Przemysł Zbrojeniowy
Niemcy rozwijają rakiety przeciwlotnicze. A Polska?
![Pocisk IRIS-T](https://cdn.defence24.pl/2025/02/13/800x450px/yUu1d6GvPF5FGNPQt1iRUIWh7cQ96172q5OBGmNf.kyo7.jpg)
Autor. Diehl Defence
Władze Niemiec podpisały kontrakt z koncernem Diehl Defence na rozwój i produkcję seryjną pocisku IRIS-T w wersji Block II. To rakieta, jaka powstała pierwotnie w wersji powietrze-powietrze, ale jest używana na Ukrainie jako pocisk ziemia-powietrze. Umowa pozwoli na zachowanie przez niemieckie uzbrojenie przewagi technologicznej i pozycji na rynku. Polska, choć jest producentem przenośnego zestawu przeciwlotniczego Piorun, a niedawno dostarczono 3000. egzemplarz tego systemu, nadal nie podjęła decyzji o jego rozwoju. Umowa na prace rozwojowe i produkcję seryjną pocisku IRIS-T Block II została zawarta jeszcze w grudniu 2024 roku, a koncern Diehl Defence ujawnił porozumienie zawarte z biurem ds. wyposażenia, technologii informacyjnych i wsparcia Bundeswehry (BAAINBw) na początku bieżącego roku. W komunikacie podkreślono, że dostarczono już ponad 5000 pocisków typu IRIS-T. Są one używane od 2005 roku, a dziś ma je na wyposażeniu 13 państw. Praca rozwojowa będzie realizowana przez konsorcjum, którego liderem są Niemcy, a uczestnikami Szwecja, Hiszpania i Włochy. Natomiast podstawowy pocisk IRIS-T powstał w konsorcjum kierowanym przez Niemcy, z udziałem Szwecji, Hiszpanii, Włoch oraz Norwegii i Grecji (dwa ostatnie państwa zintegrowały te pociski na F-16). Formalne prace rozpoczęły się w 1995 roku, a więc dekadę przed wprowadzeniem pocisku do służby.
IRIS-T, jak nazwa wskazuje, to pocisk naprowadzany za pomocą głowicy termowizyjnej, z wektorowaniem ciągu (ang. InfraRed Imaging Sensor – Thrust vectoring). Został on opracowany po to, by zastąpić starsze wersje pocisku AIM-9 Sidewinder, znajdujące się na uzbrojeniu europejskich państw NATO i uczestników konsorcjum. Co warte podkreślenia, niemiecki Diehl Defence produkował Sidewindery na licencji od lat 60. XX wieku, więc można było stopniowo budować zdolności do własnego opracowania pocisków w Niemczech. Przy budowie pocisku IRIS-T wykorzystano też pewne doświadczenia z rakiet R-73, jakie trafiły do Niemiec po zjednoczeniu wraz z myśliwcami MiG-29, które zresztą przekazano Polsce, a niedawno trafiły na Ukrainę. Pocisk IRIS-T uchodzi za wysoko manewrowy, zdolny do zwalczania celów także w tylnej półsferze, a zasięg ocenia się na około 25 km przy strzelaniu z samolotu i około 12 km przy strzelaniu z wyrzutni naziemnej.
![Szwedzka wyrzutnia naziemna z pociskami IRIS-T. Na Ukrainie są one wykorzystywane z kołowymi pojazdami ciężarowymi](https://cdn.defence24.pl/2017/11/21/580xpx/jOwIEGNss7LzDm7nwyVFAoEbP7YdpoJIOUfnCdEz.gjlu.jpg, https://cdn.defence24.pl/2017/11/21/1920xpx/ozrm2v-0fa83650e9373e35bbcb9bde027da820.jpg 2x)
Autor. Mogens Berger /Försvarsmakten
Pociski IRIS-T stanowią uzbrojenie kilku typów samolotów bojowych, w tym Eurofighter Typhoon, Tornado, Gripen, są też zintegrowane z myśliwcami F-16, hiszpańskimi EF-18, koreańskimi KF-21, a także głęboko zmodernizowanymi F-5, używanymi w Tajlandii. Pociski te są też planowane do integracji z lekkimi samolotami bojowymi FA-50. IRIS-T może też być używany jako pocisk ziemia-powietrze, zarówno w podstawowej wersji (wtedy pełni rolę rakiety krótkiego zasięgu), jak i w specjalnie opracowanej w tym celu IRIS-T SL/SLM, o zasięgu około 40 km, z większym silnikiem i dwukierunkowym łączem danych.
Oba typy pocisków znajdują się obecnie na wyposażeniu Sił Zbrojnych Ukrainy i są wykorzystywane do zwalczania rosyjskich dronów i rakiet manewrujących przez jednostki tamtejszej naziemnej rakietowej obrony powietrznej. Wersja rozwojowa IRIS-T SLM jest ponadto wykorzystywana przez Egipt (będący pierwszym użytkownikiem) i Niemcy, a na jej zamówienie zdecydowały się też Estonia, Łotwa, Słowenia czy Bułgaria w ramach europejskiego programu ESSI, którego liderem są Niemcy. Pocisk przeciwlotniczy IRIS-T SLM jest zresztą dalej rozwijany, w kierunku opracowania wersji IRIS-T SLX z nową głowicą naprowadzającą o zasięgu 80 km, zdolną także do zwalczania pocisków balistycznych.
