Reklama

Siły zbrojne

Setki milionów dolarów na następcę Stingerów. Walka gigantów z Piorunem w tle [KOMENTARZ]

Stinger Europe
Autor. US Army

Pentagon przyznał dwa kontrakty warte ponad 700 mln dolarów (czyli około 3 mld złotych) na opracowanie następcy przenośnych zestawów przeciwlotniczych Stinger, wykorzystywanych przez siły zbrojne Stanów Zjednoczonych i sojuszników. Polski przemysł opracował i produkuje zestawy Piorun za wielokrotnie mniejsze kwoty.

Reklama

Zgodnie z komunikatem Pentagonu Raytheon otrzymał kontrakt o maksymalnej wartości 418 mln dolarów, a Lockheed Martin – o wartości do niemal 312 mln dolarów. Obie umowy dotyczą „modernizacji i następcy" pocisków przeciwlotniczych Stinger i zakładają realizacje prac rozwojowych do odpowiednio do 12 marca i 12 czerwca 2028 roku. Amerykańskie firmy jak na razie otrzymały z budżetu na rok fiskalny 2023 po 26,1 mln dolarów (113,54 mln złotych) na pierwsze prace.

Reklama

Podpisane kontrakty są elementem procesu mającego na celu wyłonienie i dostawę następcy przenośnych przeciwlotniczych zestawów rakietowych Stinger. Armia amerykańska szuka możliwości zakupu nowej generacji przenośnego systemu MANPADS już od kilku lat.

W 2020 roku opublikowano zapytanie o informację obejmujące możliwą dostawę 8 tys. rakiet, a w 2022 roku kolejne, tym razem obejmujące 10 tys. pocisków. Drugie z ogłoszeń dotyczyło formalnie systemu przeznaczonego na pociski nowej generacji dla zestawów przeciwlotniczych M-SHORAD (obecnie wykorzystujących Stingery), ale jednocześnie zakładało też możliwość wykorzystania pocisku w wariancie przenośnym, odpalanym z ramienia.

Reklama

W programie nowej generacji przenośnego zestawu przeciwlotniczego początkowo brano pod uwagę trzy złożone w drugiej połowie 2022 roku oferty: Boeinga, Lockheed Martina i Raytheona, jednak w pierwszym kwartale obecnego roku armia amerykańska podjęła decyzję o wyborze dwóch propozycji do kolejnego etapu. Program będzie więc realizowany przez Lockheed Martina i Raytheona. Po zakończeniu pracy rozwojowej zostanie wybrany wykonawca, który wprowadzi nowy system przeciwlotniczy do produkcji seryjnej.

Warto dodać tutaj kilka słów komentarza, tym bardziej że amerykański program dotyczy zdolności, co do której w obecnej chwili polski przemysł ma większe kompetencje niż ten z USA. Ma też duże szanse, by uczestniczyć w budowie nowych amerykańskich zestawów przeciwlotniczych, jako dostawca kluczowych technologii.

Dlaczego Amerykanie szukają MANPADS?

Stany Zjednoczone po zakończeniu Zimnej Wojny długo zaniedbywały obronę powietrzną krótkiego i bardzo krótkiego zasięgu, zakładając że osłonę z powietrza zapewni im własne lotnictwo, tak jak było to w Iraku i Afganistanie. Zdolności obrony powietrznej bardzo krótkiego zasięgu opierały się o nieliczne zestawy Stinger i Avenger, zwłaszcza w Gwardii Narodowej. Wiele jednostek – chociażby dywizyjne bataliony (dywizjony) przeciwlotnicze w czynnych jednostkach US Army po prostu rozformowano, by uwolnić zasoby na prowadzone operacje w Iraku i Afganistanie.

Zmiany zaczęto wdrażać dopiero po 2014 roku, w następstwie agresji Rosji na Ukrainę. Wzrost zagrożenia konfliktem pełnoskalowym uświadomił Amerykanom, że – podobnie jak w czasach Zimnej Wojny, gdy opracowano np. Stingera i jego poprzednika FIM-43 Redeye – nie można polegać wyłącznie na lotnictwie i systemach wyższego szczebla, a wojska lądowe muszą mieć bezpośrednią osłonę, zapewnianą przede wszystkim przez zestawy przenośne klasy MANPADS, pozwalające na skuteczne zwalczanie celów niskolecących. Nie bez znaczenia była też analiza przebiegu konfliktów na Bliskim Wschodzie, w tym w Syrii, bo również tam amerykańskie wojska bywały zagrożone przez wrogie bezzałogowce, a Rosja używała (wobec rebeliantów) coraz więcej zaawansowanych śmigłowców bojowych w rodzaju Ka-52, Mi-28N czy Mi-35M i lotnictwa szturmowego.

