Polityka obronna
Koniec fascynującej lekkości bytu, czyli wracamy do mobilizacji gospodarki [OPINIA]
Wojna w Ukrainie przełamała niejako dwa tabu, które istniały w Europie od końca zimnej wojny. W pierwszym przypadku mówimy o potrzebie utrzymywania szerszego zakresu kompetencji krajowego przemysłu obronnego, a w drugim mowa jest o niezbędności wręcz wykreowania większych zapasów sprzętowych oraz materiałowych na potrzeby dużego i przede wszystkim długiego konfliktu zbrojnego.
Po zakończeniu rywalizacji dwublokowej i pewnym zachłyśnięciu się procesami globalizacyjnymi również w przemyśle obronnym dało się zauważyć procesy mocnego rozbudowywania łańcuchów dostaw, outsourcingu, itp. trendów. I chociaż nadal przemysł obronny z całą swoją strategiczną specyfiką musiał w licznych aspektach utrzymywać pewien konserwatyzm w porównaniu chociażby do sprzętu medycznego, to jednocześnie przeobrażał się. Szło to, oczywiście, w parze z wizją tańszej produkcji i związanych z tym oszczędności dla ciętych w sposób gwałtowny budżetów na wojsko. Ówczesne koncepty prowadzenia walki były w pewnym sensie skażone elementem widzenia wszystkiego przez pryzmat asymetrycznych działań zbrojnych.
Czytaj też
Wręcz obsesyjna technologiczna fascynacja nowymi rozwiązaniami łączyła się tam z koncepcją niebezpiecznego zbliżania się wojska do roli formacji żandarmeryjnych. Zauważmy przykładowo modne idee gen. Shinseki, później zaś gwałtowne przejście do ostrzegania bezpieczeństwa głównie przez pryzmat operacji antyterrorystycznych i stabilizacyjnych. Można stwierdzić, że lekcje płynące z ówczesnych trendów powinny nam wbudować niezbędny dystans do wszelkich idealnych, jednorodnych wizji obronności oferowanych również dzisiaj w Polsce.
Część państw nie widziała potrzeby utrzymywania szeregu kompetencji krajowych jeśli chodzi o pewne segmenty przemysłu obronnego. Warunkowały to zarówno czynniki ekonomiczne, w tym mniejsze zapotrzebowanie na uzbrojenie, jak też ideologiczne, bo świat miał nareszcie odejść od długich wojen industrialnych. Upraszczając: mniej samolotów, wojny dronowe, cyfrowi żołnierze przyszłości, a nie zwykła artyleria czy jednostki zmechanizowane oraz pancerne. Trzeba przyznać, że była to wizja komfortowa również dla samych producentów broni i wyposażenia. Mogli bowiem oni koncentrować się na kosztochłonnych projektach, a te mniej intratne przekazywać poza własną sferę aktywności lub znacząco ograniczać.
Czytaj też
Stąd wiele państw bardzo bogatych i z rozwiniętym przemysłem obronnym z łatwością mogło wyprodukować nowy samolot wielozadaniowy, ale problemem było wytworzenie w sposób nagły dużych rezerw amunicji strzeleckiej czy artyleryjskiej czy też mundurów. W końcu konflikty, jeśli już miały wybuchać to w formie szybkich operacji, zamykających się wręcz w wymiarze godzin, a maksymalnie dni, nie było więc potrzeby szybkiego dołożenia nowych zasobów do systemu, a jeśli już taka pilna potrzeba operacyjna nastąpiłaby to można byłoby poszukać wsparcia na rynkach międzynarodowych. I tu nagle mamy do czynienia z rosyjską agresją na Ukrainę, która wywróciła takie wizje.
Wojna trwa już ponad 100 dni, a wiele głosów w tym Sekretarza Generalnego NATO nakazuje uznać, że trudno jest być optymistą jeśli chodzi o jej zakończenie. Obie strony konfliktu w sposób widoczny dla innych mają ograniczone możliwości mobilizacji przemysłu zbrojeniowego na potrzeby działań zbrojnych. Ukraina głównie dlatego, że została zaatakowana i jej przemysł stał się celem uderzeń. Dodatkowo w pewnym momencie napływająca pomoc materiałowa przestała być kompatybilna z możliwościami krajowej gospodarki, bowiem bazowała już na standardach zachodnich. Rosja z kolei w pewnym sensie powieliła zachodnie myślenie o wyprowadzeniu zwycięskiej szybkiej, kilkudniowej tzw. „operacji specjalnej". Nie doceniła też swojej zależności od zachodnich części na potrzeby produkcji broni i wyposażenia, vide systemy rakietowe czy też elementy niezbędne dla bezzałogowców.
