniczną, i to jest niestety koniec naszych możliwości obecnie.

  18. ciekawy

    Przede wszystkim , Litwa, Łotwa i Estonia są członkami NATO. Atak na któryś z tych krajów byłby atakiem na cały sojusz. I NATO z pewnością podjęłoby interwencję. W.w siły działaby do czasu wkroczenia wojsk NATO. Agresja na te kraje jest raczej niemożliwa, chyba żeby doszło do skrajnej sytuacji i Putin np. postradałby rozum. NATO musiało by interweniować, bo inaczej sojusz by się rozpadł jako całkowicie bezużyteczny.

    1. Realista

      To po co ten raport RAND? Przecież wg autorów Rosja może zaatakować Bałtów całkiem bezkarnie. Błędne założenie u podstaw. Według mnie ten raport to takie oswajanie z Jałtą pod układ USA-Rosja przeciw Chinom. A USA musi coś dać Rosji - oczywiście nie swoim kosztem. Bałtów i Ukrainę Rosji, a Polskę Amerykanie dają Izraelowi: pewnie za cenne pośrednictwo w strategicznym dealu.

    2. Extern

      Widzisz tyle że ta interwencja to nie byłaby wcale z automatu. To i tak musiała by być decyzja polityczna która nigdy nie zapada w oderwaniu od aktualnej sytuacji. Co ciekawe nasze władze doskonale sobie z tego zdają sprawę że artykuł 5ty może nie zadziałać. Dlatego właśnie tak desperacko zabiegamy o ściągnięcie tu sojuszniczych oddziałów, bo trochę chcemy z nich zrobić zakładników naszej polityki.

  19. Onufry

    Jak słusznie zauważył Amator dla nas zdecydowanie lepiej jest walczyć o naszą niepodległość na terenie państw bałtyckich niz na naszym i powinniśmy bardzo poważnie przygotować się do takiej ewentualności. Oddanie Estonii czy Litwy Rosjanom byłoby dokładnie takim samym błędem jak zgoda na aneksję Austrii i Czech. Oczywiscie jeśli sami zainteresowani nie bronią sie aktywnie trudno jest im pomagać w obronie której nie podejmują. Ale w przypadku Litwy, Łotwy i Estonia należy założyć ich zdecydowaną obronę i przygotować się do szybkiego wsparcia. Najlepiej jeszcze przed atakiem jesli dane wywiadu pokażą przygotowania do agresji.

  20. Michnik

    Państwa Nadbałtyckie mają jeden poważny problem, który wręcz całkowicie uniemożliwia realizację tego planu. Mniejszość ruska i rozbudowana agentura. podejrzewam, że nasze WOT są mocno zinfiltrowane przez ich agenturę, a jesteśmy dość dużym krajem, gdzie mniejszości nie odgrywają takiej roli, a co dopiero w tak małych państwach gdzie do tego mniejszości stanowią spory odsetek ludności. W najgorszym wypadku mogłoby nawet dojść przy powstaniu takich organizacji do odwrócenia ról i te składy mogłyby posłużyć nawet jako arsenał i zaplecze dla "zielonych ludzików", a same informacje dotyczące składu imiennego członków doprowadziłyby do likwidacji tych ludzi, a co za tym idzie osłabienia całego ruchu oporu w tych krajach. Ruscy mają tu doświadczenia z lat powojennych, szczególnie z Polski i naszych Wyklętych wobec powyższego moim zdaniem jest to nie realne. W państwach totalitarnych jak ruscy to by wyszło, ale nie w państwach demokratycznych gdzie wszystko jest ogólnodostępne, a wszelkie informacje wręcz wiszą na słupach ogłoszeniowych.

    1. Adam S.

      I pewnie władze państw bałtyckich nie zauważyły tego zagrożenia? Po pierwsze, ludność rosyjskojęzyczna zazwyczaj skupiona jest na zwartych obszarach. Tam po prostu ruchu oporu by nie było, a rosyjska armia byłaby witana jak "aswabaditiel". Na obszarach mieszanych - władze lokalne doskonale wiedzą, kto i gdzie sympatyzuje z Rosjanami. Tacy ludzie nie dostaną się do partyzantki (jeden z warunków podanych przez RAND to ścisła weryfikacja personelu). Oczywiście wiedza społeczności lokalnych jest obustronna - także rosyjscy aktywiści mają wiedzę, którzy z ich sąsiadów to patrioci (stąd taka przydatność Piątej Kolumny dla okupanta). Ale jeśli i tak wiadomo, że patrioci będą unicestwieni przez okupantów, to lepiej żeby mieli broń, niż mieliby umrzeć od strzału w tył głowy.

    2. werte

      Zinfiltrowany WOT? Masz w Polsce rozsianych ponad milion nowych Ukraińców kompletnie niezweryfikowanych w kwestii poglądów i orientacji politycznej. Do tego co rusz na wschodniej granicy przechwytują próby przemytu broni i to nie pneumatycznej czy czarnoprochowej. Znając szczelność pogranicza kwestie środków którymi mogą działać można uznać za zamkniętą. Nawet jeśli jeden procent z nich to agentura to nawet niezinfiltrowany WOT przestanie funkcjonować zanim zacznie bo jego miejsce zajmie zupełnie inna formacja.