Prawidłowe odpalenie rakiet Stinger. Fot. M.Dura
Prawidłowe odpalenie rakiet Stinger. Fot. M.Dura

Pierwszym krokiem Amerykanów było wprowadzenie modyfikacji do istniejących rakiet Stinger, w tym wyposażenie ich w czujniki zbliżeniowe, by mogły skuteczniej zwalczać bezzałogowce. Równocześnie w brygadach stacjonujących w Europie rozpoczęto przywracanie do służby przenośnych wyrzutni Stingerów, z magazynów wyciągnięto też zestawy Avenger (z wyrzutniami Stinger na Humvee), które także trafiły na Stary Kontynent. Kolejnym krokiem było rozpoczęcie programu M-SHORAD, który zakładał wprowadzenie nowego systemu do mobilnej obrony sił lądowych, uzbrojonego m.in. w Stingery i armatę 30 mm (pierwotnie także w pociski Hellfire, z których zrezygnowano) i zintegrowany z zaawansowanym systemem wykrywania i śledzenia celów na KTO Stryker.

Amerykanie uświadomili sobie jednak, że potencjał modernizacyjny Stingerów się wyczerpuje i potrzeba nowego pocisku, stąd prace analityczne nad ich następcą. Rozmowy w tym zakresie podjął także polski przemysł, stąd np. zakup przez Amerykanów partii zestawów Piorun, jeszcze przed wybuchem pełnoskalowej wojny na Ukrainie.

Ale to właśnie rosyjska inwazja zdecydowała o przyspieszeniu tych wysiłków. Kijowowi przekazano już ponad 2 tys. Stingerów, z czego większość w pierwszym roku wojny, a także 20 zestawów Avenger (każdy z 8 wyrzutniami Stingerów), a przenośne zestawy MANPADS okazały się skuteczną bronią – przeciwko śmigłowcom, samolotom, ale też bezzałogowcom i rakietom manewrującym. Dodajmy, że za jedne z najskuteczniejszych uchodzą tutaj polskie Pioruny. Ale używane są też inne MANPADS (Stinger, Igła-1), bo potrzeby Ukrainy są po prostu bardzo duże z uwagi na skalę konfliktu.

MANPADS Piorun
Gotowa do użycia wyrzutnia Piorun. Front bachmucki, luty 2023.
Autor. Siły Zbrojne Ukrainy

Amerykański przemysł a MANPADS

Po przekazaniu Ukrainie dobrze ponad tysiąca Stingerów okazało się, że trudno będzie je zastąpić. W przeciwieństwie na przykład do przeciwpancernych Javelinów czy pocisków GMLRS do wyrzutni HIMARS, których produkcja była realizowana cały czas (nawet jeśli jej skala okazała się niewystarczająca), ostatnie Stingery dla US Army dostarczono około 2005 roku. Potem kontynuowano jedynie produkcję małoseryjną na potrzeby użytkowników zagranicznych (Tajwan, Finlandia). Stingery wytwarzano z użyciem wcześniej zmagazynowanych komponentów, których produkcji w międzyczasie zaprzestano.

W momencie, gdy USA przekazały dużą liczbę Stingerów na Ukrainę, okazało się że pewne komponenty tych pocisków – w tym jeden z kluczowych elementów głowicy samonaprowadzającej na podczerwień  dwuzakresowy detektor głowicy samonaprowadzającej (Dual Detector Assembly) nie są już produkowane, a by wznowić produkcję, trzeba zmian projektowych (zaprojektowania określonych komponentów od nowa, by je produkować). Stosowny kontrakt na 1300 Stingerów (za 624 mln dolarów, ok. 2,7 mld złotych po obecnym kursie) podpisano w 2022 roku.

Według wcześniej przekazywanych informacji Amerykanie zakładają też, że miesięczna produkcja Stingerów będzie zwiększana z 40 do 60 do 2025 roku, co oznacza że za dwa lata USA będą w stanie dostarczać od 700 do 750 takich zestawów rocznie. Skala potrzeb amerykańskiego przemysłu jest tak duża, że do szkolenia przy produkcji zatrudniono emerytowanych pracowników.

Ale same Stingery są tylko „pomostowym" rozwiązaniem, bo najpóźniej pod koniec dekady ma wejść do służby nowy pocisk o zwiększonych zdolnościach bojowych. Tego właśnie dotyczą kontrakty, które niedawno przyznał Pentagon. Obecnie jeszcze postępowanie jest konkurencyjne, a więc fundusze w kwocie 700 mln dolarów (około 3 mld złotych) posłużą zapewne do opracowania partii prototypowych rozwiązań dwóch firm, z których wybrane będzie jedno. Co ciekawe, nowy pocisk będzie musiał być kompatybilny z czteroprowadnicową wyrzutnią SUVL używaną na transporterach M-SHORAD. Oznacza to w praktyce, że jego wymiary i masa nie powinny znacząco odbiegać od Stingera. To pozwoli też odpalać go nie tylko z pojazdów, ale i z ramienia. Ale to wszystko stanie się możliwe dopiero za kilka lat.