Czytaj też
Co najważniejsze dla nas wszystkich, także umowny Zachód nagle odkrył z pełną siłą swoje systemowe słabości jeśli chodzi o relację strategiczną państwo-przemysł obronny. Chimeryczność zakupów, cięcia w inwestycjach na obronność, ale też nadmierne skupianie się na intratnych technologiach kosztem pomniejszych kompetencji musiały przełożyć się na zdolności przemysłu. W końcu firmy nie działały i nie działają w próżni. Odchodząc na moment od samej zbrojeniówki, spojrzeć należy na chociażby doświadczenia pandemiczne. Nagle okazywało się, iż produkcja najprostszych zasobów ochronnych jeśli chodzi o wyzwanie niewojskowe, ale obejmujące całość populacji przerastała najbardziej dynamiczne i innowacyjne gospodarki. Walka o dostawy chińskich produktów stawała się iście kuriozalna, gdy brało się pod uwagę jej znaczenie dla bezpieczeństwa poszczególnych krajów zmagających się z dążeniem do pozyskania np. zwykłych maseczek.
Nie dziwi więc, że biorąc to pod uwagę Amerykanie odwołali się do zapisów ustawowych odnoszących się do kwestii mobilizacji obronnej przemysłu z lat wojny koreańskiej. To historyczne ulokowanie ustawy może być dla nas ważną lekcją, bowiem należy pamiętać jak nieprzygotowane były Stany Zjednoczone do wejścia do wojny na Półwyspie Koreańskim właśnie w 1950 r. (nie licząc oczywiście zasobów nuklearnych i sił strategicznych). W przypadku Europy tego rodzaju lekcje niestety rozmyły się w kolejnych strategiach, planach na przyszłość i podobnych wizjach postępowania.
Czytaj też
Dziś jednak przestrzeń transatlantycka pełna jest czegoś w rodzaju gwałtownej refleksji strategicznej odnoszącej się do lekcji płynących z wojny w Ukrainie. Państwa, a przede wszystkim ich władze rozumieją nader dobrze, że mobilizacja zasobów gospodarczych w sferze wojskowej musi być przeobrażona. Po pierwsze dlatego, by móc prowadzić politykę pomocy dla walczącej Ukrainy lub szerzej w przypadku wystąpienia podobnych konfliktów w przyszłości. Jeśli bowiem drenowane są zasoby systemów uzbrojenia w pierwszych stu dniach wojny, to co w przypadku wymogu działania z perspektywy kolejnych stu lub więcej dni?
Nie mówiąc już o możliwych potrzebach wzmocnienia np. innego podmiotu – zaatakowanego lub borykającego się z groźbą realnego ataku. Przykładem jest chociażby obecna pozycja Republiki Chińskiej na Tajwanie, która też wymaga od Zachodu strategii potencjalnego kryzysowego wzmocnienia zdolności obronnych. Czyli rządy może i zmieniły swoje widzenie jeśli chodzi o groźbę wybuchu wojen konwencjonalnych, może i mają wolę pomocy strategicznej zaatakowanym państwom, ale nadal brakuje przełożenia na zasoby produkcyjne. Funkcjonuje bowiem standard działania znany z okresu prowadzenia działań ekspedycyjnych, misji pokojowych i stabilizacyjnych, lub antyterrorystycznych.
Czytaj też
Dobrym przykładem powyższego są obecne narracje amerykańska i francuska. W pierwszym przypadku władze w Waszyngtonie – zarówno na gruncie Białego Domu czyli egzekutywy, jak i Kongresu czyli legislatywy – odwołują się do znanego z II wojny światowej formatu lend lease. Nie wystarczy już przeznaczyć odpowiednich środków finansowych, trzeba również skorelować to z mocami przerobowymi własnego przemysłu i to w perspektywie kolejnych miesięcy oraz nawet lat. Wyścig objął zarówno badania i rozwój, jak i moce wdrożeniowe w skali niespotykanej w XXI w. Równie pozytywne są głosy płynące z Paryża, a dokładniej z salonu obronnego Eurosatory 2022. Prezydent Emmanuel Macron zapowiedział tam wejście w swoistą gospodarkę wojenną. To cenna zapowiedź nie tylko dla samej Ukrainy, ale również dla bezpieczeństwa europejskiego, a nawet pozaeuropejskiego. Mówi bowiem, iż na francuski sprzęt można będzie czekać krócej, przez co Paryż może wzmacniać swoich sojuszników oraz partnerów.