Podpisana w grudniu umowa dotyczy jednak opracowania nowej wersji bazowego pocisku IRIS-T, czyli IRIS-T Block II, a więc lotniczej rakiety powietrze-powietrze krótkiego zasięgu z naprowadzaniem termowizyjnym. Co warte podkreślenia, prace będą realizowane równolegle z zamówieniami standardowego pocisku IRIS-T na potrzeby niemieckich sił powietrznych, a być może nawet produkcja bazowych IRIS-T przejdzie w IRIS-T Block II. Ostatnie zamówienie na te rakiety złożono w grudniu 2023 roku. To umowa ramowa na maksymalnie aż 1280 pocisków, z których na początku zamówiono 120, by zastąpić te przekazane Ukrainie w ramach pomocy wojskowej.
Oficjalny komunikat nie mówi wiele o tym, w jakim kierunku będzie modernizowany nowy pocisk. Informacje w tym zakresie przekazuje jednak serwis Defense Express, powołując się na to, co przedstawiciele Diehla mówili podczas targów ILA 2024 w Berlinie. Druga generacja IRIS-T ma dysponować przede wszystkim nową, termowizyjną głowicą naprowadzającą, dwukierunkowym łączem danych oraz zostać wyposażona w nowe komponenty elektroniczne. Co oznacza to w praktyce? System będzie dużo trudniejszy do zakłócenia i zwiększy się jego skuteczność. Jest to o tyle istotne, że Rosjanie prawdopodobnie zapoznali się z zaletami i wadami pocisków w podstawowej wersji i w perspektywie czasu mogą opracować w miarę efektywne środki przeciwdziałania. Zwłaszcza, że Rosja zwiększa swoje wydatki na wojsko do ponad 6 proc. PKB. Oznacza to, że pieniędzy na komponenty i prace rozwojowe nie zabraknie, szczególnie gdy po zawieszeniu broni na Ukrainie Moskwa przynajmniej przez jakiś czas nie będzie (dosłownie) „przepalać” dużej części swojego budżetu, nie tylko na niszczony na Ukrainie sprzęt, ale też wojenne dodatki żołnierzy.
Nowa wersja pocisku IRIS-T, jaka wejdzie na wyposażenie sił powietrznych Niemiec i ich sojuszników (a w wypadku Szwecji także naziemnej obrony przeciwlotniczej) za kilka lat będzie jednak dużo bardziej zaawansowana i trudniejsza do zakłócenia. Nie będzie też znana Rosjanom, w przeciwieństwie do pocisków które dziś są używane na Ukrainie. Oznacza to, że Niemcy (i sojusznicy) chcą utrzymać posiadaną przewagę i możliwości eksportowe. Oczywiście pod warunkiem, że za pracą rozwojową pójdą odpowiednio duże zamówienia na produkcję seryjną, ale to już inna kwestia. Biorąc jednak pod uwagę, jak szeroko eksportowane są pociski IRIS-T, najprawdopodobniej kupi je wiele państw, nawet jeśli Niemcy poprzestaną na ograniczonych zakupach dla własnych sił zbrojnych z uwagi na ograniczenia budżetowe.
Rozwój pocisku IRIS-T jest też dobrym przykładem dla innych państw, w tym Polski. Polska na razie nie produkuje pocisków tej klasy, niemniej od ponad trzech dekad opracowuje i produkuje przenośne zestawy przeciwlotnicze klasy MANPADS. Najnowszy zestaw, Piorun, zbudowany w ramach pracy rozwojowej Mesko, CRW Telesystem-Mesko od 2017 roku jest używany przez Siły Zbrojne RP, a od 2022 roku jest także z powodzeniem wykorzystywany w warunkach bojowych na Ukrainie. Piorun był używany do zwalczania rosyjskich samolotów, w rodzaju Su-25 i Su-34 oraz Su-30SM, nowoczesnych śmigłowców jak Ka-52 i Mi-35M oraz rakiet manewrujących i bezzałogowców.
Polski zestaw jest odporny na zakłócenia i niezawodny, ma możliwość zwalczania celów na dystansie od 400 m do ponad 6,5 km i pułapie od około 10 m do ponad 4 km, co plasuje go w czołówce, jeśli chodzi o przenośne systemy odpalane z ramienia. Może też być używany z zestawów samobieżnych jak Poprad i Kusza oraz artyleryjsko-rakietowych Pilica. Po wybuchu pełnoskalowej wojny na Ukrainie polski przemysł znacząco zwiększył produkcję Piorunów w odpowiedzi na zapotrzebowanie Sił Zbrojnych RP i użytkowników zagranicznych. Tysięczny pocisk opuścił linię produkcyjną we wrześniu 2022 roku, a niedawno dostarczono 3000. zestaw.