Zdalnie sterowany moduł wieżowy uzbrojony jest w 30 mm armatę M230LF, karabin maszynowy M240, poczwórną wyrzutnię pocisków Stinger i podwójną wyrzutnię pocisków Hellfire.
Zdalnie sterowany moduł wieżowy uzbrojony jest w 30 mm armatę M230LF, karabin maszynowy M240, poczwórną wyrzutnię pocisków Stinger i podwójną wyrzutnię pocisków Hellfire.
Autor. Damian Ratka/Defence24

Amerykański MANPADS a sprawa polska

Przenośne zestawy przeciwlotnicze są jednym z niewielu obszarów, gdzie polski przemysł jest dziś bardziej zaawansowany od amerykańskiego. W Polsce nigdy nie zaprzestano bowiem produkcji MANPADS, ani ich rozwijana. Obecnie dostarczany jest zestaw Piorun, który bardzo dobrze sprawdza się na Ukrainie i podbija kolejne rynki eksportowe (zakupiły go już USA, Ukraina, Norwegia, trzy państwa bałtyckie i jedno państwo bałkańskie). Piorun został opracowany w ramach pracy rozwojowej Mesko (lidera), CRW Telesystem-Mesko (odpowiedzialnej za projektowanie i produkcję systemów naprowadzania) oraz Wojskowej Akademii Technicznej rozpoczętej w 2010 roku, za nieco ponad 100 mln złotych, czyli ok. 25 mln dolarów. Przez pewien czas prace odbywały się równolegle z produkcją zestawów Grom.

Pierwszy seryjny kontrakt na 420 mechanizmów startowych i 1300 rakiet dla Wojska Polskiego podpisano w 2016 roku, za kwotę 932 mln zł brutto. Kolejny, dużo większy, na 600 mechanizmów startowych i 3,5 pocisków opiewał na 3,5 mld zł brutto. W praktyce więc za mniej niż 5 mld złotych najpierw zrealizowano pracę rozwojową, a następnie zakupiono nieco ponad tysiąc mechanizmów startowych i prawie 5 tys. pocisków. W USA wydanie ponad 5 mld zł (1,32 mld USD) doprowadzi do wyprodukowania 1,3 tys. Stingerów oraz opracowania prototypów dwóch zestawów MANPADS (być może z partiami liczącymi kilkadziesiąt czy nawet kilkaset sztuk do testów).

Większe jest też tempo produkcji, bo już w 2023 roku ma zostać dostarczonych ponad tysiąc pocisków, a spółka Mesko dalej zwiększa swój potencjał. Pokazuje to efektywność kosztową i skuteczność polskiego przemysłu, jeśli chodzi o zestawy przenośne bardzo krótkiego zasięgu. Dodajmy, że polski przemysł już pracuje nad nową wersją Pioruna – zwaną Piorun NG, z nową głowicą naprowadzającą o zwiększonych zdolnościach wykrywania małych celów i podwyższonej odporności na zakłócenia, a także nieco większym zasięgu (dziś to ponad 6,5 km). Opracowywany jest też większy pocisk Grzmot o zasięgu 12 km, wykorzystujący już głowicę multispektralną i przeznaczony do działania na zestawach samobieżnych Poprad i Sona.

Finansowanie, jakie Stany Zjednoczone przeznaczają na przenośne zestawy przeciwlotnicze nowej generacji jest też dowodem, że tego rodzaju uzbrojenie pozostaje perspektywiczne i będzie odgrywało swoją rolę na polu walki w przyszłości. Tym bardziej warto dbać o potencjał, jaki już mamy w tym zakresie w Polsce i rozwijać go dalej.

Reklama
Reklama

Komentarze (7)

  1. Pablix

    Takijeden - no pewnie,że kupili :) Sto paręnaście sztuk do testów i do zerżnięcia technologii przy potrzebach rzędu 20 tys. sztuk.

    1. Takijeden

      Najwyraźniej wolą opracować swoje wyrzutnie, stać ich. Piorun i tak się świetnie sprzedaje.

    2. Davien3

      Pablix jakich technologii?? To raczej my moglibysmy od nich zrzynać bo oni nie maja co.