Generalnie, dziś należy spodziewać się zredefiniowania skali i wydajności części linii produkcyjnych. Zauważmy, że w przypadku Stanów Zjednoczonych taka dyskusja została skanalizowana wokół zdolności do uzupełniania zasobów ppk Javelin, a we Francji czymś równie symbolicznym jest szybkość produkowania kolejnych haubic Caesar. A przecież należy zdawać sobie sprawę, że w ich tle jest coś równie istotnego jak chociażby bardziej/mniej konwencjonalna amunicja, itp. elementy zaplecza. W podobnym tonie jawi się część dyskusji w Wielkiej Brytanii.
Szczególnie, że Brytyjczycy mocno zaangażowali się w pomoc Ukrainie, a jednocześnie zdają sobie sprawę z tego jak muszą przeobrazić swoje własne wojsko do wyzwań nie tylko operacji reagowania kryzysowego (np. koncepcje reform Royal Marines), ale też innych form wojen. Tym bardziej chciałoby się stwierdzić, że siłą NATO na flance wschodniej powinno być patrzenie na rozwój magazynów sprzętu gotowego do użycia (nie tylko amerykańskich APS), a nie koncentrowanie uwagi na debacie o stałych bazach. Wbrew krytykom NATO, także w Polsce, obecny kryzys wykazał efektywność transformacji w sferze nowych zdolności mobilności oraz przerzutu wojsk. W kolejnym kroku należy zapewnić właśnie tym siłom niezbędne zaplecze materiałowe oraz logistyczne.
Czytaj też
Taka nowa jakość w widzeniu roli przemysłów obronnych rozlewa się na inne kraje. Agregując całkiem nowe natowskie i krajowe możliwości obronne, a nie tylko pozwalając na udzielenie lepszej (większej i bardziej zmasowanej) pomocy napadniętej Ukrainie. Musimy bowiem zdać sobie sprawę, że stajemy przed dualnym wyzwaniem. Łączy ono potrzebę szybkiej transformacji poszczególnych systemów obronnych w krajach nie uczestniczących w walce z jednoczesnym podtrzymywaniem zdolności obronnych walczącej każdego dnia o swoje terytorium Ukrainy.
Dylematy w tym aspekcie są olbrzymie, wystarczy spojrzeć na Polskę i państwa nadbałtyckie. Przekazując lub sprzedając Ukraińcom znaczne zasoby uzbrojenia wytwarzana jest swoista luka w zasobach własnych. W warunkach polskich pojawia się więc bezpośredni wymóg szybkiej mobilizacji własnych zasobów przemysłu obronnego, ale też pozyskiwania zasobów od partnerów lub we współpracy z nimi. To oczywiście wielka szansa, aby nareszcie docenić, że dysponujemy pewnymi kompetencjami jeśli chodzi o produkcję i rozwój systemów uzbrojenia w oparciu o krajowe zasoby przemysłu państwowego jak i prywatnego.
Czytaj też
Lecz jednocześnie czas na racjonalne podejście do możliwości uzyskania efektu skali i wyważenia czasu niezbędnego do uzyskania pełnych mocy produkcyjnych w poszczególnych programach zbrojeniowych. Trzeba patrzeć w przyszłość, oczywiście inwestując w badania i rozwój, ale jednocześnie walczyć z grzechem pierworodnym czyli zbyt częstym rozciągnięciem w czasie implementacji poszczególnych projektów. Nie stać nas już na homeopatyczne zakupy czy też wyspowość modernizacji.
Analogicznie, jak nie stać nas na działania wykluczające polski przemysł obronny, bowiem bez jego znaczącego dofinansowania przy obecnej modernizacji osłabiamy swoje bezpieczeństwo, co dobrze widać z perspektywy wojny w Ukrainie. W ogóle, trzeba mocno i stanowczo zadawać pytania o wdrażanie planu modernizacji technicznej, z podkreśleniem słowa plan. Jak również, równie mocno zadawać pytania o status planu mobilizacji gospodarki, nawet przy założeniu ograniczeń tego rodzaju debaty związana z tajnością szeregu danych.