Piorun stał się również hitem eksportowym polskiego przemysłu obronnego, został zamówiony między innymi przez Norwegię po wygraniu konkurencyjnego przetargu, a także Litwę, Łotwę, Estonię i Mołdawię. Jest również promowany na kolejnych rynkach, między innymi na Słowacji i w Tajlandii.
Choć podczas konferencji prasowej z okazji dostawy trzytysięcznego zestawu Piorun dużo mówiło się o jego modernizacji, ale nadal nie została uruchomiona formalna praca rozwojowa MON w tym zakresie. A takie finansowanie jest niezbędne, by za kilka lat móc wdrożyć nową wersję o jeszcze lepszych parametrach.
![Ceremonia przekazania 3000. zestawu Piorun](https://cdn.defence24.pl/2025/02/12/780xpx/1Rgo5Er14WqTScJ8QSfVhpuFKiysv45gKelKY7sq.1uu2.jpg, https://cdn.defence24.pl/2025/02/12/1920xpx/1Rgo5Er14WqTScJ8QSfVhpuFKiysv45gKelKY7sq.qml5.jpg 2x)
Autor. Jędrzej Graf/Defence24.pl
Przemysł podjął już pewne prace, w szczególności w kierunku opracowania multispektralnej głowicy naprowadzającej, ale możliwości ich realizacji wyłącznie za własne środki są ograniczone. Do pełnego wykorzystania niezbędne byłoby dofinansowanie zewnętrzne. Ubiegano się o takie w ramach programu EDIRPA, w którym zakładano wspólny zakup Piorunów przez Polskę, Litwę, Łotwę i Norwegię. Na razie jednak program trafił na listę rezerwową i nie ma decyzji o finansowaniu jego rozwoju ze środków krajowych.
Obecnie Piorun jest w momencie, w którym – wzorem między innymi niemieckiego programu IRIS-T Block II – należałoby rozpocząć finansowane już przez państwo prace nad opracowaniem systemu nowej generacji. Taka praca rozwojowa byłaby przy tym obarczona stosunkowo niskim ryzykiem, bo mówimy o rozwiązaniu, które już jest produkowane seryjnie, w tym na eksport i jest z powodzeniem eksploatowane przez Siły Zbrojne RP. Jeśli jednak nie będzie decyzji o finansowaniu pracy rozwojowej, to zestaw Piorun za kilka lat może stopniowo utracić przewagę nad środkami przeciwdziałania przeciwnika i innymi rozwiązaniami bo rozwój technologii jest nieubłagany.
Może to oznaczać zarówno zmniejszenie skuteczności polskiej obrony powietrznej, jak i ograniczenie konkurencyjności polskiego przemysłu na rynkach eksportowych. Inne państwa, w tym Rosja i USA, już pracują nad modernizacjami swoich zestawów przenośnych w oparciu o doświadczenia wojny na Ukrainie, a Amerykanie planują wydać na ten cel ponad 700 mln dolarów, równolegle ze zwiększaniem produkcji i modyfikacjami istniejących zestawów Stinger. Istotne jest zatem znalezienie państwowego finansowania dla dalszego rozwoju Pioruna. W perspektywie będzie to oznaczać nie tylko nowe zdolności dla armii i przemysłu, ale też oszczędności dla budżetu, bo polskie zestawy przenośne są znacznie tańsze niż konkurencyjne rozwiązania zza granicy. Przykładowo, umowa z czerwca 2022 roku na około 3,5 tys. pocisków Piorun i 620 mechanizmów startowych miała wartość 3,5 mld zł brutto, podczas gdy Włochy, Niemcy i Holandia za 940 Stingerów zamawianych w grudniu 2023 roku zapłaciły „niemal 700 mln dolarów”, czyli około 2,7-2,8 mld złotych.
![](https://cdn.defence24.pl/2025/02/12/780xpx/utvgNncCbZvNMEphjtGBI6GahbJd5taz3crU14tf.4fhq.jpg, https://cdn.defence24.pl/2025/02/12/1920xpx/utvgNncCbZvNMEphjtGBI6GahbJd5taz3crU14tf.uvdd.jpg 2x)
W praktyce oznacza to, że koszty, jakie Polska może ponieść na pracę rozwojową mogą zwrócić się przy pierwszym większym seryjnym zamówieniu, jeśli porównać je z ewentualnymi wydatkami na zakup konkurencyjnych rozwiązań. Piorun jest też jednym z niewielu seryjnie produkowanych i eksploatowanych w dużej liczbie systemów uzbrojenia, pozostających pod pełną krajową kontrolą i dających dalsze możliwości rozwoju. Trzeba więc z nich skorzystać i zapewnić możliwości zwiększenia zdolności systemu, a zarazem utrzymania miejsca Polski jako jednego z wiodących producentów przenośnych zestawów przeciwlotniczych klasy MANPADS na świecie.
PszemcioPL
Po co rozwijać własne rakiety plot, skoro "sojusznik nam da" tak jak dał UA i dzięki temu UA obroniła terytorium, prawda?
user_1048901
No przecież ten rząd nie będzie robił im konkurencji.