    3. wojghan

      A choćby takich, że Piorun atakuje już od 10m wysokości celu nad ziemią a nie dopiero od 100 z okładem. Kwestie odporności na zakłócenia Piorun ma na wielokrotnie wyższym poziomie niż Stingery.

  2. wojghan

    Piorun już został dokładnie skopiowany.

  3. Pablix

    Niby USA potrafi kupować sprzęt bądź licencje z innych krajów (patrz Minimi. NSM, Iron Dome, Carl Gustav), ale naszego Pieruna nie chce :(

    1. Takijeden

      Przecież Pioruna już dawno kupili.

    2. Irateas

      Spokojnie. Będą nowe wersje piorunów to się obudzą. Oby tylko nie "ukradli" nam inżynierów. Mam nadzieję że męsko dobrze im płaci i daje spore podwyżki.

    3. Davien3

      Irateas a te nowe wersje Pioruna dalej bedą gorsze od ich Stingera z IIR( tak taki mieli juz tylko wtedy był za drogi)

  4. DIM1

    Dla mnie (jak i dla wielu osób) od razu było to jasne, po co Amerykanie kupują "Pioruna". Raz, że dla inżynierii wstecznej, a dwa, oczywiscie aby uodpornić nań swe samoloty. Innymi słowy - by nauczyć się walczyć z "Piorunem" elektronicznie.

    1. [email protected]

      I po raz trzeci bo jest to jedyny nowoczesny i jedyny produkowany seryjnie tego typu pocisk w całym NATO. Nowoczesny i dalej rozwijany,

    2. suawek

      Co za brednie.... :) Amerykanie nie potrafią skonstruować manpdsa, choć produkują sidewindera, javelina i setki innych rakiet (jeśli chodzi o napędy i sterowanie) Co do detektorów to też chyba nie mają problemów skoro wysyłają je nawet w kosmos. ( Teleskop James Webb ). Specjalistów też im nie brakuje. To nie Chińczycy, że musza kopiować cudze. Do twojej informacji: Kupili partię Gromów aby amerykański żołnierz umiał z niego strzelać w razie jak by się z Polakiem spotkał w jednym okopie. To się nazywa "interoperacyjność".

    3. DIM1

      @SSB... - gdyby z ich intencjami było jak piszesz, zamówiliby ich tysiące, I kupiliby od razu także licencję. Zaproponowaliby parnerstwo przemysłowe. Zamiast pakować gigantyczną forsę we własne firmy. Nie! Oni chcieliby nas WYKLUCZYĆ z rynku swoich dotychczas wpływów i klienteli.

  5. Sorien

    Ten artykuł zadedykował bym panom z forum co piszą " tak ty ekspert lepiej wiesz o wojnie jak każda armia świata- tam mają ekspertów , strategów , wojskowych " i właśnie na tym dobrym przykładzie możecie sobie odpowiedzieć ile warci są ci eksperci , stratedzy i wojskowi z tych armi ..... Od kilku dekadę nie produkują tego typu broni bo miała być nie przydatna .... Śmieją się z Putina że oderwany pd rzeczywistość był atakując ua - święta prawda ale w elitach po każdej stronie barylady takich naiwnych bananowych dzieci nie brakuje.....

  6. KrzysiekS

    To ja stawiam że któraś firma z USA da pieniądze dla PGZ (lub co gorzej dla kogoś z PGZ) i na podstawie PIORUNA opracuje własne rozwiązanie.

    1. Prezes Polski

      Wątpię. Producenci z USA mają tak duży potencjał i doświadczenie, że są w stanie samodzielnie opracować rozwiązania przewyższające pioruna. Dla nich to tylko malutka rakieta naprowadzana termicznie. Nie takie rzeczy się tam projektuje i produkuje.

    2. Davien3

      @KrzysiekS A po co im Piorun jak maja własne opracowanie znacznie lepsze bo z głowica IIR tylko do tej pory było za drogie? Maja też projekt Stingera o lepszych parametrach od Pioruna, wystarczy że połączą oba te rozwiazania.....

    3. KrzysiekS

      Odpowiem czas i pieniądze.

  7. Seb66

    Z pewna dozą nieskromności pochwalę się że już dawno proponowałem wsadzenie co najmniej 3 lub 4 sztuk Groma/Pioruna do kontenera startowego by nawet podwoić siłę ognia naszego Poprada. Humvee z 8 szt Stingera potwierdza moje przekonania. Przy grupowym ataku np. dronow liczba rakiet w gotowości powinna być zwielokrotniona. Kontener można też łatwo podwiesić do śmigłowca czyniąc z niego bardzo ...wredny sprzęt. A taki kontener mozna tez przeciez zainstalowac na okrecie. Bo rakiety będą zabezpieczone przed wpływami atmosferycznymi.