Nie ma co ukrywać borykamy się obecnie z presją czasu. widząc wojnę przy naszych granicach lub, szerzej. pierwszy taki konflikt w Europie po 1945 r. polegamy nadal na systemie planowania i produkcji odnoszącym się do formatu relacji międzynarodowych czasu pokoju. Konieczne są jednak przeobrażenia, które nie będą popularne i to jest pewne. Gdy jeszcze w Polsce czy generalnie na wschodniej flance NATO mamy wyjątkową świadomość strategiczną, inne państwa nie muszą podzielać tego poglądu nawet w obliczu wojny w Ukrainie. Nie wspominając o tym, iż chociażby Niemcy należące do grupy światowych liderów w produkcji broni i uzbrojenia nadal są hamulcowymi zmian. I to nawet w obliczu zapowiedzi władz federalnych w Belinie, iż aktywują wielki pakiet modernizacji Bundeswhery czy też będą wspierały inne państwa przekazujące broń walczącej Ukrainie.
Czytaj też
Trzeba tu zauważyć różnicę między polityką Francji i Niemiec. Jednak, najgorszym rozwiązaniem może być w tym kontekście próba podważania efektywności relacji transatlantyckich oraz europejskich. Przede wszystkim dlatego, że tandem NATO-UE gwarantuje możliwą większą efektywność transformacji obronnej, w tym również jeśli chodzi właśnie o mobilizację gospodarek. Zauważmy, że Zachód nadal posiada wielkie rezerwy mobilizacyjne, bazujące na jego zasobach finansowych, sile przemysłu (nie tylko obronnego), ale też zdolnościach np. w sferze innowacji. Tym bardziej kuriozalne były i są głosy fascynacji atomizowaniem relacji transatlantyckich, ich rozluźnianiem, bowiem wówczas największym beneficjentem tego rodzaju podziałów staje się Rosja. Na którą trzeba spoglądać nie tyle przez pryzmat jej marketingu wojskowego oraz politycznego, budującego przez lata (niestety wielokrotnie nad wyraz efektywnie) wizję potęgi militarnej czy odporności ekonomicznej, ale realnych zdolności działania.
Generalnie państwa demokratyczne już w XX w. potrafiły wykazać, że potrafią mobilizować własne zasoby obronne w sposób skuteczniejszy niż te niedemokratyczne. Nie ma więc, co snuć zarówno wizji apokaliptycznych (jakże popularne przed wojną, jak i po jej wybuchu koncepcje upadku zdolności obronnych Zachodu), ale też i huraoptymistycznych. Przed nami rzeczywisty model transformacji podejścia do przemysłu obronnego. Stany Zjednoczone czynią to na swoją skalę , ale nastąpi to również w Europie i to niezależnie od bieżącej sytuacji wojennej w Ukrainie. Przede wszystkim dlatego, że dla dowódców (analityków, etc.) zachodnich jasne jest już, że nie można wykluczyć zagrożenia wojną pełnoskalową. Zaś w jej przypadku środków prowadzenia walki nie może zabraknąć po pierwszym tygodniu walk. Szczególnie, że mamy już pewną refleksję jeśli chodzi o zdecydowanie przecież mniejszą kampanię lotniczą nad Libią w 2011 r.
Konkludując, można wskazać kilka wniosków płynących z obserwacji obecnej sytuacji bezpieczeństwa europejskiego oraz światowego. Po pierwsze, należy dbać w całkiem nowej skali o moce produkcyjne przemysłów obronnych. Fascynacje kolejnymi Rewolucjami w Sprawach Wojskowych (RMA) nie powinny przesłaniać nadal podstawowych czynników, jak chociażby utrzymanie ciągłości dostaw w przypadku długiego konfliktu zbrojnego oraz rozbudowy liczebności własnych sił zbrojnych i szerszej kooperacji z sojuszniczymi siłami wzmocnienia. Po drugie, przemysł krajowy jeśli chodzi o obronność musi posiadać jak najszersze kompetencje produkcyjne, oczywiście przy założeniu, że można lub nawet wręcz należy część rozwiązań uzyskiwać wspólnie z partnerami. Tak, aby nie tracić znacznych środków na B&R, które można zainwestować w inny sposób. Stąd tak ważne staje się uczestniczenie w kooperacji bilateralnej, ale też takich inicjatywach jak PESCO/EDF, natowski akcelerator innowacji, etc.