    3. W czasach radzieckich partyzantkę w krajach bałtyckich wykończyło nie NKWD a miejscowe oddziały samoobrony.

  21. gonzo

    Jakakolwiek partyzantka, może poza miejska, skończy się rzezią partyzantów i ludności cywilnej. Drony, termowizja, śmigłowce, artyleria rakietowa kończy temat. Czeczenów wygnietli po górach 20 lat temu to z nami na nizinach dzisiaj sobie poradzą bez trudu.

  22. Dalej patrzący

    Po lekturze raportu RAND nasuwa się jeden wniosek - dla Amerykanów Europa Środkowa to członkowie NATO tylko nominalnie - jako członkowie trzeciej kategorii. W tych warunkach wartość art.5 jest co najmniej wątpliwa. Na pewno nie ma też co liczyć na stary rdzeń Europy Zachodniej - bardzo chętnie nas sprzedadzą za interesy z Kremlem. Stąd wniosek, że trzeba zyskać innych sojuszników. Chinom na pewno zależy, by Rosja nie wyszła ze swojej słabości - a już powstanie supermocarstwa od Lizbony do Władywostoku byłoby dla Chin katastrofą. Stąd konieczny zwrot na Chiny - aczkolwiek na zimno - nie paląc oficjalnie mostów ani z NATO ani z USA - podobnie jak Turcja, ale subtelniej. Zaczynając od pozyskania głowic pod stołem - i od dywersyfikacji dostawców technologii i uzbrojenia dla suwerennej produkcji i rozwoju. Nic nie mówić,nie stroszyć piórek, w TV uśmiechać się i wygłaszać gładkie ogólniki - i robić swoje - budując twarda własną siłę i realna suwerenność. A wtedy i USA i reszta zrobią z musu cnotę i zaakceptują jako naturalny bieg rzeczy. Zbalansowanie Waszyngtonu Pekinem - i szerszy udział w Jedwabnym Szlaku i w 16+1. A w razie mów jastrzębi z Białego Domu - uśmiechać się i taktowanie mówić, że to "tylko interes jak zwykle". Amerykanie są TUTAJ SŁABI - muszą zaakceptować nasza suwerenność, bo alternatywa będzie całkowity zwrot na Chiny - całkowicie katastrofalny - zwłaszcza po Brexicie. I pod stołem trzeba bardzo grzecznie wytłumaczyć, że Trump&Co się pomylili i stosownym byłoby, aby anulowali 447, otworzyli magazyny sprzętu i laboratoria technologiczne, tudzież zmienili propagandę massmediów o 180 stopni. Tak grzecznie - w cztery oczy - żeby z twarzą wyszli. Amerykanie słabną i rozpaczliwie potrzebują sojuszników - zwłaszcza w Europie, gdzie i jądro karolińskie - i Rosja - i Chiny - wszyscy gracze chcą wypchnąć USA z Europy. Możemy utrzymać zakotwiczenie USA w Europie, a zwłaszcza wewnątrz UE - ale to kosztuje - i to słono. Podobnie jak rola towrzystwa ubezpieczeniowego przed wysadzeniem USA z siodła hegemona przez nowego silniejszego konkurenta - od Lizbony do Władywostoku. A jak wiadomo - im większa ma być kwota ubezpieczenia [a tu chodzi o całe USA] tym większa stawka ubezpieczeniowa. A w interesach pieniądze to pieniądze - sentymentów nie ma...

  23. cooky

    autorzy tego raportu chyba nie wiedzą że Rosjanie sie nie bawia w zasady "czystej wojny" tak jak stara się to robić NATO, tylko jak ktos im fiknie to będa równać z ziemią całe miasta i wioski albo stosować odpowiedzialność zbiorową

  24. Extern

    Na pewno wszyscy od razu pomyśleli sobie o naszym WOT ale to jest zupełne nieporozumienie. WOT jako organizacja jawna w żaden sposób nie nadaje się do zbudowania na jej strukturach konspiracji. WOT to głównie pomoc dla armii regularnej w czasie gorących działań. W przypadku pokonania naszych głównych sił trzeba by oprzeć tą "konspirację" na zupełnie innych zasadach niż Wojska Obrony Terytorialnej i przede wszystkim na innych ludziach nie "zarejestrowanych" w oficjalnych spisach sprzed wojny.

    1. m p

      Ale w Polsce każdy mężczyzna w wieku od 19 do 50/63 jest zarejestrowany w oficjalnych spisach.

    2. Extern

      Ale listy werbunkowe to tylko obowiązkowa lista wszystkich. A tak dzięki spisowi ochotników do WOT mają gotową listę patriotów o poglądach narodowych których trzeba spacyfikować w pierwszej kolejności.

    3. m p

      Dlatego służba w WOT powinna być służbą powszechną. Wszystkich po prostu nie zamkną. Dziś nie da się zorganizować organizacji niejawnych bez znacznych nakładów finansowych.

  25. Zenon

    Ruch oporu ? dobrze to zroumiałem ??? Czyli już ich spisaliście na straty ????? Dzięki za takiego sojusznika !

Reklama