Czytaj też
Po trzecie, nie należy oceniać rzeczywistości przez pryzmat emocji (np. w obliczu zróżnicowanych narracji o katastrofalnym stanie obronności Zachodu). Rozwój możliwości przemysłów zbrojeniowych w przestrzeni transatlantyckiej lub szerzej zachodniej jest nadal w znacznym stopniu podbudowany siłą przestrzeni gospodarczej wielu państw. Co więcej, nawet rosyjskie czy też chińskie elementy przewagotwórcze (technologia, skala produkcji, itp.) nie muszą oznaczać wybudowania stałej dysproporcji potencjałów, właśnie na korzyść państw niedemokratycznych. Szczególnie, że w perspektywie jest możliwość uzyskiwania synergii między różnymi państwami demokratycznymi. To zaś sprzyja np. możliwości niwelowania braków w zakresie rynku specjalistów, wymiany doświadczeń, ale też efektywniejszego starania się chociażby o wymagane do produkcji zaplecze surowcowe. Tu rzeczywiście trzeba zmagać się z ogromną rywalizacją ze strony innych podmiotów niezachodnich.
Mając to na uwadze, należy dodać, że wiele z mocnych wypowiedzi na Zachodzie ma wymiar czysto polityczny i spełnia rolę motywacyjną odwołując się do specyfiki świadomości poszczególnych społeczeństw. Trzeba więc to oddzielać od podejścia do procesów, a tu można być optymistycznie nastawionym. Albowiem już teraz widać, że transformacja zdolności obronnych przestrzeni Zachodu oprócz kwestii zmian technologicznych, dotyka również sfery ilościowej. I jest to, oczywiście, naturalna pochodna rosyjskiej napaści na Ukrainę. Polska również ma przed sobą liczne wyzwania w tym aspekcie. Szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę np. takie kwestie jak rozbudowa zasobów kadrowych firm zbrojeniowych w oparciu o polski rynek pracy oraz sektor edukacji. Niewątpliwie jednak nie możemy sobie pozwolić na bierność, bowiem od tego będzie zależało nasze wspólne bezpieczeństwo.
Janosik
Pierwszym krokiem powinno być aresztowanie wszystkich sabotażystów, którzy przez ostatnie 30 lat niszczyli polski przemysł, również zbrojeniowy. Tych co podpisywali kontrakty gazowe na dziesiątki lat, tych którzy zablokowali pierwszy Baltic Pipe....Wszyscy są i mają się dobrze a czas na trybunały w trybie wojennym.
lsd
I tych co chcieli uwalić Rosomaka też proszę.
Paweł69
Wielu z nich to po prostu użyteczni idioci, zachod nas pod tym względem przebił wielokrotnie. Bajka o końcu historii była bardzo miła dla wyborcy.
Matnet
jaki polski przemysł? tez to był co najwyżej montownie ruskiego złomu.
Markus
Kolejny analityk, który w swoich rozważaniach nie bierze pod uwagę, że tzw. zachód wymiera - na miejscu Niemców, Szwedów, Francuzów. itd. pojawiają się nowi Arabowie, Turcy, Murzyni z Afryki, którzy w większości nie chcą mieć nic wspólnego z obecnymi państwami. Zachodu jaki znamy nie będzie za 30 lat - prosta demografia.
Był czas_3 dekady
Nie chcą mieć nic wspólnego z obecnymi państwami. Zachodu ale chętnie chcą korzystać z dobrodziejstw i postępu cywilizacyjnego Europy pobierając zasiłki, niekoniecznie pracując.
Box123
[1/2] @byl czas_3 dekady: tak jak mówi islam. Wszystko co jest własnością niewiernych jest własnością muzułmanow. Więc nie licz, że ktoś z nich ma jakieś wyrzuty sumienia. Biorą co w ich mniemaniu jest ich. W szariacie to niewierni mają na nich pracować i np płacić specjalne podatki za to, że są niewiernymi. Do póki istnieją Stany, które mogą w każdej chwili zmieść każde islamskie państwo nikt tego oficjalnie nie przyzna (co zresztą również wynika z nauki mahomata o stosowaniu podstępu), co najwyżej zupełni szaleńcy jak w państwie islamskim, które można uznać za taką wersję demonstracyjną, tego co szykuje nam oderwane od rzeczywistości skrajne lewactwo.
Box123
[2/2] Jeśli Polska da się złamać skończymy tak samo, a jeśli obecny rząd straci władze to tak będzie. Niestety ci nieudolniacy zmarnowali najlepsze szanse, żeby pozbawić niemiecką tarogowicy wpływu na społeczeństwo i blisko połowa ludzi w Polsce żyje w alternatywnej rzeczywistości i w takim stanie pójdzie na wybory
Był czas_3 dekady
"Koniec fascynującej lekkości bytu, czyli wracamy do mobilizacji gospodarki" Czas najwyższy. Szkoda tylko, że na głowy musiał zostać wylany kubeł zimnej wody
"Pułkownik" Michał
Proszę nie zrównywać NATO z UE. NATO jeszcze stanowi jako takie wsparcie. UE z jej dziurawymi sankcjami nie jest żadnym wsparciem. Rosja właśnie eksportuje na zachód o 14% więcej ropy niż przed wojną. Rubel również stoi lepiej niż przed wojną. Natomiast Niemcy chcą UE jako superpaństwa federalnego w którym będą narzucać swoją wolę poprzez siłę swojej gospodarki (tym się skończy zmiana traktatów i wprowadzenie głosowania większością głosów bez prawa państw do veta). A jak wiemy Niemcy od lutego pokazały już wielokrotnie, że tylko czekają na koniec konfliktu z Rosją i powrót do dalszego handlowania z tym krajem. Przykładem jest wielokrotne blokowanie przez nich dostaw ciężkiego sprzętu na Ukrainę.
iunctim
Skoro ta Unia taka zła to czemu to czemu Ukraina i nie tylko tak o niej marzą. Wolałbyś Polskę na miejscu Ukrainy??
Janosik
iunctim, na miejscu Ukraińców marzyłbym o czymkolwiek. Choćby o Unii. Nigdzie nie będzie gorzej niż w ich zrujnowanym - nie tylko przez Ruskich - kraju.
Był czas_3 dekady
"iunctim Skoro ta Unia taka zła to czemu to czemu Ukraina i nie tylko tak o niej marzą." Bo jej jeszcze dobrze nie poznali. Co do Ukrainy to liczy ona na kasę na odbudowę państwa po wojnie.
marian123
Na ile inicjatywy PESCO/EDF, natowski akcelerator innowacji, które powstały przed wojną i pewnie do obsługi gospodarek głównych natowskich graczy, sprawdzą się w nowych realiach ?
SAS
1.. Czy racjonalne są i były homeopatyczne wydatki na uzbrojenie, kiedy teraz będziemy wszystko kupować za granicą i przepłacać? 2. Jest wielkim nieszczęściem, że PGZ musi być państwowy, żeby w ogóle istnieć. 3. A tak przy okazji, czy modernizacja L2PL to nie jest jakaś niemiecka krecia robota, którą trzeba w końcu wyjaśnić i sprawa dla kontrwywiadu?
Lycantrophee
AD2- też mnie to zastanawia, państwowe=niewydajne, czego przykładów mamy aż za wiele.
szczebelek
Po pierwsze czy polski przemysł po prywatyzacji oraz zamykaniu działalności pewnych zakładów w ramach zbrojeniówki był w stanie wyprodukować krajowe odpowiedniki dla zagranicznego sprzętu. Nawet Borsuk i Krab są uzależnione od tego czy zagraniczni partnerzy wyślą "śrubki". Przecież mógł być rozprzedany jak gałąź produkująca śmigłowce. Po drugie potem, żeby wyprodukować kryla w Polsce to byś musiał gadać z Nexterem, a niee prezesem z Polski. Po trzecie nie ma części, więc wróć do pierwszego.
iunctim
W 2016 znaczna część budżetu obronnego poszła na zakup interwencyjny węgla i nie była to chyba niemiecka krecia robota
kaczkodan
@SAS Nie szukaj spisków gdzie wystarczy głupota i niekompetencja. W '89 pozbyto się ludzi którzy mieli jakiekolwiek doświadczenie w kierowaniu państwem. Zastąpiono je świerzakami które uwierzyły w "koniec historii".
Eckard Cain
"Stąd tak ważne staje się uczestniczenie w kooperacji bilateralnej, ale też takich inicjatywach jak PESCO/EDF, natowski akcelerator innowacji, etc.". Mielibyśmy coś robić razem z innymi??!? Może jeszcze z Niemcami?? Nie ma mowy - sami sobie wszystko wynajdziem i zbudujem! XD